Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Dobry ekonom czyli Popularnie przedstawiony skrócony wykład, z zastosowaniem do potrzeb kraju polskiego, nauki o naturze i pokarmie roślin, o własności, uprawie i obsiewie gruntu, i o produkcyi i obchodzeniu się z nawozem. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dobry ekonom czyli Popularnie przedstawiony skrócony wykład, z zastosowaniem do potrzeb kraju polskiego, nauki o naturze i pokarmie roślin, o własności, uprawie i obsiewie gruntu, i o produkcyi i obchodzeniu się z nawozem. Tom 2 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 443 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

DO­BRY EKO­NOM

CZY­LI

PO­PU­LAR­NIE PRZED­STA­WIO­NY SKRÓ­CO­NY WY­KŁAD, Z ZA­STO­SO­WA­NIEM DO PO­TRZEB KRA­JU POL­SKIE­GO, NA­UKI O NA­TU­RZE I PO­KAR­MIE RO­ŚLIN; O WŁA­SNO­ŚCI, UPRA­WIE I OB­SIE­WIE GRUN­TU, I O PRO­DUK­CYI I OB­CHO­DZE­NIU SIĘ Z NA­WO­ZEM

NA­PI­SA­NY W DWÓCH TO­MACH

przez

Jana Kan­te­go Gre­go­ro­wi­cza.

Tom II.

War­sza­wa.

Na­kład i druk S. Or­gel­bran­da.

1858.

Wol­no dru­ko­wać, z wa­run­kiem zło­że­nia w Ko­mi­te­cie Cen­zu­ry po wy­dru­ko­wa­niu, pra­wem prze­pi­sa­nej licz­by eg­zem­pla­rzy.

w War­sza­wie dnia 16/28 Li­sto­pa­da 1857 r.

Cen­zor, Rad­ca Dwo­ru Sta­ni­sław­ski.1. O NA­TU­RZE RO­ŚLIN ŁĄ­KO­WYCH.

Po­nie­waż wie­my z po­przed­nie­go wy­kła­du (Tom I. § 2), że wszel­kie ro­śli­ny do roz­wi­nię­cia swe­go i wy­kształ­ce­nia po­trze­bu­ją tak jak zwie­rzę­ta po­kar­mu, i że ta­ko­wy po­bie­ra­ją czę­ścią z zie­mi, czę­ścią z po­wie­trza, więc i roz­licz­ne traw ga­tun­ki sta­no­wią­ce płód łąk tak samo ule­ga­ją temu pra­wu na­tu­ry i wy­ma­ga­ją pew­nych, wa­run­ków, od za­cho­wa­nia któ­rych po­myśl­ny ich wzrost za­le­ży. – A że na­uka już wy­kry­ła, iż każ­da ro­śli­na im wię­cej za­wie­ra w so­bie czę­ści po­żyw­nych, tym skład two­rzą­cych ją pier­wiast­ków jest za­wil­szy, i tym wią­cej wy­ma­ga wa­run­ków, od za­cho­wa­nia któ­rych i po­myśl­ny jej wzrost za­le­ży; że wie­my, iż na – tura jak­kol­wiek i we wnę­trzu zie­mi, i na jej po­wierzch­ni po­mie­ści­ła roz­ma­ite skar­by, któ­re słu­żą ku za­spo­ko­je­niu ludz­kich po­trzeb, wy­gód a na­wet i zbyt­ków, po­mie­ści­ła jed­nak je tak, że czło­wiek pra­gnąc z nich ko­rzy­stać musi do­ło­żyć pra­cy, ręki i gło­wy; że wi­dzi­my, iż wszyst­kie krze­wy ogro­do­we, drze­wa owo­co­we, wa­rzy­wa, zbo­ża, i t… d… do­pie­ro pod kul­tu­rą i tro­skli­wą opie­ką czło­wie­ka, wy­cho­dzą ze sta­nu na­tu­ry, i przy­bie­ra­ją ta­kie wła­sno­ści po­wierz­chow­ne i we­wnętrz­ne, że za­le­d­wie przy­po­mi­na­ją pier­wiast­ko­we swo­je po­cho­dze­nie; dla tego i łąki żeby wy­da­ły z sie­bie tra­wy ży­zne zdro­we i ob­fi­te, wy­ma­ga­ją tak­że sta­ra­nia, tro­skli­wej opie­ki i usu­wa­nia wszyst­kie­go, co ta­mu­jąc ich roz­krze­wia­nie sprzy­ja roz­ra­dza­niu traw mało po­żyw­nych lub na­wet szko­dli­wych.

Po­mi­ja­jąc szcze­gó­ło­we opi­sa­nie znacz­nej licz­by ro­ślin ro­sną­cych na łą­kach, bo ta­ko­we znaj­du­je się w do­dat­ku do sztu­ki urzą­dza­nia go­spo­darstw wiej­skich przez za­słu­żo­ne­go pi­sa­rza J. N. Ku­row­skie­go, i w dzie­le ś… p. Ocza­pow­skie­go, po­wie­my tu tyl­ko ogó­ło­wo, że jak jest licz­na roz­ma­itość ga­tun­ków traw łą­ko­wych, tak każ­da z nich pod in­ne­mi wa­run­ka­mi wzra­sta i wy­kształ­ca się. I tak:

Jed­ne wy­ma­ga­ją grun­tu su­che­go, dru­gie wil­got­ne­go, te uda­ją się tyl­ko na grun­cie pulch­nym pia­sczy­stym i ży­znym, inne nie gar­dzą ści­słym, gli­nia­stym, a uda­ją się do­brze i w grun­cie chud­szym. – Jed­ne z nich wy­ra­sta­ją w wy­so­kie ło­dy­gi, inne za­mu­ra­wia­ją się tuż przy sa­mej zie­mi; jed­ne doj­rze­wa­ją i kształ­cą się, wcze­śnie, dru­gie znacz­nie póź­niej; nie­któ­re z nich roz­mna­ża­ją się przez na­sie­nie i trwa­ją rok, dwa, lub kil­ka naj­wię­cej, inne na­resz­cie któ­rych jest znacz­nie wię­cej, roz­mna­ża­ją się przez ko­rze­nie i są trwa­łe­mi.

Te więc wszyst­kie ro­śli­ny roz­ra­sta­ją­ce się na łące two­rzą dar­no tem sza­cow­niej­sze, że jest po­wsta­łe z ro­ślin od­po­wied­nich grun­to­wi, bo za­sia­nych ręką na­tu­ry, któ­re przez go­spo­da­rza po­win­no być sza­no­wa­ne i oczysz­cza­ne za wszyst­kich prze­szkód wstrzy­mu­ją­cych jego dzia­ła­nie, bo wła­śnie ta roz­ma­itość ro­ślin, na­da­je sia­nu przy­mio­ty do­bre­go sma­ku i od­żyw­no­ści, czy­niąc go naj­wła­ściw­szym po­kar­mem dla by­dląt go­spo­dar­skich.

Nad­to wła­sno­ścią ro­ślin łą­ko­wych jest: że te za­pusz­cza­ją ko­rze­nie swe do znacz­nej głę­bo­ko­ści; że ko­rze­nie te jako de­li­kat­ne, wy­ma­ga­ją w ło­nie grun­tu znacz­nych za­pa­sów zdro­wej próch­ni­cy ła­two roz­kła­da­ją­cej się; że z na­tu­ry swej wszyst­kie ro­śli­ny łą­ko­we do­pó­ki nie przej­dą w na­sie­nie, głów­nie wy­kształ­ca­ją się za po­mo­cą wody i jej skła­do­wych pier­wiast­ków: że jed­nak mimo tego wszyst­kie ro­śli­ny praw­dzi­wie uży­tecz­ne, da­ją­ce zdro­wą i po­sil­ną kar­mę wy­ma­ga­ją grun­tu z umiar­ko­wa­nym stop­niem wil­go­ci; że przy zbyt­ku tej­że i w mo­kra­dłach ta­ko­we zni­ka­ją, ustę­pu­jąc miej­sca kwa­śnym, mało po­żyw­nym, a na­wet szko­dli­wym, i że z na­tu­ry swej nie lu­bią grun­tu gli­nia­ste­go, nie prze­ni­kli­we­go jak to uczo­ne ba­da­nia po­twier­dzi­ły.

Grunt bo­wiem gli­nia­sty zsia­da się zby­tecz­nie i ła­two prze­sy­ca wil­go­cią, prze­zto roz­kład próch­ni­cy le­ni­wo po­stę­pu­je, i ta­mu­je się wzra­sta­nie traw żyż­niej­szych. Sto­su­nek zaś wil­go­ci po­wi­nien być taki, aby przy­stęp po­wie­trza at­mos­fe­rycz­ne­go do łona grun­tu był ła­twy, bo to po­bu­dza­jąc wil­goć i próch­ni­cę do wza­jem­ne­go na sie­bie dzia­ła­nia, wy­ra­bia wów­czas wła­ści­wy i ob­fi­ty po­karm dla ro­ślin.

Zna­jąc te­raz wła­sno­ści na­tu­ry ro­ślin łą­ko­wych, ła­two z tego wy­pro­wa­dzie­my wnio­sek, że łąka, aby od­po­wia­da­ła wszel­kim wa­run­kom do­brej łąki, wy­ma­ga grun­tu głę­bo­kie­go, ży­zne­go, nie su­che­go ale i nie zbyt mo­kre­go, to jest umiar­ko­wa­nie wil­got­ne­go, z war­stwą dol­ną prze­ni­kli­wą i wię­cej pia­sczy­ste­go. Że zaś po­ło­że­nie łąk bywa roz­ma­ite, i jed­ne w mniej­szych, dru­gie w więk­szych znaj­du­ją się ni­zi­nach, co wpły­wa na utrzy­ma­nie tyle w nich po­trzeb­nej wil­go­ci; więc im po­ło­że­nie łąki bę­dzie wyż­sze, tym grunt jej po­wi­nien być głęb­szy, żyż­niej­szy i z pew­nym sto­sun­kiem gli­ny, któ­ra dłu­go za­trzy­mu­je w so­bie wil­goć. Im zaś niż­sze, tym war­stwa ro­dzaj­na może być płyt­sza, bo spły­wa­ją­ca wil­goć z pól obocz­nych ciast­ka­mi na­wo­zo­we­mi ja­kie z roli za­bie­ra, do­da­je jej i wil­go­ci i ży­zno­ści. Dla tego też łąki tak zwa­ne grun­to­we, aby tyl­ko po­sia­da­ły spód prze­ni­kli­wy, naj­lep­sze wy­da­ją sia­no.

Nie wda­jąc się w sub­tel­ne po­dzia­ły łąk na klas­sy, po­wie­my tyl­ko, że naj­po­żyw­niej­sze i naj­smacz­niej­sze sia­no sta­no­wią, wszel­kie ro­dza­je wyki, grosz­ków, ko­ni­czyn czer­wo­nych, wi­klin, brzan­ka i t… p., mniej po­żyw­ne dają ko­ni­czy­na bia­ła, perz, raj­gras an­giel­ski i róż­ne ro­dza­je mie­tli­cy; mało po­żyw­ne róż­ne ro­dza­je rde­stu, mię­ty, szcza­wiu, skrzy­piu, mchów, si­to­wia, a do szko­dli­wych na­le­żą ro­śli­ny, ble­kot, bie­luń róż­ne ga­tun­ki wietrz­ni­cy i t… p.

Zna­jąc więc wa­run­ki do­brej łąki, i sto­pień po­zyw­no­ści róż­nych ro­ślin łą­ko­wych, ła­two ozna­czyć ich war­tość, bo na­tu­ral­nie im łąka jaka bę­dzie lep­szą, tym żyź­niej­sze bę­dzie wy­da­wać sia­no: im mniej tym sia­no bę­dzie chud­sze i mniej smacz­ne.

We­dług Blo­ka, łąka, któ­ra w prze­cię­ciu nie wy­da­je rocz­nie sia­na cent. 11 z mor­gi now. pol. po­win­na być ob­ró­co­ną albo na pa­stwi­sko, albo na las. Dzie­ląc zaś łąki po­dług wy­daj­no­ści sia­na na klas­sy, na­zna­cza dla klas­sy pierw­szej cent­na­rów 831 z mor­ga now. pol. Sto­sow­nie do zmniej­sza­nia się wy­daj­no­ści sia­na, idą na­stęp­ne klas­sy, któ­rych jest aż 14; do tej ostat­niej po­li­czył łąkę wy­da­ją­cą tyl­ko 11 cent… z mor­gi now, pol.

Żeby łąka od­po­wia­da­ła wszel­kim wa­run­kom do­brej łąki, to jest żeby była ży­zna, w mia­rę wil­got­na, i wy­da­wa­ła z sie­bie sia­no zło­żo­ne z ro­ślin zdro­wych i po­żyw­nych, ko­niecz­nie po­trze­bu­je sto­sow­nej kul­tu­ry, czy­li pra­cy i sta­ra­nia ludz­kie­go. Na­tu­ra bo­wiem we wszyst­kiem daje tyl­ko ma­ter­jał, a czło­wiek do­pie­ro prze­ra­bia go i ob­ra­ca na swój po­ży­tek. Dla tego też każ­da łąka znaj­du­ją­ca się w sta­nie na­tu­ry, obok po­sia­da­nych przy­mio­tów ma i wady, któ­re dzia­ła­jąc szko­dli­wie umniej­sza­ją znacz­nie od­nieść się mo­gą­ce ko­rzy­ści, lub też zu­peł­nie je nisz­czą.

Wady te po­pra­wić, a na­wet zu­peł­nie usu­nąć jest naj­pierw­szem każ­de­go go­spo­da­rza za­da­niem, bo łąki da­jąc pa­szę, a za­tem ma­ter­jał two­rze­nia się na­wo­zu, są jak­by du­szą każ­de­go go­spo­dar­stwa.

Przedew­szyst­kiem więc każ­dy go­spo­darz za­jąć się po­wi­nien łą­ka­mi, zba­dać ich na­tu­rę, po­znać wady do­kład­nie, i na­stęp­nie w mia­rę sił i moż­no­ści co­rocz­nie przy­pro­wa­dzać sto­sow­ne ulep­sze­nia nie zra­ża­jąc się ani ogro­mem pra­cy, ani trud­no­ścia­mi, bo tak pierw­sza jak i dru­gie so­wi­cie z cza­sem wy­na­gro­dzo­ne zo­sta­ną.

Do wad tych na­le­ży:2. NIE­RÓW­NA I ZA­RO­ŚNIĘ­TA PO­WIERZCH­NIA.

Po­nie­waż w miej­scach niż­szych zwy­kle za­trzy­mu­je się woda i tym spo­so­bem nisz­czy tra­wy, na­le­ży więc je za­peł­niać zie­mią wy­bra­ną z ro­wów lub z miejsc wyż­szych i pa­gór­ko­wa­tych łąki. W ta­kim ra­zie dar­no od­kła­da się na bok, zie­mia wy­bie­ra i póź­niej zno­wu się okry­wa zdję­tą dar­ni­ną.

Nie­row­ność łąki sta­no­wią tak­że mro­wi­ska i kre­to­wi­ska sta­re, któ­re ko­niecz­nie trze­ba usu­nąć, bo te nie tyl­ko psu­ją po­wierzch­nią, ale utrud­nia­ją sprzęt sia­na i znacz­nie się przy­czy­nia­ją do zmniej­sze­nia jego ilo­ści.. Mro­wi­ska więc na­le­ży roz­rzu­cać, lub uży­wać zie­mię z pod nich do za­peł­nia­nia miejsc niż­szych. Próż­ne miej­sca po­tem ob­sie­wa­ją się pro­cha­mi sien­ne­mi z wy­bo­ro­we­go sia­na, a naj­le­piej na­sio­na­mi tra­wia­ste­mi, bo w tak zwa­nych sien­nych pro­chach za­wsze na­sio­na chwa­stów zna­leść się mu­szą.

Kre­to­wi­ska zaś albo ry­dlem roz­ci­na­ją się na krzyż, dar­no odej­mu­je, zie­mia wy­bie­ra, roz­rzu­ca się po łące i po­tem dar­ni­na zno­wu się za­kła­da; albo do­pó­ty się ubi­ja­ją stę­po­ra­mi, do­pó­ki po­wierzch­nia rów­ną się nie sta­nie, albo wresz­cie nisz­czą się dra­pa­cza­mi wzdłuż i w po­przek pro­wa­dzo­ne­mi, po­tem dla urów­na­nia moc­no się bro­nu­je.

Po­nie­waż za­ro­śla, krza­ki, drze­wa i ka­mie­nie, nie tyl­ko zaj­mu­ją na łą­kach bez­po­ży­tecz­nie miej­sce, ale przy­czy­nia­ją się do roz­mna­ża­nia chwa­stów i ro­bac­twa, po­win­ny prze­to tak­że być wy­nisz­czo­ne. W tym celu ka­mie­nie się usu­wa­ją, za­ro­śla wy­ci­na­ją, palą, po­piół się rów­no roz­rzu­ca, a miej­sca zo­sta­wio­ne po wy­kar­czo­wa­nych krza­kach, rów­na­ją się i ob­sie­wa­ją.3. CHWA­STY.

Tak jak w roli or­nej chwa­sty są praw­dzi­wą pla­gą dla wzra­sta­ją­cych za­sie­wów, tak i w łą­kach wszyst­kie ro­śli­ny mało po­żyw­ne lub szko­dli­we, czy­li jod­nym wy­ra­zem chwa­sty, rów­ną przy­no­szą szko­dę.

Oprócz szko­dli­wych ro­ślin, o któ­rych mó­wi­li­śmy wy­żej, i ostu, szcza­wiu, mię­ty i t… p., któ­re po­je­dyń­czo po­win­ny być nisz­czo­ne przez cał­ko­wi­te wyj­mo­wa­nie z ko­rze­niem, umyśl­nie w tym celu zro­bio­ne­mi ry­del­ka­mi, naj­po­spo­lit­szy bywa mech, któ­ry nie tyl­ko że sam z sie­bie żad­nej nie daje pa­szy, ale nad­to gdy przy­pad­kiem po­mie­sza się z sia­nem, na­da­je mu przy­kry stę­chły odór.

Dla cze­go jed­nak mech i chwa­sty roz­sze­rza­ją się i z cza­sem opa­no­wy­wu­ją każ­dą łąkę, cho­ciaż­by w naj­pięk­niej­szym zo­sta­ją­cą sta­nie, jak tyl­ko ta z pod opie­ki, pra­cy i tro­skli­wo­ści ludz­kiej usu­nię­tą zo­sta­nie?

Jest to py­ta­nie bar­dzo waż­ne, a roz­wią­za­nie jego po­słu­ży do usu­nię­cia złe­go; zna­jąc bo­wiem przy­czy­ny, ła­twiej wów­czas o środ­ki.

Otóż dar­no łą­ko­we two­rzy się przez po­wol­ne roz­krze­wia­nie ro­ślin łą­ko­wych. Z po­stę­pem cza­su siat­ka ko­rze­ni sta­je się co­raz ści­ślej­szą, a że w na­tu­rze nie nie jest wiecz­nem, i wszyst­ko prę­dzej, póź­niej uledz musi znisz­cze­niu, więc ko­rze­nie ro­ślin choć­by jak naj­trwal­szych, wy­peł­niw­szy swo­ją funk­cją i pu­ściw­szy nowe od­ro­śle, same usy­cha­ją i zo­sta­ją w tem sa­mem miej­scu, ja­kie zaj­mo­wa­ły przed­tem czy­li w siat­ce dar­ni­ny.

Ko­rze­nie te wpraw­dzie z cza­sem próch­nie­ją, ale roz­kład ich nie jest tak szyb­kim i do­kład­nym, aby z nich znacz­ne szcząt­ki nie po­zo­sta­wa­ły w siat­ce dar­nio­wej, przez to więc ta­ko­wa się ście­śnia, pra­wie szczel­nie za­my­ka łąkę przed przy­stę­pem po­wie­trza at­mos­fe­rycz­ne­go, skut­kiem cze­go próch­ni­ca za­czy­na się za­kwa­szać, a tem sa­mem wy­ra­biać z sie­bie po­karm już mniej zdro­wy, i sta­je się już nie tyle czyn­ną co przed­tem. Przez czas, ści­słość tkan­ki dar­nio­wej po­więk­sza się, więc w mia­rę tego po­więk­sza się ta­mo­wa­nie przy­stę­pu po­wie­trza at­mos­fe­rycz­ne­go do łona grun­tu, na­stęp­nie co­raz więk­sze próch­ni­cy za­kwa­sza­nie się, i co­raz mniej­sza czyn­ność tej­że. Łąka więc psu­je się i dzi­cze­je, a jak po­wol­nie wad tych na­bie­ra, tak rów­nież po­wol­nie co­raz gor­sze wy­da­je z sie­bie sia­no tak co do ja­ko­ści jak i ilo­ści.

Ro­śli­ny bo­wiem naj­po­żyw­niej­sze nie­odbie­ra­jąc po­kar­mu ta­kiej na­tu­ry i w ta­kiej ilo­ści jak wów­czas, gdy próch­ni­ca była wła­ści­wie czyn­na i dzia­ła­ją­ca, za­czy­na­ją sła­biej wy­ra­stać, na­stęp­nie nędz­nieć, wresz­cie ob­umie­rać. A że chwa­sty wła­śnie lu­bią próch­ni­cę z przy­mio­ta­mi tor­fia­ste­mi, za­czy­na­ją więc na łą­kach ta­kich po­ma­łu wy­ra­stać, roz­sze­rzać się, i całą ich pra­wie obej­mo­wać po­wierzch­nią. Mimo jed­nak tego wy­da­wa­ne sia­no choć jest nie pierw­szych przy­mio­tów, za­wsze jed­nak nie złą jesz­cze pa­szę sta­no­wi, lecz gdy próch­ni­ca za­czy­na na­bie­rać co­raz wię­cej wła­sno­ści tor­fia­stych, ro­śli­ny te dru­gie prze­cho­dzą tę samą ko­lej co pierw­sze, wresz­cie giną, a miej­sce ich za­stę­pu­ją ro­śli­ny co­raz gor­szych przy­mio­tów, na­resz­cie i te się usu­wa­ją, a mech głów­nie zaj­mu­je ich miej­sce, bo głów­nie na po­kar­mie z ta­kiej próch­ni­cy wy­kształ­ca się.

W na­tu­rze bo­wiem we wszyst­kiem za­cho­wa­ne jest pew­ne przej­ście, pew­ne stop­nio­wa­nie, a przej­ście z ro­ślin ży­znych na łą­kach do mchu, wła­śnie ro­śli­ny mniej ży­zne czy­li chwa­sty sta­no­wią.

Że za­kwa­sze­nie się próch­ni­cy jest rze­czy­wi­ście głów­nym po­wo­dem po­wsta­wa­nia chwa­stów i na­stęp­nie mchu na łą­kach, to nas naj­le­piej prze­ko­ny­wa, że na jed­nej i tej sa­mej łące, w miej­scach wyż­szych, co­kol­wiek pa­gór­ko­wa­tych, chwa­sty te choć znaj­du­ją się, ale mało urod­ne, ma­lut­kie, po­kry­te ścier­niem tra­wy, miej­sca­mi tyl­ko na ślad mchu się spo­ty­ka, a miej­sca­mi zu­peł­nie go nie ma. W po­ło­że­niu zaś niż­szem i wil­got­niej­szem już mech i chwa­sty by­wa­ją więk­sze, a w zu­peł­nie ni­skiem i zbyt wil­got­nem jako naj­wię­cej dla mchu przy­ja­znem, ten­że two­rzy na­wet gru­be po­kry­cie, któ­re po osu­sze­niu za­mie­nia się jak­by w gąb­kę, pod nogą w cho­dze­niu głę­bo­ko ugi­na­ją­cą się. A że po­ło­że­nia wyż­sze łąki zwy­kle mają płyt­szą war­stwę ro­dzaj­ną, do któ­rej mimo ści­sło­ści tkan­ki dar­nio­wej po­wie­trze ma za­wsze wię­cej uła­twio­ny przy­stęp, gdyż woda w miej­scach ta­ko­wych zbyt dłu­go nie za­trzy­mu­je się, a za­tem próch­ni­ca mniej ule­ga za­kwa­sze­niu, więc i mech nie znaj­du­jąc wła­ści­we­go dla sie­bie po­kar­mu ro­sze­rzać się nie może, i tyl­ko w ta­kich miej­scach po­wsta­je, gdzie albo od na­tu­ry znaj­du­ją się miej­sca co­kol­wiek wklę­słe, albo wklę­sło­ści te przy­pad­ko­wo two­rzą się, n… p… przez pa­sze­nie by­dła zbyt wcze­śnie na wio­snę, przed umoc­nie­niem się dama, albo przez jeż­dże­nie wo­za­mi za­raz po desz­czu, albo też z ja­kiej in­nej przy­czy­ny. –

W mia­rę zaś zni­ża­nia się łąki, a za­tem w mia­rę gru­bie­nia i war­stwy ro­dzaj­nej, dla co­raz mniej­sze­go przy­stę­pu po­wie­trza, próch­ni­ca co­raz wię­cej przy­bie­ra wła­sno­ści kwa­śnych, mech więc co­raz wię­cej znaj­du­jąc dla sie­bie wła­ści­we­go po­kar­mu, co­raz się le­piej roz­ra­dza.

Na łą­kach więc nie dla tego tra­wa rość nie chce, że jej mech prze­szka­dza, ale dla­te­go, że próch­ni­ca przy­bie­ra wła­sno­ści tor­fia­ste, któ­re po­kar­mu z ta­kiej próch­ni­cy znieść nie mogą; mech zaś dla tego wła­śnie po­wsta­je, że tra­wa ro­snąć nie chce. Pil­ne łąk prze­glą­da­nie, ro­zu­mo­wa­nie to w zu­peł­no­ści uspra­wie­dli­wia.

Chcąc więc próch­ni­cy nadać wła­ści­wą dzia­łal­ność, aby ta nie mech ale ro­śli­ny uży­tecz­ne z sie­bie wy­da­wa­ła, po­trze­ba usu­nąć prze­szko­dy ta­mu­ją­ce przy­stęp po­wie­trza at­mos­fe­rycz­ne­go, czy­li ze­drzeć mech i wy­drzeć z dar­na ko­rzon­ki ob­umar­łe. Usku­tecz­nia się to za po­mo­cą bro­no­wa­nia na­rzę­dzia­mi umyśl­nie do tego urzą­dzo­ne­mu.

Po­nie­waż z ro­ślin łą­ko­wych naj­ży­zniej­sze i naj­zdrow­sze są te, któ­re się roz­mna­ża­ją przez ko­rze­nie, dar­no więc na łą­kach jako utwo­rzo­ne wła­śnie z tych ko­rze­ni, szcze­gól­niej przez go­spo­da­rza po­win­no być sza­no­wa­ne. – Dla tego też bro­no­wa­nie naj­le­piej jest usku­tecz­niać jak tyl­ko moż­na naj­wcze­śniej z wio­sny; ho choć dar­no co­kol­wiek na­ru­szo­ne zo­sta­nie, cie­pło i obu­dzo­na we­ge­ta­cja po­bu­dzą na­no­wo w ob­ra­żo­nych ko­rzon­kach ży­cie. W póź­nej zaś je­sie­ni uszko­dzo­na dar­no może ła­two uledz przez zimę znisz­cze­niu, co na­tu­ral­nie umniej­szy ilość wy­da­wa­ne­go sia­na. Z wio­sny więc bro­no­wa­nie może być sil­niej­sze, w je­sie­ni znacz­nie słab­sze.

Do bro­no­wa­nia uży­wa się albo bron zwy­czaj­nych przy­ci­śnię­tych ja­kim cię­ża­rem, albo umyśl­nie do tego urzą­dzo­nych, z gę­sto na­bi­ja­ne­mi gwoź­dzia­mi, cień­sze­mi niż u zwy­czaj­nych bron i co­kol­wiek wy­gię­te­mi na­przód.

W Ga­ze­cie rol­ni­czej z roku 1856 w Nr. 30 znaj­du­je się ar­ty­kuł Ojca Pio­tra, kwe­sta­rza księ­ży Ber­nar­dy­nów War­szaw­skich, po­da­ją­cy wia­do­mość o bro­nie, je­dy­nie do bro­no­wa­nia łąk przez nie­go urzą­dzo­nej. Bro­na ta, jako wy­ro­bio­na zu­peł­nie z że­la­za, ma do­syć po­trzeb­ne­go cię­ża­ru. Przy­tem po­dzie­lo­na jest na dzie­więć czę­ści, a pod każ­dą czę­ścią jest kół­ko jako re­gu­la­tor, zęby zaś mają for­mę jak u eks­tyr­pa­to­ra. Dla tego zaś tak jest po­dzie­lo­na na czę­ści, żeby ła­two­ścią wy­gi­na­nia się w punk­tach gdzie się czę­ści bro­ny z sobą scho­dzą, mo­gła słu­żyć nie tyl­ko na łąki rów­ne, ale i na wszel­kie inne po­sia­da­ją­ce choć­by naj­więk­sze nie­rów­no­ści.

Bro­no­wa­nie łąki aby było sku­tecz­ne, po­win­no być sta­ran­nie usku­tecz­nio­ne i póty po­wta­rza­ne w róż­nych kie­run­kach, aż mech zu­peł­nie zdar­tym zo­sta­nie. Je­że­li po­wierzch­nia łąki jest zbyt twar­da, co mie­wa czę­sto miej­sce w łą­kach po­ło­żo­nych mię­dzy gli­nia­ste­mi grun­ta­mi, tam bro­no­wa­nie jest nad­zwy­czaj trud­ne a na­wet nie­mo­żeb­ne, aby zo­sta­ło wy­ko­na­ne z wła­ści­wym skut­kiem. W ta­kich więc miej­sco­wo­ściach uży­wa się na­rzę­dzia w ro­dza­ju eks­tyr­pa­to­ra, albo dra­pa­cza, zwa­ne­go łą­kacz, w któ­rym urzą­dzo­ne są dwa noże w przo­dzie, a trzy w tyle mi­ja­ją­ce się ze sobą. Noże te są na­przód wy­gię­te, z przo­du ostre, a ku ty­ło­wi stop­nio­wo zgru­bia­ją się, aby w dzia­ła­niu nie­tyl­ko kra­ja­ły, ale i roz­py­cha­ły i zo­sta­wia­ły po so­bie szpa­ry. Na­rzę­dziem tem prze­jeż­dża się dwa razy, to jest raz wzdłuż i raz w po­przek, tym spo­so­bem łąka po­dzie­lo­ną zo­sta­nie na małe kwa­dra­ty oto­czo­ne szpa­ra­mi.

W ów­czas pusz­cza się cięż­ka bro­na, do cze­go po­słu­żyć może po­wy­żej opi­sa­na, a zęby wpa­da­jąc w szpa­ry ła­twiej dzia­ła­jąc tym pręd­szy i lep­szy za­pew­nia­ją sku­tek. Bro­no­wa­nie po­win­no być tak sil­ne żeby łąka przed­sta­wia­ła się jak czar­na rola świe­żo za­bro­no­wa­na, i to do­pie­ro bę­dzie zna­kiem, że dar­no oczysz­czo­ne zo­sta­ło z mchu i ob­umar­łych ko­rze­ni, a zie­mia po­ru­szo­na i spulch­nio­na, a tem sa­mem grunt otwo­rzo­ny na przy­stęp po­wie­trza at­mos­fe­rycz­ne­go. – Za­szko­dze­nia zaś łące tak sil­nem bro­no­wa­niem, jako nisz­czą­cem tkan­kę dar­nio­wą nie na­le­ży się oba­wiać.

Ko­rze­nie bo­wiem ro­ślin łą­ko­wych już z na­tu­ry swo­jej, tak jak każ­dy inny ko­rzeń, za­wsze znaj­du­ją sie pod przy­kry­ciem z zie­mi, a że w mas­sie swo­jej bar­dzo się sil­nie trzy­ma­ją grun­tu, zęby więc bro­ny ani do­stać się bar­dzo do nich nie mogą, ani tak sil­nie dzia­łać, żeby aż wy­nisz­cze­nie dama spo­wo­do­wa­ły, a choć mogą gdzie­nieg­dzie ko­rzo­nek jaki uszko­dzić, to wie­le z nich przez obu­dzo­ną wio­sen­ną ro­ślin­ność za­bliź­nią ode­bra­ne ska­le­cze­nia, a inne choć znisz­cze­ją, to nie będą nig­dy w tak znacz­nej licz­bie, żeby aż szko­dę łące przy­nio­sły.

Czer­nie­nie więc łąki po bro­no­wa­niu, wska­zy­wać bę­dzie, że wszyst­ko zby­tecz­ne z dar­na łą­ko­we­go zdar­te zo­sta­ło, a zie­mia przy­ci­ska­ją­ca go, na­le­ży­cie jest po­ru­szo­na, spulch­nio­na i uzdol­nio­na do prze­pusz­cza­nia przez sie­bie wpły­wu po­wie­trza at­mos­fe­rycz­ne­go. Ob­szer­niej w tym przed­mio­cie roz­pi­sze­my się mó­wiąc o psze­ni­cy, tu tyl­ko nad­mie­nia się, że tam, gdzie bro­no­wa­nie psze­ni­cy z wio­sny bywa usku­tecz­nia­ne, do­peł­nia się go bar­dzo sil­nie, żeby po­siew wy­glą­dał jak rola świe­żo upraw­na; mimo jed­nak tego bro­no­wa­nie ta­kie nie tyl­ko nie nisz­czy psze­ni­cy, ale na­wet bar­dzo przy­czy­nia się do jej uro­dza­ju. (*) Je- – (*) Bro­no­wa­na w ten spo­sób psze­ni­ca uzna­na za prze­pa­dła, w jed­nem z na­szych go­spo­darstw, wy­da­la ziarn 8, gdy nie­bro­no­to­ra­na za­le­d­wie z ma­łym zy­skiem za­siew wró­ci­ła.

żeli więc ko­rzon­ki pszen­ne jed­no­rocz­ne tyl­ko, a za­tem do­syć sła­be nie zo­sta­ją nisz­czo­ne przez bro­no­wa­nie, tem bar­dziej tego oba­wiać się nie moż­na w łące, któ­rej tkan­ka dar­no­wa jest utwo­rzo­ną z ro­ślin dłu­go trwa­łych, a za­tem przez czas sil­nie utwo­rzo­nych i sil­nie za­ko­rze­nio­nych w grun­cie.

Mech po wy­bro­no­wa­niu na­stęp­nie gra­bi się, i albo pali i po­piół roz­rzu­ca się po łące, albo uży­wa się na pod­ściół dla by­dła lub na kom­post, Łąka po bro­no­wa­niu ma­jąc ze swej po­wierzch­ni mech usu­nię­ty i inne mniej ży­zne ro­śli­ny a od­sło­nio­ne dar­no, wkrót­ce okry­wa się buj­ną zie­le­nią, i ta­kie­mi ro­śli­na­mi, ja­kie przed­tem na łące tej rzad­ko się po­ka­zy­wa­ły. Pa­mię­tać jed­nak na­le­ży, że bro­no­wa­nie je­dy­nie sta­je się po­moc­nem przez oczysz­cze­nie wierzch­nie­go dar­na łąki; że oprócz uła­twie­nia przy­stę­pu po­wie­trza at­mos­fe­rycz­ne­go do wnę­trza grun­tu, a tem sa­mem dzia­ła­nia jego na roz­kład próch­ni­cy, żad­ne­go in­ne­go skut­ku nie spra­wia: i że dla tego w pew­nych ustę­pach cza­su re­gu­lar­nie po­wta­rza­ne być win­no, je­że­li łąki w jed­nym stop­niu ży­zno­ści utrzy­mać chce­my. Naj­le­piej i naj­pew­niej wy­gu­bia się mech na łą­kach su­chych, przez na­wie­zie­nie ich zie­mią ro­dzaj­ną, lub szla­mem przy­najm­niej pół cala gru­bo. Mech bo­wiem taki gni­je i roz­kła­da­jąc się, sam przez sie­bie do­star­cza no­we­go dla ro­ślin po­kar­mu. Szlam zaś oprócz po­więk­sze­nia war­stwy ro­dzaj­nej, sam przez sie­bie do­da­je jej ży­zno­ści.

Wy­wóz­kę zie­mi, moż­na usku­tecz­nić w zi­mie, na wio­snę wcze­śnie roz­rzu­cić, ob­siać róż­ne­mi na­sio­na­mi i po­tem uwał­ko­wać.

Łąki ba­gni­ste moc­no mchem za­ro­słe, przedew­szyst­kiem na­le­ży osu­szyć, wów­czas grunt łąki zsia­da się, a mech jak gąb­ka zo­sta­je na wierz­chu. Po­nie­waż wy­dra­pa­nie mchu ta­kie­go nad­zwy­czaj jest trud­ne, bo ani woły, ani ko­nie do po­cią­gu uży­te być nie mogą, a ręcz­ne wy­dzie­ra­nie wy­ma­ga bar­dzo wie­le lu­dzi, czę­sto 30 na mor­gę trzy­stu prę­to­wą, oprócz ro­bo­ci­zny użyć się ma­ją­cej do usu­nię­cia z łąki mchu już wy­dar­te­go(*) więc tam, gdzie ani po­cią­gu ani lu­dzi użyć się nie da, gdzie wa­sr­twę ro­dzaj­ną łąki sta­no­wi próch­ni­ca tor­fia­sta za­kwa­śnia­ła i zwę­glo­na, tam łąkę taką moż­na na­le­ży­cie ulep­szyć przez na­wie­zie­nie mar­glem pia­sczy­stym, gru­bym pia­skiem na cali sześć, lub gli­ną pia­sczy­stą na cali trzy, jak­to ra­dzi w dzie­le swem – (*) Pró­bę ręcz­ne­go wy­dzie­ra­nia mchu z łąki po­przed­nio osu­szo­nej, do­peł­ni­łem w roku ze­szłym, to jest 1856 w Mosz­ny pod War­sza­wą, mo­ty­ka­mi umyśl­nie do tego zro­bio­ne­mi. Na mor­gę now. pol. wy­szło lu­dzi, sa­mych męż­czyzn 30, a cho­ciaż na łą­kach oprócz mchu żad­nych nie znaj­do­wa­ło się ko­rze­ni, cho­ciaż mo­ty­ki były nowe i sil­nie zbu­do­wa­ne, jed­nak pra­wie wszyst­kie po­psu­te zo­sta­ły. To więc naj­le­piej prze­ko­ny­wa, że ro­bo­ta ta jest na­der utru­dza­ją­ca.

Ocza­pow­ski. Pia­sek bo­wiem nisz­czy mech, tem sa­mem roz­kład jego przy­śpie­sza, wpły­wa na użyź­nie­nie war­stwy ro­dzaj­nej i siłą cięż­ko­ści osia­da­jąc, wsią­ka w głąb, i za­peł­nia próż­nie mię­dzy cząst­ka­mi ta­kie­go znaj­du­ją­ce się. Gli­ny lub zie­mi moc­no gli­nia­ste"] do na­wo­że­nia uży­wać nie na­le­ży, bo trud­no osia­da­jąc dłu­go się utrzy­mu­je na po­wierzch­ni i całą war­stwę ro­dzaj­ną za­my­ka przed dzia­ła­niem po­wie­trza at­mos­fe­rycz­ne­go, o od­sło­nię­cie któ­rej głów­nie tu idzie.

Gdzie zaś moż­ność do­zwo­li i czas bę­dzie sto­sow­ny po temu, tam naj­le­piej w le­cie pod czas upa­łów, war­stwę mchu ta­kie­go pod­pa­lić, bo po­piół ztąd po­wsta­ły nisz­cząc chwa­sty w próch­ni­cy, po­bu­dza ją do wy­dzie­la­nia z sie­bie zdro­we­go po­kar­mu. Pod­pa­la­nie ta­kie w wie­lu miej­scach przez lat dwa lub trzy na­wet po­wta­rzać na­le­ży.

Chwa­sty roz­mna­ża­ją­ce się z na­sie­nia naj­le­piej wy­gu­bia­ją się na łą­kach, albo przez wcze­sne ko­sze­nie za­nim pój­dą w ziar­no, od cze­go oba­wa ma­łe­go zbio­ru sia­na nie po­win­na zra­żać go­spo­da­rza, bo po­kos dru­gi so­wi­cie uby­tek z pierw­sze­go wy­na­gro­dzi, albo też przez za­pusz­cze­nie łąki na dwu­let­nie pa­stwi­sko. By­dło bo­wiem cho­dząc cią­gle ob­gry­za mło­do­cia­ne ro­ślin­ki, list­ki, a tem sa­mem nie do­zwa­la jej wy­ro­snąć i na­le­ży­cie wy­kształ­cić się. Po­zo­sta­łe na łące kępy tra­wy, na­le­ży wcze­śnie po­ko­sić.4. ZBY­TEK WIL­GO­CI.

O ile umiar­ko­wa­ny sto­pień wil­go­ci przy­czy­nia się do ży­zno­ści łąki, o tyle zby­tek jej jest szko­dli­wy, jak to ob­szer­niej wy­ło­żo­nem zo­sta­ło, mó­wiąc o osu­sze­niu grun­tów (Tom I § 44). W ta­kim więc ra­zie gdy łąkę sta­no­wi ba­gno albo trzę­sa­wi­sko, przedew­szyst­kiem na­le­ży ją osu­szyć, sto­su­jąc się we wszyst­kiem do tego, co było po­wie­dzia­nem przy osu­sza­niu grun­tów. Po osu­sze­niu sama miej­sco­wość wska­że, ja­kie dal­sze ulep­sze­nia przed­się­brać na­le­ży, o któ­rych po­wy­żej już mó­wio­nem było.

Znaj­du­ją się jed­nak u nas ta­kie łąki, co nie bę­dąc nie­przy­stęp­ne­mi ba­gna­mi słu­żą dla by­dła za pa­stwi­sko, któ­re cho­dząc po nich psu­je całą po­wierzch­nią wy­bi­ja­jąc doły, i two­rząc małe, wy­pu­kłe kępy, po­dob­ne do kre­to­wisk.

Na łące ta­kiej po do­kład­nem ob­su­sze­niu na­le­ży kępy te zdjąć ry­dlem, i je­że­li są tor­fia­ste, wy­su­szyć, uło­żyć na kupę, spa­lić; uwa­ża­jąc, aby pło­mień nie był zby­tecz­nym, i na­stęp­nie po­piół roz­rzu­cić, i całą po­wierzch­nię łąki, albo wy­bro­no­wać, albo sta­ran­nie wy­gra­bić.

Po­nie­waż po osu­sze­niu łąki giną wszyst­kie ro­śli­ny wod­ne, któ­re je­dy­nie ba­gni­sta łąka z sie­bie wyda – wała, i cała mas­sa grun­tu przed­tem gąb­cza­sta osa­dza się, w pierw­szym więc roku, a czę­sto i dru­gim, zbiór sia­na znacz­nie się zmniej­sza, i do­pie­ro po zu­peł­nem grun­tu osie­dze­niu się i utwo­rze­niu sta­łej war­stwy stop­nio­wo wy­daj­ność sia­na po­więk­sza się.5. CHU­DOŚĆ I TOR­FIA­STOŚĆ WAR­STWY RO­DZAJ­NEJ.

Jak­kol­wiek po­wie­dzie­li­śmy, że ro­śli­ny łą­ko­we naj­wię­cej żyją pier­wiast­ka­mi czer­pa­ne­mi z wody i z po­wie­trza, wy­ma­ga­ją jed­nak mimo tego grun­tu ży­zne­go, któ­ry­by i ob­fi­ty i zdro­wy z sie­bie wy­dzie­lał dla nich po­karm. Dla tego też łąki tak jak rola po­trze­bu­ją za­sił­ku, czy­li na­wo­że­nia, gdyż wi­docz­nie każ­de przy­pad­ko­we na­wie­zie­nie np. przez ściek wody z obok po­ło­żo­ne­go pola, lub przez na­mu­li­ska z po­wo­dzi wio­sen­nych, ko­rzyst­nie na przy­szłą wy­daj­ność sia­na wpły­wa­ją.

Nad­to chu­da łąka lub tor­fia­sta wy­da­je sia­no i w ma­łej ilo­ści i w złym ga­tun­ku, cho­ciaż­by po­ło­że­nie jej i na­tu­ra od­po­wia­da­ły wszel­kim wa­run­kom do­brej łąki. Ro­śli­ny bo­wiem szla­chet­niej­sze po­żyw­ne i zdro­we, po­trze­bu­ją bar­dzo wie­le po­kar­mu zdro­we­go i po­żyw­ne­go na swo­je wy­kształ­ce­nie, zu­peł­nie jak kro­wa, żeby mle­ko da­wa­ła, wół, żeby dał tłu­ste mię­so, wieprz sło­ni­nę i t… d. I jak zwie­rzę­ta te na chu­dej pa­szy nie wy­pa­są się, a z bra­ku jej na­wet po­pa­da­ją, tak i ro­śli­ny po­żyw­niej­sze, mało znaj­du­jąc w grun­cie łąki po­kar­mu sil­ne­go i zdro­we­go, li­cho ro­sną, z cza­sem zu­peł­nie giną, a miej­sce ich za­stę­pu­ją mech i róż­ne chwa­sty twar­de, ły­ko­wa­te, mniej wpraw­dzie wy­bred­ne co do ilo­ści i ja­ko­ści po­kar­mu, ale za to mało na sia­no po­ży­tecz­ne a czę­sto szko­dli­we.

Przy­czem wszyst­kie ro­śli­ny wcze­sne, jako wy­kształ­ca­ją­ce się w krót­szym cza­sie, wy­ma­ga­ją znacz­nie wię­cej po­kar­mu w grun­cie łą­ko­wym od póź­niej­szych, więc nie znaj­du­jąc go w chu­dej łące, albo bar­dzo nędz­nie ro­sną, albo zu­peł­nie do skła­du tra­wy nie na­le­żą.

Dla tego też łąki jed­no­ko­śne, jako chud­sze i za­ję­te przez ro­śli­ny póź­niej­sze, le­ni­wo za­ra­sta­ją, tak, że koś­ba ich na­der musi się opóź­niać i dla tego sa­me­go zbiór po­tra­wu nie ma miej­sca. W le­cie zaś wil­got­nem mas­sa tra­wy na łą­kach znacz­nie się po­więk­sza, bo ją po­więk­sza­ją ro­śli­ny wcze­śniej­sze, któ­re skut­kiem wil­go­ci do ro­ślin­no­ści zo­sta­ły po­bu­dzo­ne, co w po­rze su­chej nie ma miej­sca. A że przy­czy­ną ta­kie­go sta­nu łąki bywa, albo szczu­pła ilość próch­ni­cy w war­stwie ro­dzaj­nej znaj­du­ją­ca się, albo że ta próch­ni­ca przez zby­tek wil­go­ci zo­sta­ła za­kwa­śnia­łą, tor­fia­stą, a za­tem nie­zdro­wy wy­ra­bia­ją­cą z sie­bie po­karm, więc jak róż­ne są przy­czy­ny, tak i róż­ne mu­szą być środ­ki do po­pra­wie­nia złe­go.

Dla łąk więc tor­fia­stych, jako po­sia­da­ją­cych znacz­ne za­pa­sy sta­rej nie­dzia­ła­ją­cej próch­ni­cy, po­trze­ba na­wo­zów z wła­sno­ścia­mi kau­stycz­ne­mi, jak po­piół, gips, mar­giel, wap­no; dla łąk chu­dych, a więc nie ob­fi­tu­ją­cych zby­tecz­nie w próch­ni­cę, na­wo­zów zwie­rzę­cych lub ro­ślin­nych bez­po­śred­nio z sie­bie za­si­łek przy­no­szą­cych; i je­że­li pierw­sze to jest mi­ne­ral­ne słu­żą bar­dziej dla łąk ni­sko po­ło­żo­nych, dru­gie je­dy­nie z ko­rzy­ścią użyć się da­dzą na łąki su­che i gó­rzy­ste.

Że jed­nak na­wóz sta­jen­ny po­wie­rzo­ny łące nie może być przy­ora­ny, bo to wy­ma­ga od­dziel­ne­go z łą­ka­mi urzą­dze­nia się, o czem po­ni­żej mó­wić bę­dzie­my, aby na­wóz ten po przy­ora­niu dal­szy w grun­cie od­by­wał roz­kład; że przez to znaj­do­wać się musi w zu­peł­nym sta­nie roz­ło­że­nia, żeby ła­two mógł wsiąk­nąć do łona grun­tu, co znacz­nie umniej­sza mas­sę pro­du­ko­wa­ne­go w go­spo­dar­stwie na­wo­zu, więc na­wo­że­nie łąk od­cho­da­mi by­dlę­ce­mi tyl­ko tam może mieć miej­sce, gdzie na­wo­zów zbie­giem róż­nych oko­licz­no­ści, np. w po­bli­żu miast wiel­kich, jest wię­cej niż tego go­spo­dar­stwo rol­ne po­trze­bu­je.

Oprócz jed­nak na­wo­że­nia łąk by­dlę­ce­mi od­cho­da­mi, są inne licz­ne ma­ter­ja­ły, w każ­dem nie­mal go­spo­dar­stwie, z ko­rzy­ścią mo­gą­ce być uży­te na ich za­si­łek. Po­znać ich i w da­nym ra­zie użyć, jest obo­wiąz­kiem każ­de­go go­spo­da­rza, dla tego o każ­dym z nich co­kol­wiek ob­szer­niej po­mó­wi­my.

Przedew­szyst­kiem jed­nak pa­mię­tać na­le­ży, że każ­de za­si­le­nie łąki spo­so­ba­mi, o ja­kich po­ni­żej mó­wić bę­dzie­my, win­no po­prze­dzić naj­przód do­kład­ne osu­sze­nie, usie­dze­nie się zu­peł­ne grun­tu, i bro­no­wa­nie dla wy­dar­cia z niej mchu i in­nych bez­u­ży­tecz­nych chwa­stów, któ­re jak wie­my roz­krze­wia­ją się na wierz­chu dama, i wy­rost uży­tecz­nych ro­ślin ta­mu­ją. Nie­do­peł­niw­szy bo­wiem tego, zby­tek wil­go­ci nie do­pu­ści dzia­ła­nia za­sił­ku, a chwa­sty jesz­cze buj­niej wy­ró­sł­szy, za­głu­szy­ły­by wszel­kie inne ro­śli­ny, i udzie­lo­ny za­si­łek nie ko­rzyść, ale szko­dę mógł­by przy­nieść łące.KOM­POST.

Naj­wła­ściw­szym, a po czę­ści i naj­lep­szym ma­ter­ja­łem do użyź­nie­nia łąk chu­dych jest kom­post, o któ­rym mó­wi­li­śmy w to­mie pierw­szym przy na­wo­zach.

Do kom­po­stu ta­kie­go do­brze jest użyć zie­mi wy­rzu­co­nej z ro­wów, dar­ni­ny, szla­mu, niż­szych na­mu­łów, tor­fu, wszel­kich śmie­ci po­zmia­ta­nych z po­dwó­rza, z dróg, z do­móstw; na­ścio­łów z są­sie­ków i z pod sto­gów, po­pio­łu, tor­fu, gru­zu, wap­na, po­mio­tu dro­biu, go­łę­bi, trzo­dy chlew­nej, na­wet pia­sku i gno­ju gu­bio­ne­go po dro­dze przez ko­nie, owce, i t… p.; sło­wem, wszyst­kie­go co się w go­spo­dar­stwie po­nie­wie­ra­jąc, po­ma­łu zmar­no­wa­ło­by się bez żad­ne­go po­żyt­ku. – "Wszyst­ko to ukła­da się na jed­ną kupę, prze­sy­pu­jąc wap­nem lub po­pio­łem, zle­wa gno­jów­ką lub wodą z ka­łu­ży albo z sa­dzaw­ki, prze­ra­bia kil­ka razy i gdy utwo­rzy się z tego wszyst­kie­go jed­no­staj­na mas­sa, wy­wo­zi się na łąki.

Je­że­li łąka ma po­ło­że­nie rów­ne nie spa­dzi­ste, wów­czas gnój kom­po­sto­wy po wy­bro­no­wa­niu po­przed­niem ma­ją­cej się na­wieść łąki, wy­wo­zi się na je­sie­ni, bo moż­na być pew­nym, że go woda nie za­bie­rze. W prze­ciw­nym ra­zie, wy­wóz­ka usku­tecz­nia się z wio­sny, bo za­nim woda zdo­ła unieść wy­wie­zio­ny na­wóz, już ta­ko­wy na uży­tek po­bu­dzo­nej we­ge­ta­cyi na łą­kach ob­ró­co­ny zo­sta­nie.

Gdzie zaś łąki ule­ga­ją za­le­wom wio­sen­nym, tam wy­wo­zić kom­po­stu w żad­nym ra­zie nie na­le­ży, bo ten przez wodę za­bra­ny zmar­no­wał­by się bez­po­zy­tecz­nie. Jak­kol­wiek na­wo­że­nie kom­po­stem sta­je się na­der dla łąki ko­rzyst­nym, pa­mię­tać jed­nak na­le­ży, że sku­tek jego naj­dłu­żej do lat trzech prze­cią­ga się; że łąka kil­ka razy raz po raz użyź­nio­na przy­zwy­cza­ja się nie­ja­ko do za­sił­ku, któ­re­go po­zba­wio­na za­czy­na wy­da­wać sia­no i w mniej­szej ilo­ści i w gor­szym ga­tun­ku, niż to przed na­wo­że­niem mia­ło miej­sce. Na­wo­że­nie bo­wiem ta­kie czę­sto po­wta­rza­ne po­więk­sza­jąc ilość po­kar­mu wy­ra­bia­ne­go w grun­cie łą­ko­wym, po­bu­dza nowe ga­tun­ki ro­ślin do ży­cia ja­kich przed­tem nie było, któ­re za­ko­rze­nia­jąc się, nisz­czą daw­niej­sze mniej wy­ma­ga­ją­ce i mniej wy­bred­ne.

Za­nie­dbaw­szy więc na­wo­że­nia, umniej­sza się w łące ilość wy­ra­bia­ne­go po­kar­mu, prze­to lep­sze i nie­ja­ko nowo po­two­rzo­ne ga­tun­ki ro­ślin nędz­nie we­ge­tu­ją, po­ma­łu zu­peł­nie ob­umie­ra­ją, daw­niej­sze nie od­ra­zu tak się roz­ra­sta­ją, aby ich w zu­peł­no­ści mo­gły za­stą­pić, więc po­wsta­ją chwa­sty i róż­ne ro­śli­ny mało uży­tecz­ne i szko­dli­we, któ­rych nie­przy­ja­ciól­ką jest pra­ca i sta­ra­nie ludz­kie, a naj­pierw­szym sprzy­mie­rzeń­cem le­ni­stwo i nie­dba­łość go­spo­da­rza.

Za­si­la­nie więc łąk kom­po­stem na­le­ży sys­te­ma­tycz­nie pro­wa­dzić i roz­dzie­lić na lata, sto­sow­nie do ilo­ści zbie­rać się mo­gą­ce­go w go­spo­dar­stwie tego ma­ter­ja­łu na­wo­zo­we­go.7. GNO­JÓW­KA.

Jak­kol­wiek w sta­ran­nie i do­brze utrzy­ma­nem gno­jo­wi­sku, przy do­sta­tecz­nej ilo­ści pod­ścio­łów, zbie­ra­nie się gno­jów­ki nie po­win­no mieć miej­sca, bo to dzie­je się ze szko­dą ogól­nej mas­sy na­wo­zu, z któ­rym ona po­win­na sta­no­wić jed­ną ca­łość, zda­rza­ją się jed­nak wy­pad­ki, w któ­rych go­spo­darz od zbio­ru gno­jów­ki ustrzedz się nie może. W ta­kim ra­zie je­że­li jej nie ob­ró­ci się do kom­po­stu, wy­wo­zić się ją po­win­no na łąki.

Czas do tego jest naj­wła­ściw­szy na wio­snę, po po­przed­niem zbro­no­wa­niu łąki, bo czę­ści po­żyw­ne gno­jów­ki nic się nie mar­nu­ją i na­tych­miast się ob­ra­ca­ją na po­ży­tek ro­ślin. Wy­wo­zić jed­nak moż­na w je­sie­ni lub po ze­bra­niu sia­na, a to sto­sow­nie do to­wa­rzy­szą­cych oko­licz­no­ści. Przy­tem uwa­żać na­le­ży, aby roz­le­wa­nie było rów­ne, do cze­go naj­le­piej jest użyć wo­łów dla rów­ne­go i jed­no­staj­ne­go ich cho­du, któ­rych przej­ście jed­no­ra­zo­we z becz­ką roz­try­sku­ją­cą gno­jów­kę jest do­sta­tecz­ne.

Je­że­li ma­ją­ca się wy­wieźć gno­jów­ka jest zbyt prze­ję­ta od­cho­da­mi, przed uży­ciem na­le­ży ją roz­cień­czyć wodą, zo­sta­wić tak na pew­ny cza­su prze­ciąg aż za­fer – men­tu­je, i do­pie­ro wy­wóz­kę usku­tecz­nić. Roz­cień­cze­nie ta­kie wodą gno­jów­ki, szcze­gól­niej po­win­no być za­cho­wa­ne, je­że­li w gno­jów­ce znaj­du­ją się roz­mą­co­ne na­wo­zy dro­biu do­mo­we­go lub ludz­kie. Gno­jów­ka bo­wiem taka po­sia­da wła­sno­ści kau­stycz­ne czy­li gry­zą­ce, któ­re nie­roz­cień­czo­ne wodą, mo­gły­by dla ro­ślin łą­ko­wych szko­dli­we wy­wrzeć dzia­ła­nie.

Mimo jed­nak nie­za­prze­czo­ne ko­rzy­ści, ja­kie się od­no­si z na­wie­zie­nia łąki gno­jów­ką, le­piej jed­nak go­spo­darz zro­bi ob­ra­ca­jąc ją na kom­post, o któ­rym po­wy­żej mó­wi­li­śmy; a naj­le­piej, je­że­li tak bę­dzie utrzy­my­wał i gno­jo­wi­sko i by­dło w obo­rze, że zbie­ra­nie się gno­jów­ki nie na­stą­pi, gdyż dzia­ła­nie tej­że jest bar­dzo krót­kie, i wpływ jej w dru­gim po­ko­sie pra­wie nik­nie, a przy­najm­niej bar­dzo jest mało zna­czą­cym.8. NA­WO­ZY SZTUCZ­NE.

Mó­wiąc o na­wo­zach (Tom I.) po­wie­dzie­li­śmy, że go­spo­darz szcze­gól­ną po­wi­nien zwró­cić uwa­gę na pro­duk­cją na­wo­zów sta­jen­nych, gdyż za­pa­su próch­ni­cy w roli, żad­ne na­wo­zy sztucz­ne, ani róż­ne nowo wy­my­ślo­ne prosz­ki po­więk­szyć nie zdo­ła­ją. Po­nie­waż łąki więk­szą po­sia­da­ją ilość próch­ni­cy niż rola uprą – wia­na, i ta­ko­wa po więk­szej czę­ści dla niż­sze­go łąk po­ło­że­nia znaj­du­je się w pew­nym stop­niu za­kwa­sze­nia; po­nie­waż znaj­du­ją­ce się na niej ro­śli­ny za­nim pój­dą w na­sie­nie, naj­wię­cej po­karm bio­rą z wody i po­wie­trza, i dla tego po­bu­dze­nie do ro­ślin­no­ści, może być dla nich bar­dzo uży­tecz­ne, dla tego o ile dla chu­dej na­szej roli za nie­sto­sow­ne uzna­li­śmy wszel­kie na­wo­zy sztucz­ne, o tyle mogą one praw­dzi­wą dla łąk przy­nieść ko­rzyść. – Do na­wo­zów tych sztucz­nych na­le­żą:9. GU­ANO.

Żeby za­sło­nić de­li­kat­ne ko­rzon­ki ro­ślin od ostry­chw­ła­sno­ści gu­ana, na­le­ży go do uży­cia mie­szać z czte­ry razy więk­szą ilo­ścią zie­mi. Łąka po­win­na po­sia­dać przy­zwo­ity sto­pień wil­go­ci, na­syp­kę na­le­ży usku­tecz­niać za­raz z wio­sny jak tyl­ko moż­na naj­wcze­śniej, po­syp­ka bo­wiem je­sien­na mniej­szą ko­rzyść przy­no­si, cho­ciaż wcze­śniej obu­dza ro­ślin­ność z wio­sny, jak to licz­ne do­świad­cze­nia po­twier­dzi­ły. Na mor­gę dwu­sto prę­to­wą uży­wa się od jed­ne­go do dwóch cent­na­rów po naj­miel­szem utłu­cze­niu. Wpływ gu­ana do lat trzech się roz­cią­ga. Po­nie­waż gu­ano bar­dzo jest przez prze­kup­niów za­gra­nicz­nych fał­szo­wa­ne, tak że trud­no bez roz­bio­ru che­micz­ne­go dojść rze­czy­wi­stej jego war­to­ści i ilo­ści do­syp­ki ob­cych czę­ści, nie ma­ją­cych pra­wie żad­nej war­to­ści, dla tego spro­wa­dza­nie gu­ana po­win­no na­stę­po­wać je­dy­nie tyl­ko za po­śred­nic­twem zna­nych do­mów han­dlo­wych, bo w ich re­pu­ta­cyi i w ich sto­sun­kach naj­pew­niej­sza spo­czy­wa rę­koj­mia war­to­ści tego ma­ter­ja­lu. Gu­ano spro­wa­dza­ne do Wa­sza­wy, na miej­scu pła­ci­łem po złp. 30 za cent­nar.10. SA­LE­TRA CHI­LIJ­SKA.

Po­nie­waż sa­le­tra nad­zwy­czaj ła­two jest roz­pusz­czal­ną, i wsiąk­nąw­szy w grunt usu­nę­ła­by się z oko­li­cy ko­rzon­ków, prze­to po­sy­py­wa­nie łąki sa­le­trą po­win­no się usku­tecz­niać za­raz z wio­sny, jak tyl­ko ro­ślin­ność po­bu­dzo­ną zo­sta­nie, i to pod­czas po­go­dy i nie za­raz po desz­czu. Przed uży­ciem tłu­cze się ją miał­ko, i mię­sza naj­le­piej z po­pio­łem, lub z su­chą prze­sia­ną zie­mią.

Na mor­gę dwu­sto­prę­to­wą bie­rze się sa­le­try od jed­ne­go do pół­to­ra cent­na­ra. Dzia­ła­nie jej jest tyl­ko jed­no­rocz­ne.11. MĄCZ­KA Z KO­ŚCI.

Po­dług do­świad­cze­nia za­gra­nicz­nych go­spo­da­rzy mącz­ka z ko­ści, ze wszyst­kich spo­so­bów użyź­nie­nia łąk naj­więk­szą ma przy­no­sić ko­rzyść. Im śwież­sze są ko­ści, tym są lep­sze, bo­tem wię­cej za­wie­ra­ją w so­bie pier­wiast­ków zwie­rzę­cych, jak klej i ga­la­re­ta. Sta­re ko­ści pra­wie zu­peł­nie czę­ści tych są po­zba­wio­ne, czy to przez po­przed­nie wy­wa­rze­nie, czy też przez dłu­gie na po­wie­trzu le­że­nie, i w ta­kim sta­nie już łąki nie za­si­la­ją, tyl­ko jak wap­no po­bu­dza­ją sta­rą próch­ni­cę do dzia­ła­nia.

Po­nie­waż ko­ści aby pręd­ko swo­je dzia­ła­nie wy­wie­ra­ły, co szcze­gól­niej ko­niecz­ne jest dla ro­ślin łą­ko­wych, po­trze­bu­ją jak naj­miel­sze­go utar­cia; żeby więc dzia­ła­nie ich przy­spie­szyć, na­le­ży w nich jesz­cze przed uży­ciem obu­dzić fer­men­ta­cją. Im fer­men­ta­cja ta wy­żej jest po­su­nię­tą, tym ko­ści spiesz­niej dzia­ła­ją, ale i tym spiesz­niej wła­sno­ści swe wy­czer­pu­ją, i wresz­cie tym spiesz­niej nik­ną z grun­tu; ale za to im mącz­ka z ko­ści le­piej jest za­fer­men­to­wa­na, tym do po­syp­ki mniej­sza się jej ilość uży­wa. W celu obu­dze­nia fer­men­ta­cyi, mącz­kę z ko­ści po­sy­pu­je się śmie­cia­mi lub zie­mią próch­nicz­ną, i utrzy­mu­je się w ca­łej ku­pie mier­ny sto­pień wil­go­ci, aż do obu­dze­nia fer­men­ta­cyi.

Żeby ze­fer­men­to­wa­nie to było jesz­cze pew­niej­sze, bo od stop­nia jego za­le­ży i sku­tek z mącz­ki, uży­wa się do tego kwa­su sol­ne­go i siar­cza­ne­go. W tym celu od­wa­żo­ną ilość mącz­ki wsy­pu­je się do becz­ki, i za­le­wa wrzą­cą wodą w ta­kiej ilo­ści, ile mącz­ka wsiąk­nąć w sie­bie może. – Za­raz po­tem wle­wa się kwas w sto­sun­ku jed­ne­go fun­ta na trzy lub czte­ry fan­ty mącz­ki, to jest bio­rąc mniej im mącz­ka mie­lej jest utłu­czo­na, wszyst­ko to mię­sza się do­kład­nie i do­pie­ro po dwóch go­dzi­nach wsy­pu­je na kupę. To samo po­wta­rza się z dal­szą ilo­ścią mącz­ki: wy­sy­pu­je się na pierw­szą kupę, i gdy wszyst­ka w ten spo­sób zo­sta­nie przy­rzą­dzo­ną, cała kupa w okrąg uło­żo­na, jak w kop­cu ziem­nia­ki ob­sy­pu­je się do­kład­nie po­pio­łem i tak zo­sta­wia się w spo­koj­no­ści przez czte­ry ty­go­dnie. Po upły­wie tego cza­su, mącz­ka zu­peł­nie roz­kła­da się, a na­wet i grub­sze ka­wał­ki w niej się znaj­du­ją­ce. Wy­mię­szaw­szy więc wszyst­ko do­kład­nie, uży­wa się po­tem na po­syp­kę.

Jak­kol­wiek przy­spa­sa­bia­nie ta­kie mącz­ki po­cią­ga za sobą wy­da­tek, za­nie­dby­wać go jed­nak nie na­le­ży, bo do­świad­cze­nie wy­ka­za­ło, że je­że­li na pew­ną prze­strzeń wy­pad­nie prze­zna­czyć cent­nar ko­ści mie­lo­nych, to za­fer­men­to­wa­nych do­sta­tecz­ne bę­dzie pół cent­na­ra.

Wpraw­dzie dzia­ła­nie mącz­ki ko­ścia­nej czy­stej nie zbyt miał­ko zmie­lo­nej, prze­cią­ga się i do lat sze­ściu cza­sem, gdy za­fer­men­to­wa­na na dwa naj­wię­cej wy­star­cza, a przy­rzą­dzo­na z kwa­sem w roku pierw­szym pra­wie zu­peł­nie nik­nie; zwa­żyw­szy jed­nak, że sto­pień fer­men­ta­cji tak prze­waż­nie wpły­wa na zmniej­sze­nie ilo­ści na­syp­ki, co na­der waż­ną jest rze­czą; że przy­tem przy­śpie­sza i sku­tek z tego za­sił­ku, o co głów­nie na łą­kach idzie, z tych po­wo­dów pra­wie za­wsze na­le­ży mącz­kę z ko­ści uży­wać przy­spo­so­bio­ną już po­przed­nio fer­men­ta­cją.

Po­syp­ka za­fer­men­to­wa­nej mącz­ki usku­tecz­nia się z wio­sny, a dla unik­nie­nia szko­dli­we­go dzia­ła­nia kwa­su, na­le­ży ją po­mię­szać wprzó­dy z zie­mią i do­pie­ro wy­siać. Po­syp­kę zaś czy­stej mącz­ki moż­na do­peł­niać i w je­sie­ni, bo czas dłuż­szy, wil­goć i śnie­gi roz­kład jej do­peł­nią.

Łąkę przed po­syp­ką na­le­ży wy­bro­no­wać, a póź­niej uwał­ko­wać, do po­syp­ki zaś obie­rać czas wil­got­ny.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: