Blaski i cienie życia małżonków. Z notatnika psychologa - ebook
Blaski i cienie życia małżonków. Z notatnika psychologa - ebook
„Blaski i cienie życia małżonków to opis złożoności życia małżeńskiego, wielu przeciwstawnych doświadczeń. Opis doświadczania miłości, przyjaźni, bliskości intymnej, partnerstwa i więzi, wspólnoty i poczucia bezpieczeństwa. W większej części są to opisy doświadczeń trudnych. Wydaje się, że intencją Autora jest uwrażliwienie Czytelnika na to, co trudne, a jednocześnie nieuchronne we wspólnej drodze małżonków; może nawet przekonanie Czytelników, że trudności są naturalnie wpisane w losy małżeńskiej drogi przez życie. Są one naturalne, ponieważ trzeba się zmagać z budowaniem wspólnoty z zachowaniem autonomii; trzeba się uczyć, że rozumienie świata może być wieloznaczne; że nic nie jest dane raz na zawsze i wszystko zależy od tego, jak partnerzy będą dochodzić do uzgadniania i realizowania indywidualnych i wspólnych zadań małżeńskich i rodzinnych”.
Z „Przedmowy” prof. dr. hab. Jana Czesława Czabały
Bogusław Borys, dr hab., specjalista psycholog kliniczny, certyfikowany psychoterapeuta (Polskie Towarzystwo Psychiatryczne). Emerytowany kierownik Zakładu Psychologii Klinicznej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Wieloletni Konsultant Wojewódzki (województwo pomorskie) w dziedzinie psychologii klinicznej. Autor lub współautor ponad siedemdziesięciu publikacji naukowych. Promotor czterech ukończonych doktoratów i pięciu przygotowywanych prac doktorskich, a także opiekun około dwudziestu ukończonych prac magisterskich i licencjackich. Autor trzech pozycji książkowych o charakterze popularyzującym wiedzę psychologiczną (obecna jest czwartą). Żonaty (żona Elżbieta – lekarz pediatra), czworo dorosłych dzieci.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7660-539-5 |
Rozmiar pliku: | 3,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
To już kolejny, czwarty zbiór tekstów, który proponuję Czytelnikom. Tym razem treść poszczególnych artykułów dotyczy bezpośrednio lub pośrednio problematyki życia małżonków, ale także ich relacji z najbliższymi, czyli dziećmi. Poruszam w nich zagadnienia różne, te kojarzące się sympatycznie z życiem małżeńskim, ale piszę też o zawiłościach i dramatach dwojga ludzi, którym – z różnych powodów – czasem bardzo trudno ze sobą być. W konsekwencji niekiedy decydują się na rozejście, co nie zawsze jest jednoznaczne z rozwiązaniem wszystkich dotychczasowych problemów. Pisząc o sympatycznych, ale także dramatycznych sytuacjach życia małżeńskiego i rodzinnego postanowiłem zatytułować ten zbiór: Blaski i cienie życia małżonków. Z notatnika psychologa. Ten ostatni człon tytułu określa niejako charakter zawartych tu tekstów. Pisze je psycholog, w stylu „notatnikowym”.
Pracując już bardzo wiele lat jako psycholog kliniczny, a także psychoterapeuta, zauważyłem, że – szczególnie w ostatnich kilku latach – większość spośród moich rozmówców zgłasza się do gabinetu z problemami małżeńskimi. Zastanawiałem się, skąd ten wzrost zapotrzebowania na tę problematykę, a także – dlaczego z tymi sprawami ludzie zwracają się do mnie? Jestem wprawdzie psychoterapeutą, ale przede wszystkim klinicystą, stąd – z założenia – problemy i zawiłości małżeńskiego życia niekoniecznie stanowiły istotną treść moich zawodowych zmagań. Okazuje się, że tematyka małżeńska stanowi generalnie duży procent problemów, z którymi ludzie przychodzą po pomoc psychologiczną do specjalistycznych gabinetów. Niekiedy zadawałem sobie pytanie, dlaczego, mimo mojego wyraźnie klinicznego rodowodu zawodowego, ludzie zwracają się z tymi problemami również do mnie? Zdarzało mi się pytać niekiedy moich rozmówców, w jaki sposób do mnie trafili. Okazuje się, że niektórzy ludzie przychodząc z bardzo trudnymi dla siebie sprawami przeprowadzają wcześniej swoisty wywiad na temat osoby psychologa, do którego się wybierają. Właściwie trudno się temu dziwić. To nie są przecież zwykłe rozmowy, o zwykłych sprawach. W ramach tego wywiadu pytają o kompetencje zawodowe, co jest oczywiste, ale w dociekaniach idą niejednokrotnie jeszcze dalej. Ważną informacją stają się też dane na temat osobistego życia samego psychologa. Jak się okazuje, nie bez znaczenia jest fakt, że jesteśmy z moją żoną w dobrym, stabilnym, wieloletnim związku małżeńskim, że posiadamy czworo dorosłych, dobrze realizujących się w życiu dzieci. Te informacje na temat mojego osobistego życia małżeńsko-rodzinnego okazują się ważne w kontekście problemów małżeńskich, z którymi ci ludzie się do mnie zgłaszają.
Zbiór tekstów zawartych w tej książce nie stanowi jakiegoś systematycznego, kompletnego opracowania na temat problematyki małżeńskiej. Nie ma też charakteru podręcznikowego ani nie stanowi czegoś w rodzaju poradnika małżeńskiego. Czytelnik, który chciałby przede wszystkim znaleźć w tych tekstach poradę małżeńską, będzie pewnie rozczarowany. Zawarte tu materiały nie stanowią też zamkniętej całości dotyczącej psychologicznych aspektów małżeństwa i rodziny. Poszczególne artykuły powstawały na przestrzeni ostatnich kilku lat i każdy z nich jest jakąś odrębną całością. Niektóre z nich były już publikowane wcześniej, w innym zestawieniu i w zmienionej formie, a także pod innymi tytułami. Całe to pisanie jest efektem moich przemyśleń i późniejszych refleksji związanych z treściami poszczególnych rozmów, które prowadziłem. Mam świadomość, że poruszane tu tematy czasem zachodzą na siebie w różnych tekstach, stąd pojawiają się pewne powtórzenia, które jednak występują w innym kontekście tej samej, szeroko rozumianej problematyki. Ktoś z moich Rozmówców, czytając niektóre z moich tekstów przed ich opublikowaniem, zapytał mnie, dlaczego one są takie krótkie i dlaczego tylko sygnalizuję poszczególne problemy, nie rozwijając ich później? Moim zamierzeniem było rzeczywiście przede wszystkim sygnalizowanie problemów; swoiste prowokowanie Czytelników do dalszych własnych przemyśleń i rozmów w gronie najbliższych na określony temat. Jeżeli tak by się działo, byłbym bardzo usatysfakcjonowany, bo to pisanie, które zawarłem w tym zbiorze, adresowane jest przede wszystkim do małżonków, zarówno tych, którym dobrze jest ze sobą, jak i tych, którzy znaleźli się na ostrym zakręcie swojej małżeńskiej drogi. Jedni i drudzy mają o czym rozmawiać, a te teksty – mam nadzieję – mogą być inspiracją do tych rozmów. Sądzę, że również ludzie młodsi, dopiero myślący o małżeństwie, mogą tu znaleźć coś interesującego dla siebie. Wszystkim potencjalnym Czytelnikom życzę więc owocnej lektury.
Słowo wprowadzające autora byłoby niepełne gdybym w tym miejscu nie podziękował wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do powstania tej książki.
W pierwszej kolejności dziękuję moim Rozmówcom, którzy powierzali mi swoje sprawy, stając się w ten sposób, w jakimś sensie, Współautorami tych tekstów. Spotkania i rozmowy z Nimi były również okazją do swoistej terapii dla mnie i naszego związku z Elżbietą – moją żoną. Bardzo serdecznie Wam dziękuję.
Słowa podziękowania kieruję również do Profesora Jana Czesława Czabały, z którym znamy się i współpracujemy od wielu lat, zawsze znajdując wspólny język. Serdecznie dziękuję za wnikliwe zapoznanie się z treścią tych tekstów przed ich opublikowaniem, za wyrażenie pozytywnej o nich opinii oraz za napisanie tekstu Przedmowy.
Z dużą przyjemnością przyjąłem zgodę Zbyszka Jujki na kolejne rysunkowe komentowanie moich tekstów. Jest to już trzecie nasze spotkanie na łamach wspólnie przygotowanej publikacji. Bardzo sobie cenię dowcip rysunkowy Zbyszka i uważam, że ten „pół żartem” wyrażony komentarz rysunkowy doskonale komponuje się nawet z najpoważniejszymi treściami. Dlatego, Zbyszku, jestem Ci wdzięczny za tę współpracę.
Dziękuję Wydawnictwu „Jedność” za gotowość do wydania kolejnej mojej pozycji. Szczególnie wdzięczny jestem Panu Dyrektorowi Tomaszowi Gorlowskiemu, z którym doskonale współpracuje się nam już niemal od dziesięciu lat.
Na koniec mam potrzebę podziękowania mojej Rodzinie – żonie i dzieciom, przede wszystkim za to, że byli pierwszymi, wcale nie pobłażliwymi, recenzentami poszczególnych moich tekstów. Niejeden raz zmuszony byłem do solidnych korekt napisanych już tekstów, ale przyznaję – wyszło to im na dobre. Dziękuję Wam Kochani!
Gdańsk, sierpień 2010 r.Przedmowa
Profesor Bogusław Borys po raz kolejny dzieli się z nami swoimi refleksjami na temat złożoności ludzkiego życia. Tym razem są to refleksje dotyczące małżeństwa; dwojga ludzi, którzy z im tylko znanych powodów decydują się na „wyprawę we dwoje”, wyprawę przez życie, trudną do przewidzenia mimo nakreślonego celu i mimo wyposażenia w niezwykłe narzędzia potrzebne do takiej wyprawy: fascynację, miłość, przywiązanie, bliskość, zaufanie i nadzieję. Początek takiej wyprawy jest najczęściej radosny. Wyprawa we dwoje to jednak duże wyzwanie, to doświadczanie wielu uniesień i wielu rozczarowań, wielu sukcesów, ale także porażek, radości i rozpaczy. Życie rodzinne jest źródłem największych radości, ale także największego cierpienia.
Blaski i cienie życia małżonków to opis złożoności życia małżeńskiego, tych przeciwstawnych doświadczeń. Opis doświadczania miłości, przyjaźni, bliskości intymnej, partnerstwa i więzi, wspólnoty i poczucia bezpieczeństwa. W większej części są to opisy doświadczeń trudnych. Wydaje się, że intencją Autora jest uwrażliwienie Czytelnika na to, co trudne, a jednocześnie nieuchronne we wspólnej drodze małżonków; może nawet przekonanie Czytelników, że trudności są naturalnie wpisane w losy małżeńskiej drogi przez życie. Są one naturalne, ponieważ trzeba się zmagać z budowaniem wspólnoty z zachowaniem autonomii; trzeba się uczyć, że rozumienie świata może być wieloznaczne; że nic nie jest dane raz na zawsze i wszystko zależy od tego, jak partnerzy będą dochodzić do uzgadniania i realizowania indywidualnych i wspólnych zadań małżeńskich i rodzinnych.
Profesor Borys nie proponuje recepty na dobre małżeństwo. On jedynie daje nam okazję do refleksji nad tym, co jest ważne w małżeńskiej drodze, co może pomagać, a co utrudniać wspólne podróżowanie. To, co może ułatwiać, zdaniem Autora, to rozwiązywanie złożonych i wydawałoby się trudnych do pogodzenia zdarzeń w relacji małżeńskiej: zobowiązania i wolna przestrzeń, wspólnota i autonomia, troska o partnera i troska o siebie, dążenie do wspólnoty z zachowaniem różnorodności, akceptacja odmienności, wykorzystywanie doświadczanej radości, ale także złości. Nieumiejętność dostrzegania takich problemów, nieumiejętność reagowania na nie, poszukiwania sposobów rozwiązywania pojawiających się trudności jest źródłem wielu cierpień, a niekiedy poczucia zmarnowanego życia.
To, co jest w mojej ocenie najważniejsze w tej książce, to perspektywa, z jakiej Autor patrzy na opisywane doświadczenia małżeńskie. Uderza przede wszystkim zrozumienie dla złożoności relacji małżeńskich. To nie tylko różnorodność doświadczeń, ale także poszukiwanie wyjaśnień tej różnorodności. Autor niczemu się nie dziwi, stara się pokazać powody pojawiających się trudności i niespełnionych oczekiwań. Pokazuje, jak ważna jest umiejętność otwartości na różnorodność doświadczeń małżeńskich i rodzinnych. Osoby tworzące pary małżeńskie są różne, kontekst ich życia małżeńskiego i rodzinnego jest także zróżnicowany – to wyznacza niepowtarzalność doświadczeń, ale także okazje do tworzenia niepowtarzalnej jakości własnego związku. Inną cechą tych refleksji jest przekonanie Autora o tym, że o jakości doświadczeń rodzinnych nie decyduje brak doświadczeń trudnych, ale sposoby radzenia sobie z tymi trudnościami. Warunkiem skutecznego radzenia sobie jest poczucie wspólnoty udziału i odpowiedzialności za zdarzenia rodzinne, umiejętność dialogu we wspólnym poszukiwaniu sposobów radzenia sobie, umiejętność dostrzegania własnych ograniczeń i możliwości ich przekraczania przy udziale współmałżonka i innych członków rodziny.
To powoduje, że refleksje Autora nad trudnymi doświadczeniami małżeńskimi i rodzinnymi są optymistyczne. Trudne doświadczenia są udziałem obojga partnerów w etapie ich powstawania, przeżywania i korzystania z nich dla podnoszenia jakości małżeństwa. Przekaz Autora jest niezwykle ważny – dobre małżeństwo nie zależy od jakości osób je tworzących, nie zależy od ilości trudnych zdarzeń życiowych i zadań życiowych; zależy od otwartości na siebie i na doświadczenia życiowe i od gotowości ciągłego tworzenia wspólnoty bazującej na różnorodności osób ją tworzących.
Prof. dr hab. Jan Czesław CzabałaMałżeństwa trzeba się uczyć
Dwoje ludzi, często bardzo różnych pod wieloma względami, decyduje się na stworzenie życiowego duetu, którego konsekwencją najczęściej jest rodzina złożona z jednego, dwojga lub więcej dzieci… Duet, który tak naprawdę – w dużej mierze – wybiera się w nieznane, nawet gdy teoretycznie jest do życia dobrze przygotowany… Dwoje, którzy nie zawsze mieli okazję poznać się w trudnych, a niejednokrotnie ekstremalnych sytuacjach, postanawia ze sobą być na dobre i na złe… To nie jest proste zadanie. Żeby je zrealizować, nie wystarczy pełne optymizmu i wdzięku stwierdzenie: „kochamy się”. Tej „wyprawy we dwoje” trzeba się uczyć.
Gdzie jest taka szkoła?
Jakkolwiek banalnie to zabrzmi, odpowiedź jest względnie prosta. Pierwszą, podstawową, a jednocześnie najważniejszą szkołą tej sztuki jest dom. Własny, rodzinny dom. Szkoły, jak wiadomo, są różne. Bardzo dobre, nieco gorsze, złe i bardzo złe. Podobnie jest z tą szkołą, którą stanowi dom rodzinny. Niezależnie od oceny tej szkoły, jest ona bardzo ważna, bo treści w niej przekazywane docierają do dziecka od najwcześniejszych lat i przekazywane są codziennie. Ta wczesność i intensywność przekazu jest tu bardzo istotna.
Czego uczy się dziecko w tej szkole? Wszystkiego, co podstawowe i najważniejsze w relacjach z innymi ludźmi. Ci inni ludzie na tym etapie to przede wszystkim rodzice, ewentualnie rodzeństwo, może jeszcze babcia i dziadek. I to jest niemal cały świat dziecka na tym najwcześniejszym, wbrew pozorom, bardzo ważnym etapie. Tu dziecko uczy się otwartości na ludzi, tu doświadcza poczucia bezpieczeństwa opartego na zaufaniu. Tu kształtują się pierwsze zręby postaw „ku ludziom” lub „od ludzi”. Dziecko uczy się bycia pogodnym i radosnym, gdy do tego skłania je otaczająca atmosfera. Te dobre nawyki kształtują się oczywiście tylko wtedy, gdy ta szkoła jest dobra. To znaczy gdy ludzie, którzy tę szkołę tworzą i nadają jej ton, odnoszą się do siebie z szacunkiem, miłością, gdy często gości tu uśmiech i miłe słowa, które – nawet jeżeli dziecko ich nie rozumie – to brzmią sympatycznie. Istotą tych „lekcji” jest nie tyle teoretyczny przekaz, ile praktyka, czyli dzianie się, atmosfera, która temu wszystkiemu towarzyszy. Nie ma więc tu przedmiotu nazwanego „przygotowanie do małżeństwa”, ale wszystko to, co się w tym środowisku, w dziecku i wokół niego dzieje, jest faktycznie właśnie takim najbardziej podstawowym przygotowaniem do roli przyszłej żony czy męża. To przygotowanie, zarówno w sensie pozytywnym, jak i negatywnym – gdy dom jest pełen napięć, niepokoju, wzajemnej nieżyczliwości, wyzwisk i agresji, stanowi istotny fundament życiowej postawy, na której kształtować się będą określone nastawienia i zachowania wobec drugiego, człowieka w ogóle, wobec człowieka najbliższego także. Myliłby się jednak ktoś, kto sądziłby, że wystarczy dobra, ciepła atmosfera domowa we wczesnym i nieco późniejszym okresie dzieciństwa, by ukształtowała się automatycznie postawa, która w przyszłości będzie gwarantowała pełną gotowość do roli dobrego, dojrzałego partnera życiowego. Tak nie jest. Ten etap przygotowania kształtuje – wprawdzie bardzo ważne dla dalszej pracy – ale jedynie podstawy dobrego lub złego partnerstwa. Na tym fundamencie, nawet najbardziej solidnym, mogą wyrosnąć „nieudane budowle”, jeżeli zabraknie dalszej, sensownej nauki małżeństwa.
Następny etap
Z zamkniętego kręgu rodzinnego pierwszych miesięcy i lat życia, małe dziecko, poprzez piaskownicę, plac zabaw, przedszkole, początkowe klasy szkoły podstawowej, coraz bardziej wchodzi w świat rówieśników. Tu zaczynają się pierwsze formy koleżeństwa, pierwsze sympatie i antypatie. Stopniowo poszerza się i pogłębia krąg rówieśniczych kontaktów. Idąc dalej ścieżką szkolnej edukacji, dziecko, a potem młody człowiek poznaje coraz bardziej skomplikowane relacje społeczne. Uczy się koleżeństwa, lojalności, solidarności, przyjaźni, ale także doznaje czasem przykrości odrzucenia, zdrady oraz goryczy dziecięcych intryg. Wszystko to stanowi swoiste przygotowanie do życia społecznego w ogóle, nie wyłączając z tego sfery bliższych relacji emocjonalnych, z małżeństwem w przyszłości włącznie. W nieco późniejszym okresie edukacyjnym zaczynają nawiązywać się pierwsze sympatie „damsko-męskie”, pierwsze miłości. Jest to niezbędny etap uczenia się małżeństwa. Etap często bardzo „gorący” emocjonalnie, niepozbawiony wielu błędów i dramatów, ale trudno byłoby pominąć tę fazę w drodze do małżeństwa. Uwieńczeniem tego okresu „edukacji małżeńskiej”, poszerzonego o lata studiów czy pierwsze lata pracy zawodowej, jest najczęściej zawarcie małżeństwa lub też, ostatnio coraz częściej, decyzja o wspólnym zamieszkaniu pary w wolnym związku. Obawiam się, że dla sporej części młodych małżonków na tym kończy się gotowość do dalszej edukacji w tym zakresie. Akt ślubu dla niektórych wydaje się swoistym „dyplomem” ukończenia wszelkiej edukacji małżeńskiej i patentem potwierdzającym kompetencje bycia małżonkiem lub małżonką. Nic bardziej mylnego. Jeżeli taki „ekspert” od małżeństwa nie ocknie się z tego „letargu”, to niestety przyszłość związku wygląda mizernie i ma on raczej krótką perspektywę.
Kształcenie ustawiczne
Uwzględniając wszystkie wcześniejsze etapy „edukacji małżeńskiej” i zdobyte w tym zakresie doświadczenie, w momencie zawarcia małżeństwa zaczyna się prawdziwe „kształcenie ustawiczne” w zakresie uczenia się tego konkretnego związku. Bardzo ważna okazuje się tu dojrzałość młodych małżonków. Jej przejawem na tym etapie jest przede wszystkim świadomość potrzeby i otwartość na kontynuowanie uczenia się siebie we dwoje. Para, która w momencie rozpoczęcia wspólnego życia uważa, że ze względu na ich gorącą, niewzruszoną miłość, jest absolutnie odporna na wszelkie ewentualne zagrożenia dla ich związku i niczego więcej tu nie trzeba, jest w ogromnym błędzie. Jest to przejaw niedojrzałości, żeby nie powiedzieć naiwności tych młodych ludzi. Jeżeli szybko nie zreflektują się, że bazowanie na samej miłości po prostu nie wystarczy, będą się musieli zderzyć z brutalną rzeczywistością. Uczenie się małżeństwa to przede wszystkim coraz głębsze, wzajemne poznawanie się tych dwojga w różnych stanach psychicznych, w różnych okresach życia, w różnych okolicznościach. Wymaga to wzajemnej otwartości na siebie i bycia uważnym, wymaga empatii. Potrzeba tu wielu rozmów, by lepiej poznać wzajemne oczekiwania, mniej widoczne potrzeby (a nie tylko domyślać się ich), by dowiedzieć się, co rani, a co sprawia prawdziwą przyjemność. Życie w ogóle, życie małżeńskie również, jest nieustannym procesem. A zatem zjawiskiem dynamicznym. To, co ważne było wczoraj, niekoniecznie ważne jest dzisiaj, a może ważne będzie znowu jutro. Dynamika życia, w tym życia małżeńskiego, wymaga dużo dobrej woli (dobrego nastawienia do siebie). Wymaga otwartych wzajemnie na siebie oczu i uszu. Inaczej są ze sobą małżonkowie w pierwszej fazie małżeństwa, inaczej, gdy mają małe dzieci, jeszcze inaczej, gdy dzieci wyrosły, a zupełnie inaczej, gdy są znowu sami, bo ich dorosłe dzieci są już absolutnie niezależne. Jeżeli małżonkowie nie uwzględnią tej dynamiki związku, wówczas może się zdarzyć, że dobrze dotychczas funkcjonujące małżeństwo na pewnym etapie nagle przestaje się rozumieć. Małżonkowie zaczynają się szybko od siebie oddalać i ku zaskoczeniu znajomych, przyjaciół, a czasem i własnych, dorosłych dzieci postanawiają się rozejść.
Wieloletnie małżeństwa żywe emocjonalnie, żywe seksualnie – mimo wielu wspólnie spędzonych lat – uczą się siebie nawzajem do końca życia i nie są tą nauką zmęczone. Wręcz przeciwnie, można powiedzieć, że właśnie to ciągłe uczenie się siebie nawzajem stanowi siłę napędową żywotności i trwałości ich związków.