Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Celtowie. Dzieje - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
1 stycznia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
40,00
Najniższa cena z 30 dni: 22,90 zł

Celtowie. Dzieje - ebook

Przez prawie dwa tysiące lat Celtowie stanowili jedną z głównych grup ludów indoeuropejskich kształtujących kulturowe, etniczne i polityczne oblicze Europy. W pierwszym tysiącleciu przed naszą erą z pierwotnych siedzib w dorzeczu górnego Dunaju rozprzestrzeniali się niemal we wszystkich kierunkach, tak iż wpływ ich i osadnictwo sięgnęły z jednej strony Wysp Brytyjskich i Półwyspu Iberyjskiego, z drugiej – Bałkanów, a nawet Azji Mniejszej. Później, w wyniku klęsk w konfrontacji z imperium rzymskim oraz naporu Germanów, ich potęga gwałtownie się skurczyła. Celtyckie społeczności i kultura przetrwały jedynie na zachodnich obrzeżach Europy.

Daithy Ó hÓgáin śledzi kulturowe, militarne i polityczne dzieje Celtów od najstarszych, identyfikowanych z nimi kultur archeologicznych, poprzez burzliwe dzieje ekspansji i walk po uformowanie się celtyckich państwowości we wczesnym średniowieczu – od Bretanii, przez Walię i Irlandię, po Szkocję. Obszernie wykorzystuje informacje zawarte w klasycznych dziełach pisarzy greckich i łacińskich, przytaczając wiadomości i opinie o Celtach z pism Strabona, Pliniusza Starszego, Juliusza Cezara i innych.

Daithy Ó hÓgáin jest wykładowcą na University College w Dublinie i uznanym specjalistą w dziedzinie historii kultury, literatury i folkloru Irlandii. Opublikował m.in. opracowania The Sacred Isle. Belief and Religion in Pre-Christian Ireland (1999) i Historic Ireland. 5000 Years of Ireland's Heritage (2001) oraz encyklopedię The Lore of Ireland. An Encyclopaedia of Myth, Legend and Romance (2006).

Spis treści

Przedmowa 
Od tłumacza

1. Pochodzenie i kultura Celtów
2. Celtowie w Italii
3. Napór na wschód
4. Celtyberia i Galia Przedalpejska
5. Ogólny chaos i katastrofa
6. Starcia z Rzymianami, Germanami i Dakami
7. Zniszczenie Galii
8. Zmierzch Celtów
9. Przetrwanie na Zachodzie
10. Świt średniowiecza

Ilustracje
Źródła i opracowania
Bibliografia
Spis ilustracji
Spis map
Indeks imion
Indeks nazw geograficznych i etnicznych

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8002-126-6
Rozmiar pliku: 3,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 3

Napór na wschód

Inwazja na Grecję

Niewątpliwie większość spośród celtyckich wodzów tych kampanii, a prawdopodobnie także większość wojowników, stanowili Bojowie i Wolkowie. Najśmielszy z dowódców, Brennos, należał według przekazów do Tolistobojów (Tolistoboii), jednego z najbardziej przedsiębiorczych odłamów ludu Bojów. Teraz przejął inicjatywę: spotykał się osobiście z innymi celtyckimi przywódcami, zwoływał publiczne zgromadzenia i cały czas orędował za potężną wyprawą do Grecji. Zwracał uwagę różnych naczelników celtyckich na fakt, że Grecja, chociaż była bardzo bogatym krajem, miała słabą pozycję militarną, oraz rozbudzał ich chciwość przypominaniem o nieprzebranych ilościach złota i srebra, jakie można tam było zdobyć.

Brennos słynął z przenikliwości i chytrości. Według późniejszego przekazu przyprowadził greckich jeńców przed zgromadzenie celtyckich naczelników. Jeńcy byli fizycznie słabi i wątli, mieli ogolone głowy i brudne, podarte ubrania. Obok nich postawił najsilniejszych i najlepiej wyglądających spośród własnych wojowników, odzianych jak do bitwy. Chciał przez to oczywiście pokazać, że pokonanie Greków nie będzie trudnym zadaniem – i pozostali naczelnicy dali się łatwo przekonać.

W wyniku przebiegłej dyplomacji i różnych zabiegów Brennos zgromadził w 278 r. p.n.e. w północnych Bałkanach ogromną armię – według jednego przekazu liczyła ona ponad 150 000 pieszych i 20 000 konnych, podczas gdy inny, może dokładniejszy, określa łączną liczebność jego wojska na 50 000 ludzi. Dysponując taką potęgą, znowu w towarzystwie swojego zastępcy Akichoriosa, Brennos wyruszył na południe – ku Delfom. Późniejszy autor grecki, Pauzaniasz, mocno przesadzając, stwierdza, że sama jazda liczyła ponad 62 000 konnych. Podaje jednak interesujące w tym kontekście wyjaśnienie taktyki walki, którą Celtowie zwali trimarkisja (‘wyczyn trzech konnych’):

Wtedy, gdy rycerz Galatów był na polu bitwy, jego słudzy pozostawali z tyłu bojowego szyku i przychodzili mu z pomocą w taki oto sposób. Jeśli pod rycerzem padł koń, giermek dostarczał mu innego, gdy zaś ginął rycerz, dosiadał on konia swego pana, a jeśli padł i rycerz, i koń, gotów był zająć jego miejsce jako jeździec. Kiedy zaś któryś z rycerzy został ranny, jeden z giermków odprowadzał go z pola walki, a drugi zajmował jego miejsce w szyku bojowym⁸.

Za swe szybkie sukcesy Celtowie musieli jednak płacić dyplomatyczną cenę – uwidoczniło się to szczególnie w wypadku kampanii greckiej. Grecy zauważyli, że zapłacenie daniny nie uchroniło Macedończyków, Traków, Pajonów i Tesalijczyków przed splądrowaniem ich ziem. Uznając, że ich nie uchroni również, postanowili walczyć do ostatka. Celtowie szybko przekonali się, że tym razem mają do czynienia z dużo groźniejszym przeciwnikiem niż przedtem, porównywalnym do Rzymu, z którym ich ziomkowie zmagali się na wielkim półwyspie położonym na zachód od nich.

Kiedy armia Brennosa wkroczyła do Grecji, przez jakiś czas nie napotykała na żaden opór i maszerowała w stronę przesmyku Termopile, przez który można było przedostać się z Tesalii do Grecji środkowej. Grecy byli zdecydowani bronić tego wąskiego pasa terenu, który miał dla nich wielką wartość nie tylko strategiczną, ale i kulturową. Właśnie tam, dwa stulecia wcześniej, trzystu dzielnych Spartan zatrzymało olbrzymie wojsko dowodzone przez króla perskiego Kserksesa I, rzekomo liczące kilka milionów żołnierzy. Teraz Grecji znowu zagrażała inwazja obcego wojska przez Termopile i oddziały z kilku greckich miast-państw wyruszyły, by bronić przesmyku. Łącznie greckie wojska liczyły prawdopodobnie około 40 000 żołnierzy, a dowodził nimi Ateńczyk Kallippos.

Kiedy Grecy dowiedzieli się, że wojska Brennosa dotarły do Magnezji, wysłali grupę 1000 pieszych i oddział konnych do rzeki Sperchejos, by spowolnić ich marsz. Zgodnie z rozkazami, żołnierze zniszczyli wszystkie mosty i rozbili obóz na przeciwnym brzegu. Brennos przewidział to jednak i wysłał w nocy 10 000 wysokich mężczyzn w dół rzeki. Wydaje się, że był to osobisty oddział Brennosa, jako że greccy pisarze – chociaż zauważali, że „Celtowie przewyższają wzrostem wszystkie inne ludy”⁹ – twierdzą, że oddział ten był „złożony z najroślejszych i najdzielniejszych wojowników”¹⁰ w całej armii. Przekroczyli rzekę w miejscu, gdzie była szeroka, niektórzy wpław, niektórzy w bród, a jeszcze inni używając tarcz jako tratew. Kiedy greccy żołnierze na brzegu rzeki zdali sobie sprawę z tego, co się stało, zawrócili i dołączyli do głównej armii.

Brennos nie marnował czasu na budowanie nowych mostów przez Sperchejos, żeby cała jego armia mogła przejść na drugą stronę. Splądrował okolicę, ale z pośpiechu, by dotrzeć do Termopil, pozostawił miasto Herakleja nietknięte. Kiedy dezerterzy poinformowali go, że greckie wojska są bardzo małe w porównaniu z jego armią, stanął o wschodzie słońca następnego dnia do bitwy. Grecy podeszli do przesmyku w ciszy i w zwartym szyku, a Celtowie zauważyli wkrótce, iż przesmyk jest tak wąski, a grunt tak śliski i kamienisty, że ich jazda była w tej bitwie zupełnie bezużyteczna. Okazało się też, że nie są dostatecznie zabezpieczeni – Grecy mieli zbroje, podczas gdy Celtów chroniły jedynie tarcze. Hieronim z Kardii opisuje sposób, w jaki Celtowie walczyli w bitwie:

W porywie gniewu rzucali się bezmyślnie na nieprzyjaciela jak dzikie zwierzęta. Nawet ugodzeni siekierą lub mieczem – dopóki starczyło im tchu – nie tracili swej zapalczywości. Przeszyci oszczepem lub strzałą, dopóki żyli, nie tracili ducha. Niektórzy wyrywali z krwawiących ran oszczepy, którymi ich ugodzono, ciskając nimi w Hellenów lub używając ich do walki wręcz¹¹.

Tymczasem grecka flota podpłynęła na tyły celtyckiej armii tak blisko brzegu, jak tylko było to możliwe, i rozpoczęła ostrzał wszelkiego rodzaju pociskami i strzałami. Wkrótce Celtów, atakowanych z obu stron i uwięzionych w wąskim przesmyku, ogarnęło zmęczenie i zniechęcenie, jedni zostali stratowani, inni wepchnięci do błota i wody. Tak samo jak w Italii okazało się, że nie dorównują dobrze zorganizowanemu, zdyscyplinowanemu i należycie wyposażonemu oraz taktycznie przygotowanemu wojsku. W bitwie zginęło tylko czterdziestu Greków, podczas gdy straty Celtów sięgały tysięcy ludzi. Przekazy mówią, że Grecy pochowali własnych poległych i zbezcześcili ciała wroga, podczas gdy Celtowie nie zadali sobie trudu, by pochować swoich żołnierzy, zostawiając ich na pożarcie ptakom i zwierzętom. Przypisywano to chęci wzbudzenia w Grekach strachu tak nieczułą obojętnością, jednak prawdziwy powód mógł być religijnej natury, jako że – jak widzieliśmy wcześniej – padlinożerne kruki były dla Celtów wcieleniem bogini wojny.

Bitwa pod Termopilami nie miała oczywiście decydującego znaczenia, Brennos uważał ją jedynie za chwilowe niepowodzenie. Sześć dni po niej część celtyckiego wojska rozpoczęła wspinaczkę w góry Ojte, wąską ścieżką z Heraklei. Ich celem były ruiny Trachis, gdzie znajdowało się sanktuarium Ateny z bogatymi darami wotywnymi. Na drodze stanął im jednak garnizon z Heraklei dowodzony przez Telezarchosa. W bitwie, jaka się wywiązała, Telezarchos zginął, ale jego ludzie zdołali odeprzeć Celtów i ocalić świątynię. Druga porażka jeszcze bardziej wpłynęła na nastroje Celtów, ale Brennos – zdolny strateg – postanowił nie ustępować.

Obmyślił plan, jak odciągnąć od głównej greckiej armii siły Etolów – około 10 000 wojowników. Plan polegał na najechaniu i splądrowaniu całej Etolii. W tym celu Brennos wybrał ponoć 40 000 pieszych i 800 konnych, oddając ich pod dowództwo Orestoriosa i Kombutisa. Grupa ta ponownie przekroczyła Sperchejos i przeszła przez Tesalię aż do miasta Kallion w Etolii, które zaatakowała z niezwykłą zaciekłością. Do Greków zaczęły docierać doniesienia o wymordowaniu wszystkich mężczyzn w Etolii, gwałtach na kobietach, a nawet o kanibalizmie Celtów. Etolskie wojsko szybko ruszyło do ojczyzny, gdzie dołączyli do nich przerażeni mieszkańcy tych miast, które jeszcze nie padły. Na pomoc przybyło także wojsko z Patras w Achai.

Kiedy Celtowie pod dowództwem Orestoriosa i Kombutisa wracali po zniszczeniu Kallionu, zaatakowały ich połączone wojska Etolii i Patras. Patrajczycy uderzyli od czoła i zdołali wytrzymać siłę celtyckiego kontrataku. Tymczasem Etolowie ustawili się wzdłuż całej drogi i nieustannie ostrzeliwali Celtów, którzy mieli do ochrony jedynie tarcze. Grupki Celtów usiłowały ich ścigać, ale bez powodzenia, a przy powrocie na drogę narażały się na kolejne ataki. Byli nękani w ten sposób przez całą powrotną drogę do Termopil i, według przekazów, do obozu Brennosa bezpiecznie wróciła tylko niespełna połowa spośród wysłanych wojowników.

Brennos wysunął teraz nowy plan – przejść przez góry Ojte, jednak nie stromą ścieżką przez Trachis, ale mniej niebezpieczną, przez terytorium Ajnian. Aby pozbyć się Celtów, mieszkańcy Heraklei i Ajnianie zaoferowali im przewodników. Tak więc Brennos wyruszył ścieżką, mając według doniesień 40 000 ludzi, a resztę swych wojowników pozostawił w obozie pod dowództwem Akichoriosa, z rozkazem uderzenia na Greków, jak tylko on sam dotrze na tyły przeciwnika. Mieszkańcy Fokidy, uznawani za jednych z najodważniejszych spośród ludów greckich, zostali wysłani na ścieżkę, by powstrzymać ten marsz, ale tego akurat dnia w górach panowała niezwykle gęsta mgła i nie zauważyli Celtów, aż ci znaleźli się tuż obok nich. Fokijczycy zostali pokonani i przepędzeni ze ścieżki, a droga przed Brennosem stanęła otworem. Jednak część Fokijczyków zdołała zawiadomić o tym główne siły greckie, które zostały z Termopil odtransportowane statkami, wymykając się w ten sposób z pułapki.

Kiedy Brennos spostrzegł, że grecka armia wymknęła mu się, nie czekał nawet, by połączyć siły z Akichoriosem, ale ruszył prosto na Delfy. Przerażeni mieszkańcy miasta zwrócili się do swej słynnej wyroczni, która zapewniła ich jednak, że są bezpieczni, mimo nadciągającego zagrożenia. Fokijczycy i Etolowie ściągnęli do Delf, gotowi bronić miasta do upadłego, a zachęcona ich przykładem i odwagą reszta greckiego wojska – cokolwiek przetrzebionego – zaczęła się także tam zbierać. Aby podnieść Greków na duchu, a także ze względów strategicznych, silna grupa Etolów udała się z zamiarem przeszkodzenia w marszu Akichoriosowi, który usiłował połączyć swoje siły z wojskami Brennosa. Akichorios zostawił część swoich wojowników w Heraklei, by pilnowali łupów, a Etolowie przedostali się na tyły jego kolumn marszowych, przechwytując tabor i odcinając strzegących go ludzi od reszty.

Tymczasem sam Brennos dotarł do Delf, gdzie stanął przeciwko głównym greckim siłom. Greccy autorzy zapisali, że Apollo, bóg wyroczni, przekazał wiadomość przez swą kapłankę, „że sam ocali swe dobra”¹². Według jednego z przekazów kapłanka, wijąc się na swym trójnogu, mówiła pełnym wściekłości głosem, że Apollo i „białe dziewice” będą bronić świętego miejsca. Brennos wyśmiał pomysł, że bogowie mieliby się pokazywać w ludzkiej postaci, z kolei greccy historycy chcieli ukazać go jako świętokradcę i jako bezradnego śmiertelnika, który rzucił wyzwanie losowi. Czytamy zatem, że gdy bitwa wybuchła, Apollo natychmiast okazał Brennosowi swą wrogość. Ziemia pod celtyckimi wojskami zaczęła się mocno trząść, po czym nad ich głowami biły pioruny i waliły grzmoty. Błyski z nieba uderzały w środek wojsk, jednych zabijając, innym podpalając tarcze i ubrania.

Mówiono także, że zjawy wielkich dawnych greckich bohaterów pojawiły się przed Celtami, a kiedy zapadła noc, spadł gęsty śnieg. Grecy zinterpretowali płatki śniegu niesione wiatrem w twarze Celtów jako „białe dziewice”, o których wspomniała wyrocznia. Efekty zamieci pogorszył jeszcze fakt, że z góry Parnas zaczęły się na napastników zsuwać głazy. Wiele w tych opisach było niewątpliwie poetyckich upiększeń; z kolei informacje o zaburzeniach ziemi i nieba stanowią chyba echo wspomnianego wcześniej przysłowia Celtów, że boją się oni jedynie tego, iż spadnie na nich niebo, a ziemia otworzy się pod nogami. Ale ich sytuacja była naprawdę poważna. O świcie główna część greckiej armii wyruszyła z Delf prosto na nich. Kiedy zaskoczeni Celtowie usiłowali poradzić sobie z przeciwnikami, zostali zaatakowani od tyłu przez Fokijczyków, którzy mimo śniegu zeszli ze stromych zboczy Parnasu. Pochwyceni w pułapkę Celtowie walczyli dzielnie, zwłaszcza przyboczna gwardia Brennosa, którą Grecy opisywali jako „najlepszych i najodważniejszych spośród nich wszystkich”. Brennos został ranny i bezbronnego zniesiono z pola bitwy. Strata dowódcy tak zniechęciła wojsko, że zdecydowało o ogólnym odwrocie.

Odwrót Celtów trwał aż do zachodu słońca, kiedy rozbili obóz najlepiej, jak się dało. Greccy autorzy twierdzą, że Celtów ogarniał strach wzbudzony przez bożka Pana – wieczorem niektórym roiły się dźwięki nadciągającej wrogiej armii, tętent kopyt szarżujących koni i panika ta stopniowo ogarnęła całą armię. W ciemnościach zaczęli brać siebie nawzajem za Greków i wszczynali walki między sobą. Fokijczycy, obserwujący to z daleka, wzmogli wysiłki, możemy więc przeczytać, że oprócz straty 6000 wojowników w bitwie dzień wcześniej Celtowie stracili dalszych 10 000 podczas chaotycznego odwrotu. Fokijczycy zadbali, by na drodze uciekającego wojska nie było żadnych zapasów jedzenia, dał się więc we znaki głód, powodując utratę kolejnych tysięcy ludzi. Ateńczycy i Beoci dołączyli do pościgu, posuwając się obok wojsk celtyckich, zastawiając zasadzki na mniejsze grupy i zabijając tych, którzy pozostawali w tyle.

Akichorios zdołał połączyć się z wojskami Brennosa pod Herakleją, ale teraz cała potężna celtycka armia była już tylko cieniem swojej dawnej siły. Brennos, chociaż jego rany nie były śmiertelnie groźne, czuł się zhańbiony i upokorzony porażką. Zwołał armię i nakazał zabić wszystkich rannych i spalić wozy, żeby wracać do domu z jak najmniejszym obciążeniem. Polecił też obwołać Akichoriosa dowódcą, po czym popełnił samobójstwo – prawdopodobnie używając do tego miecza, chociaż jedno ze źródeł mówi o wypiciu nierozcieńczonego wina. Akichorios dopilnował pochówku wodza, po czym kazał zabić tysiące niesprawnych przed wyruszeniem do domu tą samą drogą, którą przybyli. Wycofujący się Celtowie dotarli w końcu do rzeki Sperchejos, a po jej przekroczeniu zostali znowu zaatakowani przez Tesalijczyków i Malijczyków, którzy chcieli pomścić swoje wcześniejsze krzywdy. Ich pełna udręk podróż wiodła dalej na północ, aż dotarli do stosunkowo bezpiecznych terytoriów swoich własnych współplemieńców osiadłych w Tracji.

Taki obrót spraw przyniósł Grekom wielką radość i ulgę, zwycięstwo świętowano w Delfach odtąd co cztery lata, urządzając uroczystości znane jako Soteria. Również długo pamiętano o Brennosie – zarówno z odrazą, jak i z podziwem. Rabował świątynie, stał się więc archetypem świętokradcy, a mimo to uważano go za męża wybitnego i odważnego, który popełnił tragiczny błąd, bowiem rozgniewał Apollina. Bóg ten – jak wierzono – zadał mu w bitwie trzy rany. Apollo i pozostałe nadprzyrodzone istoty w Delfach były w zasadzie duchami strzegącymi tamtejszych skarbów, to też oczywiście zwróciły się przeciwko Brennosowi, który na te skarby chciał podnieść rękę. Niewiele wiadomo o samym Brennosie, ale był najwyraźniej charyzmatycznym przywódcą. Możliwe, że otrzymał imię na cześć innego wielkiego celtyckiego wodza, który sto lat wcześniej walczył w Italii.

Ekspansja celtyckiej potęgi

Straty poniesione przez Celtów w kampanii greckiej były olbrzymie, ale ich znaczenie we wschodniej Europie bynajmniej nie dobiegło końca. Autorzy antyczni świadczą, że Celtowie zdołali ustabilizować władzę nad swymi głównymi terytoriami i zatrzymać większość z podbitych ziem sąsiednich. Zdołali nawet rozszerzyć wpływy w jedynym kierunku, który pozostał dla nich otwarty – dalej na wschód. Zagwarantować to mogła jedynie możliwość zdobycia dużej liczby wojowników po nieudanej inwazji na Grecję, gdyż zdemobilizowanie wojsk bez dania im nadziei na jakiś inny podbój nie było możliwe. Dane historyczne pokazują, że krótko po klęsce poniesionej w Delfach oddziały celtyckich wojowników opanowywały kolejne ziemie we wschodniej Tracji i planowały zapuścić się jeszcze dalej.

Wojny na wschodzie mocno nadwerężyły siły Wolków, ale niewątpliwie odłamy tego ludu osiadłe w Karpatach zostały dotknięte nimi w mniejszym stopniu niż te, które zamieszkiwały bliżej centrum wydarzeń. Wraz z weteranami, którzy przeżyli kampanię grecką, chętnie dołączyły one do grup Bojów i innych plemion w nowej przygodzie w Azji Mniejszej; z kolei za nimi do Tracji przedostawały się następne odłamy Celtów. Przez cały ten czas główny bastion Celtów stanowili Bojowie, jako że ich terytoria były rozległe i, w większości wypadków, dawno przez nich zasiedlone. Ich klientami od północy byli między innymi Windelikowie (Vindelici) na równinie bawarskiej; ich nazwa wskazuje, że czcili to samo bóstwo, co Bojowie – boga Windosa. Rozległe terytoria na południowym brzegu Dunaju i we wschodnich Alpach zajmowały ludy wenetyjskie, takie jak Retowie, Karpowie i Karnowie, ale były one pod coraz silniejszym wpływem Celtów.

Dalej na wschód, aż po Karpaty, znajdowały się terytoria celtyckich Arawisków (Aravisci) (‘przyjaźni w pobliżu’), którą to nazwę mogli im nadać Bojowie. Wyżej w górach na północ od Arawisków żyli Osowie (Osi ‘wysoko mieszkający’), podczas gdy Kotynowie (Cotini, a może poprawniej Cottini ‘starzy członkowie plemienia’) osiedli w Małopolsce oraz w rozproszeniu poza Karpatami. Wypierali plemiona germańskie, jak Bastarnowie czy Skirowie, i zakładali ważne oppida wzdłuż Dniestru, jak Carrodunum, Maetonium, Vibantavarium i Eractum. Osowie i Kotynowie byli prawdopodobnie odłamami Wolków. Od końca IV w. p.n.e. oni i pokrewne im grupy osiedlali się wśród Daków – bez wątpienia w odizolowanych, ale licznych grupach – niemal aż do Morza Czarnego.

Kotensowie (Contensii) musieli należeć do tego samego plemienia co Kotynowie, a ich ośrodek stanowiła Ramadawa – na rzece zwanej później Ramna. Nazwa miejscowości, której pierwsza połowa jest celtycka (rama ‘wiosłować’), a druga dacka (dava ‘miasto’), jest dobrym symbolem dwujęzyczności panującej na tych dalekich celtyckich przyczółkach. Przykładem, jak daleko sięgnęli Celtowie, jest atak jednej z ich grup w III w. p.n.e. na grecką kolonię Olbia (w pobliżu dzisiejszej Odessy), w najbardziej na północ wysuniętej części Morza Czarnego. Do nieudanego ataku doszło w środku zimy, przy pomocy germańskiego plemienia Skirów. Kilka oppidów celtyckich zostało założonych u ujścia Dunaju – takie jak na przykład Arrubium, Noviodunum czy Aliobrix – a Plutarch wspomina nawet o celtyckich osadach wysuniętych jeszcze dalej na wschód, aż po Morze Azowskie. Ciekawe, że ci celtyccy wojownicy nie przesuwali się na południe wzdłuż wybrzeża Morza Czarnego, aby nawiązać kontakt ze swymi kuzynami wdzierającymi się do południowej Tracji. Potężne miasta greckie na wybrzeżu wyraźnie uniemożliwiały podobny bieg wydarzeń – osadnicy celtyccy mieszkający u ujścia Dunaju musieli znajdować się w znacznej mniejszości wobec ludności miejscowej i szybko się zasymilowali.

Na północnych Bałkanach parcie na wschód powodowało tworzenie się nowych skupisk ludów celtyckich, zasilanych przez wojowników wracających z nieudanej wyprawy do Grecji. Wszyscy łączyli się, aby zatrzymać jak najwięcej zdobyczy, i zdołali ustabilizować swoją pozycję elementu dominującego wśród bardziej licznych miejscowych populacji Traków i Ilirów. Najpotężniejszym z tych nowych ludów celtyckich, powstałych z wymieszania się różnych dotychczasowych grup, byli Skordyskowie (Scordisci). Uformowali się z tych, którzy po powrocie z Grecji, pod dowództwem Batanatosa, osiedli u zbiegu Dunaju i Sawy. Ich nazwa pochodziła od góry Scordus (dziś pasmo Szar Płanina). Skordyskowie założyli ważną fortecę – Singidunum (dała początek Belgradowi). Znakomicie opanowali sztukę kowalstwa i to prawdopodobnie oni jako pierwsi zaczęli bić celtyckie monety – srebrne, wzorowane na macedońskich. Wywarli silny wpływ na cały okoliczny region, zwłaszcza w kierunku południowo-zachodnim, gdzie między nimi a Adriatykiem żyło potężne iliryjskie plemię Japydów. Części tego plemienia stały się dwujęzyczne, niektórzy nawet prawdopodobnie przyjęli język celtycki jako swój własny.

W południowo-wschodnich Alpach osiedlili się Tauryskowie, którzy przyjęli nazwę od znajdujących się tam gór Taurów. Byli prawdopodobnie konglomeratem celtyckich ludów – żyjących w tamtym regionie od czasów wodzów halsztackich – które połączyły się z różnymi mniejszymi grupkami Celtów oraz z Wenetami i Ilirami mieszkającymi u podnóży Alp. Dzielili się na Ambidrawów (czyli żyjących na brzegach rzeki Drawy) i Ambisontów (znad rzeki Isonty, dziś Salzach). Ich głównymi ośrodkami były Noreja (dziś Neumarkt w Styrii) oraz Virunum (dziś Magdalensburg koło Klagenfurtu). W regionie tym wydobywano żelazo, toteż ośrodki te uczestniczyły z dużym powodzeniem w handlu z Bałkanami, a nawet z Italią. Siła nizinnych Taurysków rosła coraz bardziej, stopniowo oddzielali się oni od swoich górskich krewniaków, wreszcie mieszkańców tego wschodnioalpejskiego regionu zaczęto określać mianem: Norykowie (od nazwy miasta Noreja), a ich terytorium – Norykum.

Nie załamując się porażką w Grecji, Skordyskowie postanowili rozszerzać swoją władzę na wschód. Komontorios, dawny oficer w armii Brennosa, podbił znaczną część Tracji i utworzył celtyckie królestwo na południowym wschodzie tego regionu. W rzeczywistości musiało się ono składać z panującej warstwy celtyckich wojowników rządzących miejscowymi Trakami. Stolicą państwa zostało Tylis (prawdopodobnie dziś Tulowo w pobliżu Starej Zagory), skąd Celtowie prowadzili ataki na Bizantyńczyków w celu wymuszania na nich daniny i zyskali sobie opinię tych, co wolą złoto kraść, niż je wydobywać. Pierwsze ataki poprowadził Komontorios – odstąpienie jego wojsk zostało kupione za ogromną cenę tysięcy sztuk złota. W końcu Bizantyńczycy zgodzili się płacić roczną daninę w wysokości 80 talentów w zamian za bezpieczeństwo.

Najazd na Azję Mniejszą

Celtowie we wschodniej Europie byli zazwyczaj zwani przez Greków i Rzymian Galatami. Jak twierdzi jeden z ówczesnych autorów, byli oni wtedy tak liczni, że ich ogromne mrowie zaczęło przedostawać się do Azji. Jest to, oczywiście, przesada, ale po porażce na południowych Bałkanach oczy Celtów nieuchronnie zwróciły się ponownie na wschód. W 278 r. p.n.e., jak czytamy, „większość Galatów” przeprawiła się statkami do Azji Mniejszej i zrabowała tamtejsze wybrzeże.

Rzymski historyk Liwiusz twierdzi, że Celtowie, którzy udali się do Azji Mniejszej, odłączyli się od armii Brennosa na Bałkanach po kłótni z nim. Według niego jakieś 20 000 wojowników, pod dowództwem Lonoriosa i Lutariosa, odeszło od Brennosa przed wyruszeniem przeciwko Delfom i zamiast tego wybrało się przez Trację do Bizancjum. Przekaz ten wydaje się być nieporozumieniem wynikającym ze skomplikowania serii ekspansji podjętych przez Celtów w okresie od 281 do 278 r. p.n.e. Możliwe, że kiedy Brennos usiłował namówić większość celtyckich wojowników do najechania Grecji, to niektórzy z tych, którzy uczestniczyli wcześniej w kampanii Keretriosa w Tesalii, zdecydowali teraz szukać szczęścia na wschodzie. Do nich dołączyłyby później w Tracji resztki armii Brennosa i połączone siły podjęły wyprawę do Azji.

W każdym razie na czele całego przedsięwzięcia stały niewątpliwie grupy Wolków i Bojów, a sądząc po nieustających sukcesach, ich całkowita liczba musiała znacznie przekraczać owe 20 000 ludzi, o których wspomina Liwiusz. Twierdzi on również, że po zyskaniu kontroli nad wybrzeżem Propontydy i nałożeniu daniny na leżące tam miasta, Galatów skusiły wieści o bogactwach Azji. Zajmując dalsze terytoria, ruszyli ku Hellespontowi, skąd wysłali posłów do Antypatra, króla Cylicji, który kontrolował wybrzeże. Podczas czekania na odpowiedź między dwoma dowódcami zapanowała niezgoda i Lonorios wrócił do Bizancjum z większą częścią wojsk. Natomiast Lutarios zabrał wysłannikom Antypatra kilka statków i stopniowo przetransportował swoich ludzi przez Hellespont do Azji Mniejszej. Wkrótce potem nadciągnął tam z Bizancjum Lonorios, uzyskawszy pomoc od króla Bitynii, Nikomedesa.

Obie armie połączyły się znowu i występowały w roli klientów Nikomedesa w wojnie z jego rywalem, Zybojtesem. Nikomedes odniósł zwycięstwo w znacznej mierze dzięki pomocy Celtów, którzy byli jednak najemnikami niebezpiecznymi i niełatwo było ich zaspokoić. Nie zważając na Nikomedesa, ruszyli w głąb Azji Mniejszej, odbierając daniny od wszystkich, których napotkali. Ludy takich państw, jak Pont, Paflagonia, Kapadocja czy Pergamon – osłabione nieustannymi wojnami – nie były w stanie przeciwstawić się najeźdźcom, którzy mimo słabego uzbrojenia cieszyli się sławą groźnych wojowników. Inskrypcja z miasta Priene informuje, że rabowali świątynie, podpalali obejścia i tak sterroryzowali ludność, że nikt nie odważył im się przeciwstawić. Zagrozili dużym miastom – takim jak Troja, Efez czy Kelainai. Według greckich legend mieszkańcy miasta Themisonion zostali zaprowadzeni do bezpiecznych kryjówek w jaskiniach przez bogów Heraklesa , Hermesa i Apollina; a trzy dziewice z Miletu popełniły samobójstwo, by uniknąć gwałtu ze strony straszliwych najeźdźców.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: