Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Badania krytyczno-historyczne i literackie. Tom 4 - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Badania krytyczno-historyczne i literackie. Tom 4 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 391 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP KRY­TYCZ­NY DO DZIE­JÓW POL­SKI

PRZEZ

AU­GU­STA BIE­LOW­SKIE­GO.

WE LWO­WIE 1856. DRU­KAR­NIA ZA­KŁA­DU OSSO­LIŃ­SKICH.

Praw­dzi­wie uczo­ny au­tor, dzie­łu, o któ­rem mó­wić za­mie­rza­my, po­świę­cił dwa­na­ście lat po­szu­ki­wań, a moc­no wie­rzy, że nie nada­rem­nie. – "Sku­tek nad moje spo­dzie­wa­nie wy­padł po­myśl­nie. – Co chwi­la na­su­wa­ły się nowe do­wo­dy prze­ko­ny­wa­ją­ce mnie naj­moc­niej, że owo wy­obra­że­nie o po­cho­dze­niu Sło­wian, któ­re głów­nie z po­rów­na­nia pol­skich, kro­nik wy­nio­słem, było je­dy­ne wy­ja­śnia­ją­ce praw­dzi­wą prze­szłość tych lu­dów sło­wiań­skich." Au­tor roz­bie­ra sze­ro­ko naj­daw­niej­sze spra­wy do­mnie­ma­nych oj­ców na­szych, od­no­si je na czte­ry wie­ki przed Chry­stu­sem, na po­łu­dnio­wy brzeg Du­na­ju, prze­cho­dzi do nie­miec­kiej Mo­ra­wii, na­ko­niec do Pol­ski.

Samo dzie­ło ma trzy czę­ści: roz­po­zna­nie źró­deł – dzie­je Lę­chi­tów, ale nie Le­chi­tów – pier­wot­ne dzie­je Pol­ski, któ­rej przed X wie­kiem być nie mia­ło; al­bo­wiem Pol­ska, je­st­to uła­mek, prze­dłu­że­nie Wiel­kiej Mo­ra­wii: Pia­sto­wie, pro­ste­mi na­stęp­ca­mi Świę­to­peł­ka Świa­to­puł­ka.

Lecz nie zu­peł­nie ufaj­my au­to­ro­wi, kie­dy mówi, że sku­tek po­szu­ki­wań za­ło­żo­nych prze­zeń, wy­padł nad­spo­dzie­wa­nie po­myśl­nie.

Na­sam­przód, pan B. nie wy­na­lazł tej my­śli o po­cho­dze­niu Sło­wian. Gat­te­rer, Nie­miec, na koń­cu ze­szłe­go wie­ku ogło­sił, że Sło­wia­nie są daw­ny­mi Ge­ta­mi, Da­ka­mi. To mnie­ma­nie po­do­ba­ło się nad­zwy­czaj­nie Jo­achi­mo­wi Le­le­we­lo­wi, któ­ry roz­pa­mię­ty­wał nad niemr. 1818, a roz­sze­rzył i utwier­dził we swo­ich no­wych, ogrom­nych ba­da­niach, o któ­rych przed­sta­wi­li­śmy na­sze uwa­gi – a ra­czej po­wąt­pie­wa­nia, al­bo­wiem, nie wi­dzie­li­śmy do­wo­dów na usta­no­wie­nie hi­sto­rycz­nej pew­no­ści, a przy­najm­niej praw­do­po­do­bień­stwa.

Był­że pan B. szczę­śliw­szy? Je­st­że wo­len tych za­rzu­tów, któ­re czy­ni in­nym, naj­dum­niej, a cza­sa­mi nie­słusz­nie? Nie udzie­lił­że za wie­le rze­czy­wi­sto­ści naj­fan­ta­stycz­niej­szym złu­dze­niom? Po­dob­no. Jo­achim Le­le­wel tyle po­etycz­ny, miar­ko­wał prze­cież swo­je unie­sie­nia – uśmie­chał się ku cza­ru­ją­cym ma­ja­kom, ale nie śmiał iść śle­po za nie­mi.

Je­że­li uznał ge­tyc­ki po­czą­tek Sło­wian, je­że­li się do­my­ślał nie­kie­dy szczę­śli­wie, je­że­li wy­pro­wa­dzał wnio­sko­wa­nia do­syć po­dob­ne, je­że­li prze­bi­jał chmu­ry roz­wie­szo­ne nad po­cząt­ka­mi na­sze­mi, nie był prze­cież sys­te­ma­tycz­ny, nie upie­ra się na­mięt­nie. Sam nie był pew­ny, i ni­ko­mu nie na­rzu­cał pew­no­ści. Na­przy­kład, roz­bie­ra­jąc po­da­nia Ma­te­usza, chciał je wy­tłó­ma­czyć przez bliż­sze cza­sy i na­zwy – wra­cał się do Kra­ko­wa, do Po­mo­rza, do Da­nii na­wet. Za Du­naj wy­sko­czyć nie­śmiał.

Znu­żo­ny, znie­chę­co­ny, po­da­nia­mi czę­sto dziw­ne­mi za­py­ty­wał sa­me­go sie­bie, czy­li przy­pad­kiem Ma­te­usz żar­tów nie stro­ił. Żar­tów – nie – za­cho­wał co sły­szał, co jemu po­da­ła na owe cza­sy roz­le­gła i po­waż­na uczo­ność, a nie­miał prze­czu­cia, że da po­wód do tylu po­szu­ki­wań, do tylu ob­ja­śnień.

Pan B. po­zwa­la so­bie nie­rów­nie wię­cej, ani­że­li so­bie Jo­achim Le­le­wel po­zwo­lił, przez twier­dze­nie bez­wa­run­ko­we, że Ma­te­usz przed­sta­wił na­sze po­cząt­ki wia­ro­god­ne i praw­dzi­we, że w nim jest na­sza naj­daw­niej­sza hi­sto­rya. Gdy do­tąd, za­le­d­wie w szó­stym wie­ku uka­zu­je się pierw­szy jej brzask, a za­le­d­wie dzie­sią­ty wiek jest dla nas rze­czy­wi­ście hi­sto­rycz­nym, wie­kiem na­sze­go wstą­pie­nia po­li­tycz­ne­go i du­cho­we­go do Eu­ro­py, pan B. od­no­si na­sze dzie­je na czte­ry wie­ki przed Chry­stu­sem, za Du­naj, da­le­ko na po­łu­dnie. Tu, na pół­no­cy Kar­pat, nad brze­ga­mi Wi­sły, mamy być lu­dem do­syć no­wym, – wę­drow­ca­mi, osad­ni­ka­mi, wy­chod­nia­mi umy­ka­ją­ce­mi przed Rzy­mia­na­mi.

Pan B. uprzej­mie, ale su­ro­wo na­ga­nia Na­ru­sze­wi­czo­wi i Czac­kie­mu to, że "nad­uży­li po­waż­ne­go sło­wa – świa­dec­two, sto­su­jąc je czę­sto do pi­sa­rzów o dwie­ście lat póź­niej­szych."

Czac­ki, pod in­ne­mi wzglę­da­mi bar­dzo za­słu­żo­ny, pi­sarz ła­twy i szczę­śli­wy, nie był kry­ty­kiem hi­sto­rycz­nym. Pan B. od­da­je po­chwa­ły kry­tycz­ne­mu umy­sło­wi albo uczu­ciu Na­ru­sze­wi­cza, a po­nie­wie­ra nim. Sam cóż czy­ni? Co jako nie­po­ko­na­ne przed­sta­wia świa­dec­two? Dlań Ne­stor, Miorsz, Ma­te­usz, nie­omyl­ny­mi świad­ka­mi po­cząt­ków na­szej hi­sto­ryi, cho­ciaż prze­dzie­le­ni dzie­się­cio­ma, a na­wet pięt­na­sto­ma wie­ka­mi od czy­nów, któ­re za­pi­sa­li; cho­ciaż pan B., prze­pa­ści sied­mio­wie­ko­wej mię­dzy De­ke­ba­lem a po­cząt­ka­mi Wiel­kiej Mo­ra­wii nie ma czem za­peł­nić, jako tako, prze­rwać jed­nym czy­nem – jed­nem na­zwi­skiem. Taki skok nie ma być nad­uży­ciem! I gdy­by ta­kich tyl­ko so­bie sko­ków po­zwa­lał uczo­ny po­szu­ki­wacz, czę­sto pięk­ny pi­sarz, acz­kol­wiek nie za­wsze jed­nem i tem że sa­mem po­ru­sza­ny na­tchnie­niem!

Jest jed­na god­na czci we świe­cie umy­sło­wym Sło­wian po­wa­ga, pra­wie sta­now­cza, co do po­szu­ki­wań ta­kich, ja­kie pan B. po­czy­nił. – Sza­fa­rzyk, naj­śmiel­szy, a ra­zem naj­spo­koj­niej­szy po­szu­ki­wacz sło­wiań­skich sta­ro­żyt­no­ści. – Sza­fa­rzyk, nie lę­kał się wstą­pić do tej ot­chła­ni na­szych po­cząt­ków; lecz się nie po­su­wa o je­den krok, póki zna­ku moc­no nie utwier­dzi, po któ­rym­by sie­bie i in­nych pro­wa­dził. Lecz to nie! Sza­fa­rzy­ka ob­cią­ża grzech nie­po­jed­na­ny. Nie na­zna­cza on pierw­szej oj­czy­zny Sło­wia­nom za Du­na­jem; Ge­tów, za na­szych, nie przyj­mu­je oj­ców.

Nie ro­zu­mie­my tak­że dru­giej ża­ło­by wy­to­czo­nej prze­ciw­ko nie­mu, ja­ko­by on Sło­wian "ze wszyst­kie­mi lu­da­mi w Eu­ro­pie po­bra­tał." Ależ nie! – Sza­fa­rzyk naj­sta­ran­niej roz­dzie­la Sło­wian od in­nych na­ro­dów Eu­ro­py; a gdzie usta­na­wia toż­sa­mość, albo po­wi­no­wac­two, nig­dy nie jest bez do­wo­dów. Czy­liż nie od­wo­łał szla­chet­nie swe­go błę­du o Sar­ma­tach, któ­rych w swo­jej roz­pra­wie o po­cho­dze­niu Sło­wian, wy­da­nej r. 1828 miał za Sło­wian? Był­że uważ­niej­szym pan B. w swo­ich po­szu­ki­wa­niach? Maż do­wo­dy na bra­ta­nie nas z Ge­ta­mi, Da­ka­mi, Au­ta­rio­ta­mi; na prze­nie­sie­nie na­szej pier­wot­nej hi­sto­ryi za Du­naj na pięć wie­ków przed Chry­stu­sem? Po wszech­stron­nem, po dłu­giem roz­wa­ża­niu od­po­wia­da­my – nie. – Nam pan B. swe­go prze­ko­na­nia nie udzie­lił – prze­ko­na­nia, któ­re uwa­ża­my jako uczo­ne, a jed­nak naj­grub­sze złu­dze­nie.

* * *

Ta część, któ­ra obej­mu­je roz­po­zna­nie źró­deł, moc­no nam się po­do­ba – mniej owem złu­dze­niem, któ­re panu B. po­zwa­la wi­dzieć ge­tyc­ki po­czą­tek Sło­wian na­wet tam, gdzie Ge­tów czy­li Da­ków, przez do­mysł na­wet naj­śmiel­szy, do­strzedz nie moż­na.

Naj­pierw­sze źró­dło, wy­stę­pu­je kro­ni­ka lę­chic­ka, Lin­chi­tów, ludu Il­li­rii, póź­niej­szych Ge­tów, Da­ków, Sło­wian. Czy­li ist­nie­je owa kro­ni­ka Lin­chi­tów? – nie. – Czy­li mamy do­wód pew­ny, że ist­nia­ła? – nie. – Sąż z niej ułam­ki – je­den wy­raz przy­najm­niej? – nie. Miał jej użyć Dzierż­wa a ra­czej Miorsz, jako mieć chce pan B. – O tem na­czel­nem źró­dle nie po­sia­da­my żad­nych a żad­nych ob­ja­śnień, czy­li była, co za­wie­ra­ła, i zkąd­by wy­do­by­ła? Na czem­by opar­ta być mia­ła. – Pan B. na­ucza, że Kri­ton z Pie­ryi, że Dion z Pru­sei spi­sa­li za­gi­nio­ne ge­tyc­kie dzie­je, że dzie­je Da­ków opo­wie­dzie­li Ap­pian i po­dob­no Sta­ciusz, że o tych­że na­ro­dach, czy­ni­li ba­da­nia Kas­sio­dor i Jor­nan­des.

I cóż ztąd? Pan B. twier­dzi po­waż­nie, że tych wszyst­kich a przy­najm­niej ostat­nich użył mi­tycz­ny, ta­jem­ni­czy au­tor kro­ni­ki Lę­chi­tów, z któ­rej Miorsz uło­żył swo­je opo­wia­da­nie.

Lecz na czem­że pan B. bu­du­je ta­kie twier­dze­nie? Do­my­śla się, przy­pusz­cza. Na tej prze­to po­wa­dze, o któ­rej na­wet mó­wić nie moż­na – czy­li była kie­dy­kol­wiek, z któ­rej nie mamy naj­drob­niej­sze­go ułam­ku – pan B. opie­ra swo­je wy­obra­że­nie o pier­wot­nych sie­dli­skach Sło­wian za Du­na­jem, na po­brze­żu ad­ry­atyc­kiem.

Rocz­ni­ki pol­skie ko­ściel­ne, pan B. uwa­ża, jako inne źró­dło o po­cho­dze­niu Sło­wian, uwa­ża do­syć słusz­nie, je­śli ma cho­dzić o same pol­skie rze­czy. Lecz coby z tych rocz­ni­ków ko­ściel­nych wziąść moż­na na wy­ka­za­nie po­cho­dze­nia Sło­wian i Po­la­ków? – nie­ro­zu­mie­my.

Owe rocz­ni­ki ko­ściel­ne, klasz­tor­ne, są ode­rwa­ne­mi za­pi­ska­mi, któ­rych bez­i­mien­ni au­to­ro­wie wła­ści­wej hi­sto­ryi przed­sta­wiać nie mie­li za­mia­ru. Za­kon­nik na­zna­czał zda­rze­nia, waż­ne dla klasz­to­ru, gdzie miesz­kał, naj­wię­cej dla dy­ece­zyi, nig­dy, dla kra­ju, dla pań­stwa, dla od­le­głych cza­sów. Świa­teł­ka to bar­dzo nie­pew­ne, prze­cież nie­oce­nio­ne i naj­waż­niej­sze, ale zu­peł­nie pod­rzęd­ne dla tych ba­dań, ja­kim pan B. tyle cza­su, tyle umie­jęt­no­ści i gor­li­wej pra­cy po­świę­cił.

Tych rocz­ni­ków ko­ściel­nych, a wła­ści­wie od­pi­sów, pan B. wi­dział oko­ło trzy­dzie­ści, któ­rych dru­kiem nie wie­le ogło­szo­no, a wnieść moż­na, że nie­rów­nie wię­cej cze­ka na szczę­śli­we od­kry­cie. Je­den rocz­nik pan B. naj­wy­żej oce­nia, ten, któ­ry to­wa­rzy­szy trzem do­tąd zna­nym rę­ko­pi­smom kro­ni­ki Mior­sza, a któ­ry za­czy­na się ro­kiem 899 pa­mięt­nym przez śmierć Ar­nol­fa ce­sa­rza, za­gry­zio­ne­go przez my­szy, na uka­ra­nie ja­kiejś wiel­kiej zbrod­ni. O za­gry­zie­niu przez my­szy, peł­no po­dań u nas i po in­nych kra­jach, ale z tych po­dań i z tych rocz­ni­ków, ja­kież, dla hi­sto­ryi świa­tło? Rocz­nik przy­cze­pio­ny de kro­ni­ki Mior­sza ma być naj – daw­niej­szy; lecz po­mnij­my, jest to od­pis, do­peł­nio­ny, prze­ro­bio­ny w XIV wie­ku, oszpe­co­ny wtrę­ta­mi, a za­tem po­wa­ga nad­zwy­czaj­nie po­dej­rza­na i nie­pew­na, nie­tyl­ko dla ba­dań o po­cho­dze­nia Sło­wian, ale tak­że, co do po­cząt­ków wła­ści­wej pol­skiej hi­sto­ryi. Nad tym rocz­ni­kiem pil­niej się za­sta­na­wiał pan B., prze­dru­ko­wał go, al­bo­wiem upa­trzył w nim przej­ście z Wiel­ko-Mo­ra­wii do Pol­ski; upa­trzył na­wet i to, że Pia­sto­wie, że ksią­żę­ta i kró­le Pol­ski, są na­stęp­ca­mi knia­ziów Wiel­kiej Mo­ra­wii, roz­pro­szo­nej nie­od­ża­ło­wa­nie przez Niem­ce i przez Wę­gry. – Pol­ska, to wiel­ka Mo­ra­wia prze­dłu­żo­na, dzia­ła­ją­ca pod in­nem na­zwa­niem Pol­ski – Mo­ra­wia, prze­dłu­że­nie Da­ków – od­no­wio­ne pań­stwo Da­ków. – Rocz­ni­ko­wi to­wa­rzy­szą­ce­mu kro­ni­ce Mior­sza nie damy tej waż­no­ści, jaką jemu pan B. ży­czył­by nadać. Jest tu na­wet sub­tel­ność, któ­rej nie mo­że­my nie wy­tknąć. Pan B. twier­dzi, ale nie do­wo­dzi, że kro­ni­ka Mior­sza z XI ma po­cho­dzić wie­ku, wnio­sku­je prze­to, że i rocz­nik ma być rów­nie sta­ro­żyt­nym – a prze­cież wy­zna­je, że pier­wo­pi­smo, że od­pis za­ra­żo­ny, po­fał­szo­wa­ny wtrę­ta­mi, do XIV wie­ku od­nieść na­le­ży.

Upra­sza­my, czy­li taki od­pis za świa­dec­two wia­ro­god­ne po­dać się go­dzi? By­łoż­by zno­wu sto­sow­niej lo­icz­niej i bez­piecz­niej kro­ni­kę Mior­sza z XI wy­pro­wa­dzić wie­ku, gdzie dla niej nie ma miej­sca"? Py­ta­my, czy­li pan B. na tyle nie­pew­nych do­wo­dach opie­ra­jąc swo­je po­szu­ki­wa­nia, nie nad­uży­wa naj­sa­mo­wol­niej po­waż­ne­go wy­ra­zu: świa­dec­two hi­sto­rycz­ne? Uka­zu­je się da­lej owa sław­na kro­ni­ka Lę­chi­tów i Po­la­ków przez Mior­sza, zna­ne­go do­tąd pod na­zwi­skiem Dzierż­wy. Pan B. wbrew temu, cze­mu wie­rzo­no po­wszech­nie; na­ucza, że Miorsz żył na po­cząt­ku XI wie­ku. Cu­dzo­zie­miec, An­glo­sa­xoń­czyk, na dwo­rze Ryxy, przez jej sprzy­ja­nie, na­był zna­cze­nia i po­tę­gi. Cho­ciaż du­chow­ny, miał syna Ro­ber­ta kasz­te­la­na Sie­ra­dza, a wnuk, tak­że Ro­bert, otrzy­mał bi­skup­stwo kra­kow­skie. Miorsz wpro­wa­dził do Pol­ski herb Ko­rab – przy­że­glo­wał. Ńie chce­my przed­wcze­śnie sta­wiać trud­no­ści, ale jak­że nie nad­mie­nić, że na­zwa Miorsz nie jest an­glo­sa­ska; że cu­dzo­zie­miec ka­płan ła­two­by nie zna­lazł mał­żon­ki, że po­da­nie, ja­ko­by du­chow­ni pol­scy XI wie­ku po­spo­li­cie żony brać mie­li, na­le­ży pil­niej roz­pa­trzyć – że to jest nad­zwy­czaj­nie pze­sa­dzo­ne­ni, co mnie­ma pan. B., ja­ko­by u nas, kie­dy­kol­wiek prze­wa­żał sło­wiań­ski ob­rzą­dek.

Że her­by z XI wie­ku mogą po­cho­dzić, nie za­prze­cza­my sta­now­czo, ależ mnie­ma­nie, że Miorsz ka­płan obcy uzy­skał na­tchych­miast herb, na­ro­do­wość, na­zy­wa­my do­my­słem, przy­pusz­cze­niem. Na­wet pan B. uwa­ża, że Miorsz w swo­jem opo­wia­da­niu, jako Po­lak nie prze­ma­wia.

Miorsz czer­pał owo opo­wia­da­nie z kro­ni­ki Lę­chi­tów, któ­rej bytu nie wy­ka­za­no, i z pol­skich rocz­ni­ków, nad któ­re­mi na­le­ży dłu­go i ucze­nie pra­co­wać, pier­wej, ani­że­li im po­wa­ga świa­dec­twa przy­zna­ną bę­dzie.

Kro­ni­ka Lę­chi­tów za­czy­na się… na czte­ry wie­ki przed Chry­stu­sem, spra­wa­mi Gra­ka, Kra­ka, Kra­ku­sa, a koń­czy się… na woj­nach Trą­ja­na prze­ciw De­ke­ba­lo­wi, po któ­rych, mia­ło na­stą­pić ogrom­ne wy­chodz­two, prze­sie­dle­nie ge­tyc­kich lu­dów, po­czą­tek Sło­wian na pół­no­cy Kar­pat, nad Wi­słą jako mieć chce pan B. mia­ła obej­mo­wać zda­rze­nia speł­nio­ne na po­łu­dniu Du­na­ju, dzie­je Lin­chi­tów il­li­ro-da­kich, któ­rzy póź­niej wy­stą­pi­li, jako Le­chi­ci, jako La­cho­wie, jako Po­la­cy. Ma to być je­den i ten­że sam lud, cho­ciaż pan B. nie­zmier­nej… prze­rwy mię­dzy Il­li­ra­mi, Da­ka­mi, Le­chi­ta­mi i Po­la­ka­mi ni­czem nie za­peł­nia, i rów­nież ni­czem nie do­wo­dzi związ­ku, albo ja­kie­go po­do­bień­stwa, mię­dzy tymi lu­da­mi, mię­dzy ich hi­sto­ry­ami ro­ze­rwa­ne­mi przez ośm, a na­wet przez dwa­na­ście wie­ków. Pan B. mówi: "nikt nie wąt­pił, że je­ste­śmy ich po­tom­ka­mi." Na­sam­przód, my pierw­si, roz­wa­żyw­szy co pan B. na po­par­cie swo­jej teo­ryi przy­wo­dzi, po­wąt­pie­wa­my naj­zu­peł­niej.

Gat­te­rer ogól­nie, Le­le­wel bar­dzo ostroż­nie tyl­ko się do­my­śla. Do­pie­ro pan B. sta­now­czo wy­kła­da toż­sa­mość Lin­chi­tów, Au­ta­rio­tów, Ge­tów, Da­ków Le­chi­tów i Po­la­ków Wi­sły, o czem do­tąd, po­wszech­nie, na – wet prze­czu­cia nie mia­no. Pan B. wi­dzi we swo­im. Mior­szu, cze­go on sam nie wi­dział, cze­go on sam by­najm­niej nie twier­dził wca­le au­to­ra, Miorsz, miał po­mie­szać cza­sy, miej­sca; zda­rze­nia do­ko­na­ne za Du­na­jem do Pol­ski, do Kra­ko­wa, do Sie­ra­dza prze­no­si, co wszyst­ko pan B. kry­tycz­nie roz­dzie­la i wy­ja­śnia. Za­pra­wia i tłu­ma­czy Mior­sza, któ­ry prze­zież był bliż­szy po­dań i cza­sów, a użył, czy­li użyć miał, owej ta­jem­ni­czej, za­tra­co­nej dziś kro­ni­ki Lin­chi­tów ad­ry­atyc­kich.. Do­tąd zna­ne rę­ko­pi­sma kro­ni­ki Mior­sza na­stęp­ne:

1. Sza­mo­tul­skie­go, pi­sa­ny 1426 albo 1471.

2. Ku­ro­pat­nic­kie­go, prze­rwa­ny na roku 1415.

3. Lu­biń­ski, rów­nież z XVgo wie­ku.

Te daty nie są bez wagi. Je­st­że roz­trop­nem uwie­rzyć, że kro­ni­ka któ­ra za­raz po 1035 spi­sa­na być mia­ła, nie­ma daw­niej­szych nad wiek XV od­pi­sów. Po­dob­naż wska­zać przy­najm­niej do­mysł, że kro­ni­ka Mior­szo­wa we wie­kach XII, XIII i XIV ist­nia­ła, że z niej, po­wsta­ły od­pi­sy XV wie­ku? War­sze­wic­ki wspo­mi­na Mierz­wę, któ­re­go pan B. na Mior­sza wy­krę­ca, jego świa­dec­two wy­so­ko oce­nia­jąc. Czy­ta­my je i nie­ude­rza nas. War­sze­wic­ki, ży­ją­cy przy koń­cu XVI wie­ku mówi ogól­nie; ani wie, ja­ko­by Miorsz czy­li Mierz­wa miał być naj­daw­niej­szym na­szym kro­ni­ka­rzem.

Kro­ni­karz, a ra­czej hi­sto­ryk, zna­ny pod na­zwi­skiem Mar­ci­na Ga­lia, we­dle pana B. jest Gaw­łem, za­kon­ni­kiem, a nie sam był au­to­rem tej zaj­mu­ją­cej pra­cy.* Spół­au­to­rem ma być Mi­chał Kanc­lez, Po­lak, i on Gaw­ło­wi cu­dzo­ziem­co­wi do­star­czył tyle do­kład­nych wia­do­mo­ści, szcze­gó­łów, od­cie­ni, któ­re, przez -

* Pan Bie­low­ski twier­dzi:

"Mię­dzy du­cho­wień­stwem ob­rząd­ku ła­ciń­skie­go, ja­kie się Pol­sce już od cza­sów Mie­czy­sła­wa I za­słu­gi­wa­ło, wy­stą­pił nowy za­kon pod ko­niec wie­ku XI. Byli to mni­si św. Gaw­ła spro­wa­dze­ni z Pro­wau­cyi czy Hel­we­cyi za Wła­dy­sła­wa Her­ma­na i sze­rzą­cy się w Pol­sce pod Bo­le­sła­wem Krzy­wo­ustym. Przy­pa­dek zjed­nał im nad­zwy­czaj­ne wzglą­dy tych kró­lów. Trosz­czą­ce­mu się bez­po­tom­no­ścią Wła­dy­sła – cu­dzo­ziem­ca bar­dzo trud­no mo­gły być do­strze­zo­ne­mi. Gal­lus, nie ma ozna­czać na­ro­do­wo­ści, to tyl­ko imie za­kon­ne; pan B. na­chy­la się ku temu mnie­ma­niu, że
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: