Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bestia. Studium zła - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Czerwiec 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Bestia. Studium zła - ebook

"Bestia. Studium zła” jest próbą odpowiedzi na pytanie jak rodzi się w człowieku potwór? Autorka, była pierwszą dziennikarką, która przeprowadziła wywiad ze słynnym „wampirem z Bytowa”. Zapoznała się z 72 tomami akt, rozmawiała m.in. z jego bliskimi, z kobietą, która jako jedyna przeżyła atak „wampira”, z rodzinami ofiar, z prokuratorem, z psychologami. Specjaliści zgodnie twierdzą, że będzie zabijał dalej.  Co robić z takimi osobnikami jak Pękalski, którzy na wolności zawsze będą stanowić zagrożenie? Przywrócić karę śmierci? Izolować w więzieniach czy dożywotnio internować w zakładach psychiatrycznych?

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65157-14-0
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Skaza

ŁADNA TA DOKTOR, CO GO TERAZ BADAŁA, i całkiem nie stara jeszcze. Kazała mu ona sobie przypomnieć dobrych i złych ludzi ze swojego życia. Znaczy, kto dobry, a kto zły był na wolności dla niego, dla Leszka. Babcia, wuj, matka – zło to było, znęcali się nad nim zawsze od dziecka. To jej jutro powie, jak zapyta. Na pewno to było jego największe zło. Płakał przez nich wszystkich często. Nic ich nie obchodził nigdy. Bili i popychali jego zawsze. I w ogóle źle mu tam było wtedy w życiu, jeszcze przed murem. Teraz jest lepiej. Bardzo dużo lepiej.

Kucharka z internatu, babcia Nowakowa i ta zakonnica, siostra Ania z Przytocka, co taka łagodna była i mydłem ładnie zawsze ona pachniała, to było jego dobro. I jeszcze pani Basia nauczycielka dobra była.

I Sylwia, ta z lasu. Martwa już ona, ale była dobra. Jedzenie mu dawała. Dwa razy mu dała jedzenie. Do lasu mu przyniosła, co już nie wyszła z niego wtedy. Chleb i pasztetową. Szkoda, że nie żyła już potem ona, ale to nie była jego wina. Stało się tak i tyle.

Kręciły mu się myśli po tabletkach, które dali, jak na tej karuzeli, co kiedyś przyjechała do Bytowa z wesołym miasteczkiem. Stał pod nią i patrzył. Inne dzieciaki obracały się na niej, aż potem i jemu zakręciło się w głowie, od tego stania i zadzierania głowy w górę, ale matka nie dała mu na bilet, pożałowała jak zawsze. Szarpnęła za kurtkę, powiedziała, że co on głupi, żeby w kółko się kręcić jak inni durnie, i poszli stamtąd sobie. Nie przejechał się, nie pokręcił na niej, tej karuzeli, a tak chciał...

Popłakał się wtedy bardzo, posmarkał i jeszcze w pysk od matki dostał, że głupi, że beksa. Jak zawsze. Mały wtedy był, ale to właśnie dokładnie o matce pamięta. I powie tej doktor. Dzieciaki roześmiane na tej karuzeli i jego matka, co krzyczała i go szarpała, że do domu ma już iść.

Ta Sylwia z lasu, co się interesują nią teraz wszyscy, to piękna była i imię miała piękne. Sylwia... Od niej się jego kłopoty z policją zaczęły i najwięcej się policjanci teraz o nią pytają, a on im pokazał i powiedział już wszystko.

Bał się zawsze na tych wizjach, że ludzie z wioski Sylwii coś mu zrobią, ale policja pilnowała bardzo, żeby nie podeszli za blisko. Nie ogłaszali chyba nigdy, że wizja z nim będzie, ale ludzie i tak się zbierali, i patrzeć chcieli, jak i co on pokazuje. Piękna ta Sylwia była i dobra. Żal, że nie żyje już ona.

O listy też ta ładna doktor się pyta. O jego pisanie. On listów już wysłał dużo do ludzi dobrych dla niego kiedyś. Do rodziny swojej też, a nikt do niego teraz nie napisze. Ani ten brat z jehowych, ani Nowakowa babcia. Joasia, siostra, też znać go nie chce teraz i na listy nie odpisuje. Ani na jeden mu nie odpisała, ale pieniądze kiedyś pożyczać to umiała, tylko oddać to już nie. I szwagier, niby dobry, ale gumowej lalki do seksu mu nie kupił. A inaczej wszystko mogło być z tą lalką.

Głowa boli, cały czas go ostatnio boli. Za dużo tego wszystkiego... Tabletek tyle mu dają, że to pewnie od tego.

W telewizji lwy ostatnio widział, jak polują. Film taki o zwierzętach w Afryce był. Lew walnął ją, tę sarnę czy co to tam było, dokładnie tak samo, jak on tę dziewczynę w Toruniu. Jeden raz ten lew uderzył i padła ona jak tamta. Dokładnie tak samo.

Uśmiechnął się do siebie. Był jak ten lew, taki silny. Pośmiałby się w głos, ale zatkał usta kocem, żeby nie obudzić kolegów z celi. Był jak ten lew, ale tego im też nie powie.

Sylwia, taka piękna była, i wtedy jeszcze ciepła była, jak ten pierwszy raz ją miał. Dobrze mu z nią było bardzo. I tutaj też mu jest dobrze. Ciepło jest i nie głoduje. Zawsze wiadomo, o której jedzenie dostaną. Tak jak u sióstr albo w internacie. Śniadanie, obiad i kolacja. Chleba dają tyle, ile się tylko chce. Z renty w sklepiku też może sobie dokupić pączka, drożdżówkę, oranżadę. Wcale tu nie jest tak źle. Mówili mu, że tutaj nie będzie miał źle i nie ma. Cela mała, podobna do pokoju u wujka, ale koja wygodna i na głowę nie pada. Nie musi martwić się, gdzie będzie spał, nie musi głodować, bo jedzenie dają regularnie i dokładkę można czasami dostać. I ci spod celi nie są najgorsi. Tylko musi uważać, co mówi. Nie lubią tutaj, jak się za dużo gada. Śmieją się i krzyczą: „Zamknij ryja, świrze!”.

Jak był na wizji lokalnej w Lublinie, to go zamknęli w areszcie z grypsującymi. Wtedy nie było dobrze, oj, nie było dobrze. Bał się, że go zabiją. Bardzo się wtedy ich bał. Ściągnęli go w nocy za nogi na podłogę, narzucili mu na głowę koc. Myślał, że koniec jego nadszedł już, że zatłuką, zabiją go wtedy. Nawet modlić się zaczął, ale go nie zabili. Poturbowali trochę, pokopali i zabawili się z nim tylko. Wytatuowali mu wtedy psa na lewym udzie. I jeszcze napis na piersi – fuck you. Nie wie, co to znaczy, ale to pewnie nic dobrego. Dlatego teraz wieczorami siedzi cicho, żeby nie denerwować innych. Nic do nikogo nie mówi, tylko uśmiecha się do siebie.

Jeszcze te zakonnice w Przytocku były dla niego takie dobre, nie to co matka i babka. Ta jedna, siostra Ania, co pachniała mydłem. Lubił ją najbardziej ze wszystkich i lubił się do niej przytulać, bo potem wieczorem zawsze miał wzwód, jak o tym pomyślał.

Głowa boli, za dużo tego... Zasnąć nie można. Powie jutro, żeby mu dali jakieś tabletki na to, jak głowa boli.

Ta policjantka też jest miła. Ta, z którą teraz tak często rozmawia. Tylko, że ona pachnie papierochami. I ten prokurator nie jest taki zły. Kawę mu zawsze postawi, papierosa da, a na wizjach, jak w Polskę jadą, czasami pozwoli nawet dwa obiady zjeść. Dużo się dopytuje. Ciągle prosi, żeby Leszek sobie przypominał wszystko po kolei, ale on i tak powie mu tylko to, co chce. Nigdy nie dowiedzą się, jak było naprawdę! Teraz on tu rządzi, bo tylko on wie. Tylko on wie, ile było tych posłusznych mu kobiet. A oni niech myślą, co chcą, niech go proszą. Powie tyle, ile chce. I nic więcej. Skaczą koło niego, bo teraz jest ważny. Już nic, gorzej niż jest, stać mu się nie może. Powiesić to chyba go nie powieszą. Podobno już teraz nie wieszają, bo jest zakaz na karę śmierci. To niech się od niego proszą. On swoje wie, a powie, co będzie chciał, albo za każdym razem powie im co innego. Nie dowiedzą się nigdy od Leszka, jak to naprawdę było.

Zatkał usta kocem, bo znowu zaniósł się śmiechem.

* * *

Leszek Pękalski – „bestia”, „potwór”, „hurtownik zbrodni”, „rzeźnik”, jak nazywano go w mediach – na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie sieroty. Za duża czapa i zbyt wielka kurtka. Wszystko niechlujne i zaniedbane. Powyciągane kieszenie i brak guzików. Spodnie całe w plamach, aż błyszczą od brudu. Okrągła buzia, ziemista, łojotokowa cera, przetłuszczone, krótkie, ciemne włosy. Ślina w kącikach ust. W chłodnych, brązowych oczach lekki zez. Przygarbiona postawa, długie ręce i lekko przygięte nogi ze stopami skierowanymi ku sobie sprawiają, że wygląda jak jedno wielkie nieszczęście. Porusza się charakterystycznym kaczym chodem. I zwykle śmierdzi, bo nigdy nie lubił się myć. Od takich jak on ludzie odsuwają się na ulicy, w sklepie, w autobusie. Nie wzbudza strachu, raczej litość, często obrzydzenie. Wielu takich widuje się pod sklepami w byłych wsiach popegeerowskich, siedzących z flaszką taniego wina na przystankach pekaesu.

Jednak Leszek jest inny, bo Leszek ma skazę. Podniecają go kobiety, wszystkie kobiety. I stare, i te młode. Mężczyzn też lubi, a czasami lubi i dzieci. Bez względu na wiek, urodę, tuszę czy kalectwo chce uprawiać z nimi wszystkimi seks. Wszystko jedno gdzie, bo pragnienie dopada go nagle i nie umie nad nim zapanować. Musi się zaspokoić natychmiast. W parku, w lesie, na ulicy, na budowie. Proponuje wtedy seks każdemu, kogo napotka. Nigdy się nie zgadzają, a często śmieją się z niego, przeklinają go, wyzywają. I właśnie wtedy coś w nim pęka. Musi je uciszyć, musi spowodować, że będą mu posłuszne.

Nie nazywa tego zbrodnią ani morderstwem. Mówi: „Miałem zdarzenie” albo „Zagrażałem”; „Wpuściła mnie bo nie wiedziała, że zaraz dojdzie do paniki”; „Zaspakajałem się na niej”; „Chciałem gdzieś, na kimś wyruchać się”; „W tym mieście tylko te dwa zdarzenia były, więcej tam nie miałem”; „Nie poddała mi się żadna. Dziewczyny się tak nie dawały, ale tak robiłem, żeby były posłuszne”; „Albo się pani da wyruchać, albo ja panią kijem zabiję”; „Uderzyłem ją kijem i nie żyła już wtedy ona. Żal, bo ładna ona była”.

I wciąż nie może zrozumieć, że zrobił coś złego. Przecież gdyby zgodziły się na seks, może byłoby zupełnie inaczej. Może nawet ślub by wzięli i byliby razem?

Pękalski podczas śledztwa przyznał się do zamordowania sześćdziesięciu siedmiu osób. W czasie rozmów z policjantami, kiedy padały pytania o morderstwa, denerwował się i zaczynał się jąkać. Trząsł się, drapał ręce, czasami gryzł dłonie. Ale z biegiem czasu hardział. Szybko przeszedł więzienną edukację. Zorientował się, że policjanci chcą dowiedzieć się więcej. I wiedział, że tylko on może im tej wiedzy dostarczyć. Poczuł się ważny. Nie był już wsiowym popychlem, nareszcie był Kimś.

Mimo ogromu zbrodni policjantom też zdarzało się litować nad nim, a to, że się nad nim litują, nie przeszkadza mu, wręcz przeciwnie. Leszek lubi wzbudzać współczucie, bo to oznacza zainteresowanie. Po aresztowaniu wyglądał mizernie, ale jego mikra postawa jest myląca. Leszek zawsze był zwinny, szybki i miał siłę szympansa. Dlatego jego ofiary nie miały najmniejszych szans.

Policjantki, które uczestniczyły w wizjach lokalnych, nie godziły się na symulowanie ofiar zbrodni. W tej roli zastępowały je manekiny albo silniejsi koledzy. Trudno było przewidzieć, czy Leszek nagle nie rzuci się na którąś z kobiet i nie zrobi jej krzywdy, bo przecież nie miał już nic do stracenia. Poza tym w trakcie śledztwa na widok ładnej kobiety Leszkowi często zaczynały drżeć ręce i zdarzało się, że mówił z uznaniem: „Ale ładna dupa”. Nie potrafi zapanować nad monstrualnym popędem. Nie ma żadnych hamulców. Podczas wizyty w areszcie ekipy telewizyjnej, która przywiozła mu erotyczne gazety, Pękalski – rozmawiając z nimi – zerkał na zdjęcia nagich kobiet i jednocześnie masował krocze. Nie przeszkadzała mu ani obecność dziennikarzy, ani pracująca kamera. To po prostu silniejsze od niego.

Wśród prowadzących śledztwo największe zaufanie Leszka zdobyła doświadczona policjantka z komendy w Słupsku. Z nią współpracował najchętniej. Jednak – jak mówili jej koledzy – nawet ona, mimo ogromnego doświadczenia, przy pierwszych spotkaniach z Leszkiem nie czuła się bezpiecznie.

Podczas przesłuchań Pękalski zachowywał się bardzo grzecznie. Opowiadając o wędrówkach po Polsce, często używał zwrotów: „proszę bardzo” i „elegancko”. Nieraz podkreślał, że jest sierotą i dlatego nie wolno go krzywdzić. Policjanci, kiedy zdołali się już z nim oswoić, zwracali się do niego łagodnie i zdrobniale: „Panie Leszku” albo „Lesiu”. A wtedy on chętnie opowiadał.

– Lesiu, a nie było ci żal, kiedy ją zabiłeś?

Po chwili zastanowienia padała odpowiedź.

– Trochę tak, trochę nie. Tak pół na pół.

Łagodne podejście do Leszka i kupowanie mu jedzenia było jedynym sposobem wyciągnięcia od niego istotnych szczegółów. Każde podniesienie głosu powodowało jego niechęć do składania zeznań, obrażanie się i zamknięcie się w sobie na wiele tygodni.

Leszka zatrzymano przypadkowo. Policja dreptała wokół zabójstwa młodej dziewczyny, ekspedientki z wiejskiego sklepu, zawężając powoli krąg podejrzanych. Biegli stworzyli jego portret pamięciowy. Miał być młodym mężczyzną o dużych potrzebach seksualnych, który działa wyjątkowo brutalnie. To rodziło obawy, że może zaatakować ponownie.

Na trop Pękalskiego wpadła pracująca na komendzie sekretarka. To ona, przekładając akta, zwróciła uwagę, że Leszek miał na swoim koncie gwałt i wyrok w zawieszeniu. Powiedziała o tym przełożonym, więc sprawdzono jego alibi. Śledztwo szło jak po maśle i kiedy Leszek przyznał się do zabójstwa, policja cieszyła się z rychłego zakończenia sprawy. Po kilku rozmowach z podejrzanym przesłuchującym zrzedły miny. Leszek zaczął snuć swoją makabryczną, nekrofilską opowieść. Początkowo podejrzewano, że to rojenia psychopaty. Włosy stanęły dęba przesłuchującym, kiedy potwierdziła się pierwsza, druga, trzecia zbrodnia. To uprawdopodobniło kolejne.

Leszek znał takie szczegóły, o których mógł wiedzieć tylko morderca, jak choćby to, że kobieta była ugryziona w pierś, że miała na sobie różową bieliznę, że zwłoki leżały na boku, a na ścianie nad nimi wisiały święte obrazki.

Kiedy wieźli go na wizje lokalne, opowiadał, że pokój, w którym zabił, zmienił się, że wcześniej był pomalowany na żółto w szlaczki, a teraz jest niebieski. Opisywał dokładne ułożenie ciał i miejsca, gdzie pozostawił zwłoki. Pamiętał, że denat miał przecięty nożem pasek w spodniach.

Z jego wędrówek po kraju policja sporządziła makabryczną mapę. W komendach w całej Polsce zdejmowano z najwyższych półek zakurzone akta, a Leszek wciąż mówił o nowych, istotnych dla śledztwa szczegółach, poprawiając policji statystyczną wykrywalność. Policjantów zaskakiwała jego pamięć, kiedy dokładnie opisywał miejsce zbrodni, wygląd i ubranie ofiary sprzed lat czy samochód, który przejeżdżał niedaleko, gdy uciekał. Bywało i tak, że nie poznawał go świadek, którego Leszek doskonale pamiętał.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------Dotychczas w serii na F/AKTACH ukazały się

PREPARATOR
Huberta Klimko-Dobrzanieckiego
Historia człowieka naznaczonego społecznym piętnem. Żal, poczucie straty, osamotnienie. Gdzieś tam rodzi się zło...

INNA DUSZA
Łukasza Orbitowskiego
Historia nastolatka, który postanawia zabić, na tle mrocznego obrazu Polski lat 90-tych XX w.

I ODPUŚĆ NAM NASZE...
Janusza Leona Wiśniewskiego
Opowieść o miłości, która może doprowadzić do zbrodni.

------------------------------------------------------------------------

Wkrótce w serii na F/AKTACH
Jacek Ostrowski
OSTATNIA WIZYTA

5 czerwca 1970 roku na trwałe zapisał się w historii polskiej kryminalistyki. Tego dnia doszło do najbardziej spektakularnego uprowadzenia w dziejach PRL. Sprawa już od początku budziła duże kontrowersje, a wiele pytań do dziś pozostaje bez odpowiedzi. Autor znał ofiarę osobiście, co było głównym bodźcem, żeby zająć się tą sprawą. Poszedł tropem zbrodni, zapoznał się wnikliwie z materiałami ze śledztwa, aktami sądowymi, spotkał się z prokuratorem prowadzącym dochodzenie. Niczym archeolog z pozornie oderwanych od siebie faktów spróbował odtworzyć przebieg wydarzeń, a efekt końcowy nawet jego samego zaskoczył.

------------------------------------------------------------------------

Wkrótce
Nadia Sawczenko

NADIA, WIĘZIEŃ PUTINA

Historia ukraińskiej pilotki aresztowanej przez Rosjan i skazanej w procesie pokazowym na 22 lata ciężkiego łagru.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: