Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

#upał - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

#upał - ebook

Wszystko dzwoni, pika, wibruje. Klikasz, odbierasz, gnasz. Zewsząd dopadają cię setki newsów. Nie pamiętasz, co czytałeś, dlaczego, gdzie, po co. Uwięziony w wirtualnym świecie nie dostrzegasz odległej o milion lat świetlnych rzeczywistości, aż w brutalny sposób przypomni ci o swoim istnieniu.

"#upał" to opowieść o pułapce, w którą wpaść może każdy, o sieci, którą na nas zastawiono, o (nie)obecności, pracoholizmie, manipulacji. Autor z wirtuozerią i pozorną lekkością prowadzi czytelnika do piorunującego finału.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-4539-6
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Czekajcie, mówię do nich, tylko coś sprawdzę.

I będziemy już zaczynać, okej?

I patrzę, a okręty wroga rozpoczęły manewry na kanale La Manche. Co oznacza, że sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, a nasza polityka zagraniczna wisi na przysłowiowym włosku. I wszystko widać jak w soczewce.

I patrzę, a tu ktoś otruł psa w parku. Trzeba działać, klikanie nie wystarczy. Wyślijmy tam zaraz kogoś.

Stuku-puku, zaczynają swoją pracę za ścianą informatycy.

Patrzę, a ujemna oscylacja arktyczna jak trwała, tak trwa. Co oznacza kolejny dzień sakramenckich naprawdę upałów. Jest wrzesień, zmęczona latem ziemia powinna już oddawać ciepło, sposobiąc się do zimowego snu, odleciały bociany, do których strzelają w tej chwili barbarzyńcy w Turcji czy tam gdzie, a mimo to będzie lampa, będzie patelnia, będzie, kurwa, skwar, nasi czytelnicy będą dzwonić z informacjami o pokrzywionych torowiskach typu węgierskiego, absolutnie nieodpowiednich w czasach globalnego ocieplenia, o wybuleniach w asfalcie, który zmieni się w grzęzawisko, wsysając obuwie, życiodajną energię oraz autobusy. Ile fleków zostanie posłanych na stracenie to jest dopiero historia. Cyrkulacja atmosferyczna nadal zablokowana, kiedy to się skończy, Jezu, prąd strumieniowy zastygł i ani drgnie, na infografikach wygląda jak śpiący wąż, a przecież powinien się przesuwać w górę i w dół, w górę i w dół, tak przynajmniej uważają specjaliści. Od czterech miesięcy żyjemy w tropikach, fale upałów przeplatają się z seriami burz, które nie przynoszą wytchnienia, wyschły jeziora, z wstążek rzek zostały brudne nitki. Klimatolodzy ostrzegają, że aura nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa w tym względzie. Czapa lodowa Arktyki topnieje w zastraszającym tempie. Można z dużym prawdopodobieństwem przypuścić, że wrzesień będzie najcieplejszy w historii pomiarów. Wzorce pogodowe zastygły. A przecież istnieje silna korelacja między upałem a ekstremalnymi zjawiskami, takimi jak susza, powódź, huragan, cyklon itepe. Uczę się na pamięć tych fraz, będą jak znalazł w radiu na wieczór, wzorce pogodowe zastygły, istnieje więc silna korelacja, istnieje korelacja, ponieważ zastygły. Istna korelacja.

#upał daje się we znaki mimo wczesnej pory. Bądźcie z nami na bieżąco, bo wiele może się zdarzyć. Czekamy na deszcz

@RuchadełkoLeśne Wydupcajcie z tą swoją pogodą. Spierdalam na Nortkap

@StrumieńSensu A ja nad zimnym morzem walcie się na ryje debile buhahahahaha

Okej, mówię, już wracam, kochani, przepraszam za kontrowersyjne spóźnienie, ale pracy masa, już to czujecie, a jeszcze ta oscylacja.

Chciałem powiedzieć, że cieszę się niezmiernie, widząc was tutaj, ponieważ jesteście wyselekcjonowanym starannie narybkiem i przyszłością, jakim i ja kiedyś byłem. Słuchajcie, słuchajcie. Teraz krótko wam powiem o tajnikach tego zawodu. Generalnie, prawda, czas. Ten pośpiech, ten bieg, wszystko. Wiecie, jak jest. Szybkość to wolność. Każdy z nas tutaj biegnie, nie ma czasu na gry wstępne, raz-dwa, ad rem, fiuuu, ejakulacja i po wszystkim. I jedziemy dalej. Dużo akapitów, żeby czytelnik się nie męczył. Bez zdań wielokrotnie złożonych i wyrazów wielosylabowych, ponieważ, jak dowiodły badania, są one męczące i tylko zawadzają.

Żeby się utrzymać na powierzchni zdarzeń, żeby nie zostać w smutnym tyle, trzeba jechać, jechać. Bo jak nie my ich, to oni nas. Co ja na to poradzę, że w takim czasie żyjemy. Nie my go przecież wybraliśmy. Siedzę w tym już trochę lat i nieco medali zgarnąłem, więc wiem, o czym mówię. Jest w dziennikarce miejskiej coś pociągającego. Ta nerwowość wchodzi w krew. Ta umiejętność przeskakiwania z tematu na temat. Nudzi cię coś, to idziesz dalej, jest tyle innych spraw, bez zapominania wszakże o poprzednich. Zauważyłem, że w mojej redakcji wielu kolegów często zmienia partnerki i à rebours, i vice versa. Coś jest na rzeczy. Zaakceptuj zmianę. Taka praca, taki, rozumiecie, życia styl. Ja tego co prawda nie pochwalam, ale z drugiej strony nawet lubię, weszło mi w krew.

Teraz kilka dosłownie słów o mnie, bo czas nas goni jak zwykle. Mówią tu na mnie Fej, bo siedzę głęboko w mediach społecznościowych i bardzo mnie to kręci. Szeruję, lajkuję, followuję, wokół osi czasu nawijam naprawdę grube tematy. Pracuję w portalu „Miasto na gorąco” piętnasty rok, przeżywam właśnie swoje szczytowanie zawodowe. Jestem dziennikarzem, jestem redaktorem kontentu, lubię być kontent, lubię generować pozytywne konflikty, a następnie debatować nad rozwiązaniami. Wzniecać dyskusję sieciową lubię, a ona ma swoje szybkie prawa. A to znaczy latać z jednego kąta miasta w drugi i napierdalać, napierdalać, napierdalać, i słuchać, czy żywi. Tak właśnie. Miejski portal z ambicjami globalnymi to jest walka ciągła, wojna na wiele frontów. Trzeba się zwijać jak w ukropie. Uuuu, jak czasem boli. Wszystko cię interesuje i na wszystkim się znasz. To, śmo, chaps stąd i stamtąd. Komunikacja, oscylacja, służba zdrowia, ekologia i leżące nam wszystkim na sercu sprawy kultury. Skuteczne zarządzanie prostatą, nowy tomik wierszy, efektywne lepienie pierogów i skandal w melioracji, prąd strumieniowy i jego wpływ na nasz habit i pattern naszej, jak to się mówi, egzystencji. Cenię miejsca, w których jak w soczewce skupia się cała złożoność naszego tu i teraz. Martwi mnie niewidzialna warstwa plastiku unosząca się na powierzchni oceanów. Powiedzmy sobie wprost: to zadanie dla pozytywnych wariatów, takich jak ja, dla ludzi, którzy chcą zmieniać całodobowo świat na lepsze, nie ma u nas mowy o odpoczynku, ciągle jesteśmy na stendbaju, urlopy to rzecz względna. Ja na przykład swoją pracę uwielbiam i spełniam się w niej całkowicie, ostatnio nawet wytatuowałem sobie za zgodą małżonki na bicepsie symbol definiujący moje ja i moje tu i teraz. 24/7. Jak już bliżej się poznamy, to niektórym z obecnych tu koleżanek z chęcią zaprezentuję. Taki dowcip. Tu ważna dygresja: dziennikarz, który nie ma poczucia humoru, nie będzie dziennikarzem pełnym, oglądajcie więc kabarety, piszcie śmieszne piosenki, a zobaczycie, jak wam się fraza wyostrzy.

Przepraszam, jeśli mówię zbyt chaotycznie, ale sporo spraw mamy do ogarnięcia. Trzeba być czujnym po prostu. Wtedy aparat, cyk, za telefon, za kamerę, i już jedziemy, kurwa, z koksem, już dajemy radę, już esa młodzieżówa, już jest w obiegu, pierwsi jesteśmy, powołują się na nas, cytują, słupki rosną jak, przepraszam za wyrażenie, wiadomy organ w wiadomych sytuacjach, a my o krok przed nimi, tak to właśnie wygląda.

Tak to właśnie wygląda.

Narybek patrzy bez słowa, w niemym zainteresowaniu. Siedzimy przy wielkim stole, w sali konferencyjnej bez okien. Ja się przyglądam im bacznie, mimo że mówię i mówię: zwisają z nich kable w różnych kolorach, też nieustannie, choć dyskretnie coś sprawdzają, na niezliczonych telefonach, ekranach i ekranikach, zegarkach informujących, że oto nadeszła wiadomość, na urządzeniach mobilnych, które robią furorę, bo przecież technologia rwie do przodu niczym ranny łoś. „Miej ajfon i patrzaj w ajfon”, taka jest z pewnością ich dewiza życiowa. To fajnie, to dobrze wróży, to oznacza, że czują temat. Mają smukłe od urodzenia palce, idealne do małych klawiatur, niektórzy, obserwuję, odrobinę za bardzo podany do przodu kręgosłup szyjny, co sugeruje, że naprawdę dużo w mobilnych działają, fajne badania naukowe czytałem na temat korelacji skrzywień z zamiłowaniem do telefonów. Przynieśli ze sobą okulary, głównie te tańsze, tekturowe, co jakiś czas wkładają do nich urządzenia i patrzą na mnie, co jest znakiem naszych jakże skomplikowanych czasów, ale zarazem trochę mnie irytuje, bo cholera wie jakich aplikacji tam sobie nawkładali, może dziewczyny badają moją muskulaturę i libido, może sprawdzają, jakiej muzyki słucham po godzinach, może znają moje nieruchomości, aktywa, pasywa, linki, bany i co ciekawsze statusy.

Ta z tyłu młoda, jakżeż ona się zwie…? Milena czy Marlena? Mówiła przed chwilą, zapomniałem, bardzo ładna nota bene bryła, jednonawowa, smukła niczym katedra w Gironie, notuje zawzięcie. Trzeba by wrócić do Girony, piękne okolice. I dobrze, trzeba będzie podejść, zagadać później, może coś niezobowiązującego się narodzi. Jest napięcie, to dobrze. Bez napięcia nie ma wzięcia. Może obejmę ją patronatem? Dawno temu siedziałem dokładnie w tym samym miejscu co ona. A teraz ze dwieście razy księżyc odmienił się złoty, więcej nawet, i jestem zupełnie gdzie indziej, i chyba wiem, jakie uczucia się mogą w niej kłębić.

Opowiedzcie coś o sobie, proszę narybek. Jakie macie motywacje, co was tu przygnało, czy jesteście przygotowani na choćby najmniej spodziewane pytania? Może, wskazuję ręką na Milenę czy Marlenę, trudno czasem wszystko spamiętać, sorewicz, może koleżanka, bo widzimy się po raz pierwszy, wcześniej kto inny was tutaj prowadził.

Na co ona mówi błyskotliwie: – Generalnie jestem człowiekiem, wydaje mi się, szerokich zainteresowań. Najbardziej interesuję się właściwie wszystkim. Literaturą współczesną, sportem, ekonomią oraz kulturą. Uwielbiam podróżować, ponieważ podróżowanie rozwija, ostatnio na przykład odwiedziłam Moskwę, gdzie spędziłam całe trzy godziny. To piękne i godne poznania miasto, na pewno kiedyś tam powrócę. Jest to, jak zauważyłam, miasto istnych kontrastów. Interesują mnie również: muzyka klasyczna, ochrona środowiska i rynki paliwowe. Gram amatorsko na giełdzie, choć giełda, jak mawiał Marks albo ktoś inny, to wymysł szatana. Choć szatan przecież nie istnieje. Choć z drugiej strony nie wiem. Najbardziej chciałabym się skupić na pracy w dziale kulturalnym, sportowym, krajowym i w miarę wolnego czasu zagranicznym. Mogłabym też oczywiście wspomóc dział foto, bo fotografowanie jest moją prawdziwą pasją. Tak uważam.

Bardzo pięknie, ale ja nie odpuszczam. Już wychodzę z podchwytliwym ciosem w kierunku postawnego chłopaka, który grube oprawki okularów pożyczył chyba od dziadka. Trzeba być otwartym na nowe trendy, ale dlaczego zabierać dziadkom okulary, myślę w duchu, jednak nie zdradzam się z tymi wątpliwościami i pytam: A kakao?

On kiwa głową, jakby czekał na to pytanie. – O, bardzo dobrze, że kolega o tym wspomina, ponieważ kakao jest niezwykle ciekawym tematem – odpowiada, ładnie, na okrągło, bardzo dobrze. – Ja bym tylko jednak chciał nadmienić, że przez całe dekady konia z rzędem temu, kto interesował się cenami tego produktu, co we mnie, jako człowieku, który lata poświęcił na zgłębianie tej tematyki, budzi zrozumiałe rozgoryczenie. Ja panu nie przerywałem. Ostatnie rewolucje, choroby roślin i niesprzyjające warunki atmosferyczne wywindowały cenę na poziom niesłychany. I to jest właśnie pięta achillesowa, która obecnie tkwi w ślepym zaułku równi pochyłej. Czy wszystko to pozwala przypuszczać, że kakao zniknie z naszych codziennych stołów? Czas pokaże. Pan kłamie, drogi panie.

Uf. Jestem pod wrażeniem.

Jaki film ostatnio kolega oglądał? – zwracam się do oplątanego różnokolorowymi kabelkami chudzielca z obfitym zarostem koloru starej wiewiórki. Ten jest najbardziej do przodu, na szyi dynda mu droga stylówa do magicznej rzeczywistości. Pewnie chodzi sobie ulicami i ogląda wyskakujące spod asfaltu wieloryby, gania skrzaty po kamienicach, a w chwilach wolnych walczy na śmierć i życie z robotami. Więc jaki film, bo wie kolega, w naszym i nie tylko zawodzie trzeba nieustannie się rozwijać, łącząc wszystko ze wszystkim.

Kolega z zarostem dziękuje w starym stylu za to jakże celne pytanie. – Nie pamiętam tytułu, ale zrobił na mnie duże wrażenie. Tak dokładnie nie opowiem, o co w nim chodziło, niemniej są tam wstrząsające sceny. Generalnie chodzi chyba o to, że każdy powinien być sobą czy coś takiego. Wskutek nieprzewidzianego zbiegu okoliczności zwykła podróż zmienia się w wyprawę do wnętrza własnej tożsamości, bohaterowie napotykają po drodze liczne niespodzianki, raz śmieszne, raz straszne. Wychodzą z tego doświadczenia silniejsi, choć zarazem niepewni, wiedzą już bowiem, że człowiek jest słabą istotą – tłumaczy.

Ekstra.

A religia, z tym pytaniem zwracam się do specjalisty od kakao. – O, współczesną religijność kreuje niesłychanie interesująca przeszłość – słyszę w odpowiedzi.

Ja mam kłopot. Może dokładniej?

– Ależ oczywiście. To znaczy niech każdy wierzy w to, w co wierzy. Ja uważam, że tam, po drugiej stronie, coś po prostu jest. Nie wiem co. Ale też czasem wydaje mi się, że chyba na pewno nie ma tam nic. Myślę, że może raczej jednocześnie coś tam jest i nie jest. W każdym razie generalnie jestem za. Każdy ma prawo i każdy zasługuje na szacunek. Czasem śni mi się posążek Buddy z długą białą brodą i niebieskimi oczami, jak trzyma w ręku krzyż z Jezusem, a Mahomet siedzi po jego lewicy czy prawicy, już zapomniałem. I wszyscy są szczęśliwi. Tak czuję. Tak czuję, że każdy ma rację i powinniśmy wziąć się za ręce, bo jest wolność. Bo każdy z nas jest inny.

Tak mówi specjalista od kakao, po czym milknie. Kondycha huczy, przez chwilę rozlega się krępująca cisza. Rano jest, poranki o tej porze roku powinny już być chłodnawe, ziemia normalnie oddaje już ciepło. Mimo to po plecach toczy się nieodwołalnie w dół pierwsza kropla potu. Bardzo ciekawe, jak na kolejny dzień upału zareagują rynki, czy dolar się wzmocni, czy może przeciwnie. Czy wylądują czarne łabędzie? Czy parkiety uciekające z południa zatrzymają się choć na chwilę?

#upał ogrodnicy liczą straty słabo udały się jabłka trochę lepsza sytuacja panuje w gruszach niepokój wśród sadowników też

Bzyczy mi w kieszeni, przychodzi pierwszy snap. Pozerkuję i jest tam coś tak niewiarygodnie pięknego, że mam ochotę wybiec z redakcji, a muszę się trzymać na wodzy.

Załóżmy, że napracowaliście się nad tematem o jakimś kontrowersyjnym polityku, a on nie żre jak trzeba i musicie na szybkości jebnąć hejtem, anonimowo, dla podgrzania dyskusji. Żeby był flejm prawdziwy. Wiadomo, że wasze poglądy muszą być zgodne z waszymi przekonaniami, ale czasem trzeba podkręcić. Co robicie?

Śmiech i las rąk. Może kolega, wskazuję na dziobatego bruneta z zaawansowaną otyłością brzuszną.

– Proszę bardzo – zamyka oczy brunet i recytuje – proponuję ci, szmato ty, spotkanie osobiste, gdyby to był bynajmniej normalny kraj, to wisiałabyś na najbliższym drzewie. Jesteś świnią, która tak długo całowała tego złodzieja w dupę, że aż jej nos brązowy się zrobił buhahaha. Zrobię ci taki wykład natury politycznej, że będziesz wyć całą noc, pisz na priva suko jak coś, wydupcaj do nich, jak ci się tam tak podoba.

No, grubo, ma chłopak talent do hejtu, myślę, trzeba to docenić. A on mówi, że to jeszcze nie koniec, bo przecież teraz trzeba gościa wziąć w obronę. – Hej, gnoju, wyhamuj, bo się zesrasz ze złości. Rozumiem, że nie każdy musi tego człowieka lubić, ale jednak ma on na koncie sporo sukcesów. Na pewno nie jest postacią jednoznaczną. Twój kandydat jest takim debilem, że powinien siedzieć w domu i skręcać długopisy jednorazowe i brać socjal, i wpieprzać starą marchew z wyprzedaży w dyskoncie – odpowiada sam sobie.

Aplauz. Uf, gratulacje, stary, z taką narracją wzbudzisz ożywioną dyskusję nawet pod tekstem o hodowli kwiatów doniczkowych. Skądinąd nie lekceważyłbym tego tematu.

I znowu ja. Mówię głośno i pewnie, tonem nieznoszącym sprzeciwu. Poprowadzę z wami szybkie zajęcia z edytora tekstowego o poranku. Edytor tekstowy to jest, proszę ja was, bardzo przydatne narzędzie, gdy dedlajn wisi nad głową, trzeba zamykać tekst i wrzucać go do sieci, bo konkurencja lada chwila nas wyprzedzi, gdy grzeją się już łącza i czekają specjaliści od sieci. W takich sytuacjach nie ma to tamto. Już nie ma co gdybać. Zamykamy, dopinamy, idziemy się przespać i wracamy na posterunek. Otóż, i teraz zdecydowanym gestem odwracam tablicę przypiętą do flipcharta magnetyczno-ścieralnego, którego producentem, jak zauważam kątem oka, jest firma Brynks, chyba były tam jakieś większe nieprawidłowości, defraudacja czy machlojki na magnesach, nie wiem, sprawdzę, otóż, moi drodzy, oto i ów edytor, narzędzie w naszej pracy niesłychanie przydatne.

I czytamy wspólnie, na głos.

A

Awantura rozpętała się na dobre, kiedy

B

Błyskawicznej reakcji przechodnia życie zawdzięcza (patrz również: T)

C

Całkowicie odmiennego zdania jest/są

Ciągłej presji nie wytrzymał

Co ciekawe

Czas pokaże

D

Dobrym prognostykiem na przyszłość jest niewątpliwie

Duże ożywienie wywołało

E

Ewentualne roszady na stanowiskach

F

Fantazyjnym wślizgiem popisał się

Feralnego dnia

G

Gwałtowne załamanie (pogody, mostu, polityka) spłatało nie lada figla

H

Haniebnym zachowaniem posła/polityka/dozorcy oburzeni są

I

Intensywne czynności (np. śledcze, seksualne, kulinarne) przyniosły rezultat w postaci

J

Jesteśmy oburzeni/wstrząśnięci/zrozpaczeni/zdesperowani

Jest powiązany z

K

Kontrowersyjny np. polityk, podmuch, żółty ser, dom, ogród, jeleń (patrz również S)

Ł

Łączy w harmonijny sposób tradycję z nowoczesnością

N

Nadmierna brawura była prawdopodobnie przyczyną

Nie milkną echa (kogo? czego?) np. kontrowersyjnej decyzji

Niespodziewany atak zimy tradycyjnie zaskoczył

O

Oburzenia decyzją nie kryją również

O dużym szczęściu/pechu może mówić

P

Pikanterii (ew. smaczku) sprawie dodaje fakt, że

Piętrzą się wątpliwości wokół

Po naszym tekście rozdzwoniły się telefony

Przewija się w sprawie

R

Rekordowa liczba widzów obejrzała

Rośnie bilans ofiar

S:

Skupia się jak w soczewce

Sporny (patrz kontrowersyjny)

Stan ciężki, ale stabilny

Suchej nitki na projekcie nie zostawił

Szok i niedowierzanie

T

To pytanie pozostaje na razie bez odpowiedzi

Trzykrotnie próbowaliśmy się dodzwonić do oskarżonego

Tylko wyjątkowej przytomności umysłu przechodnia/funkcjonariusza/chemicznej życie/zdrowie zawdzięcza

U

Unika jednoznacznej odpowiedzi na nasze pytania

W

W mediach aż huczy

W internecie zawrzało

Wraz z jego odejściem nieodwołalnie kończy się pewna epoka

Z

Zaskoczenia/oburzenia/pretensji nie kryje

Zdementował pogłoski, jakoby

Ź

Źródła w magistracie potwierdzają/zaprzeczają

Teraz popatrzcie, biorę do ręki wskazówkę. Sklejając ze sobą w odpowiedni, sensowny sposób zdania, otrzymujecie przyzwoite, szybkie i rzetelne teksty dziennikarskie. Na przykład, na przykład, o, mówię na szybkości: „Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, została już podjęta decyzja w niesłychanie istotnej dla losów miasta i kraju sprawie. Nikt nie chce jednak powiedzieć, czego ona dotyczy i kto ją podjął. Nasze źródło potwierdza, że taka decyzja została podjęta. – To była trudna decyzja, a mimo to została podjęta – komentuje”. I tak dalej.

Wyznaczam szybkie zadanie. Do wyboru: śnieżyca, wybuch gazu, aresztowanie podejrzanego o malwersację. Bardzo proszę, kilka minut dosłownie.

Stażyści pracują, któryś z przejęcia wysuwa język, mruczą i skrzypią. Ja wychodzę i lecę po wodę, odbierając telefony, bo właśnie się zaczyna. Halo? Tak, to ja, a dzień dobry, dzień dobry, witam szanowną panią… jaka konferencja? o jakiej sylwecie? o sylwecie miasta? aha, nie, no, to jest strasznie ciekawe, profesor Niewiara kiedyś o tym aspekcie planowania trochę mi opowiadał, niezwykle interesujące, tym bardziej że wiąże się z tym pewien istotny dla mnie temat, przyjdę na pewno, pani profesor, chyba że coś innego wypadnie, a wypadnie z pewnością, tak że jak będę, to przyjdę, przepraszam, bo mam drugi telefon, oddzwonię za chwilę, dobrze, jak nie oddzwonię, to proszę nieoddzow, przepraszam, nieodzwow, nie, no, po prostu niechybnie się skontaktujmy. Tak, no, cześć, co tam, gadaj, kurwa, szybko, trzy gołębie naraz przejechane w jednym miejscu, proszę, flaki, okej, zrozumiałem, nieźle, nieźle, ja pierdolę, to już jest masakra. Trzeba w końcu coś z tym jebaństwem zrobić, bo to już jednak przegięcie z tymi gołębiami, z tymi samochodami, ze wszystkim. Odezwę się, jakoś się ustawmy czy coś w ogóle, dzisiaj może nawet, kurwa, zdzwońmy się jak coś za kilka godzin, słuchaj, kończę, bo mam telefon drugi. No, cześć mamusiu, mamuńku, całuję cię strasznie, nie, jasne, że mogę… co u mnie? W porządku w sumie, czemu… Trochę drobnicy. Słuchaj, zadzwonię, jak będę w spokojniejszym miejscu, albo ty przedzwoń, no, całuję cię strasznie, pa, pa. Tak? Cześć. No, mam, mam. Już zaraz wyślę ci z drugiego wizytówkę, co? No, tak, pisałem, ale nie pamiętam już, stary, kiedy to było. Sprawdź w archiwum. Proszę? Coś przerywa, halo, tracę cię, halo, halo, tracę cię, dobra, później, bo coś nas rozłączyło.

Coś przerwało.

Coś rozłączyło.

Coś nas rozłączyło.

Nienawidzę tych złowieszczo brzmiących informacji.

Piję wodę, sprawdzam, czy nic nie przyszło, jem przedwczorajsze kiełki z lodówki, klima huczy i dobrze, bo lepszy lód z lodem niż ta maź za oknem.

Patrzę, co ze Szczapą. I nadal nie rozumiem.

Oglądam kolejnego snapa od Grudki, nakręconego jeszcze przez sen, bardzo to obiecujące, choć nie tak zdecydowane jak poprzedni, telefon jedzie od stopy w górę, widzę kolorową pościel i skórę bez jednego włoska, kończy się nagranie na rąbku bielizny i znika w informatycznym niebycie, trafiając na odległe serwery. Kto wie, co będzie się dzisiaj działo.

#upał nasza letnia redakcja nadaje znad zalewu: po wczorajszym utonięciu #trupnadzalewem będą dodatkowi ratownicy

Czy ma Pan już diagnozę? – piszę do Doktora. Nie odpowiada od razu, czyżby coś mu się stało? Spróbuję za chwilę.

Dzwoni Dym, ale go zrzucam.

Wracam do stażystów.

Pierwszy stażysta czyta: „W mediach aż huczy od wczorajszej śnieżycy. Przypomnijmy: w ciągu 2 godzin na jezdnie i dachy, i ludzi spadło 15 centymetrów kontrowersyjnego śniegu. Oburzenia opadami nie kryją mieszkańcy Starego Miasta oraz okolicznych osiedli. – Jesteśmy zdesperowani – desperuje anonimowy mieszkaniec bloku przy ulicy Wiecznej Zmarzliny 17 mieszkania 3. – Jeszcze wczoraj było tu szaro, a dzisiaj biało. Nikt z nami tego nie konsultował – zdradza i ujawnia. Nasze źródła w magistracie nie chcą komentować pogłosek, że padać ma również dzisiaj. Nieoficjalnie wiemy, że sprawą interesuje się prokuratura”.

Drugi stażysta czyta: „Reakcja trenera była natychmiastowa, szkoda tylko, że mocno spóźniona. Wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Mamcarek popisał się fantazyjnym wślizgiem i pięknym strzałem głową umieścił piłkę w okienku Rechota. Czy to początek złotej ery Mamcarka w barwach czarno-pomarańczowych? Dobrym prognostykiem na przyszłość tego piłkarza jest niewątpliwie jego lewa noga. – Oby nie pokrzyżowały jej kontuzje – martwi się ojciec Mamcarka, sam niegdyś piłkarz. W drugiej połowie nasza drużyna nie pozwoliła sobie wydrzeć zwycięstwa i udowodniła, że w europejskiej piłce nie ma już średniaków. – Gra się tak, jak przeciwnik pozwala, tym razem byliśmy piłkarsko i wolicjonalnie lepsi – cieszyli się po meczu uradowani piłkarze”.

Stażystka czyta: „Analitycy są zgodni – wraz z wybuchem gazu w domku jednorodzinnym przy skwerze Siedmiu Głupców skończyła się pewna epoka. – To zawsze była miła, spokojna dzielnica, chodzimy tu na spacery z dziećmi oraz innymi zwierzętami – opowiadali okoliczni mieszkańcy. – Właściciel sprawiał wrażenie spokojnego, miły był, sympatyczny, ukłonił się, zawsze dzień dobry powiedział – dodają. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że nie udało nam się do niego dodzwonić. Policja nie komentuje tego faktu. Nieoficjalnie wiemy, że przyczyną wypadku mogła być nadmierna brawura”.

Jestem bardzo zadowolony. Będą z was ludzie, mówię, choć nie wiem, czy tutaj, żeby sprawa była jasna. Poczekajcie na zebranie poranne, a potem lećcie na miasto szukać tematów, drążyć, zmieniać świat na lepsze.

I coś tam sobie szybko sprawdzam.Dzwoni mechanik. I jak tam, Fej, pyta, ta folia? dobrze mimo upałów się trzyma? Wytrzymuje? Jasne, odpowiadam, auto wygląda naprawdę fachowo, wiadomo co prawda, że czarne wchłania, a nie odbija, co w czasie lampy owocuje jeszcze większym rozgrzaniem samochodu, przekonali się o tym badacze Antarktydy, którzy zauważyli, że cząstki sadzy na śniegu powodują szybsze jego topnienie, ale nie ma nic za darmo, nareszcie nikt przez szyby nie zerka, nie widać, co się dzieje w środku, w bagażniku i na tylnych siedzeniach zachowana jest tak istotna w naszych czasach intymność.

#upał Jak tam wasze albedo, kochani? Żyjecie jeszcze? Piszcie do #Miasta na gorąco

#upał @dzikaswinia Jakie albedo pojebało was? Psa bym tak nie nazwał

No, to i dobrze, cieszy się mechanik, po czym zawieszamy połączenie, ja mówię do niego „w kontakcie”, on mówi „tak jest” i udajemy się każdy w swoje strony. Myślę przez chwilę o naszym fajnym samochodzie, który stoi niestety na najwyższym, niczym nieosłoniętym poziomie parkingu, przeciwko któremu, pamiętam wyraźnie, protestowała okoliczna społeczność. Przeciwko parkingowi, a nie przeciwko samochodowi. Auto stoi tam jak na patelni i mam nadzieję, że nie roztopi się jak masło.

Co to ja mam dzisiaj do zrobienia? Przepatruję kwity, portale i mejle przed zebraniem.

To może być wspaniały dzień, pełen zdarzeń, którym trzeba dopomóc, żeby rozkwitły. Czekam na dyżurnego, jak tylko przyjdzie, każę za telefon chwytać, do służb dzwonić. Poranny wybuch gazu odbił się szerokim echem, okoliczni mieszkańcy składają kwiaty, policja nie chce jeszcze mówić o przyczynach tragedii. Czy coś się poza tym spaliło w nocy, czy nie było gdzie jakiego interesującego wypadku, czy nasze służby miały pełne ręce roboty przy usuwaniu skutków tragicznego zdarzenia, czy też po prostu spały? A jeżeli spały, to uzasadnione jest pytanie, czy przypadkiem nie doszło do znaczącego pogwałcenia regulaminu, za co odpowiedni funkcjonariusze powinni ponieść absolutną odpowiedzialność. Już w samochodzie usłyszałem od Bezrybicza, że jest wybuch, przygnałem do redakcji czym prędzej, żeby trzymać rękę na przysłowiowym pulsie rzeczywistości. Są tam nasi ludzie, relacjonują, wrzucają, grzeją, dają radę.

Rozpoczynamy akcję „stop morderstwom na przedmieściach”, bardzo ciekawe.

Szczapa przyatakował mnie niespodziewanie w drodze do pracy, nie wiem jeszcze, co o tym myśleć.

Tu piszą, że mamy do czynienia z masowym pojawem złotooka, zjawiskiem niespotykanym o tej porze roku, trzask-prask, już go mam, ładny, zielony taki, może jakąś akcję społeczną dałoby się wokół niego wykręcić? Na razie szybki i dowcipny komunikat wypuszczam w świat, może i szarańcza, ale jaka piękna, tak piszę, po czym odpuszczam, wrócimy do tego jeszcze z pewnością.

#upał złotooki w natarciu zachowajcie czujność i obejrzyjcie naszą galerię

#upał @dzikaswinia zmielić, zaparzyć i wypić, będzie kop nieziemski

Jeśli tylko czas pozwoli, chciałbym się zabrać w końcu do metodycznego czyszczenia mojej skrzynki ze złogów, spamów oraz informacji o aktywności na moim koncie społecznościowym, jest tego masa, nieskasowane mejle idą w tysiące, informatyk dzwoni, drze się, że skrzynka przepełniona jak woreczek żółciowy po świętach, ja mu na to zawsze, hola-hola bratku, odpowiadam. Skasować wszystko tak za jednym zamachem, pozbyć się ewentualnie mocnych materiałów dowodowych, które być może teraz nic jeszcze nie znaczą, ale kto wie, czy na skutek nieprzewidzianego obrotu zdarzeń nie zyskają nowego znaczenia. Nic z tego.

Przygotuję się też do warsztatu „skuteczne zarządzanie lajkami” dla młodych dziennikarzy, sprawa nie jest wbrew pozorom oczywista, ja oczywiście lubię wszystko i wszystkim treściom mam ochotę przybijać piątkę, tak, bardzo lubię wydarzenia w sieci oraz świecie rzeczywistym, najchętniej polubiłbym cały świat, z jego złożonością i absolutnie fantastyczną ofertą, ale ostatni „The Wired” dał mi do myślenia, donosząc o śmiałym eksperymencie mojego kolegi po piórze z dalekiej Ameryki; kolega ów przez tydzień lajkował absolutnie wszystko, co pojawiało się na jego ścianie: lubił ofiary wojny w dalekim Sudanie, śmieszne filmiki w liczbie hurtowej, reklamy plecaków wojskowych, memy, fejki, sytuację na Fidżi, kampanie klimatyczne i kampanie w sprawie sprawiedliwej odzieży, lubił wszystko, co mu w oko wpadło, lubił nawet bany, lubił nawet internetowych zjebów, trolli i gości, którzy mają niezbite dowody, że Kennedy żyje. Co doprowadziło do absolutnego chaosu na jego profilu, zwariowały algorytmy, konto napuchło do granic możliwości, wiadomości pokazywały się z kosmiczną prędkością, algorytmy iskrzyły, podobno jego kontu przyglądał się w napięciu istny legion informatyków z Doliny Krzemowej. Myślę, co by to było, gdyby użytkownicy zachowali się tak jak Chińczycy, którzy na dany przez władze znak płoszyli wróble, uderzając w całym kraju kijami o ziemię. Gdyby tak zalajkować wszystko? Konsekwencje mogłyby być interesujące.

Będę ciągnął sprawę aresztowania w wyższych sferach politycznych naszego miasta. Będę nieoficjalnie rozmawiał z szarymi eminencjami polityki miejskiej, żeby wyrobić sobie pogląd. Będę zbierał materiały do reportażu o człowieku, który przez całe życie na obrzeżach miasta rzeźbił Nowy Jork w ziarnku ryżu. Gdy doszedł do Brooklynu, śmierć przerwała to chwalebne dzieło. I susza do tego, 90. dzień suszy, grzbiet wysokiego ciśnienia trwa jak betonowa ściana, nie dopuszczając do naszego regionu choćby mżawki. – Absurdalnie wytrzymały – komentuje proszący o anonimowość meteorolog. Trzeba by podjechać za miasto, z rolnikiem poszkodowanym pogadać, zobaczymy, jak wyjdzie. I kontekst zagraniczny dorzucić. Proszę, fale upałów w Australii były tak ekstremalne, że meteorolodzy musieli dodać nowy kolor do skali pomiarów – jasny fioletowy. Temperatura często przekraczała 40°C, bijąc kolejne rekordy; brak opadów przyniósł długotrwałą suszę w niektórych regionach i pożary na wielką skalę. Aż pięć niezależnych zespołów badawczych stwierdziło, że powodowane przez człowieka zmiany klimatyczne zwiększyły prawdopodobieństwo i dotkliwość tego typu zjawisk. Szósty zespół potwierdził słuszność badań pięciu zespołów. Coś takiego.

#upał Czy płoną zboża na polach uprawnych? Czy populacja saren w regionie nie jest zagrożona? Piszcie do nas już

_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: