Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bajki - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
15 listopada 2015
Ebook
20,80 zł
Audiobook
14,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Bajki - ebook

Jedenaście zaskakujących, innych niż wszystkie, bajek, przy których świetnie będą się bawić i dzieci, i rodzice.

O dobrych smokach, dżdżystych dżdżownicach, rybakach, co niczego nie chcą od złotej rybki, o bezsenności królewny i o tym, dlaczego barany powinny zmienić się w węgorze.

Ale przede wszystkim o tym, że każdy dziadek jest królem, że w domu każdy powinien być Dobrą Wróżką, że lepiej mieć przyjaciela niż obiad i że trzeba żyć w zgodzie z dźwiękami.

Mądre, dowcipne, pełne pogody ducha i ciepła bajki Beaty Krupskiej w opracowaniu graficznym Zbigniewa Larwy.

Jest to pierwsze od 1989 roku wznowienie tych kultowych opowieści.

Beata Krupska – polska pisarka dla dzieci i młodzieży, scenarzystka i autorka dialogów do seriali animowanych („Podróże do bajek”, „Sceny z życia smoków”). Opublikowała ponadto tomik poezji „Jadąc tramwajem na targ niewolników” oraz „Sceny z życia smoków", „Opowieść o Agatce” i „Przygody Euzebiusza”.

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8069-925-0
Rozmiar pliku: 6,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Z pewnością nikt wam nigdy nie mówił, że na świecie żyje jeszcze jeden smok. Jest bardzo stary, sterany życiem, cierpi na reumatyzm i od dawna już nie porywa żadnych księżniczek. Nie porywa ich dlatego, że po pierwsze: bardzo trudno dziś o księżniczki, a po drugie: uważa, że smoki w jego wieku nie powinny zajmować się podobnymi szaleństwami.

Ale pewnego dnia, gdy siedział w swoim zamku, popijając kakao i grzejąc łapy przy kominku, naszły go wspomnienia młodości i zapragnął raz jeszcze, po raz ostatni, porwać jakąś księżniczkę. Nałożył kalosze i nauszniki i poszedł przed siebie – a szedł tak długo, aż spotkał księżniczkę. Obejrzał ją krytycznie i zapytał:

– Księżniczka?

– Pewnie.

Była bardzo ładna, ponieważ księżniczki mają obowiązek być ładne, a ta była szczególnie obowiązkowa.

– To ja cię porwę – zadecydował smok.

– Dobrze – zgodziła się księżniczka i oczy jej rozbłysły. – To będzie zupełnie jak w bajce! A nie zapomniałeś jeszcze, jak to się robi?

– Wielka mi sztuka porwać księżniczkę! Bierze się ją pod pachę i niesie – burknął smok. Następnie wziął księżniczkę pod pachę i zaniósł do swojego zamku. – Gdzie chcesz być zamknięta, w lochu czy w klatce w sali rycerskiej? – zapytał, stawiając ją na posadzce.

– Wolę w sali rycerskiej. W lochu ciemno, nic nie widać i pełno myszy. A ja myszy jakoś nigdy nie mogłam polubić, choć parę razy już próbowałam – powiedziała księżniczka.

– Ja też myszy nie lubię – skrzywił się smok. – To takie bezcelowe stworzenie. Nie wiadomo, czemu ma służyć. Nawet mój kot ich nie lubi i dusi każdą, która mu się nawinie między łapy.

Zamknął księżniczkę w klatce, a potem zjadł zupę ogórkową na obiad. Księżniczka zjadła naleśniki z serem, uważając, że zupa ogórkowa jest zbyt pospolitym jedzeniem dla księżniczki. Potem grali w karty. Księżniczka ciągle wygrywała, więc smok się obraził, zamknął ją znowu w klatce i poszedł spać. Chrapał bardzo głośno, księżniczka nie zmrużyła więc przez całą noc oka i rano miała bardzo zły humor.

– Czemu jesteś taka zła? – zapytał smok, który wyspał się znakomicie i był przyjaźnie usposobiony do całego świata.

– Jak mogę być w dobrym humorze, kiedy zostałam porwana przez smoka i nie wiem, co ze mną będzie! – krzyknęła księżniczka.

– E tam, nie przesadzaj. Wiesz, co z tobą będzie. Uratuje cię jakiś dzielny rycerz, wyjdziesz za niego za mąż i urodzisz dużo dziwnych dzieci.

– Dlaczego dziwnych? – zainteresowała się księżniczka.

– No bo jak dzieci rycerza mogą nie być dziwne? Będą nosiły zbroje, strusie kity na hełmach i będą napadały na Bogu ducha winne smoki.

– Masz rację – zgodziła się księżniczka. – Jestem bardzo ładna, więc z pewnością ktoś mnie uratuje. A potem będę gotowała obiady rycerzowi i dziwnym dzieciom, będę gotowała, gotowała, aż się zestarzeję i zbrzydnę. Ale wtedy właściwie uroda nie będzie mi potrzebna, bo będę już miała męża.

– Trochę urody zawsze się przyda – sprzeciwił się smok. – Spójrz na mnie. Jestem stary, ale ciągle dość przystojny. Dbam o siebie, dobrze się odżywiam, dużo śpię i na noc zawsze smaruje pysk kremem poziomkowym. No i jestem kawalerem. To najlepiej robi na urodę.

Następnego dnia do zamku przyjechał rycerz.

– Hej, księżniczko! – zawołał.

– Co ty tu robisz? – zawołała księżniczka. – To jest prywatny zamek i nie wolno tu wchodzić obcym.

– Ja nie jestem obcy. Jestem dzielnym, szlachetnym rycerzem, który przybył, aby cię uratować – zaprotestował rycerz.

– Nie mam teraz czasu. Muszę ugotować zupę ogórkową dla smoka. Poszedł do pracy, a że dziś akurat miał w planie straszenie okolicznej ludności, więc z pewnością wróci głodny i zmęczony. Nie jest już przecież taki młody – wytłumaczyła księżniczka.

– To ja poczekam – powiedział rycerz. – Ja też bardzo lubię zupę ogórkową.

Smok wrócił z pracy i zdenerwował się bardzo, zobaczywszy rycerza.

– Mam nadzieję, że nie przyszło ci do głowy ze mną walczyć. Jestem taki zmęczony, że z pewnością bez żadnego wysiłku rozprułbyś mi brzuch tą swoją kopią – zaburczał.

– Ależ skąd! – zaprzeczył rycerz. – Jeśli dasz mi trochę zupy i księżniczkę, to zaraz sobie pójdę.

– Proszę bardzo – odparł smok. – Muszę powiedzieć, że ci dzisiejsi rycerze są zupełnie pozbawieni romantyzmu. Ale cóż, jak być romantykiem, kiedy nad głową latają samoloty, rakiety i dzikie kaczki, a okoliczna ludność bardziej się boi podatków niż smoka.

Księżniczka jednak odmawiała uznania intencji rycerza za szlachetne, waląc chochlą w stół i krzycząc, że nie będzie całe życie gotować i hodować chmary dzieci ze strusimi kitami na hełmach.

Dopiero gdy rycerz obiecał jadać obiady w restauracji przynajmniej dwa razy w tygodniu, kiedy powiedział, że dzieci wcale nie muszą chodzić w hełmach, może tylko w niedzielę, i kiedy przyrzekł kupić psa, kota, dwie gąsienice i rudą kurę znoszącą złote jajka, zgodziła się zostać jego żoną.

Odjechali wraz z rycerzem na jego koniu, który również miał hełm ze strusią kitą, a smok machał chusteczką i wołał, żeby koniecznie przyjechali do niego w niedzielę na zupę ogórkową.

Gdy został sam, zrobił sobie kakao, a potem usiadł przed kominkiem, grzejąc łapy i rozmyślając. Potem stwierdził, że porywanie księżniczek znakomicie wpływa na apetyt, zjadł więc dwa rogale, drożdżówkę i cztery śliwki i poszedł spać. Nad zamkiem rozległo się głośne chrapanie.

W ogromnej Grocie, znajdującej się w odległości czterech snów od powierzchni ziemi, mieszka Król Szczur i jego szczurzy naród. Król Szczur ma córkę, Księżniczkę Szczurkę, która jest bardzo ładna i kudłata, ma niebieski ogon i różowe pazurki.

Król Szczur nosi czerwone kamizelki i koronę z czerwonym włóczkowym pomponem, a w niedzielę dodatkowo zakładała białe tenisówki na swoje szczurze łapki i wtedy cały naród oraz Księżniczka Szczurka szepczą w zachwycie:

– Królu, jaki z ciebie piękny szczur!

A Król Szczur odpowiada:

– Nie trzeba, moi drodzy, to tylko ja, wasz szczur – i wyciera załzawione ze wzruszenia oczka koronkową chusteczką haftowaną w niebieskie szczury.

Wtedy wszyscy wiedzą na pewno, że rozpoczęła się niedziela.

W szczurzej Grocie stoi Czarny Tron, który o zachodzie słońca gra bardzo piękną szczurzą melodię, zawsze tę samą. Melodia jest taka trudna, że nikt nie potrafi się jej nauczyć. Czarny Tron jest z tego bardzo dumny i jeżeli się go ładnie poprosi, a jest akurat w dobrym humorze, to gra ją dwa razy pod rząd. Taki z niego miły i uczynny Tron.

U sklepienia Groty wisi Lampa. Jest to najzupełniej zwykła lampa, która tym różni się od innych lamp, że wisi tu, a nie gdzie indziej. Lampa jest Pierwszym Ministrem Króla Szczura. Pomaga mu we wszystkim, udziela mądrych rad i jest szanowana przez wszystkie szczury.

– Ja jestem tylko lampą – mówi Lampa, gdy widzi, że ktoś jej słucha – lampą się urodziłam i lampą pozostanę. Gdybym chociaż była lampartem… Ale wtedy byłabym zwierzęciem, a teraz jestem przedmiotem. Być przedmiotem to o wiele ciekawsze.

Pewnego dnia Lampa i Czarny Tron rozmawiali ze sobą cichutko, a Król Szczur grał w klasy na lśniącej posadzce Groty. Szczurzy naród zajmował się sobą i Król miał chwilę wytchnienia.

Raptem do Groty wleciał Orzeł. Ogromny, napuszony, usiadł przed Królem i zajrzał mu w pyszczek wielkim, złotym okiem.

– Przybyłem, żeby ożenić się z Księżniczką Szczurką. Jest wprawdzie tylko szczurkiem, ale za to księżniczką, a ja muszę mieć żonę z królewskiego rodu. I nie musisz mi dziękować – powiedział Orzeł, pusząc się jeszcze bardziej i rozkładając szeroko ogromne skrzydła.

Król Szczur oniemiał, Księżniczka Szczurka dostała czkawki, a Lampa przełknęła nerwowo ślinę i powiedziała:

– Jako Pierwszy Minister ośmielam się nie wyrazić na to zgody! Czy nie możesz ożenić się z królewną orlicą?

– Wszystkie już pożenione – odparł niedbale Orzeł. Potem zerknął ku górze złotym okiem i zapytał znudzonym głosem: – Czego właściwie ten przedmiot chce ode mnie?

– Ten przedmiot jest Lampą – krzyknął król – jak również jest moim Pierwszym Ministrem! A poza tym, moja córka nie dla takich orłów jak ty. Nie jesteście dobraną parą.

– Dlaczego nie?! – zarechotał Orzeł. – Parą jesteśmy idealną. Gdy jedno pełza, drugie powinno fruwać. Wszystko się zgadza!

Córka Szczurka opanowała w tym czasie czkawkę i powiedziała stanowczo:

– To ożeń się z gąsienicą, ty chuliganie!

– Co takiego? – zdziwił się Orzeł, groźnie rozwierając dziób. – Pyskata księżniczka! – A potem chwycił Króla za grzbiet ogromnymi pazurami i podniósł do góry.

Wszyscy zamarli z przerażenia. Przez chwilę panowała zupełna cisza. Słychać było tylko gwałtowne bicie królewskiego serduszka i ciężki oddech Lampy.

Po chwili Księżniczka Szczurka odezwała się słodkim głosikiem:

– Dobrze, mój Orle. Postaw na ziemi mojego ojca, bo zaraz mu spadnie korona. Może się powyginać na tych kamieniach.

Orzeł postawił Króla na posadzce, pomagając mu nawet obciągnąć czerwoną kamizelkę.

– Ale – mówiła dalej Księżniczka Szczurka – musisz mi przynieść garstkę promieni słonecznych na welon ślubny. W złotym będzie mi bardzo do twarzy.

– Dobrze, mój szczurzy skarbie! – ucieszył się Orzeł. Uśmiechnął się szeroko i wyleciał z Groty, wołając przez ramię: – Zaraz wracam!!! – I oczywiście do dziś nie wrócił. Już wiele orłów rzucało się z dziobem na słońce.

Wszyscy bardzo się ucieszyli z mądrości córki Szczurki, która dotychczas nie odznaczała się niczym nadzwyczajnym.

Najbardziej cieszyła się Lampa. Cieszyła się tak bardzo, że w końcu zakochała się w księżniczce i wzięli ślub. Mieli dużo dzieci, które wyglądały zupełnie jak szczurki, tylko oczka im się świeciły jak żarówki, gdy je ktoś pociągnął za ogonek.

Kiedy córka Szczurka i Lampa szli do kina, Czarny Tron opiekował się ich dziećmi, a Król Szczur uczył je grać w klasy. W niedzielę zakładał kamizelkę, a szczurzy naród szeptał w zachwycie:

– Królu, jakim ty jesteś pięknym dziadkiem!

Po trawie, po łące, po kwiatach, po słońcu toczyła się Duża Kula. Na zewnątrz była taka duża jak pięciu małych chłopaków, a od wewnątrz – jak trzech małych chłopaków. Trzy dodać pięć równa się osiem. Czyli jedna Duża Kula równa się ośmiu małym chłopakom. Proste, prawda?

Kula turlała się spokojnie, a za nią biegł Mały Chłopak. Biegł już tak dosyć długo, ciągle mając nadzieję, że Kula odezwie się do niego. Kula jednak nie zwracała na niego uwagi, toczyła się spokojnie, a tam, gdzie się przetoczyła, wyrastały kwiaty. Dziwne to były kwiaty. Łodyżki miały kwiaciane, z odpowiednią ilością listków, i zielone, ale łebki – no, cóż, nie były to kwiaty, ale małe, przezroczyste kulki. Mały Chłopak w końcu nie wytrzymał i krzyknął:

– Ty, Kula, zobacz, co ci wyrasta spod ogona!

– Po pierwsze, nie spod ogona, a za plecami – odparła z godnością Kula. – A po drugie, skąd mogę wiedzieć, co mi za plecami wyrasta? A jeżeli już o tym rozmawiamy, to nic mi nie wyrasta, a zostawiam na trawie piętno swojej osobowości.

– Co ty gadasz? – obraził się Mały Chłopak. – Ja ciebie w ogóle nie rozumiem.

Kula zarumieniła się nieznacznie.

– Ja tego też nie rozumiem – szepnęła. – Ale słyszałam, jak ktoś tak kiedyś mówił, i zabrzmiało to w moich uszach jak najpiękniejszy utwór, chyba muzyczny, na cztery ręce. I dlatego to powtarzam. Może ktoś pomyśli, że jestem inteligentna?

– O to się nie martw – powiedział Mały Chłopak. – Tak sobie z pewnością nikt nie pomyśli.

Kula przez chwilę miała ochotę się obrazić, ale rozmyśliła się. Jak można się obrażać, kiedy świeci słońce, a za plecami rosną kwiaty – no, powiedzcie sami.

Duża Kula i Mały Chłopak popatrzyli na siebie przez chwilę. Kula wprawdzie nie miała oczu, ale gdyby jej się tak dobrze przyjrzeć, to sama była po prostu dużym okiem.

– Nie stójmy tak bezczynnie – powiedziała. – Jak stoję tak dłużej i nie turlam się, jak powinnam, to pod brzuchem natychmiast lęgną mi się stonogi. Uważają chyba, że jestem gniazdem. Sprawiają mi tym ogromną przykrość. Powiedz sam, czy chciałbyś być gniazdem?

– Nie bardzo – przyznał Chłopak. – Również chyba dlatego, że pod tobą się legną stonogi, a ja nie wiem, co by się pode mną zalęgło.

– No właśnie – powiedziała Kula. – A poza tym, stonogi mają mechate gęby i wcale ich nie lubię.

– Mechate gęby?! – oburzył się Chłopak. – Co ty wygadujesz?! Stonogi są bardzo piękne, mają długie rzęsy i perfumują się codziennie. Każda stonoga jest królową i rodzi dużo dzieci.

Kula łypnęła nieufnie na Małego Chłopaka.

– Czy ty przypadkiem nie czytasz gazet? – zapytała.

– Przecież ja jeszcze nie umiem czytać!

– Całe szczęście – mruknęła Kula i potoczyła się dalej.

Okrążyli łąkę trzy razy i Kula w końcu się zasapała. Przystanęła, westchnęła głęboko i powiedziała:

– Poopalamy się? – i wystawiła twarz do słońca.

– Uważaj, żebyś nie dostała bąbli – zauważył Mały Chłopak.

– A ty się nie wymądrzaj. Nie zapominaj, że jesteś małym dzieckiem, a ja Dużą Kulą.

– Chciałem ci po prostu okazać trochę czułości – powiedział Mały Chłopak. – Wy, kobiety, jesteście chwilami nierozgarnięte.

– Nie jestem kobietą, jestem kulą. Przeważnie jedno nie musi wykluczać drugiego, ale w moim przypadku wyklucza całkowicie. I w tym tkwi głęboka niesprawiedliwość losu. Nie wiem tylko, czy ta niesprawiedliwość jest skierowana przeciwko kobietom, czy przeciw kulom. Powiedz, dlaczego, na przykład, ja nie mam rąk, a ty masz?

Małemu Chłopakowi zrobiło się przykro.

– Ale ja mam niewiele rąk – odparł – tylko dwie, zobacz.

– Ale jest to jakiś początek – powiedziała Kula ponuro. – Możesz mieć nadzieję na więcej. A ja?

Wielkie oko Kuli błysnęło łzą. Słońce spojrzało na nią ze współczuciem i łąkę zalała fala ruchliwych diamentowych iskierek. Skakały po czubkach kwiatów, a łza lśniła, jak tylko mogła, i uśmiechała się do słońca.

Po chwili Kula powiedziała spokojnie:

– Mały Chłopaku, pójdę już sobie. A ty idź do domu, tam też są kule. Ja poturlam się tam, gdzie jest początek.

– Jak to? – szepnął Mały Chłopak.

– Początek – powtórzyła Kula. – Poturlam się tam, gdzie jest początek. Może tam wyrosną mi ręce.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: