Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Do utraty zmysłów - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
Kwiecień 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Do utraty zmysłów - ebook

„Ukląkł przed nią, uważając, by jej nie dotknąć, podczas gdy głos instynktu krzyczał, by ją pocałować, wziąć w ramiona i zanieść do sypialni. Kochać się z nią do utraty zmysłów, aż staną się tak zaspokojeni, że nie będą w stanie kłócić się ani myśleć o przeszłości...”.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-1968-6
Rozmiar pliku: 633 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Celia Patel prowadziła próbę chóru, który śpiewał piosenkę „Świat jest mały”. W połowie próby przekonała się o tym aż nadto.

Robiła uniki to w lewo, to w prawo, gdy połowa grupy – ta żeńska – zbiegała ze sceny na złamanie karku. Zbite stado młodocianych fanek piszczało z zachwytu, myśląc tylko o jednym – co prędzej znaleźć się w głębi sali gimnastycznej, gdzie stał on.

Malcolm Douglas. Siedmiokrotny laureat nagrody Grammy. Gwiazdor soft rocka. A także mężczyzna, który złamał serce Celii, gdy oboje mieli po szesnaście lat.

Celia odsunęła pulpit z nutami, zanim obok niej przebiegły dziewczyny nie zważające na to, że próbuje je zatrzymać. Identyczne jak dwie krople wody bliźniaczki, Valentina i Valeria, omal jej nie stratowały. Gwiazdor rocka już był otoczony sporym wianuszkiem uczennic. Gdy wzmogła się fala chichotów i pisków, dwóch ochraniarzy zaczęło nerwowo szurać nogami.

Malcolm podniósł rękę, chcąc ich uspokoić. Przez cały czas wpatrywał się w Celię z tym samym szerokim uśmiechem, jaki zdobił okładki jego longplayów i teledysków. Wysoki i dobrze zbudowany, zachował wdzięk przystojnego chłopca. Tyle że dojrzał – przybyło mu pewności siebie, a także z dziesięć kilogramów.

Sukcesy i fortuna, jaką przyniosły mu miejsca na czele list przebojów, chyba mu nie zaszkodziły.

Chciała, by sobie poszedł, ponieważ jednak tu był, nie mogła od niego oderwać wzroku. Spodnie khaki i mokasyny znanej firmy – na gołych stopach – obnosił ze swobodą faceta, który świetnie się czuje w swojej skórze. Podwinięte rękawy koszuli odsłaniały ogorzałe przedramiona.

Czuprynę miał tak samo gęstą jak ta, którą zapamiętała. Nadal dość długie włosy spadały mu na czoło, tak jak wtedy, gdy wręcz prosiły się o to, by je odgarniała. Dobrze pamiętała, że jego lazurowe oczy zmieniały kolor na indygo, tuż zanim ją pocałował.

Dziś jest wspaniałym mężczyzną, bez dwóch zdań. Ale co tu robi? W miasteczku Azalea w stanie Missisipi jego stopa nie postała, odkąd prawie osiemnaście lat temu pewien sędzia, kumpel jej ojca, dał mu do wyboru: albo więzienie dla młodocianych, albo szkoła kadetów. Malcolm pozostawił ją wtedy – przerażoną, w ciąży, oraz zdeterminowaną, by wyjść z tej sytuacji obronną ręką.

Na okrągło pojawiał się w tabloidach, ale czym innym było po tylu latach zobaczyć go na żywo. Nie żeby przedtem szperała w poszukiwaniu jego zdjęć. Zważywszy jednak jego popularność, mimo woli śledziła fotografie i artykuły o nim. Najbardziej jednak cierpiała, słysząc w radiu jego głos.

Teraz stał po drugiej stronie sali i przyciskał kartkę do kolana, by złożyć autograf Valentine albo Valerii. Nikt nie potrafił ich odróżnić, czasami nawet matka. Nie o to zresztą chodzi. Na widok Malcolma z młodą dziewczyną Celii krajało się serce, bo zastanawiała się, co by było, gdyby jakimś cudem, wbrew wszelkim przeciwnościom i zdrowemu rozsądkowi, mogli wtedy swoje dziecko zatrzymać i wychować.

Jednak nie mieli już po szesnaście lat, a Celia porzuciła lekkomyślne marzenia w chwili, gdy nowo narodzoną córeczkę przekazała małżeństwu, które mogło ukochanemu dziecku zapewnić to wszystko, czego jego biologiczni rodzice dać nie byli w stanie.

Wyprostowała plecy i ruszyła przez salę gimnastyczną z mocnym postanowieniem, że niespodziewaną wizytę Malcolma przetrwa z podniesioną głową. Co najmniej dziewięciu chłopców z chóru siedziało na podestach, korzystając z szansy grania w gry wideo zabronione podczas zajęć szkolnych.

– Dzieci, dajmy panu Douglasowi chwilę wytchnienia – powiedziała. Zbliżyła się do stojących w kręgu fanek, powstrzymując chęć wygładzenia sukienki. Lekko poklepała dłoń Sarah Lynn Thompson. – I żeby mi nie było żadnego wyrywania mu włosów, aby je sprzedać w internecie – ostrzegła.

Sarah Lynn opuściła rękę i oblała się rumieńcem. Malcolm złożył już ostatni autograf i wsunął długopis do kieszonki w koszuli.

– Dzięki, Celio, że zadbałaś o to, żebym przedwcześnie nie wyłysiał.

– Celio? – spytała Valerie. A może Valentine?

– Panno Patel, to pani go zna? Wielki Boże! Dlaczego pani nam o tym nie powiedziała?

Nie chciała zagłębiać się w tych mętnych wodach.

– Chodziliśmy razem do liceum – wyjaśniła krótko.

Jego nazwisko widniało na tablicy przy wjeździe do miasta: „Witajcie w Azalei, domu Malcolma Douglasa”, jak gdyby niegdyś to miasto nie próbowało posłać go za kratki.

– A teraz wracajmy na scenę. Jestem pewna, że pan Douglas odpowie na wasze pytania, skoro zakłócił nam próbę. – Posłała mu surowe spojrzenie, na które odpowiedział uśmiechem pozbawionym skruchy.

Sarah Lynn nie odstępowała Celii na krok.

– Czy chodziliście z sobą? – zapytała.

Na szczęście rozległ się dzwonek i nie było już czasu na zadawanie pytań.

– Dzieci, nie guzdrajcie się, bo spóźnimy się na ostatnią lekcję.

Ze zdumieniem zobaczyła, że dyrektorka szkoły i sekretarka stoją w drzwiach, zafascynowane gwiazdorem rocka w takim samym stopniu jak nastoletnie fanki, które mogłyby być ich wnuczkami. Jak to się stało, że Malcolm dotarł aż do sali gimnastycznej, nie wywołując poruszenia w korytarzu?

Celia poprowadziła uczniów do dwuskrzydłowych drzwi. Powoli do niej docierało, że dwóch ochroniarzy w środku to tylko część systemu mającego zapewnić bezpieczeństwo Malcolmowi. Czterech postawnych mężczyzn stało w korytarzu, a za oszklonym głównym wejściem czekała wielka limuzyna. Parę innych samochodów z przyciemnionymi szybami zaparkowało przed i za limuzyną.

Malcolm uścisnął dłoń dyrektorce oraz sekretarce i zamienił z nimi parę zdań, najpierw się przedstawiając, co zakrawało na ironię, ponieważ jego twarz znała co najmniej połowa wolnego świata.

– Zostawię podpisane fotografie waszym uczniom – obiecał.

Sarah Lynn zawołała przez ramię:

– Czy nam wszystkim?

– Panna Patel da mi znać, ile będzie trzeba.

Celia stała na wyciągnięcie ręki od Malcolma, a tuż za nim wyrosło jak spod ziemi dwóch ochroniarzy.

– Przyjechałeś, żeby się ze mną zobaczyć? – zapytała Celia, choć nie miała pojęcia, co go tu przywiodło.

– Tak, kochanie – odrzekł, przeciągając samogłoski. Jego baryton działał na jej zmysły jak dobre wino. – Czy możemy porozmawiać gdzieś na osobności?

– Twoja ochrona tego nie ułatwia, co? – Uśmiechnęła się do dwóch zwalistych typów, którzy spojrzeli na nią z tak kamienną miną, że mogliby ubiegać się o posadę strażników w Pałacu Buckingham.

Malcolm dał im znak i bez słowa wyszli na korytarz.

– Będą stali za drzwiami, ale mają tu pilnować zarówno mnie, jak i ciebie.

– Mnie? – Cofnęła się, aby trochę się oddalić od zapachu jego płynu po goleniu. – Mocno wątpię, żeby twoi fani zaczęli mnie adorować tylko dlatego, że znałam cię wieki temu.

– Nie o to mi chodziło. – Podrapał się w kark, jak gdyby szukając odpowiednich słów. – Dowiedziałem się pocztą pantoflową, że jesteś zagrożona. Trochę więcej zabezpieczeń nie zaszkodzi, nie uważasz?

Chyba przydałoby się jakoś zabezpieczyć przed nim, by nie zakłócił jej uporządkowanego życia.

– Dziękuję, ale ze mną wszystko jest w porządku. Te telefony i podrzucane notki to robota jakichś dziwaków. Kiedy ojciec prowadzi głośną sprawę, pogróżki są na porządku dziennym.

Chociaż jak właściwie Malcolm dowiedział się, że coś jej grozi? Poczuła lekki przypływ paniki, który szybko zdusiła. Nie zgadza się, by pojawienie się Malcolma w Azalei pokrzyżowało jej cudownie uporządkowaną egzystencję. Nie dopuści do tego, by przyprawiał ją o szybsze bicie serca.

Do stu diabłów, jest przecież pewną siebie dorosłą kobietą, i to na swoim terenie. Jednak nerwy miała napięte jak postronki. Zwalczając w sobie chęć, by wyrzucić Malcolmowi, że wywraca jej świat do góry nogami, złożyła ręce i czekała. Nie była już rozkapryszoną jedynaczką. Nie była też przerażoną nastolatką w ciąży.

Ani też załamaną młodą kobietą, która padła ofiarą tak głębokiej depresji poporodowej, że jej życie znalazło się w niebezpieczeństwie. Z wielkim trudem odzyskała wtedy spokój, korzystając ze wsparcia psychiatrów. Nie może się zgodzić, by ktokolwiek, a szczególnie Malcolm, zagroził przyszłości, jaką sobie zbudowała.

Miłość do Celii Patel na zawsze odmieniła jego życie. Wciąż jednak nie wiedział, czy to dobrze, czy źle.

Mimo wszystko w pewien sposób byli z sobą związani. Przez prawie osiemnaście lat Malcolm trzymał się od niej z daleka, ale zawsze ją obserwował, nawet gdy dzieliły ich kontynenty. To go właśnie tutaj sprowadziło.

Wiedział zbyt wiele o życiu Celii, zbyt wiele o niebezpieczeństwie, które jej groziło, i to właśnie wskrzesiło w nim chęć roztoczenia nad nią opieki. Musi ją przekonać, by pozwoliła mu znów włączyć się w nurt swojego życia, tak by mógł jej pomóc. A pomagając, mógłby wynagrodzić dawne krzywdy.

Może wtedy w końcu potrafiłby zapomnieć o młodzieńczej miłości, bo po tylu latach wątpił, czy wydarzyła się naprawdę.

Chociaż jeśli wziąć pod uwagę, jak reagują na Celię jego zmysły, wspomnienia o jej atrakcyjności uznać należy za prawdziwe.

Do stu diabłów, nie był w stanie o niej zapomnieć, nawet gdy śpiewał przy pełnych stadionach różnych krajów świata. Teraz też nie mógł oderwać od niej wzroku. Jej rozpuszczone ciemne włosy sięgały do połowy pleców, a jasnożółta sukienka opinała apetycznie kształty, po których kiedyś błądziły jego dłonie.

Szedł za nią przez salę gimnastyczną w tym samym budynku, gdzie chodzili do szkoły. Występował na tej scenie w szkolnym chórze, aby być obok Celii. Podśmiewali się z niego, ale się tym nie przejmował – dopóki jakiś kretyn nie pozwolił sobie na wulgarną uwagę na jej temat. Malcolm powalił go na ziemię i za karę został na trzy dni zawieszony w prawach ucznia. Zapłacił tylko taką cenę. Wtedy dla Celii nawet rzuciłby się w ogień.

Najwyraźniej niewiele się zmieniło pod tym względem. Jeden z jego znajomych dowiedział się o sprawie prowadzonej przez jej ojca, dotyczącej bossa mafii narkotykowej, który upatrzył sobie Celię za cel ataków. Malcolm powiadomił o tym miejscowe władze, które jednak nie zadały sobie trudu przejrzenia dowodów, jakie im dostarczył.

Policja nie lubiła osób z zewnątrz i uparcie stawiała na samodzielność. Ktoś musiał interweniować, a tym kimś był Malcolm. Nic nie mogło go zmusić do rezygnacji z planów czuwania nad Celią. Musiał to zrobić, aby wynagrodzić zawód, jaki sprawił jej osiemnaście lat temu.

Celia otworzyła drzwi przy schodach na scenę i wyprostowana weszła do niewielkiego pomieszczenia o ścianach zastawionych półkami. W środku stało małe biurko, a obok pełno było nut i instrumentów muzycznych – od trójkątów przez ksylofony po bębenki bongo. Zapach papieru, tuszu i wyrobów ze skóry mieszał się ze znanym migdałowym zapachem Celii.

Odwróciła się do niego.

– To właściwie magazyn, gdzie przechowuję sprzęt, instrumenty i papiery. Na lekcje wędruję z klasy do klasy albo spotykamy się w sali gimnastycznej – wyjaśniła.

– Tak jak dawniej. Niewiele się zmieniło od tych czasów – dodał Malcolm.

– Niektóre rzeczy się zmieniły, Malcolm. Ja na przykład jestem inna – zauważyła chłodnym tonem, na którym się nie poznał.

On, specjalista od barwy głosu.

– Czy masz zamiar zmyć mi głowę za to, że przerwałem próbę chóru?

– To byłoby nieuprzejme z mojej strony. – Przebierała palcami po strunach gitary, której dźwięki łagodnie unosiły się w powietrzu. – Spotkanie z tobą to oczywiście główna atrakcja w życiu uczniów.

– Ale na pewno nie w twoim. – Odchylając się w tył, wsunął ręce do kieszeni, by nie pociągać za struny razem z nią. Przypomniało mu się, jak kiedyś razem grywali na gitarze i pianinie. Dzielili miłość do muzyki, a potem miłość do swoich ciał. Czy nie wyolbrzymiał tych wspomnień tak dalece, że stały się czymś więcej, niż były w rzeczywistości? Tyle czasu minęło, odkąd ją ostatnio widział, że niczego nie był pewien.

– Skąd się tu wziąłeś? – zapytała. – Twój program nie przewiduje występu w tej okolicy.

– Śledzisz program moich tras koncertowych?

Parsknęła śmiechem.

– Wszyscy fani w mieście śledzą każdy twój oddech. Wiedzą, co jadłeś na śniadanie, z kim się spotkałeś. Musiałabym być ślepa i głucha, gdybym miała nie słyszeć, co miasto ma do powiedzenia o swoim idolu. A ja osobiście? Nie należę już do klubu fanek Malcolma Douglasa.

– Teraz mówi Celia, jaką zapamiętałem.

– Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Co cię tutaj sprowadziło?

– Ty. – Poczuł dreszcz pożądania. Do diabła, dlaczego ona działa na jego zmysły bardziej niż dawniej?

– Ja? – zapytała chłodno, podczas gdy jej palce zmysłowo szarpały struny gitary, jak gdyby ich właścicielka smakowała każdą nutę. – Mam na wieczór plany, powinieneś był zadzwonić.

– Jesteś teraz dużo bardziej rozważna niż dawniej.

– Wtedy byłam nastolatką, a teraz jestem kobietą, która ma obowiązki. Czasu mi brakuje.

– Ty może nie śledziłaś mojego rozkładu zajęć, ale ja śledziłem twój.

Znał każdy szczegół pogróżek telefonicznych, wiedział o przedziurawianych oponach i innych chmurach gromadzących się nad jej głową. Wiedział też, że ojcu Celia mówiła niewiele o tym, co się działo. Myśl o zagrożeniu studziła gorące uczucia Malcolma, a pobudzała jego opiekuńczość.

– Wiem, że ukończyłaś z wyróżnieniem studia muzyczne na Uniwersytecie Południowego Missisipi. Uczysz muzyki w tej szkole od chwili zdobycia dyplomu.

– Dziękuję, jestem dumna z mojego życia znacznie bardziej, niż da się streścić w paru zdaniach. Czy przyjechałeś, żeby mi wręczyć spóźniony prezent z okazji ukończenia studiów? Bo jeśli nie, możesz dokończyć rozdawanie autografów.

– No to do rzeczy.- Odsunął się od drzwi i stanął z nią twarzą w twarz, chcąc sobie udowodnić, że mimo tej bliskości potrafi się pohamować i nie przyciągnąć jej do siebie. – Przyjechałem, żeby cię chronić.

– Czy byłbyś uprzejmy to wyjaśnić?

– Doskonale wiesz, o czym mówię. Te dziwne telefony, o których wspominałaś. – Dlaczego ukrywała je przed ojcem? Wzbierała w nim złość: na nią za lekkomyślność i na siebie za to, że uległ pokusie i podszedł do niej o krok bliżej. – Chodzi o sprawę, którą teraz prowadzi twój ojciec, związaną z bossem mafii. Kojarzysz?

– Mój ojciec jest sędzią. Oskarża różnych drani, którzy często się awanturują i uciekają do pogróżek. To chyba nie twój interes. No, już czas na ciebie.

Pohamował złość, rozpoznając w niej to, co wyrażała – niezaspokojone pragnienie. Celia pociągała go bardziej, niż się spodziewał.

– Przykro mi, że byłem mało taktowny. Dowiedziałem się, że ktoś ci grozi. Możesz nazwać mnie nostalgicznym idiotą, ale martwię się o ciebie.

– Skąd o tym wiesz? – Na jej twarzy malowało się zakłopotanie zmieszane z podejrzliwością. – Mój ojciec i ja pilnujemy, żeby trzymać się z daleka od mediów.

– Twój drogi tatuś może być potężnym sędzią, ale jego władza nie sięga wszędzie – zauważył.

– To nie tłumaczy tego, jak się dowiedziałeś.

Nie mógł wyjaśnić tego „jak”. O pewnych związanych z nim sprawach Celia nie wiedziała. On potrafił lepiej trzymać język za zębami niż jej ojciec.

– Tu chodzi o poważne zagrożenie. – Gdyby powiedział jej o dokumentach, musiałby wyjaśnić, skąd je ma. To była jednak ostateczność. Gdyby w żaden inny sposób nie udało mu się jej przekonać do przyjęcia pomocy, powie jej, co może, na temat swojej działalności poza światem przemysłu muzycznego.

– Chyba sporo wiesz o tym, co się u mnie dzieje.

Przyjrzała mu się badawczo. Jej piwne oczy wciąż działały na niego niczym magnes.

– Powiedziałem ci, Celio. Przejmuję się tym na tyle, że chcę nad tobą czuwać. Na tyle, że chcę mieć pewność, że włos ci z głowy nie spadnie.

– Dziękuję. To bardzo… miłe. – Rozluźniła się.- Doceniam twoją troskę, choć trochę to zagmatwane. Będę ostrożna. A teraz, skoro spełniłeś swój obowiązek, muszę się spakować i jechać do domu.

– Odprowadzę cię do samochodu. – Podniósł rękę, uśmiechając się olśniewająco. – Nie zawracaj sobie głowy odmawianiem. Mogę nieść książki, jak za dawnych czasów. Przy mnie nic ci się nie stanie.

– Tak właśnie myśleliśmy osiemnaście lat temu.- Zatrzymała się i przyłożyła rękę do czoła. – Przepraszam, nie powinnam była tego mówić.

Jego umysł zalała nagle fala obrazów z ich młodości, wspomnienie burzy hormonów, która doprowadziła do lekkomyślnego seksu. Mnóstwa seksu.

– Przeprosiny nie są konieczne, ale przyjęte. – Wiedział, że ją zawiódł i teraz za żadne skarby nie popełni tego samego błędu. – Pozwól, że zaproszę cię na kolację. Musimy porozmawiać o tym, jak sobie wyobrażam zapewnienie ci bezpieczeństwa.

– Dziękuję, ale nie skorzystam. – Zamknęła laptop i wsunęła go do torby. – Muszę skończyć wystawianie ocen na koniec roku.

Celia była teraz bardziej zrównoważona, ale nadal potrafiła upierać się jak osioł. Trzeba odpowiedniej taktyki, by nakłonić ją do zmiany zdania.

– Więc nie mam wyboru. Powiem ci, że naprawdę masz powody bać się o życie. Mam dostęp do źródeł, z których istnienia nie zdajesz sobie sprawy. Wymagasz ochrony wykraczającej poza wszystko, co może zaoferować policja i co może opłacić ojciec.

– Dramatyzujesz.

– Mafiosi, Celio, dysponują nieograniczonymi funduszami i nie mają skrupułów.

Jako nastolatek wziął grzechy tych typów na siebie, aby odczepili się od jego matki. To jego wina, że stanął na ich drodze, pracując w klubie. To był z jego strony gest rozpaczy, by zarobić na utrzymanie Celii i mającego się narodzić dziecka.

– Zranią cię albo zabiją, chcąc dosięgnąć ojca.

– Czy sądzisz, że o tym nie wiem? – Zacisnęła zęby, mimo że starała się panować nad mimiką twarzy. – Zrobiłam wszystko, co możliwe.

– Niezupełnie.

– Dobrze, panie wszystkowiedzący – powiedziała z westchnieniem, odgarniając włosy z twarzy. – Co jeszcze mogę zrobić?

Splótł dłonie i podszedł bliżej, z całej siły opierając się pokusie, by ją przytulić i całować, aż stanie się zbyt oszołomiona, by zaprotestować. Choć jeśli trzeba będzie uciec się do namiętności, by ją przekonać, on to zrobi. Bo tak czy owak dopnie swego.

– Pozwól, że moi ochroniarze ciebie też wezmą pod opiekę. Pojedź ze mną w trasę po Europie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: