Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dobre życie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 grudnia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
25,53

Dobre życie - ebook

"DOBRE ŻYCIE" to wybór najlepszych fragmentów z książek, artykułów i materiałów szkoleniowych psychologa JACKA SANTORSKIEGO, jego współpracowników i dziennikarzy, z którymi odbył dziesiątki rozmów aby spopularyzować wiedzę, tak nam potrzebną w MIŁOŚCI i w PRACY.

Każdy tekst,, jaki znajdziesz w tej książce, został starannie wybrany, uproszczony lub pogłębiony, dostosowany do stanu wiedzy PSYCHOLOGII DZIŚ. Twórczy układ treści, prowadzący czytelnika KROK PO KROKU przez swoisty PROGRAM pracy nad sobą, nadaje tej pozycji charakter zupełnie nowej książki. Przeczytasz ją jednym tchem, a potem pozostawisz gdzieś w zasięgu ręki, by Ci służyła przez lata! Miłej, inspirującej lektury!

Zajmij sie sobą w taki sposób i na tyle, żeby móc o sobie "zapomnieć"... Otwórz swoje serce, a otworzy się na Ciebie cały świat.

Jacek Santorski

 

 


 

Spis treści

 

 

Dobre Życie – krok po kroku

WSTĘP

ROZDZIAŁ 1 Pytaj KIM JESTEM

WSTĘP

Poznaj samego siebie

Wrodzone czy nabyte?

Wrażliwiec to skarb

Piękna i bestia

Pesymiści, optymiści, realiści

Skąd się biorą psychopaci

Koniec ery paranoików?

„Mały człowiek”

Polski narcyzm

 

ROZDZIAŁ 2 Ogarnij SIĘ!

WSTĘP

Ogarnij się w pełni!

Dobre życie wymaga odwagi

Jak się pozbierać? Fragmentacja

Ja – ofiara

Jak się oddzielić i ustalić granice?

Autonomia

 

ROZDZIAŁ 3 Dbaj o miłość i SEKS

WSTĘP

Wplątani w warkocz miłości – fenomen zakochania

Sztuka świadomego kochania

Romans tylko dla dorosłych

Zdrada

„Seks solo” – jaki ma sens?

 

ROZDZIAŁ 4 Bądź sobą w RODZINIE

WSTĘP

Miłość w rodzinie – stanowczo i z sercem

Miara szczęśliwego dzieciństwa?

Jak wychować nieszczęśliwe dziecko?

Mały tyran i toksyczni rodzice

Moje dziecko, mój mistrz

Jarek Szulski – gościnnie

Małżeńskie progi

Budować, mieszkać, przeżywać

Dobre rozstania

Szczęście w samotności

ROZDZIAŁ 5 Inwestuj w relacje

WSTĘP

Relacje, role i geny

O kobietach – matka Polka a feminizm

Niewolnice i kobiety macho

Jak wykończyć faceta?

Monolog czy porozumienie?

 

ROZDZIAŁ 6 Pracuj z SERCEM!

WSTĘP

Gdy pasja zmienia się w obsesję

Jakim jesteś koniem?

Recepta na sukces: przestań zajmować się sobą

Zasada jeża

Siedem grzechów biznesmena

 

Rozdział 7 A może jesteś LIDEREM?

WSTĘP

Akademia Psychologii Przywództwa

Wywiad z prof Witoldem Orłowskim i Jackiem Santorskim

„Dusza z ciała biznesmena”

Wskazówki dla menedżerów

Menedżer i Szekspir

Dlaczego chcemy pracować w korporacjach?

Pięć twarzy szefa

Jesteś częścią przyszłości

 

Rozdział 8 Bierz życie jako PROCES

WSTĘP

Jak się zmienia człowiek?

Naucz się surfować

 

Rozdział 9 Stres, agresja, depresja – daj sobie POMÓC

WSTĘP

Zaburzenia dobrego życia – gościnnie prof. Andrzej Kokoszka

 

Rozdział 10 Odkrywaj ŻYCIE DUCHOWE

WSTĘP

Psychoterapie, religie, mistyka

Przemijanie

Ostatni wykład

Jak dobrze żyć?

 

Rozdział 11 ĆWICZ coś regularnie

WSTĘP

Zanim zaczniesz – świadomość ciała i oddechu

Uwaga!

Przełóż zwrotnicę!

Nieoperacyjne leczenie duszy

Wolność od gniewu

O medytacji bez egzaltacji

Energia życia

Bieg transowy

Doświadczenie jedności

 

Rozdział 12 Poszukuj uniwersalnej mądrości

WSTĘP

Sukces emocjonalny

Wskazówki dla ludzi biznesu na czasy społecznej i ekonomicznej niepewności

Dalajlama – przesłanie na XXI wiek

Sztuka życia – TWOJA LISTA ZASAD

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-937116-0-4
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

„Jak żyć, żeby nie zwa­rio­wać” – py­ta­li mnie pa­cjen­ci 20 lat temu, gdy zaj­mo­wa­łem się psy­cho­te­ra­pią. „Jak być sobą? Jak sta­wać się trwa­le szczę­śli­wym i osią­gać swo­je cele w tak nie­pew­nym świe­cie?” – py­ta­ją dziś słu­cha­cze wy­kła­dów mo­ty­wa­cyj­nych w fir­mach i dzien­ni­ka­rze w me­diach. Mo­żesz mieć do­bre ży­cie – od­po­wia­dam – je­że­li na­uczysz się nim kie­ro­wać i za­rzą­dzać sobą. Jak to ro­bić? O tym pi­sze­my na stro­nach tej książ­ki.

Znaj­dzie­cie w niej ese­je i roz­mo­wy, któ­re pu­bli­ko­wa­łem w la­tach 1990-2010 oraz spe­cjal­nie przy­go­to­wa­ne ma­te­ria­ły, w tym – go­ścin­nie – waż­ny roz­dział prof. An­drze­ja Ko­kosz­ki o pro­ble­mach, któ­rych roz­wią­zy­wa­nie wy­ma­ga po­łą­cze­nia osią­gnięć psy­cho­lo­gii i me­dy­cy­ny.

Ko­lej­ne roz­dzia­ły dają mo­bi­li­zu­ją­ce im­pul­sy i wska­zów­ki, jak zro­zu­mieć sie­bie i in­nych, jak żyć, żeby utrwa­lać siłę mi­ło­ści, au­ten­tycz­nych wię­zi i ra­do­ści ży­cia, jak cza­sem za­po­mnieć o so­bie, żeby te war­to­ści ugrun­to­wać i utrwa­lić…

Wy­bra­łem te tek­sty, po lek­tu­rze któ­rych Czy­tel­ni­cy sy­gna­li­zo­wa­li, że dzia­ła­ją, że są na­praw­dę po­moc­ne, oraz te, któ­re są mi szcze­gól­nie bli­skie, po­ru­sza­ją spra­wy szcze­gól­nie istot­ne.

W chwi­li gdy od­da­je­my do dru­ku dru­gie po­pra­wio­ne wy­da­nie (pierw­sze nie­wol­ne było od uste­rek), na ry­nek tra­fia bar­dzo cen­na po­zy­cja „50 mi­tów po­pu­lar­nej psy­cho­lo­gii”. Po­le­cam tę lek­tu­rę, nie bez sa­tys­fak­cji, że w świe­tle twar­dej na­uko­wej we­ry­fi­ka­cji wie­dzy nie mu­szę nic z tego, co pi­sa­łem przez ćwierć wie­ku od­wo­ły­wać, a na­wet mogę po­wie­dzieć „a nie mó­wi­łem?”

Ży­czę Pań­stwu do­bre­go ży­cia i do­brej lek­tu­ry, a je­że­li na­sta­wie­nie i ob­raz świa­ta, któ­re­mu daję wy­raz na tych stro­nach, są Pań­stwu bli­skie, za­chę­cam do lek­tu­ry ko­lej­nych ty­tu­łów Domu Wy­daw­ni­cze­go Ja­ro­sła­wa Szul­skie­go.

War­sza­wa, kwie­cień 2011WSTĘP

Za­trzy­maj się. W ja­kim je­steś na­stro­ju? Od­po­wiedź na to ba­nal­ne z po­zo­ru py­ta­nie może mieć klu­czo­we zna­cze­nie dla tego, jaki bę­dzie twój sen, je­śli masz tę „chwi­lę za­trzy­ma­nia” wie­czo­rem, lub jaki dzień – je­śli go wła­śnie za­czy­nasz. To wła­śnie twój na­strój, któ­ry wy­ni­ka ze sta­nu two­je­go or­ga­ni­zmu i we­wnętrz­ne­go na­sta­wie­nia, może zde­ter­mi­no­wać, czy na kry­ty­kę od­po­wiesz ata­kiem, czy zdzi­wie­niem. Oso­ba roz­go­ry­czo­na i nie­wy­spa­na, głod­na lub zmę­czo­na in­a­czej re­agu­je niż wy­po­czę­ta i zre­lak­so­wa­na albo po­mi­mo zmę­cze­nia peł­na wia­ry i na­dziei. Żeby w da­nej chwi­li móc ob­jąć uwa­gą swo­je im­pul­syw­ne re­ak­cje, me­cha­nicz­ne za­cho­wa­nie, wy­brać wła­ści­wą od­po­wiedź na sy­tu­ację lub coś za­ini­cjo­wać, po­trze­bu­jesz bar­dziej ogól­nej wie­dzy o so­bie. Tek­sty, któ­re zgro­ma­dzi­łem w tym roz­dzia­le, do­ty­czą ta­kich waż­kich py­tań, jak: co wro­dzo­ne (po­znać i uznać), a co na­by­te (a więc może do zmia­ny?) w two­jej oso­bo­wo­ści, cha­rak­te­rze, tem­pe­ra­men­cie? Za­mie­ści­łem tu wła­śnie, na po­czą­tek dro­gi in­spi­ra­cje do wglą­du w całe bo­gac­two swo­jej oso­bo­wo­ści. Nie je­steś „tyl­ko do­bry” albo „tyl­ko zła” z na­tu­ry. Drze­mie w to­bie i Pięk­na, i Be­stia, i zmy­sło­wość, i du­cho­wość, je­ste­śmy wy­po­sa­że­ni w ata­wi­stycz­ne pro­gra­my (jak „walcz i ucie­kaj”), któ­re słu­ży­ły nam, aby prze­trwać, jako dzie­ciom na­tu­ry, spo­łecz­nym zwie­rzę­tom, a z dru­giej stro­ny, w ro­zum, wol­ną wolę i sub­tel­ne po­trze­by bli­skich re­la­cji, em­pa­tię, wspa­nia­ło­myśl­ność. Nie­za­leż­nie od tego, czy szu­kasz in­spi­ra­cji, by roz­wią­zać ży­cio­wy pro­blem, czy czy­tasz tę książ­kę dla roz­wo­ju, we­wnętrz­nej prze­mia­ny, pa­mię­taj, że pierw­szy krok na ta­kiej dro­dze to akt wglą­du w sie­bie. Dziś mamy na pol­skim ryn­ku mnó­stwo świet­nych na­rzę­dzi, któ­re mogą być w tym po­moc­ne. Adep­ci co­achin­gu, któ­ry ak­tu­al­nie pro­wa­dzę, za­czy­na­ją za­zwy­czaj od spo­rzą­dze­nia swo­je­go „psy­cho­lo­gicz­ne­go au­to­por­tre­tu” (Ol­dham, Mor­ris), a fi­na­li­zu­ją pro­ces po­przez do­świad­cze­nie „Big Mind”, „Wiel­kie­go Umy­słu”, któ­re ogar­nia na­sze nie­skoń­czo­ne we­wnętrz­ne bo­gac­two. Jest też wie­le in­nych dróg: gru­py tre­nin­go­we, lek­tu­ry, sa­mo­ob­ser­wa­cja i sa­mo­re­flek­sja. Za­cznij od sie­bie i ty. A to po­zwo­li ci le­piej po­znać i zro­zu­mieć in­nych, bez któ­rych nie spo­sób wieść do­bre ży­cie i być szczę­śli­wym.Poznaj samego siebie

Kim je­steś? Jak ży­jesz?

Ba­da­nia so­cjo­lo­gicz­ne do­wo­dzą, że po­nad 20% do­ro­słych Po­la­ków tkwi w bier­nej po­sta­wie wo­bec losu. Są to przede wszyst­kim wy­da­ją­ce wszyst­kie swo­je skrom­ne środ­ki na dzie­ci i wnu­ki zgorzk­nia­łe ko­bie­ty w po­de­szłym i śred­nim wie­ku i nie­za­rad­ni, sła­bo wy­kształ­ce­ni męż­czyź­ni, któ­rzy na­wet chcie­li­by żyć le­piej, ale nie po­szu­ku­ją no­wych moż­li­wo­ści za­rob­ko­wa­nia. Żyją za­rów­no w du­żych mia­stach, jak i w ma­łych miej­sco­wo­ściach. Do­łą­cza­ją do nich na­sta­wie­ni wy­łącz­nie na prze­trwa­nie star­si i ubo­dzy miesz­kań­cy wsi. Z ko­lei wśród mło­dych lu­dzi ba­da­cze wy­od­ręb­ni­li rze­szę sfru­stro­wa­nych, czę­sto bez­ro­bot­nych, kry­tycz­nych wo­bec za­cho­dzą­cych prze­mian nie­uf­nych pe­sy­mi­stów, ne­gu­ją­cych wszyst­kie war­to­ści oprócz sek­su, siły fi­zycz­nej i za­ba­wy. Trud­no oce­nić, w ja­kim stop­niu nie­speł­nio­na cześć na­sze­go spo­łe­czeń­stwa pod­le­ga „wy­uczo­nej bez­rad­no­ści”, bę­dą­cej skut­kiem ży­cia w Pol­sce ta­kiej, jaka była przed 1989 ro­kiem, a w ja­kim pła­ci cenę za przy­śpie­sze­nie, z któ­re­go ko­rzy­sta­ją emo­cjo­nal­nie moc­niej­si i dys­po­nu­ją­cy lep­szym punk­tem star­tu lu­dzie ak­tyw­ni.

Sty­le ży­cia tych dru­gich są zróż­ni­co­wa­ne. Mo­że­my na sie­bie po­pa­trzeć z per­spek­ty­wy wska­za­nej kie­dyś przez wy­bit­ne­go pol­skie­go psy­cho­lo­ga, pro­fe­so­ra Ja­nu­sza Rey­kow­skie­go, któ­ry roz­po­wszech­nio­ne w kul­tu­rze Za­cho­du ide­ały roz­wo­ju i mo­de­le ży­cia od­niósł do sym­bo­licz­nych po­sta­ci mi­to­lo­gicz­nych: Dio­ni­zo­sa, He­ra­kle­sa, Pro­me­te­usza i Apol­la. Wspo­mnia­ne so­cjo­lo­gicz­ne ba­da­nia po­ka­zu­ją, że dziś rząd dusz przy­pa­da dwóm pierw­szym bo­gom: zdo­by­wa­nie prak­tycz­nej wie­dzy, wła­dzy, środ­ków ma­te­rial­nych gwa­ran­tu­ją­cych wpływ na in­nych, kon­tro­lę i eks­pan­sję wła­sne­go JA – to cele ży­cio­we przed­się­bior­ców i pra­cow­ni­ków dy­na­micz­nie roz­wi­ja­ją­cych się firm i ak­tyw­nych za­wo­do­wo ko­biet, z któ­rych co­raz wię­cej osią­ga cał­kiem nie­złą po­zy­cję spo­łecz­ną i ma­te­rial­ną. Ci, któ­rzy mają dzie­ci, chcą w więk­szo­ści, aby zdo­by­wa­ły one wy­kształ­ce­nie gwa­ran­tu­ją­ce fi­nan­so­wą i spo­łecz­ną ka­rie­rę, trak­tu­ją wy­cho­wa­nie i edu­ka­cję jako „in­we­sty­cję”. To „he­ra­kle­sow­skie” po­dej­ście do ży­cia czę­sto idzie w pa­rze z „dio­ni­zyj­skim”. To mło­dzi me­ne­dże­ro­wie ce­nią przy­go­dę, po­dró­że, ry­zy­ko, pie­nią­dze, do­bre ubra­nia i je­dze­nie. Ku­pu­ją miesz­ka­nia, bu­du­ją domy, zmie­nia­ją sa­mo­cho­dy. Mło­de „ko­bie­ty wy­zwo­lo­ne” i bar­dziej sta­tecz­ne czter­dzie­sto­let­nie – wraż­li­we i wy­kształ­co­ne „za­moż­ne po­zy­ty­wist­ki”, mają pie­nią­dze i lu­bią je wy­da­wać na po­dró­że, roz­ryw­ki kul­tu­ral­ne, ubio­ry i ko­sme­ty­ki wy­so­kiej ja­ko­ści. Za­moż­ne „dzie­ci po­pkul­tu­ry” oraz aspi­ru­ją­ce do ży­cia elit, ale dro­gą na skró­ty „kró­lo­we di­sco polo” (w więk­szo­ści le­piej za­ra­bia­ją­ce urzęd­nicz­ki) i za­in­te­re­so­wa­ni bar­dziej kom­bi­no­wa­niem niż pra­cą mło­dzi „aspi­ru­ją­cy ma­te­ria­li­ści” na­sta­wie­ni są prak­tycz­nie wy­łącz­nie na kon­sump­cję, seks i za­ba­wę. A więc kró­le­stwo Dio­ni­zo­sa.¹

W la­tach 90. jako wy­daw­ca i ob­ser­wa­tor zróż­ni­co­wa­ne­go ryn­ku po­rad­ni­ków ob­ser­wo­wa­łem ro­sną­ce za­po­trze­bo­wa­nie na obie­cu­ją­ce szyb­kie re­zul­ta­ty w sfe­rze za­wo­do­we­go i oso­bi­ste­go suk­ce­su psy­cho­lo­gicz­ne bry­ki oraz prze­wod­ni­ki po taj­ni­kach sek­su i… śnież­nych sto­kach i sło­necz­nych pla­żach zor­ga­ni­zo­wa­nej ma­so­wej tu­ry­sty­ki. Ten trend nadal trwa.

Po­la­cy wolą zna­cho­rów od le­ka­rzy. „Cu­dow­ne die­ty” i „sa­mo­le­cze­nie” przez przy­kła­da­nie rąk do gło­wy cie­szą się cią­gle da­le­ko więk­szą po­pu­lar­no­ścią niż na przy­kład po­pu­lar­no­nau­ko­wa li­te­ra­tu­ra o pro­fi­lak­ty­ce cho­rób cy­wi­li­za­cyj­nych. Przy­pusz­czal­nie do­pie­ro prze­syt kon­sump­cją JA i wła­dzą zwró­ci nas na po­wrót w stro­nę „pro­me­tej­skiej” i „apol­liń­skiej” orien­ta­cji. A bar­dzo tego po­trze­bu­je­my.

„W sym­bo­lu Pro­me­te­usza za­war­ta jest idea po­świę­ce­nia sie­bie dla do­bra po­za­oso­bi­ste­go – dla ludz­ko­ści – stwier­dza pro­fe­sor Rey­kow­ski. – We wcze­snych sta­diach roz­wo­ju war­to­ścią jest to, co przy­no­si sa­tys­fak­cję po­pę­do­wo-emo­cjo­nal­ną, nie­co póź­niej tak­że to, co jest po­ży­tecz­ne dla JA. W mia­rę roz­wo­ju i doj­rze­wa­nia oso­bo­wo­ści wy­ła­niać się może sieć war­to­ści obej­mu­ją­cych do­bro, któ­re wy­kra­cza poza mnie sa­me­go i tych, z któ­ry­mi się bez­po­śred­nio iden­ty­fi­ku­ję. Cza­sem trud­no roz­róż­nić, czy np. po­świę­ce­nie dla wła­snej fir­my lub ro­dzi­ny jest jesz­cze prze­dłu­że­niem po­sta­wy ego­cen­trycz­nej, czy już wy­bo­rem na rzecz in­nych. Fak­tem jest jed­nak, że moż­na (było?) spo­tkać lu­dzi, któ­rych roz­wój re­ali­zu­je się dzię­ki roz­wo­jo­wi przed­mio­tu, na rzecz któ­re­go dzia­ła­ją. Dru­ga, też mniej dziś po­pu­lar­na orien­ta­cja ży­cio­wa to po­sta­wa twór­cza, roz­wój po­przez zdo­by­wa­nie umie­jęt­no­ści i wie­dzy nie tyl­ko bez­po­śred­nio uży­tecz­nych, do­sko­na­le­nie wro­dzo­nych ta­len­tów, wy­kra­cza­nie poza utar­te spo­so­by my­śle­nia i dzia­ła­nia. Bóg Apol­lo, opie­kun sztu­ki i na­uki, sym­bo­li­zo­wać może tę ży­cio­wą orien­ta­cję”.

Pro­fe­sor Rey­kow­ski zwra­cał uwa­gę, że wszech­stron­ny roz­wój oso­bo­wo­ści jed­nost­ki wią­zać się może z miej­scem na wszyst­kie opi­sa­ne po­trze­by i orien­ta­cje ży­cio­we. Do­dam od sie­bie, że każ­dy z opi­sa­nych tu ob­sza­rów funk­cjo­no­wa­nia może być przed­mio­tem sa­mo­re­flek­sji i uwa­gi. Ta opcja do­ty­czy na­wet bier­no-agre­syw­nych za­cho­waw­czych po­staw spo­łecz­ne­go Ha­de­su, od któ­rych ewi­den­cji za­czę­li­śmy te roz­wa­ża­nia.

Psy­cho­lo­gicz­ny re­alizm

„Kim na­praw­dę je­steś? Ja­kie są praw­dzi­we mo­ty­wy two­je­go dzia­ła­nia? Jaki sys­tem sił rze­czy­wi­ście tobą kie­ru­je, w od­róż­nie­niu od tego, co so­bie na ten te­mat wy­obra­żasz, co uda­jesz przed sobą i przed in­ny­mi, co ukry­wasz poza ro­la­mi, któ­re od­gry­wasz, i ma­ska­mi, któ­re przy­bie­rasz?” Te py­ta­nia wy­no­to­wa­łem wie­le lat temu z jed­ne­go z wy­wia­dów Eri­cha From­ma, au­to­ra książ­ki „O sztu­ce mi­ło­ści”². Nic nie stra­ci­ły na ak­tu­al­no­ści, zmie­ni­ły się na­to­miast nie­któ­re uwa­run­ko­wa­nia od­po­wie­dzi na nie. Do­ty­czy to kwe­stii, co moż­na zmie­nić. Dzię­ki sta­wia­niu so­bie za­sad­ni­czych py­tań pro­ce­sem prze­mian ob­jąć moż­na spo­sób ży­cia. Pod­po­rząd­ko­wać je oso­bi­stym prio­ry­te­tom, za­rzą­dzać cza­sem, pie­niędz­mi, do­bie­rać po­ziom stre­su, dbać o przy­jaź­nie, mi­łość, pra­cę i wy­zna­wa­ne war­to­ści. Oczy­wi­ście udzia­łem nie­któ­rych lu­dzi pod wpły­wem zna­czą­cych do­świad­czeń ży­cio­wych (do któ­rych na­le­ży prak­ty­ka du­cho­wa lub psy­cho­te­ra­pia, ale nie tyl­ko one) jest we­wnętrz­na prze­mia­na, co spro­wa­dza się do od­kryć i zmian w świa­do­mo­ści, od­zy­ska­nia po­czu­cia sen­su ży­cia i uważ­no­ści. Ale wo­kół psy­cho­te­ra­pii, psy­cho­edu­ka­cji i du­cho­wych prak­tyk ofe­ru­ją­cych na­rzę­dzia do ba­da­nia sie­bie na­ro­sło wie­le mi­tów i nie­po­ro­zu­mień. W moim od­czu­ciu traf­nie je pre­zen­tu­je Me­lvyn Kin­der, au­tor książ­ki „W har­mo­nii z emo­cja­mi – jak po­znać swój tem­pe­ra­ment i do­brze go wy­ko­rzy­stać?”³

Pierw­szy mit zwią­za­ny jest z lan­so­wa­niem róż­nych mo­de­li „zdro­wej” oso­bo­wo­ści. Je­ste­śmy tak od­mien­ni za­rów­no z uwa­gi na ży­cio­we do­świad­cze­nia, jak i wro­dzo­ne ce­chy tem­pe­ra­men­tu, skłon­no­ści i zdol­no­ści, że nie spo­sób opi­sać jed­nej „wzor­co­wej oso­bo­wo­ści”, mo­de­lu mę­sko­ści i ko­bie­co­ści, a na­wet wła­ści­we­go ro­dzi­ciel­stwa. „Praw­dy” ta­kie mogą gło­sić lu­dzie wcho­dzą­cy w rolę psy­cho­lo­gicz­nych guru, ale uczci­wi psy­cho­lo­dzy i psy­cho­te­ra­peu­ci wie­dzą, że wy­ni­ki ba­dań na­uko­wych i do­świad­czeń kli­nicz­nych nie upraw­nia­ją do zbyt wie­lu uni­wer­sal­nych uogól­nień. „Wśród lu­dzi ist­nie­je ogrom­na róż­no­rod­ność tem­pe­ra­men­tów. Po­win­ni­śmy uwol­nić się od osą­dów i po­rów­nań, a za­cząć do­ce­niać tę róż­no­rod­ność”. Dru­gi mit, przed któ­rym prze­strze­ga Kin­der, to kon­cep­cja „do­brych” i „złych” emo­cji. Nie­któ­rzy uzna­ją za de­struk­cyj­ne uczu­cie gnie­wu, inni pra­gnie­nia sek­su­al­ne, a jesz­cze inni zaj­mu­ją się „wy­zwa­la­niem od po­czu­cia winy”. Emo­cje, pra­gnie­nia i po­cho­dzą­ce od nich we­wnętrz­ne sta­ny po pro­stu się nam przy­da­rza­ją. Mo­że­my uczyć się przy­glą­dać im, trak­to­wać jako lek­cje i dro­go­wska­zy, pró­bo­wać ob­jąć kon­tro­lą za­cho­wa­nia, któ­re z nich wy­pły­wa­ją, nie pró­bu­jąc żad­nych uczuć od­su­wać, tłu­mić. Wią­że się to ko­lej­nym mi­tem o moż­li­wo­ści „kon­tro­lo­wa­nia emo­cji”. Na­wet wie­le lat psy­cho­te­ra­pii lub me­dy­ta­cji nie zmie­ni oso­by im­pul­syw­nej w po­wścią­gli­wą – zaś je­śli tak się sta­nie, może ona za­pła­cić za to po­waż­nym psy­cho­so­ma­tycz­nym scho­rze­niem. Su­mien­ny i za­cię­ty po­li­tyk, któ­re­mu do­rad­cy za­le­cą peł­ne życz­li­wo­ści uśmie­chy, bę­dzie ro­bił dziw­ne gry­ma­sy przy­po­mi­na­ją­ce uśmiech me­du­zy. By­łem nie­daw­no za gra­ni­cą na zjeź­dzie se­nio­rów psy­cho­te­ra­pii. Ci zaj­mu­ją­cy się na co dzień „zmia­ną” lu­dzie za­cho­wy­wa­li się pra­wie tak samo jak dwa­dzie­ścia lat temu na po­dob­nym spo­tka­niu! Ca­ło­kształt mo­je­go do­świad­cze­nia po­twier­dza tezę dr. Kin­de­ra: „Je­dy­nym spo­so­bem na to, by na­uczyć się za­rzą­dzać swo­imi na­stro­ja­mi, a tym sa­mym pa­no­wać nad nimi jest to, żeby za­miast je ujarz­miać, przyj­mo­wać je i trak­to­wać z na­le­ży­tą tro­ską”. Jed­ną z naj­bar­dziej roz­po­wszech­nio­nych dziś me­tod pra­cy nad sobą jest tak zwa­ne po­zy­tyw­ne my­śle­nie. W książ­ce „Jak żyć, żeby nie zwa­rio­wać”⁴ po­świę­ci­łem nie­po­ro­zu­mie­niom wo­kół tej idei roz­dział „Za­nim po­my­ślisz po­zy­tyw­nie”. Dr Kin­der sta­wia spra­wę ja­sno: fak­tem jest, że spo­sób my­śle­nia o so­bie i sy­tu­acji, „po­znaw­cze opra­co­wa­nie” we­wnętrz­ne­go do­świad­cze­nia – sed­no tak zwa­nej te­ra­pii po­znaw­czej – może cza­sem zła­go­dzić na­strój lub po­móc w zna­le­zie­niu kon­struk­tyw­ne­go roz­wią­za­nia. Ale pra­wi­dło­wość ta ogra­ni­czo­na jest do sy­tu­acji, w któ­rych my­śli wy­raź­nie po­prze­dza­ją to, co „pro­du­ku­ją” emo­cje. Nie­ste­ty w wie­lu sy­tu­acjach jest wręcz od­wrot­nie: pro­ce­sy hor­mo­nal­ne i bio­che­mia mó­zgu, w re­zul­ta­cie ra­czej wro­dzo­nych niż wy­uczo­nych me­cha­ni­zmów zmu­sza­ją nas do szu­ka­nia „pre­tek­stu”, aby – już roz­gnie­wa­ni – do ko­goś się przy­cze­pić, ugrun­to­wać w de­pre­syj­nym na­stro­ju lub utwier­dzić w po­czu­ciu za­gro­że­nia (albo eu­fo­rii). Zaj­mo­wa­nie się tre­ścią ar­gu­men­tów, pre­ten­sji i za­rzu­tów, któ­re pa­da­ją pod­czas mał­żeń­skiej kłót­ni (lub te­ra­pii), moż­na cią­gnąc w nie­skoń­czo­ność. Re­ali­stycz­ne roz­wią­za­nie, owszem, po­trze­bu­je świa­do­mo­ści, ale nie po to, by zmie­niać ne­ga­tyw­ne my­śli na po­zy­tyw­ne, ani na­wet nie żeby zmie­niać oskar­że­nia w ży­cze­nia, ale żeby uznać, że mój gniew, znu­dze­nie czy ja­ki­kol­wiek inny de­struk­cyj­ny albo uskrzy­dla­ją­cy stan nie jest skut­kiem dzia­łań part­ne­ra ani na­wet do­świad­czeń z dzie­ciń­stwa, lecz pro­ce­sów bio­che­micz­nych mó­zgu i mo­je­go wro­dzo­ne­go tem­pe­ra­men­tu!

Po­zna­nie, przy­ję­cie, ob­ję­cie tro­ską i uwa­gą wła­snych emo­cji i my­śli stwa­rza szan­se ta­kie­go za­wia­do­wa­nia sło­wa­mi i swo­imi czy­na­mi, aby nie ra­nić nie­po­trzeb­nie tych, któ­rych ko­cha­my i sza­nu­je­my, nie tra­cić i nie po­zba­wiać in­nych pra­cy, nie wy­co­fy­wać się z pro­ble­mów, któ­re moż­na roz­wią­zać (ale też do pew­nych gra­nic stre­su). Dla­te­go tak waż­ne jest za­rów­no roz­po­zna­nie sta­nów we­wnętrz­nych już na po­zio­mie po­ja­wia­ją­cych się in­ten­cji, obej­mo­wa­nie ich uwa­gą, jak i wie­dza o wła­snej na­tu­rze, zdol­ność od­dzie­la­nia tego, co mo­dy­fi­ko­wal­ne, od tego, co nie­uchron­ne. A może to ozna­czać, że im­puls emo­cjo­nal­ny i tak bę­dzie szyb­szy niż myśl i bez uszczerb­ku dla zdro­wia (np. przez uza­leż­nie­nie się od to­ni­zu­ją­ce­go leku) nie­wie­le mo­żesz zro­bić.

Gdy przyj­miesz taką po­sta­wę wo­bec sie­bie albo dru­giej oso­by, może zda­rzyć się cud. Wy­ła­nia­ją­ca się trans­for­ma­cja jest nie­ocze­ki­wa­ną na­gro­dą za uzna­nie sie­bie lub dru­giej oso­by ta­kiej, jaką jest. Twór­ca te­ra­pii Ge­stalt Fry­de­ryk Perls pierw­szy opi­sał to zja­wi­sko jako „pa­ra­dok­sal­ną teo­rię zmia­ny”.

Pa­ra­dok­sal­na teo­ria zmia­ny za­czy­na się re­ali­zo­wać już wte­dy, gdy pró­bu­jesz i uczysz się po­zna­wać i uzna­wać sie­bie i part­ne­ra (je­śli nie masz part­ne­ra – zba­daj, czy nie trzy­masz się zbyt kur­czo­wo za­rów­no swo­ich lę­ków, jak i wy­ide­ali­zo­wa­nych ob­ra­zów, wy­gó­ro­wa­nych lub nie­od­po­wied­nich z two­je­go punk­tu wi­dze­nia wy­ma­gań i ocze­ki­wań). Je­śli masz po­czu­cie, że za mało jest w wa­szym związ­ku ak­cep­ta­cji, że ko­goś z was trze­ba pró­bo­wać przy­jąć ta­kim, jaki jest – za­cznij od nie­go. Je­śli na­to­miast in­tu­icja mówi ci, że ktoś musi coś zro­bić, coś spró­bo­wać zmie­nić w swo­im po­stę­po­wa­niu – za­cznij od sie­bie.

Po­zbądź się za­ćmy na wła­snych oczach. Je­śli tego nie uczy­nisz, tra­cisz pra­wo do zmie­nia­nia cze­go­kol­wiek. Póki nie je­steś świa­dom sa­me­go sie­bie, nie masz żad­ne­go pra­wa po­pra­wiać in­nych. Zło w pró­bach zmie­nia­nia lu­dzi czy świa­ta – kie­dy ty sam nie je­steś oso­bą świa­do­mą – po­le­ga na tym, że zmia­ny te mogą słu­żyć tyl­ko two­im in­te­re­som, du­mie, do­gma­tycz­nym prze­ko­na­niom albo po pro­stu od­re­ago­wa­niu emo­cji.

An­tho­ny de Mel­lo „Prze­bu­dze­nie”⁵Wrodzone czy nabyte?

Skąd się bio­rą „nie­do­bre” dzie­ci?

Ro­dzi­cie je za­nie­dba­li czy win­ne są geny? Dzie­dzi­cze­nie wy­da­je się mieć na nas więk­szy wpływ, niż skłon­ni by­li­śmy do nie­daw­na uzna­wać. Nie prze­kre­śla to jed­nak roli wy­cho­wa­nia.

Hi­tem sta­ła się w koń­cu lat 90. XX wie­ku w USA książ­ka Ju­dith Rich Har­ris „Geny czy wy­cho­wa­nie? Co wy­ro­śnie z na­szych dzie­ci i dla­cze­go”⁶. Au­tor­ka uważ­nie prze­ana­li­zo­wa­ła kil­ka­set ra­por­tów ba­daw­czych z ostat­nich dzie­się­cio­le­ci. Jej wnio­sek jest za­ska­ku­ją­cy. Jak pi­sze, wie­le do­wo­dzi, że wpływ na roz­wój oso­bo­wo­ści dziec­ka mają przede wszyst­kim geny, duże są rów­nież wpły­wy do­świad­czeń szkol­nych, grup ró­wie­śni­czych, dzia­ła­nia me­diów i wie­le in­nych zu­peł­nie nie­za­leż­nych od domu oko­licz­no­ści. Gdy od­da­je­my tę książ­kę do dru­ku, na ry­nek wcho­dzi ko­lej­na książ­ka tej au­tor­ki, w któ­rej do­wo­dzi, jaką rolę obok ge­nów speł­nia­ją w kształ­to­wa­niu na­szej oso­bo­wo­ści do­świad­cze­nia ro­dzin­ne z cza­sów, gdy mamy 11-13 lat. A wiec nie tyl­ko wcze­sne dzie­ciń­stwo, jak twier­dzi­li psy­cho­ana­li­ty­cy, de­cy­du­je o na­szym przy­szłym ży­ciu.

Pani Har­ris zaj­mo­wa­ła się wcze­śniej pi­sa­niem pod­ręcz­ni­ków na te­mat psy­cho­lo­gii roz­wo­jo­wej. Teo­rie, na któ­rych się po­cząt­ko­wo opie­ra­ła, ru­nę­ły w gru­zy, gdy zo­rien­to­wa­ła się, że jej ro­dzo­na cór­ka jest skraj­nie inna niż dru­ga za­adop­to­wa­na dziew­czyn­ka. Obie wy­ra­sta­ły oto­czo­ne mi­ło­ścią w tej sa­mej ro­dzi­nie, były po­dob­nie trak­to­wa­ne, ale sta­wa­ły się z roku na rok co­raz bar­dziej od­mien­ne. Ro­dzo­na cór­ka au­tor­ki nie spra­wia­ła nig­dy kło­po­tów, po­szła śla­da­mi mat­ki i dok­to­ry­zo­wa­ła się na Ha­rvar­dzie. Ad­op­to­wa­na dziew­czyn­ka oka­za­ła się nad wy­raz krnąbr­nym dziec­kiem: ucie­ka­ła z domu, a jej edu­ka­cja za­koń­czy­ła się na z tru­dem ukoń­czo­nej szko­le śred­niej.

Tem­pe­ra­ment po dziad­ku, cha­rak­ter z po­dwór­ka

Współ­cze­sna na­uka wią­że tem­pe­ra­ment ze skłon­no­ścia­mi wro­dzo­ny­mi lub na­by­ty­mi jesz­cze w brzu­chu mat­ki, w okre­sie przed­uro­dze­nio­wym. Do­świad­cze­nia wcze­sne­go dzie­ciń­stwa i nie­co póź­niej­szych okre­sów two­rzą cha­rak­ter. Tem­pe­ra­ment plus cha­rak­ter to na­sza oso­bo­wość.

Nie ule­ga wąt­pli­wo­ści, że w każ­dej oso­bo­wo­ści ele­men­ty odzie­dzi­czo­ne i na­by­te two­rzą nie­po­wta­rzal­na mie­szan­kę, z któ­rej skła­du i po­cho­dze­nia mo­że­my w róż­nym stop­niu zda­wać so­bie spra­wę. Czę­sto od­wo­łu­ję się do książ­ki „W har­mo­nii z emo­cja­mi”⁷ Me­lvy­na Kin­de­ra. Au­tor po­ma­ga uświa­do­mić so­bie, co w oso­bo­wo­ści jest ra­czej wro­dzo­ne, wiec war­te po­zna­nia i uzna­nia, ale bez moż­li­wo­ści zmia­ny. Pro­po­nu­je, aby­śmy uświa­do­mi­li so­bie, czy je­ste­śmy ra­czej eks­tra­wer­ty­ka­mi, na­sta­wio­ny­mi na kon­tak­ty z ludź­mi, ze świa­tem, na ze­wnątrz, czy może in­tro­wer­ty­ka­mi – żół­wia­mi, któ­re naj­le­piej czu­ją się we wła­snej sko­ru­pie. Na­stęp­nie za­chę­ca do usta­le­nia, jak wy­so­kie mamy za­po­trze­bo­wa­nie na bodź­ce i sty­mu­la­cję z ze­wnątrz. Czy lu­bi­my, gdy wo­kół nas kipi od wy­da­rzeń, spo­tkań, nie­spo­dzia­nek? Czy też tyle jest w nas po­bu­dze­nia i taka oso­bo­wość, że nie­wie­le bodź­ców o nie­wiel­kiej sile wy­star­czy, żeby czuć, że ży­je­my? U ta­kich osób nad­miar bodź­ców bę­dzie źró­dłem stre­su, po­dob­nie jak zbyt mała ich daw­ka sta­nie się źró­dłem stre­su dla oso­by z wy­so­kim za­po­trze­bo­wa­niem na sty­mu­la­cję.

Zna­czo­ne kar­ty

Wy­róż­nio­ne przez Kin­de­ra typy tem­pe­ra­men­tal­no-emo­cjo­nal­ne przy­po­mi­na­ją po­dział wpro­wa­dzo­ny kil­ka ty­się­cy lat temu przez Hi­po­kra­te­sa. Sta­ro­żyt­ni Gre­cy nie tyl­ko prze­czu­wa­li, że ma­te­ria skła­da się z ato­mów, ale wią­za­li tem­pe­ra­ment czło­wie­ka ze sta­nem sub­stan­cji ustro­jo­wych. Hi­po­kra­tes nie miał po­ję­cia o hor­mo­nach, neu­ro­prze­kaź­ni­kach i ge­nach, ale opie­ra­jąc się na kon­cep­cji czte­rech „hu­mo­rów” w ludz­kim cie­le: krwi, czar­nej żół­ci, żół­ci oraz fleg­my, opi­sał czte­ry typy lu­dzi: san­gwi­ni­ka (ener­gicz­ny opty­mi­sta), me­lan­cho­li­ka (za­mknię­ty w so­bie, zmien­ny), cho­le­ry­ka (draż­li­wy i im­pul­syw­ny) oraz fleg­ma­ty­ka (po­wol­ny i sta­now­czy). Kin­der wy­róż­nił na­stę­pu­ją­ce typy:

„Sen­sor” – in­tro­wer­tyk z ni­skim pro­giem po­bu­dze­nia, czy­li czło­wiek z na­tu­ry nie­śmia­ły, ostroż­ny, wsty­dli­wy, wczu­wa­ją­cy się w in­nych lu­dzi, emo­cjo­nal­ny i in­tu­icyj­ny. Za­leż­nie od do­świad­czeń z dzie­ciń­stwa i ewen­tu­al­nej pra­cy nad sobą może po­zo­stać oso­bą wy­co­fu­ją­cą się i za­mknię­tą w so­bie, szar­żo­wać nad­ra­bia­jąc miną i w głę­bi du­szy cią­gle bać się albo roz­wi­nąć in­dy­wi­du­al­ność czło­wie­ka wraż­li­we­go, ale jed­no­cze­śnie wy­star­cza­ją­co pew­ne­go sie­bie i umie­ją­ce­go zna­leźć so­bie sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ce miej­sce wśród in­nych.

„Ana­li­tyk” – też in­tro­wer­tyk, ale z wy­so­kim pro­giem po­bu­dze­nia. Może z po­wo­du bra­ku bodź­ców czuć we­wnętrz­ną pust­kę lub szu­kać po­bu­dza­ją­cych uży­wek, jak pa­pie­ro­sy, a na­wet nar­ko­ty­ki lub ob­se­syj­nie my­śle­nie. Je­śli jed­nak znaj­dzie an­ga­żu­ją­ce, ale nie­wy­ma­ga­ją­ce wy­stę­po­wa­nia cią­gle przed sze­re­giem za­ję­cie, sta­je się uważ­ny, zwar­ty, skru­pu­lat­ny.

„Im­pe­tyk” – eks­tra­wer­tyk z ni­skim pro­giem po­bu­dze­nia, a więc oso­ba, któ­ra ła­two się pod­nie­ca. Wy­bu­cho­wy, szyb­ko się zło­ści. Je­śli jed­nak roz­po­zna swój sys­tem war­to­ści, umie zło­ścić się tak, że nie bę­dzie ra­nić in­nych i nie wnie­sie wie­le ognia do wza­jem­nych sto­sun­ków.

„Po­szu­ki­wacz wra­żeń” – ka­ska­der, dla któ­re­go nie ma ży­cia bez ry­zy­ka, eks­pe­ry­men­tu, przy­go­dy i no­wo­ści. Nie­któ­rzy ka­ska­de­rzy rzu­ca­ją się w wir pra­cy, inni – mi­ło­snych przy­gód. Czę­sto wy­bie­ra­ją eks­cy­tu­ją­ce za­wo­dy. Lu­dzie z tym wzor­cem nie­rzad­ko wcho­dzą w ko­li­zję z pra­wem, po­dej­mu­ją dzia­ła­nia an­ty­spo­łecz­ne. O tym, gdzie tra­fi „ka­ska­der”, czy sta­nie się wo­jow­ni­czym obroń­cą pra­wa, czy oskar­żo­nym, de­cy­du­ją za­rów­no do­dat­ko­we czyn­ni­ki ge­ne­tycz­ne, jak i efek­ty wpły­wu grup ró­wie­śni­czych, wy­cho­wa­nia i pra­cy nad sobą. W ja­kich pro­por­cjach – do koń­ca nie wia­do­mo.

„Tem­pe­ra­ment to kar­ty, któ­re Na­tu­ra roz­da­je w chwi­li po­czę­cia i któ­re okre­śla­ją wa­run­ki wyj­ścio­we wszyst­kich póź­niej­szych do­świad­czeń – pi­szą Ol­dham i Mor­ris⁸. – O tym, jak ro­ze­grasz swo­ją par­tię tymi kar­ta­mi, de­cy­du­jesz sam” – do­da­ją.

Sko­rup­ka za mło­du na­sią­ka

Moim zda­niem mu­si­my li­czyć się z tym, że pole sa­mo­kon­tro­li i wol­nej woli czło­wie­ka – a więc i moż­li­we­go wpły­wu ro­dzi­ców na dzie­ci – może oka­zać się jesz­cze węż­sze. Naj­now­sze pra­ce o sha­dow syn­dro­mes – ze­spo­łach śla­do­wych cho­rób psy­chicz­nych, oraz wy­ni­ki ba­dań ge­ne­ty­ki be­ha­wio­ral­nej przed­sta­wio­ne w no­wej książ­ce dr. Ha­me­ra „Geny a cha­rak­ter”⁹ zda­ją się wska­zy­wać, że nie tyl­ko tem­pe­ra­ment, ale ta­kie skład­ni­ki oso­bo­wo­ści, jak in­te­li­gen­cja, orien­ta­cja i upodo­ba­nia sek­su­al­ne, po­dejrz­li­wość, skłon­ność do eks­cen­try­zmu, za­mi­ło­wa­nie do po­rząd­ku i per­fek­cjo­ni­zmu czy na­wet skłon­no­ści do na­ło­gów, mogą mieć pod­ło­że wro­dzo­ne.

Ro­dzi­ce mogą rze­czy­wi­ście nie mieć wpły­wu na dzie­ci, je­śli nie za­dba­li o to w kry­tycz­nej fa­zie pierw­szych lat ży­cia, kie­dy psy­chi­ka, ob­raz świa­ta i wła­snej oso­by do­pie­ro się kształ­tu­ją. Do­bra re­la­cja z mamą, czy­li ja­kość pier­wot­nej sym­bio­zy z pierw­szą opie­kun­ką, oraz spo­sób od­dzie­le­nia od niej mogą w tym cza­sie od­gry­wać bar­dzo waż­ną rolę. Po­dob­ne zna­cze­nie ma, czy trzy­ma­my dziec­ko pod klo­szem, czy ła­god­nie har­tu­je­my, je­śli jest nad­wraż­li­we, a dziec­ku trud­ne­mu po­bła­ża­my i po­zwa­la­my się ty­ra­ni­zo­wać, albo prze­ciw­nie – po­świę­ca­my mu wie­le uwa­gi, za­cho­wu­jąc sta­now­czość. Dzie­ciom, któ­re do­ra­sta­ją, po­trzeb­ny jest naj­bar­dziej kon­takt, po­sza­no­wa­nie ich au­to­no­mii i zro­zu­mie­nie.

Ura­zy z tego okre­su mogą zo­sta­wić trud­ne do za­tar­cia śla­dy.

Sza­cu­nek i ser­ce

Szcze­rze mó­wiąc, dys­pu­ta: na ile ro­dzi­ce – w tym ja – mają wpływ na przy­szłość dziec­ka, in­te­re­su­je mnie teo­re­tycz­nie, ale nie an­ga­żu­je emo­cjo­nal­nie. Ob­da­rza­my z żoną na­sze dzie­ci sza­cun­kiem i uwa­gą, spę­dza­my z nimi wie­le cza­su i cie­szy­my się, gdy spo­ty­ka­ją się z przy­ja­ciół­mi, po pro­stu dla­te­go, że je ko­cha­my.

Nie roz­pa­tru­je­my swo­ich za­cho­wań jako „in­we­sty­cji w przy­szłość”, tre­nin­gu czy wy­cho­waw­cze­go od­dzia­ły­wa­nia.

Kto wie, czy dal­sze ba­da­nia nie po­ka­żą, że je­dy­nie uwa­ga i sza­cu­nek są war­to­ścia­mi, któ­rych nie da się spro­wa­dzić do bio­lo­gii, i że tyl­ko o nie war­to dbać. Może to miał na my­śli da­le­ko­wschod­ni mę­drzec, mó­wiąc: „Nie mu­sisz być aż tak bar­dzo za­ab­sor­bo­wa­ny ro­dzi­ną. Je­śli bo­wiem mają Boga w ser­cu, On za­trosz­czy się o nich, a je­śli Go w ser­cach nie mają, two­je sta­ra­nia i tak nie zda­dzą się na wie­le”.

Po­moc­ne me­ta­fo­ry

Przyj­mij, jak sta­ro­żyt­ni Gre­cy, że przy­ro­da skła­da się z czte­rech ele­men­tów: po­wie­trza, zie­mi, ognia i wody.

Za­sta­nów się, jak te „pier­wiast­ki” mogą prze­ja­wiać się w ży­ciu emo­cjo­nal­nym czło­wie­ka i jego sty­lu re­ago­wa­nia w róż­nych sy­tu­acjach (np. ogień – sil­ne im­pul­sy, po­wie­trze – po­my­sły, in­spi­ra­cje, woda – płyn­ność, ela­stycz­ność, zie­mia – ugrun­to­wa­nie, kon­ser­wa­tyzm, re­alizm).

Roz­waż, w ja­kich pro­por­cjach ele­men­ty te wy­stę­pu­ją w two­jej oso­bo­wo­ści, któ­ry z nich prze­wa­ża.

Roz­waż, jak od­wo­łu­jąc się do me­ta­fo­ry czte­rech ele­men­tów, mógł­byś opi­sać bli­ską ci oso­bę.

Za­sta­nów się, co wy­ni­ka z ze­sta­wie­nia wa­szych do­mi­nu­ją­cych ży­wio­łów, np. czy ty je­steś ogniem, on zaś lo­dem (za­mar­z­nię­ta woda), albo ty przy­ziem­ny, ona w chmu­rach (po­wie­trze). Roz­waż, ja­kie ele­men­ty przy­czy­ni­ły się do har­mo­nii mię­dzy wami. Po­szu­kaj­cie to­wa­rzy­stwa osób, któ­re je re­pre­zen­tu­ją (np. ogień i po­wie­trze po­trze­bu­ją zie­mi, dwie oso­by ogni­ste – ra­czej tro­chę wody niż po­wie­trza…).

Po­stę­po­wa­nie z dzieć­mi

Oto ce­chy, któ­re mogą być wro­dzo­ne, a więc mało po­dat­ne na zmia­ny:

PO­ZIOM AK­TYW­NO­ŚCI – ra­czej ak­tyw­ne „żywe sre­bro”, czy dziec­ko ra­czej bier­ne, po­wol­ne.

RE­GU­LAR­NOŚĆ – śpi w nocy, jest oży­wio­ne w dzień, głod­ne w rów­nych od­stę­pach cza­su, czy też wy­my­ka się tym pra­wi­dło­wo­ściom.

KON­TAKT-WY­CO­FA­NIE – czy na no­wo­ści re­agu­je ak­tyw­nie, z za­cie­ka­wie­niem, czy z lę­kiem się wy­co­fu­je i jest ra­czej kon­ser­wa­tyw­ne.

ŁA­TWOŚĆ PRZY­STO­SO­WA­NIA – czy umie zna­leźć się w każ­dej sy­tu­acji, czy ma kło­po­ty w ob­li­czu no­wo­ści i zmian.

PRÓG PO­BU­DZE­NIA – czy jest nad­po­bu­dli­we (na­wet drob­ny bo­dziec wy­pro­wa­dza je z rów­no­wa­gi), czy prze­ciw­nie, re­agu­je do­pie­ro na wy­ra­zi­ste bodź­ce (moc­ny głos, ja­sne świa­tło, szyb­ki ruch).

IN­TEN­SYW­NOŚĆ RE­AK­CJI – nie­któ­re dzie­ci re­agu­ją gło­śno na wszyst­ko, inne wi­dać, ale ich nie sły­chać.

NA­STRÓJ – u nie­któ­rych dzie­ci wy­raź­nie prze­wa­ża na­strój po­god­ny, inne są z na­tu­ry po­waż­ne, a na­wet smut­ne.

ZDOL­NOŚĆ KON­CEN­TRA­CJI – czy dziec­ko po­tra­fi dłu­go sku­pić się na za­da­niach lub za­ba­wie, czy ła­two się roz­pra­sza?

UTRZY­MA­NIE UWA­GI I WY­TRWA­ŁO­ŚCI – jak dłu­go dziec­ko jest zwy­kle w sta­nie wy­trwać przy ja­kimś za­ję­ciu? Czy bę­dzie je kon­ty­nu­ować po­mi­mo trud­no­ści, czy też ła­two je po­rzu­ci, gdy się zra­zi?

Ob­ser­wuj bacz­nie dziec­ko z per­spek­ty­wy tych wy­mia­rów. Po­tem za­kwa­li­fi­ko­wać je mo­żesz do któ­rejś z po­niż­szych grup:

1. „DZIE­CI ŁA­TWE” – ła­two się przy­sto­so­wu­ją, mają re­gu­lar­ne na­wy­ki, szyb­ko ad­ap­tu­ją się do no­wych sy­tu­acji, już jako nie­mow­la­ki prze­waż­nie są po­god­ne i mało pła­czą.
2. „DZIE­CI Z DŁU­GĄ ROZ­GRZEW­KĄ” – nie przy­sto­so­wu­ją się ła­two do no­wych osób i sy­tu­acji. Mogą być po­wol­ne, re­agu­ją mało in­ten­syw­nie, są na­sta­wio­ne ne­ga­tyw­nie. Do­pie­ro gdy się oswo­ją, mogą za­cząć do­ka­zy­wać i sta­ją się po­god­ne.
3. „DZIE­CI TRUD­NE” – re­agu­ją burz­li­wie, czę­sto są kon­tra, nie uni­ka­ją no­wych sy­tu­acji, ale z tru­dem się do­sto­so­wu­ją. Nie na­bie­ra­ją re­gu­lar­nych na­wy­ków, sta­wia­ją opie­ku­nom więk­sze wy­ma­ga­nia i trud­no je za­do­wo­lić.

Gdy już po­znasz in­dy­wi­du­al­ność swo­je­go dziec­ka, pró­buj ją ak­cep­to­wać i sza­no­wać. Bez­stron­nie oceń sil­ne i sła­be stro­ny. Har­tuj je, uwraż­li­wiaj na war­to­ści, sta­raj się wspie­rać ta­len­ty i na­tu­ral­ne moż­li­wo­ści, ale nie pró­buj zmie­niać jego na­tu­ry. Wszel­kie pró­by tem­pe­ro­wa­nia tem­pe­ra­men­tu wy­ostrza­ją go. Tak na­praw­dę „trud­ne” sta­ją się te dzie­ci, do któ­rych tem­pe­ra­men­tu nie umie­my się do­sto­so­wać. – To nie ja je­stem nad­po­bu­dli­wy, ale lek­cja jest nud­na – oświad­czył pe­wien uczeń „z trud­no­ścia­mi w kon­cen­tra­cji”. Trud­no mu od­mó­wić ra­cji.

Te same pa­ra­me­try re­ago­wa­nia i funk­cjo­no­wa­nia mo­żesz ob­ser­wo­wać w swo­im wła­snym funk­cjo­no­wa­niu. Na na­ukę (zwłasz­cza o so­bie) nig­dy nie jest za póź­no.Wrażliwiec to skarb

W książ­ce JAK ŻYĆ, ŻEBY NIE ZWA­RIO­WAĆ prze­pro­wa­dzi­łem ana­li­zę wy­ka­zu­ją­cą, że okres in­ten­syw­nych zmian w Pol­sce po 1989 roku naj­trud­niej­szy był dla osób szcze­gól­nie wraż­li­wych. Ży­je­my w „erze ko­mi­wo­ja­że­rów”. Li­czy się siła prze­bi­cia, ta­len­ty han­dlo­we, umie­jęt­ność spra­wie­nia od­po­wied­nie­go wra­że­nia. Kry­te­rium war­to­ści czło­wie­ka sta­je się fir­mo­wa wi­zy­tów­ka, ta­lia pla­sti­ko­wych kart w port­fe­lu, nowe auto, wa­ka­cje za gra­ni­cą, pry­wat­na szko­ła dla dzie­ci. Trud­no się w tym świe­cie zna­leźć oso­bom na­sta­wio­nym „do we­wnątrz”, po­dat­nym na zra­nie­nie, za­in­te­re­so­wa­nym przede wszyst­kim ży­ciem ro­dzin­nym lub np. hi­sto­rią sztu­ki i li­te­ra­tu­rą pięk­ną. Tym­cza­sem moż­li­wa jest peł­na har­mo­nia DO-erów i BE-erów, a naj­le­piej roz­wi­ja­ją­ce się fir­my pra­cu­ją już dziś nad „we­wnętrz­ną ja­ko­ścią”. Trud­no ją zre­ali­zo­wać bez lu­dzi, któ­rzy do­tąd nie pcha­li się na afisz. Za­cznij­my od roz­po­zna­nia – u sie­bie lub osób bli­skich w ro­dzi­nie i w pra­cy – okre­ślo­nych cech oso­bo­wo­ści¹⁰.

Styl wraż­li­wy

Wszę­dzie do­brze, ale w domu naj­le­piej

„Wolą to, co oswo­jo­ne, od tego, co nie­zna­ne. Lu­bią za­sła­niać się ru­ty­ną, są kon­ser­wa­tyw­ni w pra­cy, za­ba­wie, w sek­sie. Cho­ciaż mogą spra­wiać wra­że­nie osób wy­nio­słych, bar­dzo trosz­czą się o to, co my­ślą o nich inni. Są dys­kret­ni i roz­waż­ni. Nie an­ga­żu­ją się w nic po­chop­nie, do­pó­ki nie są pew­ni, że wie­dzą, jak się wła­ści­wie za­cho­wać. Chro­nią swo­ją pry­wat­ność. Czę­sto od­gra­dza­ją się od in­nych ga­ze­tą, książ­ką, kom­pu­te­rem. Po­mi­mo bo­ga­te­go za­zwy­czaj ży­cia we­wnętrz­ne­go nie są sko­rzy do tego, by dzie­lić swo­je naj­głęb­sze my­śli i uczu­cia z in­ny­mi, na­wet z naj­bliż­szy­mi. Żyją sa­mot­nie lub w głę­bo­kich trwa­łych związ­kach. Są za­zwy­czaj nie­zwy­kle lo­jal­ny­mi i wier­ny­mi part­ne­ra­mi. W domu mogą być cie­pli i po­god­ni. Źró­dła stre­su: to, co nie­zna­ne, dez­apro­ba­ta, kry­ty­ka, roz­sta­nia i ze­rwa­nia. Rów­nież nad­miar po­zy­tyw­nych do­znań może być przy­czy­ną bólu gło­wy wraż­liw­ca, dla­te­go musi daw­ko­wać so­bie ży­cie w od­po­wied­nich por­cjach”.

Czy ten opis pa­su­je do cie­bie lub ko­goś z two­je­go oto­cze­nia? Za­cznij od roz­po­zna­nia i uzna­nia swo­je­go lub jej (jego) sty­lu. Nie mu­sisz wsty­dzić się być wraż­liw­cem. To nie sła­bość, tyl­ko twój styl oso­bo­wo­ści.

Dzie­ci by­wa­ją okrut­ne. Akty bez­myśl­nej prze­mo­cy mo­że­my za­ob­ser­wo­wać już w pia­skow­ni­cy, zaś szy­der­stwa, izo­lo­wa­nie i zło­śli­we cho­wa­nie bu­tów są na po­rząd­ku dzien­nym w przed­szko­lu. Uczu­le­ni na pra­wa czło­wie­ka Skan­dy­na­wo­wie nada­li na­zwę „mob­bing” po­wta­rza­ją­cym się ak­tom znę­ca­nia się, szy­ka­no­wa­nia lub izo­lo­wa­nia jed­nost­ki przez więk­szość lub jed­ne­go kon­se­kwent­ne­go prze­śla­dow­cę i za­czę­li ba­dać to zja­wi­sko w szko­łach, a po­tem też w woj­sku i w śro­do­wi­skach ży­cia i pra­cy do­ro­słych.

Oka­za­ło się, że na­tę­że­nie mob­bin­gu jest naj­więk­sze wśród 10-13-lat­ków, ale nie­za­leż­nie od wie­ku co siód­ma oso­ba w mniej­szym lub więk­szym stop­niu jest po­szko­do­wa­na. Czy jest coś, co wy­róż­nia ofia­ry prze­mo­cy? Na­ukow­cy spo­dzie­wa­li się, że róż­ne „od­chy­le­nia od nor­my” będą od­gry­wa­ły klu­czo­wą rolę. Tym więk­sze było ich za­sko­cze­nie, gdy oka­za­ło się, że by­cie gru­ba­sem, chu­dziel­cem, ru­dziel­cem czy nie­peł­no­spraw­nym ani na­wet niż­szy sta­tus spo­łecz­ny, gor­sze ubra­nia czy inny ko­lor skó­ry nie mia­ły nic wspól­ne­go z pre­dys­po­zy­cją do roli ofia­ry! Zna­le­zio­no jed­nak coś, co oka­za­ło się wspól­nym mia­now­ni­kiem: wraż­li­wość.

Ba­da­ne przez na­ukow­ców ofia­ry prze­mo­cy wy­róż­nia­ły się wzmo­żo­ną ostroż­no­ścią, bier­nym i ła­god­nym za­cho­wa­niem i we­wnętrz­nym nie­po­ko­jem. Mia­ły niż­sze po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa i wła­snej war­to­ści niż inni. Chłop­cy za­zwy­czaj oka­zy­wa­li się wsty­dli­wi i mniej spraw­ni fi­zycz­nie. Dziew­czę­ta z miej­sca mia­ły mo­kre oczy. Zwłasz­cza kry­ty­ka, nie­po­wo­dze­nia, od­rzu­ce­nie ła­two do­pro­wa­dza­ły je do pła­czu. Oka­za­ło się, że ostroż­ne, wraż­li­we i nie­pew­ne sie­bie jest co siód­me dziec­ko, i to wła­śnie to, któ­re naj­czę­ściej sta­je się ofia­rą ró­wie­śni­czych szy­kan.

Zu­peł­nie nie­za­leż­nie psy­chia­trzy ame­ry­kań­scy zi­den­ty­fi­ko­wa­li u 15 pro­cent dzie­ci typ „cha­rak­te­ru śla­ma­zar­ne­go”. A więc wszyst­ko, co przy­no­si ży­cie, jest dla ta­kich dzie­ci stre­sem, na któ­ry re­agu­ją za­zwy­czaj opie­sza­le, nie­raz z ko­lei nad­mier­nie im­pul­syw­nie (np. wy­bie­ga­jąc z pła­czem z po­ko­ju). W Har­wardz­kim La­bo­ra­to­rium Ba­dań nad Nie­mow­lę­ta­mi wy­ka­za­no, że ok. 15 pro­cent nie­mow­ląt ro­dzi się ze skłon­no­ścią do za­ha­mo­wań i nie­śmia­ło­ści. Nie­któ­rzy ucze­ni z tego śro­do­wi­ska po­dej­rze­wa­ją, że jest ja­kiś gen nie­śmia­ło­ści, kto wie, czy nie sprzę­żo­ny z ja­sną kar­na­cją skó­ry. Trze­ba bar­dzo uważ­nie wy­cią­gać wnio­ski z ta­kich ba­dań, ale nie ma dziś wąt­pli­wo­ści, że (nad)wraż­li­wość jest prze­ka­zy­wa­na z po­ko­le­nia na po­ko­le­nie.

Oso­ba z wro­dzo­ną nie­śmia­ło­ścią może roz­wi­nąć na­tu­ral­ny zdro­wy styl oso­bi­sty, któ­ry war­to umieć roz­po­znać i do­ce­nić. Pro­ble­my za­czy­na­ją się wte­dy, gdy (nie bez związ­ku z przy­kry­mi do­świad­cze­nia­mi z dzie­ciń­stwa) do­cho­dzi do mniej lub bar­dziej po­waż­nych tzw. uciecz­ko­wych za­bu­rzeń oso­bo­wo­ści, któ­rych wspól­nym mia­now­ni­kiem jest uni­ka­nie wszel­kich kon­tak­tów, od­po­wie­dzial­no­ści, za­ła­twia­nia spraw, ży­cia in­tym­ne­go. Ale na wszyst­ko jest rada, żółw nie musi być ko­niem. Wy­star­czy, że wy­sta­wi tro­chę gło­wę…

Wska­zów­ki dla wraż­liw­ców

Co ja­kiś czas zrób coś in­a­czej. Je­śli ja­dasz w domu, dla od­mia­ny idź do re­stau­ra­cji. Idź inną dro­gą do pra­cy, za­ry­zy­kuj zmia­nę po­stę­po­wa­nia pod­czas in­tym­ne­go zbli­że­nia, za­ini­cjuj coś…

Rób to, co mu­sisz zro­bić. Ko­lej­ne uni­ka­nie za­ła­twie­nia spra­wy w urzę­dzie, wi­zy­ty u zna­jo­mych (lub ich za­pro­sze­nia), za­pi­sa­nia się na kurs – roz­har­to­wu­je cię. Ju­tro bę­dzie jesz­cze trud­niej!

Bądź tym, kim je­steś. Two­ja wraż­li­wość nie jest sła­bo­ścią, lecz okre­śla twój cha­rak­ter, oso­bi­sty styl.

Gdy masz wra­że­nie, że inni od­bie­ra­ją cię nie­przy­chyl­nie – prze­trzyj oczy i ro­zej­rzyj się. Może to tyl­ko ty my­ślisz w tej chwi­li ne­ga­tyw­nie – i o so­bie, i o nich.

Co ja­kiś czas spójrz ko­muś w oczy. Może po­czu­jesz wzmac­nia­ją­cy przy­pływ! Może ktoś po­trze­bu­je two­je­go uważ­ne­go spoj­rze­nia!

Pew­no­ści sie­bie pod­czas roz­mo­wy doda ci utrzy­my­wa­nie bro­dy nie ni­żej, niż trzy­ma ją roz­mów­ca. Wy­pró­buj to! A przy­najm­niej nie utrzy­muj wzro­ku wbi­te­go w pod­ło­gę. Nie za­sła­niaj ust dło­nią…

Je­że­li twój part­ner za­ła­twia wszyst­kie spra­wy fi­nan­so­we, urzę­do­we, to­wa­rzy­skie, ro­dzin­ne, w szko­le, a na do­da­tek jest ro­dzin­nym kie­row­cą, od­ciąż go tro­chę, za­nim doj­dzie do kry­zy­su. Po­czu­jesz się le­piej i bar­dziej nie­za­leż­nie, przej­mu­jąc choć­by część jego obo­wiąz­ków!

Wska­zów­ki dla part­ne­ra oso­by wraż­li­wej

Wraż­li­wiec to skarb. Dzię­kuj nie­bio­som za to, że ze­sła­ły ci oso­bę tak bli­ską i lo­jal­ną. Do­ceń jej głę­bo­kie przy­wią­za­nie do naj­bliż­szych przy­ja­ciół i ro­dzi­ny oraz do­mo­wą at­mos­fe­rę.

Przyj­muj swo­je­go wraż­liw­ca ta­kim, jaki jest. Je­że­li usztyw­nia się i wy­co­fu­je w obec­no­ści ob­cych, a w to­wa­rzy­stwie za­wsze czu­je się nie­swo­jo – to co z tego? to­bie to prze­cież w ni­czym nie szko­dzi.

Uni­kaj tor­tur emo­cjo­nal­nych. Nie na­le­gaj, nie zmu­szaj. Oso­by wraż­li­we chcą, by ich part­ner był z nimi szczę­śli­wy, są jed­nak rze­czy, któ­rych po pro­stu nie są w sta­nie znieść. Je­że­li na przy­kład lu­bisz ży­cie to­wa­rzy­skie, zaś twój wraż­li­wiec woli zo­stać w domu, wy­bierz się na przy­ję­cie sam.

Idź na kom­pro­mi­sy. Oso­by wraż­li­we lu­bią uszczę­śli­wiać lu­dzi dla sie­bie waż­nych. Two­je ustęp­stwo może je więc za­chę­cić do tego, by wy­ka­zać się więk­szą od­wa­gą niż nor­mal­nie.

Po­ma­gaj mu. Bądź jego prze­wod­ni­kiem po nie­zna­nym świe­cie. Ale też nie prze­sa­dzaj. Chcesz prze­cież po­móc swo­je­mu wraż­liw­co­wi prze­zwy­cię­żyć pew­ne za­ha­mo­wa­nia, a nie uczy­nić go od sie­bie za­leż­nym.

Na­ucz się czy­tać zna­ki. Ma­cie wła­śnie udać się na ko­la­cję z two­im no­wym sze­fem i jego żoną. Twój wraż­li­wy part­ner na­gle za­czy­na czuć się źle, ka­pry­sić i ocią­gać z ubie­ra­niem. Nie do­pro­wa­dzaj do kłót­ni. Po­wiedz ra­czej: „Idzie­my do re­stau­ra­cji, któ­rą do­brze znasz. Spo­tka­nie nie po­trwa wie­le dłu­żej niż go­dzi­nę”. Upew­nij swe­go wraż­liw­ca, że wszy­scy będą za nim wprost prze­pa­dać – bo też cze­go moż­na w nim nie lu­bić?

Roz­ma­wiaj z nim. Je­że­li nie­po­ko­je oso­by wraż­li­wej psu­ją two­je to­wa­rzy­skie szy­ki, nie wa­haj się jej o tym po­wie­dzieć. Nie ata­kuj jed­nak. Ra­czej opo­wiedz o swo­im pro­ble­mie otwar­cie i bez­po­śred­nio i… idź sam!

W pra­cy oso­by wraż­li­we funk­cjo­nu­ją do­brze, je­śli mogą się po­czuć jak w domu. Lu­bią ru­ty­nę, pro­ce­du­ry, nie lu­bią de­le­ga­cji i za­ska­ku­ją­cych sy­tu­acji. Spraw­dza­ją się w ka­rie­rach księ­go­we­go, pro­gra­mi­sty, ar­chi­wi­sty, le­ka­rza (poza pra­cą w po­go­to­wiu…). Nie zmu­szaj oso­by wraż­li­wej do ne­go­cjo­wa­nia umów, pra­cy w han­dlu lub pu­blic re­la­tions.Pesymiści, optymiści, realiści

Od­kry­cie po­tę­gi opty­mi­zmu to jed­no z więk­szych osią­gnięć Ame­ry­ki obok kre­skó­wek Di­sneya, dżin­sów i po­pkul­tu­ry.

Ana­li­zu­jąc bio­gra­fie lu­dzi, któ­rzy do cze­goś do­szli, za­uwa­żo­no, że źró­dłem suk­ce­su jest nie tyl­ko szczę­ście i cięż­ka pra­ca, ale przede wszyst­kim wia­ra w sie­bie i po­zy­tyw­na mo­ty­wa­cja, na­sta­wie­nie na cel. Jed­na ze słyn­niej­szych wer­sji ame­ry­kań­skie­go mitu pu­cy­bu­ta opo­wia­da o tym, jak sam Walt Di­sney, nim do­stał pierw­szą pra­cę, sły­szał od ko­lej­nych re­dak­to­rów ga­zet, że jego ry­sun­ki są do ni­cze­go.

Śmiać się każ­dy może

Zaj­mu­ją­cy się opty­mi­zmem dok­tor Mar­tin E.P. Se­lig­man już ty­tu­łem swej książ­ki: „Opty­mi­stycz­ne dziec­ko – jak wy­cho­wy­wać dzie­ci, aby na­uczyć je opty­mi­zmu i da­wa­nia so­bie ze wszyst­kim rady”¹⁴ daje do zro­zu­mie­nia, że w rę­kach ro­dzi­ców leży wzmoc­nie­nie i roz­wój kon­struk­tyw­ne­go na­sta­wie­nia do ży­cia. Pod­sta­wą me­to­dy dok­to­ra Se­lig­ma­na jest spo­strze­że­nie, że każ­dy czło­wiek może roz­wi­nąć po­czu­cie wia­ry w sie­bie, je­śli bę­dzie miał tyl­ko do­sta­tecz­nie dużo do­świad­czeń, któ­re po­ka­zu­ją, że ra­dzi so­bie z nie­po­wo­dze­nia­mi. Dla­te­go mat­ki, któ­re do­star­cza­ją swym nie dość opty­mi­stycz­nym dzie­ciom do­sta­tecz­nie wie­le do­świad­czeń suk­ce­sów, szans na po­ra­dze­nie so­bie z trud­no­ścia­mi, har­tu­ją­cych sy­tu­acji, mogą już po kil­ku la­tach za­po­mnieć, że ich dzie­ci były bar­dziej płacz­li­we, mniej od­por­ne na po­raż­ki niż ich ró­wie­śni­cy.

Świat jest moją my­ślą

Jesz­cze da­lej po­szli wy­znaw­cy New Age na po­cząt­ku lat 70. Ty­sią­ce lu­dzi ćwi­czy­ło się w sztu­ce wzbu­dza­nia w so­bie po­zy­tyw­nej mo­ty­wa­cji do osią­ga­nia ży­cio­we­go, fi­nan­so­we­go i emo­cjo­nal­ne­go suk­ce­su. Za po­mo­cą po­zy­tyw­nych my­śli – twier­dzi­li adep­ci New Age – moż­na wy­le­czyć się ze wszyst­kich cho­rób, zdo­być przy­ja­ciół, osią­gnąć suk­ces ma­te­rial­ny, zmie­nić swo­je dzie­ci, współ­mał­żon­ków, ro­dzi­ców, a na­wet stać się isto­tą nie­śmier­tel­ną. Nie je­stem en­tu­zja­stą tego kie­run­ku po­szu­ki­wań, choć do­ce­niam in­ten­cje jego twór­ców.

Nie wie­my, że umie­my

Nie trze­ba jed­nak wy­kra­czać poza gra­ni­ce zdro­we­go roz­sąd­ku, aby zna­leźć wie­le moż­li­wo­ści pra­cy nad sobą, bu­do­wa­nia po­zy­tyw­ne­go na­sta­wie­nia do sie­bie i orien­ta­cji na moc­ne stro­ny in­nych lu­dzi. Al­bert Ban­du­ra, psy­cho­log, któ­ry po­świę­cił wie­le lat na ba­da­nia nad wia­rą w sie­bie, jest głę­bo­ko prze­ko­na­ny, że na­wet to, co uzna­je­my za wro­dzo­ne zdol­no­ści, może być roz­wi­ja­ne i mo­dy­fi­ko­wa­ne. Oso­by, któ­re wie­rzą w sie­bie, pod­no­szą się po nie­po­wo­dze­niach. Sty­ka­jąc się z ja­kimś pro­ble­mem, za­sta­na­wia­ją się, w jaki spo­sób go roz­wią­zać, nie nie­po­ko­ją się o to, co może pójść źle. Ta­kie po­dej­ście nie tyl­ko pro­wa­dzi do ży­cio­we­go suk­ce­su, ale i do roz­wo­ju zdol­no­ści i ta­len­tów, któ­re u in­nych po­zo­sta­ją w ob­sza­rze nie­uak­tyw­nio­ne­go po­ten­cja­łu.

Smu­tek Ame­ry­ki

Ame­ry­ka­nie naj­le­piej opi­sa­li po­tę­gę opty­mi­zmu, wy­pro­mo­wa­li po­zy­tyw­ne my­śle­nie i całą li­te­ra­tu­rę mo­ty­wa­cyj­ną. Z dru­giej stro­ny co­raz wię­cej Ame­ry­ka­nów w co­raz młod­szym wie­ku tra­ci wia­rę w sie­bie, za­pa­da na mniej lub bar­dziej po­waż­ne for­my de­pre­sji. Zda­niem uczo­nych nad­mier­ne eks­po­no­wa­nie od­po­wie­dzial­no­ści za sie­bie i moż­li­wo­ści wpły­wu na wła­sne ży­cie może po­głę­biać po­czu­cie winy tych, któ­rym mimo wszyst­ko się nie po­wio­dło.

Naj­czę­ściej pod­kre­śla­ną przy­czy­ną kry­zy­su jest zmia­na sty­lu ży­cia więk­szo­ści Ame­ry­ka­nów. Na­sta­wie­nie na in­dy­wi­du­al­ne ka­rie­ry za wszel­ką cenę od­ry­wa lu­dzi od ich ro­dzin i od źró­deł re­li­gij­nych.

W ostat­nich la­tach wie­le na­dziei wią­za­no z od­kry­cia­mi dok­to­ra Pe­te­ra Kra­me­ra, któ­ry zwró­cił uwa­gę na to, że oso­by nie­śmia­łe, nad­wraż­li­we, pe­sy­mi­stycz­ne wy­twa­rza­ją nie­do­sta­tecz­ne ilo­ści waż­ne­go dla bio­che­mii mó­zgu hor­mo­nu – se­ro­to­ni­ny. Nowa ge­ne­ra­cja le­ków an­ty­de­pre­syj­nych uzu­peł­nia tę lukę. Dzię­ki nim cho­rzy mogą zmie­nić pro­por­cje mię­dzy do­świad­cze­nia­mi bez­rad­no­ści i za­rad­no­ści i po­tem już bez wspar­cia far­ma­ko­lo­gicz­ne­go roz­wi­jać po­zy­tyw­ną mo­ty­wa­cję do ży­cia¹⁵.

Pot, krew i łzy

U pod­staw opty­mi­zmu i suk­ce­su ży­cio­we­go leży wro­dzo­na i wy­uczo­na za­rad­ność. Esen­cją pe­sy­mi­zmu jest wy­uczo­na bez­rad­ność. Skraj­ni pe­sy­mi­ści żyją w po­nu­rym świe­cie, z któ­re­go nie ma uciecz­ki. Spo­glą­da­ją na sie­bie i wi­dzą oso­bę małą, nie­za­słu­gu­ją­cą na szcze­gól­ne trak­to­wa­nie. Po­grą­ża­ją się w po­czu­ciu winy i nie­ade­kwat­no­ści. Wo­kół sie­bie wi­dzą eg­zy­sten­cję po­zba­wio­ną na­dziei. Inni lu­dzie są dla nich co naj­wy­żej źró­dłem roz­cza­ro­wań, roz­go­ry­cze­nia i krzyw­dy. Prze­wa­ża w nich po­czu­cie bier­no­ści, bez­sil­no­ści i re­zy­gna­cji. Z wiel­kim tru­dem pod­trzy­mu­ją swą nie­szczę­sną eg­zy­sten­cję, któ­rą to­czą ni­czym Sy­zyf wbrew pra­wom cią­że­nia. Je­śli po­zwo­lą so­bie na chwi­lę od­prę­że­nia, ka­mień cof­nie się i zmiaż­dży ich.

Pe­sy­mi­ści dłu­go roz­pa­mię­tu­ją swe błę­dy i klę­ski. Trud­no im zna­leźć ulgę, po­moc, uko­je­nie. Wie­lu z nich nie stać na ten „luk­sus”, żeby za swe nie­szczę­ście wi­nić in­nych, jak to mogą czy­nić oso­by pa­ra­no­icz­ne. Oskar­ża­ją przede wszyst­kim sa­mych sie­bie. Nie wie­rzą w naj­mniej­szą szan­sę zmia­ny, w żad­ną cu­dow­ną mi­łość, przy­jaźń czy ku­ra­cję, któ­ra mo­gła­by im po­móc.

Skraj­ni pe­sy­mi­ści mają cięż­kie, po­zba­wio­ne bla­sków ży­cie. Przy­po­mnę tu­taj sta­rą mą­drość, któ­ra mówi, że „do­sta­je­my nie to, cze­go pra­gnie­my, lecz to, cze­go ocze­ku­je­my”. U nich w peł­ni się to po­twier­dza. Do­sta­ją od ży­cia to, co naj­gor­sze.

Jest im trud­no, ale żyć z nimi też jest trud­no. Jest wie­lu ta­kich, któ­rzy być może utknę­li w ży­ciu, opie­ku­jąc się cięż­ko cho­ry­mi ro­dzi­ca­mi, trwa­jąc przy part­ne­rze al­ko­ho­li­ku albo po pro­stu bar­dzo cięż­ko pra­cu­jąc i nie­wie­le z tego ma­jąc. Ich układ od­por­no­ścio­wy szwan­ku­je, mogą być też bar­dziej na­ra­że­ni na róż­ne­go ro­dza­ju wy­pad­ki, któ­re do­dat­ko­wo utwier­dza­ją po­nu­rą wi­zję świa­ta i rze­czy­wi­sto­ści. Stwier­dze­nie, że pe­sy­mi­ści żyją kró­cej, jest po­twier­dzo­ne na­uko­wo.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: