Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dziewczyna z Bostonu - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
6 lipca 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Dziewczyna z Bostonu - ebook

Najnowsza powieść autorki bestsellerowego „Czerwonego namiotu”.

Wciągająca i porywająca opowieść o Addie Baum, która bardzo chciała żyć inaczej niż krewni, a ponieważ urodziła się i wychowała w dzielnicy żydowskiej w Bostonie na początku XX wieku, jej droga do szczęścia nie była usłana różami. Oto fascynująca powieść o życiu w świecie pełnym zakazów i o realizowaniu marzeń, a także wspaniały portret bohaterki, która uosabia oraz definiuje model współczesnej kobiety.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-3294-1
Rozmiar pliku: 2,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Nikt ci nie powiedział?

Avo, kochanie, pytasz mnie, jak stałam się kobietą, którą jestem dzisiaj. I myślisz, że co ci odpowiem? Pochlebia mi, że chcesz przeprowadzić ze mną wywiad. No i przecież nigdy nie mogłabym odmówić mojej ulubionej wnuczce!

Wiem, mówię to wszystkim swoim wnukom, ale zawsze prosto z serca. Wydaje się to śmieszne albo trochę pokręcone, ale to prawda. Zrozumiesz, gdy sama będziesz babcią.

A dlaczego nie? Popatrz na waszą piątkę – lekarz, pracownik społeczny, dwóch nauczycieli i jeszcze ty. Na pewno kiedyś będziecie mieli gromadkę wnucząt.

Oczywiście, że wezmą cię do tego programu, głuptasku. Mój ojciec pewnie przewraca się w grobie, ale ja uważam, że to cudownie.

Nie mów reszcie, ale naprawdę jesteś moją ulubioną wnuczką. I wcale nie dlatego, że jesteś najmłodsza. Wiesz, że dostałaś imię po mnie?

To wcale nie jest ciekawa opowieść.

Wszyscy inni dostali imiona po zmarłych, jak twoja siostra Jessica, której nadano imię po moim zmarłym siostrzeńcu, Jake’u. Ale kiedy ty się urodziłaś, ciężko chorowałam. Nikt nie sądził, że przeżyję, więc rodzice postanowili nadać ci imię po mnie i mieć nadzieję, że anioł śmierci nie pomyli się i nie zabierze ciebie zamiast mnie. Łatwo pomylić Avę i Addie, prawda? Twoi rodzice nie byli tak przesądni, ale musieli potem mówić, że zostałaś nazwana po kuzynce swojego ojca, Arlene, żeby ludzie się nie czepiali.

Wiem, wiem. Sporo imion do zapamiętania.

Dziadek i ja nazwaliśmy twoją ciocię Sylvię po matce twojego dziadka, która zmarła podczas epidemii grypy. Twoja mama Clara dostała imię po mojej siostrze Celii.

Jak to nie wiesz, że miałam siostrę Celię? Niemożliwe! Najstarsza była Betty, potem Celia, a później ja. Może zapomniałaś.

Nikt ci nie powiedział? Naprawdę?

Cóż, może to nic dziwnego. Ludzie niechętnie wracają do złych wspomnień. Zwłaszcza wtedy, gdy to takie stare dzieje.

Jednak powinnaś je poznać. No, to zaczynajmy. Włącz swój dyktafon.

* * *

Mój ojciec przybył do Bostonu z terenów, które teraz chyba należą do Rosji. Zabrał ze sobą moje siostry, Betty i Celię. Był rok 1896, a może 1897, nie jestem pewna. Matka przyjechała trzy lub cztery lata później, a ja urodziłam się w 1900 roku. Całe życie mieszkam w Bostonie – od razu wiadomo, wystarczy, że otworzę usta.Wtedy zaczęłam wieść własne życie

W dzieciństwie, gdy mieszkałam w North End, niezbyt się wyróżniałam. W dzielnicy cuchnęło, głównie odpadkami albo gorzej. W domu, żeby pójść do ubikacji, trzeba było zejść trzy piętra do przybudówki na tyłach. Wierz mi, było tam obrzydliwie, ale najbardziej przerażały mnie schody. Nocą nie widziało się własnej ręki przed oczami, na dodatek stopnie były śliskie od brudu i smaru. Na tych schodach jedna pani złamała nogę i już do końca życia kulała.

W 1915 roku mieszkaliśmy we czworo w wynajętym pokoju. Mieliśmy kuchenkę, stół, kilka krzeseł i wytartą kanapę, na której spali rodzice. Celia i ja spałyśmy w jednym łóżku w wąskim ślepym korytarzu. Właściciele domu podzielili mieszkania, żeby zmieścić jak najwięcej ludzi i dużo zarobić. Niewiele dobrego można było powiedzieć o naszym pokoju oprócz tego, że miał okno od strony ulicy, więc wpadało przez nie trochę światła. Wiele pokoi miało okna wychodzące na szyb wentylacyjny, gdzie zawsze panowała ciemność.

Mame nie lubiła, gdy wyglądałam przez okno.

– A jak ktoś cię zobaczy? – pytała. – Ludzie pomyślą, że nie masz nic lepszego do roboty.

Nie rozumiałam, dlaczego tak się tym przejmuje, ale wolałam milczeć, żeby nie oberwać.

Byliśmy biedni, ale nie głodowaliśmy. Tate pracował w fabryce pasów jako krojczy, a Celia zajmowała się wykańczaniem bluzek w zakładzie krawieckim nad sklepem włoskiego rzeźnika. O ile pamiętam, nie nazywaliśmy takiej pracy wyzyskiem, choć właśnie tym była.

Latem panowały straszne upały. Moja matka, gdy nie gotowała albo nie sprzątała, cerowała pościel dla pralni po drugiej stronie ulicy. Dostawała chyba pensa za sztukę.

Razem z ojcem i Celią zarabiali wystarczająco, aby zapłacić czynsz i kupić jedzenie. Pamiętam, że jadaliśmy głównie ziemniaki i kapustę… Do dziś nie mogę znieść zapachu kapusty. Czasami mame przyjmowała lokatora, zwykle marynarza, który właśnie zszedł z pokładu i szukał miejsca na kilka nocy. Mnie nigdy to nie przeszkadzało, ponieważ matka nie krzyczała za bardzo, gdy w mieszkaniu był lokator, ale Celię niepokoili obcy.

Celia była „delikatna” – tak przynajmniej powtarzała mame. Moja siostra należała do osób bardzo szczupłych, miała po ojcu wysokie kości policzkowe, niebieskie oczy i gęste brązowe włosy. Pewnie uważano by ją za równie ładną jak obrazki w czasopismach, ale Celia była tak nieśmiała, że krzywiła się, gdy tylko ktoś się do niej zwracał, zwłaszcza mężczyźni, których podsuwała jej mame.

Celia nie lubiła wychodzić z domu. Twierdziła, że to przez jej słabą angielszczyznę. W zasadzie niemal wszystko rozumiała, ale mało mówiła. Ojcu udawało się o wiele lepiej, ale w domu stale mówiliśmy tylko w jidysz.

Mame w rozmowach z sąsiadami często podkreślała, że Celia ma już dwadzieścia dziewięć lat, jakby to oznaczało co najmniej wyrok śmierci. Zaraz jednak dodawała: „Moja Celia ma tak zręczne ręce, że mogłaby przyszyć ptakowi skrzydła w locie. I to taka dobra dziewczyna, skromna, posłuszna, nigdy niesprawiająca kłopotów”.

Ja byłam „tą drugą”.

„Ta druga ma prawie piętnaście lat i jeszcze chodzi do szkoły. Samolubna i leniwa. Udaje, że nie potrafi szyć”. Tyle że wcale nie udawałam. Wystarczyło, że wzięłam igłę, a zaraz kłułam się w palce. Kiedyś mame dała mi prześcieradło, żebym pomogła jej w szyciu. Zostawiłam tyle plamek krwi wzdłuż ściegu, że nie mogła ich doprać i musiała zapłacić za zniszczoną pościel. Nie wiem, ile dni pracy kosztowało ją spłacenie tego długu. Zbiła mnie za to dotkliwie i tyle.

Ty nie możesz o tym wiedzieć, ale wystarczyło spojrzeć na mnie i na Celię, żeby poznać, że jesteśmy siostrami. Miałyśmy takie same nosy – proste i lekko spłaszczone – i ten sam wzrost, trochę ponad pięć stóp. Ja jednak odziedziczyłam sylwetkę po matce, mocną, choć nie grubą, która zaczyna się zaokrąglać już w wieku trzynastu lat. Po matce miałam też szczupłe nadgarstki i czerwonawobrązowe włosy, tak gęste i mocne, że łamało się na nich włosie szczotki. Uważałam, że jestem naprawdę przeciętnej urody, może oprócz oczu, które są jak twoje, Avo, orzechowe, ze złotą obwódką w środku.

Ledwie skończyłam dziesięć lat, moja najstarsza siostra Betty wyprowadziła się z mieszkania. Pamiętam, jak schowałam się pod stołem w dniu, kiedy wyjeżdżała. Mame krzyczała, że dziewczyna powinna mieszkać z rodzicami do zamążpójścia, a „na swoim” to mieszka tylko kurew. To znaczy w jidysz „dziwka”. Musiałam zapytać koleżankę ze szkoły, co to jest „dziwka”.

Potem mame już nigdy publicznie nie wypowiedziała imienia Betty. Jednak w domu mówiła o niej cały czas. „Prawdziwa Amerykanka”, powtarzała i w jej ustach brzmiało to jak przekleństwo.

Co tu kryć, tak właśnie było. Betty bardzo szybko nauczyła się angielskiego i zaczęła się ubierać jak nowoczesna kobieta – nosiła buty na obcasie ze szpiczastymi noskami i odsłaniała łydki. Znalazła sobie pracę jako sprzedawczyni sukien w centrum, w sklepie odzieżowym Filene’a, co było niezwykłym osiągnięciem dla kogoś, kto nie urodził się w tym kraju. Po wyprowadzce rzadko ją widywałam i bardzo tęskniłam. W domu bez Betty było stanowczo za cicho. Odpowiadało mi, że nie ma kłótni z mame, ale tylko Betty umiała rozśmieszyć tate i Celię.

Dom nie należał do wspaniałych, ale lubiłam chodzić do szkoły. Lubiłam przebywać w pomieszczeniach z wysokimi sufitami i dużymi oknami. Lubiłam czytać, dostawać piątki i słuchać pochwał, że jestem dobrą uczennicą. I każdego popołudnia mogłam chodzić do biblioteki.

Gdy skończyłam szkołę podstawową, jeden z moich nauczycieli przyszedł do nas, aby powiedzieć rodzicom, że powinnam iść do szkoły średniej. Wciąż pamiętam, jak się nazywał – pan Wallace. Pamiętam też, jak powiedział, że byłby to ogromny wstyd, gdybym przerwała naukę, i że jeżeli skończę szkołę średnią, na pewno znajdę lepszą pracę. Rodzice wysłuchali go bardzo uprzejmie, ale kiedy skończył, tate oznajmił:

– Moja córka czyta i liczy. To wystarczy.

Przepłakałam wtedy całą noc, a następnego dnia bardzo długo siedziałam w bibliotece, chociaż wiedziałam, że ściągnę na siebie kłopoty. Tak bardzo nienawidziłam wtedy rodziców, że nie mogłam na nich patrzeć.

Jednak gdy położyłam się do łóżka, Celia powiedziała, żebym się nie martwiła, bo najpóźniej za rok pójdę do szkoły średniej. Ona przekona tate. Gdy czuła się nieszczęśliwa albo smutna, ojciec się martwił, że Celia przestanie jeść, co czasami robiła. Nie mógł tego znieść.

Byłam bardzo przejęta, gdy zaczęłam chodzić do szkoły średniej. Sufity znajdowały się tutaj jeszcze wyżej niż w poprzedniej szkole, przez co czułam się jak olbrzymka, jak ktoś ważny. I właśnie to podobało mi się najbardziej. Moją nauczycielką angielskiego była starsza dama, która zawsze nosiła koronkowy kołnierzyk i stawiała mi piątki, ale nieustannie powtarzała, że oczekuje ode mnie więcej.

Prawie tak samo dobrze radziłam sobie z arytmetyką. Tylko nauczyciel historii mnie nie lubił. Kiedyś spytał przy całej klasie, czy mam mrówki w majtkach, ponieważ tak często podnoszę rękę. Inne dzieci zaczęły się ze mnie śmiać, więc przestałam zadawać tyle pytań, chociaż całkiem z tego nie zrezygnowałam.

Po szkole szłam do świetlicy na Salem Street z większością dziewcząt w moim wieku. Miałam tam lekcje gotowania, ale głównie przesiadywałam w bibliotece, gdzie mogłam odrobić lekcje i poczytać książki, które znalazłam na półkach. A w czwartki odbywały się spotkania kółka czytelniczego dla dziewcząt.

I chyba odpowiedź na twoje pytanie powinnam zacząć właśnie od tego.

„Jak stałam się kobietą, którą jestem dzisiaj?”. Początek nastąpił w tej bibliotece, w kółku czytelniczym. Wtedy zaczęłam wieść własne życie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: