Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Droga do Murrawalli - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
29 czerwca 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Droga do Murrawalli - ebook

 

Sukcesy, jakie odnosi doktor Nick Tempest w zdobywaniu kobiet, są równie znane, jak jego osiągnięcia na polu medycyny. Oddelegowana do pracy w Murrawalli pielęgniarka, Annabelle Donne, musi znaleźć z nim wspólny język. Po pewnym czasie Annabelle przekonuje się, że wbrew plotkom Nick to dobry i szlachetny człowiek. Nie chce jednak dopuścić do siebie myśli, że się w nim zakochała...

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-238-9126-0
Rozmiar pliku: 529 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Annabelle cudem zdążyła na samolot.

Kitty, która zaproponowała, że odwiezie ją na małe lokalne lotnisko, uparła się, by jechać na skróty, więc kiedy obładowana torbami Annabelle wsiadła na pokład, znalazła tylko jedno wolne miejsce. Rozsiadła się wygodnie w fotelu, zerknęła odruchowo na swego sąsiada i znieruchomiała ze zdumienia.

– Witam pana, doktorze... – W tym momencie zdała sobie sprawę, że nie pamięta jego nazwiska, więc zaczerwieniła się z zażenowania. – Doktorze... -

powtórzyła zdławionym głosem.

– Tempest – podpowiedział jej chłodnym tonem, patrząc na nią tak obojętnie, jakby była osobą całkowicie mu obcą. – Nazywam się Nick Tempest.

– Tak, oczywiście – odparła pospiesznie. – Wiedziałam, że... – Zamilkła, by nie postawić się w jeszcze bardziej kłopotliwej sytuacji, i postanowiła zmienić temat. – Czy jedzie pan do Murrawalli?

Spojrzał na nią ze zdziwieniem, jakby chcąc dać jej do zrozumienia, że pytanie to wydaje mu się niemądre, a gdy znów się zaczerwieniła, w jego oczach pojawił się wyraz rozbawienia.

– Ach, już wiem, pani jest tą nową pielęgniarką, która pracuje u nas od czterech miesięcy! – rzekł triumfalnym tonem. – Tą, którą nazywają Belladonna, prawda?

Ton jego głosu dowodził, że wcale nie jest pewien słuszności swego odkrycia, ale ona, choć nienawidziła tego przezwiska, musiała przyznać się do swej tożsamości.

– Nazywam się Annabelle – powiedziała, odwracając się, by spojrzeć w niebieskie oczy, które budziły zachwyt niemal całego kobiecego personelu szpitala. – Annabelle Donne.

– Ach, tak! Teraz rozumiem, skąd wzięło się to przezwisko. Tak czy owak, przepraszam, że w pierwszej chwili nie byłem pewien, kim pani jest. To dlatego, że tak krótko obcięła pani włosy. Ta nowa fryzura jest bardzo twarzowa, ale dlaczego pozbyła się pani tego dziewczęcego końskiego ogona?

– Ze względu na kurz.

– Jaki kurz?

Annabelle roześmiała się i spojrzała na niego ze współczuciem.

– Czyżby nigdy nie pracował pan w buszu? – zapytała z udawanym przerażeniem. – Jeśli tak, to czeka pana kilka niespodzianek!

Zachwycony dźwiękiem jej śmiechu, nie odpowiedział od razu. A kiedy otworzył usta, jego głos został zagłuszony przez pilota, który przedstawił się i podał pasażerom przewidywany czas lądowania w Murrawingi.

– Murrawingi? – powtórzył z niedowierzaniem Nick. – Myślałem, że lecimy do Murrawalli. To znaczy, jeśli pani, tak jak ja, została skierowana do pracy w tamtejszym szpitalu i stanowi pani połowę nowej zmiany.

– W Murrawalli nie ma lotniska – wyjaśniła Annabelle. – Złożona z lekarza i pielęgniarki ekipa, którą mamy zastąpić, wróci tym samolotem do Brisbane, zostawiając nam szpitalny samochód. A my pojedziemy nim do Murrawalli.

– To chyba jest bez sensu – mruknął pod nosem, zły na siebie, że nie zna tak dokładnie jak ona planu ich podróży. I zaraz zawstydził się własnej irytacji.

Zdawał sobie sprawę, że od kiedy jego życie rozpadło się w gruzy, zbyt często wpada w gniew.

Musi nauczyć się na nowo panowania nad odruchami, pomyślał. Musi zapomnieć o Nellie i swoim złamanym sercu. Musi stać się panem samego siebie i otaczającego świata. Ale na myśl o dziecku nadal odczuwał silny ból. I nie mógł przestać o tym dziecku myśleć. Właśnie dlatego tak rzadko się ostatnio uśmiechał.

– Dlaczego pan uważa, że ten plan jest bezsensowny? – zapytała jego sąsiadka.

– Nie to miałem na myśli. Bezsensowne wydaje mi się nadawanie miejscowościom tak podobnych nazw.

– One pochodzą jeszcze z czasów, w których mieszkali tam tylko Aborygeni. Nieco dalej na południe mamy miejscowości Muckadilla i Wallumbilla. W dodatku leżą tuż obok siebie, więc naprawdę trudno zapamiętać, która jest która.

– Na pewno w latach szkolnych była pani prymusem z geografii – zauważył, chcąc z jakiegoś nieznanego sobie powodu podtrzymać konwersację.

Niemniej zdawkowe rozmowy, które dawniej tak lubił, nie sprawiały mu już przyjemności.

– Nie, po prostu sporo podróżowałam i znam te strony.

W tym momencie zjawiła się stewardesa roznosząca czasopisma. Nick potrząsnął głową, natomiast Annabelle poprosiła o miejscową poranną gazetę.

– Nie chce pani rozmawiać? – zapytał, nieco dotknięty tym, że został zignorowany. – Myślałem, że wspólna podróż może być okazją do zawarcia bliższej znajomości.

Odwróciła się w jego stronę, a on zauważył, że ma duże, wyraziste, ciemne oczy.

– Będziemy mieszkali obok siebie przez dwa miesiące i odbywali wielogodzinne podróże, nie wspominając o tym, że czekają nas noclegi na biwaku. Czy nie sądzi pan, że stworzy nam to dosyć sposobności, żeby się poznać?

Sama nie wiedziała, dlaczego zachowuje się tak agresywnie. Może wyprowadziło ją z równowagi odkrycie, że jej współpracownikiem w czasie pobytu na terenie osady Murrawalla będzie właśnie ten budzący zachwyt koleżanek Nick Tempest...

W jego towarzystwie zawsze czuła się nieswojo. Spotkała się z nim przypadkowo na terenie szpitala tylko kilka razy, więc w gruncie rzeczy znała go jedynie ze słyszenia. Miał opinię playboya, kobieciarza i ambitnego pracoholika, a ta dziwna kombinacja sprawiała, że był ostatnim mężczyzną, z którym chciałaby się zaprzyjaźnić. A tym bardziej spędzić w jego towarzystwie dwa miesiące w zabitej deskami dziurze.

Ta myśl podsunęła jej kolejne pytanie.

– Jak doszło do tego, że pan tu jest? Podczas odprawy, tuż przed wyjazdem, powiedziano mi, że skierowanie otrzymał doktor Paul Watson.

Jej towarzysz, doktor Tempest, albo Nick – nie wiedziała, czy ma do niego mówić po imieniu – uśmiechnął się lekko, ale nie był to uśmiech zadowolenia.

– Dziewczyna Paula jest w ciąży, więc przyspieszyli termin ślubu.

– A pan był następny na liście?

– Nie. Zgłosiłem się na ochotnika. – Widząc jej zdumione spojrzenie, dodał: – Podobnie jak pani, prawda?

– Tak, ale ja miałam powód. Zależało mi na otrzymaniu premii za pobyt w terenie.

Odsunął się od niej w taki sposób, jakby myślał, że rozgryzie ją łatwiej, przyglądając się jej z odległości.

– Proszę, proszę – mruknął z ironią. – A więc pani motywem była chęć zysku, a nie skłonność do poświęceń! Nie posądzałbym pani o taką interesowność, Belladonna.

– Wcale mnie pan nie zna, więc nie ma pan prawa do wyciągania pochopnych wniosków – warknęła, oburzona jego ukrytą pod maską sarkazmu arogancją. – A poza tym mam na imię Annabelle.

– Och, przepraszam! – zawołał z udawaną skruchą w głosie. – To słowo mi się po prostu wymknęło wbrew mojej woli. Annabelle! Prawdę mówiąc, to bardzo ładne imię. Trochę staroświeckie, ale...

– Pewnie powie pan, że tak w Australii nazywają krowy – powiedziała przekonana, że Nick ma takie same skojarzenia jak jej szkolni koledzy, którzy często jej w ten sposób dokuczali.

On jednak zaskoczył ją, wybuchając śmiechem, pod wpływem którego jego ostre rysy stały się nieco łagodniejsze.

– Ależ skąd! Wszyscy wiemy, że krowy nosiły imię Christabelle! Annabelle to co innego. Tak nazywały się w przeszłości wielkie damy.

Nie wiedziała, jak to skomentować. Zresztą nie miało to większego znaczenia, bo Nick odwrócił się w stronę okna i zaczął obserwować przepływające obok białe chmury. Postanowiła skupić uwagę na gazecie, ale wyrwało jej się mimo woli jeszcze jedno pytanie.

– A dlaczego pan zgłosił się na ochotnika?

Tym razem jego uśmiech wydał jej się niezbyt wesoły, wręcz posępny.

– Na jakiej podstawie zakłada pani, że moje motywy były inne niż pani?

– Bo pan jeździ porsche, a ja kilkuletnim poobijanym volkswagenem.

Pożałowała tych słów, gdy tylko wyrwały się z jej ust. Uświadomiła sobie, że musiały one zabrzmieć niemądrze i nieuprzejmie. W jej pamięci zamajaczyła jakaś opowieść dotycząca jego samochodu. Wynikało z niej, że dostał go w prezencie... czy może kupił za wygraną na loterii...

Jego uśmiech zniknął, a w oczach odbił się chłód.

– Nie sądziłem, że jest pani osobą, która ocenia ludzi według stanu posiadania.

– Nie wiem, na jakiej podstawie mógł pan coś sądzić, bo jak powiedziałam, wcale mnie pan nie zna. Ale ma pan rację. To nie moja sprawa, czym pan jeździ i dlaczego tu jest.

Mając nadzieję, że jej policzki nie poczerwieniały z zażenowania, wróciła do lektury gazety.

Nick był zaskoczony. Wyczuł w jej głosie skruchę, która wydawała mu się prawdziwa. Zastanawiał się, czy jej nagłe zainteresowanie gazetą było podyktowane chęcią wybrnięcia z niezręcznej sytuacji. Do której on sam doprowadził, wygłaszając krytyczną uwagę.

Mniejsza o to, pomyślał. Będzie najlepiej, jeśli ograniczymy nasze kontakty do płaszczyzny zawodowej. Muszę ją traktować przyjaźnie, ale zachowywać dystans.

– Prawdę powiedziawszy, miałem ważny powód – oświadczył, a ona odwróciła głowę i spojrzała na niego oczami zwierzątka schwytanego w strumienie świateł samochodu. – Formalnie rzecz biorąc, jestem na długim urlopie, bo zebrało mi się mnóstwo wolnych dni. Po powrocie mam zostać szefem centrum medycznego, więc chciałem się przekonać, jak wygląda funkcjonowanie terenowej placówki, która będzie mi podlegać.

Nie była to cała prawda, ale postanowił na razie nie ujawniać swych pozostałych motywów, tym bardziej że nie potrafił ich precyzyjnie sformułować, nawet na własny użytek.

– Mógł pan przecież pojechać tam tylko na kilka dni, może tydzień.

– To za krótko, żeby poznać warunki, w jakich kazałbym pracować moim podwładnym. Co by mi przyszło z tego, że obejrzałbym przychodnię i może przyjął kilku chorych?

– Nic! – odparła z przekonaniem i spojrzała na niego badawczo. Jego wyjaśnienie było tak zaskakujące, że nie wiedziała, jak zareagować. Wszystko, co mówił, brzmiało sensownie, ale nie potrafiła sobie wyobrazić, by ten człowiek wytrzymał dwa miesiące pracy w buszu.

Zauważyła też, że udzielając jej odpowiedzi, zawahał się na chwilę, jakby nie chcąc ujawniać całej prawdy. Nie miała jednak pojęcia, jak ta prawda mogła wyglądać, i wolała się tego nie domyślać.

Na szczęście w tym momencie nadeszła stewardesa, pchając przed sobą wózek z kanapkami i napojami.

– Jakim prawem oni nazywają to śniadaniem? – spytał chwilę później Nick, patrząc z niesmakiem na niezbyt apetyczny rogalik, kosteczkę masła i maleńki pojemnik z dżemem.

– Dostał pan też sok i owoce – pocieszyła go Annabelle. – Może pan liczyć na podwójne porcje, bo mnie wystarczy kawa i rogalik.

Nick przypomniał sobie to, co Annabelle mówiła o czekających ich dwóch miesiącach wspólnego pobytu w prymitywnych warunkach i poczuł się tak, jakby stanowili już dwuosobową wspólnotę.

Myśl o tym, że będą odtąd dzielić się posiłkami i spędzać z sobą wiele godzin, wzbudziła w nim lekkie przerażenie. Mimo to zjadł zaoferowane mu owoce, wypił sok i poczuł się trochę lepiej.

– Doceniam pana dobrą wolę, ale mam wrażenie, że dwa miesiące to lekka przesada – stwierdziła Annabelle, wracając do tematu. – A skoro pana motywem nie jest chęć zysku, to mam chyba prawo podejrzewać, że chce pan się na jakiś czas ukryć, prawda? – Zdała sobie sprawę z niestosowności tego pytania i zasłoniła usta dłonią. – Przepraszam bardzo. Proszę mi nie odpowiadać. Nie jestem z natury wścibska ani nieuprzejma, ale pana postępowanie wydało mi się tak dziwne...

– Dziwne? – przerwał Nick, patrząc na nią badawczo. – Dlaczego dziwne?

Odwróciła twarz w jego stronę, a on dojrzał okruszek rogalika przyklejony do jej dolnej wargi i odruchowo go starł. Ona zaś znów się zaczerwieniła i wytarła usta serwetką. Potem wzięła głęboki oddech i zaczęła mu nieskładnie wyjaśniać przyczyny swego zdziwienia.

– No... bo na podstawie plotek, które do mnie docierały, w mojej wyobraźni ukształtował się zupełnie inny obraz doktora Tempesta, człowieka, któremu wszystko spada z nieba. Człowieka, który chodził do prywatnych szkół, jeździ eleganckim samochodem, świetnie się ubiera, był mężem jednej z najbardziej znanych modelek w kraju, zawsze ma u swojego boku piękną kobietę, jest przyjacielem ludzi sławnych i bogatych, i tak dalej, i tak dalej. Chyba dlatego byłam tak zdumiona, widząc pana w tym samolocie.

Nick przeżył lekki wstrząs, usłyszawszy swoją charakterystykę, i spytał się w duchu, czy to możliwe, by w oczach kolegów był człowiekiem tak powierzchownym. Czy nikt nie rozumie, że wszystko to są pozory, że piękne kobiety to zbroja chroniąca go przed światem? Że po utracie Nellie nie chce się narażać na przeżycie podobnie bolesnej tragedii, że teraz całym jego światem, jego życiem, jest praca.

Dlaczego mieliby to rozumieć? – zapytał się w duchu, a potem ukrył rozczarowanie pod zdawkowym uśmiechem i postanowił sprowokować Annabelle do jeszcze większej szczerości.

– Więc nie przyszło pani do głowy, że to może być z mojej strony przejaw czystego altruizmu? Że chcę coś zrobić dla rodaków?

– Nie podejrzewałam pana o to ani przez sekundę – odparła z tak czarującym uśmiechem, że poczuł się na chwilę zbity z tropu. – Teraz rozumiem powody, dla których chce pan poznać tamtejsze warunki, ale nadal uważam, że dwumiesięczny pobyt w buszu to przesada.

Zbył jej uwagę wzruszeniem ramion, nie chcąc przyznać, że już teraz żałuje decyzji, w wyniku której znalazł się na pokładzie tego samolotu. Czuł się dotknięty sugestią Annabelle, że u podstaw tej decyzji leżała chęć ukrycia się przed ludźmi. Tym bardziej że dostrzegał w niej ziarenko prawdy. Ale nie zamierzał otwierać przed Annabelle swojej duszy.

A ukryte powody jego decyzji o wyjeździe były dwojakie. Po pierwsze, zbliżał się termin uroczystego balu wydawanego co rok przez jego szpital, a on miał dość szukania kogoś, kto zechciałby się z nim tam pojawić, dość tłumaczenia pięknym kobietom, że potrzebuje tylko towarzyszki na jeden wieczór i nie zamierza się z nikim wiązać na dłużej. Wiedział też, że jego nieobecność na tym balu będzie powodem co najmniej tylu komentarzy i spekulacji, ile wywoływało dotąd to, iż bywał na nim co rok z inną dziewczyną.

Po drugie, za kilkanaście dni miała pojawić się w Brisbane Nellie, biorąca udział w dorocznym tygodniu mody. Był pewien, że jej podobizna będzie spoglądać na niego ze stron gazet, ekranów telewizyjnych i rozlepionych w całym mieście plakatów. A on na myśl o jej uśmiechu nadal dostawał skurczu żołądka. Bo wiedział, że kryje się pod nim cyniczne wyrachowanie.

Uważał się za człowieka, który potrafi sobie poradzić w każdej sytuacji, ale teraz nagle zdał sobie sprawę, że na wspomnienie Nellie zaciska nerwowo pięści.

Panuj nad sobą! – upomniał się w duchu.

Na szczęście stewardesa zaczęła właśnie nalewać gorące napoje, uniemożliwiając dalszą wymianę zdań między nim a Annabelle.

Pijąc kawę, wyglądał przez okno. Myślał nie tylko o Nellie, ale o wszystkich innych poniesionych w przeszłości stratach i po raz kolejny postanawiał skupić uwagę na przyszłości. Miał nadzieję, że nowe wyzwanie spełni jego oczekiwania. Że będzie zbyt zajęty, by rozpamiętywać minione niepowodzenia. Że uda mu się zapanować nad sobą i nad życiem!

Ale choć jego myśli błądziły, wzrok rejestrował piękno otoczenia. Od czasu do czasu miejsce czerwonej ziemi zajmowała zieleń, a on zgadywał, jakie drzewa lub krzewy mogą tam występować, ponieważ w gruncie rzeczy nie miał pojęcia, co rośnie na obszarach, które wszyscy Australijczycy nazywają „buszem”.

– Proszę popatrzeć na te wielkie tamy! – zawołała Annabelle, pochylając się w kierunku okna i nie zdając sobie sprawy, że jej piersi przylegają do jego klatki piersiowej. – Budują je właściciele plantacji bawełny. One pobierają z naszych rzek więcej wody niż wszystkie inne uprawy, i stopniowo zatruwają cały system hydrologiczny.

– Czyżby pani była nie tylko prymuską z geografii, lecz również zwolenniczką Zielonych? – spytał, mimo woli zachwycając się delikatnym zapachem jej włosów.

– Nie, ale uprawa potrzebujących tak dużo wody roślin na terenach, na których często panuje susza, wydaje mi się głupotą.

– Czy na tej samej zasadzie, na której, jak pani utrzymuje, człowiek niepotrzebujący dodatkowych dochodów popełnia głupstwo, wyjeżdżając do takiej zakazanej dziury, do jakiej lecimy?

Odchyliła się do tyłu i spojrzała na niego z wyrzutem.

– Wcale tego nie powiedziałam. Bez względu na pana motywy nie przyszłoby mi do głowy, żeby pana krytykować za to, że zgłosił się pan na ochotnika. To, że chce pan poznać warunki pracy w miejscu, do którego wyśle pan innych lekarzy, budzi mój szacunek. Ale kiedy zobaczyłam pana w tym samolocie, byłam po prostu zdumiona. Jest pan dla mnie archetypem mieszkańca wielkiego miasta. Proszę zrozumieć, co mam na myśli. Ma pan ciemne spodnie, białą koszulę i krawat. I mogę się założyć, że w bagażu jest elegancka marynarka. Po prostu nie ma pan pojęcia, co czeka pana tam, gdzie pan jedzie.

Nick odniósł wrażenie, że wzbiera w nim jakieś dziwne, nieznane mu dotąd uczucie. Nie było to histeryczne rozdrażnienie, lecz raczej rodzaj irytacji, nad którą nie umiał zapanować.

– Czy zawsze obraża pani każdego, kogo pani pozna, czy też rezerwuje pani ten rodzaj arogancji dla nieszczęśników, którzy muszą z panią pracować? -

spytał lodowatym tonem.

Ku jego zdumieniu jej reakcją był kolejny wybuch śmiechu.

– Przepraszam, jeśli poczuł się pan dotknięty. To nie miała być obraźliwa uwaga, tylko obserwacja.

– W takim razie być może zechce pani w przyszłości zachować swoje obserwacje dla siebie – mruknął i odwrócił się do okna, postanawiając nie rozmawiać z nią aż do końca podróży.

Ale po chwili uświadomił sobie, że jego irytację wywołała jej uwaga na temat jego stroju. Stroju, którego części w większości wybierała dla niego Nellie jeszcze w czasach ich małżeństwa.

Odwrócił się ponownie do Belladonny (pod wpływem zdenerwowania zapomniał, jak brzmi jej prawdziwe imię) i postanowił zasięgnąć jej rady.

– Ma pani rację, spakowałem chyba nie to, co trzeba. Nie zastanawiałem się nad tym, bo nie mam pojęcia, jak powinien być ubrany wiejski lekarz. Co mogę teraz zrobić?

Tym razem nie roześmiała się triumfalnie, lecz spojrzała na niego z powagą.

– Proszę się nie martwić. Wystarczy, jeśli będzie pan miał parę dżinsów i kilka sportowych koszulek.

Nick bezradnie potrząsnął głową. Wkrótce po ślubie Nellie oddała jego jedyne dżinsy do sklepu z używaną odzieżą prowadzonego przez jakąś charytatywną instytucję, twierdząc, że wygląda w nich zbyt mało poważnie. A jego sportowe koszulki pochodziły z bardzo eleganckich sklepów i – jak sobie teraz uświadomił – mogły nie zapewnić mu sympatii mieszkańców Murrawalli.

– Nic nie szkodzi – powiedziała Annabelle, kiedy jej to wyznał. – Zanim pojedziemy na zachód, możemy zrobić zakupy w Murrawingi. I oddać pana ciuchy do pralni, żeby je trochę spatynować. – Widząc jego zdumione spojrzenie, dodała: – Nie chce pan chyba wyglądać jak nowy uczeń, którego klasa nienawidzi za to, że jest przesadnie wystrojony.

Potrząsnął głową, przypominając sobie szkolne lata, kiedy jego nowe, zbyt konwencjonalne części garderoby budziły niechęć kolegów. Nie pochodził z wyższych sfer i mógł chodzić do prywatnej szkoły tylko dlatego, że korzystał ze stypendium, więc wszyscy traktowali go jak pariasa, dopóki nie zdobył popularności dzięki swym uzdolnieniom w dziedzinie rugby. Kiedy zaczął błyszczeć na boisku, wybaczono mu nawet jego nieprzeciętną inteligencję.

Patrz do przodu, przypomniał sobie, wracając myślami do Annabelle.

– Ale ja nie chcę wydawać pieniędzy na nowe ciuchy, zwłaszcza takie, których pewnie nigdy więcej nie włożę.

Tym razem to ona potrząsnęła głową.

– Wiem, że obraca się pan w kręgach elity towarzyskiej, ale ubrania dobrej jakości nawet tam są do przyjęcia. Powinien pan kupić ze dwie pary bawełnianych spodni, kilka kolorowych kraciastych koszul, dżinsy i akubrę. Jaki ma pan obwód głowy?

Przyjrzała mu się uważnie i odkryła, że ma kształtną głowę, pokrytą czarnymi gęstymi włosami. Ale wewnętrzny głos natychmiast jej przypomniał, że rozmowa dotyczy kapelusza, a nie urody Nicka, więc nie powinna na nią zwracać uwagi.

– Moja akubra jest duża, bo muszę zawsze ukrywać pod nią włosy, więc chyba będzie na pana pasowała. A ponieważ jestem kobietą, mogę nosić nowe nakrycie głowy, nie wyglądając jak przebieraniec.

– Czy może mi pani powiedzieć, co to jest akubra?

Annabelle spojrzała na niego z niedowierzaniem.

– Na jakim świecie pan żyje? Nie ma chyba na kuli ziemskiej, a już na pewno w Australii, człowieka, który nie słyszałby nigdy w życiu o tych tropikalnych kapeluszach!

– Widocznie jestem jedynym takim okazem – mruknął oschłym tonem, a Annabelle zdała sobie sprawę, że naprawdę jest zakłopotany.

Poczuła przypływ współczucia, więc poklepała go pojednawczo po przedramieniu.

– Przepraszam, nie będę już panu dokuczać. Widzę, że żył pan dotąd pod jakimś ochronnym kloszem.

Pod kloszem? – pomyślał Nick. Akurat! Tak mogą sądzić tylko ci, którzy nie wiedzą, jak ciężko musiałem pracować, aby zrealizować swoje zamierzenia i jak wiele ofiar ponieśli moi rodzice...

Znów oderwał się od przeszłości i wrócił myślami do swej towarzyszki podróży. Miał nadzieję, że zdawkowa rozmowa pozwoli mu zapomnieć...

Annabelle była pogrążona w lekturze gazety i uśmiechała się lekko, najwyraźniej rozbawiona czymś, co przeczytała. Zastanawiał się, na co są jej potrzebne dodatkowe pieniądze, które miała otrzymać za wyjazd na prowincję. Na stroje, na jakiegoś mężczyznę, na zagraniczne wakacje?

Nie doszedł do żadnych wniosków, ale wykluczył mężczyznę. Wydawała mu się na to zbyt rozsądna. Teraz, kiedy mógł jej się spokojnie przyjrzeć, zauważył, że choć nie jest klasyczną pięknością, ma niebanalną urodę. Wyraźnie zarysowane kości policzkowe, które nadawały jej nieco szelmowski wygląd, mogły sugerować wschodnioeuropejskie pochodzenie. Ale nazywała się Annabelle Donne, czyli bardzo po angielsku.

– Na co potrzebne są pani te pieniądze? – spytał, zdając sobie sprawę, że przekracza granice dobrego tonu, ale sprowokował go nie tylko spokój, z jakim Annabelle czytała jakiś artykuł, lecz również całkowity brak zainteresowania jego osobą.

Zamknęła gazetę i położyła ją na kolanach. Potem spojrzała na niego badawczo, jakby chcąc się przekonać, czy jego pytanie wynika z prawdziwego zainteresowania, czy też jest tylko sposobem na podtrzymanie rozmowy. Odpowiedziała mu dopiero po chwili namysłu.

– Chcę zapłacić za studia mojej siostry, która kończy w tym roku dwuletnią szkołę przygotowawczą i wybiera się na medycynę. Wiem, że niektórzy biorą kredyt na pokrycie kosztów nauki, ale nie chcę, żeby jego spłacanie utrudniło jej pierwsze lata pracy zawodowej. Myśl o posiadaniu długów napawa mnie przerażeniem.

– Czy nie mogą pokryć tych kosztów rodzice? – spytał Nick, choć on sam nie mógł liczyć na niczyją pomoc. Ukończył studia tylko dzięki kredytowi, którego spłacanie było trudne, zwłaszcza odkąd na scenie pojawiła się Nellie.

– Nasi rodzice... – zawahała się, a on dostrzegł w jej oczach smutek i uświadomił sobie, że znowu zadał nietaktowne pytanie. – Nasi rodzice nie zawsze mają dla nas czas wtedy, kiedy ich potrzebujemy. Jesteśmy dość pokręconą rodziną, ale Kitty, czyli Katherine, i ja zawsze sobie pomagamy.

Odwróciła głowę i ponownie otworzyła gazetę, a on poczuł się zignorowany i lekko urażony. Doszedł jednak do wniosku, że wcale nie musi lubić kobiety, z którą będzie współpracował przez najbliższe dwa miesiące. I że najważniejsze jest to, jak ułożą się ich stosunki w pracy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: