Bachantki - ebook
Bachantki - ebook
Wybuchowa mieszanka pijaństwa i buntu.
Brygada Jackie Thran od pięćdziesięciu dziewięciu godzin otacza najbezpieczniejszą piwnicę z winem w Hongkongu, mieszczącą się w dawnych bunkrach armii brytyjskiej, ponieważ grupie przestępców udało się jednak do niej włamać i wziąć w posiadanie imponujące zapasy trunku.
Nagle uchylają się pancerne drzwi bunkra. Dłoń w rękawiczce kładzie butelkę na ziemi. Ze szczeliny wysuwa się zgrabna stopa i popycha butelkę na chodnik. Suchy trzask stali zwiastuje kłopoty…
Wyskokowy literacki koktajl.
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8289-802-6 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przed bunkrem alfa nikt się nie porusza.
Poranna mgła powoli się rozpływa, podnosi się i czepia liści, a potem znika. Dochodzi szósta rano, pośród niskich zarośli szeleści wschodni wiatr.
Jak okiem sięgnąć nie widać już żadnego munduru.
Uzbrojeni mężczyźni zgrupowali się w dawnej stróżówce, która od pięćdziesięciu dziewięciu godzin służy im za kwaterę główną. Wpatrują się w stalowe drzwi, które za kilka minut powinny się otworzyć po raz trzeci od rozpoczęcia operacji. Tego ranka nie będą próbowali nowego szturmu. Czekają na rozkazy. W nocy przybył negocjator, przed podjęciem decyzji o metodzie działania potrzebny jest mu bezpośredni kontakt. Przeczytał i zapamiętał raporty z dwóch ostatnich dni, koncentruje się na dźwiękach. Nocą, w martwym polu zewnętrznych kamer monitoringu, nad drzwiami alfa zostały zainstalowane tyczki mikrofonowe. Słuchawki negocjatora osadzone są w uchwytach dźwiękoszczelnego kasku, jest odcięty od najbliższego otoczenia akustycznego, obserwuje parę unoszącą się znad kubka z czarną herbatą. Dwadzieścia sekund przed otwarciem drzwi nagle się ożywia.
Analizuje odgłos każdego niespiesznego kroku na dziewięciu metrach podziemnego korytarza, szybko ścisza, kiedy bębenki jego uszu przeszywa huk pancernej stali uderzającej o ścianę przy wejściu do bunkra. Drzwi zostają otwarte.
Pojawia się dłoń w rękawiczce, stawia na ziemi butelkę, potem ją kładzie, a następnie opiera się na framudze. Przez szparę w drzwiach wysuwa się stopa w czarnej szpilce i energicznym pchnięciem wprawia szklany korpus w szybkie obroty.
Zanim butelka zdąży znieruchomieć pośrodku drogi biegnącej wzdłuż bunkra, na nowo szczęka stal. Promień słońca przeszywa resztki mgły, zalewa światłem asfalt i złocisty płyn, który niczym wody jeziora chlupocze o szklane ścianki.
Negocjator jeszcze przez minutę słucha, potem zdejmuje słuchawki.
– To kobieta.
– Albo facet, który nosi szpilki.
*
Brygada interwencyjna w milczeniu wychodzi. Ludzie sumiennie przestrzegają procedury. Mija trzydzieści pięć minut, nim powrócą do kwatery głównej z zabezpieczonym obiektem.
– Romanée-conti, rocznik tysiąc dziewięćset sześćdziesiąty dziewiąty.
– Albo butelka z porannym moczem, zależy, jak na to spojrzeć.
Szefowa brygady Jackie Thran² nie należy do kobiet ufających etykietom.
– Niech pan sam zobaczy.
Wyciąga otwartą butelkę do Ethana Coetzera³, który z niesmakiem kręci głową.
– Fakt, może trochę mętne, ale nie jestem lekarzem.
Urządzona w dawnych bunkrach brytyjskiej armii, ECWC⁴ jest najlepiej zabezpieczoną piwnicą z winami w Hongkongu od lat przyciągającą kolekcjonerów. Znawcy z Chin, Europy i Ameryki powierzyli swoje trunki troskliwej pieczy pana Coetzera, byłego południowoafrykańskiego ambasadora, który przerzucił się na zarządzanie branżą winiarską. Swoimi dyplomatycznymi talentami zdołał rozwiać ostatnie wątpliwości pasjonatów, związane głównie z klimatem zatoki. System klimatyzacji wielostrefowej, w który kosztem blisko trzydziestu milionów dolarów Coetzer wyposażył dwanaście bunkrów swojego przedsiębiorstwa, zapewnia stałą temperaturę w wysokości trzynastu–trzynastu i pół stopni Celsjusza oraz poziom wilgotności w przedziale sześćdziesiąt pięć–siedemdziesiąt pięć procent. Punktowe oświetlenie lampami ledowymi obniża ciśnienie, a system bezpieczeństwa wzorowany na tym, którego używa sektor bankowy, przekonał nawet najbardziej wymagających koneserów. Do schowanych na głębokości ponad dwudziestu metrów pod ziemią pomieszczeń nie przenikają ani drgania, ani naturalne światło. Butelki lepiej się starzeją w optymalnym środowisku fizycznym. Fizycznym i podatkowym.
Dzięki szybkim i dyskretnym ruchom magazynowym, prywatnemu klubowi oraz tematycznym imprezom zarezerwowanym dla członków gold i platinium klientela Ethana Coetzera bardzo szybko wykroczyła poza krąg jego osobistych kontaktów.
W ciągu dziesięciu lat nawiązał tak znakomite i intratne znajomości, że wartość zgromadzonego przez niego towaru wyceniana jest obecnie na trzysta pięćdziesiąt milionów dolarów, i jak dotąd bardzo sobie to chwalił.
W ciągu ostatnich sześćdziesięciu jeden godzin uczucie to opuściło go, pozostawiając w duszy wielką pustkę.
Teraz potrzebuje kąpieli, porządnie przespanej nocy i pomyślnych wieści, ale nic w zachowaniu otaczających go ludzi nie wskazuje, by w najbliższym czasie miał te potrzeby zaspokoić.
– Trzydzieści dwa procent kobiet nosi rozmiar czterdzieści dwa.
– I dziewięćdziesiąt procent drag queens, gejów i transów potrafi wygiąć stopę jak Beyoncé.
– No to głos.
– Albo głosy, tyle że trzeba by je usłyszeć.
– Na czym stoimy z analizą moczu?
– Wyniki powinny zostać dostarczone przed południem.
– Późno.
– Jest jak jest. Przypominam, że za kilka godzin przejdzie tędy tajfun.
– Dodatkowy powód, by przyspieszyć działania.
Jackie Thran wzrusza ramionami – poganianie nic nie da, zna terminy laboratorium.
– Noc Tajfunu zapowiada się niezupełnie zgodnie z planem, prawda, panie Coetzer?
– Rzeczywiście.
*
W lodówkach w bloku kuchennym czeka kolacja przygotowana przez szefa kuchni dla dwunastu osób, tyle samo śniadań, dojrzałe owoce, jajka, wybór kaw, herbat, pieczywa, paszteciki z krewetek i irlandzka owsianka, _with a drop of whiskey_. Na samą myśl o tym robi mu się słabo.
– Będzie pan musiał na chwilę wyjść.
Odkąd zamieszkał w Hongkongu, nie boi się tajfunów. Kiedy prognozy meteorologiczne zapowiedziały nadejście Shanshanu o sile wiatru dziesięć w skali Beauforta, nie widział w tym zagrożenia, tylko znakomitą okazję do zaproszenia swoich najlepszych klientów. Najwierniejszych, tych będących z nim od początku, oraz innych, niekoniecznie najbogatszych, ale takich, którzy podobnie jak on lubią poczekać, co będzie dalej. Gdy tylko otrzymał informację, że Hongkong znalazł się na drodze tajfunu, sporządził plan idealnie przygotowanego stołu, wydał dyspozycje i rozesłał zaproszenia. Niektórzy goście ledwie zdążą wylądować przed nadejściem huraganu, który zapowiada się fantastycznie. Muszą przejawiać jakąś skłonność do ryzyka, łagodzonego pewnością, że w oku cyklonu, będą u niego całkowicie bezpieczni. Właśnie dlatego ich wybrał. Nie była to akcja marketingowa, tylko manifest. I nagle coś tak drobnego jak ziarenko piasku rujnuje nie tylko jego przyjęcie, ale również całą karierę.
O ataku na największą winną fortecę w Azji Południowo-Wschodniej media zostały powiadomione natychmiast. Cztery minuty po napaści wysłano z bunkra tweeta, którego udostępniły największe portale informacyjne. Stacje telewizyjne z całego świata wyprzedziły o czterdzieści osiem godzin korespondentów, którzy mieli obsługiwać przejście tajfunu. Wkrótce nastąpi to, o czym Ethan Coetzer marzy od lat: pod jego drzwi ściągną międzynarodowe media. A nie jest to, jego zdaniem, odpowiedni moment.
Nikt nie zna autora tweetu, jak również nikt nie wie, czego chce intruz – lub intruzi. Wiadomość zamyka się w kilku słowach: „Nie możecie już wejść. Wszystko zostało otwarte. Wszystko zostało połączone. ECWC, godzina dwudziesta pierwsza osiemnaście”.
Żaden identyfikator już nie działa, kamery monitoringu nie rejestrują żadnych nieprawidłowości, ekrany kontrolne pokazują zwykłą temperaturę, stałą wilgotność i przyćmione oświetlenie w bunkrze recepcyjnym.
Początkowo Ethan Coetzer pomyślał, że to głupi kawał. Mylił się. Pierwszy szturm przypuszczony przez siły policyjne zakończył się porażką. Pancerne drzwi są odporne na pociski, system otwierania poprzez identyfikację twarzy został zniszczony. A huk detonacji na nikim w środku nie zrobił wrażenia. Za to o czwartej rano pod drzwiami, pośród odprysków osmalonej farby, znaleziono pierwszą odkorkowaną butelkę. W trzech czwartych pustą. Bez komentarza. Bez wyjaśnienia, jak się tam znalazła. W tym momencie zrozumieli, że stracili kontrolę nad kamerami monitoringu. Kiedy dokładnie? To pytanie, jak uparty refren chodzi po głowie Jackie Thran. Razem z trzema innymi: kto, jak, dlaczego?
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Komiks niemieckiego rysownika Ralfa Königa – ostatni tytuł z jego trzytomowej „biblijnej” serii, wyd. Rowohlt Taschenbuch 2010. Jeżeli nie zaznaczono inaczej, wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki.
2. Dość czytelna aluzja do Jackie Chana, hongkońskiego gwiazdora filmów akcji.
3. To nazwisko z kolei można interpretować jako dyskretny hołd dla południowoafrykańskiego pisarza, laureata Nagrody Nobla, Johna Maxwella Coetzeego.
4. Zagadkowy skrót, który nieodparcie kojarzy się z ESWC (Electronic Sports World Convention, mistrzostwa świata w grach komputerowych). Zastąpienie litery S na C może oznaczać inicjały właściciela, Ethana Coetzera.