Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Dzieje Rzeczypospolitej Polskiej. Tom 7: ciąg dalszy siedemnastego wieku - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dzieje Rzeczypospolitej Polskiej. Tom 7: ciąg dalszy siedemnastego wieku - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I.

Car mo­skiew­ski Iwan ów prze­ciw­nik Ba­to­re­go, przy swej śmier­ci od­dal ster pań­stwa ra­dzie z pię­ciu głów­niej­szych bo­ja­rów utwo­rzo­nej, do boku mło­de­mu ca­ro­wi Fie­do­ro­wi dla tego, że lubo do­let­ni i na­wet już oże­nio­ny, nie miał i zdro­wia i zdro­we­go umy­słu. W tej ra­dzie przy­bocz­nej były za­bie­gi o przy­własz­cze­nie so­bie wła­dzy i po­wsta­ło wiel­kie za­bu­rze­nie na uli­cach Mo­skwy, a dało się uśmie­rzyć do­pie­ro wy­klu­cze­niem z rady knia­zia Biel­skie­go, któ­re­go lud nie­na­wi­dził. Po uko­ro­no­wa­niu Fie­do­ra, szwa­gier jego a tak­że je­den z przy­bocz­nych rad­ców kniaź Bo­ris Go­du­now od­da­lił cał­kiem dru­gich czte­rech, a sam je­den za cara rzą­dził i uży­wał imie­nia jego je­dy­nie do nada­wa­nia so­bie dóbr i do­cho­dów tak znacz­nych, iż był w sta­nie swym kosz­tem wy­sta­wić do sto ty­się­cy woj­ska. Go­du­now li­czył już wcze­śnie na opa­no­wa­nie tro­nu mo­skiew­skie­go i ma­łe­go Di­mi­tra Iwa­no­wi­cza, któ­ry z Mar­fą swą mat­ką a ma­co­chą cara Fie­do­ra miesz­kał nie­ja­ko na wy­gna­niu w Uhli­czu nad Woł­gą, ka­zał wy­sła­nym sie­pa­czom sprząt­nąć.

Nie­dłu­go po­tem za­sko­czy­ła śmierć i cara Fie­do­ra Iwa­no­wi­cza: czy za spra­wą Go­du­no­wa, czy w dro­dze przy­ro­dzo­nej, mniej­sza o to. We­dług te­sta­men­to­we­go roz­po­rzą­dze­nia cara, mia­ła rzą­dy ob­jąć owdo­wia­ła ca­ro­wa Ire­na, ale po­szła do mo­na­sty­ru, a brat jej Go­du­now okrzyk­nię­ty od ludu, uzna­ny był i od bo­ja­rów ca­rem. Kie­dy już dru­gi rok spo­koj­nie pa­no­wał, za­czę­ły gru­chać wie­ści, że owi sie­pa­cze wy­pra­wie­ni przed dzie­wię­ciu laty do Uhli­cza, za­bi­li in­ne­go pod­su­nię­te­go chłop­ca; Di­mitr zaś ostat­ni po­to­mek rodu car­skie­go żyje jako za­kon­nik w mo­na­sty­rze czu­do­wym, a pod imie­niem Grze­go­rza Otre­pje­wa. Miał znać ten mło­dy za­kon­nik do­brze i sto­sun­ki dwor­skie dla tego, że jako zdat­ny do książ­ki, a na­wet ma­ją­cy ta­lent do ukła­da­nia hym­nów, miał ba­wić czas nie­ja­ki w Mo­skwie przy pa­try­ar­sze Jo­bie. Bo­ris Go­du­now po­sły­szaw­szy o Otre­pje­wie, po­słał do Czu­do­wa po nie­go, lecz już był uciekł i jako dia­kon miał zwie­dzać róż­ne klasz­to­ry w Li­twie, o re­li­gii roz­pra­wiać, wią­zać się z aria­na­mi, zrzu­cić ha­bit, przy­stać do Za­po­roż­ców, po­tem od­by­wać na­uki i wy­uczyć się po ła­ci­nie.

Inni osa­dza­ją go z mło­du w szko­łach je­zu­ic­kich na Inf­lan­tach; tyle tyl­ko pew­na, że świe­żą mło­dość spę­dził w mo­na­sty­rze czu­dow­skim, że na­po­my­kał o swem ca­ro­stwie, że od po­ima­nia ra­to­wał się uciecz­ką za gra­ni­cę i przy­jął na Li­twie służ­bę do ni­skich obo­wiąz­ków u księ­cia Ada­ma Wi­śnio­wiec­kie­go. Po­padł­szy w cięż­ką cho­ro­bę, di­spo­no­wał się na śmierć u je­zu­ity, a temu ze­znał, iż był ca­re­wi­czem i że cho­wa pod swą po­ście­lą pa­mięt­nik nad­zwy­czaj­nych przy­gód swo­ich; jako zaś do­wód uro­dze­nia po­ka­zał na pier­siach dro­gie­mi ka­mie­nia­mi wy­sa­dza­ny zło­ty krzy­żyk, któ­ry mu po­dług oby­cza­ju mo­skiew­skie­go miał przy chrzcie da­ro­wać kniaź Msti­sław­ski.

Rzecz taką lubo na spo­wie­dzi wy­zna­ną, je­zu­ita stó­sow­nie do prze­pi­sów swe­go za­ko­nu do­niósł star­szym. Przy­pa­trzy­li oni się bli­żej owe­mu słu­dze Wi­śnio­wiec­kie­go: wi­dzie­li mło­dzień­ca w dwu­dzie­stu kil­ku la­tach z pew­ną ogła­dą, nie­źle uczo­ne­go, opo­wia­da­ją­ce­go swe przy­go­dy na­tu­ral­nie, po­czy­ta­li go za ca­re­wi­cza i to wszyst­ko uzna­li pro­sto za spo­sób od Opatrz­no­ści pod­su­nię­ty na osa­dze­nie tro­nu w Mo­skwie, utrzy­ma­nie pod swo­im wpły­wem pań­stwa mo­skiew­skie­go, roz­po­star­cie się po zie­miach jego, usta­le­nie wła­dzy ko­ścio­ła rzym­skie­go, a wzmoc­nie­nie nie­sły­cha­nie po­tę­gi swo­jej. Na­pi­sa­li Di­mi­tro­wi list nie­tyl­ko do nun­cy­usza do Kra­ko­wa, ale i do pa­pie­ża do Rzy­mu.

Dwór Zyg­mun­ta III bio­rą­cy na­tchnie­nia od je­zu­itów, wie­rzył świę­cie we wszyst­ko.

Sko­ro tedy ów czło­wiek stał się tak waż­ną oso­bą, po­czę­li so­bie jego rysy twa­rzy, a na­wet szcze­gól­ne zna­ki cia­ła to jest, wło­sy ru­da­we, jed­no ra­mie krót­sze i bro­daw­ki na twa­rzy przy­po­mi­nać tacy Po­la­cy, któ­rzy go jako jeń­cy wo­jen­ni mie­li w Uhli­czu znać dziec­kiem.

Zyg­munt już w in­te­re­sie ko­ścio­ła i je­zu­itów był skłon­nym do uwie­rze­nia we wszyst­kie po­da­nia Otre­pje­wa, a uwa­żał nad­to, że wpływ pol­ski na Mo­skwę trzy­mał­by Tur­ka na wo­dzy, po­mógł­by do od­zy­ska­nia Inf­lant, Szwe­cyi; otwo­rzył­by przy tem Pol­sce wiel­ki han­del z Mo­skwą, przez nią z Per­sią i ca­łym wscho­dem, a pole do dzia­ła­nia wrzą­cej i nie­spo­koj­nej pol­skiej mło­dzie­ży.

Na ta­jem­ne żą­da­nie kró­lew­skie Kon­stan­ty Wi­śnio­wiec­ki brat Ada­ma, u któ­re­go Otre­pjew był słu­gą, wie­zie go już jako ca­re­wi­cza. Teść zaś Kon­stan­te­go Wi­śnio­wiec­kie­go Mni­szech wo­je­wo­da san­do­mir­ski, oczy­wi­ście w za­mia­rze zbi­cia na Mo­skwie pie­nię­dzy, po­su­wa rzecz da­lej na współ­kę z krew­nym swo­im Ber­nar­dem Ma­cie­jow­skim, pod­ów­czas już bi­sku­pem kra­kow­skim i kar­di­na­łem, oraz je­zu­ita­mi i nun­cy­uszem Ran­go­nim, bo Otre­pje­wa w Sam­bo­rze u sie­bie po­dej­mu­je jako cara Di­mi­tra, któ­re­mu tron od­ję­to. Za przy­jaz­dem do Kra­ko­wa, sa­mo­zwań­ca tego od­wie­dził i po­wi­tał nun­cy­usz, a w dłu­giej roz­mo­wie o sto­sun­kach pań­stwa mo­skiew­skie­go, ści­ska­jąc go i ca­łu­jąc wra­cał cią­gle na to, że król wte­dy mu tyl­ko udzie­li po­mo­cy, a sto­li­ca apo­stol­ska weź­mie go pod opie­kę, gdy od ko­ścio­ła grec­kie­go przej­dzie do rzym­skie­go. Otre­pjew nie od­ma­wiał wca­le i w na­stę­pu­ją­cą za­raz nie­dzie­lę u je­zu­itów w Kra­ko­wie w obec nun­cy­usza i w obec pew­nej licz­by pa­nów ale ta­jem­nie, aby się to po Mo­skwie nie ro­ze­szło, z wszel­kie­mi uro­czy­sto­ścia­mi żą­da­niu temu za­do­sy­ću­czy­nił, po czem obia­do­wa­no wspa­nia­le u nun­cy­usza, któ­ry go na­ko­niec za­wiózł na za­mek.

Kie­dy do kom­na­ty kró­lew­skiej wcho­dzi­li, Zyg­munt ze zwy­kłą swo­ją po­wa­gą a ła­god­nym uśmie­chem stał opar­ty o sto­lik. Sa­mo­zwa­niec po­ca­ło­waw­szy go we wy­cią­gnię­tą ku so­bie rękę prze­ło­żył ust­nie swą krzyw­dę, o opie­kę pro­sił, a za­koń­czył sło­wa­mi: "po­mnij Naj­ja­śniej­szy Pa­nie, żeś się i ty we wię­zie­niu ro­dził i tyl­ko cię Opatrz­ność ura­to­wa­ła. Wy­cho­dziec krwi mo­nar­szej bła­ga cię o li­tość i po­moc" Na znak pod­ko­mo­rze­go ko­ron­ne­go od­da­lił się Otre­pjew, a król gam na sam z nun­cy­uszem zo­stał.

Oświad­czyć się wprost może za ca­re­wi­czem praw­dzi­wym, ale też może za sa­mo­zwań­cem i roz­po­cząć woj­nę z Mo­skwą, nie by­li­by do­zwo­li­li pa­no­wie, skłon­ni w ogó­le do po­ko­ju, i że w bez­kró­le­wiu r. 1587 ro­zejm Ba­to­re­go z ca­rem Iwa­nem za­war­ty, sta­ny Rze­czy­po­spo­li­tej prze­dłu­ży­ły na lat pięt­na­ście, a na­wet Zyg­munt w stycz­niu r. 1602 do lat dwu­dzie­stu roz­cią­gnął i za­przy­siągł. Po nie­ja­kim ato­li cza­sie przy­wo­ła­no na­po­wrót Oire­pje­wa do kom­na­ty, a król mó­wił: "szczęść wam Boże! Wiedz­cie Di­mi­trze knia­ziu mo­skiew­ski, że z tego, co­śmy od was sły­sze­li i z oka­za­nych nam pism uzna­je­my was za ta­kie­go; z uprzej­mo­ści na­szej wy­zna­cza­my wam na po­trze­by wa­sze czter­dzie­ści ty­się­cy zło­tych rocz­nie; nad­to jako przy­ja­cie­lo­wi Rze­czy­po­spo­li­tej, po­zwa­la­my za­wie­rać ukła­dy z pa­na­mi na­szy­mi i od­bie­rać od nich tę po­moc i rady, któ­re wam do­god­ne­mi zda­wać się będą. "

Otre­pjew z ra­do­ści od­po­wie­dzieć nie umiał i nnn­cy­usz w jego imie­niu po­dzię­ko­wał, po czem ode­szli. Nun­cy­usz zno­wu ści­skał i ca­ło­wał mło­dzień­ca, a na­po­mi­nał, aby tyl­ko swój wy­jazd do Mo­skwy przy­spie­szał, ko­ścio­ło­wi ka­to­lic­kie­mu był wier­ny, je­zu­itów o ile zdo­ła w swem pań­stwie ja­ko­li wszę­dzie, gdzie tyl­ko wpływ jego wnik­nie, sta­ran­nie sa­do­wił i wszel­kie­mi si­ła­mi wspie­rał.

Na tak pod­nie­sio­nem zna­cze­niu owe­go słu­gi, a ma­ją­ce­go być ca­re­wi­czem, oparł swe wi­do­ki wo­je­wo­da Mni­szech, bo wkrót­ce przy­rzekł mu w mał­żeń­stwo swo­ją cór­kę Ma­ri­nę pod za­rę­cze­niem pi­śmien­nem, że ją za­ślu­bi, za­opa­trzy w opra­wie na dzie­dzic­two księ­stwa­mi wiel­kim No­wo­gro­dem i Psko­wem, za wspar­cie woj­skiem da Mnisz­cho­wi Smo­leńsk i Sie­wiersz­czy­znę oraz mi­lion ów­cze­snych zło­tych, sko­ro mu się tyl­ko tron wy­wal­czyć uda. Ze­zwo­lił wy­raź­nie na wpro­wa­dze­nie ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go do rze­czo­nych księstw, a na nowo przy­rzekł roz­cią­gnąć go przez całe pań­stwo mo­skiew­skie. Zda­je się, że król za­pro­te­sto­wał prze­ciw da­ro­wi­znie kra­ju, nie­gdyś Pol­sce za­bra­ne­go i Otre­pjew zmie­nił obiet­ni­cę w ten spo­sób, ie Mni­szech miał ode­brać Smo­leńsk z ob­wo­dem, a król i Rzecz­po­spo­li­ta wziąść resz­tę Smo­leńsz­czy­zny, z sze­ściu gro­da­mi sie­wier­skie­mi.

Była tedy opie­ka i po­moc pie­nięż­na kró­la, opie­ka nun­cy­usza, opie­ka i za­pew­no ra­zem z pie­niędz­mi je­zu­itów, któ­rzy wte­dy już po ca­łym świe­cie znacz­ne po­sia­da­li bo­gac­twa, a wie­le im za­le­ża­ło na do­sta­niu się do Mo­skwy. Mni­szech z Wi­śnio­wiec­ki­mi i in­ny­mi pa­na­mi ko­ro­ny za­czę­li pode Lwo­wem gro­ma­dzić woj­ska. Żołd za­li­cza­no wy­so­ki i gar­nę­ło się pod cho­rą­gwie ry­cer­stwo z pa­choł­ka­mi.

Na Li­twie było bar­dzo wie­lu ze szlach­ty mo­skiew­skiej' Go­du­no­wa rzą­du nie­na­wi­dzą­cych; z tych nie­któ­rzy przy­by­li tak­że do tego woj­ska: wo­gó­le ze­bra­ło się kil­ka­na­ście ty­się­cy ale to ho­ło­ty do­syć ob­dar­tej, a może tyl­ko ty­siąc pięć­set lu­dzi, ra­zem jaz­dy i pie­cho­ty wy­glą­da­ło do­brze. Do Ko­za­ków doń­skich wy­pra­wił Otre­pjew w po­sel­stwie szlach­ci­ca Swir­skie­go, a w. swym do nich li­ście do­no­sił, że jest Di­mi­trem sy­nem pierw­sze­go cara bia­łe­go, któ­re­mu skła­da­li przy­się­gę wier­no­ści i wzy­wał ich, aby mu po­mo­cy nie od­ma­wia­li w do­brej i sła­wę przy­no­szą­cej spra­wie, to jest w zrzu­ce­niu nie­wol­ni­ka i nik­czem­ni­ka z tro­nu. Na sku­tek tego po­ka­za­li się za­raz w Pol­sce dwaj ze star­szy­zny doń­skiej, a przy­ję­ci nie­zmier­nie uprzej­mie od sa­mo­zwań­ca, spiesz­nie wró­ci­li do swo­ich, gdzie się wszyst­ko bra­ło do koni i orę­ża, a ru­sza­ło ku Dnie­pro­wi, aby pra­we­go cara po­wi­tać i wes­przeć jesz­cze w gra­ni­cach Pol­ski.

Zbro­ili się i Ko­za­cy za­po­ro­scy, po­wstał ruch na Sie­wiersz­czy­znie i za­pi­sy­wa­no do cho­rą­gwi Di­mi­tra w Ki­jo­wie.

Go­du­no­wa opa­no­wa­ła nie­zmier­na trwo­ga, ka­zał owdo­do­wia­łą Mar­fę mat­kę praw­dzi­we­go Di­mi­tra, któ­ra była za­kon­ni­cą do Mo­skwy przy­wieśdź i sam ją ba­dał, a po­wziąw­szy prze­ko­na­nie, że ca­re­wi­cza rolę przy­brał Grze­gorz Otre­pjew, stry­ja jego, aby sa­mo­zwań­ca po­znał, w po­sel­stwie do Pol­ski wy­pra­wił i to z li­stem cie­ka­wym, któ­ry za­wie­rał taki ustęp: "do­szło nas, że w pań­stwie wa­szem uka­zał się łotr, zbie­gły mnich i apo­sta­ta­ta zo­wią­cy się Di­mi­trem. Żył on daw­niej w ho­spo­dar­stwio na­szem, a w mo­na­sty­rze czu – do­wskim jako dziak; wprzó­dy zaś jako czło­wie­ka świec­kie­go zwa­no Hryć­ką (Grze­go­rzem) Boh­da­na Otre­pje­wa sy­nem. Wten­czas jako nie­go­dzi­wiec był ojcu nie­po­słusz­nym, gma­twa­ni­ną się ba­wił; roz­bi­jał, kradł, gry­wał w ko­ście, pi­jał, ucie­kał od ojca, kil­ka­kroć wpadł w he­re­zyą, w czar­no­księ­stwo i wzy­wa­nia du­chów nie­czy­stych i od­stą­pie­nie od Boga u nie­go się zna­la­zło. A mo­dlą­cy się do Boga nasz pa­triar­cha do­wie­dziaw­szy się o jego ło­tro­stwie, we­dług ka­no­nów oj­ców świę­tych, za­słał go z to­wa­rzy­sza­mi jego nad bia­łe je­zio­ro i był w pie­czar­skiem mo­na­sty­rze i w in­nych, a po­tem udał się do Wi­śnio­wiec­kich, Mnisz­cha, aż dziś z po­mo­cą wa­szą i ich, ho­spo­dar­stwo na­sze na­jeż­dża. Żą­da­my więc od was, aże­by­ście tego ło­tra Hryć­ka Otre­pje­wa pa­mięt­ni na za­war­te przy­mie­rze nie wspie­ra­li. " Dano od­po­wiedź, że o ze­rwa­niu do­brej przy­jaź­ni z Mo­skwą nie masz naj­mniej­szej my­śli, a sa­mo­zwa­niec Rzecz­po­spo­li­tą by­najm­niej nie ob­cho­dzi.

Kie­dy w sierp­niu r. 1604, Di­mitr sa­mo­zwa­niec zbli­żał się do Dnie­pru i sta­nął w So­kol­ni­kach, przy­wie­dli mu Ko­za­cy doń­scy oku­te­go w kaj­da­ny wy­słań­ca go­du­now­skie­go Chrusz­czo­wa, któ­ry ich od po­wsta­nia od­wo­dził. Chrusz­czow ato­li sta­wio­ny przed Di­mi­tra i rzu­ciw­szy na nie­go okiem czy z unie­sie­nia czy z wy­wi­jac­twa za­lał się łza­mi, padł na ko­la­na i wo­łał: "w two­ich ry­sach twa­rzy wi­dzę twe­go ojca Iwa­na i do śmier­ci będę ci wier­nym. " Roz­ku­ły na­tych­miast za­pew­niał Otre­pje­wa o życz­li­wo­ści zna­ko­mit­szych bo­ja­rów mo­skiew­skich i stał się bar­dzo po­moc­nym w za­wię­zy­wa­niu dal­szych sto­sun­ków.

Go­du­now zno­wu wy­pra­wił do Pol­ski po­sła Oga­re­wa, któ­ry po uczy­nie­niu wy­rzu­tów nie­szcze­re­go po­stę­po­wa­nia za­py­tał się, cze­go Pol­ska chce od Mo­skwy, czy woj­ny czy po­ko­ju. Od­po­wie­dzia­no, że po­ko­ju i ani król, ani Rzecz­po­spo­li­ta nie­win­ni temu, iż nie­któ­rzy pa­no­wie i szlach­ta pu­ści­li się na Ruś z awan­tur­ni­kiem, lecz od­wo­ła­ni będą i bez­kar­nie im to nie uj­dzie. W paź­dzier­ni­ku Otre­pjew prze­szedł gra­ni­cę mo­skiew­ską i roz­rzu­cał ode­zwę, że jako pra­wy syn Iwa­na, któ­re­mu na­ród po­przy­siągł wier­ność spie­szy do Mo­skwy, aby ztrą­cić z tro­nu przy­własz­czy­cie­la Go­du­no­wa. Wo­je­wo­da zaś Mni­szech wła­ści­wie wódz na­czel­ny sił Otrep – jewa, wy­da­wał ogło­sze­nia, że praw­dzi­we­mu dzie­dzi­co­wi pań­stwa mo­skiew­skie­go król i Rzecz­po­spo­li­ta dali w po­moc woj­sko i w ra­zie po­trze­by wię­cej go jesz­cze da­dzą. Miesz­kań­ce Mo­raw­ska po­imaw­szy i zwią­zaw­szy swe­go wo­je­wo­wo­dę, od­da­li go Otre­pj­cwi przy wi­ta­niu z chle­bem i solą, lecz Otre­pjew zno­wu nie za­nie­dbał zna­leść się wspa­nia­ło­myśl­nie: uczcił wier­ność słu­gi, choć so­bie szko­dli­wą i pu­ścił wo­je­wo­dę na wol­ność. Spra­wi­ło to do­bre wra­że­nie na na­ród i roz­gło­si­ło się o spra­wie­dli­wo­ści i za­cno­ści nie­wąt­pli­wie praw­dzi­we­go Dir­ni­tra, aż w głę­bi kra­ju, da­le­ko za Mo­skwą. U bra­my Czer­nie­cho­wa sam wo­je­wo­da miej­sco­wy na cze­le woj­ska i ludu sta­nął do po­wi­ta­nia. Otre­pjow wy­pła­ciw­szy żołd swe­mu woj­sku pie­niędz­mi skar­bo­we­mi, któ­re tam za­stał i za­braw­szy z wa­łów dwa­na­ście dział nie­zmier­nie mu przy­dat­nych, cią­gnął pro­sto na No­wo­gró­dek sie­wier­ski. Tam Ba­sma­now wo­je­wo­da go­to­wał się do sil­ne­go od­po­ru, spa­lił przed­mie­ścia i wy­trzy­my­wał sztur­my, ale tym cza­sem wa­row­ny Pu­tiwl oraz waż­ne miej­sca Rylsk, Bo­ri­sow, Bia­ła, Wo­lu­iky, Oskol, Wo­ro­neż, Krot­ny, Liw­ny, Je­lec pod­da­wa­ły się wy­sła­nym od­dzia­łom. Wszę­dzie lud imał car­skich urzęd­ni­ków i zwią­za­nych od­da­wał, a Otre­pjew za­wsze ich nie­tyl­ko pusz­czać ka­zał, ale do woli im zo­sta­wiał, czy po jogo, czy po Go­du­no­wa stro­nie sta­nąć wolą.

Pod­chwy­co­no też wte­dy znacz­ne pie­nią­dze, któ­re wieź­li kup­cy mo­skiew­scy w łup­kach z mio­dem dla wo­je­wo­dów sie­wior­skich, a Otre­pjew ode­słał je za­raz Wi­śnio­wiec­kim i Ro­żyń­skie­mu na Ukra­inę pol­ską, aby co naj­wię­cej zbro­ili woj­ska.

Car Bo­ris Go­du­now za­trwo­żo­ny tym na­głym wzro­stem w siłę swe­go prze­ciw­ni­ka, ra­dził w sto­li­cy z pa­triar­chą i bo­ja­ra­mi o ra­tun­ku pań­stwa i wła­snym. Pa­triar­cha na­ka­zał mo­dły za du­szę za­mor­do­wa­ne­go praw­dzi­we­go Di­mi­tra, a ogło­sił klą­twę po wszyst­kich ko­ścio­łach prze­ciw Di­mi­tro­wi szal­bie­rzo­wi, co na­cho­dzi Mo­skwę, żeby ko­ściół bła­ho­cze­sny oba­lić, a ła­ciń­skie po­gań­stwo wpro­wa­dzić.

Knia­ziów Szuj­skich zna­ko­mi­tych imie­niem, bo­gac­twa­mi i zdol­no­ścia­mi oso­bi­ste­mi naj­bar­dziej się Go­du­now oba­wiał, zwłasz­cza, że ich krew­ne­go i na­czel­ni­ka rzą­du Iwa­na Pio­tro­wi­cza Szuj­skie­go, któ­ry nie­gdyś Psko­wa prze­ciw Ste­fa­no­wi

Ba­to­re­mu z wiel­ką sła­wą bro­nił, ka­zał był zgła­dzić. (1) Ato­li Wa­sil Szuj­ski jak­kol­wiek w ser­cu go­rzał od ze­msty, prze­cież po­wierz­chow­nie tak da­le­ce zmy­ślał przy­chyl­ność dla Go­du­no­wa, że na pla­cu pu­blicz­nie po­przy­się­gał, iż wi­dział mło­de­go Di­mi­tra i za­bi­te­go w trum­nie i przy spusz­cza­niu do gro­bu. Go­du­now wy­da­wał roz­ka­zy do uzbro­je­nia z każ­dej cze­twer­ty zie­mi po jed­nym jeźd­cu, ale uzbro­je­nia szły tak zwol­na, że car w uka­zie jed­nym oświad­czył, iż naj­bo­gat­si bo­ja­ro­wie nie trosz­czą się wca­le o ko­ściół i pań­stwo. Za­gro­ził im cięż­kie­mi ka­ra­mi, a na­wet nie­któ­rym po­za­bie­rał ma­jąt­ki i knu­to­wać ich ka­zał.

Aleć Go­du­now wdarł się sam na rzą­dy pod­stę­pa­mi i mor­der­stwa­mi, pa­triar­chat mo­skiew­ski był jego dzie­łem, pa­triar­cha przez nie­go na god­ność wy­nie­sio­nym, więc to wszyst­ko ra­zem bra­ne ni­we­czy­ło po­wa­gę rzą­du i po­słu­szeń­stwo. Do­syć, że po­mi­mo naj­więk­szych usi­ło­wań pod Brańsk le­d­wie pięć­dzie­siąt ty­się­cy ze­bra­ło się jak­by po­spo­li­te­go ru­sze­nia mo­skiew­skie­go. Z tem ca­łem woj­skiem wy­stą­pił kniaź Fie­dor Msli­sław­ski.

Di­mitr za­prze­stał ob­lę­że­nia No­wo­gród­ka sie­wier­skie­go i za­ło­żył w polu obóz. Jego siły wy­no­si­ły bo­daj co nad dwa­na­ście ty­się­cy. Po do­syć dłu­gich har­co­wa­niach jaz­da z Po­la­ków zło­żo­na, ude­rzyw­szy na lewe skrzy­dło nie­przy­ja­ciel­skie, roz­bi­ła je cał­kiem i śro­dek li­nii po­szedł za niem w uciecz­kę. Do­wód­ca Msti­sław­ski pięt­na­ście razy ran­ny, spadł z ko­nia ale go swoi uwieź­li. Tyl­ko siedm­set koni jaz­dy na­ję­tej nie­miec­kiej, wy­trzy­ma­ły na­tar­cie Po­la­ków i oca­li­ły lewe skrzy­dło woj­ska Go­du­no­wa. Ko­rzy­stał z pory Ba­sma­now, wy­biegł z No­wo­gród­ka, pod­pa­lił w tyle obóz Di­mi­tra i lubo go nie przy­pra­wił o klę­skę, prze­cież do za­prze­sta­nia boju znie­wo­lił. Di­mitr utrzy­maw­szy się przy bo­jo­wi­sku, ka­zał uro­czy­ście po­grze­bać tru­pów stron obu­dwu. Osła­bły ato­li znacz­nie jego siły, bo Po­la­cy znu­dze­ni tru­da­mi woj­ny zi­mo­wej, było to bo­wiem w sa­mym koń­cu r. 1604, ode­bra- – (1) Hi­sto­rya woy­ny mo­skiew­skiej aż do opa­no­wa­nia Smo­leń­ska, przez Sta­ni­sła­wa Żół­kiew­skie­go, kanc­le­rza i het­ma­na wiel­kie­go ko­ron. – Lwów 1833.

wszy ćwierć­rocz­no za­słu­gi, a nie wi­dząc na dal­sze pie­nię­dzy za­czę­li od­jeż­dżać. Po­że­gnał Di­mi­tra i sam Mni­szech, jak póź­niej twier­dzo­no od­wo­ła­ny przez kró­la, dla oka­za­nia Mo­skwie, że król i Rzecz­po­spo­li­ta prze­ciw­ni wszyst­kie­mu. Do­syć, że przy Di­mi­trze nie zo­sta­ło nad pięć­set Po­la­ków.

Tym­cza­sem car Bo­ris wi­docz­nie wier­ne­go so­bie Ba­sma­no­wa po­wo­łał do Mo­skwy, ka­zał go przed mia­stem przyj­mo­wać do­stoj­ni­kom pań­stwa, a we­wieść na Krem! uro­czy­ście w sa­niach oka­za­łych; po­da­wał mu sam zło­tą mi­skę czer­wo­ne­mi zło­te­mi na­peł­nio­ną, ob­da­rzył ru­bla­mi, do­bra­mi i na so­wiet­ne­go czy­li rad­ne­go bo­ja­ra wy­niósł, ale jako czło­wie­ka no­we­go od razu na sa­mym szczy­cie na­ro­du osa­dzić nie chcia­ła i Wa­si­lo­wi Szuj­skie­mu od­dał naj­wyż­szą wła­dzę nad woj­skiem znę­ka­nem i roz­przę­żo­nem, a prze­kry­wa­ją­cem się po za za­sie­ka­mi w bo­rach i miej­scach pra­wie nie­do­stęp­nych oko­li­cy sta­ro­dub­skiej. Szerc­me­tjew zaś zgro­ma­dzał nad­cho­dzą­ce świe­że od­dzia­ły pod Kro­ma­mi, gdzie w sześć­set za­ło­gi Ko­zak doń­ski Ko­re­la, sta­wiał mu dziel­ny od­pór z wa­łów i drew­nia­ne­go zam­ku.

Dir­nitr tym cza­sem zno­wu wzra­stał w siłę i może już w pięt­na­ście ty­się­cy po więk­szej czę­ści jaz­dy wy­ru­szyw­szy od Sew­ska i ze­tknąw­szy się u Do­brzy­nie z sześć­dzie­się­ciu ty­sią­ca­mi Szuj­skie­go, w roz­po­czę­tej bi­twie o wscho­dzie słoń­ca, całe swe siły z wiel­ką od­wa­gą pro­wa­dził pro­sto na śro­dek jego li­nii, aby ją prze­ciąć na dwo­je, a prze­cię­ciem w po­płoch wpra­wić i po­ko­nać. Z jaz­dą nie­przy­ja­ciel­ską na­wet i z Niem­ców zło­żo­ną, po­wio­dło mu się jak naj­le­piej: jed­nak­że pie­cho­ta mo­skiew­ska ogniem z czter­dzie­stu dział, a je­de­na­stu ty­się­cy musz­kie­tów, nie­tyl­ko go po­ha­mo­wa­ła w za­pę­dzie, lecz i do roz­syp­ki znie­wo­li­ła. Ru­szy­ło w po­goń z ja­kie pięć ty­się­cy jaz­dy mo­skiew­skiej i nie­miec­kiej, a rą­biąc ucie­ka­ją­cych, bio­rąc cho­rą­gwie i dzia­ła, zda­wa­ło się, że mało kto oca­lał i sam Di­mitr nie­wąt­pli­wie gdzie mię­dzy tru­pa­mi leży. Ale on, lubo na ran­nym ko­niu uje­chał jed­nak­że z knia­ziem Ta­te­wem i garst­ką Po­la­ków do Sew­ska, a da­lej przez Rylsk do Pu­tiw­la, gdzie się zbie­ra­ły roz­bit­ki i go­to­wa­ły do od­po­ru z wa­łów.

Szuj­ski zo­stał w Do­brzy­ni­cach, a ba­wił się od­da­wa­niem na męki (tor­tu­ry) za­strze­li­wa­niem i wie­sza­niem jeń­ców tak Mo­ska­li jak Po­la­ków, z wy­jąt­kiem tyl­ko Tysz­kie­wi­cza, któ­re­go jako pana li­tew­skie­go uwa­żał za ko­rzyść zo­sta­wić pod roz­po­rzą­dze­nie sa­me­go Go­du­no­wa.

Di­mitr klę­ską od­nie­sio­ną tak był do­tknię­ty do ży­we­go, że już sam zwąt­piał o swój spra­wie i miał na­wot za­miar uciec z Pu­tiw­la, ale Mo­ska­le skom­pro­mi­to­wa­ni przej­ściem na jego stro­nę, a sro­go­ścia­mi Szuj­skie­go w roz­pacz wpra­wie­ni i do po­świę­ca­nia na swą obro­nę wszyst­kie­go znie­wo­le­ni, nie­tyl­ko go przy­trzy­ma­li, ale w pew­ne siły na nowo za­opa­trzy­li. Woj­ska zaś cara Bo­ri­sa ba­wiąc się zdo­by­wa­niem Ryl­ska i Kro­mów, dwóch zam­ków żad­nej wagi nie­ma­ją­cych i tyl­ko drob­ne­mi za­ło­ga­mi osa­dzo­nych, zo­sta­wi­ły czas swo­bod­ny Di­mi­tro­wi do or­ga­ni­zo­wa­nia sił na nowo. Do Pu­tiw­la jako ajen­ci Bo­ri­sa wci­snę­li się trzej za­kon­ni­cy w celu wznie­ce­nia roz­ru­chu, a w ostat­nim ra­zie otru­cia Di­mi­tra, ale wy­kry­ci po­szli na śmierć. Di­milr pi­sał z wy­rzu­ta­mi o nie­słusz­ne wspie­ra­nie przy­własz­czy­cie­la Go­du­no­wa do pa­triar­chy Joba, a sa­me­go cara na­po­mniał, aby przy tro­nie nie ob­sta­wał, ale po­szedł do mo­na­sty­ru i jako za­kon­nik za swe cięż­kie grze­chy po­ku­to­wał.

Prze­mi­nę­ła pra­wie na bez­czyn­no­ści wojsk ze stron obu­dwu dru­ga po­ło­wa zimy i na­de­szła wio­sna (r. 1605). Car do­kła­dał wszel­kie­go sta­ra­nia na wy­do­by­cie sił z na­ro­du, ale nie było wi­dać skut­ku: nie chcia­no się od­zna­czać sko­rą usłu­gą, wi­docz­nie mar­twia­ła wła­dza w jego ręku i co dzień był smut­niej­szym. Wstaw­szy raz od sto­łu, na­gle za­cho­ro­wał w ten spo­sób, że mu się krew rzu­ci­ła no­sem, usta­mi i usza­mi, w sku­tek cze­go w kil­ka go­dzin sko­nał. Przy­pi­sy­wa­no to tru­ci­znie nie tak pod­da­nej, jak do­bro­wol­nie za­ży­tej.III.

Na­za­jutrz po za­bi­ciu Dir­ni­tra ra­stri­gi, Szuj­ski już roz­po­czął sta­ra­nia o po­zy­ska­nie tro­nu car­skie­go. W ra­dzie bo­jar­skiej miał mowę, cheł­pił się ze swych za­sług jesz­cze z cza­sów cara Iwa­na. Mó­wił, że szal­bie­rzo­wi za uła­ska­wie­nio tyl­ko tyle wi­nien jak­by był wi­nien zbój­cy, coby mu ży­cie w boru da­ro­wał. Ra­dził wy­nieść na god­ność naj­wyż­szą czło­wie­ka za­słu­żo­ne­go, z po­świę­ce­niem, nie­mło­de­go (2).

Bo­ja­ro­wie bez­stron­ni twier­dzi­li, że na to trze­ba­by jaki sejm zwo­łać. Stron­ni­cy ato­li Szuj­skie­go wy­stą­pi­li z do­wo­da­mi, że ład i po­rzą­dek w kra­ju za­raz po­trzeb­ne, a bez nich wiel­kie i ła­twe do prze­wi­dze­nia nie­bez­pie­czeń­stwo. Nie­tyl­ko w zgro­ma­dze­niu bo­ja­rów, ale i po mie­ście za­czę­to prze­ma­wiać za Szuj­skim ca­łe­go wy­pad­ku je­dy­nym bo­cha­te­rem i już dnia 29 maja przy od­gło­sie trąb i ko­tłów ogła­sza­no go ca­rem. W tym sa­mem miej­scu gdzie stał nie­gdyś przy ka­cie u pień­ka, skła­da­li mu swe oświad­cze­nia wier­no­ści miesz­cza- – (1) Wie­lu z po­bi­tej szlach­ty wy­li­czył au­tor pi­sma: Po­sel­stwo Zyg­mun­ta III do Di­mi­tra.

(2) Mowa tn znaj­du­je się w pi­śmie: The Rus­sian Im­po­stor or the Hi­sto­ry of Mu­sko­vie & Lon­don 1674. – Dzie­ło to jest spół­cze­sne, a na­pi­sa­ne przez Joh­na Me­ric­ka kup­ca i po­sła an­giel­skie­go, któ­ry r. 1617 był po­śred­ni­kiem trak­ta­tu Szwe­cyi z Mo­skwą w Stol­bo­wie za­war­te­go.

nie, kup­cy swoi i cu­dzo­ziem­cy, w po­bli­żu zaś le­ża­ły zwło­ki Di­mi­tra na sto­le z lar­wą, lirą, jako iro­nicz­ne­mi ozna­ka­mi cu­dzej po­sta­ci i upodo­ba­nia w mu­zy­ce i tań­cach, uwa­ża­nych na Mo­skwie za bła­zeń­ską igrasz­kę.

Szuj­ski oglą­da­jąc się na sto­sun­ki z pań­stwa­mi po­gra­nicznc­mi, a zwłasz­cza z Pol­ską ro­zu­miał bar­dzo ja­sno, że Di­mitr osta­tecz­nie nie dla tego przy­szedł do sił wo­jen­nych, iż go Po­la­cy mie­li za ca­re­wi­cza, albo iż przy­rzekł po­jąć Mnisz­chow­nę, ale głów­nie z tego po­wo­du, że za po­śred­nic­twem spra­wy Di­mi­tra, za­chód Eu­ro­py przez wpro­wa­dze­nie do Mo­skwy wpły­wów pol­skich, a tem sa­mem rzym­skich, my­ślał to pań­stwo za­gar­nąć do swe­go sys­te­mu i re­li­gij­ne­go i po­li­ticz­ne­go. Znał się Szuj­ski na je­zu­itach pod ów czas za­ko­nie już po­tęż­nym, po­li­ticz­ne wiel­kie za­mia­ry do skut­ku przy­wo­dzić zdol­nym, a do pań­stwa mo­skiew­skie­go we­drzeć się pra­gną­cym. Wia­do­my mu był ich wpływ na dwór pol­ski i nie uszło jego bacz­no­ści, że Zyg­munt przez jaką taką dla sie­bie ule­głość Mo­skwy, miał na­dzie­ję trzy­mać Ta­ta­rów i Tur­ków na wo­dzy, a my­ślał ukoń­czyć to­czo­ną woj­nę z Ka­ro­lem IX, nie­tyl­ko o Inf­lan­ty ale o Szwe­cyą. Znał się Szuj­ski na ko­niec i na­tem, że sko­ro w na­ro­dzie przy­wy­kłym do di­na­stii już na­przód Go­du­now, a po­tem on sam tron so­bie przy­własz­czył, to się snad­no znaj­dzie do tego i kto trze­ci, a uży­je po­mo­cy Po­la­ków rze­zią mo­skiew­ską do ze­msty po­bu­dzo­nych.

Wiel­kie wi­do­ki Eu­ro­py, ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go, je­zu­itów, kró­la pol­skie­go, a na­resz­cie uspo­so­bie­nia du­cha w Mo­ska­lach, za­po­wia­da­ły, że ze śmier­cią Di­mi­tra nie od­zy­ska­ło car­stwo po­ko­ju, że owszem woj­na się po­cią­gnie da­lej i za­cię­ciej a znaj­dą się tacy co o tron mo­skiew­ski, bić się będą. Szuj­ski czy uni­kał roz­po­zna­wa­nia bliż­sze­go zwłok Di­mi­tra, czy też w myśl po­ję­cia owych cza­sów, do­syć, że z tej przy­czy­ny, iż jako czar­no­księż­ni­ka co na­wet po śmier­ci nie­po­koi w nocy miesz­kań­ców, od­ko­pa­no go, a spa­lo­ne­mi na proch zwło­ka­mi na­biw­szy dzia­ło, wy­strze­lo­no ku Pol­sce, z któ­rej za­nie­po­ko­ił car­stwo.

Tym cza­sem roz­cho­dzi­ły się wie­ści, że mały praw­dzi­wy Di­mitr jest wiel­kim cu­do­twór­cą. Nie­któ­rzy cho­rzy i chro­mi, albo ra­czej na­ję­ci do uda­wa­nia nie­mo­cy, za­czę­li u jego gro­bu od­zy­ski­wać zdro­wie. Na sku­tek tego, Szuj­ski po­sta­no­wił te zwło­ki prze­nieść do Mo­skwy, a uhli­cza­nie za­czę­li już rwać się do opo­ru, aby ich nie po­zba­wia­no świę­te­go co u nich żył i był umę­czon. Do­ko­na­ną więc już po­ka­za­ła się w głów­nej czę­ści po­kąt­ną ro­bo­ta, bo sko­ro praw­dzi­wy Di­mitr oka­zał się świę­tym i u jogo zwłok mia­no się mo­dlić, toć tem sa­mem inny Di­mitr przez uzna­nie ko­ściel­ne i nie­ja­ko ar­ti­kuł wia­ry miał udo­wod­nio­ne szal­bier­stwo. Dwaj bi­sku­pi z in­ny­mi du­chow­ny­mi i bo­ja­ra­mi od­ko­pa­li grób świę­ty: za wy­ję­ciem trum­ny i otwo­rze­niem wie­ka, po­ka­za­ło się cia­ło przed pięt­na­stu laty po­cho­wa­ne, pra­wie nie­zmie­nio­nem. Twarz, wło­sy, wy­glą­da­ły zu­peł­nie świe­żo; rów­nież na­szyj­nik z per­ła­mi, chust­ka ha­fto­wa­na w le­wej ręce, suk­nia i bóty wy­szy­wa­ne zło­tem i sre­brem. W pra­wej ręce trzy­mał mały trup garst­kę orze­chów. Cuda więc i świę­tość Di­mi­tra zna­la­zły zu­peł­ne po­twier­dze­nie. Naj­zna­ko­mit­si żoł­nie­rze, miesz­cza­nie, chło­pi, nie­śli zwło­ki do Mo­skwy, a u bra­my cze­kał z pro­ce­sya car Szuj­ski, wziął trum­nę na swe ra­mio­na i od­niósł do ko­ścio­ła św. Mi­cha­ła ar­cha­nio­ła. Na środ­ku ko­ścio­ła Mar­fa otrzy­my­wa­ła od du­cho­wień­stwa uro­czy­ste roz­grze­sze­nie, że bę­dąc mat­ką świę­te­go, przy­zna­ła się do nik­czem­ne­go szal­bie­rza.

We­dług ato­li twier­dze­nia nie­któ­rych Po­la­ków i cu­dzo­ziem­ców co wte­dy byli w sto­li­cy, Szuj­ski miał ku­pić od jed­ne­go strzel­ca syna jego Ro­misz­kę, ka­zać go za­wieść do Uhli­cza, za­rznąć i po­cho­wać, a tym spo­so­bem świe­że zwło­ki pod­su­nąw­szy, wpra­wił ma­łe­go Di­mi­tra w sze­reg świę­tych mę­czen­ni­ków.

Ole­śnic­ki i Go­siew­ski lubo po­sło­wie, za­trzy­my­wa­ni byli w Mo­skwie. Po ko­ro­na­cyi Szuj­skie­go mie­li na po­cząt­ku czerw­ca roz­mo­wę z bo­ja­ra­mi: kniaź Msti­sław­ski, któ­ry nie był uczest­ni­kiem spi­sku prze­ciw Di­mi­tro­wi, a wiel­kie­go w swo­im na­ro­dzie po­wa­ża­nia do­zna­wał, przy­pi­sy­wał kró­lo­wi, pa­nom, a na­wet sa­mym po­słom wszyst­ko złe, co się na Mo­skwie dzia­ło. Na to po­sło­wie kró­ciu­teń­ko po­szep­taw­szy mię­dzy sobą, od­po­wie­dzie­li w tej tre­ści, że obcy czło­wiek gło­sił się ca­re­wi­czem, co przez ja­kiś cud miał ujść śmier­ci uło – źo­nej od Bo­ri­sa Go­du­no­wa. Oka­zy­wał znak nie­ma­łej wagi. Sami zaś Mo­ska­le zga­dza­li się, ie Go­du­now sprząt­nął cara Fie­do­ra Iwa­no­wi­cza i wy­pra­wił na dru­gi świat wie­lu zna­ko­mi­tych bo­ja­rów. Owe­mu jed­nak­że czło­wie­ko­wi w Pol­sce uwie­rzył je­dy­nie Mni­szech jak wi­dać z tego, że mu za­rę­czył cór­kę, dał po­moc zbroj­na, i że go na Si­cwiersz­czy­znę za­pro­wa­dził. Sko­ro to kró­la do­szło, na­ka­zał Mnisz­cho­wi do kra­ju wró­cić, a Pol­ski na nic­przy­jaźń z Mo­skwą nie na­ra­żać. Mni­szech za­raz do kra­ju wró­cił, a więc i on nie­wiel­ką ode­grał rolę i mało zgrze­szył. Sami tyl­ko Mo­ska­le, Ko­za­cy za­po­roz­cy pro­wa­dzi­li tego Mo­ska­la ca­rem Di­mi­trem zwa­ne­go. Woj­sko, wo­je­wo­do­wie car­scy rzu­ca­li mu się do nóg: "i wy bo­ja­ro­wie, mó­wił je­den z po­słów, wy­bie­gli­ście na­prze­ciw­ko nie­go z ubio­rem i ozna­ka­mi car­skie­mi. Wy­krzy­ki­wa­li­ście, ie wam Bóg uko­cha­ne­go wró­cił cara, za­pa­la­li­ście się gnie­wem, kie­dy kto z Po­la­ków wspo­mniał, że Po­la­kom Di­mitr wi­nien pa­no­wa­nie. Ubó­stwia­li­ście go w na­szych oczach. W tym tu pa­ła­cu, kie­dy­ście z nami ra­dzi­li, ża­den nie­ob­ja­wił naj­mniej­sze­go po­wąt­pie­wa­nia o po­cho­dze­niu jego. Nie od nas Po­la­ków, ale od was Mo­ska­li, wasz mo­skiew­ski włó­czę­ga był za Di­mi­tra uzna­ny; wy­ście go z chle­bem i solą na gra­ni­cy wi­ta­li, do sto­li­cy wpro­wa­dza­li, uko­ro­no­wa­li i za­mor­do­wa­li. Wa­sze to dzie­ło od po­cząt­ku do koń­ca; po­cóż wam dziś na dru­gich winę zwa­lać? Le­piej było mil­czeć i ża­ło­wać za grze­chy, dla któ­rych was Bóg tem za­śle­pie­niem cięż­ko ska­rał. Nie jest na­szym za­mia­rem wam krzy­wo­przy­się­stwo i mor­der­stwo wy­rzu­cać, ani wa­sze spra­wy roz­bie­rać; nie mamy po­wo­du ża­ło­wać tego czło­wie­ka, któ­ry nas w obec was ob­ra­ził, w swem sza­leń­stwie miał się za coś wiel­kie­go, wy­ma­gał ja­kichś nie­sły­cha­nych ti­tu­łów i bo­daj mógł się stać choć­by ja­kim ta­kim przy­ja­cie­lem na­szej Rze­czy­po­spo­li­tej. Ale jak­że nie zdu­mie­wać, że wy bo­ja­ro­wie z ro­zu­mu zna­ni, lada ja­kie­mi mo­wa­mi chce­cie uspra­wie­dli­wić mor­der­stwo i rzeź na bra­ciach na­szych. Nie wal­czy­li oni prze­ciw wam, nie bro­ni­li wa­sze­go szal­bie­rza, bo on bez­pie­czeń­stwo swe­go ży­cia nie im, ale wam po­wie­rzył. Zwa­la­cie całą winę na mo­tłoch: go­to­wi­śmy uwie­rzyć i uwie­rzy­my, ale do­pie­ro jak pu­ści­cie wo­je­wo­dę san­do­mir­skie­go, jego cór­kę i wszyst­kim Po­la­kom po­zwo­li­cie ra­zem z nami wra­cać do kró­la, aby­śmy za­po­bie­ży­li swem uka­za­niem się, po­wno przy­go­to­wa­nej ze­mście. Do­pó­ki zaś prze­ciw wszel­kie­mu pra­wu na­ro­dów, któ­re­go i bar­ba­rzyń­cy prze­strze­ga­ją, nas jako jeń­ców za­trzy­my­wać bę­dzie­cie, do­pó­ty w oczach kró­la, Rze­czy­po­spo­li­tej i ca­łej Eu­ro­py, wy sami i z wa­szym ca­rem za spraw­ców rze­zi po­czy­ty­wa­ni, próż­no­by­ście na po­kój li­czy­li. Roz­waż­cie to do­brze!"

Mo­ska­le jako wy­cho­wań­cy de­spo­ti­zmu kształ­cą­ce­go nie wy­mo­wę ale mil­cze­nie, słu­cha­li z osłu­pie­niem słów, na ja­kie tyl­ko praw­dzi­wy re­pu­bli­ka­nizm pol­skiej szlach­ty mógł się w ów­cze­snej Eu­ro­pie zdo­bydź. Spo­glą­dał je­den na dru­gie­go, a po za­milk­nie­niu po­słów dłu­go trwa­ła ci­sza, aż któ­ryś bo­jar otrzą­snąw­szy się z wra­że­nia co zbe­z­wład­nić ich umy­sły: "pa­mię­taj­cie, za­wo­łał, że­ście przy­je­cha­li ze za­wie­rzy­tel­nie­niem do szal­bie­rza, a dla tego was za po­słów nie mamy i ta­kiej zu­chwa­ło­ści wy­strze­gać wam się trze­ba; " a ru­szyw­szy się z miejsc wszy­scy za­czę­li od­cho­dzić, ale po­słów pol­skich uprzej­mie że­gna­li.

Na­stą­pi­ły tedy na­ra­dy Szuj­skie­go z bo­ja­ra­mi, zno­wu po­słów pol­skich za­pro­szo­no i oświad­czo­no, że car Wa­sil w swej ła­sce roz­ka­zał pu­ścić wszyst­kich Po­la­ków nie­urzęd­ni­ków i do gra­ni­cy od­sta­wić; po­sło­wie jed­nak­że, wo­je­wo­da Mni­szech i dru­dzy pa­no­wie zo­sta­ną, do­po­kąd Zyg­munt swem po­stę­po­wa­niem wzglę­dem Mo­skwy nie roz­strzy­gnie nad ich lo­sem, a do Zyg­mun­ta po­seł za­raz wy­jeż­dża, ja­koż i wy­je­chał Grze­gorz Wol­koń­ski.

W myśl roz­ka­zu car­skie­go, Ole­śnic­ki i Go­siew­ski pod ści­słą stra­żą zo­sta­li w Mo­skwie, Mni­szech wo­je­wo­da i Ma­ri­na od­wie­zie­ni do Ja­ro­sła­wia, Wi­śnio­wiec­ki do Ko­stro­my, inni pa­no­wie do Ro­sto­wa i Twe­ru. Po­zwo­lo­no im do kró­la pi­sać; ko­rzy­sta­li z tego i na­kła­nia­li go w swych li­stach do po­ko­ju, aby się mo­gli do oj­czy­zny wy­do­bydź.

Tym cza­sem Szuj­ski nie był mi­łym na­ro­do­wi: jak na zgu­bie swych po­przed­ni­ków wdarł się na car­stwo, tak i dru­dzy bo­ja­ro­wie na jego zgu­bie ukła­da­li so­bie pla­ny do ber­ła. Za­raz w pierw­szych ty­go­dniach po ko­ro­na­cyi, dwa­kroć wy­buch­nę­ły w sto­li­cy roz­ru­chy; za dru­gim ra­zem bo­ja­ro­wie ze – bra­li się w koło nie­go i nie­tyl­ko miał po­dej­rze­nie, że w złym za­mia­rze, ale im to na­wet w oczy wy­rzu­cił. Skoń­czy­ło się jed­nak­że na uśmie­rze­niu ludu, a śledz­two nic wy­ka­za­ło nic ani na Na­go­jów, ani na Msti­sław­skich głów­nie od Szuj­skie­go po­są­dza­nych.

Nie prze­mi­nę­ła ato­li bu­rza, ile się zda­je przy­go­to­wa­na w Mo­skwie, a któ­ra mia­ła wkrót­ce za­hu­czeć nad gło­wą Szuj­skie­go. Po Sie­wiersz­czy­znie gru­cha­ły wie­ści, iż Di­mitr co to z Pol­ski z woj­skiem prze­cho­dził opa­no­wać car­stwo po swym ojcu Iwa­nie, nic zgi­nął w cza­sie rze­zi mo­skiew­skiej do­ko­na­nej na Po­la­kach, ale szczę­śli­wie umknął sa­mo­trzeć do Pol­ski.

Oka­za­ło się, że rze­czy­wi­ście w cza­sie obej­mo­wa­nia rzą­dów przez Szuj­skie­go, trzej ja­cyś kon­ni na dwo­rzan car­skich wy­glą­da­ją­cy, spiesz­nie ujeż­dża­li z Mo­skwy na go­ściń­cu ku Pol­sce i w oko­li­cy Ser­pu­cho­wa gło­si­li, że car Di­mitr był mię­dzy nimi.

Sie­wiersz­czy­zną za­rzą­dzał wte­dy jako wo­je­wo­da kniaź Grze­gorz Sza­chow­skoj. Nie­tyl­ko nie za­po­bie­gał tego ro­dza­ju po­gło­skom, ale zgro­ma­dziw­szy miesz­czan Pu­tiw­la oświad­czył im urzę­dow­nie, że lud mo­skiew­ski do­pu­ścił się zdra­dy wzglę­dem cara, chciał go sprząt­nąć, a my­śląc na jed­ne­go za­bi­te­go Niem­ca, że to trup car­ski, od­dał wła­dzę Szuj­skie­mu, ale Di­mitr cu­dow­nie ucho­wa­ny prze­kry­wa się na miej­scu bez­piecz­nem i sko­ro tyl­ko zbie­ra się do­sta­tecz­ne siły, za­raz wy­stą­pi, car­stwo na po­wrót obej­mie i zdraj­ców su­ro­wo po­ka­rze.

Pu­tiwl na­tych­miast się oświad­czył prze­ciw Szuj­skie­mu, a za nim po­szły Czer­nie­chów, Sta­ro­dub, No­wo­gró­dek sie­wier­ski, Bia­ła, Bo­ri­sów, Oskol, Trub­czewsk czy­li Tru­beck, Kro­my, Liw­ny, Je­lec i inne miej­sca. Miesz­cza­nie, chło­pi, bo­ja­ro­wie, strzel­cy i Ko­za­cy wszyst­ko zno­wu pod cho­rą­gwie spie­szy­ło na zła­ma­nie kar­ku. Kto zaś chciał trwać we wier­no­ści dla Szuj­skie­go tego sie­ka­no, ob­wie­sza­no, z wie­ży zrzu­ca­no, na krzyż przy­bi­ja­no.

Po­mię­dzy woj­skiem po­wstań­ców był nie­ja­ki Bo­łot­ni­kow chłop z uro­dze­nia, nie­gdyś od Ta­ta­rów w ja­syr wzię­ty, do Ca­ro­gro­du sprze­da­ny, od Niem­ców wy­ku­pio­ny i do We­ne­cyi przy­wie­zio­ny, a na ko­niec za zgło­sze­niem się do Di­mi­tra ra­stri­gi, przez nie­go do Mo­skwy spro­wa­dzo­ny. Miał on co opo­wia­dać, o swych przy­go­dach i woj­nach, a dla tego zy­skał wiel­ką wzię­tość u ludu i lubo ze Sza­chow­sko­jem na­wią­za­ło się kil­ku in­nych knia­ziów i wie­lu sy­nów bo­jar­skich, prze­cież Bo­łot­ni­ko­wi dano naj­znacz­niej­sze woj­sko pod do­wódz­two. Szuj­ski chcąc wcze­śnie po­wsta­nie utłu­mić, wy­siał woj­sko pod do­wódz­twem kil­ku bo­ja­rów, z któ­rych Wo­ro­tyń­ski znie­wo­lił pod Jel­cem do uciecz­ki znacz­ne tłu­my, ale Bo­łot­ni­kow jak­by w od­we­cie roz­bił tak pod Kro­ma­mi pięć ty­się­cy naj­pięk­niej­szej jaz­dy car­skiej, że do do­mów po­ucie­ka­ła i nie mia­ła ocho­ty wra­cać na woj­nę. Do­da­ło to du­cha po­wstań­com i cią­gnę­li spiesz­nie ku Mo­skwie: na siedm mil przed­tem mia­stem sta­ły głów­ne siły Szuj­skie­go pod zna­ko­mi­ty­mi do­wódz­ca­mi, ale gdy przy­szło do spo­tka­nia, pierzch­nę­ły jak sta­do owiec i w uciecz­ce znacz­ną po­nio­sły klę­skę.

Szuj­ski za po­mo­cą bo­ja­rów, a szcze­gól­niej du­cho­wień­stwa prze­ko­nał przy­najm­niej sto­li­cę, że o cu­dow­nem utrzy­ma­niu się przy ży­ciu ra­stri­gi jest baj­ka wie­rut­na; w sku­tek tego uda­ło mu się wały po­sy­pać, dzia­ła po­za­cią­gać, a miał do boju nie­tyl­ko strzel­ców, inne woj­sko, miesz­kań­ców miej­sco­wych ale wie­lu przy­by­szów z miast za­ję­tych przez po­wstań­ców, a któ­rzy skło­ni­li się do wier­no­ści dla nie­go.

W obo­zie po­wstań­ców pod wsią Ko­ło­meń­skiem w po­bli­żu Mo­skwy wsz­czę­ły się za­tar­gi: Bo­łot­ni­kow chciał sam je­den mieć głów­ne do­wódz­two, ale na to nie po­zwo­lo­no. Wzro­sły po­wąt­pie­wa­nia o ży­ciu Di­mi­tra, któ­re­go tak dłu­go nie­wi­dać: woj­sko się roz­sy­py­wa­ło, nie­je­den po­je­dyń­czo, a na­resz­cie całe od­dzia­ły prze­cho­dzi­ły do Szuj­skie­go, co dla prze­chodz­ców oka­zy­wał się nie­zmier­nie ła­ska­wym. Bo­łot­ni­kow lubo ze zmniej­szo­ną siłą, jed­nak­że bez wzglę­du na ostre po­wie­trze, zbli­żył jesz­cze bar­dziej swój obóz i za­czął szturm Mo­skwy w grud­niu r. 1606, lecz go nie­tyl­ko od­par­to, ale i tak po­bi­to, że się do­pie­ro w Ka­łu­dze oparł i ob­wa­ro­wał.

Tym cza­sem po­wsta­nie wy­bu­chło w ob­wo­dach ar­sa­ma­skim i ala­tyr­skim, w Astra­cha­nie, we Wiat­ce, Per­mie a na­wet u gra­ni­cy sy­be­rij­skiej: chu­cza­ła bu­rza, po ca­łem pań­stwie, nu­rza­ły sio stron­nic­twa na wza­jem w krwi po­to­kach. Bo­łot­ni­kow żył w Ka­łu­dze ze swem woj­skiem i miesz­kań­ca­mi koń­skiem mię­sem, ale męż­nie da­wał od­pór.

Sza­chow­skoj i jego stron­ni­cy do­bie­ra­li czło­wie­ka ze zdat­no­ścią na Di­mi­tra, ale to była rzecz nie­ła­twa, a bez Di­mi­tra trud­no było zwol­nić Bo­łot­ni­ko­wa z pod ob­lę­że­nia, ufać w całą spra­wę i po­wstań­ców do osta­tecz­ne­go zwy­cię­stwa do­pro­wa­dzić.

U Ko­za­ków ter­skich prze­cho­wy­wał się ja­kiś mło­dzie­niec na­zwi­skiem Ilej­ka, któ­ry uda­wał Pio­tra syna po ca­rze Fie­do­rze Iwa­no­wi­czu, a tem sa­mem sy­now­ca Di­mit­ta. Sko­ro więc nie moż­na się było do­ro­bić fał­szy­we­go Di­mi­tra, więc po­sta­no­wio­no prze­stać na fał­szy­wym sy­now­cu, jako jego praw obroń­cy i spro­wa­dzo­no na Sie­wiersz­czy­znę Ilej­kę.

Woł­koń­ski wy­sła­ny od Szuj­skie­go je­chał i je­chał w po­sel­stwie do Pol­ski, ale mimo po­śpiech trwa­ła po­dróż czte­ry mie­sią­ce. W Li­twie po mia­stach i po wsiach lud go za­trzy­my­wał, lżył, ci­skał bło­tem, a na­wet ka­mie­nia­mi za rzeź na Po­la­kach w Mo­skwie. Sta­ro­sto­wie i pa­no­wie nie byli w sta­nie temu za­po­biedz a może też i nie­bar­dzo za­po­bie­ga­li.

Na uro­czy­stem po­słu­cha­niu w Kra­ko­wie Zyg­munt oka­zy­wał swem zim­nem bra­niem się, – że ani no­we­go cara, ani jego po­sła nie ceni wy­so­ko. Woł­koń­ski w swych roz­mo­wach wy­rzu­cał Po­la­kom, że wpra­wi­li do Mo­skwy ra­stri­gę, a Po­la­cy ob­sta­wa­li moc­no, że Rzecz­po­spo­li­ta i król tyl­ko pa­trzy­li na wszyst­ko. Pod­pro­wa­dzi­li sa­mo­zwań­ca nie­któ­rzy pa­no­wie pol­scy pod gra­ni­cę mo­skiew­ską, ale tyl­ko Mo­ska­le na do­bre nim się za­ję­li i co tam da­lej i ja­kim­kol­wiek spo­so­bem za­szło, to tyl­ko oni sami po­ro­bi­li i sami naj­le­piej wie­dzą. Po­seł mo­skiew­ski i pa­no­wie pol­scy roz­ma­wia­li o po­ko­ju, jako rze­czy po­żą­da­nej dla państw obu­dwu, lecz z pol­skiej stro­ny kła­dzio­no za wa­ru­nek pusz­cze­nie na­tych­miast Ole­śnic­kie­go i Go­siew­skie­go z ca­łym ich or­sza­kiem jako prze­ciw pra­wu na­ro­dów i ze zgwał­ce­niem nie­ty­kal­no­ści po­sel­skiej za­trzy­my­wa­nych, oraz po­pła­ce­nie to­wa­rów kup­com li­tew­skim i czer­wo­no­ru­skim, któ­re Di­mitr po­brał na kre­dit, a lud mo­skiew­ski w roz­ru­chach po­za­bie­rał; ze stro­ny zaś mo­skiew­skiej do­ma­ga­no się wy­na­gro­dze­nia za szko­dy zrzą­dzo­ne we woj­nie ra­stri­gi i znisz­cze­nie skar­bu car­skie­go. Król nie przy­jął od Wol­koń­skie­go zwy­kłych da­rów, a Woł­koń­ski nie chciał od kró­la ode­brać li­stu do Szuj­skie­go oświad­cza­jąc, że nie jest li­sto­wym. Ka­zał więc król tyl­ko cara po­zdro­wić i po­wie­dzieć mu, że my­śli do nie­go wy­siać swe­go urzęd­ni­ka, ale go wstrzy­mu­ją nowe nie­po­ko­je na Mo­skwie. Pa­no­wie zaś na­po­mknę­li Woł­koń­skie­mu, że już i od Pio­tra szal­bie­rza, któ­re­mu wie­le miast sie­wier­skich ule­ga, zgła­szał się po­seł, ale go król nie przy­jął. Mie­li przy tem do­dać, że je­że­li Mo­skwa po­sel­stwo i Po­la­ków za­trzy­my­wać da­lej bę­dzie, to od di­mi­trusz­ków i pie­trusz­ków wie­le jesz­cze ucier­pi. Woł­koń­ski brał tę uwa­gę za cheł­pie­nie się z knu­cia no­wych pod­stę­pów, a tym cza­sem była ona przy­ja­ciel­ską radą i szcze­rą prze­stro­gą, bo Rzecz­po­spo­li­ta za­mię­sza­na w naj­lep­sze ro­ko­szem, wplą­ta­na we woj­nę inf­lanc­ką, wzdy­cha­ła do zgo­dy; gdy tym cza­sem król, je­zu­ici, pa­no­wie i szlach­ta spo­krew­nie­ni z Mnisz­chem i po­sła­mi wię­zio­ne­mi w Mo­skwie, a z pa­na­mi i szlach­tą w Ja­ro­sła­wiu, Ko­stro­mie, Ro­sto­wie i Twe­rze, byli nie­bez­piecz­niej­sze­mi i mie­li do­syć wpły­wu do po­cią­gnię­cia za sobą Rze­czy­po­spo­li­tej od cara krzyw­dzo­nej lub pro­wa­dze­nia woj­ny prze­ciw jej woli, a ko­rzy­sta­nia z tego, że na Mo­skwę w owym cza­sie sa­mo­zwań­stwo było po­tę­gą. Obej­ście się zaś przy­zwo­ite cara z po­sła­mi Rze­czy­po­spo­li­tej, by­ło­by jej nada­ło zu­peł­ną prze­wa­gę nad ży­wio­ła­mi pol­skie­mi wy­ła­mu­ją­ce­mi się z po­słu­szeń­stwa w owym cza­sie tak bar­dzo kło­po­tli­wym.VII.

Kró­lo­wi Zyg­mun­to­wi trze­ba było zjed­nać so­bie mię­dzy Mo­ska­la­mi stron­nic­two, bo in­a­czej prze­ciw zgod­nej Mo­skwie nie mógł mieć naj­mniej­szej na­dziei zwy­cię­stwa. W tym głów­nie celu owi ko­mi­sa­rze kró­lew­scy urzą­dzi­li z obo­zu tu­szyń­skie­go wiel­kie po­sel­stwo w imie­niu niby to ca­łej Mo­skwy do kró­la. Przed Smo­leń­skiem wi­ta­li je pa­no­wie na cze­le od­dzia­łu woj­ska. Na po­słu­cha­nie do Zyg­mun­ta za­sia­da­ją­ce­go na tro­nie wśród se­na­to­rów, we­szło to po­sel­stwo z czter­dzie­stu dwóch bo­ja­rów i urzęd­ni­ków. Kil­ku z nich za­bie­ra­ło gło­sy, któ­rych było tre­ścią, że Mo­skwa od wy­ga­śnię­cia rodu Ru­ri­ka wie­le wy­cier­pia­ła, trze­ba jej po­ko­ju, rady so­bie dać nie umie, losy jej w ręku kró­la, byle tyl­ko jej wia­rę bła­ho­cze­sną sza­no­wał; jed­nak­że naj­le­piej­by było żeby ją kró­le­wicz Wła­dy­sław jako car ob­jął a póź­niej Pol­ska i Mo­skwa mo­gły­by na­wet pod jed­nem ber­łem zo­sta­wać.

Od tro­nu od­po­wie­dział kanc­lerz li­tew­ski Sa­pie­ha, że wia­ra świę­ta grec­ka, cer­kwie i mo­na­sty­ry nie po­nio­sły­by naj­mniej­sze­go uszczerb­ku, ale to rzecz wiel­kiej wagi, tak spiesz­nie wzglę­dem niej wy­rzec nie moż­na i se­na­to­ro­wie z pa­na­mi po­sel­stwa mo­skiew­skie­go ra­dzić będą.

Po kil­ku po­sie­dze­niach dano od­po­wiedź od tro­nu, że przy po­myśl­nych oko­licz­no­ściach może kró­le­wicz Wła­dy­sław obej­mie car­stwo. Naj­pierw­szą jed­nak­że rze­czą, żeby woj­ska mo­skiew­skie od­stą­pi­ły szal­bie­rza i żeby przy­nieść ulgę ucie­mię­żo­nej sto­li­cy.

Wi­dać było z tego że Zyg­munt III miał za­miar nie przez obór na­ro­du, sy­no­wi Mo­skwę zjed­nać, ale ją jako pod­bi­tą so­bie za­trzy­mać. Ktoć tyl­ko był świa­do­my, że Wła­dy­sła­wa przed kil­ku laty nie chciał dla wy­nie­sie­nia go na tron szwedz­ki, do wła­snej oj­czy­zny od­da­wać, ten snad­no mógł wy­wnio­sko­wać że go i do Mo­skwy nie po­śle.

Se­na­to­ro­wie jed­nak­że uzna­li, że trze­ba dać kró­le­wi­cza Wła­dy­sła­wa i spi­sa­li z po­sła­mi wa­run­ki, że na wkła­da­nie mu na gło­wę mi­try wiel­kie­go knia­zia przez pa­triar­chę, król ze­zwa­la; re­li­gia grec­ka ma do­zna­wać opie­ki, ka­to­li­cy i lu­th­rzy nie będą się wdzie­ra­li, ale je­den ko­ściół ka­to­lic­ki z miesz­ka­niem dla ple­ba­na ma być w sto­li­cy. Co do zmia­ny re­li­gii Wła­dy­sła­wa, jest to rzecz tyl­ko su­mie­nia a nie przy­mu­su. Wy­ko­na­ło po­sel­stwo na­wet tym­cza­so­wą przy­się­gę wier­no­ści Wła­dy­sła­wo­wi, życz­li­wo­ści Zyg­mun­to­wi i od­stą­pie­nia Szuj­skie­go oraz "zło­dzie­ja," co się zo­wie ca­rem Di­mi­trem.

Na ko­niec od­by­wa­ły się uczty sute u kró­la i u pa­nów. Gdy król pił zdro­wie po­słów, po­kło­na­mi do zie­mi dzię­ko­wa­li po­kor­nie.

Na­le­ga­li wte­dy na kró­la de­pu­ta­ci od woj­ska Ro­żyń­skie­go aby im żołd ca­ło­rocz­ny za­pła­cił, przy­rze­czo­ne po­da­run­ki od sa­mo­zwań­ca po­uisz­czał, na skar­bie mo­skiew­skim i na do­brach w Pol­sce sto­ło­wych na­le­ży­cie za­bez­pie­czył, sa­mo­zwań­co­wi ja­kie księ­stwo nadał, Ma­ri­nę na znacz­nych do­cho­dach opra­wił. Dano im od­po­wiedź że za­sług i da­rów od kogo in­ne­go im się na­le­żą­cych, żą­da­ją od kró­la bez­za­sad­nie; jako Po­la­kom wie­dzieć na­le­ży, ie pra­wa Rze­czy­po­spo­li­tej wzbra­nia­ją za­sta­wia­nia dóbr sto­ło­wych; sa­mo­zwa­niec choć ła­ski nie wart może co do­sta­nie dla lego, że się woj­sko za nim wsta­wia a o Ma­ri­nie bę­dzie się pa­mię­ta­ło.

Uzna­nie Wła­dy­sła­wa wiel­kim knia­ziem choć tyl­ko od wy­sztu­ko­wa­ne­go po­sel­stwa, ale że na jego cze­le znaj­do­wa­li się Soł­ty­ko­wo­wie oj­ciec i syn wiel­kie­go zna­cze­nia w na­ro­dzie, za­czę­ło wpływ wy­wie­rać. Mia­sta Rsew, Zub­ców i Wo­ło­di­mi­rów prze­rzu­ci­ły się na stro­nę kró­lew­ską.

Spra­wa cała Szuj­skie­go na nowo za­czę­ła upa­dać. Sy­no­wiec bo­wiem jego Sko­pin – Szuj­ski zjed­nał był so­bie wiel­ką sła­wę dzie­ła­mi woj­sko­we­mi, a lubo umarł na zwy­kłą fe­brę(1) ale że po uczcie u swe­go stry­ja Di­mi­tra Szuj­skie­go któ­re­mu car od­dał po nim na­czel­ne do­wódz­two, prze­to nikt nie­wąt­pił o otru­ciu, do któ­re­go przy­czy­ty­wa­no wspól­nic­two i ca­ro­wi.

Szwedz­kie woj­ska zło­żo­ne z awan­tur­ni­ków za woj­na­mi po świe­cie bie­ga­ją­cych, rów­nie za­pal­czy­wie upo­mi­na­ły się swych za­sług u cara, jak daw­niej Po­la­cy u szal­bie­rza.

Skarb mo­skiew­ski był pu­sty i car Szuj­ski za­żą­dał pie­nię­dzy od owe­go mo­na­sty­ru ser­ge­jew­skie­go św. Trój­cy. Za­kon­ni­cy od­pie­ra­li że Bo­ris Go­du­now, po­tem ra­stri­ga i sam Wa­sil po­bra­li znacz­ne sumy, a resz­tę wy­czer­pa­ło się pod czas dłu­gie­go ob­lę­że­nia Sa­pie­hy i Li­sow­skie­go. Car ka­zał im ato­li gwał­tem za­brać resz­tę pie­nię­dzy i wszel­kie ko­ściel­ne dro­gie sprzę­ty. Wy­war­ło to zno­wu wiel­ki wpływ na lud bar­dzo po­boż­ny.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: