Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Alert - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 października 2018
Ebook
26,90 zł
Audiobook
29,95 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Alert - ebook

Ostatni akt otwiera pogrzeb Ryglewicza. Po jego heroicznej śmierci za murami Monte na drodze Antona Danielewicza do wolności pozostało tylko Insight – tajna instytucja rządowa, odpowiedzialna za archiwizację danych. W jego scenariuszu próbuje namieszać Miłosz Goczałka, technik kryminalistyki KWP w Krakowie, który niezłomnie próbuje dopaść Antona i zrozumieć, dlaczego eliminuje on najbliższych współpracowników. Celem dotarcia do jego siatki Miłosz wysyła w teren Alicję Dromek. Strefa cienia okazuje się przestrzenią sprzecznych interesów politycznych, gdzie przypisane role nie są wiążące, a podejmowane działania stanowią wynik odgórnego sterowania. Trwa wirtuozerska gra oparta na domysłach, a punkt kulminacyjny uruchamia alert – to zwiastun, że prawdziwe widowisko właśnie się rozpoczęło.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7835-697-4
Rozmiar pliku: 801 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Od autora

Nie lubię sentymentalnych zakończeń, świata pożegnań, niekończących się podziękowań. Ta trylogia towarzyszyła mi przez dłuższy czas, pozwalała przyjmować rzeczywistość z dystansem. Przemyślenia mają większy sens, gdy płyną z nich konkretne wnioski. W sytuacji, gdy Waga i Reset miały charakter nieprzerwanej ucieczki, Alert przedstawia się jako jej koniec oraz próba spojrzenia rzeczywistości prosto w oczy.

Nie ma dobrych i złych zakończeń, pułapka kategoryzowania determinuje po mojej stronie próbę pozostania w ciągłym biegu. Jeśli coś kochasz, pragniesz, aby towarzyszyło ci jak najdłużej.

Miłość do moich pasji zawdzięczam WAM, dlatego WAM dedykuję tę książkę, życząc oddania się w ręce wyobraźni.1.

– Spodziewałem się większych tłumów – powiedział Milewski do Goczałki.

– Nie ma się co dziwić. Mimo że umarł, nikt za nim nie będzie płakać – usłyszał w odpowiedzi Szymon.

– Nawet ona? – Kiwnął głową w stronę Krystyny Działoszyn, która pochylała się nad grobem swojego syna.

– Ryglewicz dokonał rzeczy, o których boją się mówić w mediach. Miała szczęście, że ominęła ją nagonka. Nikt poza nami nie zna prawdy. – Miłosz Goczałka rozłożył parasol i odwrócił się w kierunku samochodu.

– To już? – zdziwił się Szymon.

Ceremonia pogrzebowa jeszcze się nie zakończyła. Nie zamierzał go powstrzymywać, różnica wieku i doświadczenia zakładała podporządkowanie, ale żal mu było Działoszyn, bo poza niewielką grupą jej przyjaciół nikt więcej się tam nie pofatygował.

Goczałka zatrzymał się na chwilę.

– Ryglewicz nie trwonił czasu, poza tym zostawił nam zadanie, on już nic nie może.

– Dlaczego ostatnie słowa zaadresował właśnie do pana? – Szymon przyspieszył kroku, żeby go dogonić.

Szedł między nagrobkami, próbując omijać kałuże. Przez ostatnie miesiące nauczył się od Goczałki bardzo wiele, przede wszystkim umiejętności skupienia i logicznego myślenia. Tutaj nie było miejsca na słowa pozbawione znaczenia.

– To właśnie chora podstawa.

– Słucham? – Wsiadł do samochodu i spojrzał na Miłosza. Miał wrażenie, że rozmówca znajduje się w zupełnie innym świecie, jakby pozostawał w transie.

– Ryglewicz zadzwonił do mnie kiedyś, o dziwo, z aresztu na Montelupich. – Goczałka przekręcił kluczyk w stacyjce. Szymon dałby wiele, aby poznać jego myśli. – Wyśmiał mnie, że próbuję logicznie wytłumaczyć jego postępowanie. Powiedział, że jest chory, a to skaża samą podstawę działania. Wydaje mi się, że czuł się oszukany przez Antona, a tylko ja mogłem mu zagwarantować, że i Danielewicza dosięgnie kara.

– Brzmi to trochę wyniośle jak na bezwzględnego zabójcę.

– Mimo to poświęcił ostatnie minuty swojego życia, żeby dopaść Hałyckiego.

Milewski próbował podsumować wydarzenia minionego tygodnia. Bartosz Hałycki był ordynatorem Oddziału Psychiatrii Sądowej w areszcie na Montelupich. Gdy Ryglewicz oddał się w ręce policji, trafił właśnie na Monte, a Danielewicz, który wcześniej zlecał mu zabójstwa, obiecał mu operację, która miała przedłużyć jego życie. Transakcja wymienna. Coś za coś. Tak naprawdę jednak wszystko zostało sfingowane, było za późno na ratunek, a Ryglewicz umarł, przy okazji pozbawiając życia Hałyckiego. Nawet scenarzyści Korony królów lepiej by tego nie wymyślili.

– To ma znacznie szerszy wymiar… Sam fakt, że przekroczył żółtą linię. – Przez chwilę Milewski nie potrafił zorientować się, gdzie Goczałka jedzie, ale z pewnością nie była to droga na komendę. Uświadomił sobie, że to trasa do jego domu. – W tym działaniu nie było przypadku. Wyobraź sobie główny dziedziniec aresztu, więźniowie stoją przy oknach, patrzą właśnie na niego, a on umiera na ich oczach.

– Widowisko – skomentował Szymon.

Miłosz opowiadał o tym z takim przejęciem, jakby recenzował kinowy hit. Milewski wiedział, że ta sprawa wiele go kosztuje, zaangażował się, to już nie było zwykłe dochodzenie, a ambicja, aby znaleźć dowody. Niczego więcej nie potrzebowali. Nie było tajemnicą, że stoi za tym Anton Danielewicz.

– Dokładnie. Sam widziałeś jego pogrzeb, prawie nikt nie przyszedł. Ryglewicz oczekiwał poważania, robił rzeczy, które miały budzić respekt, w końcu był w blasku fleszy. Ile to razy podkreślał swój geniusz? Był świadomy swoich atrybutów, problem sprowadzał się do ego, bo nigdy nie był traktowany poważnie, społeczeństwo stworzyło potwora.

– Powie mi pan, co oznacza ta wiadomość? – Podobno ciekawość jest pierwszym krokiem do piekła, ale Milewski był w stanie zaryzykować. Tym bardziej że Goczałka już po raz kolejny unikał odpowiedzi.

W areszcie na Montelupich w Krakowie, w miejscu, gdzie Ryglewicz zabił Hałyckiego, policja znalazła list adresowany do Goczałki. Treść była bardzo uboga, tylko dwa słowa: „Anton” i „Insight”. O ile pierwszy element odnosił się bezpośrednio do Danielewicza, o tyle Szymon nie potrafił zrozumieć drugiego członu.

– Nie mogę. – Miłosz zmienił w tej chwili stację radiową. – Wpadasz wieczorem do garażu?

– A dowiem się, co oznacza „Insight”?

Poza Komendą Wojewódzką Policji w Krakowie Goczałka miał swoje centrum dowodzenia, które mieściło się w jego garażu. Znajomość Miłosza i Szymona rozpoczęła się przypadkiem. Milewski postanowił napisać biografię Norberta Droubera, cenionego profesora nauk medycznych. Przypadkiem poznał córkę Miłosza, zaczęli się spotykać, aktualnie tworzyli szczęśliwą parę zakochanych. Sprawa Ryglewicza zaskakująco znalazła punkt wspólny z Drouberem, a Szymon postanowił wykorzystać wiedzę Goczałki przy tworzeniu kolejnych rozdziałów.

– Może.

– Jak rozumiem, to nie oznacza dla nas nic dobrego?

– Danielewicz jest na wolności, od czasu śmierci Ryglewicza nic się nie zmieniło. On na coś czeka, pozostaje kwestia odkrycia, co to jest.

– Dziwię się, że jeszcze nie wyjechał.

Wszyscy sądzili, że po opuszczeniu przez Antona murów Monte ten ucieknie z kraju, tak się jednak nie stało. Policja obserwowała jego mieszkanie, ale zgodnie z tym, co przekazywał Milewskiemu Goczałka, Danielewicz nie ruszał się z miejsca.

– Na coś czeka. – Powiedział to tak, jakby nadal pozostawał w swoim transie.

– Za dużo pan myśli. – Szymon kątem oka zauważył pękniętą wargę. Za każdym razem, gdy Miłosz skupiał się na czymś, przygryzał ją i takie były tego efekty. – Co z chorą podstawą?

– Teraz już nie ma Ryglewicza, na polu walki pozostał tylko Anton. Czeka na mój ruch, jedyną szansą jest zaskoczenie.

– Co ma pan na myśli?

– Może wezmę urlop. Nie jestem pewien, czy ktoś z policji mu nie pomaga.

– Mogę sobie wyobrazić minę pana żony. W tym przypadku argument spędzania czasu z rodziną raczej nie wchodzi w grę.

– Zobaczymy – odpowiedział wymijająco. – Muszę jechać na komendę. Do zobaczenia.

Zatrzymał się przed blokiem Milewskiego. Szymon był mu wdzięczny, przynajmniej nie musiał w taką deszczową pogodę wracać komunikacją miejską. Podziękował i w tym momencie zobaczył dwóch funkcjonariuszy policji, którzy szli w jego stronę.

– Pan Szymon Milewski?

– Tak – odpowiedział niepewnie.

– Jest pan aresztowany.

Szymon rozejrzał się, zdezorientowany. Po przeciwległej stronie ulicy dostrzegł Darka Nogałę. Już wiedział, że to nie oznacza nic dobrego.

***

Niedobrze. Bardzo niedobrze. Takiego obrotu spraw się nie spodziewał. Miłosz Goczałka zmierzał bezpośrednio do komendanta – Konrada Beskiego. Nie widzieli się od czasu aresztowania Gellerta, ale tylko on mógł pomóc w tej sprawie.

Wydział Dochodzeniowo-Śledczy, w którym pracował Goczałka, posiadał pewną autonomię, jednak po ostatnich wydarzeniach był ściśle nadzorowany. Miłosz był przez wielu uważany za jedynego słusznego kandydata na stanowisko szefa, ale sam nie brał takiej możliwości pod uwagę. Z wykształcenia był technikiem kryminalistyki, na co dzień zajmował się przeprowadzaniem oględzin i zabezpieczaniem dowodów, awans nie był mu potrzebny do szczęścia, nie posiadał też charyzmy lidera i choć był poważany wśród kolegów po fachu, papierkowa robota, która wiązała się z nową funkcją w dochodzeniówce, zwyczajnie do niego nie przemawiała.

– Aresztowali Milewskiego! – wypalił Miłosz, gdy tylko wszedł do biura komendanta.

Beski najwyraźniej był w kiepskim nastroju, na jego biurku spoczywał stos dokumentów, usilnie starał się ignorować dzwoniący telefon, ale i to miało swoje granice.

– Kolejny człowiek Danielewicza? – zdziwił się przełożony.

Goczałka nie spodziewał się, że będzie musiał po raz kolejny tłumaczyć rolę Szymona w sprawie. Niepokój Miłosza budził przede wszystkim powód, dla którego Darek Nogała wykonał ten krok. Nie miało to bezpośredniego związku ze sprawą Antona, chodziło zapewne o porachunki osobiste, a to nie oznaczało nic dobrego. Młody Nogała w ostatnim czasie prześladował Dagmarę, córkę Goczałki. Poznali się, kiedy Daga odbywała praktyki na komendzie. Gdy w jej życiu pojawił się Milewski, Darek dopuszczał się gróźb i scen zazdrości. Sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby nie to, że do Krakowa przybył Mirosław Nogała, ojciec Darka, który miał nadzorować z ramienia centrali sprawę Danielewicza, a jego przybycie, niestety, zbiegło się z pasmem porażek policji. W ostatnim czasie Goczałka dowiedział się również o naciskach, żeby to właśnie Nogała został nowym szefem Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego.

Sytuacja przedstawiała się jeszcze gorzej, gdyby wziąć pod uwagę fakt, że aresztowanie Milewskiego było zasadne. Tylko domyślał się zarzutów, które zostaną mu postawione. Wszystko rozpoczęło się jeszcze w styczniu, kiedy Goczałka otrzymał od ówczesnego przełożonego – Piotra Bronieckiego – zalecenie pominięcia kilku uwag w protokole oględzin miejsca zabójstwa. Wszystko po to, aby uniknąć problemu prowadzenia kłopotliwego śledztwa. Miłosz został wysłany na urlop, a zarazem rozpoczął śledztwo na własną rękę. Wiedział, że Broniecki nakazał obserwować go. Co zresztą nie było dziwne, bo każdy, kto znał Goczałkę, wiedział, że tak szybko się nie podda. W tym czasie poznał się właśnie z Milewskim. Jak się okazało, Drouber, którego biografię pisał Szymon, miał swoje tajemnice, między innymi skrytkę w mieszkaniu, w której przetrzymywał w słoikach ludzkie narządy. Zgodnie z wolą Droubera, wyrażoną w liście pożegnalnym, Szymon stał się ich właścicielem, jeżeli więc ktokolwiek go w tym czasie śledził, a istniało takie podejrzenie, bo w transporcie tej schedy pomagała mu Dagmara, można było to uznać za kradzież.

– Milewski to ten chłopak, który pomagał mi w sprawie! – wyjaśnił.

Dopiero teraz uświadomił sobie, w jak bardzo parszywej sytuacji się znajduje. Beski też był uziemiony, a dopóki Miłosz nie znał szczegółów sprawy, wszystko sprowadzało się do abstrakcyjnych dywagacji.

– Co zrobił? – Komendant wciąż skutecznie unikał podnoszenia słuchawki telefonu.

– Jeszcze nie wiem, moim zdaniem to wyłącznie kwestia porachunków z Nogałą. – Każde kolejne zdanie jeszcze bardziej komplikowało sytuację, bo wypadałoby dodać wyjaśnienie.

Beski spojrzał na niego wymownie, Goczałka znał ten wzrok.

– Nie bądź Lamą…

– Błagam cię. – Nie lubił, gdy tak do niego mówiono. Jego przezwisko było powszechnie znane na komendzie, każdy znał inną historię jego pochodzenia. Potrafił to tolerować, ale nie wtedy, gdy używano go, tylko aby zdenerwować i poirytować. – Co ma do tego „lama”?

– Już nie pamiętasz naszej ostatniej rozmowy? Sądziłem, że wróciłeś do formy i nabrałeś dystansu. Po co były tamte przeprosiny, skoro znowu się zatracasz?

Sprawa Danielewicza pochłonęła Goczałkę do tego stopnia, że nie dzielił się wynikami swojego śledztwa ze współpracownikami. Po tym, jak Broniecki zabił jednego z głównych świadków i został zawieszony, stanowisko to objął Gellert, a Miłosz wrócił do łask. Mimo to coraz więcej osób pałało do niego niechęcią. Lama wszędzie widział wrogów, ale ostatecznie sam przyznał się, że wszystko zaszło już za daleko.

– Tym razem to coś innego. – Wbrew pozorom przez ostatni tydzień wiele się zmieniło, Nogała był zupełnie odrębną kwestią.

– Co mam zrobić?! Wyciągnąć go z pierdla i udawać wielkiego sprawiedliwego? A może pójść w ślady Trumpa i ułaskawiać twoich sługusów?!

Nie spodziewał się, że Konrad zareaguje aż tak protekcjonalnie, ale nie było się czemu dziwić.

– Trzeba go odesłać, skąd przyjechał. – Aż sam był zdziwiony swoją stanowczością.

– Gdybyś zgodził się wziąć na siebie tę odpowiedzialność, teraz w ogóle nie byłoby problemu.

Logika Beskiego sprowadzała się do słów bez pokrycia, ale Lama mógł się tego spodziewać.

– Nogała szkodzi sprawie, potrzebuję Milewskiego…

– Ludzie już mówią o tobie i o Dromek. Odpuść. – Beski spojrzał na niego powątpiewająco.

– Ty też wierzysz w te plotki? – Miłosz usłyszał o nich dopiero wczoraj, nie spodziewał się, że zdążyły już dotrzeć do komendanta.

– Spójrz na różnicę wieku między wami, jest w tym coś niepokojącego. Mam nadzieję, że wiesz, co robisz.

– Przecież to tylko… – Ugryzł się w język. Nie miał powodu, aby się z tego tłumaczyć. – Mówiłeś, że Broniecki wraca. To potwierdzone? – Obrócił się, gdy był już przy drzwiach.

– W przyszłym tygodniu ma dyscyplinarkę, na której musi się stawić.

Goczałka wiązał z przyjazdem eksszefa dochodzeniówki wiele nadziei, choć w tej chwili trudno mu było sobie wyobrazić, jak ich spotkanie miałoby wyglądać.

– Co on właściwie robi na tej Islandii?

Tuż po tym, gdy Broniecki zabił jednego z kluczowych świadków w sprawie Antona, został odwołany i rozpoczęła się sprawa dyscyplinarna. Niespodziewanie opuścił Polskę i wyjechał właśnie na Islandię.

– Nie wiem, może chciał od tego wszystkiego uciec. Wkrótce będziesz miał okazję się dowiedzieć.

Lama wyszedł i zmierzał na drugie piętro, gdzie znajdowało się główne centrum dowodzenia wydziału. Niespodziewanie pojawiła się obok niego Dromek.

– Wygląda pan na smutnego – powiedziała. Jej kroki bardziej przypominały podskoki, jakby nie potrafiła zapanować nad niezdiagnozowanym ADHD.

– Raczej poirytowanego. – Nie był teraz w nastroju, aby wszystko jej tłumaczyć.

Zobaczył zaciekawiony wzrok policjanta, który właśnie ich minął. Nie spodziewał się, że koledzy z komendy będą nudzić się do tego stopnia, żeby tworzyć plotki o nim i o Dromek. Alicja była od Lamy młodsza o prawie trzydzieści lat. Miesiąc temu rozpoczęła na komendzie staż, a w związku z tym, że szkoliła się jako technik kryminalistyki, pozostawała pod opieką Miłosza. Na początku za sobą nie przepadali, Dromek była bardzo bezpośrednia i z zasady nie kontrolowała tego, co mówi, i przez to często popełniała gafy. Goczałka przypadkiem odkrył, że stażystka bardzo umiejętnie łączy ze sobą fakty. Raz, będąc na miejscu zabójstwa, wyczuła zapach, który powiązała z Sylwią Danielewicz, żoną Antona. Po tym Miłosz zaprosił ją do swojego garażu, gdzie przez ostatnie miesiące spędził wiele bezsennych nocy. To tam, w ciszy i spokoju, niejednokrotnie w towarzystwie piwa i papierosów, analizował całą sprawę, szukał słabych punktów i tworzył profil psychologiczny. Dromek i Milewski okazali się jego tajną bronią, ponieważ potrafili spojrzeć na zebrane przez niego poszlaki i dowody z innej perspektywy, niespaczonej poprzednimi potknięciami.

– Tak jak pan prosił, sprawdziłam dokładnie powiązanie Hałyckiego i Antona…

– Nie teraz – przerwał jej w pół zdania. Nie miał w tej chwili do tego głowy, musiał pilnie wykonać kilka telefonów.

– Mogę jakoś pomóc? – Jak zawsze roznosiła ją energia.

– Masaż by się przydał. – Miał nadzieję, że nikt tego nie usłyszał. Jego poczucie humoru było na tyle specyficzne, że tylko on śmiał się z własnych żartów. Na szczęście Alicji nie brakowało zdrowego dystansu.

– Dokąd pan idzie? – zapytała Dromek, gdy wziął do ręki kurtkę i skierował się do wyjścia.

Zapewne mogłaby mu towarzyszyć, ale nie chciał dawać kolejnych powodów do plotek.

– Edyta Kotarska. – Obiecał jej spotkanie, a lepiej było się czymś zająć, dopóki sprawa Milewskiego się nie wyjaśni.

– Gwóźdź do trumny Danielewicza? – Alicja opadła bez sił na krzesło.

– Raczej osoba, która sama wykopała sobie grób.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: