Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dowody z innego wymiaru - ebook

Data wydania:
17 lipca 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Dowody z innego wymiaru - ebook

Czasami ujęcie sprawcy nie stanowi wielkiego wyzwania – jest ciało ofiary, podejrzany, motyw i dowody przestępstwa. Jednak wtedy, kiedy nie ma ciała, sprawa się komplikuje. Nawet nie wiadomo, czy rzeczywiście miało miejsce zabójstwo; czy przypadkiem nie doszło do jakiejś mistyfikacji. Kiedy śledczy bezradnie rozkładają ręce, do akcji wkracza jasnowidz. Można podważać metody, którymi się posługuje, ale jest prawdą, że co jakiś czas wskazuje on bęzbłędnie to, czego policja nie była w stanie znaleźć.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7778-628-4
Rozmiar pliku: 844 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Jasnowidz z Człuchowa: prawda, mity i plotki

Nie­ży­ją­cy już szef gan­gu prusz­kow­skie­go An­drzej K. ps. Per­shing za­bie­gał o jego przy­jaźń i ży­cio­we rady. Stu­den­ci pra­wa pi­szą o nim pra­ce ma­gi­ster­skie, uczel­nie prze­ści­ga­ją się w or­ga­ni­zo­wa­niu kon­fe­ren­cji na­uko­wych z jego udzia­łem. Me­dia już daw­no okrzyk­nę­ły go naj­słyn­niej­szym pol­skim ja­sno­wi­dzem. Krzysz­tof Jac­kow­ski, bo o nim mowa, w po­szu­ki­wa­niu osób za­gi­nio­nych od­na­lazł sens ży­cia.

au­tor­ka Ewa Or­nac­ka

Nie jest nie­omyl­ny, cho­ciaż już kil­ka lat temu w Ja­po­nii w te­le­wi­zyj­nym show z udzia­łem osób o zdol­no­ściach pa­ra­nor­mal­nych z ca­łe­go świa­ta udo­wod­nił, że w tym gro­nie to wła­śnie on jest bez­kon­ku­ren­cyj­ny. Tym­cza­sem pol­ska po­li­cja, któ­rej od lat po­ma­ga, ofi­cjal­nie wciąż wąt­pi w jego przy­dat­ność. Dla wie­lu funk­cjo­na­riu­szy jest hochsz­ta­ple­rem, któ­re­mu tyl­ko cza­sem przy­pad­ko­wo coś się uda­je.

Roz­ma­wia z du­cha­mi

Po raz pierw­szy spo­tka­li­śmy się sie­dem lat temu, kie­dy to­wa­rzy­szy­łam z ka­me­rą dwóm ko­bie­tom roz­pacz­li­we po­szu­ku­ją­cym za­gi­nio­nych mę­żów. Przy­wio­zły fo­to­gra­fie, szczo­tecz­ki do zę­bów, sta­ry szla­frok. Usły­sza­ły od ja­sno­wi­dza, że obaj nie żyją, że zo­sta­li wcią­gnię­ci w pu­łap­kę, a po­tem za­mor­do­wa­ni. Jed­na z ko­biet nie mo­gła po­wstrzy­mać łez. – Nie płacz – po­wie­dział Jac­kow­ski. – Twój mąż nie cier­piał, miał szyb­ką śmierć. To, że pła­czesz, tyl­ko go de­ner­wu­je, daj mu świę­ty spo­kój.

– On tak za­wsze, pro­sto z mo­stu? – za­ga­iłam Ad­ria­na, syna Jac­kow­skie­go, a on po­ta­ku­ją­co kiw­nął gło­wą. Chło­pak sie­dział przed kom­pu­te­rem w tym sa­mym po­ko­ju, w któ­rym oj­ciec roz­ma­wiał z żo­na­mi za­gi­nio­nych. Wi­dać było, że przy­wykł do obec­no­ści ob­cych w domu.

– Oj­ciec jest dziw­ny – burk­nął pod no­sem, cały czas pa­trząc w ekran. – Cho­dzi po domu i gada do sie­bie.

– A co gada?

– Róż­nie, cza­sa­mi się kłó­ci.

– Sam ze sobą? Nie wie­rzę.

– Sło­wo daję! Tłu­ma­czy się po­tem, że roz­ma­wiał z du­cha­mi. Niech pani spoj­rzy, wszę­dzie wa­la­ją się re­kla­mów­ki z ciu­cha­mi tru­pów, on to wą­cha, prze­kła­da z kąta w kąt. Lu­dzie wcho­dzą do ogro­du, za­glą­da­ją przez okna, pu­ka­ją w szy­by. Prze­cież tak się nie da żyć.

Spoj­rza­łam ką­tem oka na ojca Ad­ria­na, był za­ję­ty roz­mo­wą z dru­gą ko­bie­tą. Od­nio­słam wra­że­nie, że jest spe­szo­ny, onie­śmie­lo­ny, jak­by coś przed nią ukry­wał. Po­cze­ka­łam na od­po­wied­ni mo­ment i spy­ta­łam go, cze­go nie chciał jej po­wie­dzieć. – Mąż tej ko­bie­ty był tor­tu­ro­wa­ny, dłu­go umie­rał – od­po­wie­dział ze smut­kiem.

Kil­ka lat póź­niej Krzysz­tof Jac­kow­ski zo­stał we­zwa­ny przez sąd jako świa­dek w spra­wie o za­bój­stwo tych męż­czyzn. Wie­le ele­men­tów jego wi­zji się po­twier­dzi­ło. Je­den z ban­dy­tów su­ge­ro­wał, że zła­ma­no ta­jem­ni­cę śledz­twa i że taj­ne in­for­ma­cje prze­ka­zał Jac­kow­skie­mu ofi­cer Cen­tral­ne­go Biu­ra Śled­cze­go. Ja­sno­widz miał wy­ja­śnić są­do­wi, jak było na­praw­dę.

Je­cha­li­śmy ra­zem na roz­pra­wę. Jac­kow­ski był przy­gnę­bio­ny, oba­wiał się o wła­sne bez­pie­czeń­stwo. Lada mo­ment miał sta­nąć oko w oko z gan­giem zna­nym z okru­cień­stwa. Część ban­dy była na wol­no­ści, więc każ­dy na jego miej­scu miał pra­wo się bać. W po­ło­wie dro­gi do El­blą­ga, gdzie to­czył się pro­ces, chciał za­wró­cić do Człu­cho­wa… Ale na sali są­do­wej wszyst­kie emo­cje trzy­mał na wo­dzy. Był rze­czo­wy i opa­no­wa­ny.

Ob­raz po­cho­dzi od nie­ży­wych

Na py­ta­nie sądu o wy­ko­ny­wa­ny za­wód Jac­kow­ski od­po­wie­dział, że pro­wa­dzi dzia­łal­ność go­spo­dar­czą zwią­za­ną z po­szu­ki­wa­niem osób za­gi­nio­nych.

– Skąd świa­dek do­wie­dział się o oko­licz­no­ściach zbrod­ni? – do­cie­kał sę­dzia Wła­dy­sław Ki­zyk, prze­wod­ni­czą­cy skła­du orze­ka­ją­ce­go.

– Na proś­bę ro­dzi­ny zro­bi­łem wi­zję w tej spra­wie, po­zwo­li­ło mi to usta­lić sze­reg szcze­gó­łów, spi­sa­łem je na kart­ce pa­pie­ru.

– Co to jest wi­zja? Co świa­dek wi­dzi?

– Wi­zja to ob­raz, pew­na myśl, prze­kaz, in­for­ma­cja.

– Od kogo jest ten prze­kaz?

– Cza­sa­mi od ży­wych, cza­sa­mi od zmar­łych. Czło­wiek na­wet po śmier­ci ma swo­ją ener­gię. Ona nie gi­nie wraz z chwi­lą usta­nia funk­cji ży­cio­wych.

– Na czym do­kład­nie po­le­ga ja­sno­wi­dze­nie? – sąd miał za za­da­nie usta­lić (skom­pli­ko­wa­ny w tym przy­pad­ku) tzw. stan fak­tycz­ny.

– Na kra­dzie­ży cu­dzej my­śli, pa­mię­ci, cho­ciaż ja nie do koń­ca ro­zu­miem te me­cha­ni­zmy – szcze­rze wy­znał Jac­kow­ski. – My­ślę, że ja­sno­wi­dze­nie to po pro­stu te­le­pa­tia.

– Skąd świa­dek wie, że po­szu­ki­wa­ny przez ro­dzi­nę czło­wiek nie żyje?

– Ja to czu­ję. Kie­dy mam do czy­nie­nia ze zmar­ły­mi, od­czu­wam ład, spo­kój, na­wet je­śli ta oso­ba zgi­nę­ła ma­ka­brycz­ną śmier­cią. Oso­ba żywa to cha­os, sze­reg czę­sto sprzecz­nych sy­gna­łów, z któ­rych trud­no co­kol­wiek od­czy­tać.

JA­SNO­WI­DZE­NIE W ŚLEDZ­TWACH

Ja­sno­wi­dze­nie w dzia­ła­niach śled­czych na przy­kła­dzie Krzysz­to­fa Jac­kow­skie­go jest fak­tem. Bez­spor­na jest duża ilość spraw, któ­re zo­sta­ły za­koń­czo­ne po­zy­tyw­nie dzię­ki współ­pra­cy or­ga­nów śled­czych z ja­sno­wi­dzem. Nie­po­kój jed­nak bu­dzi fakt, że w świe­tle przed­sta­wio­nych ar­gu­men­tów, w or­ga­nach po­wo­ła­nych do ści­ga­nia prze­stęp­ców bar­dzo dużo jest jesz­cze scep­ty­ków, któ­rzy tak­że pu­blicz­nie od­no­szą się w spo­sób ne­ga­tyw­ny do wszel­kich po­za­nau­ko­wych me­tod śled­czych.

Czy ja­sno­wi­dze­nie jest wy­ko­rzy­sty­wa­ne od­po­wied­nio w dzia­ła­niach śled­czych? W sze­re­gu spraw, któ­re nie zna­la­zły po­zy­tyw­ne­go za­koń­cze­nia (roz­wią­za­nia), w ogro­mie za­ga­dek kry­mi­na­li­stycz­nych wy­ko­rzy­sta­nie nie­kon­wen­cjo­nal­nych me­tod w pra­cy śled­czej jest moim zda­niem wręcz ko­niecz­ne. Wszak­że po­li­cjan­ci i pro­ku­ra­to­rzy oraz inne or­ga­na po­wo­ła­ne do ści­ga­nia prze­stępstw, wy­peł­nia­jąc swo­je za­da­nia usta­wo­we, win­ni wy­ko­rzy­sty­wać wszel­kie moż­li­we spo­so­by i środ­ki w celu po­zy­tyw­nej re­ali­za­cji pro­wa­dzo­nych spraw. Oczy­wi­ście wy­ko­rzy­sta­nie ta­kich me­tod śled­czych win­no być sto­so­wa­ne z wiel­ką roz­wa­gą.

(frag­ment pra­cy ma­gi­ster­skiej na­pi­sa­nej pod kie­run­kiem prof. Bo­gu­sła­wa Sy­gi­ta pt. „Ja­sno­wi­dze­nie w dzia­ła­niach śled­czych na pod­sta­wie Krzysz­to­fa Jac­kow­skie­go” au­tor­stwa po­li­cjan­ta An­drze­ja Mon­dre­go – Wy­dział Pra­wa i Ad­mi­ni­stra­cji Uni­wer­sy­te­tu Łódz­kie­go – 2005 rok)

– Pa­mię­ta świa­dek wi­zję w spra­wie, któ­ra jest roz­pa­try­wa­na przed tym są­dem?

– Oczy­wi­ście, wy­raź­nie czu­łem, że ci męż­czyź­ni nie żyją. Po­je­cha­li po pie­nią­dze, wcią­gnię­to ich w pu­łap­kę. Za­bój­ców było kil­ku, prze­wo­zi­li tych męż­czyzn bia­łym bu­sem…

– Czy świa­dek wi­dział twa­rze za­bój­ców?

Na sali za­pa­no­wa­ła nie­mal gro­bo­wa ci­sza.

– Twa­rzy nie wi­dzia­łem – od­po­wie­dział po dłuż­szej chwi­li.

– Je­śli obaj męż­czyź­ni nie żyją, to co się sta­ło z cia­ła­mi? – py­tał sę­dzia.

– Wie­lo­krot­nie pod­cho­dzi­łem do wi­zji, któ­ra by to wy­ja­śni­ła, ale je­stem bez­sil­ny, nic się nie spraw­dzi­ło…

Miał pan kie­dyś strasz­ny wy­pa­dek

Pierw­sze zwło­ki Krzysz­tof Jac­kow­ski od­na­lazł dwa­dzie­ścia lat temu. Współ­pra­co­wał wte­dy z po­li­cjan­ta­mi ze Sław­na. Funk­cjo­na­riu­sze nie mo­gli od­na­leźć dwóch chłop­ców, któ­rzy uto­nę­li w Je­zio­rze Łę­tow­skim. Jac­kow­skie­mu uda­ło się pre­cy­zyj­nie wska­zać miej­sce, gdzie na­le­ży szu­kać ciał. Od tam­tej pory od­na­lazł ich set­ki. Za­dzi­wia­ją­ce jest to, że mimo upły­wu lat wciąż pa­mię­ta miej­sca i twa­rze. – Ale nie prze­śla­du­ją mnie po no­cach – mówi z uśmie­chem, uprze­dza­jąc moje py­ta­nie. Za swój naj­więk­szy suk­ces uwa­ża od­na­le­zie­nie ostat­niej, śmier­tel­nej ofia­ry szkwa­łu, któ­ry prze­to­czył się nad ma­zur­ski­mi je­zio­ra­mi w sierp­niu 2007 roku. Z po­wo­du gwał­tow­ne­go za­ła­ma­nia po­go­dy ży­cie stra­ci­ło dwu­na­stu że­gla­rzy. 58-let­nie­go Jó­ze­fa Li­pi­ny z Rudy Ślą­skiej bez­sku­tecz­nie po­szu­ki­wa­no od mie­sią­ca. Tym­cza­sem zwło­ki le­ża­ły w szu­wa­rach, za­plą­ta­ne w wo­do­ro­sty. Mapa na­kre­ślo­na przez ja­sno­wi­dza oka­za­ła się bez­błęd­na.

Krzysz­tof Jac­kow­ski z no­stal­gią wspo­mi­na cza­sy, kie­dy cho­dził z ko­le­ga­mi na piwo i nie miał w gło­wie żad­nych ma­ka­brycz­nych wi­zji. Żył jak inni, zwy­czaj­nie, był za­ko­cha­ny, uro­dzi­ła się jego cór­ka Mo­ni­ka, po niej Ad­rian. Pew­ne­go dnia sie­dział ze zna­jo­mym na ław­ce w cen­trum Człu­cho­wa. Śmiał się, opo­wia­dał o dzie­cia­kach. Nie przy­pusz­czał, że za chwi­lę zmie­ni się całe jego ży­cie. Zdą­żył za­pa­lić pa­pie­ro­sa, kie­dy pod­szedł do nie­go męż­czy­zna i po­pro­sił o ogień. Przy­pa­lił mu więc, tam­ten po­dzię­ko­wał i za­raz od­szedł.

– Na­gle coś się sta­ło w mo­jej gło­wie – wspo­mi­na Jac­kow­ski. – Ja­kiś błysk, kłę­bią­ce się my­śli. Zo­ba­czy­łem tego go­ścia za kie­row­ni­cą. Jego sa­mo­chód ude­rzył w wóz kon­ny, zgi­nął czło­wiek. „Boże, co to jest?” – sza­la­łem z nie­po­ko­ju. Po­bie­głem za nim. „Stój pan!” – krzyk­ną­łem. „Mia­łeś pan kie­dyś w ży­ciu wy­pa­dek?”. Dziw­nie na mnie spoj­rzał. „Tak, ale to było daw­no. Pan coś o tym wie?”. I opo­wie­dział mi swo­ją hi­sto­rię: przed laty był kie­row­cą cię­ża­rów­ki, na po­łu­dniu Pol­ski, w tra­sie, sta­ra­no­wał drew­nia­ny po­wóz, któ­ry nie­spo­dzie­wa­nie wje­chał na szo­sę z po­lnej dro­gi, zgi­nę­ła ko­bie­ta. Wła­śnie to wi­dzia­łem chwi­lę wcze­śniej.

Z cza­sem za­czął wi­dy­wać ta­kie rze­czy co­raz czę­ściej, jego wi­zje były jak fil­my fan­ta­stycz­no­nau­ko­we, a on się bał, że od­cho­dzi od zmy­słów, po­pa­da w obłęd. Zwie­rzył się wów­czas zna­jo­me­mu ar­ty­ście z Człu­cho­wa. – Czy­ta­łem coś o ta­kich rze­czach. Lu­dzie z ta­kim da­rem jak twój pa­trzą na przed­miot, fo­to­gra­fię, sku­pia­ją się na tym i czu­ją ema­na­cję my­śli in­nych lu­dzi – po­cie­szał go ar­ty­sta. To on na­mó­wił go na eks­pe­ry­ment. Za­su­ge­ro­wał, że zna­jo­ma ma cięż­ko cho­re­go syna, któ­re­mu po­trzeb­na jest po­moc.

KRY­TYCZ­NIE O RA­POR­CIE KGP W SPRA­WIE JA­SNO­WI­DZÓW

Na ogół wy­ko­rzy­sty­wa­nie ja­sno­wi­dzów w ce­lach wy­kryw­czych i po­szu­ki­waw­czych nie bu­dzi więk­szych wąt­pli­wo­ści i za­strze­żeń. Jed­nak moż­na spo­tkać tak­że opi­nie, w świe­tle któ­rych per­cep­cja po­za­zmy­sło­wa nie po­win­na być sto­so­wa­na w prak­ty­ce śled­czej, ze wzglę­du na – jak twier­dzą zwo­len­ni­cy tego po­glą­du – bar­dzo ni­ską czy wręcz zni­ko­mą jej sku­tecz­ność. W ta­kim du­chu utrzy­ma­ny jest Ra­port Biu­ra Ko­or­dy­na­cji Służ­by Kry­mi­nal­nej KGP, opra­co­wa­ny na pod­sta­wie ba­dań prze­pro­wa­dzo­nych przez KGP, któ­re do­ty­czy­ły wy­ko­rzy­sta­nia ja­sno­wi­dzów w po­szu­ki­wa­niu osób za­gi­nio­nych, w la­tach 1994-1999, w Pol­sce (…) Funk­cjo­na­riu­sze jed­no­stek te­re­no­wych Po­li­cji oce­ni­li, że w przy­pad­ku 14 za­gi­nio­nych in­for­ma­cje udzie­lo­ne przez ja­sno­wi­dzów przy­czy­ni­ły się do za­koń­cze­nia czyn­no­ści po­szu­ki­waw­czych. We­dług owych funk­cjo­na­riu­szy, w ośmiu spo­śród tych przy­pad­ków ja­sno­wi­dzą­cy udzie­li­li in­for­ma­cji, dzię­ki któ­rym moż­na było usta­lić miej­sce, gdzie znaj­do­wa­ły się zwło­ki.

Au­to­rzy ra­por­tu KGP ana­li­zu­jąc te same spra­wy, uzna­li jed­nak, że je­dy­nie w pię­ciu przy­pad­kach (spo­śród ana­li­zo­wa­nych czter­na­stu) moż­na stwier­dzić, iż in­for­ma­cje udzie­lo­ne przez ja­sno­wi­dzów oka­za­ły się przy­dat­ne i zgod­ne z fak­tycz­nym sta­nem rze­czy. Tak więc do spraw tych Au­to­rzy ra­por­tu nie włą­czy­li trzech przy­pad­ków, w któ­rych ja­sno­wi­dzą­cy pra­wi­dło­wo wska­za­li miej­sce, gdzie znaj­do­wa­ły się zwło­ki. Uzna­li bo­wiem te spra­wy za „oczy­wi­ste”, przyj­mu­jąc, że miej­sce po­ło­że­nia zwłok moż­na było okre­ślić na tle ca­ło­kształ­tu oko­licz­no­ści da­nej spra­wy, bez wy­ko­rzy­sty­wa­nia do tego celu ja­kich­kol­wiek zdol­no­ści pa­rap­sy­chicz­nych. Je­śli za­tem było to tak oczy­wi­ste, to dla­cze­go funk­cjo­na­riu­sze Po­li­cji ko­rzy­sta­li z usług ja­sno­wi­dzów?

Po do­kład­nej lek­tu­rze tego do­ku­men­tu moż­na dojść do prze­ko­na­nia, że me­to­do­lo­gia przy­ję­ta przez KGP nie jest wła­ści­wa dla pro­wa­dze­nia ba­dań na­uko­wych. Przy­po­mi­na bar­dziej me­to­dy­kę sto­so­wa­ną przy prze­pro­wa­dza­niu son­da­ży. Trud­no jest bo­wiem po­rów­ny­wać ze sobą przy­pad­ki, w któ­rych zo­sta­li wy­ko­rzy­sta­ni za­rów­no ja­sno­wi­dze, jak i zu­peł­nie przy­pad­ko­we oso­by, m.in. oszu­ści, któ­rzy po­da­wa­li się za ja­sno­wi­dzów.

(frag­ment pra­cy na­uko­wej dr Ma­rze­ny Anny Wa­si­lew­skiej z Ka­te­dry Kry­mi­na­li­sty­ki i Kry­mi­no­lo­gii Uni­wer­sy­te­tu Szcze­ciń­skie­go pt. „Per­cep­cja po­za­zmy­sło­wa jako nie­kon­wen­cjo­nal­na me­to­da w prak­ty­ce or­ga­nów ści­ga­nia”)

– Po­sze­dłem do tej ko­bie­ty – opo­wia­da. – Zdzi­wi­łem się, że syna nie było w domu, a ona wca­le nie wy­glą­da­ła na przy­bi­tą cho­ro­bą dziec­ka. Dała mi fo­to­gra­fię i swe­ter chłop­ca. „Co ty, czło­wie­ku, ro­bisz?” – kar­ci­łem sam sie­bie. Już chcia­łem ucie­kać, ale się zmo­bi­li­zo­wa­łem, sku­pi­łem i… zo­ba­czy­łem prysz­cze. TYL­KO prysz­cze, a prze­cież tu cho­dzi­ło o ja­kąś cięż­ką cho­ro­bę, czy­li – my­śla­łem so­bie – o raka, bia­łacz­kę. Na­pi­sa­łem na kart­ce swo­ją wi­zję, bo mi przez gar­dło nie prze­cho­dzi­ły te prysz­cze. Już przy drzwiach, nie mó­wiąc o dia­gno­zie i kart­ce, spy­ta­łem, co się dzie­je z sy­nem. „Wie pan, to taka wsty­dli­wa spra­wa. On jak się zde­ner­wu­je, to do­sta­je ja­kiejś wy­syp­ki”. Wte­dy zro­zu­mia­łem, że to, co kłę­bi się w mo­jej gło­wie, wca­le nie jest obłę­dem.

W roli śled­cze­go

Po la­tach prze­ko­nał się, że szu­ka­nie ży­wych nie naj­le­piej mu wy­cho­dzi. Co in­ne­go zmar­łych, na tym polu na­praw­dę ma suk­ce­sy. Tłu­ma­czy to tak: ener­gia jest wiecz­na, na­wet po śmier­ci. Ostat­ni mo­ment ży­cia jest moż­li­wy do od­czy­ta­nia przez oso­bę o wła­ści­wo­ściach pa­ra­nor­mal­nych. Czas, któ­ry upły­nął od śmier­ci, nie ma de­cy­du­ją­ce­go wpły­wu na wi­zję, choć zwy­kle ła­twiej usta­lić praw­dę po la­tach, gdy roz­pacz po stra­cie bli­skich już nie za­kłó­ca prze­ka­zu. Jac­kow­ski twier­dzi, że lu­dzie po śmier­ci są lo­gicz­ni, mó­wią do nie­go, ich ener­gia wręcz krzy­czy, szcze­gól­nie wte­dy, gdy sta­li się ofia­ra­mi zbrod­ni: „To ten mnie za­bił! On to zro­bił”.

– Dzię­ki sy­gna­łom od zmar­łych moż­na roz­wią­zać wie­le ta­jem­nic zbrod­ni – prze­ko­nu­je. Jed­na z jego wi­zji do­pro­wa­dzi­ła po­li­cję na wy­sy­pi­sko śmie­ci, gdzie ukry­to zwło­ki pro­sty­tut­ki. Jac­kow­ski zo­ba­czył tę ko­bie­tę owi­nię­tą w fo­lio­wy wo­rek. Czuł, że pod jej cia­łem był jesz­cze ktoś. Prze­kaz był tak ma­ka­brycz­ny, że po­cząt­ko­wo ani ro­dzi­na, ani po­li­cjan­ci mu nie wie­rzy­li, a i on sam wąt­pił w to, co zo­ba­czył. Na­stęp­ne­go dnia usły­szał: „Prze­ży­łam śmierć Bog­da­na. Wy­cho­wa­ła mnie bab­cia Fre­dzia”. Skon­tak­to­wał się z mat­ką za­gi­nio­nej dziew­czy­ny i opo­wie­dział jej o tym, a ona zro­zu­mia­ła te sło­wa. – Te­raz już wiem, że mó­wi­ła do mnie za­mor­do­wa­na dziew­czy­na. Ona chcia­ła, żeby ją od­na­le­zio­no, prze­ka­za­ła po­zor­nie nie­istot­ne in­for­ma­cje, któ­re uwia­ry­god­ni­ły moją wi­zję – tłu­ma­czy Jac­kow­ski.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: