Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Alexander McQueen. Krew pod skórą - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
23 listopada 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Alexander McQueen. Krew pod skórą - ebook

Biografia wizjonera mody

Enfant terrible. Marzyciel. Geniusz.
Kim był Alexander McQueen?

Mówił o sobie, że jest „pyskatym chuliganem ze wschodniego Londynu” i „różową owcą w rodzinie”. Jego życie pod wieloma względami przypominało mroczną baśń. Alexander McQueen. Krew pod skórą to opowieść o nieśmiałym, dziwnie wyglądającym chłopcu z rodziny robotniczej, który wykorzystał swoją gotycką wyobraźnię i stworzył wartą miliony dolarów luksusową markę, uwielbianą przez kobiety na całym świecie.

Zaczytywał się w „120 dniach Sodomy” markiza de Sade’a i „Pachnidle” Patricka Süskinda. Fascynował m.in. szpitalami psychiatrycznymi – motyw domu dla obłąkanych wykorzystał w kilku kolekcjach. Swoje ekscentryczne, oryginalne, często perwersyjne wizje przyoblekał w piękne tkaniny, tworząc zachwycające kreacje dla największych sław i rodzin królewskich.
Mało kto go rozumiał. Niewielu wiedziało, że za fasadą pewności siebie i image’em „bad boya” kryła się wrażliwa dusza człowieka nieustannie poszukującego miłości.

W rozmowach z Andrew Wilsonem rodzina, przyjaciele i kochankowie projektanta po raz pierwszy opowiedzieli o takim McQueenie, jakiego znali: skomplikowanym, wewnętrznie rozdartym, niepewnym siebie mężczyźnie, który najpierw podbił świat mody, a potem padł jego ofiarą.

Tę biografię czyta się jak nowoczesną baśń z domieszką greckiej tragedii. To przenikliwa i porywająca wyprawa w głąb duszy enigmatycznego artysty.
„Publisher’s Weekly”

Wciągająca i podparta porządną pracą dziennikarską biografia.
„Entertainment Weekly”

McQueen znalazł w Wilsonie biografa, na jakiego zasługiwał. Kolejne strony tej książki powołują go do życia.
„The Independent”

Oto książka, jaką Lee chciałby, żeby o nim napisano.
Janet McQueen, najstarsza siostra McQueena

„Alexander McQueen. Krew pod skórą” opisuje człowieka, który chwycił za gardło nie tylko krytyków mody. Rewelacyjny, dziennikarski styl Wilsona umożliwia nowe spojrzenie na życie i karierę ponadprzeciętnego artysty.
„The Wall Street Journal”

BIOGRAM

Andrew Wilson to nagradzany dziennikarz i autor. Jego teksty publikował szereg gazet i pism, między innymi „Guardian”, „Washington Post”, „Daily Telegraph”, „Observer”, „Sunday Times”, „Independent on Sunday”, „Daily Mail”, „New Statesman”, „Evening Standard Magazine” i „Smithsonian”.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7924-716-5
Rozmiar pliku: 12 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wprowadzenie

W poniedziałkowy poranek 20 września 2010 roku schody katedry Świętego Pawła w Londynie zamieniły się w wybieg dla modelek. Z eleganckich czarnych samochodów wyłaniały się jedna za drugą piękne kobiety, „niektóre ozdobione ptasimi piórami, prawie wszystkie odziane w kruczą czerń”. Kate Moss zjawiła się w czarnej skórzanej sukience i marynarce od smokingu, odsłaniając spory kawałek opalonego dekoltu (jedna z dziennikarek wspomniała o „szokująco niestosownym stopniu wydekoltowania”). Naomi Campbell miała na sobie kurtkę obszytą czarnymi piórami oraz wysokie kozaki z klamerkami i pozłacanymi podeszwami. Sarah Jessica Parker przybyła w bajkowej kremowej sukience, okrytej czarnym płaszczem. Daphne Guinness w platformach na trzydziestocentymetrowej podeszwie z trudem utrzymywała równowagę na brukowanym chodniku. Wszystkie one wraz z półtoratysięcznym tłumem innych gości zebrały się w zaprojektowanym przez sir Christophera Wrena barokowym kościele położonym na wzgórzu Ludgate Hill, żeby złożyć hołd jednemu z najbardziej cenionych i sławnych brytyjskich kreatorów mody. Dla przyjaciół i rodziny – Lee. Dla reszty świata – Alexander McQueen, „zły chłopiec świata mody”.

Gdy zebrani zajęli już swoje miejsca w katedrze, organista wykonał kompozycję Nimrod, stanowiącą część Wariacji „Enigma” Edwarda Elgara. Utwór ten, jedna z 14 wariacji opartych na ukrytym temacie, którego kompozytor nigdy nie zdradził, a jedynie porównał do „głównego bohatera dramatu, który nie pojawia się na scenie”, został doskonale dobrany do okazji. Oddał dziwny, nieco sprzeczny charakter nabożeństwa żałobnego poświęconego pamięci człowieka, który już odszedł, ale którego duchową obecność wyczuwało się w każdej sekundzie uroczystości.

McQueen był zagadką. „L’Enfant terrible. Chuligan. Geniusz. Życie Alexandra McQueena stanowiło intrygującą opowieść – pisała jedna z gazet po jego śmierci. – Mało kto rozumiał tego najbardziej utalentowanego brytyjskiego projektanta mody, wrażliwego wizjonera, który w pewnym sensie na nowo wymyślił modę”. Współpracująca z nim stylistka Katy England, która przybyła na nabożeństwo z mężem, rockmanem Bobbym Gillespiem, opisała kiedyś McQueena jako bardzo skrytego człowieka, który izoluje się od ludzi, natomiast Trino Verkade, zaufany członek ekipy McQueena, powiedział, że Lee zdecydowanie stawał się coraz bardziej introwertyczny, a pod koniec znosił towarzystwo zaledwie garstki osób. Co prawda jedna z dziennikarek stwierdziła, że McQueen byłby zachwycony odprawionym w jego intencji nabożeństwem, pełnym teatralnego dramatyzmu, autentycznych emocji, tradycji, kościelnego przepychu oraz piękna, które cechowały jego pokazy, ale projektant nie byłby w stanie wysłuchać wszystkich kwiecistych peanów wygłoszonych na jego cześć. Sam o sobie mówił, że jest pyskatym chuliganem ze wschodniego Londynu, i chociaż nie wątpił w swój talent, w głębi duszy był człowiekiem tak nieśmiałym, że pod koniec każdego pokazu pojawiał się na wybiegu tylko na chwilę, a potem wracał do domu albo dawał się porwać na kolację z przyjaciółmi. „Zdumiewał go fakt, że był tak wysoko ceniony i szanowany – powiedziała jego siostra, Jacqui. – Zawsze o sobie myślał: »Jestem po prostu Lee«”.

Nabożeństwo rozpoczęło się przemową wielebnego kanonika Gilesa Frasera punktualnie o 11.00 przed południem, w odróżnieniu od pokazów projektanta, które bardzo często startowały z dużym poślizgiem. „Choć wiódł życie osoby publicznej, było ono równie kruche i skryte, co stylowe”, powiedział duchowny, ubrany w jedną z biało-złotych kap liturgicznych, bogato zdobionych kryształkami Swarovskiego, uszytych z okazji trzechsetlecia katedry Świętego Pawła. Fraser w swojej przemowie przypomniał o sukcesach McQueena: w latach 1996–2003 czterokrotnie zdobył tytuł Najlepszego Brytyjskiego Projektanta, a w 2003 roku wybrano go Najlepszym Projektantem Międzynarodowym. Tego samego roku został odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego. „Jesteśmy wdzięczni za jego twórczy umysł, widowiskowe pokazy oraz umiejętność szokowania”. Wielebny wspomniał także o poświęceniu, z jakim McQueen angażował się w przyjaźnie, o miłości do zwierząt (zwłaszcza trzech psów, które osierocił) oraz „wymagającej naturze”. Osoby, które na własnej skórze poczuły jego ostry język, zapewne musiały uśmiechnąć się pod nosem, słysząc to określenie. „Gdy potrzebował wsparcia i spokoju, odnajdywał je w rodzinie – dodał Fraser. – Choć trafił do świata pełnego blichtru, nigdy nie zapomniał o swoich korzeniach i o tym, jak wiele zawdzięcza swoim bliskim”.

W trakcie nabożeństwa rodzina McQueena siedziała osobno. Andrew Groves, jeden z byłych chłopaków projektanta, zauważył, że ojciec McQueena, Ronald, a także jego bracia i siostry wyglądali na wyraźnie skrępowanych. „Naprawdę czuli się tam nie na miejscu”, powiedział Groves, który w latach 90. projektował ubrania pod pseudonimem Jimmy Jumble, a obecnie zajmuje się nauczaniem mody. „Miałem wrażenie, że tak naprawdę nie pojmują spuścizny, jaką zostawił po sobie Lee. Jakby pytali w myślach: »O co w tym wszystkim chodzi?«”. Alice Smith, pracująca w branży modowej konsultantka do spraw rekrutacji, a także przyjaciółka McQueena od 1992 roku, zauważyła różnicę w obuwiu osób zasiadających po przeciwnych stronach kościelnej nawy. „Nabożeństwo żałobne było bardzo dziwne. Nie umiałam połączyć w jedną całość jego rodziny z ludźmi ze świata mody. Ciągle spoglądałam na ich nogi. Po jednej stronie całkowicie zwyczajne obuwie członków jego rodziny, a po drugiej wszystkie te nieziemsko drogie, ekstrawaganckie buty”.

Ten kontrast symbolizował jeden z paradoksów życia McQueena, sprzeczność, z którą nigdy nie udało mu się do końca uporać. „Miał z tym duży problem – stwierdziła Alice. – Pochodził z rodziny grzecznych, miłych ludzi, próbujących prowadzić przyzwoite życie, a jednocześnie obracał się w tym zupełnie zwariowanym świecie mody”. Podczas nabożeństwa panowała niezręczna atmosfera – zgromadzonych można było podzielić na poszczególne grupki, które się nawzajem nie znały: supermodelki, aktorki, sławni projektanci, rodzina McQueena z East Endu, jego gejowscy znajomi z Old Compton Street. „To była dziwna mieszanina ludzi, którzy nie wchodzili ze sobą w żadną interakcję – zauważył Andrew Groves. – Na każdym pokazie mody wszyscy wiedzą, gdzie mają usiąść. Ja jestem nauczycielem, więc wiem, że zawsze będę siedział z tyłu, a Anna zajmie miejsce w pierwszym rzędzie. Mam świadomość, że w tamtej chwili jesteśmy częścią tego samego świata, ale w rzeczywistości wcale tak nie jest”.

Po modlitwie Ojcze nasz zgromadzeni wstali, żeby zaśpiewać I Vow to Thee, My Country (Ślubuję tobie, ojczyzno), patriotyczny hymn zawierający dwa wersy, które dla McQueena byłyby wyjątkowo poruszające: „And there’s another country I’ve heard of long ago / Most dear to them that love her, most great to them that know” (Istnieje gdzieś inna ojczyzna, o której słyszałem dawno temu / Najdroższa dla tych, co ją kochają, najwspanialsza dla tych, co ją znają). Przez całe życie szukał własnej „innej ojczyzny”. Tęsknił za czymś – miejscem, stanem, ideą, mężczyzną, sukienką, marzeniem czy narkotykiem – co przekształciłoby jego rzeczywistość. Lee nie ukrywał, że odczuwa niepohamowany pociąg do kokainy, ale przede wszystkim był uzależniony od uwodzicielskiej mocy fantazji i wizji, że pewnego wyswobodzi się ze swojej cielesnej powłoki, cierpienia, wspomnień, przeszłości.

Wierzył, że największy ładunek tej mocy przekształcania rzeczywistości tkwi w miłości. „On oczywiście ma swoje mroczne oblicze – powiedziała Katy England trzy lata przed jego śmiercią. – Ale istnieje też naprawdę jasna strona jego osobowości. Lee jest romantykiem żyjącym marzeniami. Ciągle poszukuje miłości, ale problem w tym, że jego wyobrażenie o tym uczuciu jest zupełnie oderwane od rzeczywistości”.

Na prawym ramieniu McQueen wytatuował sobie słowa, które Helena wypowiada w szekspirowskim Śnie nocy letniej: „Miłość nie patrzy oczyma ciała, lecz oczyma duszy”. Ten cytat odgrywa kluczową rolę w zrozumieniu zarówno Lee McQueena jako człowieka, jak i Alexandra McQueena, słynnego kreatora mody. Andrew Bolton, kurator poświęconej projektantowi wystawy Savage Beauty, którą można było oglądać w 2011 roku w nowojorskim Metropolitan Museum of Art, a potem w londyńskim Muzeum Wiktorii i Alberta, powiedział w jednym z wywiadów: „Helena wierzyła, że miłość potrafi przemienić coś brzydkiego w coś pięknego, ponieważ jest napędzana przez subiektywne odczucia jednostki, a nie przez obiektywną ocenę rzeczywistości. McQueen nie tylko zgadzał się z tym przekonaniem, ale też odgrywało ono niezwykle znaczącą rolę w całej jego twórczości”.

Jego wyjątkowy talent do projektowania ubrań stanowił temat przemowy wygłoszonej przez Annę Wintour: „Był skomplikowanym i utalentowanym młodym człowiekiem, który w dzieciństwie najbardziej lubił obserwować ptaki z dachu swojego domu na East Endzie – powiedziała redaktor naczelna amerykańskiego „Vogue’a”, w katedrze Świętego Pawła zjawiła się w czarnym płaszczu, ozdobionym złotymi haftami, stworzonym przez McQueena. – Pozostawił nam wspaniałą spuściznę. Był obdarzony talentem, który szybował wysoko ponad nami niczym ptaki, którym przyglądał się jako dziecko”. W czasie całej swojej kariery, która rozpoczęła się w 1992 roku od pokazu jego dyplomowej kolekcji na uczelni Central Saint Martins College of Art and Design, a zakończyła jego odejściem w lutym 2010 roku, McQueen czerpał inspirację ze swoich „marzeń i demonów”. Nie było niespodzianką, że ostatnia jego kolekcja, nad którą pracował w ostatnim okresie życia, a którą Wintour określiła mianem walki pomiędzy „mrokiem a światłem”, została nieoficjalnie nazwana Angels and Demons (Anioły i demony). Trzy lata przed śmiercią powiedział w wywiadzie dla francuskiego magazynu „Numéro”: „Miotam się pomiędzy życiem a śmiercią, szczęściem a smutkiem, dobrem a złem”. „Lee łączył w sobie dwie rzeczy: powierzchowną naturę mody i wzniosłe piękno śmierci – stwierdził jego przyjaciel, artysta Jake Chapman. – Jego dzieła tak silnie oddziałują z powodu widocznej w nich autodestrukcji. On na naszych oczach jakby rozpadał się na kawałki”.

Pomimo głębokiej depresji, która kładła się cieniem na późniejszych latach jego życia, McQueen miał w sobie niespożytą energię i głód życia. Nie wstydził się, że jest hedonistą – lubił delektować się najlepszym kawiorem, ale też jeść grzanki z fasolą i jajkami w koszulkach, siedząc na sofie i oglądając telewizyjny tasiemiec Coronation Street. Uwielbiał bourbon Maker’s Mark i dietetyczną colę, ostrą gejowską pornografię i seks z nieznajomymi. Było więc bardzo stosowne, że podczas nabożeństwa żałobnego po przemowie Anny Wintour kompozytor Michael Nyman wykonał utwór zatytułowany The Heart Asks Pleasure First (Serce najpierw prosi o przyjemność) ze swojej ścieżki dźwiękowej do Fortepianu Jane Campion. Przypomnijmy, że główna bohaterka tego filmu, Ada McGrath (w tę rolę wcieliła się Holly Hunter), jest niemową od szóstego roku życia i wyraża siebie poprzez grę na fortepianie. Elokwencja nie była mocną stroną McQueena. Prezenterka i pisarka Janet Street-Porter wspominała: „Widywałam go na imprezach w fatalnym stanie… nie dało się go zrozumieć, sam nie wiedział, co mówi”. Mimo to potrafił wyrazić siebie w radykalnych ubraniach, które projektował, oraz spektakularnych pokazach, które reżyserował. „To, kim jestem, widać w tym, co robię – oświadczył pewnego razu. – Wkładam serce w swoje prace”.

Po występie Nymana głos zabrał projektant biżuterii Shaun Leane, który współpracował z McQueenem przy wielu jego kolekcjach. „Widziałem, jak się rozwijasz, łamiesz zasady i odnosisz sukcesy”, mówił Leane. Opowiadał, jak podczas niedawnej podróży do Afryki spojrzał w niebo i zapytał: „Gdzie jesteś, Lee?”. „Gdy tylko wypowiedziałem te słowa, po niebie przeleciała spadająca gwiazda. To była twoja odpowiedź. Poruszyłeś gwiazdy, tak jak poruszałeś nasze serca”. Leane wspomniał także o innych cechach swojego przyjaciela – jego „zaraźliwym śmiechu, odważnym sercu, pamięci jak u słonia i jasnych, błękitnych oczach”.

Po przemowie Leane’a wśród zgromadzonych w katedrze odbyła się zbiórka pieniędzy na rzecz fundacji bliskich sercu projektanta: Terrence Higgins Trust, Battersea Dogs & Cats Home oraz Blue Cross. Wnętrze kościoła wypełniły uduchowione głosy członków zespołu London Community Gospel Choir: „Amazing grace, how sweet the sound / That saved a wretch like me! / I once was lost, but now am found / Was blind, but now I see”. (Cudowna łasko, jak słodki jest dźwięk, / który ocalił nędznika takiego jak ja / Kiedyś byłem zagubiony, lecz teraz się odnalazłem / Byłem ślepy, lecz teraz widzę). Dla McQueena łaską, czymś, co dawało mu nadzieję, przynajmniej na początku kariery, była właśnie moda. Alice Smith pamiętała Lee jako młodego absolwenta, który miał zbyt dużo wolnego czasu, wpadał do jej gabinetu na ulicy St Martin’s Lane i „brał do rąk magazyn »Drapers’ Record«, który jest raczej poważną branżową publikacją, a przynajmniej wtedy nią był, kartkował go i krzyczał: »Moda! Moda! Moda!«. Na co my odpowiadaliśmy: »Wyluzuj, to nie włoska wersja ‘Vogue’a’«”.

Gdy wybrzmiała ostatnia nuta Amazing Grace, głos zabrała Suzy Menkes, ówczesna redaktorka działu mody w „International Herald Tribune”, żeby opowiedzieć o dziełach McQueena. „Kiedy myślę o jego spuściźnie, przypominam sobie jego odwagę, brawurę i fantazję – powiedziała Menkes. – Ale przede wszystkim kojarzy mi się z pięknem: opływową elegancją jego krawiectwa, niebywałą lekkością wzorzystych szyfonów oraz dziwacznością zwierzęcych i roślinnych motywów, pokazujących światu projektanta, którego obchodziła nasza planeta, a nie tylko Planeta Moda”. Wspomniała, jak pierwszy raz spotkała Lee w jego studiu na East Endzie. Wtedy był jeszcze zbuntowanym młodzieńcem z nadwagą, „stojącym po kostki w ścinkach materiałów, z dziką pasją tnącym nożycami płachtę tkaniny”. Z czasem przeobraził się w szczuplejszą, atrakcyjniejszą wersję siebie. Menkes pamięta, jak „rechotał z radości”, kiedy dziennikarze z magazynów o modzie przybiegali po pokazie za kulisy, żeby obsypać go gratulacjami. „Fantazyjność i widowiskowość tych pokazów nigdy nie przyćmiewały jego bezbłędnych umiejętności krawieckich ani finezji, której nauczył się przy tworzeniu paryskiej haute couture – wspominała redaktorka. – Ani ja, ani on nie mieliśmy wątpliwości, że był prawdziwym artystą, który zajmował się ubraniami, a nie jakąś inną dziedziną sztuki, a jego pokazy były majstersztykami wyobraźni. Przede wszystkim tworzył jednak głęboko osobiste dzieła”.

Menkes, która nie opuściła ani jednego pokazu McQueena, wspominała ostatnią rozmowę, jaką odbyła z nim po mediolańskim pokazie jego męskiej kolekcji w styczniu 2010 roku: „Bo kości są piękne!”, powiedział, próbując wyjaśnić, dlaczego wzory na garniturach, tapetach i podłogach nasuwały skojarzenia z ossuarium, gdzie można ujrzeć „artystycznie ułożone ludzkie szkielety”. Menkes przyznała, że nie powinny jej dziwić te makabryczne inspiracje, ponieważ dało się wytropić zwiastuny śmierci i zniszczenia we wszystkich jego poprzednich wspaniałych kolekcjach. W czasie nabożeństwa przytoczyła słowa, które McQueen wypowiedział na swój temat podczas jednej z ich rozmów. Co ciekawe, użył czasu przeszłego, jakby już wtedy nie żył: „Gniew w moich pracach był odbiciem niepokoju w moim życiu osobistym. Ludzie patrzyli, jak próbuję się pogodzić z tym, kim byłem prywatnie. Moje projekty są jakby biografią mojej osobowości”. Choć Menkes prosiła zgromadzone w kościele osoby, żeby zapamiętały McQueena przez pryzmat słów z wiersza Keatsa Oda do urny greckiej: „Piękno jest prawdą, prawda pięknem – tyle wiedzieć wam dane i nie trzeba więcej”, jego rodzinie i przyjaciołom trudno było zapomnieć o tym, w jaki sposób czterdziestoletni projektant odszedł z tego świata. W przeddzień pogrzebu swojej matki, 11 lutego 2010 roku, odebrał sobie życie we własnym mieszkaniu w londyńskim Mayfair.

Murray Arthur, chłopak Lee w latach 1996–1998, wspominał, jak ogarnęło go przytłaczające poczucie straty, gdy dotarła do niego szokująca wiadomość o śmierci McQueena. To uczucie nie opuszczało go podczas nabożeństwa żałobnego. „Pamiętam, że nie mogłem patrzeć w dół – zdradził w rozmowie, którą z nim odbyłem. – Musiałem spoglądać w górę, ponieważ gdybym spuścił wzrok, zalałbym się łzami i udławił nimi”. Podobnie jak wiele innych osób obecnych tamtego dnia w katedrze, szczególnie trudno mu było wytrzymać występ Björk, która wykonała swoją wersję utworu Billie Holiday Gloomy Sunday (Posępna niedziela), zawierającego słowa: „Gloomy Sunday, with shadows I spend it all / My heart and I have decided to end it all” (Posępna niedziela, spędzam ją całą w mroku / Wraz z moim sercem postanowiłam położyć kres temu wszystkiemu). Björk ubrana była w spódniczkę z szaro-brązowych piór i skrzydeł z pergaminu i wyglądała jak jedno z dziwacznych stworzeń, które tak często pojawiały się na pokazach McQueena: pół kobieta, pół ptak, anioł z krwawiącym sercem śpiewający o mrocznym obliczu twórczej natury.

Słowa tego utworu, znanego jako „węgierska piosenka samobójców”, opartego na wierszu László Jávora, można potraktować jako poetycki destylat wewnętrznego cierpienia McQueena, jak również rozpaczy tych, których opuścił; po śmierci projektanta wielu jego bliskich przyjaciół i niektórych członków jego rodziny także zaczęły nawiedzać myśli samobójcze. Gloomy Sunday mogłoby też być pośmiertnym peanem na cześć jego przyjaciółki i mentorki, Isabelli Blow, która zmagała się z depresją, a w maju 2007 roku odebrała sobie życie, wypijając zabójczą dawkę środka chwastobójczego. Po jej śmierci McQueen stawał się coraz bardziej opętany myślą o nawiązaniu kontaktu ze zmarłą przyjaciółką i wydawał setki funtów na seanse z mediami spirytystycznymi, usiłując dotrzeć do niej w zaświatach. „Lee miał obsesję na punkcie życia pozagrobowego – zdradził Archie Reed, który poznał McQueena w 1989 roku, a 10 lat później został jego chłopakiem. – Wydaje mi się, że Issa i Lee czuli pociąg do śmierci”.

Znajomość pomiędzy Isabellą Blow, rasową arystokratką z twarzą średniowiecznej świętej, a Lee McQueenem, chłopakiem z nadwagą i – cytując jej słowa – „zębami jak Stonehenge”, synem taksówkarza z londyńskiego East Endu, była skomplikowana. Połączyła ich miłość do tkwiącej w modzie siły przekształcania oraz przeobrażania wyglądu i stanu umysłu tych, którzy czują się brzydcy, nieśmiali, dziwni albo niepasujący do świata. Oboje mieli świadomość, że moda nie jest czymś płytkim, powierzchownym. „Dla mnie metamorfoza jest trochę jak chirurgia plastyczna, tylko mniej drastyczna – wyznał McQueen w 2007 roku. – Swoimi ubraniami próbuję osiągnąć podobny efekt. Przede wszystkim jednak zajmuję się projektowaniem, ponieważ bardziej mi zależy na przekształcaniu ludzkiej mentalności niż ludzkiego ciała”. Okazało się jednak, że moda nie zdołała ocalić ani Lee, ani Isabelli. Co więcej, niektórzy twierdzą, że do ich śmierci przyczynił się właśnie przemysł modowy. Zdaniem McQueena Isabella powiedziałaby, że zabiła ją moda, lecz dodał: „Ona jednak w dużym stopniu pozwoliła, by to się stało”. To samo można by powiedzieć o McQueenie.

Po wspólnej modlitwie, którą poprowadzili Philip Treacy, wielebny Jason Rendell, Gary James McQueen, siostrzeniec projektanta, oraz Jonathan Akeroyd, dyrektor domu mody McQueen, wnętrze katedry znowu wypełniły głosy chóru, który zaśpiewał utwór Quincy’ego Jonesa Maybe God Is Tryin’ To Tell You Something (Może Bóg próbuje ci coś powiedzieć). Przyjaciele i rodzina McQueena podnieśli się ze swoich miejsc, gdy przyszedł czas na błogosławieństwo końcowe. „Rozejdźcie się w pokoju – rzekł wielebny Fraser. – Co jest dobrego na świecie, tego się trzymajcie i nikomu złem na zło nie odpłacajcie”. Następnie dudziarz Donald Lindsay, ubrany w kratę klanu McQueenów, przemaszerował główną nawą i wyprowadził zgromadzonych z katedry, wygrywając motyw muzyczny z filmu Braveheart. Waleczne serce. Gdy tłum zebrał się na kościelnych schodach, 20 innych dudziarzy, noszących w tradycyjne szkockie kilty, zaczęło grać na swoich instrumentach. „To wszystko wyglądało jak jeden z pokazów Lee – powiedział Andrew Groves. – Przeklinaliśmy go w myślach, że wybrał akurat taką muzykę, która poruszyła wszystkie nasze czułe struny”.

Alexander McQueen był antyintelektualistą, a jego formalne wykształcenie pozostawiało wiele do życzenia, ale posiadał wrodzony talent do generowania i manipulowania ludzkimi emocjami. „Moje pokazy nie mają być sympatycznym spotkaniem towarzyskim. Wolałbym, żeby ludzie po nich wymiotowali – oświadczył w jednym z wywiadów. – Lubię ekstremalne reakcje”. Nie ulega wątpliwości, że McQueen dzielił opinię publiczną. „Był jedyny w swoim rodzaju, a nabożeństwo było słodko-gorzkie i idealne”, powiedziała Sarah Jessica Parker po uroczystości. Kate Moss rzuciła krótko: „Kochałam go”, a Shaun Leane dodał, że McQueen nie miał nawet pojęcia, że był kimś ważnym dla tak wielu osób. Nie da się jednak zaprzeczyć, że część z nich poczuła się zdradzona; zareagowali frustracją i gniewem. Często były to te same osoby, które tak głęboko go kochały. „Jest jedynym człowiekiem, któremu mogłabym wybaczyć chyba wszystko – powiedziała Annabelle Neilson, która wraz z grupką innych przyjaciół projektanta pomogła zorganizować nabożeństwo. – Może trudnym ludziom więcej się wybacza”. McQueen mówił o sobie, że jest „romantycznym schizofrenikiem”, czyli osobowością, która często popada w konflikt z samą sobą.

Wyzwalanie w sobie kreatywnej energii nigdy nie było dla niego trudnym zadaniem (twierdził, że potrafi zaprojektować całą kolekcję w ciągu dwóch dni), ponieważ temat jego twórczości stanowiła jego własna, prawdziwa osobowość. „Moje kolekcje zawsze były autobiograficzne – oświadczył w 2002 roku. – Miały wiele wspólnego z moją seksualnością oraz akceptacją tego, kim jestem. To było jak odprawianie egzorcyzmów, wypędzanie z siebie złych duchów. Opowiadały o moim dzieciństwie, wychowaniu i życiowej filozofii”. Jak zasugerowała Judith Thurman na łamach „New Yorkera”, jego prace można odczytywać jako „formę poezji konfesjonalnej”. W tym samym artykule dziennikarka pisała: „Psychoterapeuci dziecięcy często korzystają z lalek, żeby wyciągnąć ze swoich pacjentów zwierzenia, wydobyć z nich uczucia. Da się odnieść wrażenie, że dla McQueena funkcję takich lalek pełniła właśnie moda”.

Jego życie pod wieloma względami przypomina mroczną bajkę. Jest to opowieść o nieśmiałym, dziwnie wyglądającym chłopcu z biednej robotniczej rodziny, który wykorzystał swoją gotycką wyobraźnię, żeby przeobrazić się w gwiazdę mody (w chwili śmierci, w wieku 40 lat, dysponował fortuną opiewającą na 20 milionów funtów), ale po drodze utracił część swojej niewinności. Jak zauważył jeden z dziennikarzy, jego życie było „współczesną bajką przesyconą mrokiem greckiej tragedii”. Nic dziwnego, że w jego pośmiertnej kolekcji Angels and Demons (Anioły i demony) jedna z kreacji, niesamowity płaszcz uszyty z lakierowanych złotych piór, zdradzała inspiracje zarówno twórczością Grinlinga Gibbonsa, wybitnego rzeźbiarza, którego dzieła zdobią katedrę Świętego Pawła, jak również mitem o Ikarze, wiedzionym nadmierną ambicją młodzieńcu, który podleciał zbyt blisko słońca. Od samego początku ptaki na stałe zagnieździły się w krótkim życiu McQueena: począwszy od tych, które obserwował w dzieciństwie z dachu bloku stojącego za jego rodzinnym domem, po piękny motyw jaskółek z jego kolekcji wiosna/lato 1995 zatytułowanej The Birds (Ptaki) i zainspirowanej ilustracjami Mauritsa Cornelisa Eschera oraz filmem Alfreda Hitchcocka. Były też jastrzębie, sokoły i pustułki, które nauczył się oswajać w Hilles, wiejskiej posiadłości w hrabstwie Gloucestershire, gdzie Isabella Blow mieszkała ze swoim mężem, Detmarem. „On jest dzikim ptakiem, a jego ubrania są uskrzydlone”, powiedziała Blow o swoim przyjacielu.

Dziennikarka Vassi Chamberlain rozwinęła tę metaforę w jednym z artykułów: „On zachowuje się jak ptak, jest niespokojny i nerwowy, rzadko nawiązuje kontakt wzrokowy”. McQueen łatwo się nudził, a czasami nawet sprawiał wrażenie osoby cierpiącej na ADHD. Często zdarzało mu się przed czasem wracać z kosztownych, egzotycznych wakacji. Podobnie jak ptaki i inne dzikie zwierzęta, nienawidził już samej myśli o tym, że coś mogłoby go ograniczać czy zniewalać. Jego najodważniejsze prace zgłębiały ideę istot będących hybrydami czy mutantami, a także próbowały pokazać, że geny naszych dzikich, prymitywnych przodków wciąż pozostają wplecione w nasze DNA. Do swoich ulubionych lektur zaliczał 120 dni Sodomy markiza de Sade oraz Pachnidło Patricka Süskinda, czyli dzieła badające zjawisko transgresji oraz ciemniejsze strony ludzkiego istnienia. Wprowadził do powierzchownego świata mody freudowskie koncepcje marzeń i iluzji, totemu i tabu, ego i id, kultury jako źródła cierpień. „Myślę inaczej niż przeciętna osoba na ulicy – mówił o sobie. – Czasami w mojej głowie pojawiają się bardzo perwersyjne myśli”. Swoje ekscentryczne, oryginalne wizje i pomysły przyoblekał w piękne tkaniny, tworzył z nich doskonale skrojone, zachwycające kreacje, które wbrew częstym zarzutom o mizoginię działały na kobiety jak silny zastrzyk pewności siebie. „W tych ubraniach jest coś twardego, ostrego, więc gdy widzisz kobietę w czymś od McQueena, czujesz emanującą od niej siłę – mówił o swoich projektach. – To działa chyba trochę jak zbroja”.

W tej książce opowiem mroczną bajkę, jaką było życie McQueena, od niełatwego dzieciństwa spędzonego we wschodnim Londynie po zanurzenie się w hedonistycznym świecie mody. Osoby z jego najbliższego otoczenia – jego rodzina, przyjaciele i kochankowie – po raz pierwszy opowiedzieli o McQueenie takim, jakim go znali: o skomplikowanym, wewnętrznie rozdartym człowieku, niepewnym siebie i zagubionym chłopcu, który najpierw podbił świat mody, a potem padł jego ofiarą.

„Pod każdą warstwą skóry jest krew”, powiedział pewnego razu. W tej biografii postaram się wniknąć pod jego skórę, żeby odnaleźć źródło geniuszu tego słynnego projektanta mody i ukazać powiązania pomiędzy jego mroczną twórczością a jeszcze mroczniejszym życiem. „McQueen w ogóle nie jest taki, jak się wydaje – napisała jedna z dziennikarek sześć lat przed jego śmiercią. – On jest własnym pokaleczonym dziełem sztuki”.Tłumaczenie Agnieszka Fulińska, http://antiquitates.blox.pl/resource/Keats_Oda.pdf. (Wszystkie przypisy dodano do wydania polskiego).

Hasło reklamowe czekoladek Milk Tray, produkowanych przez firmę Cadbury. W starych spotach telewizyjnych stylizowany na Jamesa Bonda mężczyzna brał udział w niebezpiecznych akcjach, by zdobyć czekoladki dla swojej ukochanej.

Highlands to region Szkocji położony na północno-zachodnim wybrzeżu kraju i należący do najrzadziej zaludnionych w Europie.

Chodzi o dwa szkockie powstania jakobickie, nazywane także Pierwszą i Drugą Wielką Rebelią, mające miejsce w 1715 i 1745 roku.

Scena pierwotna (ang. primal scene) – termin z zakresu psychoanalizy. Dziecko wyobraża sobie lub rzeczywiście widziało rodziców uprawiających seks.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: