Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Dzieje panowania Jana Kazimierza od r. 1656 do jego abdykacji w r. 1668. Tom 1-2 - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dzieje panowania Jana Kazimierza od r. 1656 do jego abdykacji w r. 1668. Tom 1-2 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 582 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

DO CZY­TEL­NI­KA.

Ża­den pra­wie okres dzie­jów pol­skich nie jest tak mało zna­ny, jak pa­no­wa­nie ostat­nie­go Kró­la z domu Wa­zów, Jana Ka­zi­mie­rza. Wy­pad­ki tych burz­li­wych cza­sów wy­da­ją się nam ciem­no i nie­ozna­cze­nie, snu­jąc się bez ładu i związ­ku po pa­mię­ci, jak błęd­ne ognie po czar­nem tle nocy. A jed­nak­że cza­sy te peł­ne ży­cia, brze­mien­ne groź­ną przy­szło­ścią; Król ów ro­zu­mem i męz­twem, a oso­bli­we­mi sprzecz­no­ścia­mi w cha­rak­te­rze wy­dat­ny, w wa­dach swo­ich na­wet, dla przy­kła­du i na­uki po­tom­no­ści zaj­mu­ją­cy: god­ne są bliż­sze­go po­zna­nia i wła­ści­we­go oce­nie­nia. Prócz tego wy­pad­ki tej nie­szczę­śli­wej epo­ki, w któ­rej ostat­nie że tak po­wiem sprę­ży­ny urzą­dzeń Zyg­mun­tow­skich rdze­wia­ły i rwa­ły się ko­lej­no: owe po­waż­ne sta­ro­świec­kie oby­cza­je ustę­pu­ją­ce wśród roz­licz­nych na­jaz­dów no­wym gwał­tow­nie wnie­sio­nym: owe tak wy­bit­ne gro­ma­dy lu­dzi sław­nych lub oso­bli­wych, tu i owdzie na tej sce­nie peł­nej ru­chu wy­stę­pu­ją­cych: nie sąż rów­nie dra­ma­tycz­ne, rów­nie spo­sob­ne do za­si­le­nia po­ezyi i li­te­ra­tu­ry, jak dzie­je rów­no­cze­sne in­nych na­ro­dów. Już nie­od­ża­ło­wa­nej pa­mię­ci mąż za­wcze­śnie dla nauk zga­sły, wy­da­jąc roku 1840 Hi­sto­ryą Pa­no­wa­nia Jana Ka­zi­mie­rza, przez nie­zna­jo­me­go au­to­ra, za­peł­nił prze­rwę tych cza­sów w dzie­jach na­szych. Po­chle­bia­my so­bie, ie ogło­sze­niem rę­ko­pi­smu wy­sta­wu­ją­ce­go ob­raz su­mien­ny tej­że sa­mej, epo­ki, skre­ślo­ny bie­giem i do­świad­czo­nem pio­rem zna­jo­me­go pi­sa­rza, któ­ry na schył­ku ze­szłe­go wie­ku przy­słu­żył się li­te­ra­tu­rze ży­ciem Ste­fa­na Czar­niec­kie­go i wie­lu in­ne­mi waż­ne­mi pi­sma­mi, po­więk­szy­my ob­ręb wia­do­mo­ści na polu dzie­jów na­szych. Pra­ca ta kry­tycz­nie po­dług wia­ro­god­nych po­dań i spół­cze­snych hi­sto­ry­ków wy­ko­na­na; w celu do­peł­nie­nia za­mie­rzo­ne­go wy­da­nia ca­łe­go sze­re­gu wszyst­kich pa­no­wań w Pol­sce, wy­sta­wia część ob­ra­zu rzą­dów Jana Ka­zi­mie­rza, to jest od ósme­go roku jego pa­no­wa­nia, czy­li od roku 1648. Szczę­śli­wie oca­lo­ny od za­tra­ty, i po­myśl­nym tra­fem z za­po­mnie­nia wy­do­by­ty rę­ko­pism ni­niej­szy, wy­sta­wia naj­waż­niej­sze wy­pad­ki tej burz­li­wej cząst­ki dzie­jów pol­skich. Co więk­sza! za­czy­na się wła­śnie od opi­su tych wy­pad­ków, któ­re au­tor Pa­no­wa­nia Jana Ka­zi­mie­rza roku 1840 wy­da­ne­go opusz­cza (jak świad­czy nota na str. 308 Tomu Igo mię­dzy na­wia­sa­mi za­war­ta), to jest od bi­twy pod Pra­gą w dniu 18 Lip­ca 1656 roku mię­dzy woj­skiem Kró­lew­skiem a Szwe­da­mi, pod Ka­ro­lem Gu­sta­wem i Bran­de­bur­czy­ka­mi sto­czo­nej i cię­gnie się bez prze­rwy aż do koń­ca pa­no­wa­nia tego Kró­la, w dniu ab­dy­ka­cyi ko­ro­ny 16 Wrze­śnia roku 1668. Smut­no jest bez wąt­pie­nia czy­tać te kar­ty ob­ra­za­mi wo­jen, nie­ła­du i wszel­kie­go ro­dza­ju klęsk za nie­mi idą­cych za­peł­nio­ne. Lecz obok tego, ileż pięk­nych i szla­chet­nych czy­nów, ile po­świę­ce­nia się. Wre­ście mo­żeż być zba­wien­niej­sza na­uka, dla po­tom­nych, jak wier­ne, bez­stron­nie oce­nio­ne wspo­mnie­nia prze­szło­ści.

Wy­daw­ca.ROZ­DZIAŁ I.

Bi­twa pod Pra­gą i po­wtór­ne za­ję­cie War­sza­wy przez Szwe­dów – Łu­piez­twa Wirt­za w Kra­ko­wie – Po­sel­stwo od Jana Ka­zi­mie­rza do ob­cych mo­carstw – Po­wo­dze­nia Czar­niec­kie­go – Opa­liń­ski w Bran­de­bur­gii – Gru­dziń­ski zno­si ra­bu­siów Wrzesz­czo­wi­ca – Jan Ka­zi­mierz uwal­nia od Szwe­dów Łę­czy­cę i Ka­lisz, wcho­dzi do Gdań­ska – Gą­siew­ski zwy­cię­ża Szwe­dów pod Prost­ka­mi – sam póź­niej klę­skę po­no­si – Ugo­da z Ca­rem Ale­xym Mi­cha­ło­wi­czem – Lu­bo­mir­ski bie­rze Wie­licz­kę – Ra­ko­cy wcho­dzi do Pol­ski – Czar­niec­ki wy­pro­wa­dza Kró­la z Gdań­ska do Czę­sto­cho­wy – przy­mie­rze z Au­strya – Ka­rol Gu­staw i Ra­ko­cy próż­no się ku­szą o Za­mość – wcho­dzą do War­sza­wy – Lu­bo­mir­ski na­cho­dzi zie­mię Sied­mio­grodz­ką – Król Duń­ski wkra­cza do Szwe­cyi – Po­sił­ki Au­stry­ac­kie w Pol­sce – Król Szwedz­ki idzie do Po­me­ra­nii – Ra­ko­cy opusz­czo­ny wra­ca do Sied­mio­gro­du – przyj­mu­je cięż­ką ugo­dę pod Mie­dzy­bo­żem – woj­sko jego znie­sio­ne od Ta­ta­rów – Szwe­dzi Kra­ków od­da­ją Au­stry­akom – Przy­mie­rze J. Ka­zi­mie­rza z Da­nią i Elek­to­rem – czcze umo­wy z Au­strya.ROK 1656.

Ka­rol (Król Szwedz­ki) zła­maw­szy sam wia­rę ro­zej­mu Sztum­dor­fskie­go, nie­do­trzy­maw­szy sło­wa ni­ko­mu, hań­bił na­ród (pol­ski) po­dob­ne­mi wy­rzu­ty, sam na nie wprzód za­słu­żyw­szy. Z taką od­po­wie­dzią ode­sła­ny Po­seł, nie niósł żad­nej na­dziei po­ko­ju. Prze­to Jan Ka­zi­mierz przy­mu­szo­ny szu­kać ob­cych po­sił­ków, na­pi­sał do Ce­sa­rza, iż Ka­rol nie przy­jął po­śred­nic­twa jego; iż

Elek­tor Bran­de­bur­ski z ujmą do­stoj­no­ści ce­sar­skiej i wia­ry jako hoł­dow­nik, złą­czył się z, woj­skiem szwedz­kiem; pro­sił go za­tem aby nie­od­łą­czał ca­ło­ści Ko­ro­ny Pol­skiej, i spra­wy jej od do­stoj­no­ści ma­je­sta­tu swe­go, i po­ko­ju świa­ta chrze­ś­cjań­skie­go. Se­nat tak­że pol­ski na­pi­sał do wszyst­kich Elek­to­rów do­no­sząc o zła­ma­nej wia­rze Fry­de­ry­ka Wil­hel­ma, oraz oświad­cza­jąc iż je­że­li co nie­po­myśl­ne­go wy­pad­nie albo na sła­wę sa­me­go Elek­to­ra albo dla państw jego, aby Rze­sza nie przy­pi­sy­wa­ła Rze­czy­po­spo­li­tej nie­po­myśl­nych wy­pad­ków. Kanc­lerz tak­że Ko­ry­ciń­ski na­pi­sał do Xię­cia Awer­sper­ga pierw­sze­go mi­ni­stra ce­sar­skie­go w tej sa­mej tre­ści jak był list Jana Ka­zi­mie­rza, do­no­sząc mu oraz iż licz­na hor­da ta­tar­ska idzie Kró­lo­wi na po­moc. Prze­to je­że­li­by J. C. Mość mia­ła ja­ko­we za­my­sły, niech ra­czy naj­spiesz­niej wy­ko­nać, bo cho­ciaż Rzecz­po­spo­li­ta Pol­ska i dla Jego Ce­sar­skiej Mo­ści i dla ościen­nych państw nie­miec­kich sta­ra się o za­sło­nę i bez­pie­czeń­stwo, dłuż­sza jed­nak zwło­ka może jej być na­der szko­dli­wą.

Tym­cza­sem wy­sła­ne szpie­gi aby po­wziąść wia­do­mość o Szwe­dach, do­nie­śli iż Ka­rol spie­szy ku War­sza­wie i złą­czył się z Elek­to­rem pod Płoń­skiem. Na­tych­miast Jan Ka­zi­mierz ka­zał prze­pra­wić woj­sko na dru­gą stro­nę Wi­sły, ale Król Szwedz­ki spiesz­nym kro­kiem dą­żąc do War­sza­wy, uprze­dził prze­pra­wę na­szych, i sta­nął na­prze­ciw­ko zbro­jow­ni war­szaw­skiej. Byli przy boku jego Fi­lip Szu­le­bach, Ka­rol Mar­gra­bia Ba­deń­ski, Xią­żę­ta Wej­mar i An­halt, tu­dzież Horn, Ban­nier, i Mil­ler puł­kow­ni­ko­wie. Le­wem skrzy­dłem wła­dał Xią­że Adolf brat kró­lew­ski i Du­glas je­ne­rał jaz­dy. Ża­ło­snem jest wspo­mnie­niem że Bo­gu­sław Ra­dzi­wiłł znaj­do­wał się tak­że wśród nie­przy­ja­cioł Kró­la i Oj­czy­zny (1). Na pra­wem skrzy­dle po nad­brze­żu Wi­sły, roz­ło­żył woj­ska swe Elek­tor, któ­re­go wo­dzem na­czel­nym był hra­bia Wal­dek z Ot­to­nem Szpar je­ne­ra­łem ar­ty­le­ryi, Ka­nen­ber­giem, Tot­tem, Wran­ge­lem, pół­kow­ni­ka­mi.

Woj­ska na­sze­go na­czel­nym wo­dzem był Het­man Sta­ni­sław Po­toc­ki, i Lanc­ko­roń­ski Het­man po­lny, oba­dwa pod roz­ka­za­mi Kró­la, wszę­dzie przy­tom­ne­go. Ci oba­dwa wo­dze do­wo­dzi­li na pra­wem skrzy­dle; śro­dek ob­sa­dzo­ny był woj­skiem kwar­cia­nym pod roz­ka­za­mi Ste­fa­na Czar­niec­kie­go, Jana So­bie­skie­go, Za­moj­skie­go, Sa­pie­hy i Wi­śnio­wiec­ki ego. Le­we­go skrzy­dła na­czel­ni­kiem był Het­man po­lny Li­tew­ski Gą­siew­ski… z Hi­la­rym Po­łu­biń­skim i Pa­cem. Jak tyl­ko wo­dzo­wie uło­ży­li się osta­tecz­nie o miej­sce kędy sta­nąć mia­ły pół­ki do boju, pierw­szy wy­strzał z dział na­szych po­ło­żył tru­pem wie­le nie­przy­ja­cie­la. Lecz i on nie­ma­łą za­dał klę­skę na­szym, wy­sa­dziw­szy traf­nie swo­je ar­ma­ty. Wten­czas Lanc­ko­roń­ski rzu­ca­jąc się męż­nie na pół­ki Elek­tor- – (1) Ko­chow­ski Clim. na kar­cie 148.

skie, wpro­wa­dził pierw­sze sze­re­gi do bi­twy, wiel­ce jed­nak ra­zi­ły ich strza­ły bro­ni nie­przy­ja­ciel­skiej, póki się nie zbli­ży­li do sie­bie. A wten­czas nasi ręcz­nym orę­żem z bli­ska ra­zić moc­no za­czę­li nie­przy­ja­cie­la. Za nie­mi hu­ła­ny pu­ściw­szy wol­ne cu­gle ko­niom, z taką na­tar­czy­wo­ścią ude­rzy­li na Szwe­dów, iż gdy cały ich sze­reg zo­stał zła­ma­ny, śro­dek na­wet chwiać się za­czy­nał i ucho­dzić bez ładu do lasu, któ­ry bę­dąc rzad­kim, nie mógł za­sło­nić ucie­ka­ją­cych przed pan­cer­ne­mi. Ta po­myśl­na roz­pra­wa tak zmię­sza­ła Szwe­dów, iż Ka­rol wi­dząc swo­ich w nie­ła­dzie, ka­zał za­trą­bić aby się cof­nio­no. Wkrót­ce też i noc nad­cho­dzą­ca dała czas Szwe­dom, do no­wych urzą­dzeń i szczę­śliw­szych ob­ro­tów.

Na­za­jutrz bo­wiem (17 lip­ca) Ka­ról oba­wia­jąc się aby Ta­ta­ro­wie nie wzię­li mu tyłu, opa­no­wał bli­ski pa­gó­rek i po­ro­bił ba­te­rye, z któ­rych ra­ził znacz­nie chcą­cych nań z boku ude­rzyć. Zmię­sza­ne tym ogniem Ta­ta­ry chwiać się za­czę­ły, z cze­go ko­rzy­sta­jąc jaz­da szwedz­ka za­pę­dzi­ła ucie­ka­ją­cych na bło­ta i znacz­ną za­da­ła klę­skę. Z dru­giej jed­nak stro­ny Szwe­dzi ra­że­ni ogniem dzia­ło­wym, wie­le ucier­pie­li. Ma­rya Lu­dwi­ka wy­szedł­szy z zam­ku i zbli­żyw­szy się do zbro­jow­ni, aby się przy­pa­trzy­ła wal­ce wojsk stron obu­dwóch, po­strze­gła iż moż­na było ra­zić Szwe­dów przez Wi­słę z pew­ne­go miej­sca, gdy­by tam za­ło­żo­no ba­te­rye. Ka­za­ła więc na­tych­miast wy – prządź z po­wo­zu swe­go ko­nie i przy­wieźć spiesz­nie dział kil­ka, z któ­rych wię­cej szko­dzi­ła Szwe­dom, je­że­li wie­rzyć moż­na Grondz­kie­mu (1) jak całe woj­sko pol­skie, któ­re już sty­gnąć za­czy­na­ło w boju. Tym­cza­sem Du­glas z Hor­nem ścią­gnąw­szy jaz­dę ze skrzy­deł i wziąw­szy Elek­to­ra pie­cho­tę, rzu­ca się z tyłu na wa­row­nią mo­stu, i wten­czas kie­dy Ka­rol wstrzy­mu­je jaz­dę na­szą gę­stym dział ogniem, oba­dwa ci na­czel­ni­cy całą swo­ję siłę wy­wie­ra­ją na straż mo­sto­wą. Dwa pół­ki pie­cho­ty bro­ni­ły tej wa­row­ni, któ­re Het­man chcąc po­sił­ko­wać za­biegł Du­gla­so­wi; ale gdy i on i kwar­cia­ne woj­sko, któ­re z boku biło na nie­przy­ja­cie­la, od­su­nio­ne zo­sta­ło, wy­cię­ta straż, opa­no­wa­na wa­row­nia i dzia­ła do­sta­ły się nie­przy­ja­cie­lo­wi. Ka­rol aby do­koń­czył zwy­cięz­twa, rzu­ca się wśród pół­ków na­szych, za któ­rym idąc Szwe­dzi, mimo męż­ne­go od­po­ru Li­twi­nów, zo­sta­ją pa­na­mi po­bo­jo­wi­ska. God­na jest pa­mię­ci śmierć Ja­kó­ba Ko­wal­skie­go żoł­nie­rza cho­rą­gwi kró­lew­skiej hu­ła­nów, któ­ry po­strze­gł­szy Ka­ro­la wśród sze­re­gów na­szych, spiął ostro­ga­mi ko­nia i rzu­cił sie na nie­go, ale w sa­mym ude­rze­niu uprze­dzo­ny (jak wieść była) od Ra­dzi­wił­ła, po­legł ra­nio­ny kulą. Ka­rol ka­zał pod­nieść le­cą­ce­go z ko­nia i py­tał się o imię, a nie­mo­gąc się do­wie­dzieć "któż­kol­wiek jest (rze­cze) cho­ciaż nie wiem, imie­nia, cno­ta jego przej- – (1) Hi­sto­ria bel­li Ca­sac­co-Po­lon.

dzie do chwa­ły wie­ków po­tom­nych." Pa­trząc po­tem na umie­ra­ją­ce­go "gdy­bym (rze­cze) miał po­dob­nych przy­najm­niej dzie­sięć ty­się­cy, nie­tyl­ko Tur­ka, ale bym świat cały zhoł­do­wał" (1). Toż samo mógł­by był mó­wić Jan Ka­zi­mierz, iż ma­jąc set­ną część woj­ska tak wa­lecz­ne­go jak był ów męż­ny Ko­wal­ski, nig­dy­by Ka­rol nie stał się po­wtór­nie pa­nem War­sza­wy. Czyn ten męż­ny po­wa­ża­jąc Król Szwedz­ki, ka­zał cia­ło wło­żo­ne w trum­nę za­wieźć do Ber­nar­dy­nów na Pra­gę, i przy­wo­ław­szy za­kon­ni­ków wszyst­kich, za­le­cił one po­grześć sto­sow­nie do ob­rząd­ku na­sze­go ka­to­lic­kie­go.

Po tak nie­po­myśl­nej dla na­szych, wal­ce Jan Ka­zi­mierz wi­dząc, iż osty­gło męz­two i żoł­nierz mniej ocho­ty oka­zy­wał do boju, wy­słał nocą do kró­lo­wej z po­le­ce­niem, aże­by uprze­dza­jąc; nie­szczę­ście wy­je­cha­ła z mia­sta. Ale ta za­wsze bacz­na na po­wa­gę tro­nu, tknię­ta do ży­we­go, taką od­po­wiedź dała. "Je­śli Król opu­ści swą sto­li­cę z tak licz­nem woj­skiem, tedy ja z ko­bie­cym dwo­rem moim, ode­rwać się od niej tak ła­two nie dam." Wszak­że proś­ba­mi zmięk­czo­na, na­ko­niec z trud­no­ścią dała się na­kło­nić do wy­jaz­du, i ob­ra­ła Czę­sto­cho­wę na schro­nie­nie swo­je.

Jesz­cze noc była, gdy Ka­rol wpro­wa­dził od­dział je­den pie­cho­ty do lasu bę­dą­ce­go po le­wej ręce, i sko­ro dzień za­ja­śniał roz­po­czął na nowo – (1) Ko­chow­ski na kar­cie 152.

bi­twę. Tym­cza­sem Jan Ka­zi­mierz na­ra­dzał się z na­czel­ni­ka­mi woj­ska i szlach­ty, ja­kim­by spo­so­bem dać od­pór Szwe­dom, gdy świe­żo za­bra­ne­go jeń­ca sta­wio­no przed kró­lem szwedz­kim, któ­ry za­gro­ziw­szy mu śmier­cią je­śli­by praw­dy nie wy­znał, spy­tał go o czem­by Jan Ka­zi­merz roz­ma­wiał, któ­re­go wi­dział przez per­spek­ty­wę oto­czo­ne­go na­czel­ni­ka­mi. Je­niec, po­nie­waż nic nic było w se­kre­cie co się dzia­ło w obo­zie Jana Ka­zi­mie­rza, wy­znał iż dane były roz­ka­zy ude­rzyć na pra­we skrzy­dło wszyst­kie­mi si­ła­mi. "Do­syć mi na­tem (rze­cze król)." Na­tych­miast ka­zał od­mie­nić szyk woj­ska, do­my­śla­jąc się iż elck­tor­scy bę­dąc na pra­wem skrzy­dle, albo mają ja­kie po­ro­zu­mie­nie z Po­la­ka­mi, albo iż są nowo za­ciąż­ni, prę­dzej pój­dą w roz­syp­kę i zro­bią za­mie­sza­nie w sze­re­gach szwedz­kich. Prze­to uprze­dza­jąc wszel­ki wy­pa­dek wpro­wa­dził pół­ki swe na pra­we skrzy­dło, a elek­tor­skich uszy­ko­wał na miej­scu swo­ich. Tym­cza­sem od­dział hu­ła­nów rzu­ca się męż­nie na pra­we skrzy­dło Szwe­dów, i cho­ciaż tam za­sta­li wa­lecz­ne­go żoł­nie­rza, znacz­ną jed­nak klę­skę za­da­li nie­przy­ja­cie­lo­wi. Lecz gdy na­stą­pi­li nowi na miej­sce tru­pów usła­nych i pie­cho­ta osa­dzo­na w le­sie za­czę­ła zno­wu ra­zić na­szych, przy­mu­sze­ni byli hu­ła­ni cof­nąć się na­zad, przez co Szwe­dzi na­braw­szy ser­ca mie­sza­li szy­ki woj­sku ca­łe­mu.

Ta­kim spo­so­bem woj­sko pol­skie mo­gąc oca­lić sto­li­cę i od­nieść sta­no­wią­ce zwy­cięz­two nad nie – przy­ja­cie­lem, po­da­ło ple­cy Szwe­dom. Sam bo­wiem Ka­rol wy­znał, iż gdy­by inne pół­ki na­tar­ły były z rów­nem męz­twem z ja­kiem się rzu­ci­li na nie­go hu­ła­ni, a przy­tem – od­dział jaki ude­rzył był na lewe skrzy­dło, nie mógł­by był obie­co­wać zwy­cięz­twa (1). Po­nie­waż jed­nak woj­sko na­sze prze­wyż­sza­ło licz­bą Szwe­dów, bi­twa trwa­ła do po­łu­dnia, i naj­przód Ta­ta­ry usu­nę­ły się z bo­jo­wi­ska, pa­trząc nie­czyn­nie z da­le­ka na utarcz­kę na­szych, a po­tem i Król ostrze­żo­ny iż w tym sta­nie są rze­czy, uszedł przez most do War­sza­wy (2). Za nim woj­sko z ta­kim na­ci­skiem pcha­ło się na most, nie­zwa­ża­jąc na oso­bę i bez­pie­czeń­stwo Kró­la, iż Het­man chcą­cy wstrzy­mać nie­ład, wy­sta­wił się na nie­bez­pie­czeń­stwo, czę­ścią ra­żo­ny od nie­przy­ja­cie­la, czę­ścią pcha­ny w rze­kę od ucie­ka­ją­cych.

Szwe­dzi w mniej­szej licz­bie od na­szych pę­dzi­li przed sobą lud ze­stra­szo­ny, tak iż Król ani za­trzy­mać się w zam­ku, ani w mie­ście na­wet dłu­żej ba­wić nie mógł. Za­sło­nio­ny stra­żą Het­ma­na uszedł do Lu­bli­na, inne zaś od­dzia­ły zo­sta­wio­ne za Wi­słą uda­ły się do Oku­nio­wa; a tak – (1) Grondz­ki na kar­cie 297.

(2) Ko­chow­ski nie zga­dza się z Grondz­kim twier­dząc, iż Król uszedł do Oku­nio­wa: ale oprócz do­wo­dów któ­re Grondz­ki przy­ta­cza, iż Po­toc­ki Het­man za­sła­niał Kró­la ucho­dzą­ce­go przez most, Pu­fen­dorf tak­że na kar­cie 161 jest te­goż zda­nia.

całe woj­sko, nie zbi­te ale roz­pro­szo­ne zo­sta­ło. Nie­przy­ja­ciel wszedł­szy zno­wu do War­sza­wy, nie ści­gał ucie­ka­ją­cych, czę­ścią iż nę­ka­ny trzy­dnio­wą bi­twą, po­trze­bo­wał spo­czyn­ku, czę­ścią iż ma­jąc ko­nie cięż­sze od na­szych, nie chciał ich próż­no tru­dzić. To dało czas, iż roz­pro­szo­ne pół­ki ze­bra­ły się jed­ne pod Lu­bli­nem przy Het­ma­nie Po­toc­kim, dru­gie mię­dzy Bu­giem i Na­rwią pod do­wódz­twem Het­ma­na Lanc­ko­roń­skie­go. Li­twa z Het­ma­nem Gą­siew­skim i znacz­nym od­dzia­łem Ta­ta­rów, świe­żo na po­moc przy­sła­nych, uda­ła się ku gra­ni­com Prus Elek­to­ra.

Król Szwedz­ki od­po­cząw­szy przez trzy dni w War­sza­wie, miał za­mysł udać się do Kra­ko­wa, aby za­trwo­żył po­wsta­ją­cych prze­ciw­ko so­bie zwy­cięz­twem pod War­sza­wą, i roz­pro­szył związ­ki swą przy­tom­no­ścią. Ale wieść nie­po­myśl­na o wkro­cze­niu Mo­skwy do łnflant i ob­lę­że­nie Rygi, od­wo­ła­ły go w tam­te stro­ny, zwłasz­cza gdy Wirtz zo­sta­wio­ny rząd­cą Kra­ko­wa miał w Landz­ko­ro­nie, Ten­czy­nie, Wi­śniow­cu, Pie­sko­wej ska­le, Oj­co­wie i in­nych zna­ko­mit­szych zam­kach za­ło­gi, a tem sa­mem utrzy­my­wał Kra­ków w bo­jaź­ni, mimo sro­gich zdzierstw i okru­cień­stwa któ­re wy­wie­rał, tak iż aka­de­mia na­wet mimo pod­pi­sa­nej umo­wy kró­la z Czar­niec­kim, przy­mu­szo­na była opu­ścić swo­je sie­dli­sko

Chciał był Dem­biń­ski Sta­ro­sta No­wo­miej­ski uwol­nić sto­li­cę z jarz­ma sro­gie­go Wirt­za, ale zdra­dzo­ny zo­stał od zbie­ga, któ­re­mu nie­uważ­nie po­wie­rzył list do Kar­ku­to­wi­cza oby­wa­te­la kra­kow­skie­go, o spi­sku prze­ciw Szwe­dom. Ma­jąc na­za­jutrz ude­rzyć na Kra­ków, gdy dla od­wa­gi po­zwo­lił pi­jań­stwa so­bie i swo­im, uprze­dzo­ny od Wirt­za i roz­pro­szo­ny ha­nieb­nie pod Mo­gi­łą, był po­wo­dem Wirt­zo­wi, iż ska­zał mia­sto na cięż­ką kare pie­nięż­ną, i zna­glił do no­wej przy­się­gi wier­no­ści na­jezd­ni­ko­wi. Wirtz za­braw­szy wszyst­kim broń wszel­ką, za­ka­zał wy­cho­dzić z domu, wziął w za­kład zna­ko­mit­sze miesz­cza­ny o któ­rych miał po­dej­rze­nie, i wy­zna­czył po­dwój­ną pła­cę dla żoł­nie­rza jak mia­sto do­tąd da­wa­ło. Po­dob­ny miał los Ze­brzy­dow­ski, któ­re­go Jan Ka­zi­mierz wy­słał z od­dzia­łem pod Kra­ków, aby bro­nił Szwe­dom wy­cie­czek i nisz­cze­nia kra­ju; w nocy bo­wiem na­pad­nię­ty od Wirt­za, gdy pusz­cza się w po­goń za zmy­śla­ją­cym uciecz­kę, ob­sko­czo­ny z za­sa­dzek tra­ci wie­lu zna­ko­mit­szych uczest­ni­ków tej nie­szczę­śli­wej wy­pra­wy; resz­ta zaś win­na była uciecz­ce swe ży­cie. Wirtz pod po­zo­rem obro­ny mia­sta z łu­pił wszyst­kie ko­ścio­ły na przed­mie­ściu bę­dą­ce i ka­zał je zrów­nać z zie­mią, zo­sta­wu­jąc wiecz­ne śla­dy dzi­ko­ści i bar­ba­rzyń­stwa, ja­kie się do­tąd dają wi­dzieć w San­do­mie­rzu, No­wem mie­ście Kor­czy­nie, i in­nych mia­stach, któ­re na­ród Szwedz­ki zhań­bi­ły. Tym­cza­sem Jan Ka­zi­mierz po odej­ściu Kró­la Szwedz­kie­go z Elek­to­rem do Prus, miał czas ode­tchnąć. Na­przód po­roz­sy­łał po­słów do państw ościen­nych z proś­bą o po­sił­ki. Uwia­do­mio­ny o związ­ku Ra­ko­ce­go z Szwe­da­mi i Ko­za­ka­mi, do­pra­szał się Ce­sa­rza aby go od­cią­gnął od zmo­wy z nie­przy­ja­cioł­mi. Wy­słał po­sła do Stam­bu­łu z do­ma­ga­niem się aby Por­ta na mocy trwa­ją­cych z sobą trak­ta­tów, za­ka­za­ła Ra­ko­ce­mu jako hoł­dow­ni­ko­wi swe­mu, wią­zać się z nie­przy­ja­cioł­mi Rze­czy­po­spo­li­tej Pol­skiej. Do Hana Ta­tar­skie­go wy­pra­wio­ne tak­że po­sły z proś­bą, aby nie­do­zwa­lał Ra­ko­ce­mu wkra­czać w gra­ni­ce pol­skie, ty­dziez aby z ca­łem swem woj­skiem po­spie­szył na ra­tu­nek prze­ciw spik­nio­ne­mu na zgu­bę Pol­ski nie­przy­ja­cie­lo­wi. Na­ko­niec wy­słał po­słów do Da­nii po­bu­dza­jąc ją prze­ciw­ko Kró­lo­wi Szwedz­kie­mu, i wy­sta­wu­jąc jak do­bra po­da­je się pora ze­mścić się za krzyw­dy uczy­nio­ne przez Szwe­dów, wten­czas kie­dy Ka­rol za­trud­nio­ny woj­ną w Pol­sce wy­pro­wa­dził wszyst­kie swe siły z kra­ju: przy­rze­ka­jąc, iż gdy­by Ka­rol wy­cią­gnął woj­ska swe z Pol­ski, bro­niąc wła­sne­go pań­stwa, Król Pol­ski po­szle znacz­ne siły na ra­tu­nek Duń­czy­kom (1). Gdy tym spo­so­bem Jan Ka­zi­mierz nic nie opusz­cza, coby po­słu­żyć mo­gło na ra­tu­nek pań­stwa, wo­dzo­wie tak­że nasi zwo­dząc cząst­ko­we bi­twy z nie­przy­ja­cie­lem, od­no­si­li znacz­ne ko­rzy­ści. Czar­niec­ki z od­dzia­łem swo­im przy­braw­szy pięć ty­się­cy Ta­ta­rów, na­padł na Szwe­dów pod wsią Li­piec tak szczę­śli­wie, iż dwa ty­sią­ce Szwe­dów – (1) Grondz­ki na kar­cie 304.

po­ło­żył tru­pem, i Fol­ge­la pół­kow­ni­ka na­czel­ne­go wo­dza zła­pa­ne­go od­dał w zdo­by­czy Ta­ta­rom (1); z tam­tąd po­su­wa­jąc się da­lej, gdy się do­wie­dział iż Po­ter pro­wa­dził z sobą ty­siąc dwie­ście jaz­dy, któ­rą z róż­nych miast po­ścią­gał, tu­dzież znacz­ny od­dział pie­cho­ty z wiel­ką licz­bą wo­zów ła­dow­nych zdo­by­czą ra­bun­ku, przy­był spiesz­no dnia 24 sierp­nia do Strze­mesz­na. Tam za­stał nie­przy­ja­cie­la w tak do­brym po­rząd­ku, iż żoł­nierz za­ufa­ny po pierw­szym wy­strza­le, pił za zdro­wie tych z któ­re­mi się miał spo­ty­kać. Czar­niec­ki udał naj­przód ja­ko­by całą siłą miał ude­rzyć na śro­dek woj­ska, ale wi­dząc sła­bo ob­sa­dzo­ne skrzy­dła, od­mie­nił na­gle roz­ka­zy, i ude­rzył na boki z taką na­tar­czy­wo­ścią, iż cały pra­wie ten od­dział znisz­czył w jed­nej go­dzi­nie, zwłasz­cza gdy ob­szer­ne pole po­słu­ży­ło na­szym, iż ści­ga­jąc ucie­ka­ją­cych wpę­dzi­li ich na cia­sną gro­blę i nisz­czy­li do resz­ty w prze­pra­wie (2).

Rów­nie i w in­nych miej­scach nie sprzy­ja­ło szczę­ście Szwe­dom: Piotr­ków, Wie­luń, i inne mia­stecz­ka po­wsta­ły prze­ciw nie­przy­ja­cie­lo­wi. Wszyst­ka wiel­ko­pol­ska szlach­ta po­rwa­ła się do bro­ni, gdy się wieść ro­ze­szła, iż Ka­rol ustą­pił kra­ju tego Elek­to­ro­wi, któ­ry ła­miąc wia­rę stał się uczest­ni­kiem na­jaz­du, osiadł Po­znań, ob­sa­dził inne mia­sta swe­mi za­ło­ga­mi, roz­dał urzę­da – (1) Ru­daw­ski na kar­cie 210.

(2) Ko­chow­ski Clim. II. na kar­cie 164.

Pru­sa­kom i za­czął wy­da­wać swe ob­wiesz­cze­nia. Roz­sze­rzył się za­pał prze­ciw na­jezd­ni­ko­wi; nie­stra­cił na­ród du­cha obro­ny swej ca­ło­ści, mimo tylu klęsk któ­re po­niósł od Szwe­da. Opa­liń­ski Wo­je­wo­da Pod­la­ski na cze­le licz­nej szlach­ty wpadł na­gle do Bran­de­bur­gii i pra­wem od­we­tu rzą­dzić sic za­czął w pań­stwie Elek­to­ra. Ale ta wy­pra­wa cią­gną­ca za sobą skut­ki po­myśl­ne, skoń­czy­ła się na ni­czem. Opa­liń­ski czy­li że się oba­wiał ze­msty Elek­to­ra, czy­li ze był umy­słu sła­be­go, uczy­nił ugo­dę z miesz­kań­ca­mi Mar­chii, po któ­rej woj­ska na­sze opu­ści­ły Mar­chią, otrzy­maw­szy od nich przy­rze­cze­nie iż upro­szą Elek­to­ra, aby stra­że swe wy­pro­wa­dził z miast wiel­ko­pol­skich. Ta nie­roz­sąd­na umo­wa i śmie­chu ra­czej god­na, po­zba­wi­ła na­ród wiel­kich ko­rzy­ści. Woj­sko bo­wiem pol­skie prze­rzy­na­jąc się w głąb kra­ju, by­ło­by za­trwo­ży­ło samą na­wet sto­li­cę Ber­lin, a tym spo­so­bem Po­znań i inne mia­sta wiel­ko­pol­skie bę­dą­ce w ręku Elek­to­ra, zo­sta­ły­by uwol­nio­ne. Jak się mógł spo­dzie­wać Opa­liń­ski iż Elek­tor do­bro­wol­nie skło­ni się do za­cho­wa­nia umo­wy i do­trzy­ma mu wia­ry, któ­rej nie­do­trzy­mał po­przy­się­gł­szy kró­lo­wi, i zła­maw­szy ją w umo­wie z szlach­tą Prus kró­lew­skich? Le­piej so­bie po­stą­pi­ła taż szlach­ta: chcąc bo­wiem po­pra­wić błąd Opa­liń­skie­go, wkro­czy­ła do Po­me­ra­nii wschod­niej, i spu­sto­szy­ła kil­ka wsi z mia­stecz­kiem Ku­niels­berg; ale Jan Ka­zi­mierz za­gro­ziw­szy jej karą, wy­dał roz­kaz aby ustą­pi­ła na­tych­miast z zie­mi, skła­da­ją­cej cząst­kę Rze­szy Nie­miec­kiej, a co więk­sza wy­słał Morsz­ty­na do Frank­fur­tu, aby wy­mó­wił tę winę przed Sta­na­mi Rze­szy. To po­sel­stwo śmiech wzbu­dzi­ło w przy­tom­nych, dzi­wio­no się iż po­seł po to był wy­sła­ny, ja­ko­by nie­słusz­no­ścią było ode­przeć gwałt gwał­tem. Z tem wszyst­kiem Rze­sza nie chcąc wcho­dzić w za­tar­gi z Szwe­da­mi, oświad­czy­ła Morsz­ty­no­wi, iż nie my­śli za­bra­niać Kró­lo­wi Szwedz­kie­mu wy­bie­ra­nia z Nie­miec po­sił­ków (1), zkąd żoł­nierz, i na­czel­ni­cy prze­cho­dzi­li sro­go­ścią Szwe­dów, bar­ba­rzyń­skim spo­so­bem pro­wa­dzą­cy woj­nę.

Mię­dzy zna­ko­mit­sze­mi zdzier­ca­mi i roz­bój­ni­ka­mi był Wrzesz­czo­wic ro­dem Czech, zo­sta­ją­cy w służ­bie Kró­la Szwedz­kie­go. Ten roz­pro­szyw­szy wła­sny ma­ją­tek, odzie­rał ko­ścio­ły, na­jeż­dżał klasz­to­ry, i ra­bo­wał domy spo­koj­nych na­wet miesz­kań­ców. Cały od­dział jego skła­dał się z nie­sfor­nej zgrai do­pusz­cza­ją­cy się wszel­kich zbrod­ni i okru­cień­stwa przy­kła­dem na­czel­ni­ka swe­go. Miał na nie­go oko Gru­dziń­ski Wo­je­wo­da Ka­li­ski, pierw­szy ów z sprzy­ja­ją­cych na­jaz­do­wi Szwe­dów, lecz po­tem tknię­ty ża­lem iż stał się na­rzę­dziem tylu nie­szczęść oj­czy­zny, otwar­ty nie­przy­ja­ciel Szwe­dów. Po­wziąw­szy wia­do­mość, iż ten roz­bój­nik z całą swą zgra­ją roz­ło­żył się we wsi Lu­ba­rze, wpa­da z ze­bra­ną – (1) Ru­daw­ski na kar­cie 288.

szlach­tą w nocy, i wznie­ciw­szy po­żar, tak mię­sza ro­ze­spa­nych ło­trów iż prze­szło ośm­set ich czę­ścią tru­pem ście­le, czę­ścią na­pę­dza do wody i topi. Sam Wrzesz­czo­wic wy­do­by­ty z pod sło­my, gdzie się był ukrył, zo­stał za­bi­ty kij­mi od po­spól­stwa (1).

Tym­cza­sem Jan Ka­zi­mierz oto­czo­ny woj­skiem Het­ma­na Po­toc­kie­go i szlach­tą z na­czel­ni­ka­mi swe­mi, ru­szył ku Wiel­kiej Pol­sce chcąc nieść po­moc Gdańsz­cza­nom sta­tecz­nym za­wsze w wie­rze ku so­bie i męż­nie da­ją­cym od­pór nie­przy­ja­cie­lo­wi, któ­ry staw­szy się pa­nem twier­dzy Haut zwa­nej, po­stę­po­wał pod Min­dę z flot­tą któ­rą do­wo­dził Wran­gel, bro­niąc przy­stę­pu ob­cym okrę­tom. W tym kie­run­ku woj­ska po­stę­pu­ją­ce­go chcąc uwol­nić Łę­czy­cę, w któ­rej Elek­tor już był osa­dził swe stra­że pod do­wódz­twem Scho­ne­go, we­zwał go aby od­dał mia­sto jako wła­sność swo­jej ko­ro­ny, a wi­dząc iż się rząd­ca wzbra­nia, ka­zał na­tych­miast ude­rzyć sil­nie na mury, i w pół go­dzi­ny do­stał się do mia­sta. Straż schro­niw­szy się do zam­ku przy­mu­szo­na była zdać się na ła­ska­wość kró­la.

Ztam­tąd Jan Ka­zi­mierz udał się do Choj­ni­cy, gdzie Je­rzy Ksią­że d'An­halt był rząd­cą stra­ży. Ten po­sły­szaw­szy iż Król cią­gnie ku nie­mu ze znacz­ną siłą, wszedł z nim w umo­wę, iż nie pod­nie­sie orę­ża przez dwa mie­sią­ce prze­ciw Kró­lo – (1) Ko­chow­ski Clim. II. na kar­cie 166.

wi, i ze wyj­dzie z kra­ju nie czy­niąc żad­nej szko­dy. Pod temi dwo­ma wa­run­ka­mi otrzy­mał po­zwo­le­nie uda­nia się do Po­me­ra­nii. Wkrót­ce i Ka­lisz uwol­nio­ny zo­stał za na­mo­wą Star­ko­wic­kie­go Kasz­te­la­na Krzy­wiń­skie­go, któ­ry na­kło­nił rząd­cę bę­dą­ce­go w tym mie­ście aby je opu­ścił i prze­szedł z od­dzia­łem swym do za­ło­gi To­ruń­skiej. Umo­wa bez ko­rzy­ści prze­sa­dza­ją­ca nie­przy­ja­cie­la z miej­sca mniej obron­ne­go do zna­ko­mit­szej wa­row­ni.

Gdy tym spo­so­bem Jan Ka­zi­mierz po­su­wa się z woj­skiem, Gą­siew­ski Het­man Po­lny Li­tew­ski wkro­czyw­szy do Prus ksią­żę­cych, nisz­czył wsie i mia­sta. Elek­tor chcąc za­po­biedz znisz­cze­niu, wy­słał Wal­de­ka z znacz­nym od­dzia­łem Fry­de­ry­ka Wil­hel­ma, z któ­rym Izra­el Pół­kow­nik Szwedz­ki ma­ją­cy sześć pół­ków pod swem do­wódz­twem, złą­czył się pod Prost­ka­mi wsią Prus Elek­tor­skich, z od­dzia­łem tak­że księ­cia Ra­dzi­wił­ła wier­ne­go do­tąd stro­nie nie­przy­ja­znej. Gą­siew­ski sta­nąw­szy nad małą rzecz­ką któ­ra go od­dzie­la­ła od nie­przy­ja­cie­la, po­czy­nił roz­rzą­dze­nia do boju. Tym­cza­sem nie­przy­ja­ciel wi­dząc małą licz­bę woj­ska Het­mań­skie­go i ła­twą do prze­by­cia w bród rzecz­kę, rzu­ca się w wodę i prze­byw­szy ją z ła­two­ścią, wsz­czy­na na­tych­miast bi­twę. Gą­siew­ski spo­dzie­wa­jąc się tego co na­stą­pi­ło, ukrył ty­siąc lu­dzi w za­sadz­kach, nad któ­re­mi po­wie­rzył do­wódz­two Woł­ło­wi­czo­wi. Ta­ta­rom znacz­ny od­dział skła­da­ją­cym, ka­zał ni­żej prze­pra­wić się przez rze­kę i tył wziąść nie­przy­ja­cie­lo­wi; sam zaś sta­wił się męż­nie ca­łej sile na­cie­ra­ją­cej, któ­ra prze­szła na dru­gą stro­nę rze­ki, dzia­ła na­wet z sobą prze­pra­wiw­szy. Tym spo­so­bem za­ufa­ny w po­myśl­nej roz­pra­wie nie­przy­ja­ciel, wi­dzi się oto­czo­ny ze­wsząd. Trwo­ga i za­mię­sza­nie przy­na­gla go do uciecz­ki, któ­ra szko­dliw­szą jesz­cze była dla nie­go, niż bi­twa, na­pę­dzo­ny bo­wiem w bło­ta gi­nął bez obro­ny, a je­że­li któ­ry wy­do­był się i chciał unieść ży­cie uciecz­ką, ści­ga­ny od Ta­ta­rów szyb­kie ko­nie ma­ją­cych, albo zgi­nął w uciecz­ce, albo się do­stał w nie­wo­lę. Trzy ty­sią­ce Niem­ców i Szwe­dów ra­cho­wa­no po­le­głych: dział i cho­rą­gwi oko­ło czter­dzie­ści. Wal­dek wódz na­czel­ny strza­łą w bok ra­nio­ny, le­d­wo uniósł ży­cie. Ra­dzi­wiłł zła­pa­ny, Izra­el pół­kow­nik któ­re­go Ka­rol zwał na­uczy­cie­lem swo­im, iż pod jego do­wódz­twem uczył się sztu­ki wo­jen­nej, do­stał się w nie­wo­lę Ta­ta­rom i za­pro­wa­dzo­ny do Kry­mu. Ten­że los spo­tkał En­ge­lów dwóch bra­ci An­gli­ków, ge­ne­ra­ła Walw­rot, Hor­na, Szar­fen­ber­ga, Ko­cha, Bru­ne­la, i Amer­stej­na. Kil­ku pół­kow­ni­ków i siedm­na­stu of­fi­ce­rów le­gło za­bi­tych w uciecz­ce (1).

Dzień ośm­na­sty li­sto­pa­da, któ­re­go to zwy­cięz­two Het­man Gą­siew­ski od­niósł, był dniem chwa­ły jego a trwo­gi Prus ksią­żę­cych; oba­wia­no się bo­wiem aby zwy­cięz­ca nie wkro­czył w kraj od- – (1) Ko­chow­ski Clim. II na kar­cie 172

kry­ty, po znie­sie­niu cał­ko­wi­tem woj­ska któ­re go za­sła­nia­ło. Ja­koż moż­na się było spo­dzie­wać nie­rów­nie więk­szych ko­rzy­ści, gdy­by Ta­ta­ro­wie zwy­cza­jem swojm ob­cią­że­ni łu­pem nie od­ha­czy­li się byli, wra­ca­jąc do domu pod po­zo­rem ura­zy iż im Li­twa wy­dar­ła z rąk Ra­dzi­wił­ła. Tak to wzglę­dy na oso­by moż­no­władz­ców, za­sła­nia­ły czę­sto­kroć szka­rad­ność ich czy­nu., Po odej­ściu Ta­ta­rów nie prze­stał Het­man być czyn­nym. Od­dział Der­flin­ga pół­kow­ni­ka pru­skie­go po­wra­ca­ją­ce­go z Po­zna­nia uprze­dzo­ny szyb­ko­ścią na­szych, któ­rych się Pru­sa­cy nie­spo­dzie­wa­li za­stać w tam­tych oko­li­cach, po­szedł cały w roz­syp­kę, na­pę­dzo­ny męż­nem na­cie­ra­niem na­szych. Ale Gu­staw Ste­in­bok za­bie­gł­szy dro­gę Gą­siew­skie­mu przy je­zio­rze Sta­bo, gdy na­głem na­pad­nię­ciem Li­twa się roz­pro­szy­ła, za­dał mu klę­skę tem bo­le­śniej­szą im wię­cej ko­rzy­ści utra­cił z zwy­cięz­twa od­nie­sio­ne­go świe­żo pod Prost­ka­mi; uszli bo­wiem z nie­wo­li zna­ko­mit­si jeń­cy szwedz­cy, któ­rych Gą­siew­ski nie zdo­łał upro­wa­dzić w głąb kra­ju.

Te cząst­ko­we bi­twy z stra­ta i ko­rzy­ścią na prze­mian, nie wstrzy­ma­ły po­śpie­chu Jana Ka­zi­mie­rza dą­żą­ce­go do Gdań­ska, któ­ry chcąc so­bie za­be­spie­czyć prze­pra­wę, wy­słał Ja­skul­skie­go Oboź­ne­go na zwia­dy z znacz­nym od­dzia­łem. Ten na­padł­szy na od­dział 500 Szwe­dów, przy­mu­sił go do uciecz­ki, w któ­rej Szwe­dzi na­pę­dze­ni, czę­ścią, w Wi­słę, czę­ścią w jej od­no­gę, to­pi­li się z koń­mi. Hra­bia König­smarck mło­dy uni­ka­jąc nie­wo­li rzu­cił się w Wi­słę, i nie mo­gąc jej prze­być, uto­nął. Ten to sam był König­smarck, mówi Ko­chow­ski (1), któ­ry w zam­ku Ten­czyń­skim trzy­sta Po­la­ków (daw­szy im sło­wo iż ich za­cho­wa przy ży­ciu) ka­zał za­mor­do­wać. Po­dob­nież przy­pa­dek spo­tkał ojca jego Krzysz­to­fa König­smarc­ka Mar­szał­ka Szwedz­kie­go, któ­ry pro­wa­dząc mo­rzem po­sił­ki Ka­ro­lo­wi, gdy bu­rza nie­do­zwa­la­ła mu wnijść do por­tu Pi­law­skie­go, tłukł się po brze­gach w bli­sko­ści Gdań­ska, i oto­czo­ny od wy­sła­nych stat­ków gdań­skich, do­stał się w nie­wo­lą.

Wśród ra­do­ści mia­sta z tak znacz­ne­go ob­ło­wu, przy­był Jan Ka­zi­mierz do Gdań­ska 15 li­sto­pa­da, oto­czo­ny wy­bor­nym woj­skiem mło­dzie­ży i pół­kiem hu­ła­nów po­rząd­nie ubra­nym. Licz­ne cho­rą­gwie miesz­czan za­szły mu dro­gę i dano ognia z dział wszyst­kich po trzy­kroć. Przy­ję­ty od ludu z okrzy­ka­mi ra­do­ści, był po­wi­ta­ny od Ma­gi­stra­tu i wpro­wa­dzo­ny na Ra­tusz, gdzie imie­niem ca­łe­go mia­sta Win­cen­ty Fa­bry­cy Syn­dyk, miał do nie­go mowę oświad­cza­ją­cą ra­dość z przy­by­cia Pana i sta­tecz­ną wier­ność ku swe­mu Mo­nar­sze. Kanc­lerz Ko­ry­ciń­ski od­po­wie­dział mu imie­niem Kró­la, chwa­ląc sta­tecz­ność i męz­two Gdańsz­czau­ów, czy­niąc przy­tem obiet­ni­cę, iż nie­szczę­ścia któ­re to mia­sto i kraj cały nę­ka­ły,– (1) Clim. II. na kar­cie 170.

mieć będą w krót­ce ko­niec. Król udał się po­tem na radę Se­na­to­rów jak­by prze­dłu­żyć ro­zejm koń­czą­cy się z Mo­skwą, i wnijść z nią w sta­łe ukła­dy po­ko­ju. O czem uwia­do­mio­ny Ka­rol zda­je się iż po­znał na­ów­czas jak błęd­nym unie­sio­ny był zda­niem, gdy wy­po­wie­dział woj­nę nisz­cza­cą dwa na­ro­dy, któ­re złą­czo­ne z sobą przy­jaź­nią w wi­do­ku do­bra wspól­ne­go, mo­gły za­ło­żyć tamę wzra­sta­ją­cej pół­noc­nej po­tę­dze. Wi­dział Inf­lan­ty wy­sta­wi one na łup, Rygę sto­li­cę oto­czo­ną nie­przy­ja­cioł­mi. Od­dzia­ły swo­je pod do­wódz­twem Hra­bie­go Turn, i Kron­man­na zbi­te, i mimo naj­po­wab­niej­szych wa­run­ków któ­re po­da­wał Ca­ro­wi chcąc z nim za­wrzeć po­kój, wi­dział w nim sta­łość w od­rzu­ca­niu wszel­kich jego ofiar, Nie mo­gąc za­tem na­kło­nić Mo­skwy aby prze­szła na jego stro­nę, uży­wał wszel­kich sprę­żyn aby ze­rwał zwią­zek jej z Pol­ską. W tej my­śli spusz­cza z tonu swej wy­nio­sło­ści i ze­msty nad Ja­nem Ka­zi­mie­rzem, któ­ra tylu klęsk nam i Szwe­dom była przy­czy­ną. Wy­pra­wia spiesz­nie For­ge­la, któ­re­go świe­żo uwol­nił z nie­wo­li ta­tar­skiej, aby na­kło­nił Pol­skę do po­ko­ju i przy­mie­rza z sobą. For­gel po­dał na­pi­sa­ny od sie­bie pro­jekt, w któ­rym wy­ra­ził, aby bez żad­ne­go prze­wod­nic­twa ob­cych mo­carstw po­kój był za­war­ty, po­mię­dzy dwo­ma na­ro­da­mi, któ­ry miał­by za za­sa­dę po­wró­ce­nie cał­ko­wi­te Kró­le­stwa Pol­skie­go Ja­no­wi Ka­zi­mie­rzo­wi, jak było przed woj­ną: miesz­kań­ców obu­dwóch państw spo­koj – ność: sprzy­mie­rzeń­ców wal­ny i spo­koj­ny han­del: od­da­nie każ­de­mu co jest jego wła­sno­ścią (1). Ka­rol od­rzu­ca­ją­cy przed­tem wszel­kie po­da­wa­ne so­bie ukła­dy tak ob­raź­li­wie, a te­raz z taką ła­two­ścią i po­śpie­chem oka­zu­jąc chęć po­ko­ju, nie mógł mieć in­nej my­śli, tyl­ko aby ze­rwał ukła­dy o po­kój z Wiel­kim Księ­ciem Mo­skiew­skim, a znie­chę­co­ne­go ku Pol­sce wpro­wa­dził w zwią­zek z sobą i oku­pił za­gro­żo­ne Inf­lan­ty ode­rwa­niem czę­ści ja­kiej od Pol­ski. Ła­two się do­my­śla­no iż Ka­rol od­rzu­ca­jąc po­śred­nic­twa Ce­sa­rza i wszel­kie­go ob­ce­go mo­car­stwa, w wy­bie­gach tyl­ko krę­tej po­li­ty­ki szu­kał spo­so­bu od­wró­ce­nia od sie­bie woj­ny mo­skiew­skiej. Po­wró­cił za­tem For­gel nic nie­wskó­raw­szy, a Ka­rol roz­gnie­wa­ny iż się mu za­mysł jego nie udał, po­bu­dzać za­czął Ra­ko­ce­go do woj­ny, wy­sta­wu­jąc mu ob­raź­li­wy czyn Po­la­ków, iż go łu­dzo­no na­dzie­ją ko­ro­ny.

Z tem wszyst­kiem mimo wszel­kich usi­ło­wań Kró­la Szwedz­kie­go, aby prze­szko­dził ukła­dom Jana Ka­zi­mie­rza z Mo­skwą, sta­nę­ła z nią ugo­da za po­śred­nic­twem Fer­dy­nan­da III Ce­sa­rza. Naj­zna­ko­mit­sze wa­run­ki tej umo­wy były: iż dano obiet­ni­cę Wiel­kie­mu Księ­ciu Ale­xe­mu Mi­cha­ło­wi­czo­wi, że ob­ra­ny bę­dzie kró­lem pol­skim za ży­cia jesz­cze Jana Ka­zi­mie­rza, o co W. Ksią­że wy­pra­wi po­słów do kró­la na sejm, bę­dąc uwia­do­mio­ny o tem od Kró­la pol­skie­go. Póki – (1) Ko­chow­ski Clim. na kar­cie 174.

zaś te ukła­dy trwać będą, obie­dwie stro­ny dzia­łać będą wspól­nie prze­ciw nie­przy­ja­cie­lo­wi, nie­wy­łą­cza­jąc Księ­cia Pru­skie­go, póki się Kró­lo­wi Imci i Rze­czy­po­spol­tej nie upo­ko­rzy. Mia­sta, zam­ki, wsie, do­tąd nie bę­dą­ce w rę­kach Mo­skwy, będą spo­koj­ne od niej i od woj­ska za­po­ro­skie­go. Wol­ne przej­ście woj­sku pol­skie­mu prze­ciw­ko wspól­ne­mu nie­przy­ja­cie­lo­wi od­mó­wio­ne nie bę­dzie. O ty­tuł tak więk­szy jako i mniej­szy W. Księ­cia, Sta­ny Rze­czy­po­spo­li­tej umó­wią się z po­słem jego na sej­mie. Pod­pi­sa­no w Nie­mie­ży pod Wil­nem, trze­cie­go li­sto­pa­da 1656.

Ta umo­wa z Alek­sym była na­kształt gwał­tow­ne­go le­kar­stwa, któ­re albo przy­wra­ca pręd­ko zdro­wie, albo za­bi­ja cho­re­go. Oba­czy­my póź­niej w ja­kie woj­ny na­ród się wplą­tał, chcąc wy­brnąć na czas z od­mę­tu.

Po tylu zda­rze­niach prze­ciw­nych za­my­słom kró­la szwedz­kie­go, po­znał na­ko­niec iż go szczę­ście od­bie­gło. Se­nat szwedz­ki tak nie­uważ­nie przed­tem od­rzu­ca­ją­cy prze­kła­da­nia se­na­tu na­sze­go, i pod­sy­ca­ją­cy dumę kró­la pra­gną­ce­go za­bo­ru, wy­sta­wiał mu w li­ście stan pań­stwa za­gro­żo­ne­go na­pa­dem, pro­sząc aby po­rzu­ciw­szy mniej ko­rzyst­ne dla Szwe­cyi wi­do­ki, zwró­cił uwa­gę na Ska­nią za­gro­żo­ną od kró­la duń­skie­go, na Inf­lan­ty któ­re Mo­skwa nisz­czy, i na Po­me­ra­nią, któ­ra wie­le ucier­pia­ła za wkro­cze­niem wojsk pol­skich. Ztem wszyst­kiem Ka­rol za­cię­ty w upo­rze i po­dob­ne­go cha­rak­te­ru jak było kil­ku kró­lów in­nych te­goż na­ro­du, nie dał się od­wieść od przed­się­wzię­cia.

Jesz­cze sto­li­ca Kra­ków mimo od­da­le­nia się Ka­ro­la do Prus, była w rę­kach nie­przy­ja­ciel­skich. Rząd­cą jej ja­ke­śmy po­wie­dzie­li był Wirtz pół­kow­nik, obrzy­dłe imię w kra­ju dla zdzierstw i okru­cieństw dzi­kich, któ­re wy­wie­rał. Jan Ka­zi­mierz uda­jąc się do Gdań­ska, zo­sta­wił Lu­bo­mir­skie­go Mar­szał­ka Ko­ron­ne­go z zle­ce­niem aby wy­rwał sto­li­cę z rąk nie­przy­ja­ciół. Sta­rał się usil­nie Lu­bo­mir­ski do­peł­nić żą­dań kró­la i na­ro­du, li­cząc do ośmiu ty­się­cy ludu zbroj­ne­go. Miał bo­wiem oprócz szes­na­stu cho­rą­gwi kwar­cia­nych, zna­ko­mit­szych jesz­cze oby­wa­te­lów z wo­je­wództw Kra­kow­skie­go, San­do­mier­skie­go i Lu­bel­skie­go, któ­rzy pro­wa­dzi­li z sobą Gó­ra­lów i lud nad­wi­ślań­ski. Wirtz tak­że ze stro­ny swo­jej sta­rał się jak naj­le­piej umoc­nić, i nic nie za­nie­dbał, aby usi­ło­wa­nia na­szych uczy­nił nada­rem­ne. Woj­sko pod zwierzch­nic­twem Lu­bo­mir­skie­go sta­nę­ło obo­zem przy wsi Bie­ża­nów, i pod­su­nąw­szy się pod Wie­licz­kę, ude­rzy­ło na straż tam bę­dą­cą, któ­rą czę­ścią wy­ciąw­szy, czę­ścią wy­pę­dziw­szy, ode­bra­ło mia­sto. Wie­le na­tem szko­do­wał ła­ko­my nie­przy­ja­ciel, któ­ry do­cho­dy z soli ob­ra­cał na swój po­ży­tek, żołd zaś dla woj­ska, miesz­kań­cy któ­rych ujarz­mił, przy­mu­sze­ni byli wy­pła­cać.

Po wzię­ciu Wie­licz­ki zbli­ży­ło się woj­sko pol­skie pod Kra­ków, i roz­ło­żyw­szy się pod mia­stem, bro­ni­ło wszę­dzie do­wo­zów żyw­no­ści dla nie­przy­ja­cie­la. Z tem wszyst­kiem próż­ne były wszel­kie usi­ło­wa­nia Lu­bo­mir­skie­go, aby przy­mu­sił Szwe­dów do ustą­pie­nia. Ob­lę­że­nie Kra­ko­wa trwa­ło już trze­ci mie­siąc, a czę­ste wy­ciecz­ki chy­tre­go nie­przy­ja­cie­la i na­tar­czy­wość na­szych, wie­le krwi kosz­to­wa­ły bez żad­nej ko­rzy­ści i na­dziei od­zy­ska­nia sto­li­cy. Tem­cza­sem ze­wsząd wieść do­cho­dzi­ła iż Ra­ko­cy czy­ni przy­go­to­wa­nia do woj­ny i my­śli wtar­gnąć do Pol­ski. Lu­bo­mir­ski chcąc o tem po­wziąść nie­za­wod­ną wia­do­mość, wy­słał od­dział swo­ich ku gra­ni­com Sied­mio­gro­dza­ni­na z zle­ce­niem aby wy­śle­dził jego za­my­sły. Wpa­dły w ręce na­szych li­sty pi­sa­ne cy­fra­mi, któ­re Ra­ko­cy chciał prze­słać do Wirt­za. Ale wkrót­ce i sam się z tem nic taił, iż wpro­wa­dza woj­ska swe do Pol­ski, wy­daw­szy ob­wiesz­cze­nie pod dniem ostat­nim grud­nia 1656, iż "gdy Sta­ny Kró­le­stwa Pol­skie­go w gor­szych co­dzień oko­licz­no­ściach, nie wi­dzą z ni­skąd dla sie­bie po­mo­cy, a przez po­słów tak daw­niej jako i te­raz we­zwa­ny był do ko­ro­ny, prze­to za­cho­wu­jąc od daw­na przy­wią­za­nie do szla­chet­ne­go na­ro­du, po­sta­no­wił oso­bi­ście z woj­skiem swem przy­wró­cić spo­koj­ność za­bu­rzo­ne­mu kró­le­stwu. Prze­strze­ga­jąc i upo­mi­na­jąc ła­ska­wie, aże­by wszy­scy któ­rzy to oświad­cze­nie czy­tać będą, za­szli mu dro­gę na gra­ni­cach pań­stwa, i oświad­czy­li mu swe przy­wią­za­nie, a wszy­scy któ­rzy się opie­ce jego po­le­cą, ła­god­nie i ła­ska­wie przy­ję­ci zo­sta­ną" (1). Przy­dał do tego li­sty swe do przed­niej­szych pa­nów, któ­re toż samo za­wie­ra­ły co w ob­wiesz­cze­niu swo­jem wy­ra­ził. Lu­bo­mir­ski wi­dząc z ża­lem, iż tak dłu­gie usi­ło­wa­nia jego oko­ło ode­bra­nia sto­li­cy były nada­rem­ne, wy­słał na­przód Sta­ni­sła­wow­skie­go Cho­rą­że­go Ha­lic­kie­go, aby od­ra­dził Ra­ko­ce­mu ten za­mysł, wy­sta­wu­jąc mu nie­spra­wie­dli­wość jego na­jaz­du. Ale Ra­ko­cy za­ufa­ny w swem woj­sku, któ­re­go li­czył do trzy­dzie­stu ty­się­cy i w obiet­ni­cy Ko­za­ków, któ­rzy mu przy­rze­kli swą po­moc, nie przy­jął tej rady, i prze­ciw pra­wom na­ro­dów za­trzy­mał przy so­bie Sta­ni­sła­wow­skie­go. Czyn ten tknął do ży­we­go Mar­szał­ka: na­pi­sał list do Ra­ko­ce­go od­po­wia­da­ją­cy na ob­wiesz­cze­nie jego, wy­rzu­ca­jąc mu na­przód, iż przy­wią­za­nie do Rze­czy­po­spo­li­tej z któ­rem się oświad­cza, po­ka­zu­je się z czy­nów jego gwał­tow­nych. "Zważ Ksią­że! (mówi da­lej) je­że­li szla­chet­ne i wspa­nia­łe du­sze, któ­re za­ku­pu­ją sła­wę i uczci­wość ży­ciem swem i ma­jąt­kiem, przeda­dzą ży­cie, wia­rę i wol­ność za cenę ha­nieb­ne­go pod­dań­stwa." Ostrze­gał go oraz, aby nie po­kła­dał uf­no­ści w woj­sku, bo do­bra spra­wa wy­gry­wa, a woj­ny nie­spra­wie­dli­wie wsz­czę­te zły po­spo­li­cie sku­tek od­no­szą; zbi­jał za­rzut "iż bę­dąc we­zwa­ny do tro­nu, przez ze­rwa­nie umo- – (1) Ru­daw­ski na kar­cie 326.

wy i od­wo­ła­nie po­sła wi­dział się wy­sta­wio­nym na urą­go­wi­sko" spra­wie­dli­wym po­wo­dem re­li­gii, któ­ra bę­dąc za­sa­dą rzą­du, czy­ni­ła trud­ność w ukła­dach, w czem po­seł od­wo­łał się do Rze­czy­po­spo­li­tej, je­że­li ze­zwo­li na to, aby ksią­że in­ne­go wy­zna­nia był we­zwa­ny do tro­nu. Na­osta­tek temi sło­wy koń­czył: "Daj­my na ko­niec iż umo­wa jest ze­rwa­na: więc gdy kto pod wa­run­kiem ofia­ru­je kró­le­stwo, czy­liż nie­przyj­mu­ją­cy wa­run­ku ma pra­wo wy­po­wia­dać woj­nę? i za do­brą chęć oświad­czo­ną wy­pła­cać się ogniem i mie­czem?" Aby zaś nie zo­sta­wił Ra­ko­ce­mu żad­ne­go po­zo­ru spra­wie­dli­wo­ści, przy­dał i to, iż nie ma żad­nych jego jeń­ców w zam­ku mia­sta Lu­bow­li, i że tę na­wet grzecz­ność uczy­nił Ksią­żę­ciu, iż prze­jąw­szy li­sty jego do Wirt­za, ode­słał mu po­słań­ca, słow­nie go tyl­ko zgro­miw­szy. List ten nie zro­bił żad­ne­go wra­że­nia na umy­śle Sied­mio­gro­dza­ni­na. Oto­czo­ny Wo­ło­cha­mi, Moł­daw­czy­ka­mi, Wę­gra­mi i Ko­za­ka­mi wkro­czył w gra­ni­ce pol­skie, a opa­no­waw­szy mia­stecz­ka Stryj, Prze­wor­ski Prze­myśl, po­su­nął się do Ja­ro­sła­wia. Przy­mu­szo­ny był za­tem Mar­sza­łek od­stą­pić od ob­lę­że­nia Kra­ko­wa, któ­ry ści­ska­jąc gło­dem, był­by uwol­nił od zdzierstw i okru­cieństw Wirt­za. Tak się skoń­czył rok 1656. po­myśl­niej­szy nie­co dla Pol­ski jak był prze­szły, gdy­by no­wej bu­rzy nie wsz­czął był nowy na­jezd­nik
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: