Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bachantki - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
26 lipca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Bachantki - ebook

Wybuchowa mieszanka pijaństwa i buntu.

Brygada Jackie Thran od pięćdziesięciu dziewięciu godzin otacza najbezpieczniejszą piwnicę z winem w Hongkongu, mieszczącą się w dawnych bunkrach armii brytyjskiej, ponieważ grupie przestępców udało się jednak do niej włamać i wziąć w posiadanie imponujące zapasy trunku.

Nagle uchylają się pancerne drzwi bunkra. Dłoń w rękawiczce kładzie butelkę na ziemi. Ze szczeliny wysuwa się zgrabna stopa i popycha butelkę na chodnik. Suchy trzask stali zwiastuje kłopoty…

Wyskokowy literacki koktajl.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8289-802-6
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WPROWADZENIE

Przed bun­krem alfa nikt się nie poru­sza.

Poranna mgła powoli się roz­pływa, pod­nosi się i cze­pia liści, a potem znika. Docho­dzi szó­sta rano, pośród niskich zaro­śli sze­le­ści wschodni wiatr.

Jak okiem się­gnąć nie widać już żad­nego mun­duru.

Uzbro­jeni męż­czyźni zgru­po­wali się w daw­nej stró­żówce, która od pięć­dzie­się­ciu dzie­wię­ciu godzin służy im za kwa­terę główną. Wpa­trują się w sta­lowe drzwi, które za kilka minut powinny się otwo­rzyć po raz trzeci od roz­po­czę­cia ope­ra­cji. Tego ranka nie będą pró­bo­wali nowego szturmu. Cze­kają na roz­kazy. W nocy przy­był nego­cja­tor, przed pod­ję­ciem decy­zji o meto­dzie dzia­ła­nia potrzebny jest mu bez­po­średni kon­takt. Prze­czy­tał i zapa­mię­tał raporty z dwóch ostat­nich dni, kon­cen­truje się na dźwię­kach. Nocą, w mar­twym polu zewnętrz­nych kamer moni­to­ringu, nad drzwiami alfa zostały zain­sta­lo­wane tyczki mikro­fo­nowe. Słu­chawki nego­cja­tora osa­dzone są w uchwy­tach dźwię­kosz­czel­nego kasku, jest odcięty od naj­bliż­szego oto­cze­nia aku­stycz­nego, obser­wuje parę uno­szącą się znad kubka z czarną her­batą. Dwa­dzie­ścia sekund przed otwar­ciem drzwi nagle się oży­wia.

Ana­li­zuje odgłos każ­dego nie­spiesz­nego kroku na dzie­wię­ciu metrach pod­ziem­nego kory­ta­rza, szybko ści­sza, kiedy bębenki jego uszu prze­szywa huk pan­cer­nej stali ude­rza­ją­cej o ścianę przy wej­ściu do bun­kra. Drzwi zostają otwarte.

Poja­wia się dłoń w ręka­wiczce, sta­wia na ziemi butelkę, potem ją kła­dzie, a następ­nie opiera się na fra­mu­dze. Przez szparę w drzwiach wysuwa się stopa w czar­nej szpilce i ener­gicz­nym pchnię­ciem wpra­wia szklany kor­pus w szyb­kie obroty.

Zanim butelka zdąży znie­ru­cho­mieć pośrodku drogi bie­gną­cej wzdłuż bun­kra, na nowo szczęka stal. Pro­mień słońca prze­szywa resztki mgły, zalewa świa­tłem asfalt i zło­ci­sty płyn, który niczym wody jeziora chlu­po­cze o szklane ścianki.

Nego­cja­tor jesz­cze przez minutę słu­cha, potem zdej­muje słu­chawki.

– To kobieta.

– Albo facet, który nosi szpilki.

*

Bry­gada inter­wen­cyjna w mil­cze­niu wycho­dzi. Ludzie sumien­nie prze­strze­gają pro­ce­dury. Mija trzy­dzie­ści pięć minut, nim powrócą do kwa­tery głów­nej z zabez­pie­czo­nym obiek­tem.

– Romanée-conti, rocz­nik tysiąc dzie­więć­set sześć­dzie­siąty dzie­wiąty.

– Albo butelka z poran­nym moczem, zależy, jak na to spoj­rzeć.

Sze­fowa bry­gady Jac­kie Thran² nie należy do kobiet ufa­ją­cych ety­kie­tom.

– Niech pan sam zoba­czy.

Wyciąga otwartą butelkę do Ethana Coet­zera³, który z nie­sma­kiem kręci głową.

– Fakt, może tro­chę mętne, ale nie jestem leka­rzem.

Urzą­dzona w daw­nych bun­krach bry­tyj­skiej armii, ECWC⁴ jest naj­le­piej zabez­pie­czoną piw­nicą z winami w Hong­kongu od lat przy­cią­ga­jącą kolek­cjo­ne­rów. Znawcy z Chin, Europy i Ame­ryki powie­rzyli swoje trunki tro­skli­wej pie­czy pana Coet­zera, byłego połu­dnio­wo­afry­kań­skiego amba­sa­dora, który prze­rzu­cił się na zarzą­dza­nie branżą winiar­ską. Swo­imi dyplo­ma­tycz­nymi talen­tami zdo­łał roz­wiać ostat­nie wąt­pli­wo­ści pasjo­na­tów, zwią­zane głów­nie z kli­ma­tem zatoki. Sys­tem kli­ma­ty­za­cji wie­lo­stre­fo­wej, w który kosz­tem bli­sko trzy­dzie­stu milio­nów dola­rów Coet­zer wypo­sa­żył dwa­na­ście bun­krów swo­jego przed­się­bior­stwa, zapew­nia stałą tem­pe­ra­turę w wyso­ko­ści trzy­na­stu–trzy­na­stu i pół stopni Cel­sju­sza oraz poziom wil­got­no­ści w prze­dziale sześć­dzie­siąt pięć–sie­dem­dzie­siąt pięć pro­cent. Punk­towe oświe­tle­nie lam­pami ledo­wymi obniża ciśnie­nie, a sys­tem bez­pie­czeń­stwa wzo­ro­wany na tym, któ­rego używa sek­tor ban­kowy, prze­ko­nał nawet naj­bar­dziej wyma­ga­ją­cych kone­se­rów. Do scho­wa­nych na głę­bo­ko­ści ponad dwu­dzie­stu metrów pod zie­mią pomiesz­czeń nie prze­ni­kają ani drga­nia, ani natu­ralne świa­tło. Butelki lepiej się sta­rzeją w opty­mal­nym śro­do­wi­sku fizycz­nym. Fizycz­nym i podat­ko­wym.

Dzięki szyb­kim i dys­kret­nym ruchom maga­zy­no­wym, pry­wat­nemu klu­bowi oraz tema­tycz­nym impre­zom zare­zer­wo­wa­nym dla człon­ków gold i pla­ti­nium klien­tela Ethana Coet­zera bar­dzo szybko wykro­czyła poza krąg jego oso­bi­stych kon­tak­tów.

W ciągu dzie­się­ciu lat nawią­zał tak zna­ko­mite i intratne zna­jo­mo­ści, że war­tość zgro­ma­dzo­nego przez niego towaru wyce­niana jest obec­nie na trzy­sta pięć­dzie­siąt milio­nów dola­rów, i jak dotąd bar­dzo sobie to chwa­lił.

W ciągu ostat­nich sześć­dzie­się­ciu jeden godzin uczu­cie to opu­ściło go, pozo­sta­wia­jąc w duszy wielką pustkę.

Teraz potrze­buje kąpieli, porząd­nie prze­spa­nej nocy i pomyśl­nych wie­ści, ale nic w zacho­wa­niu ota­cza­ją­cych go ludzi nie wska­zuje, by w naj­bliż­szym cza­sie miał te potrzeby zaspo­koić.

– Trzy­dzie­ści dwa pro­cent kobiet nosi roz­miar czter­dzie­ści dwa.

– I dzie­więć­dzie­siąt pro­cent drag queens, gejów i transów potrafi wygiąć stopę jak Beyoncé.

– No to głos.

– Albo głosy, tyle że trzeba by je usły­szeć.

– Na czym sto­imy z ana­lizą moczu?

– Wyniki powinny zostać dostar­czone przed połu­dniem.

– Późno.

– Jest jak jest. Przy­po­mi­nam, że za kilka godzin przej­dzie tędy taj­fun.

– Dodat­kowy powód, by przy­spie­szyć dzia­ła­nia.

Jac­kie Thran wzru­sza ramio­nami – poga­nia­nie nic nie da, zna ter­miny labo­ra­to­rium.

– Noc Taj­funu zapo­wiada się nie­zu­peł­nie zgod­nie z pla­nem, prawda, panie Coet­zer?

– Rze­czy­wi­ście.

*

W lodów­kach w bloku kuchen­nym czeka kola­cja przy­go­to­wana przez szefa kuchni dla dwu­na­stu osób, tyle samo śnia­dań, doj­rzałe owoce, jajka, wybór kaw, her­bat, pie­czywa, pasz­te­ciki z kre­we­tek i irlandzka owsianka, _with a drop of whi­skey_. Na samą myśl o tym robi mu się słabo.

– Będzie pan musiał na chwilę wyjść.

Odkąd zamiesz­kał w Hong­kongu, nie boi się taj­fu­nów. Kiedy pro­gnozy mete­oro­lo­giczne zapo­wie­działy nadej­ście Shan­shanu o sile wia­tru dzie­sięć w skali Beau­forta, nie widział w tym zagro­że­nia, tylko zna­ko­mitą oka­zję do zapro­sze­nia swo­ich naj­lep­szych klien­tów. Naj­wier­niej­szych, tych będą­cych z nim od początku, oraz innych, nie­ko­niecz­nie naj­bo­gat­szych, ale takich, któ­rzy podob­nie jak on lubią pocze­kać, co będzie dalej. Gdy tylko otrzy­mał infor­ma­cję, że Hong­kong zna­lazł się na dro­dze taj­funu, spo­rzą­dził plan ide­al­nie przy­go­to­wa­nego stołu, wydał dys­po­zy­cje i roze­słał zapro­sze­nia. Niektó­rzy goście led­wie zdążą wylą­do­wać przed nadej­ściem hura­ganu, który zapo­wiada się fan­ta­stycz­nie. Muszą prze­ja­wiać jakąś skłon­ność do ryzyka, łago­dzo­nego pew­no­ścią, że w oku cyklonu, będą u niego cał­ko­wi­cie bez­pieczni. Wła­śnie dla­tego ich wybrał. Nie była to akcja mar­ke­tin­gowa, tylko mani­fest. I nagle coś tak drob­nego jak zia­renko pia­sku ruj­nuje nie tylko jego przy­ję­cie, ale rów­nież całą karierę.

O ataku na naj­więk­szą winną for­tecę w Azji Połu­dniowo-Wschod­niej media zostały powia­do­mione natych­miast. Cztery minuty po napa­ści wysłano z bun­kra twe­eta, któ­rego udo­stęp­niły naj­więk­sze por­tale infor­ma­cyjne. Sta­cje tele­wi­zyjne z całego świata wyprze­dziły o czter­dzie­ści osiem godzin kore­spon­den­tów, któ­rzy mieli obsłu­gi­wać przej­ście taj­funu. Wkrótce nastąpi to, o czym Ethan Coet­zer marzy od lat: pod jego drzwi ścią­gną mię­dzy­na­ro­dowe media. A nie jest to, jego zda­niem, odpo­wiedni moment.

Nikt nie zna autora twe­etu, jak rów­nież nikt nie wie, czego chce intruz – lub intruzi. Wia­do­mość zamyka się w kilku sło­wach: „Nie może­cie już wejść. Wszystko zostało otwarte. Wszystko zostało połą­czone. ECWC, godzina dwu­dzie­sta pierw­sza osiem­na­ście”.

Żaden iden­ty­fi­ka­tor już nie działa, kamery moni­to­ringu nie reje­strują żad­nych nie­pra­wi­dło­wo­ści, ekrany kon­tro­lne poka­zują zwy­kłą tem­pe­ra­turę, stałą wil­got­ność i przy­ćmione oświe­tle­nie w bun­krze recep­cyj­nym.

Począt­kowo Ethan Coet­zer pomy­ślał, że to głupi kawał. Mylił się. Pierw­szy szturm przy­pusz­czony przez siły poli­cyjne zakoń­czył się porażką. Pan­cerne drzwi są odporne na poci­ski, sys­tem otwie­ra­nia poprzez iden­ty­fi­ka­cję twa­rzy został znisz­czony. A huk deto­na­cji na nikim w środku nie zro­bił wra­że­nia. Za to o czwar­tej rano pod drzwiami, pośród odpry­sków osma­lo­nej farby, zna­le­ziono pierw­szą odkor­ko­waną butelkę. W trzech czwar­tych pustą. Bez komen­ta­rza. Bez wyja­śnie­nia, jak się tam zna­la­zła. W tym momen­cie zro­zu­mieli, że stra­cili kon­trolę nad kame­rami moni­to­ringu. Kiedy dokład­nie? To pyta­nie, jak uparty refren cho­dzi po gło­wie Jac­kie Thran. Razem z trzema innymi: kto, jak, dla­czego?

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Komiks nie­miec­kiego rysow­nika Ralfa Königa – ostatni tytuł z jego trzy­to­mo­wej „biblij­nej” serii, wyd. Rowohlt Taschen­buch 2010. Jeżeli nie zazna­czono ina­czej, wszyst­kie przy­pisy pocho­dzą od tłu­maczki.

2. Dość czy­telna alu­zja do Jac­kie Chana, hong­koń­skiego gwiaz­dora fil­mów akcji.

3. To nazwi­sko z kolei można inter­pre­to­wać jako dys­kretny hołd dla połu­dnio­wo­afry­kań­skiego pisa­rza, lau­re­ata Nagrody Nobla, Johna Maxwella Coet­ze­ego.

4. Zagad­kowy skrót, który nie­od­par­cie koja­rzy się z ESWC (Elec­tro­nic Sports World Conven­tion, mistrzo­stwa świata w grach kom­pu­te­ro­wych). Zastą­pie­nie litery S na C może ozna­czać ini­cjały wła­ści­ciela, Ethana Coet­zera.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: