Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Cel uświęca wydobycie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 grudnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Cel uświęca wydobycie - ebook

Książka opisuje życie codzienne górników z ich perspektywy. Fabuła opiera się na historii 25-letniej Ady, która dzięki swojej rodzinie jest związana z górnictwem i mimo niechęci do tematu wydobycia węgla, coraz bardziej zagłębia się w ten czarny i niebezpieczny świat. To zdecydowanie nie jest kolejna książka o historii Śląska, a opowieść o dramatach ludzi podejmujących decyzje od których zależy ludzkie życie. Książka zawiera treści wyłącznie dla dorosłych.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8245-940-1
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wprowadzenie

Nieprzejednany los, decyduje o naszej egzystencji, współtworzy historię, a czasem zabiera nam to co kochamy, wyznaczając nowe ścieżki życia. Doskonale wiedzą o tym górnicy, którzy codziennie ryzykują życie wydobywając surowiec, który jest fundamentem polskiej gospodarki energetycznej. Kopalnia skrywa wiele tajemnic, które nigdy nie ujrzą światła dziennego. Życie górniczych rodzin, ich miłość, marzenia, praca oraz dramaty tworzą obraz śląskiej rzeczywistości.

Bohaterowie książki mieszkają w Rybniku, pięknym śląskim mieście, gdzie górnictwo do dziś odgrywa bardzo ważną rolę. Ich życie jest pełne niespodzianek, miłosnych uniesień oraz nieoczywistych zwrotów akcji. Oczami młodych pracowników kopalni możemy zgłębić tradycyjne wartości, jakimi kierują się górnicy oraz problemy z jakimi mierzą się rodziny osób wykonujących nie tylko ten, ale każdy niebezpieczny zawód... Książka wyłącznie dla dorosłych.

...

Książkę dedykuję mojemu mężowi,

w podziękowaniu za jego ciężką pracę na kopalni.I

Poczuł chłód. Głosy kolegów dobiegające z oddali znacznie przycichły. Nagle zrobiło się przeraźliwie ciemno. Świadomość, że znajduje się 850 m pod ziemią i kilka kilometrów od jedynej możliwości wyjścia sprawiła, że poczuł przebiegające po całym ciele dreszcze. Tkwił wsparty o ocios i drżącą dłonią nerwowo szukał przycisku górniczej lampy, która nagle przestała świecić. W tym momencie odczuł ogromny wstrząs, jakby nastąpił koniec świata i wszystko zaczęło pękać, strzelać i huczeć. Wysoka temperatura rozlała się po całym jego ciele i zmieszała z krwią, która zaczęła powoli wypływać z drobnej rany po uderzeniu ostrym kamieniem. Zwalony z nóg, dorosły mężczyzna błagał Boga o pomoc. Czuł, jak strop skrzypi i wyrzuca drobne kamienie nie zważając na czyjeś życie. Głosy kolegów, krzyki, rozpacz i ten przeraźliwy hałas naruszonych części obudowy rozwiały wszelkie wątpliwości — to są ostatnie godziny jego życia.

— Tomek żyjesz? — usłyszał z daleka

— Żyję — wyszeptał odwracając głowę w stronę, z której dobiegały głosy.

Nagle poczuł przeszywający chłód w okolicy kolan. Próbował złapać oddech, krztusząc się czarnym pyłem. Zrobiło się przeraźliwie cicho. Jego głowę wypełniała nadzieja, ale też olbrzymi strach przed tym co może nastąpić. Pot leciał mu po twarzy a w ustach czuł drobinki pyłu, który delikatnie opadał na naruszone gdzieniegdzie rozpory. Zza rumoszu skalnego usłyszał głos dyspozytora

— „Tomasz Korycki, lat 20, zginął w wypadku na kopalni. Jego ciało zostało odnalezione 850 metrów pod ziemią. Miał całe życie przed sobą…” —

W tym momencie zobaczył kolegów, Michała i Pawła, którzy próbowali odkopać go spod gruzu. Chwycili go za ramiona i krzyczeli:

— Tomek, wycofaj się! Uciekaj! Już późno, musisz wstać! —

……

— Obudź się śpiochu, musisz wstać, jak chcesz zdążyć do pracy. Chociaż wiesz, że tego nie popieram… — wołała Ada wchodząc do pokoju.

Tomek wstał, oświecił światło i spojrzał do lustra. Żyje. To był tylko zły sen. Ojciec tyle razy opowiadał mu o swoim wypadku, kiedy w wyniku wstrząsu na kopalni stracił obie nogi.

To właśnie dzisiaj, w pierwszy dzień pracy, tamte wydarzenia postanowiły wrócić przybierając postać realistycznego snu z jego udziałem.

— Mam nadzieję, że popracujesz chwilę i sam uznasz, że to najgorszy zawód jaki mogłeś wybrać — powiedziała Ada, starsza siostra Tomka, która za wszelką cenę chciała uchronić swojego brata przed niebezpieczeństwem jakie niesie za sobą górnictwo.

Nie chciałaby nigdy przeżywać jeszcze raz tragedii, która spotkała jej ojca. Miała wtedy 20 lat, chciała studiować architekturę. Była uzdolniona plastycznie i uwielbiała przedmioty ścisłe. Jej życie było idealnie zaplanowane — szkoła skończona z wyróżnieniem, matura, studia, praca w firmie kuzynki swojej matki, swoje prywatne biuro architektoniczne i na samym końcu mąż, dzieci, dom. Wszytko szło po jej myśli, aż do 9 marca 2012 roku.

Jej tata Zenon Korycki szedł do pracy na drugą zmianę. Około godziny 20.20 doszło do wstrząsu o sile 3,4 stopni Richtera. Pod ziemią zawaliło się 70 metrów chodnika. W miejscu zagrożenia było 18 pracowników. Niestety, jedna osoba zmarła w szpitalu, a jej ojciec w wyniku obrażeń stracił obie nogi i od tego czasu jeździ na wózku.

Ojciec Ady-nie mógł sobie poradzić z tym co go spotkało. Przestał jeść, rzadko rozmawiał z kimkolwiek i nigdzie nie wychodził. Pierwsze dwa lata po wypadku spędził w domu, dopiero po kilkunastu wizytach psychologa, postanowił spróbować dalej żyć. Ada przez cały ten czas, całe cztery lata pomagała mu odzyskać chęć do życia. Jej matka była za słaba na opiekę nad chorym, poza tym sama potrzebowała wsparcia. Ada postanowiła odłożyć na bok swoje plany i zająć się zrozpaczonym i potrzebującym ojcem.

W tym czasie dostała pracę na magazynie w firmie Labo Tech, zajmującej się sprzedażą i serwisem urządzeń laboratoryjnych. Była bardzo ambitna, kreatywna i otwarta na nowe wyzwania, co zauważyła właścicielka firmy Dorota Żalińska, która ze względu na natłok obowiązków postanowiła mianować Adę managerem oddziału. Jednak pomoc rodzicom i praca na pełnych obrotach sprawiły, że jej życie prywatne odeszło na drugi plan. Juliana poznała gdy miała zaledwie dwadzieścia jeden lat, a już rok później byli parą. Był bardzo wyrozumiały, często sam pomagał Adzie w opiece nad ojcem. Zdarzało się że wyjeżdżał do Niemiec, gdzie jego rodzice prowadzili przedsiębiorstwo nawet na kilka tygodni. Związek nie przetrwał próby i po długiej walce z własnymi uczuciami i emocjami Ada zakończyła znajomość. Julian bardzo ją zranił, przez co przestała ufać mężczyznom i postanowiła definitywnie nie wchodzić z nimi w jakąkolwiek bliższą relację. W jej życiu było miejsce tylko na pracę, rodziców i jedynego brata Tomka.

To był pierwszy dzień jego pracy na kopalni. Tomek skończył technikum górnicze z bardzo dobrym wynikiem, a że miał wpływowych znajomych, dosyć szybko został przyjęty. Było coś wyjątkowego w pracy górnika. Coś przerażającego, ciekawego, nieopisanego i tajemniczego co pomimo trudnych przeżyć w związku z tragedią swojego taty — przyciągało go. Z jednej strony błagania siostry, tragedia ojca i właściwie zdrowy rozsądek nakazywały mu zostać mechanikiem samochodowym, z drugiej zaś strony stabilna praca, stosunkowo dobre zarobki jak na województwo śląskie i to coś co czuł na myśl o kopalni sprawiło, że wybrał trudniejszą drogę, nie do końca świadomy tego co go czeka.

— Ubieraj się, zrobiłam Ci śniadanie i zawiozę Cię dzisiaj do pracy — powiedziała Ada i wyszła z pokoju brata.

Tomek chciał krzyknąć, że jest dorosły i doskonale sobie poradzi, ale stwierdził, że nie zaszkodzi skorzystać z propozycji siostry, tym bardziej, że aktualnie nie posiadał sprawnego samochodu i musiałby jechać autobusem. Jego Nissan Fairlady S30 z 1975 roku stał na podwórku i czekał na dogłębną renowację. Marzeniem Tomka było wyremontować datsuna i dać mu drugie życie. Dzięki pracy na kopalni, będzie krok bliżej swojego celu. Popatrzył przez okno na zasłonięty czarną płachtą skarb i pomyślał, że już niedługo rozpocznie najciekawszy projekt życia. To zmotywowało go do ciężkiej pracy.

Ubrał spodnie, czarną koszulkę i modne adidasy. Ułożył sobie fryzurę, spojrzał w lustro i stwierdził, że musiałby przytyć parę kilogramów. Był bardzo szczupły, miał 185 cm wzrostu, ciemno brązowe włosy i zielone oczy. Spakował śniadanie do torby i poszedł pożegnać się z rodzicami.

— Bądź ostrożny synu — matce poleciały po policzku drobne łzy — Szczęśliwej szychty, niech Bóg ma Cię w opiece. Na co mi przyszło, syna kopalni oddawać. Święta Barbaro czuwaj nad górnikami-

— Tomek, wróć cały i zdrowy — ojciec przytulił syna i pocieszał żonę — Danusia daj spokój, przesadzasz. On tylko wychodzi do pracy, nie róbmy przedstawienia — i zwrócił się do Tomka — A Ty już idź, bo Ada czeka w samochodzie.

— Z Panem Bogiem — pożegnał się tradycyjnie Tomek, wchodząc do samochodu.

— Mama dalej stoi w oknie — powiedziała Ada pretensjonalnym tonem — dobrze wie, że możesz już nie wrócić.

— Przyzwyczai się. Tysiące górników codziennie wracają

z pracy i dożywają emerytury. Poza tym, nasze kopalnie

są bezpieczne, dobrze o tym wiesz — tłumaczył Tomek.

— Dla mnie pojęcie bezpieczna kopalnia nie istnieje — zakończyła Ada.

Jechali w ciszy. O tej godzinie ulice były jeszcze puste. Słońce nieśmiało wychylało się zza chmur, jakby nie było pewne czy to dobry moment na poranek. Przejeżdżali przez centrum Rybnika, pięknego górniczego miasta na Śląsku z historią sięgającą IX wieku. Nazwa Rybnik wywodzi się od nazwy stawu przeznaczonego do hodowli ryb, który kiedyś zajmował większą powierzchnię miasta. Przejeżdżając obok stacji PKS, Tomek przypomniał sobie czasy kiedy był dzieckiem i razem z siostrą mogli pierwszy raz sami pojechać do szkoły autobusem. To były zaledwie dwa przystanki. Dwoje zestresowanych nowym doświadczeniem dzieciaków weszło do nowoczesnego wtedy autobusu, gdzie chęć zatrzymania busa na kolejnym przystanku trzeba było sygnalizować czerwonym przyciskiem niedaleko wyjścia. Wystarczyło ustalić kto wciśnie przycisk. Niestety to prestiżowe zadanie chciał wykonać każdy i spokojne rozmowy przemieniły się w kłótnię. Dyskusja tak pochłonęła ich uwagę, że przejechali przystanek przy szkole zanim ktokolwiek zdążył zareagować. „Autobus dojedzie do stacji PKS i pewnie pojedzie z powrotem” pomyślała Ada i z ciekawością oglądała pędzący za oknem krajobraz. Niestety szybko przekonała się, że popełnili nieodwracalny błąd. Autobus zatrzymał się wprawdzie na stacji PKS, ale kierowca poprosił wszystkich pasażerów o opuszczenie pojazdu, ponieważ skończył kurs i udaje się na postój. Przerażone dzieci wysiadły na przystanek i nie wiedziały co robić. Ada, nie posiadająca wtedy cudownego wynalazku jakim z pewnością jest telefon komórkowy, zarządziła pieszy powrót do domu. Dwoje małych i przerażonych dzieci wracało przez kilka kilometrów, pytając o drogę prawie każdego przechodnia. Tomek bardzo cieszył się, że Ada jest tak blisko i pomimo zdenerwowania potrafi zapewnić bratu bezpieczeństwo.

— Chce być taki mądry i odważny jak Ty — mówił siostrze.

Po tylu latach, pomimo strachu Ady o brata, czuł że może na niej polegać i liczyć na jej wsparcie. Przyjaciele zawodzą, kobiety odchodzą, ale siostra pozostanie obok do końca życia. Uśmiechnął się do siebie.

Dojechali pod kopalnię.

— Uważaj na siebie, szczęśliwej szychty — uśmiechnęła się miło do brata

— Bóg zapłać — odpowiedział i wyszedł z samochodu.

Tomek stanął przed bramą trzymając w ręce dyskietkę. Nie bał się. Zjeżdżał już pod ziemię na praktykach w szkole. Wiedział co go czeka, był jednak podekscytowany i bardzo ciekawy dzisiejszej pracy. Wziął głęboki oddech i ruszył do przodu, rozpoczynając nowe życie pełne niebezpieczeństw, tajemnic i skrajnych emocji. Podszedł do kołowrotka przy wejściu, przyłożył dyskietkę którą dostał na szkoleniu i popatrzył na swoje imię

i nazwisko wyświetlone na małym ekranie. Obok przechodziło mnóstwo osób, dla których był to kolejny nudny dzień pracy. Grupka młodych mężczyzn z plecakami, starszy pan w garniturze, młoda dziewczyna, która ziewała szeroko otwierając buzię i chwaląc się wszystkim pięknym uzębieniem. Z lekką dozą niepewności zrobił pierwszy krok. Jest w pracy. Od dzisiaj właśnie tak będzie wyglądała jego codzienność.

— Zapraszam Pana — rzekł do niego ochroniarz — Proszę dmuchnąć — dodał z uśmiechem podając czujnik alkomatu

— To mój pierwszy dzień w pracy — próbował wykręcić się Tomek.

— Pierwszy czy ostatni, nie ma znaczenia. Zapraszam — odpowiedział mężczyzna

Tomek nabrał powietrza i dmuchnął z całych sił. Trzeba mieć albo dużo szczęścia albo dużego pecha żeby przystąpić do kontroli trzeźwości w pierwszy dzień pracy.

— Bezpiecznej pracy — pożegnał go ochroniarz, wskazując satysfakcjonujące Tomka zielone światełko.

Mijał gabloty pełne ofert wycieczek, sklepik z którego wydobywała się woń ciepłych, świeżutkich pączków, mały park z górniczymi figurami i wszedł na cechownię. Zapach perfum czystych, zadbanych, młodych mężczyzn, którzy rozpoczynali pracę zmieszał się z zapachem przepoconych strojów tych, którzy szli w kierunku łaźni po skończonej szychcie. Na wysokiej ścianie po prawej stronie w drewnianej ramie wisiał obraz św. Barbary w czerwonej szacie z koroną na głowie, trzymającą kielich z hostią, miecz i gałązkę palmową. Miecz od którego zginęła, gałązka palmowa symbolizująca męczeństwo i komunia święta, którą według legendy przyniósł jej anioł tuż przed śmiercią. Święta Barbara została skazana na śmierć męczeńską, miała jednak otrzymać zapewnienie, że nikt kto będzie ją wspominać, nie umrze bez sakramentów. Jest patronką górników, ponieważ uciekając z więzienia w którym zamknął ją ojciec, przecisnęła się przez szczelinę skalną i schroniła się przed śmiercią w podziemnej pieczarze.

Obok obrazu — dział górniczy, na sąsiedniej ścianie rząd okien za którymi zasiadają sztygarzy, a tuż przy drzwiach automaty z szybką kawą i batonami.

Tomek przywitał się z Michałem i poszli się przebrać. Michał pracuje na oddziale GZL już kilka lat. Mieszka niedaleko kolegi na ulicy Jaskółczej i pomimo różnicy wieku, przyjaźni się z Tomkiem od dzieciństwa.

Przystojny, ciemny blondyn o zielonych oczach. Nosi modną brodę, która zdecydowanie dodaje mu uroku. Zaprowadził Tomka do depozytu, gdzie oddał swoje dokumenty i telefon. Przez łaźnię czystą i łaźnię brudną gdzie ubrali odzież roboczą poszli do lampowni pobrać lampę i aparat ucieczkowy, który górnicy zawsze muszą mieć przy sobie.

— Teraz odbić blacha na szyb — instruował Michał.

Cała procedura, którą górnik przechodzi codziennie przed każdym zjazdem, zwyczajna i nudna, dla Tomka była ciekawym doświadczeniem. Wrócili na cechownię, gdzie grupa pracowników czekała już na podział obowiązków. Mężczyźni prowadzili zacięte rozmowy wielkiej wagi o wczorajszym obiedzie, urodzinach żony, budowie domu. Nagle zrobiło się cicho.

— Szczęść Boże — przywitał się Paweł, sztygar zmianowy — Chłopy z zabudowy do podpisu dokumentów. Sekcja jest jedna na bonie, drugo w ścianie na kolejce i rozpieromy. Od dzisiaj bydzie z nami robił Tomek. Widzymy się na dole. — powiedział sztygar i poszedł się przebrać.

— Co on taki szybki — zapytał Bury

— Ciula kierownikowi podpod bo mu sznitki zdeptoł — odpowiedział Marcin.

Tym sposobem atmosfera się rozluźniła, rozpoczęły się żarty i głośny śmiech.

— Idymy na szyb — pociągnął Tomka Michał.

Był już tak blisko zjazdu. Młody górnik był podekscytowany i ciekawy jak będzie wyglądać jego praca. Przypomniał sobie praktyki na kopalni — strach, który mu wtedy towarzyszył zniknął. Szli korytarzem dziesięć metrów nad ziemią, aż do nadszybia, gdzie kilkudziesięciu górników czekało na zjazd. Cały czas dochodzili kolejni mężczyźni ubrani w brudne z wczoraj arbaje, gotowi na wyczerpującą pracę pod ziemią. Kiedy przyszła jego kolej, przed wejściem do szoli popatrzył w tył. Dla tak wielu górników ten widok był ostatnim obrazem powierzchni w ich życiu. W tym miejscu nie ma już odwrotu. Za minutę będą już 500 metrów pod ziemią, bez słońca, nieba, gwaru ulicznego i świeżego powietrza.

Usłyszał dwa pobicia i szybko zamknął oczy do których zaczął wdzierać się pył poruszony pędem powietrza. Szum wypełniał jego głowę. Kiedy byli już na dole na podszybiu, atmosferę rozluźniły rozmowy, żarty i śmiech, tak wydawałoby się nieadekwatne do miejsca i sytuacji, a jednocześnie potrzebne do budowania odporności na warunki pracy. Droga jaką mieli przejść aby dojść do ściany, wynosiła około trzy kilometry.

Przodowy Marcin jak zwykle przygotowany, nie rozstawał się z kluczem nastawnym, kluczką i breszką, a inne narzędzia czekały na nich pod ścianą. Chodnik po którym się poruszali był nierówny, wyboisty i wydawał się nie mieć końca. Dzisiaj nie musieli ze sobą nieść żadnego sprzętu, więc byli w wyjątkowo dobrych humorach. Kiedy w końcu dotarli pod ścianę, zarządzili krótką przerwę na śniadanie i nabrali sił do pracy.

— Jo ida na głośnik — zgłosił się Karol, który pierwszy zjadł kanapkę.

— Chciołech Ci to zaproponować, bo czuć Cie dzisiaj cebulą — powiedział Marcin uradowany, że nie będzie musiał pracować z kolegą.

— Mamusia sznitki robiła i cebulki Karolkowi nie pożałowała, na zdrowie! Co katarek wyleczy — śmiał się Gruby.

— Mosz zasznupej se, zaro zdrowy bydziesz — powiedział Filip i poczęstował kolegę tabaką.

— Chopy, bierymy się do roboty — zakończył przerwę zbliżający się sztygar

Z powodu długiego dojścia do ściany, czasu na wykonanie pracy nie zostało im zbyt wiele.

Jedną sekcję zjechali z kolejki i kabechem * odwrócili ją w odpowiednim kierunku. Kilkunasto tonowa sekcja ścianowa * zsunęła się dzięki dużemu nachyleniu ściany i zatrzymała tuż za poprzednią już dobrze usadowioną i rozpartą.

— Rozpieromy! — krzyknął Marcin.

Pozostali górnicy zwozili drugą sekcję z bonu * kolejką do ściany. Już niedługo będzie można rozpocząć wydobycie węgla.

— Do zabudowania tej ściany, potrzebujemy 160 sekcji. — opowiadał Tomkowi Michał — ale już niedługo kończymy i pójdziemy na likwidację, a ta ściana zacznie wydobycie — powiedział i poszedł pomóc koledze przetransportować obudowę.

* kabech — kołowrót bębnowy hydrauliczny

* sekcja ścianowa — obudowa ścianowa zmechanizowana

* bon — pomost przeładunkowy

Pył unoszący się w powietrzu, opadał na spocone ciała postawnych górników, którzy współpracując z maszynami przenosili ogromne części obudowy. Dobrze zbudowane mięśnie pracowały na pełnych obrotach, czyniąc prostych ale dobrze zbudowanych mężczyzn górniczymi herkulesami o wyjątkowej sile, zaradności i żelaznych nerwach. Przy dużej temperaturze, potężnym zapyleniu i wysokiej wilgoci, kilka godzin dziennie pracują, odkrywając w sobie ogromne pokłady mocy, poświęcając swoje zdrowie i ryzykując życie dla wydobycia czarnej i brudnej skały osadowej — największego w Polsce źródła energii.

Ostatni ruch, ostatnia akcja, ostatnie słowa i szychta. Cały oddział zostawiając maszyny, sprzęty i wykonywaną obudowę wraca pod szyb. Zmęczeni i brudni, ale z satysfakcją, że cała zaplanowana praca została wykonana. Dwa przebicia informujące o wyjeździe i już po chwili Tomek był na powierzchni.

— I jak się podobała pierwszo szychta — zapytał Tomka Michał, maszerując z tłumem do łaźni.

— Robota ciekawa, ale mega męczące dojście do ściany — odpowiedział Tomek.

— Jak pójdziesz na zmiany to może pod ściana pojedziesz kolejką — wtrącił Paweł, sztygar zmianowy, a prywatnie kolega Tomka, który nagle pojawił się obok.

Michał, Paweł i Tomek byli dobrymi znajomymi. Pomimo różnicy wieku bardzo dobrze się dogadywali. Tak się złożyło, że Paweł dzięki znajomościom i wykształceniu zajął stanowisko sztygara na oddziale na którym wszyscy razem pracują.

Kiedy doszli do łaźni brudnej, zostawili ubrania i poszli się wykąpać. Mnóstwo czarnych od węgla mężczyzn zmywało resztki górniczego pyłu, który spływał tworząc ciemne strugi wody niczym strumienie śmierci, przypominające o niebezpieczeństwie jakim jest górnictwo, odpływające razem z wodą, która oczyszcza i sprawia, że człowiek może na nowo cieszyć się kolejnym dniem życia.

Wykąpani i gotowi do wyjścia Tomek i Paweł czekali na Michała, który spędzał pod prysznicem dwa razy więcej czasu niż przeciętny brudny człowiek.

— Znowu wyrwał laskę z kontroli jakości — Paweł wyjaśnił Tomkowi dzisiejsze opóźnienie Michała,

— Niech zgadnę, kolacja, seks i jutro nie będzie pamiętał jak miała na imię? — zaśmiał się Tomek.

— Tym razem spotykają się już trzeci raz, może nasz misiek ma jednak serce i się zakochał — powiedział Paweł niepewnym głosem.

— Sam w to nie wierzysz — opowiedział Tomek.

Michał był prawdziwym kobieciarzem. Bardzo często wyjeżdżał do Katowic i tam imprezował poznając mnóstwo pięknych kobiet.

Mówił, że nie potrafi zrezygnować z uroków jakie oferuje mu świat i założyć rodziny z jedną osobą. Znając swoją naturę nic nikomu nie obiecywał przez co czuł się usprawiedliwiony i w żadnym wypadku nie był winny żadnej sercowej rozterki partnerki. Mimo wszystko był dobrym człowiekiem i bardzo dobrym przyjacielem.

— Marzena przyjedzie dopiero wieczorem — dogonił ich Michał — Tomek mogę Cię podrzucić do domu —

— Spoko, to do jutra — powiedział Paweł i każdy poszedł w swoją stronę.

Po drodze mijali kolegów z drugiej zmiany, którzy swój intensywny czas ciężkiej pracy fizycznej, mieli jeszcze przed sobą.

Ada pracowała do 15,00. Oddział firmy Labo Tech, którego była managerem mieścił się przy ulicy Raciborskiej w Rybniku. Do obowiązków dziewczyny należała realizacja zaplanowanych działań firmy oraz dbanie o podległych pracowników. Jako 25 -letnia kobieta była bardzo dumna z tego, co tak szybko udało się jej osiągnąć pomimo braku wykształcenia.

Labo Tech w swojej ofercie miało wszelakie urządzenia laboratoryjne dla zakładów przemysłowych, placówek badawczych, aptek, oczyszczalni itp. Firmę w Rybniku, tworzyła grupa siedmiu pracowników odpowiedzialnych za wszystkie etapy sprzedaży i serwisu oferowanych sprzętów.

Marzeniem Ady było wprowadzić firmę na rynek niemiecki. Dzięki temu, zapewniłaby sobie stanowisko dyrektora firmy z siedzibą w Katowicach

i trzema oddziałami w Polsce. Czułaby się naprawdę spełniona zawodowo. Po pracy umówiła się na basenie z przyjaciółką. Za każdym razem, kiedy dziewczyny umawiały się na pływanie, Kasia zajmowała szafki najbliżej przebieralni i pryszniców, ponieważ nie mogła znieść myśli, że musi przejść przez całą szatnię oglądając nagie kobiety. Była przewrażliwiona na punkcie kobiecego ciała i mimowolnie przeżywała nawet niewielkie dodatkowe kilogramy innych osób. Ktoś mógłby pomyśleć, że jest dietetyczką lub trenerem personalnym, a ona pracowała na Elektrociepłowni, ściśle związanej z kopalnią, na stanowisku operatora maszyn. Była jedyną kobietą na kotłowni, co nie podobało się jej rodzicom, natomiast osobiście nie miała nic przeciwko męskiemu towarzystwu. Do jej obowiązków należało nawęglanie kotłów, a także od czasu do czasu odżużlanie, czyli typowa, męska robota. Wiele osób nie potrafiło uwierzyć, że delikatna blondynka, wykonuje tak brudną oraz niebezpieczną pracę. Mimo trudnego zawodu, Kasia była zawsze zadbana i modnie ubrana, przez co nazywali ją boginią tego zakładu. Wiele górników marzyło o randce z tak wyjątkową kobietą, ona zaś z niecierpliwością czekała na tego jedynego, który pojawi się w jej życiu i wywróci wszystko do góry nogami. Ada widząc spojrzenia kobiet zazdrosnych o tak idealną figurę Kasi, popatrzyła na przyjaciółkę, następnie na swoje odbicie w lustrze. Miała 165 cm wzrostu, ciemno brązowe oczy i naturalne włosy w kolorze borowikowym ze złotymi refleksami. Jędrne i kształtne piersi były zdecydowanie jej atutem, ale także głównym powodem kompleksów. Postanowiła nie myśleć dzisiaj o swoim wyglądzie i cieszyć się wolną chwilą w towarzystwie swojej bratniej duszy.

— Jestem gotowa, możemy iść — powiedziała Kasia wychodząc z przebieralni i ciągnąć Adę za sobą — opowiadaj co chciał od Ciebie Julian.

— Chciał żebym wyjechała z nim do Niemiec — odpowiedziała Ada wchodząc do basenu

— Bezczelny, po tym jak Cię potraktował. Poza tym tak długo się nie odzywał i nagle mu się przypomniało, że istniejesz… — zdziwiła się Kasia.

— To nie jest takie proste. Tutaj chodzi o coś innego —

— O co? — zapytała Kasia płynąc tuż obok przyjaciółki.

— Podejrzewam, że coś knuje. Przez całą rozmowę był bardzo znudzony, a w momencie kiedy zapytał o moją pracę, ożywił się i stał się wręcz przesadnie miły — stwierdziła Ada.

— Firma jego rodziców dalej przynosi takie zyski? — zapytała Kasia płynąc wzdłuż basenu.

— Tak, produkcja artykułów medycznych stale poszerza asortyment od kiedy Julian stał się właścicielem — zaskoczyła Kasię Ada.

— Słucham? Julian został właścicielem? Stał się bogatym niemieckim przedsiębiorcą i ja nic o tym nie wiem? A Tobie nie przeszło przez myśl żeby jednak do niego wrócić? — krzyknęła ze zdumienia Kasia, zatrzymując się na środku basenu i powodując kolizję dwóch pływaków.

— Nic mnie nie obchodzi kim jest. Mógłby być prezydentem, milionerem i obsypywać mnie złotem, a ja i tak nigdy do niego nie wrócę —

— Na Twoim miejscu chętnie bym skorzystała. Możesz mieć każdego, teraz nawet bogatego a Ty dalej upierasz się, żeby być sama. Jesteśmy coraz starsze, nasz zegar biologiczny tyka — powiedziała Kasia

i odpłynęła dalej.

Po godzinie intensywnego wysiłku, dziewczyny poszły do jacuzzi, które dopiero co opuściła grupka młodych chłopaków. Najchętniej zostaliby dłużej, patrząc na piękne, mokre ciała Kasi i Ady, ale już dwukrotnie przekroczyli dopuszczalny czas pobytu w ciepłej wodzie i ratownik był zmuszony ich wyprosić. Kasia była przeciwieństwem Ady, piękne blond loki zakrywały mały biust, za to jej tyłek był marzeniem wielu kobiet. Miała bzika na punkcie paznokci, dlatego regularnie chodziła do kosmetyczki zmieniać ich kolory i pielęgnować swoje dłonie. Po wejściu do jacuzzi, Ada powiedziała:

— Tomek był dzisiaj w pracy, pierwszy dzień po ziemią-

— I jak wrażenia? Rozmawiałaś już z nim? — spytała Kasia.

— Spotkamy się jak wrócę do domu, ale martwię się o niego. Wiesz jak bardzo przeżyłam wypadek taty — odpowiedziała Ada,

— Pamiętam, ale Tomek jest dorosły. Poza tym kopalnia na której pracuje należy do tych najbezpieczniejszych. Tak naprawdę w każdej pracy jest ryzyko. Myślę, że Tomek chciałby żebyś go wspierała w jego decyzjach. Nie możesz mu mówić co ma robić, rodzice wystarczająco go naciskają. Daj sobie czas, to już nie jest Twój mały braciszek, tylko odpowiedzialny mężczyzna, który spełnia marzenia — próbowała przekonać Adę Kasia

— Może masz rację. Skupię się na swojej pracy i trochę mu odpuszczę —

Kolega Tomka, Paweł, sztygar zmianowy na jego oddziale, mieszkał na Obwiedni Południowej w nowoczesnym mieszkaniu niedawno wykończonego osiedla. Właśnie przygotowywał się ze swoją dziewczyną Blanką na kolację u swoich rodziców. Ojciec Pawła chciał ogłosić coś bardzo ważnego. Blanka po dwóch godzinach opuściła łazienkę i szybkim krokiem poszła w stronę szafy. Dobrze wiedziała jak jej ukochany nie lubi się spóźniać, ale chciała zrobić wrażenie na swoim ( jak miała nadzieję) przyszłym teściu. Pamiętała, że nie jest mile widziana w domu rodzinnym Pawła, tym bardziej po ostatniej wizycie, kiedy przy stole stwierdziła, że po zaręczynach rodzice jej partnera powinni przepisać im dom, a sami powinni wyprowadzić się na mieszkanie, gdyż są coraz starsi, ich potrzeby są mniejsze, a syn chcący założyć rodzinę wymaga przestrzeni. Związek Blanki i Pawła na dłuższą metę nie miał sensu. On jej nie kochał.

Uczucie, które ich zbliżyło, było jedynie zwyczajnym zauroczeniem i fascynacją. Szybko okazało się, że Blanka w domu nie robi zupełnie nic, obiady zamawia ze zdrowego cateringu, a jej jedyne hobby to shopping. Paweł na swoje nieszczęście był bardzo empatyczny, co potrafiła wykorzystać, dlatego każda próba zerwania związku kończyła się fiaskiem.

Kiedy Blanka była gotowa, oblała się zapachem drogich perfum i wyszła do samochodu. Była bardzo szczupła, dzięki czemu dopasowane sukienki prezentowały się na niej jak na modelce. Wszyscy na kopalni zazdrościli Pawłowi tak pięknej kobiety. Sztygar popatrzył na wychodzącą dziewczynę i westchnął. Bardzo chciałby móc z kimś pożartować, pośmiać się, prowadzić inteligentne rozmowy i z seksu czerpać wiele przyjemności. Blanka nie lubiła żartów, śmiała się jedynie z głupich tekstów swojej przyjaciółki, prowadziła nudne i mało ambitne rozmowy, a w łóżku była zawsze wymagająca i dbała wyłącznie o swoją przyjemność.

Paweł zamknął mieszkanie i dogonił Blankę.

— Musimy pomyśleć o zmianie samochodu — powiedziała — ten Accord kompletnie do nas nie pasuje. Wolałabym coś bardziej prestiżowego.

„Prędzej zamienię Ciebie niż moją Hondę „ — pomyślał Paweł zamykając drzwi za swoją piękną kobietą. Jeszcze kilka minut po tym jak wyjechali, na parkingu unosił się zapach Givenchy L`Interdit.

Rodzice Pawła mieszkali niedaleko i gdyby nie szpilki Blanki zapewne poszliby pieszo. Piękny dom, z dużym ogrodem o który od czasu do czasu dbał wynajęty ogrodnik oraz jego mama. Kiedy Paweł był dzieckiem dom był dużo mniejszy, dopiero parę lat temu rodzice postanowili tak go rozbudować, że po jego rodzinnym domu niewiele pozostało. Kiedy weszli do środka, poczuli cudowny zapach popisowego dania mamy Pawła — żeberka wołowe z duszoną rzodkwią japońską, peklowanymi marchewkami i ziarnami gorczycy. Takie pyszności były gotowane tylko na wyjątkowe okoliczności.

„Ciekawe co to za okazja” — pomyślał Paweł.

— Dzień dobry kochanie, rozbierajcie się i zapraszam do stołu — Jadwiga wybiegła z kuchni, żeby przywitać syna.

Edward Galewicz, ojciec Pawła siedział w salonie na kanapie. Przypominał pana domu, który jednym skinieniem palca decyduje co będzie się działo. Blanka podeszła do dumnego ojca Pawła i podała mu rękę do ucałowania, wtedy On wstał, przywitał się z synem i ignorując modelkę w obcisłej sukience, która na to spotkanie tak długo się szykowała, usiadł przy stole. Chciał tym sposobem pokazać pogardę dla tej wychudzonej i mało inteligentnej istoty. Ani Jadwiga, ani Edward nie akceptowali obecnej dziewczyny swojego syna.

Kiedy wszyscy zasiedli do stołu, Paweł popatrzył na swoją mamę. Była chudsza niż ostatnio, smutna i wyraźnie zmęczona. Miała dopiero 46 lat, ale wyglądała na dużo starszą. Tak naprawdę ich radosne, pełne ciepła życie rodzinne skończyło się dawno temu.

Paweł miał 6 lat, kiedy urodził się jego brat. Był bardzo wyczekiwany przez wszystkich członków rodziny. Śliczny, bardzo wesoły bobas, który już tydzień po porodzie najchętniej przesypiałby całą noc, gdyby nie musiał kilka razy wstawać do jedzenia. Jego starszy brat uwielbiał siedzieć przy łóżeczku i śpiewać braciszkowi wymyślone kołysanki. Byli bardzo szczęśliwi, często całą rodziną wychodzili na spacery i spędzali czas na wspólnej zabawie. Pewnego dnia, ojciec zabrał dwu miesięcznego braciszka do samochodu i wyjechał z domu, żeby odebrać żonę z pracy i Pawła z przedszkola. Mimo że było deszczowo i pochmurno, śpiewał sobie pod nosem dziecięce piosenki, wywołując delikatny uśmiech na twarzy syneczka. Jechał bardzo ostrożnie, dlatego kiedy znalazł się przed skrzyżowaniem z sygnalizacją świetlną i zaświeciło czerwone światło, bez problemu zdążył się zatrzymać. Nagle poczuł mocne uderzenie z tyłu samochodu, które przesunęło ich na sam środek skrzyżowania. W tym momencie jadący z prawej strony pojazd, przez ciężkie warunki na drodze nie wyhamował swojego auta i uderzył w bok wypchniętego samochodu, dokładnie tam gdzie w foteliku leżał uśmiechnięty, słodki maluszek, słuchający bezpiecznego głosu swojego ojca. Ostatnia kołysanka zamknęła drobne oczka na zawsze. Dzidziuś zginął na miejscu. Jego czyste, drobne serduszko przestało bić pozbawiając go wszystkich pięknych chwil, które miały nadejść w przyszłości. Nie da się opisać tego, co czuł jego ojciec, trzymając małego, zimnego człowieka na rękach. -Kocham Cię… — szeptał dziecku do uszka, dławiąc się łzami i czując przeszywający ból w każdej komórce swojego ciała.

Ich życie przestało mieć sens. Od tamtego czasu nic nie było takie samo. Depresja mamy, ciągły płacz, oskarżenia sprawiły, że małżeństwo Jadwigi i Edwarda przeżywało potężny kryzys. Edward cały swój czas poświęcał pracy. Stał się wymagający, nie liczył się z ludźmi i za wszelką cenę dążył do największych wyników wydobycia. Nienawidził ludzi za to co wydarzyło się tak dawno temu. Zajmował wysokie stanowisko kierownika robót górniczych, a do jego obowiązków należał m.in. nadzór zakładu, egzekwowanie przestrzegania bezpiecznych warunków pracy a także kontrola sposobów zarządzania ludźmi.

Jego żona chciała wychować Pawła na uczuciowego i uprzejmego mężczyznę pomimo obojętnego zachowania swojego męża. Miała bardzo trudne zadanie, które w dużym stopniu udało się jej zrealizować. Paweł był wrażliwy i pomocny, ale tylko w relacjach przyjacielskich. W pracy stawał się apodyktyczny, co ze względu na jego stanowisko potęgowało irytację jego podwładnych. Ojciec zawsze mu powtarzał „Kopalnia Cię żywi i o jej dobro dbaj” co interesy zakładu stawiało ponad interesy pracownika. Jego konserwatywne podejście do pracy, przekładało się także na ubiór, który pamiętał poprzednie półwiecze. Oryginalny styl, odziedziczył jeszcze po swoim ojcu, który także był górnikiem i zdarzało mu się używać w warunkach domowych, zużytej odzieży roboczej. Szczytem elegancji była dl niego koszula w paski i kamizelka z niewyobrażalną ilością kieszeni, który mogły pomieścić cały zestaw wierteł, kluczy nasadowych i bitów.

Dzisiaj Edward wyglądał młodzieżowo i tym samym bardziej dostojnie niż zwykle. Miał błękitną, rozpiętą koszulę, biały klasyczny

t-shirt i jeansowe spodnie, które odejmowały mu kilka lat. Nie ubierał

się dla żony, ponieważ od kiedy oskarżyła go o śmierć syna jej uczucia były mu obojętne. Nie szukał pocieszenia u innych kobiet, one także dla niego mogłyby nie istnieć. Wyzuty z pozytywnych emocji, żył nienawiścią do mordercy swojego dziecka.

Jadwiga podała swoje ulubione danie, dumna z pracy jaką wykonała tworząc potrawę. Paweł pochwalił mamę i spróbował wybornego mięsa pomrukując z zadowolenia.

— Na pewno jest bardzo dobre — odezwała się Blanka — ale dobrze Pani wie, że nie jem mięsa —

— To nie jest restauracja. Paweł, nie wiem po co ją przyprowadziłeś — odburknął Edward.

— Proszę się przyzwyczaić, niedługo Pana syn mi się oświadczy i będziemy widywali się częściej — powiedziała Blanka — następnym razem proszę pamiętać, że nie jem mięsa —

Paweł popatrzył na nią wymownym wzrokiem

— Nie mów w tej sposób do moich rodziców. Mama bardzo się starała, chciała przygotować coś wyjątkowego, mogłabyś chociaż raz być miła — zwrócił się do Blanki.

Gromadził złość spowodowaną jej zachowaniem od dłuższego czasu, a dzisiejsza sytuacja przy stole przelała czarę goryczy. Wstał i pociągnął za sobą swoją dziewczynę.

Kiedy wyszli na zewnątrz, Paweł powiedział stanowczym głosem:

— To koniec. Nie będziemy już razem. Kiedy Cię Blanka poznałem, byłaś piękną i miłą kobietą. Dzisiaj jesteś kimś zupełnie innym, nie szukasz pracy, nie dbasz o dom a do tego nie masz za grosz szacunku do moich rodziców ani do mnie. Idź spakować swoje rzeczy i jak wrócę wieczorem, to odwiozę Cię do rodziców. —

Blanka pobladła. Popatrzyła na Pawła, a z jej oczu popłynęły łzy.

— Starałam się być miła, ale Twój tata… — rozpłakała się.

— Może trochę przesadził, ale miał powód żeby się zdenerwować, tym bardziej po naszym ostatnim spotkaniu. Ale nie chodzi jedynie o moich rodziców. Porozmawiamy jak wrócę — pożegnał się z Blanką i wrócił do stołu, gdzie jego rodzice kończyli jeść przygotowanie danie.

— Gdzie Blanka? — zapytała Jadwiga,

— Wróciła do domu — powiedział Paweł sugerując, że nie chce kontynuować tematu.

Przez kilka minut jedli w ciszy. Duży zegar, który był pamiątką po dziadku, stojący przy ścianie w jadalni, przypominał o uciekającym czasie, podkreślając każdą sekundę jakby chciał udowodnić swoją siłę, znaczenie i wszechobecność. To właśnie czas jest niezależny od innych wielkości w całym wszechświecie. Jest współrzędną czasoprzestrzeni, której upływ zależy od obserwatora, pomimo że zawsze płynie tak samo. Paweł popatrzył na rodziców, starszych, gdzieniegdzie już siwych i pomyślał, że sporo ich łączy, ale jeszcze więcej dzieli i chciałby w swoim życiu spotkać kogoś kto pomimo przeciwności losu będzie ostoją i nada sens szarej codzienności. Tik tak, tik tak… kolejne uderzenia wskazówki zegara wyrwały Pawła z wewnętrznych rozważań na temat życia i przypomniały, że został zaproszony na kolację nie bez powodu. Uroczysty charakter spotkania, wzbudził jego ciekawość.

— Co to za okazja mamo? Czy coś się stało, że jemy wykwintną kolację w przystrojonej kwiatami jadalni? — zapytał Paweł.

Rodzice nieco się ożywili, ojciec się wyprostował i zaczął mówić:

— Chciałem przekazać Ci pewną ważną dla mnie informację. Dostałem propozycję objęcia stanowiska kierownika robót na kopalni w Czechach, niedaleko granicy. Zgodziłem się. Przeniesienie wiąże się z lepszym zarobkiem ale i dużą odpowiedzialnością zresztą sam dobrze wiesz —

— Gratuluję tato — odpowiedział Paweł, chcąc ukryć obojętność, a może i odrobinę radości z faktu, że nie będą już razem pracować w tym samym zakładzie pracy.

Często wśród dozoru, stawał się obiektem kpin, przez stanowisko swojego ojca, który nie należał do ludzi łaskawych. Paweł tak samo jak jego ojciec, nie tolerował niesubordynacji, a zadanie które powierzył pracownikowi musiało być idealnie wykonane, ale to Edward Galewicz, bezkompromisowy i restrykcyjny kierownik, był postrachem każdego górnika. Nikt jednak nie wiedział, że jego postawa jest spowodowana tragedią, którą przeżył i z którą nigdy się nie pogodził.

— Będę pracował z Polakami, bardzo dużo naszych rodaków pracuje w Czechach. Zapewniam Cię, że zwiększę ich zyski — Edward zaśmiał się

złowieszczo, a oczy lśniły na myśl, która pojawiła się w jego głowie.

Jadwiga zaczęła sprzątać po kolacji.

— Pomogę Ci mamo — zerwał się Paweł.

— Dziękuję kochanie — powiedziała mama i gdy byli już w kuchni dodała — Martwię się o ojca. Był sceptycznie nastawiony do zmiany zakładu, ale ze spotkania z dyrektorem przyjechał ożywiony, uśmiechnięty i oznajmił,

że zgodził się na zmianę miejsca pracy. Zaczyna od początku miesiąca.

— Nie martw się, ojciec wie co robi. Kierownikiem jest skutecznym, konsekwentnym strażnikiem dyscypliny, który osiąga wysokie wyniki — powiedział Paweł.

— Wiesz, że tego nie popieram. Sam masz mu za złe to, że

w wychowywaniu był równie bezkompromisowy jak w pracy — przypomniała Pawłowi matka.

— Praca i dom to zupełnie co innego. Może i nie okazywał mi miłości, ale dobrze wie, że dyscyplina na kopalni jest niezbędna do tego, żeby cały proces przebiegał efektywnie. Cel uświęca konsekwentne wydobycie — powiedział Paweł

i dodał — Odpocznij mamo, wyglądasz na zmęczoną —

— Mogę o coś zapytać? — nieśmiało wtrąciła Jadwiga.

— Pytaj mamo —

— Dlaczego wyrzuciłeś Blankę? — zapytała.

— Rozstaliśmy się. Ten związek mnie męczył. Wiesz jaka jest Blanka. Brak szacunku do was, zainteresowanie wyłącznie pieniędzmi… a zresztą co ja Ci będę opowiadał — powiedział Paweł i popatrzył na zegarek — Muszę już iść. Trzymaj się mamo i odpocznij sobie — ucałował matkę w czoło, pożegnał się z ojcem i wyszedł z domu pełnego matczynej miłości do swojego pozbawionego ciepła rodzinnego mieszkania.

Miał nadzieję, że Blanka spakowała już swoje rzeczy i nie będzie stwarzać problemów z wyprowadzką. Był przekonany, że była partnerka będzie histerycznie płakać i prosić o drugą szansę. „To takie przewidywalne” — pomyślał. Wjeżdżając na parking zauważył zaświecone w sypialni światło. Czekała go poważna rozmowa, pożegnanie i będzie mógł rozpocząć wszystko od nowa. Był zaskoczony z jaką obojętnością myśli o swojej partnerce, ale nabrał pewności, że jakiekolwiek uczucie, które kiedyś ich łączyło, całkowicie wygasło. Prawda była taka, że nie planował w ten sposób zakończyć związku, ale po gwałtownej reakcji na zniewagę jego matki, czuł się zobowiązany, żeby doprowadzić sprawę do końca. Przez myśl przeszedł mu obraz samotnego mężczyzny, który staje się pośmiewiskiem w towarzystwie szczęśliwie zakochanych znajomych. Mimo to, był zdecydowany. Odporny na jej płacz i przysięgi bez pokrycia, wszedł do mieszkania i zastał Blankę pakującą ostatnie drobne przedmioty do czwartej już walizki. Trzy pozostałe, czekały przy wejściu na wściekłą właścicielkę. Tego Paweł nie przewidział.

— Jak mogłeś mnie tak upokorzyć! — zaczęła krzyczeć Blanka na widok byłego już partnera — zerwać ze mną na rodzinnym spotkaniu? Kazałeś mi iść do domu pieszo w szpilkach! Jesteś beznadziejny, musiałam zamówić taksówkę, ale to Ty zapłacisz i… za wszystko mi zapłacisz, ty podły prostaku.

— Uspokój się — próbował uspokoić Blankę Paweł — Do domu rodziców jest niecałe dwa kilometry, nic Ci się nie stało. —

— Dla Ciebie to nic! Myślisz, że jesteś taki cudowny? Wcale nie. Moje koleżanki dostają dwa razy więcej pieniędzy niż Ty mi dajesz, a w łóżku jesteś żałosny — krzyczała Blanka.

— Przestań, zanim powiesz odrobinę za dużo — przerwał jej Paweł — jeśli skończyłaś się pakować odwiozę Cię do rodziców —

— Ooo boli to co mówię? Tak! Naprawdę nie potrafisz zaspokoić kobiety! Jesteś sto razy gorszy od Rafała, żadna nie będzie Cię chciała — krzyczała dalej Blanka nie zdając sobie sprawy z tego co właśnie powiedziała — a ja naprawdę chciałam spędzić z Tobą resztę życia — płakała.

— Słucham? — Paweł odłożył walizki i popatrzył Blance prosto w oczy.

Dziewczyna przestała płakać i zrozumiała co przypadkowo wykrzyczała. Jej twarz przybrała kolor ust, obficie pomalowanych czerwoną szminką. Przekreśliła jakąkolwiek szansę na porozumienie.

— Zdradziłaś mnie z Rafałem? — zapytał spokojnie Paweł, bez pośpiechu wynosząc walizki za drzwi swojego mieszkania.

— Paweł, to był wypadek — zaczęła się tłumaczyć.

— Wypadek mówisz — powiedział Paweł, objął Blankę i zaprowadził ją na korytarz, obok walizek.

— Tak byliśmy pijani, pamiętasz, miałeś urodziny, to Ty go zaprosiłeś i co… poszedłeś do pracy, on przyniósł wtedy takie dobre whisky. Gdybyś nie poszedł do pracy… — tłumaczyła niepewnym głosem, obserwując jego reakcję.

— Blanka. Chciałem być uprzejmy i postanowiłem odwieźć Cię do rodziców, jednak to czego się teraz dowiedziałem sprawiło, że już zapomniałem co to uprzejmość. Rozstaniemy się tutaj. Nie mam przyjemności dłużej Cię oglądać. — zakończył rozmowę Paweł i zamknął Blance drzwi tuż przed nosem.

„Chłopaki wpadnijcie do mnie w weekend” napisał Michałowi i Tomkowi, po czym podszedł do lodówki, wyciągnął zimne piwko i rozłożył się wygodnie na kanapie. Tego się nie spodziewał. „Jak mogła mnie zdradzić… przecież miała wszystko” — pomyślał. Włączył telewizor, ale myślami wracał do słów, które wykrzyczała Blanka. Był zły i zaczął nienawidzić wszystkie kobiety. Postanowił się zabawić, zadzwonił do koleżanki, która chętnie poszłaby z nim do łóżka nawet gdyby musiała za to zapłacić, ale nie odbierała telefonu.

— Kiedy jesteś potrzebna, to Cię oczywiście nie ma — powiedział do telefonu.

Wylał piwo, które przestało mu smakować, nalał sobie whisky i patrząc na pierwszy lepszy film, bez przerwy dolewał sobie duże ilości złotego trunku, usprawiedliwiając się złym samopoczuciem. Rozstanie było mu zupełnie obojętne, ale informacja o zdradzie głęboko go dotknęła.

…..

W tym czasie Michał zapraszał Marzenę do środka. Na ten wieczór przygotował kilka świec, czerwone wino i nową świeżutką pościel pachnącą niemieckim płynem do płukania. Mieszkał sam na ulicy Jaskółczej w Rybniku. Jego rodzice wraz z młodszą siostrą wyjechali do Niemiec, gdzie zamieszkali na stałe. Przyjeżdżają do Polski trzy razy w roku, przywożąc całe mnóstwo prezentów i kontrolując stan domu, którym zajmuje się ich syn.

Michał zamknął drzwi za swoim gościem, poprowadził do salonu i zatrzymał wzrok na jej zgrabnym ciele.

Śniada cera, blond włosy i czarny krótki płaszcz, który za kilka chwil opadnie na kanapę odsłaniając czerwoną obcisłą sukienkę zakrywającą to co Michał lubi najbardziej. W myślach gładził ją po policzkach, szyi, karku. Dotykał jej delikatnych i jędrnych piersi. Jej zimne palce błądziły po jego plecach.

— Gdzie mogę powiesić płaszcz? — pytanie Marzeny wyrwało go z erotycznego świata wyobraźni.

— Daj odwieszę, Cieszę się, że przyszłaś. Nalać Ci wina? — zapytał Michał.

— Poproszę — uśmiechnęła się ponętnie dziewczyna.

Michał podał Marzenie kieliszek, włączył muzykę i poprosił ją do tańca. Najpierw jego powolne ruchy przypominały niemalże walc wiedeński, następnie kilka kroków tańca ludowego, ale wypijane w przerwach wino pozwoliło mu szybko dopracować ruchy, które coraz bardziej przypominały romantyczny spacer po błyszczącej tafli błękitnego jeziora. Zbliżał ich alkohol i taniec, a każdy przypadkowy dotyk rozgrzewał poruszone zmysły. Kiedy druga, prawie pusta butelka wina poturlała się pod kanapę, a Michał schylił się, żeby ją podnieść, dziewczyna mocno pociągnęła go do siebie i pocałowała namiętnie zapominając o kilku kroplach, które rozlały się tuż obok torebki pozostawionej na podłodze. Nie liczyło się już nic, pozostało jedynie pożądanie i chęć zawładnięcia jego ciałem. Całował jej szyję i jednocześnie rozpinał koronkową sukienkę Morgana — Roline, odsłaniając delikatne i błyszczące ramiona. Nieśmiałe odgłosy przyjemności sprawiały satysfakcję młodemu kochankowi. Pieścił jej piersi, zszedł niżej i dotykał wewnętrzną część jej ud, tak wrażliwych na głaskanie i czułe pieszczoty. Gorąca i wilgotna, wyginała się kiedy włożył jej palce w miejsce dogłębnej rozkoszy. Wbiła paznokcie w jego silne ramię pobudzając najmniejsze komórki jego ciała. Nagle zupełnie ośmielona pozbawiła go bokserek i jak obłąkana pożądaniem rzuciła go na kanapę i objęła ustami idealnie twardy i gotowy na nowe doznania przedmiot erotycznych uniesień, owijała język wokół główki, zaciskała usta i zębami sprawiała napięcie mięśni, które całkowicie zesztywniały. Miarowe ruchy obudziły w mężczyźnie zwierzęcy instynkt, który kazał mu doprowadzić partnerkę do szczytu ekscytacji. Zrzucił jej bieliznę, chwycił jej nogi, rozsunął je i zanim zdążyła się zorientować wszedł w nią i rozpoczął mokrą walkę ze swoją niemalże hiper seksualnością. Kobieta poczuła wybuch, głęboki orgazm i ciepło rozlewające się po jej wilgotnym, spoconym ciele. Pierwszy raz poczuła tak bardzo erotyczna egzaltację, chciała więcej, bardziej, mocniej.

Za drugim razem doprowadzając się wzajemnie do granic błogości seksualnej, posuwał się w górę i w dół szybko, rytmicznie i dogłębnie kończąc na jej uwydatnionych piersiach. Po seksie opadli na kanapę wykończeni zupełnie jak po przebiegnięciu kilkunastu kilometrów maratonu.

— Jesteś profesjonalistą — wyszeptała Marzena.

Michał uśmiechnął się i wypił ostatni kieliszek wina pozostawiony na stole. Dziewczyna skorzystała z łazienki, ubrała się i skrępowana ciszą oraz brakiem wspólnych tematów do rozmowy postanowiła wyjść. Nie zatrzymana przez Michała poczuła wstyd. Wiedziała po co przychodzi, jednak mała iskierka nadziei, że wybiegnie za nią, zatrzyma, poprosi żeby wróciła, cały czas tliła się w jej głowie. To poczucie, że została przyjemnie wykorzystana na własne życzenie skłoniła ją do decyzji o wycofaniu się ze znajomości z Michałem. Za bardzo pragnęła doświadczać tej fizycznej miłości codziennie, przywiązując się do mężczyzny, który nigdy nie zdecyduje się na jedną kobietę. Zamówiła taksówkę i odjechała jednocześnie pragnąć i nienawidząc Michała.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: