Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Antosia, Amber, Ariel i ich przygody - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 maja 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt chwilowo niedostępny

Antosia, Amber, Ariel i ich przygody - ebook

"Antosia, Amber, Ariel i ich przygody" to zbiór opowiadań tworzących jedną całość. Ukazuje perypetie z życia trzech kociąt i ich opiekuna. Łączą ich wspólne więzy przyjaźni i zdolność porozumiewania się za pomocą ludzkiej mowy. W każdym z epizodów przeżywają inne przygody, które kończą się dobrze i zawsze można wyciągnąć z nich jakiś morał.Książka bawi, uczy i wzrusza. Umacnia więź przyjaźni, uczy wspólnego życia, dzielenia się troskami i radościami dnia codziennego. Może być doskonałym rozwiązaniem dla rodziców i dzieci na spędzenie wspólnych wieczorów. Świetnie też nadaje się do wykorzystania podczas zajęć edukacyjnych i wychowawczych.

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8159-848-4
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

EPIZOD 1
NOWY W DOMU

Poranny śpiew skowronka, który zastąpił słowika, dobiegł moich uszu. Był letni poranek, przed piątą. Tak wczesne przebudzenie mnie nie zaskoczyło. Tuż po czwartej Antosia długo gramoliła się na moją pierś i moje plecy, w zależności od tego, jaką moje cielsko – hm, chyba ciałko, jestem bowiem filigranowy – przybrało pozycję. Antonina1, szylkretka2 spod Jarocina, ugniatała mnie łapkami, nie chowając pazurków. Czekała, bym wstał i dał się poprowadzić do misek z jedzeniem i piciem, a potem sprzątnął kuwetę. Nie powiem, że nie sprawiało mi to bólu, choć nie był zbyt dotkliwy. Usunięta w cień Amber3, skąpana w łunie wschodzącego słońca, czekała na dalszy rozwój wydarzeń. Dla mnie to było naturalne, ale jak traktowały te poranne wydarzenia koty? Skąd miałem to wiedzieć? Pewnie też były to dla nich działania rutynowe. Antonina często lizała moje oczy i nos. Zawsze gdy się zbliżała, dotykała noskiem mojego nosa, patrząc mi przy tym głęboko w oczy. Amber znała hierarchię i pozwalała sobie na takie poufałości tylko wtedy, gdy nie było siostry.

Niedługo później moje królewny, nakarmione i zaopatrzone na cały dzień, patrzyły na mnie znanym mi wzrokiem. Wiedziały, że wyjeżdżam, i dawały mi do zrozumienia, że tego nie aprobują. Strzeliły focha. A wraz z moim powrotem do domu ich życie miało przewrócić się do góry nogami. Zamierzałem bowiem przywieźć Ariela4.

Jestem roztrzepany i zakręcony, nie da się zaprzeczyć. Tęskny wzrok Antosi, smutne spojrzenie Amber, pośpieszne szukanie portfela i kluczyków do auta, ostatnie pieszczoty przed wyjazdem i głaskanie moich słodkich kłetek5 sprawiły, że transporter, to znaczy kocia lektyka, pozostał w domu. Uświadomiłem to sobie już na miejscu, gdy dopijałem herbatę i zlizywałem resztki sernika z warg. Lena właśnie weszła, tuląc do siebie Ariela, jednego spośród pięciorga rodzeństwa. Piękny, choć nazwany na przekór – gdzie temu kociakowi do lwa. Kociak tulił się do dziewczynki i nie zamierzał się łatwo i szybko oddać w moje ramiona.

Kłetki, słysząc, że wracam, z werwą zeskoczyły z lukarny na stryszku na mały daszek, a potem balkon i stanęły w progu otwierających się drzwi.

Zapewne oczekiwały na torbę z zakupami, by jak najszybciej się w niej zagłębić i – jak dzieci – szukać czegoś dobrego. Jak wielkie było ich zdziwienie, gdy na podłodze zamiast niej położyłem podziurawione, poszarpane i pełne otworów tekturowe pudło, zastępujące kłecią lektykę. Ciemnobrązowa i przypalana różnymi odcieniami bursztynu Amber stanęła jak wryta, tuż za nią psotnica Tocha, określana tak przeze mnie, gdy broiła. Ariel, nie mniej zdziwiony od kotek, a w zasadzie przerażony i przestraszony, nie próbował wyjść i się rozgościć w nowym domu. Cała trójka chyba nie miała pojęcia, że jest młodszym braciszkiem moich dziewczyn. Miały wspólną kocią mamę, przez wszystkich nazywaną Mamuśką Lili. Czarną z białymi łatkami na łapkach i w białym krawacie, przecudną, dostojną i filigranową jak Amber.

Ariel, zmęczony długą podróżą, a teraz jeszcze wystraszony, zwinął się w kłębek i ciężko dyszał. Całą drogę był w ogromnym stresie, nawet uciekł z pudła podczas jazdy i nie dał się okiełznać. Ruch na drodze był duży, w pewnym momencie musiałem ostro hamować, co spowodowało, że kociak wpadł na przednią szybę, a odbiwszy się od niej, wylądował na moich kolanach. Tekturowe pudełko, ciemne i duszne, nie było tak wygodne jak transporter dla zwierząt. Gdy Ariel się stamtąd wydostał, poczuł się wolny jak uczeń wychodzący z kąta. Uff, dobrze, że tak się to skończyło.

Byłem nie mniej zdziwiony niż moje kotki. Chyba zostałem dotknięty czarodziejską różdżką, bo usłyszałem buńczuczny głos Tochy, którą cichutko uspokajała siostra.

– Co to za dzieciaka Gadułka nam przywiózł? – żachnęła się Antosia. – Jakiś taki wychudzony i miernej postury, jak ty, gdy byłyśmy jeszcze małe.

– Przestań się czepiać i popatrz, jaki wystraszony. Odsuńmy się, niech wpadnie tu trochę powietrza. Zobacz, jak mu ciężko oddychać. Czy ty, Tosiu, zawsze musisz być taka?

– Jaka? – warknęła przez zęby Antonina. – Co masz na myśli?

– Taka oschła i niedostępna. Zawsze najważniejsza i pierwsza.

– Bo byłam tu pierwsza. Nie zapominaj o tym.

– Nigdy o tym nie zapominam, każdego dnia dajesz mi to odczuć. – Amber spojrzała na siostrę ze smutkiem.

– Ale Gaduła, co ciągle miele ozorem, szepcze ci do ucha: „Moja Amber, moje cudo, moje ukochane słoneczka, najpiękniejsza w całym wszechświecie”.

– Oj, Tosiu, Tosieńko, moja ukochana siostrzyczko, czyż Gaduła nie kocha cię tak samo żarliwie jak mnie?

Szylkretka prychnęła.

– Nie ciebie, nie mnie, tylko nas. Nie widzisz tego? – przekonywała ją brązowobursztynowa kłetka.

– Nasz żywiciel przygarnąłby każde kocię, gdyby mógł – zauważyła Antosia.

– Nasz żywiciel ma imię.

– Ma, a jakże. Gaduła ma imię, ale już je zapomniałam. Dla mnie to Gaduła, choć wszyscy mówią: Gadułka.

– Gaduła, Gadułka, Gadatliwec, jak go nazywamy, ma na imię Jona – przypomniała Amber.

– Jona? Jonatan chyba? Zobacz, to już dorosły człowiek. Sądzę, że i tak go przeżyję. Nie mów o nim jak o małym chłopcu.

– Oj, Tosia, Tosia. A czego uczyła nas mama?

– Szacunku? Jedzenia nożem i widelcem, bycia układną, grzeczną, by wyjść dobrze za mąż – drwiła dalej szylkretka.

– Nie masz dla nikogo i dla niczego szacunku – skomentowała naburmuszona Amber. – A ten w pudełku jest śliczny.

– Jaki on śliczny? Czarny jak diabeł – parsknęła Antonina.

– Mówię ci, że śliczny, i już. Dla Gadułki wszyscy są śliczni.

– Jedna wielka bzdura. Są ładni, ładniejsi i najładniejsi. Śliczni, śliczniejsi i najśliczniejsi.

– Antonino! Nie ucz mnie stopniowania przymiotników. Doprowadź się do porządku, jak to mówią ludzkie dzieci: ogarnij się. Jeżeli Gadułka mnie i tobie powtarza, a nie ma dnia, żebyś tego nie słyszała, „Kocham cię, jesteś najwspanialsza w całym wszechświecie”, to tak jest. Dla niego takie jesteśmy.

– Ale nie dla wszystkich.

– A musimy być dla wszystkich?

– Chciałabym – powiedziała dumnie Tosia.

– Ale wiemy, że tak nie jest, nie było i nie będzie. Najważniejsze, że jesteś kochana na zabój przez tego, którego kochasz, który pragnie tylko twojego dobra – mówiła z przejęciem Amber.

– Zastanowię się nad tym. Jak można kochać wszystkich tak samo: mnie, ciebie. A tego przybłędę też?

– To nie przybłęda, to nasz brat. I mów ciszej, nie rób mu przykrości – kontynuowała Amber.

– I tak niebawem się przekona, kto tu rządzi.

– Jak zawsze. Jak zawsze, Tosiu. Nie przeciągaj struny.

– Ale jak można kochać wszystkich i wszystkim dać to, czego pragną?

– Nie pamiętasz – mówiła Amber – jak Gadułka czytał na głos? Ćwiczył wykład, który napisał na inaugurację roku akademickiego dla pierwszaków. Cytował wtedy Świętą Tereskę. Postawmy trzy naczynia: kieliszek, szklankę i dzban, i nalejmy wody po brzegi. Jak myślisz, które jest najpełniejsze?

– Wszystkie trzy są pełne – odparła Tosia.

– Bingo – wykrzyknęła Amber. – Każdy jest w stanie przyjąć tyle miłości, ile pomieści.

– Coś w tym jest. Ale małemu dam popalić. Niech wie, kto ma największe względy u Gadułki.

– A ty dalej swoje. Wszyscy jesteśmy kochani i najwspanialsi we wszechświecie. Antonina, to nasz braciszek, syn naszej mamy. Nie czujesz? Nie poznajesz tego zapachu? Czułości? Ona nam ją zaszczepiła, wyssaliśmy to z jej mlekiem.

– Nie piję mleka – powiedziała zagniewana Antosia. – Idę. Niech się rozgości i zobaczymy, co z niego będzie.

------------------------------------------------------------------------

1 Antonina – imię wywodzi się od imienia Antonin, oznacza: wspaniała, wyniosła, wybitna.

2 Szylkretowy kot, a raczej kotka, bo w tych kolorach występują niemal wyłącznie samice, uchodzi za jednego z najpiękniejszych.

3 Amber – imię kobiece, pochodzi od nazwy bursztynu.

4 Ariel – imię męskie pochodzenia biblijnego, po hebrajsku oznacza: Lew Boga.

5 Kłetka, kłet – określenie kota używane przez pewnego dzieciaka, który obecnie jest już dużo starszy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: