Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bogaty ogrodnik - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
10 lutego 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
57,00

Bogaty ogrodnik - ebook

Jak zapewnić sobie życie w warunkach finansowej swobody? Czym jest dobrobyt i w jaki sposób można go osiągnąć?

Bez pieniędzy tracimy kontrolę nad własnym życiem. Ich wartość uświadamiamy sobie dopiero wtedy, gdy ich brakuje i zaczynamy odczuwać lęk przed przyszłością.

Zdobyć bogactwo chcą wszyscy, jednak nie każdy podejmuje decyzje, dzięki którym zaczyna gromadzić odpowiednie zaplecze finansowe. Jeszcze inni nie wykonują w tym zakresie żadnego aktywnego działania.

John Soforic w swojej książce porównuje życie do uprawy ziemi. Tylko od nas zależy, czy zasiejemy na niej nasze cele i pragnienia, czy zaniedbamy ją, pozwalając by zarosła chwastami, jednocześnie pozbawiając się swoich talentów. Bogactwo wyrasta z ziaren pragnienia, a droga do dobrobytu zawsze wiedzie przez konsekwentną pracę i rozwój osobisty. Posiadanie pięknego ogrodu wymaga świadomości celu i planu jego realizacji. Wszystko, czego pragniemy, w tym bogactwo i sukces w biznesie, ma swoją cenę. Bez odpowiedniego przygotowania i poświęcenia czasu, nasz cały potencjał się zmarnuje.

Metafora ogrodu pozwoli Ci lepiej zrozumieć intencje i rady dotyczące wykorzystywania Twoich życiowych szans. Rozważania na temat dobrobytu uzupełniają przypowieści, które stanowią doskonałą ilustrację anegdot i mądrości doświadczonego Ogrodnika.

Jeśli pragniesz, by Twoje życie rozkwitło i chcesz się cieszyć plonami swojej pracy, przeczytaj naszą wydawniczą propozycję: Bogaty Ogrodnik. To książka, która pomoże Ci osiągnąć dobrobyt.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67150-01-9
Rozmiar pliku: 3,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Sło­wo wstęp­ne

Bo­ga­ty Ogrod­nik to ksi­ążka hy­bry­do­wa, na wpół fa­bu­lar­na, na wpół do­ku­men­tal­na. Ka­żdy roz­dział po­dzie­lo­ny jest na pięć lek­cji za­czy­na­jących się fik­cyj­ny­mi przy­po­wie­ścia­mi, po któ­rych na­stępu­ją aneg­do­ty wzi­ęte z ży­cia. Dla­cze­go wy­bra­łem taki, a nie inny for­mat? Jako oj­ciec pra­gnąłem wci­ągnąć syna w sze­reg lek­cji o do­bro­by­cie, lecz jed­no­cze­śnie nie chcia­łem wy­gła­szać mu ka­zań; dużo ła­twiej było two­rzyć przy­po­wie­ści. Bio­gra­fie czy­ta się dla fraj­dy i na­uki – ucze­nie się na pod­sta­wie czy­je­jś hi­sto­rii jest przy­jem­niej­sze i si­ęga głębiej. Wpraw­dzie ta­kie po­de­jście gro­zi pew­ny­mi uprosz­cze­nia­mi, jed­nak ry­zy­ko to po­dej­mu­je się ze względu na wi­ęk­sze do­bro, ja­kim jest kla­row­no­ść. For­mat hy­bry­do­wy naj­pe­łniej bo­wiem łączy w so­bie ele­men­ty za­ba­wy, za­an­ga­żo­wa­nia i ja­sno­ści wy­wo­dów o do­bro­by­cie.Lek­cja 1.1

Po­szu­ki­wa­nie do­bro­by­tu

Do­bro­byt: kom­fort fi­nan­so­wy, ży­cie bez pro­ble­mów ma­te­rial­nych.

„Ziar­na­mi ka­żde­go żni­wa są go­dzi­ny dnia”.

Bo­ga­ty Ogrod­nik

Sie­dział sa­mot­nie na ła­wecz­ce nad sta­wem w za­kąt­ku swo­jej po­sia­dło­ści. Na ko­la­nach trzy­mał ksi­ążkę w twar­dej okład­ce, a w dło­ni dłu­go­pis. Uło­żył ry­mo­wan­kę, któ­ra sta­ła się wstępem do jego uko­ńczo­ne­go już ręko­pi­su:

Doj­rza­ły te­raz pa­trzę wstecz i wi­dzę

mo­rał tych lek­cji, bo­ga­ty plon:

Ksi­ęgę ży­cia ka­żde­go pi­sze od­wa­ga

mó­wi­ąca ze wszyst­kich jej stron.

Wer­sy te mia­ły otwo­rzyć roz­wa­ża­nia o za­gad­nie­niu bar­dziej zło­żo­nym, niż wy­obra­ża to so­bie wi­ęk­szo­ść lu­dzi. Praw­da bo­wiem jest taka, że ni­g­dy nie ist­niał je­den prze­pis, któ­ry do­pro­wa­dził go do fi­nan­so­wej wol­no­ści. To za­wsze był jego spo­sób na ży­cie…

…i był to spo­sób szla­chet­ny.

Ogrod­nik pa­mi­ętał, że przy­ja­cie­le po­cząt­ko­wo uwa­ża­li go za pra­co­ho­li­ka nie­prze­strze­ga­jące­go za­sa­dy rów­no­wa­gi mi­ędzy pra­cą a ży­ciem. Ra­dzi­li mu, by zwol­nił, wy­lu­zo­wał i cie­szył się ka­żdym dniem. Dla­cze­go to, co masz, nie daje ci za­do­wo­le­nia? Bra­ku­je ci go w co­dzien­no­ści?

„Jest w ży­ciu wie­le rze­czy wa­żniej­szych niż pie­ni­ądze”, mó­wi­li. „Po co się tak wy­si­lać?”.

„Istot­nie wie­le jest rze­czy wa­żniej­szych od pie­ni­ędzy – przy­zna­wał – lecz do­pie­ro prze­zwy­ci­ęże­nie pro­ble­mu fi­nan­so­we­go po­zwa­la się na nich sku­pić. Bez pie­ni­ędzy i cza­su w ma­łym stop­niu kon­tro­lu­je­my swo­je ży­cie”.

Przy­ja­cie­le mie­li oczy­wi­ście do­bre za­mia­ry, ale go nie ro­zu­mie­li. Nie sta­rał się być od nich lep­szy ani nie za­le­ża­ło mu na tym, by dużo za­ra­biać i pła­wić się w luk­su­sie. Suk­ces na ta­kim po­zio­mie osi­ągnęło wie­lu – jemu na­to­miast za­le­ża­ło na czy­mś, co jest znacz­nie rzad­sze. Wie­dział do­kład­nie, cze­go pra­gnie: szu­kał fi­nan­so­we­go Świ­ęte­go Gra­ala.

Jego ma­te­rial­ny suk­ces ku­mu­lo­wał się la­ta­mi, a lu­dzie za­częli do­strze­gać, że sprzy­ja mu for­tu­na. Ci, któ­rzy go kie­dyś osądza­li, te­raz na­zy­wa­li go szczęścia­rzem. Znów do­ra­dza­li mu, żeby za­do­wo­lił się suk­ce­sem i zwol­nił tem­po. „Prze­cież nie za­bie­rzesz pie­ni­ędzy ze sobą – przy­po­mi­na­li – więc po co ci one, sko­ro żad­na z nich fraj­da?”.

Na­wet nie po­dej­rze­wa­li, ja­kie są jego naj­głęb­sze po­bud­ki – wca­le nie za­bie­gał o to, by gro­ma­dzić sto­sy pie­ni­ędzy w ban­ku. Nie dążył do tego, by zdo­być nad in­ny­mi prze­wa­gę, lecz by żyć, ca­łko­wi­cie kon­tro­lu­jąc stan swo­ich fi­nan­sów. Chciał wie­ść ży­cie bez trosk ma­te­rial­nych i dzi­ęki fi­nan­so­wej wol­no­ści w pe­łni się nim cie­szyć.

„Kie­dy sta­je­my przed ja­ki­mś pro­ble­mem i mamy pie­ni­ądze, by go roz­wi­ązać – ma­wiał – oka­zu­je się try­wial­ny. Gdy jed­nak ich nie mamy, na­wet naj­drob­niej­szy z ży­cio­wych kło­po­tów jest ka­ta­stro­fą”.

W je­sie­ni ży­cia, kie­dy jego bo­gac­two po­mno­ży­ło się do nie­zwy­kłych roz­mia­rów, po­zwo­lił so­bie na pe­wien luk­sus: pod­ró­żo­wał, oglądał świat, do­świad­czał go. Gdzie­kol­wiek się udał, wszędzie wi­dział lu­dzi zma­ga­jących się z ta­ki­mi sa­my­mi wy­zwa­nia­mi eko­no­micz­ny­mi.

O pie­ni­ądzach my­śle­li i pra­gnęli ich pra­wie wszy­scy, lecz nie po­dej­mo­wa­li de­cy­zji, aby je zgro­ma­dzić. Pod tym względem ró­żnił się od ca­łej resz­ty bli­źnich: suk­ces, któ­ry osi­ągnął, wy­ni­kał z jego od­mien­ne­go po­de­jścia i po­sta­wie­nia so­bie in­nych ce­lów. Bo­gac­two wy­ra­sta bo­wiem z zia­ren pra­gnie­nia.

W ko­ńcu wró­ci­li doń ta­kże przy­ja­cie­le – star­cy, któ­rych my­śli zła­go­dził czas, oraz ci, któ­rzy kon­ku­ro­wa­li z nim przez całe ży­cie, a te­raz sys­te­ma­tycz­nie ko­rzy­sta­li z owo­ców jego wi­niar­ni.

Nada­li mu przy­do­mek „Bo­ga­ty Ogrod­nik” na­wi­ązu­jący do jego ogrod­ni­czej pa­sji; głu­pia ksyw­ka przy­lgnęła do nie­go, a on, za­miast opo­no­wać, jesz­cze tego sa­me­go roku zmie­nił na­zwę swo­ich win­nic na Bo­ga­te Ogro­dy.

Spodo­ba­ła mu się, bo na­wi­ązy­wa­ła do me­ta­fo­ry, w któ­rej ży­cie przy­rów­na­ne jest do dzia­łki rol­nej. Ogrod­ni­cy bo­wiem nie lęka­ją się zmie­niać kra­jo­bra­zu ci­ężką pra­cą, za­wsze to­wa­rzy­szy im przy tym świa­do­mo­ść, że ist­nie­je pew­na Nie­wi­dzial­na Siła, dzi­ęki któ­rej ro­śli­ny ro­sną.

Czas bie­gnie tak czy ina­czej, po­my­ślał, i moje dni są po­li­czo­ne. Na­de­szła wresz­cie pora, by wró­cić do domu.

Wzi­ął ksi­ążkę pod pa­chę i na prze­łaj po­ko­nał swo­je pole. Mimo woli w trak­cie mar­szu mu­siał po­sta­wić so­bie naj­wa­żniej­sze z py­tań: Czy cena suk­ce­su war­ta była na­gro­dy? Prze­żył ży­cie, osi­ągnął nie­zwy­kły do­bro­byt, ale czy li­czy­ło się to te­raz, gdy stał już w ob­li­czu śmier­ci?

Tak – od­po­wie­dział so­bie, bo na­gro­dę do­bro­by­tu zna­la­zł w pra­cy i wol­no­ści, a ta­kże w oso­bi­stym roz­wo­ju, któ­ry był nie­zbęd­ny przy zdo­by­wa­niu bo­gac­twa. Nie­ocze­ki­wa­nie dla sa­me­go sie­bie zro­zu­miał, że jego prze­pe­łnio­ne do­bro­by­tem ży­cie było rów­nież pod­ró­żą du­cho­wą.

Miał na­dzie­ję, że uda­ło mu się prze­ka­zać te praw­dy na kar­tach swo­jej ksi­ążki.

Do­ta­rł do domu i od razu udał się do ogro­du. Był li­sto­pad, zie­mia jesz­cze nie za­ma­rzła. Owi­nął ksi­ążkę w re­kla­mów­kę, schy­lił się i drżąc z osła­bie­nia, za­ko­pał ją; albo Jim­my znaj­dzie ksi­ążkę, albo ży­cio­we lek­cje Bo­ga­te­go Ogrod­ni­ka za­gi­ną na za­wsze i bez­pow­rot­nie. Po­mo­dlił się do Losu, gdyż to on miał o wszyst­kim prze­sądzić.

W praw­dzi­wym świe­cie cho­dzi­łem do ka­to­lic­kiej szko­ły pod­sta­wo­wej oraz gim­na­zjum. Za­nim uko­ńczy­łem pierw­sze eta­py edu­ka­cji, wbi­to mi do gło­wy, że nad­mier­ne bo­gac­two i do­bro­byt to samo zło. Czło­wiek bo­ga­ty nie do­sta­nie się do nie­ba, tak jak wiel­błąd nie przej­dzie przez ucho igiel­ne, a pie­ni­ądz to źró­dło wszel­kiej nie­pra­wo­ści. Po co zdo­by­wać cały świat, sko­ro tra­ci się wła­sną du­szę?

Pó­źniej jed­nak, już jako dwu­dzie­sto­pa­ro­la­tek, sta­nąłem wo­bec fi­nan­so­wych wy­zwań do­ro­sło­ści i za­cząłem po­strze­gać pie­ni­ądze z in­nej per­spek­ty­wy. Pa­trzy­łem, jak ich brak wy­wo­łu­je strach, nie­pew­no­ść i usta­wicz­ną roz­pacz. Prze­ko­na­łem się, że rów­no­wa­ga mi­ędzy pra­cą i ży­ciem wca­le nie jest tak wspa­nia­ła, kie­dy twój wol­ny czas za­tru­wa lęk o pie­ni­ądze.

Praw­dzi­wej ich war­to­ści nie uświa­da­mia­my so­bie, do­pó­ki nie za­zna­my stra­chu po­wo­do­wa­ne­go ich bra­kiem. Pie­ni­ądze bo­wiem, po­dob­nie jak tlen, nie są szcze­gól­nie wa­żne, je­śli jest ich pod do­stat­kiem, lecz gdy ich po­ziom spa­da za ni­sko, strach po­chła­nia ka­żdą go­dzi­nę – albo trze­ba na nie pra­co­wać, albo się o nie za­mar­twiać.

War­to­ść pie­ni­ędzy po­zna­łem, gdy by­łem już żo­na­ty i mia­łem małe dziec­ko. Dwie naj­bli­ższe oso­by ca­łko­wi­cie na mnie po­le­ga­ły, ja zaś mu­sia­łem za­pew­nić im środ­ki utrzy­ma­nia; wo­bec ta­kiej od­po­wie­dzial­no­ści do­stęp­ne opcje były ogra­ni­czo­ne. Przez kil­ka­dzie­si­ąt lat tkwi­łem w pu­łap­ce kla­sy śred­niej i z wol­na ro­dzi­ła się we mnie de­ter­mi­na­cja wraz z prze­ko­na­niem, że zdo­będę wol­no­ść, od­no­sząc suk­ces fi­nan­so­wy.

Albo za­ro­bię na ży­cio­wy do­bro­byt, albo po tro­sze umrę.

Za­pew­ni­łem więc so­bie ży­cie w wa­run­kach fi­nan­so­wej swo­bo­dy.

Do­bro­byt ozna­cza, że mo­żesz w ty­go­dniu wy­brać się na spa­cer do lasu, opła­cić dzie­ciom cze­sne w szko­le, mieć roz­ma­ite mo­żli­wo­ści do wy­bo­ru oraz pe­wien za­kres wła­dzy; że bu­dzisz się rano bez lęku o for­sę, ży­jesz bez pre­sji cza­su, a go­dzi­ny dnia po­świ­ęcasz na sen­sow­ne dąże­nia. Dla mnie ozna­czał rów­nież ko­niecz­no­ść wal­ki i du­cho­we­go roz­wo­ju.

Bacz na tych, któ­rzy pod­po­wia­da­ją ci, abyś za­do­wo­lił się swo­imi wa­run­ka­mi ży­cio­wy­mi. Tyl­ko ty znasz wa­run­ki, któ­re za­spo­ko­ją two­je du­cho­we po­trze­by, i tyl­ko ty wiesz, do cze­go po­py­cha cię two­ja am­bi­cja.

Ży­cio­wa lek­cja: Szu­ka­nie do­bro­by­tu

„Wpa­ja­no mi, że am­bi­cja, by się wzbo­ga­cić, po­cho­dzi od dia­bła; od­kry­łem, że ży­cio­wy do­bro­byt to przy­go­da du­cho­wa”.Lek­cja 1.2

Czas

Czas: ma­te­ria na­sze­go ist­nie­nia.

„Dnia nie oce­niaj po żni­wie, któ­re zbie­rasz, lecz po ilo­ści ziar­na, któ­re za­sia­łeś”.

Ro­bert Lo­uis Ste­ven­son

Dwa lata wcze­śniej

Wa­run­ki na­sze­go ży­cia od­zwier­cie­dla­ją na­sze czy­ny – du­mał Ogrod­nik, ob­ser­wu­jąc mi­ja­jące dni. Re­gu­lar­nie cho­dził do swo­je­go za­kąt­ka, by oce­niać swo­je ży­cie i ty­go­dnio­wy roz­kład za­jęć.

Tego dnia pla­no­wał wy­ru­szyć na rocz­ny urlop. Dłu­ga prze­rwa mia­ła wy­rwać go z co­dzien­nej ru­ty­ny. W ża­den spo­sób nie wy­tłu­ma­czył się pra­cow­ni­kom, któ­rzy zaj­mo­wa­li się kwit­nącym go­spo­dar­stwem, win­ni­cą i tłocz­nią wina. Tuż przed wy­jaz­dem we­zwał do sie­bie za­ufa­ne­go rząd­cę San­to­sa, aby pod swo­ją nie­obec­no­ść po­wie­rzyć mu obo­wi­ąz­ki; je­den z nich był do­dat­ko­wy i nie­ocze­ki­wa­ny.

– Ku­pi­łem sąsied­nią far­mę – oznaj­mił – i chcę, abyś pod moją nie­obec­no­ść ją ulep­szył. Zrób z niej ra­ry­tas, coś uni­kal­ne­go. Wy­pła­ty za wy­si­łek nie mogę ci obie­cać, ale użyj wy­obra­źni i do woli ko­rzy­staj na mój koszt z pra­cy ro­bot­ni­ków; niech przy tym pro­jek­cie da­dzą z sie­bie wszyst­ko. Chcę ta­kże, że­byś i ty wło­żył w nie­go wszyst­kie swo­je umie­jęt­no­ści.

San­tos nie­co zląkł się tej pro­po­zy­cji. Miał sze­śćdzie­si­ąt lat i był wzo­rem su­mien­no­ści, ale wy­obra­źnia nie była jego atu­tem.

– Pro­sisz mnie, że­bym ha­ro­wał przez cały rok, po­świ­ęcał wol­ny czas na do­pro­wa­dze­nie do po­rząd­ku za­pusz­czo­nej far­my, i nie obie­cu­jesz za to żad­nej do­dat­ko­wej za­pła­ty?

– Tak, wła­śnie o to cię pro­szę. – Po tych sło­wach Ogrod­nik od­sze­dł i wy­je­chał na urlop.

Wró­cił po roku i zo­ba­czył, że jego wła­sna zie­mia leży za­nie­dba­na, a do­cho­dy spa­dły. Na do­miar złe­go sąsied­nia far­ma sta­ła nie­tkni­ęta i była w opła­ka­nym sta­nie.

In­da­go­wa­ny rząd­ca wy­tłu­ma­czył, że ro­bot­ni­cy bu­rzy­li się prze­ciw­ko nad­go­dzi­nom, mimo że do­sta­wa­li pe­łną staw­kę. Po­nie­waż nie zna­la­zł do po­mo­cy chęt­nych pra­cow­ni­ków i nie po­świ­ęcił wła­sne­go cza­su wol­ne­go, sąsied­nia far­ma po­szła w za­po­mnie­nie.

– By­łeś ze mną przez dzie­si­ąt­ki lat – wes­tchnął go­spo­darz. – Mia­łem na­dzie­ję, że w za­mian za wier­ną słu­żbę po­da­ru­ję ci tę dzia­łkę. Far­ma mia­ła być two­ja. – Spoj­rzał na rząd­cę, mru­żąc oczy. – Ale, po­nie­waż w tej sy­tu­acji się z niej nie utrzy­masz, nie mam wy­bo­ru: mogę ci tyl­ko ofia­ro­wać sta­no­wi­sko, któ­re obec­nie zaj­mu­jesz.

San­tos nie po­sia­dał się ze zdzi­wie­nia; wresz­cie po­tul­nie wy­znał praw­dę:

– Nie za­jąłem się tym przy­tła­cza­jącym pro­jek­tem, bo by­łem za­jęty tu­taj, a ty nie obie­cy­wa­łeś do­dat­ko­we­go wy­na­gro­dze­nia.

Go­spo­darz pa­trzył przez chwi­lę z na­my­słem na swo­je­go rząd­cę.

– Nie ro­zu­miesz? Ni­g­dy nie ma pew­no­ści przy­szłych na­gród – oznaj­mił spo­koj­nie. – Albo mimo to do­kła­da­my sta­rań, albo po­zo­sta­je­my z tym, co już mamy.

San­tos w mil­cze­niu ski­nął gło­wą i od­wró­cił się; da­ro­wa­ny mu czas mi­nął, a on po pro­stu nie wie­dział, co mógł zy­skać. W jed­no­staj­nym po­cho­dzie zwy­kłych ci­chych dni utra­cił swo­ją przy­szło­ść.

„Dzień dzi­siej­szy to król w prze­bra­niu – na­pi­sał Emer­son. – Nie daj­my się zmy­lić, ze­rwij­my ma­skę z prze­cho­dzące­go kró­la”.

Ze­rwij­my ma­skę z prze­cho­dzące­go kró­la…

Je­śli ist­nie­je sąd w in­nym świe­cie, klu­czo­we py­ta­nie będzie do­ty­czy­ło tego, jak wy­ko­rzy­sta­li­śmy nasz czas. Cze­go do­ko­na­li­śmy? Czym się trud­ni­li­śmy przez dni, ty­go­dnie, lata? Czy nie by­ło­by głu­pio przy­znać się, że by­li­śmy zbyt za­bie­ga­ni i roz­ko­ja­rze­ni, by po­sta­wić so­bie ja­sne cele, któ­rych osi­ągni­ęcie po­zwo­li nam od­dzia­ły­wać na te­ra­źniej­szo­ść?

„Nie mów, że bra­ku­je ci cza­su – ra­dzi H. Jack­son Brown Jr. – Masz w ci­ągu dnia tyle samo go­dzin, ile mie­li He­len Kel­ler, Lu­dwik Pa­steur, Mi­chał Anioł, Mat­ka Te­re­sa, Le­onar­do da Vin­ci, Tho­mas Jef­fer­son i Al­bert Ein­ste­in”.

Od za­ra­nia dzie­jów ko­rzy­sta­my z tego sa­me­go dwu­dzie­stocz­te­ro­go­dzin­ne­go ze­ga­ra. To, co nas ota­cza, wa­run­ki, w ja­kich ży­je­my, w du­żej mie­rze świad­czą o tym, jak ten czas spędza­my. One wła­śnie sta­no­wią od­zwier­cie­dle­nie na­szych ce­lów, sku­tecz­no­ści na­szych po­czy­nań i wy­ko­rzy­sta­nia cza­su.

Jako dzie­wi­ęt­na­sto­let­ni stu­dent prze­ko­na­łem się na wła­snej skó­rze, jak czas de­ter­mi­nu­je wa­run­ki mo­je­go ist­nie­nia. Moje oce­ny na pierw­szym roku były fa­tal­ne; sie­dząc na krze­śle w ko­ry­ta­rzu przed biu­rem dzie­ka­na, czu­łem się kru­chy i bez­bron­ny jak jesz­cze ni­g­dy w swo­im krót­kim ży­ciu. Fak­ty na­to­miast były bez­li­to­sne: zo­sta­łem ja­gni­ęciem w rze­źni. Drzwi ga­bi­ne­tu otwa­rły się i wsze­dłem, by usły­szeć wy­rok.

Dzie­kan, star­szy dżen­tel­men, ob­ja­śniał cel na­sze­go spo­tka­nia, ja zaś sie­dzia­łem na krze­se­łku na­prze­ciw­ko jego ma­syw­ne­go biur­ka i ob­le­wał mnie pot.

„To żad­na ujma, je­śli ktoś wnio­sku­je o ła­twiej­szy pro­gram na­ucza­nia”, tłu­ma­czył, a ja go­rącz­ko­wo ogar­nia­łem my­ślą sy­tu­ację. Po pierw­sze, nie wy­rzu­ca­no mnie ze stu­diów – przy­naj­mniej na ra­zie; po dru­gie, dzie­kan uwa­żał mnie za nie­udol­ne­go umy­sło­wo. Oce­nił mnie spra­wie­dli­wie.

Nie przy­szło mu do gło­wy, że wy­pa­try­wa­łem oczy za dziew­czy­ną, że mia­łem całą gro­ma­dę we­so­łych kom­pa­nów i co wie­czór gra­łem w kar­ty. W jego gło­wie na­wet nie za­kie­łko­wa­ła myśl, że mło­dy do­ro­sły mężczy­zna może mar­no­wać szan­sę na wy­ższe wy­kszta­łce­nie, bo woli ba­lo­wać i nie star­cza mu cza­su na na­ukę.

My­ślał, że źró­dłem mo­ich sła­bych ocen jest brak zdol­no­ści, tym­cza­sem po­wo­do­wał je brak wy­zna­czo­ne­go celu, do któ­re­go chcia­łem dążyć. Mar­nu­jąc czas, mar­no­wa­łem swój po­ten­cjał. Po tam­tej roz­mo­wie spo­rządzi­łem li­stę ce­lów oraz plan dzia­ła­nia; pó­źniej kon­se­kwent­nie go re­ali­zo­wa­łem i na ko­niec roku ze­bra­łem same naj­wy­ższe oce­ny.

Je­że­li pra­gniesz zmia­ny w swo­im ży­ciu, za­wsze sta­raj się zmie­nić ty­go­dnio­wy plan za­jęć. Lek­cję o tym, jak wy­ko­rzy­sty­wać w pe­łni ka­żdy dzień, ilu­stru­je przy­po­wie­ść o per­ło­wej bra­mie.

Czte­rech lu­dzi zma­rło i po­szło do nie­ba. Tar­ga­ni nie­pew­no­ścią, usta­wia­ją się przed per­ło­wą bra­mą, gdzie cze­ka na nich Świ­ęty Piotr. Trzy­ma w rękach czte­ry ksi­ęgi za­wie­ra­jące pod­su­mo­wa­nie ży­wo­tów ka­żde­go z nowo przy­by­łych. Pierw­szy z nich wy­stępu­je i sta­je przed klucz­ni­kiem.

Był to człek prze­ci­ęt­nej in­te­li­gen­cji i ta­len­tu. W swo­im cza­sie oże­nił się i utrzy­my­wał ro­dzi­nę; dzi­ęki su­mien­nej pra­cy zdo­był sta­no­wi­sko maj­stra w fa­bry­ce, słu­żył wier­nie w ko­ściel­nej pa­ra­fii, udzie­lał się jako tre­ner w ma­łej li­dze oraz czło­nek szkol­nej rady ro­dzi­ciel­skiej.

– Do­brze wy­ko­rzy­sta­łeś swój czas – orze­ka Świ­ęty Piotr, uno­sząc gło­wę. – Tam na dole po­trze­ba mi wi­ęcej ta­kich jak ty. Od­sy­łam cię więc z po­wro­tem, abyś był pod­po­rą swo­jej spo­łecz­no­ści. Będziesz cie­szył się god­no­ścią i sza­cun­kiem bli­źnich.

Puf! Po­ja­wia się chmur­ka dymu i mężczy­zna zni­ka.

Wy­stępu­je na­stęp­na oso­ba, tym ra­zem ko­bie­ta. Klucz­nik prze­gląda cie­niut­ką ksi­ęgę jej ży­cia i kil­ka razy ci­cho mówi coś do sie­bie; wresz­cie spo­gląda na nią i rze­cze:

– Mia­łaś zdol­no­ści i in­te­li­gen­cję, ale nie ro­bi­łaś z nich użyt­ku. W da­nym ci cza­sie eg­zy­sto­wa­łaś, za wszel­ką cenę uni­ka­łaś pra­cy i wy­si­łku. Za­mi­ło­wa­nie do pró­żniac­twa do­pro­wa­dzi­ło cię do tego, że ży­łaś lek­ko­my­śl­nie. Po­nie­waż udo­wod­ni­łaś, że nie stać cię na dużo wi­ęcej niż po­si­la­nie się i bez­czyn­no­ść, od­sy­łam cię z po­wro­tem na zie­mię w po­sta­ci kro­wy. Będziesz mo­gła sku­bać so­bie le­ni­wie tra­wę aż do dnia ubo­ju.

Puf! Po­now­nie po­ja­wia się chmur­ka dymu, ko­bie­ta zni­ka.

Dwój­ka po­zo­sta­łych w ko­lej­ce sły­szy jej da­le­kie mu­cze­nie. Na­stęp­ny kan­dy­dat, usły­szaw­szy tak su­ro­wy osąd, nie­pew­nie robi krok do przo­du. Pod­sta­rza­ły mężczy­zna wier­ci się z nie­po­ko­jem, kie­dy Świ­ęty Piotr, wzdy­cha­jąc ci­ężko, prze­gląda ksi­ęgę jego ży­cia.

– Do­sta­łeś wy­jąt­ko­wy ta­lent: mo­głeś zo­stać sław­nym pi­sa­rzem, je­dy­nym w swo­im ro­dza­ju. Mia­łeś wszyst­ko, by z tej szan­sy sko­rzy­stać – mówi klucz­nik nie­bie­ski. – We­wnętrz­na po­trze­ba pcha­ła cię do pi­sa­nia, lecz ty to­pi­łeś ją w go­rza­łce i sta­łeś się wy­rob­ni­kiem. Za dużo wy­da­wa­łeś i roz­rzut­ny tryb ży­cia wpędził cię w pu­łap­kę pła­co­wą; za­wio­dłeś swo­je prze­zna­cze­nie, przez co świat nie po­znał ksi­ążek, któ­re mo­głeś na­pi­sać. Udo­wod­ni­łeś, że na­da­jesz się na bez­my­śl­ne­go wy­rob­ni­ka, od­sy­łam cię prze­to na zie­mię pod po­sta­cią muła. W sło­necz­nym skwa­rze będziesz orał pole, a twój ge­niusz nie będzie ci do ni­cze­go po­trzeb­ny.

Puf! Chmur­ka dymu i mężczy­zna zni­ka.

Ostat­nia oso­ba, ko­bie­ta, robi krok do przo­du; jej twarz wy­ra­ża spo­kój. Świ­ęty Piotr od­ry­wa spoj­rze­nie od ksi­ęgi jej ży­cia i przy­gląda się jej z nie­ukry­wa­nym za­cie­ka­wie­niem.

– Na­le­ży­cie spo­żyt­ko­wa­łaś swo­je ta­len­ty. Zna­la­złaś za­in­te­re­so­wa­nia i uwa­żnie ko­rzy­sta­łaś ze swo­je­go cza­su; prze­trwa­łaś ży­cio­we na­wa­łni­ce. – Jego twarz roz­ja­śnia uśmiech. – Szcze­rze trosz­czy­łaś się o in­nych i za­zna­łaś wie­lu na­gród, któ­re przy­no­si bez­in­te­re­sow­no­ść. Wy­cho­wa­łaś ro­dzi­nę, przy­czy­ni­łaś się do wspól­ne­go do­bra, ży­łaś zgod­nie z war­to­ścia­mi, w któ­re wie­rzysz, i podąża­łaś za swym we­wnętrz­nym gło­sem. Co ja mam z tobą po­cząć? – Gło­wi się klucz­nik. – Od­sy­łam cię na zie­mię pod po­sta­cią anio­ła. Sta­niesz się jesz­cze wa­żniej­sza, a twój blask będzie roz­ja­śniał ży­cie in­nym.

Jaki jest mo­rał tej przy­po­wie­ści?

Je­śli nie chcesz, by uwa­ża­no cię za kro­wę, wy­ko­rzy­stuj swój czas i się nie leń. Je­śli nie chcesz przez całą wiecz­no­ść mo­zo­lić się jak wół, ko­rzy­staj ze swo­ich ta­len­tów, pra­cuj w spo­sób in­te­li­gent­ny i nie sza­staj for­są. Żyj z god­no­ścią, wspie­raj szla­chet­ne przed­si­ęw­zi­ęcia, któ­re wy­bie­rzesz, wsłu­chu­jąc się w swój we­wnętrz­ny głos; tyle ka­żdy może zro­bić.

„War­to­ść ży­cia nie kry­je się w dłu­go­ści dni – na­ucza Mon­te­skiusz – lecz w tym, jak z nich ko­rzy­sta­my. Czło­wiek może żyć dłu­go, a osi­ągnąć bar­dzo mało”.

Bez po­świ­ęce­nia cza­su nasz po­ten­cjał idzie na mar­ne. Wszyst­ko, cze­go za­pra­gnie­my, w tym do­bro­byt i bo­gac­two, ma swo­ją cenę; efek­ty zaś sta­no­wią od­zwier­cie­dle­nie go­dzin, któ­re po­świ­ęci­li­śmy na ich osi­ągni­ęcie. Je­śli bra­ku­je nam za­an­ga­żo­wa­nia, w ci­chym po­cho­dzie dni prze­ga­pia­my pe­łnię na­sze­go po­ten­cja­łu.

„Za­rządza­nie cza­sem to Sło­ńce – tłu­ma­czy ja­kże traf­nie Brian Tra­cy – a ka­żdy twój czyn to pla­ne­ta, któ­ra wo­kół nie­go or­bi­tu­je”. Be­nia­min Fran­klin na­pi­sał zaś: „Ko­chasz ży­cie? Za­tem nie mar­nuj cza­su, bo wła­śnie on sta­no­wi jego ma­te­rię”. Czas bo­wiem to ma­te­ria de­ter­mi­nu­jąca wa­run­ki na­sze­go by­to­wa­nia.

Ży­cio­wa lek­cja: Kwe­stia cza­su

„Prze­ko­na­łem się na wła­sne oczy, że wa­run­ki mo­je­go by­to­wa­nia idą śla­dem mo­je­go ko­rzy­sta­nia z cza­su i że mogę zmie­nić swo­je po­stępo­wa­nie lub za­cho­wać to, co mam”.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: