Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Cena ognia - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Kwiecień 2014
Ebook
1,03 zł
Audiobook
5,00 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Cena ognia - ebook

Jeśli ktoś lubi zaskakujące obyczajowe historie, to właśnie znalazł. Opowiadanie, rozpoczyna cykl MĘSKIE POWROTY. Główną postacią jest mężczyzna, który uciekając od pokusy zdrady żony wraca do domu. Oczekuje nagrody jednak to co zastaje, diametralnie zmienia jego życia. Opowieść napisana z dużym dystansem do postaci, życia, sytuacji zmusi czytelnika do zastanowienia, czy to czemu poświęcamy życie, jest tego warte. Intrygująca opowieść, ciekawie zarysowane postacie, i zaskakujące zwroty akcji.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7859-312-6
Rozmiar pliku: 2,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Noc z niedzieli na poniedziałek, 29/30 kwietnia 2012

Mimo że prowadził wspaniałą klimatyzowaną terenówkę i podróż powinna być komfortowa, Benedykt Pechowski miał dosyć jazdy. Znosił ją fatalnie i z każdą kolejną minutą czuł narastającą frustrację. Zawsze opanowany, chłodno oceniający sytuację, starał się racjonalnie podchodzić do problemu, ale to, co się działo na polskich drogach przed turniejem Euro 2012, było ponad jego siły. Zastanawiał się: „Dlaczego setki tysięcy obywateli muszą ponosić konsekwencje niedorzecznego hobby, jakiejś grupy niedojrzałych facetów? Przecież w ostatnich latach polska reprezentacja, w tej dyscyplinie jakoś nie ma się, czym poszczycić! Ta hucpa skończy się, i to tak, jak dla Greków Olimpiada z 2000 roku – hiper kryzysem. Czemu tego nikt nie widzi?!” Fatalne samopoczucie potęgował ból operowanego kilkakrotnie kolana i nadwyrężonego kręgosłupa, ciało czuło swoje czterdzieści dziewięć lat. Złość wzbierała w nim nie tylko z powodu braku autostrad w Polsce, denerwował go także nadzwyczajny wysyp różnorakich form kontroli prędkości: niespodziewane fotoradary, lotne patrole policji w samochodach i na motorach, wszelkiej maści straże gminne, miejskie i Bóg jeden wie, jakie jeszcze formy inspekcji. Od Wrocławia podróż szła ślamazarnie, tkwił w korkach z powodu robót drogowych, i poruszania się zgodnie z ograniczoną na drodze szybkością. Jego zdaniem, brakowało w tym kraju sprawnej organizacji, choćby żołnierskiej dyscypliny i nad wyraz trudnej dla polityków – odpowiedzialności. Mało ruchu, a za to dużo stresu, głupoty, chamstwa i jeszcze brak nadziei na jakąkolwiek poprawę… Taki typowo polski drogowy koszmar.

Benedykt zmuszał się do koncentracji,o wiedział, że chwila nieuwagi może spowodować wypadek lub namierzenie przez jakąś kamerę czy fotoradar. Jednak w tej walce z różnymi służbami nie był do końca bezbronny – wzorem Rosjan, woził za przednią szybą rejestrator obrazu, dzięki któremu udało mu się już dwa razy uniknąć niesprawiedliwej kary,o nagrywał wszystko, co tylko się dało. Takie nieszkodliwe hobby, którego nie narzucał innym, i co ważne – za które nikt nie musiał płacić.

Znużony rozważaniami o rządowym systemie łupienia kierowców, starał się przywołać inne myśli. Musiał przyznać, że wyjazd do Niemiec był niezwykle udany: nie tylko dokonał świetnych handlowych transakcji, ale także przeżył ekscytującą przygodę. To, co wydarzyło się w Niemczech było jak najcudowniejszy sen, owo wspomnienie rozjaśniło jego umysł i zmniejszyło irytację.Popołudnie czwartek, 26 kwietnia 2012

Odprowadzając duże kombi po naprawie w Polsce, tuż u celu podróży, na jednej z bocznych dróg, zobaczył samochód z podniesioną maską. Normalnie pojechałby dalej, ale z pojazdu wysiadła atrakcyjna kobieta. Znał ją, ale w pierwszym momencie nie potrafił sobie przypomnieć skąd. Ona bezradnie rozłożyła ręce, jakby prosiła o pomoc, więc instynktownie zatrzymał się, wcześniej sprawdzając w lusterku, czy ktoś za nim nie jedzie. Wysiadł, podszedł do niej bliżej i zapytał:

– Guten Morgen. Kann ich Ihnen in etwas helfen?

– Vielen Danken! Ich habe Angst dass mein Auto kaputt ist.

Rozglądając się po wnętrzu jej samochodu, na siedzeniu pasażera Pechowski zauważył książkę z polskim tytułem: Jak sobie radzić po rozwodzie, włączony czytnik e-booków z otwartym tytułem Ludzkie zdjęcie i paczkę papierosów z ogromnym napisem: Palenie zabija. Rozpoznanie było owocne, przeanalizował fakty, zmienił taktykę i od razu zaczął mówić w ojczystym języku:

– Pozwoli pani, że pomogę?

– O! Jest pan Polakiem? – powiedziała bez zastanowienia.

Od razu przypomniał sobie, skąd zna ten przyjemny tembr głosu. Kilka lat temu kobieta startowała w jakieś edycji telewizyjnego programu dla modelek. Oglądał ten głupkowaty program,o uwielbiała go żona. Jedynie widok właśnie tej dziewczyny był osłodą w swoistej katowni dla intelektu, gdyż dominowała nad pozostałymi uczestniczkami inteligencją i osobowością. Zarówno jej słowiańska uroda, jak i sylwetka były perfekcyjne, ale z jakiegoś powodu nie spodobała się jurorom – odpadła decyzją geja, lesbijki i biseksualisty uwielbiającego grupowe orgie. Zdaniem Benedykta stało się tak głównie, dlatego, że otwarcie mówiła, iż jest heteroseksualną monogamistką. Jej wyrzucenie z programu wywołało oburzenie w Internecie, ale właścicieli stacji telewizyjnej zupełnie to nie obchodziło. Ludzie na forach internetowych po huczeli, na obrażali się nawzajem i oczywiście sprawa umarła śmiercią naturalną. Jednak ta kandydatka do tytułu Super modelki, jakoś tak szczególnie utkwiła Benedyktowi w pamięci. Mimo silnie podniecających wspomnień, nie stracił zimnej krwi, i bez wahania odpowiedział:

– Tak, a to jakiś problem?

– Skądże, dawno nie słyszałam polskiej mowy – to takie dziwne uczucie. Pomoże mi pan?

Przejął inicjatywę i zdecydowanie odpowiedział:

– Oczywiście, zadzwonię do znajomego mechanika – niedaleko jest jego warsztat.

Miał przewagę,o znał okolice, mógł też liczyć na wsparcie,o w pobliżu mieszkał Kayahan, tani i solidny Turek, z którym darzyli się wzajemną atencją, pomagając sobie nawzajem, co jakiś czas. Mechanik był całkowitym przeciwieństwem leniwych i zarozumiałych tubylców. Pechowski od razu domyślał się, gdzie w tym modelu samochodu może być usterka, ale nie chciał tracić okazji poznania kobiety, która często była główną postacią jego sennych fantazji. Gdyby od razu naprawił samochód – prawdopodobnie nigdy więcej nie miałby okazji z nią porozmawiać. Chciał sytuację wykorzystać i nawiązać znajomość, którą mógłby się chwalić przed kolegami. Tymczasem przeprosił, odszedł kilka kroków i zadzwonił do Kayahana. Ten odebrał połączenie po kilku sekundach. Chwilę porozmawiali w dziwnej mieszance języka niemiecko – polskiego z angielskimi wtrętami. Kolega wymigiwał się jak mógł, ale Pechowski był nieustępliwy – wymyślił prostą, ale gwarantującą sukces strategię: mechanik miał przyjechać lawetą i zabrać unieruchomiony pojazd do warsztatu. W rozmowie Benedykt oczywiście obiecał się odwdzięczyć za przysługę. Rozmawiając z Kayahanem pomyślał, że skapituluje i przyzna skąd ją zna prosząc o autograf i zdjęcie, ale w następnej sekundzie uznał, że to kiepski pomysł. Gdy skończył telefoniczne ustalać działania, wrócił do kobiety i powiedział:

– Pozwoli pani, że się przestawię? Benedykt Pechowski jestem. Przyjaciele mówią mi: Ben.

– Agnieszka Modelska, a właściwie Modelska-Hecker.

– Miło mi. Pomoc przyjedzie za jakieś pół godziny. Proponuję pojechać do tawerny, to jakieś dwa kilometry stąd: napijemy się czegoś. Wcześniej jakoś zabezpieczę samochód. Mój znajomy, Kayahan, da znak, jak będzie na miejscu. Tu nie możemy stać,o jest niebezpiecznie.

Benedykt cały czas zastanawiał się, co robić, by być dłużej z tym chodzącym ideałem kobiecości. Myśl, że będą razem jechać samochodem, ucieszyła go, ale jeszcze nie był pewien triumfu. Ona wahając się, cicho powiedziała:

– Sama nie wiem…

Sięgnęła po papierosa, a on wyjął zapalniczkę i zdecydował:

– Ale ja wiem, tu stanowimy zagrożenie dla ruchu drogowego, a jakiś policjant może wlepić nam mandat. Proszę mnie posłuchać. Już podaję ogień.

– Dobrze – powiedziała niezbyt pewnie. Zrozumiał, że nie może jej ponaglać, więc dodał:

– Pani mnie nie zna, proszę, więc zadzwonić do przyjaciółki i powiedzieć, z kim i dokąd pani jedzie. Może pani też podać numery rejestracyjne mojego samochodu.

– Ma pan rację, jedźmy. Jestem bardzo spragniona, stoję tu już kilkadziesiąt minut, i nikt się nie zatrzymał.

Benedykt pomyślał: „Wstępne działania zaczepne rozwijają się pomyślnie. Trzeba działać!” Patrząc w jej kierunku założył kamizelkę odblaskową i rozstawił trójkąt ostrzegawczy. Nie tracąc z nią kontaktu wzrokowego pomógł przepakować najważniejsze rzeczy do swojego samochodu. Wsiedli do kombi i dość szybko dojechali do tawerny. Agnieszka najpierw gdzieś wyszła, a później zamówiła wodę niegazowaną, a on poprosił o espresso. Początkowo bał się uszczuplić posiadany budżet, ale przypomniał sobie, że ma odpowiednią ilość gotówki na zaplanowane transakcje. Czas upływał im na miłej pogawędce,o rozmawiali o różnych neutralnych sprawach. Jednak, gdy w pewnym momencie z jej ust padło pytanie: „A jak ostatnie dni przed Euro w Polsce?” – nastrój „randki” nagle się ulotnił. W pierwszej chwili chciał zignorować pytanie, ale niestety celnie trafiła. W tym przypadku nie potrafił panować nad emocjami. Uznał, że lepiej byłoby, gdyby nie wypowiadała tego zdania, i bez zastanowienia wypowiadając słowa jak karabin maszynowy zaczął mówić:

– Ja myślę, że fatalnie, ale jakoś szczególnie źle wypadają mundurowi.

– Dlaczego? – spytała, kokieteryjnie trzepocząc rzęsami jakby nie rozumiała, że właśnie udało się jej go poirytować.

– Ja zawsze ceniłem mundur, ale działania tych służb w ostatnich latach, a zwłaszcza tygodniach, oceniam bardzo negatywnie.

– Skąd ta surowa ocena?

Kobieta nadal nie zdawała sobie sprawy z faktu, że poruszyła drażliwą kwestię, a on ledwie panował, by nie wybuchnąć gwałtowniej. Słowa, sylaby wyrzucał seriami:

– Posunięcia tych formacji, zwłaszcza, jeśli chodzi o bezpieczeństwo w ruchu drogowym, nie przypominają służby społeczeństwu. To raczej polowanie na frajera w celu bezlitosnego złupienia. O, nawet się zrymowało.

– Rzeczywiście, śmiesznie to zabrzmiało – jakby na uspokojenie wtrąciła Agnieszka, a on kontynuował z przerwą na oddech, który brzmiał jak przeładowanie broni:

– No właśnie, tak jakoś straszne, że aż śmieszne. Przecież ja nie chcę jeździć przez te jakieś czterozagrodowe wioski, których punktem centralnym jest oznakowany lub dobrze zakamuflowany fotoradar. Ja chcę jeździć szybko i bezpiecznie – tak jak w Niemczech.

– Ma pan rację.

– Pani Agnieszko, od kilkudziesięciu lat płacę podatki w różnych postaciach na drogi, a muszę jeździć wąskimi, dziurawymi traktami przez wymierające osady. Rządy jakoś tak nie potrafią budować autostrad, obwodnic, dróg szybkiego ruchu, ciągle sobie coś komplikując w przepisach na wytłumaczenie braku umiejętności. Za to wymyślają nowe podatki, akcyzy, opłaty, koncesje, winiety i dają wszelkim służbom coraz większe uprawnienia do wystawiania mandatów. Co w takiej sytuacji może zrobić zwykły kierowca, taki jak ja?

– Nic – odpowiedziała zdecydowanie, ale równocześnie łagodnie. On jakby zrozumiał swój nietakt i co prawda początkowo przytaknął głową, ale już nieco mniej pewnie dodał:

– No właśnie, jestem jakiś taki bezsilny wobec tego – po chwili zastanowienia dodał: – Wszyscy jesteśmy. Policję jakoś mogę znieść, ale to, co wyprawia straż gminna, zwłaszcza w takich wsiach jak Biały Bór, Chojnice, Człuchowo, Kęsewo, Rzecznica…

Wyliczał w kolejności alfabetycznej, ale nie dokończył,o kątem oka zauważył, że kobieta nerwowo pociera szklaneczkę palcem. Uznał, że ją nudzi i prawdopodobnie zagalopował się w swoich wywodach i musiał zmienić temat, żeby nie być odebrany, jako pieniacz. Zrozumiał, że należy stworzyć jakiś kamuflaż: postanowił jej czymś zaimponować, dlatego spokojniejszym głosem wolno powiedział:

– Muszę się pani czymś pochwalić.

– Tak?

Zapytała, a zabrzmiało to jak zachęta. Ośmielony powiedział:

– Jutro jestem umówiony z pewnym człowiekiem, który ma mi odsprzedać unikalny egzemplarz Parabellum.

– A co to jest?

– Właściwie Luger. To taka piękna, niezawodna broń. Pierwotna nazwa pochodziła od łacińskiej maksymy: „Si vis pacem para bellu”, drugą dał konstruktor, który ją zmodernizował, poprawiając celność, ale broń miała też wady: nie znosiła zabrudzeń.

– Zupełnie się na tym nie znam.

– Żołnierze musieli o ten pistolet szczególne dbać,o wystarczyła drobina piasku i koniec – nie strzelał. Dlatego niemieccy konstruktorzy stworzyli dla tego modelu specjalną kaburę.

– Ach tak?

Czuł, że jest zainteresowana, ale zastanawiał się, czy nim, czy opowieścią. Był pewny swej wiedzy, gdyż opowiadał o materii, na której się znał i którą lubił. Żona zupełnie nie rozumiała jego fascynacji, co więcej – musiał przed nią ukrywać swoje prawdziwe pasje. Nie miał też syna, który mógłby podzielać jego zainteresowania, więc, gdy Agnieszka przejawiła odrobinę zaciekawienia, skorzystał z okazji, i snuł opowieść dalej.

– Wie pani, że mam wszystkie modele pistoletów, które zabierali ze sobą piloci myśliwców Luftwaffe w czasie drugiej wojny światowej?

– Tak?

Z zaciekawienia otworzyła szeroko oczy, a on ocenił, że kampania odnosi sukcesy.

– Oczywiście, a jest tego całe mnóstwo. Niemcy, w przeciwieństwie do Anglików i Amerykanów, mogli zabierać na pokład broń osobistą.

– Brat mojej babci ze strony matki był pilotem w Anglii, dlatego coś niecoś wiem o lotnictwie w drugiej wojnie światowej.

– Naprawdę? – był zaskoczony. Pomyślał: „Wreszcie rozmawiam z kimś, kto wie, o co chodzi! To jest nie tylko pakt o nieagresji, to umowa sojuszników!”

– Nasłuchałam się jego opowieści z perspektywy pilota aliantów. Ciekawe, jak to wyglądało u Niemców, a skąd u pana takie nietypowe hobby?

– Związana jest tym bardzo dziwna historia, może kiedyś ją pani opowiem. Właściwie to pierwsze eksponaty odziedziczyłem po ojcu – to on dał mi jakiś taki impuls. Nawet nie zauważyłem, kiedy zmieniło się to w prawdziwą pasję.

Był przekonany, że przypadł jej do gustu. Nie chciał, by uznała go za handlarza starymi samochodami, wolał, by zauważyła w nim interesującego mężczyznę, dlatego wyznał:

– No i muszę się jeszcze pani do czegoś przyznać.

– Słucham?

Dostrzegał, że jest nim coraz bardziej zainteresowana, dlatego postanowił, stosując taktykę pozytywnej propagandy – przedstawić się w następujący sposób:

– Jestem kapitanem w stanie spoczynku sił zbrojnych.

Powinien dodać: „Wojska Polskiego”, ale liczył, że zwrot, którego użył, kobiecie wychowanej na kulcie Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, lepiej utkwi w pamięci, a on przede wszystkim odetnie się od tradycji Ludowego Wojska Polskiego.

– Taki pan młody i już w stanie spoczynku? Na emeryturze? Nie wygląda pan na emeryta…

– Mam jeszcze dwa etaty w urzędach. Proszę, oto jedna z moich wizytówek.

Podał ją, a ona z zaskoczeniem i ciekawością spojrzała na treść, która musiała robić wrażenie: Pełnomocnik Prezydenta Miasta do spraw informacji niejawnych. Benedykt sycąc się jej zdziwieniem połączonym z nutką szacunku kontynuował:

– Od czasu do czasu przyjeżdżam do Niemiec w drobnych interesach, kupić coś do swojej kolekcji…

Kłamał, i czuł, że zaraz straci wątek,o mówienie nieprawdy nie było jego mocną stroną, ale na szczęście rozmowę przerwał telefon od Kayahan‘a, który potrzebował aż czterdziestu pięciu minut, by dojechać z warsztatu na miejsce awarii. Wstali, zapłacił rachunek i ruszyli w kierunku uszkodzonego samochodu.

Gdy dojechali do feralnego pojazdu, pani Modelska Hecker pozostała w sprawnym samochodzie, a on pertraktował z Turkiem. Jak zauważył: jego kampania podrywania Agnieszki lekko traciła na impecie,o pojawiły się niespodziewane trudności. Mężczyźni rozmawiali głośno, Pechowski mrugał do mechanika, dając do zrozumienia, by zabrał pojazd na lawetę, ale ten wychowany w innej kulturze nie rozumiał jego intencji, upierając się, że naprawi auto na miejscu. Udało się go przekonać dopiero, gdy Benedykt niepostrzeżenie wsunął mu w dłoń banknot dwudziestu euro i sam zaczął przygotowywać samochód do wciągnięcia na platformę. Turek w końcu zrozumiał intencje kolegi, i kalecząc język niemiecki powiedział kobiecie, że musi zabrać samochód do warsztatu. Obiecał, że następnego dnia rano odprowadzi auto pod wskazany adres. Agnieszka początkowo się wahała, ale kapitan w stanie spoczynku z certyfikatem dostępu do informacji niejawnych, ręczył swoim honorem, za jakość usługi, więc w końcu, z pewnym ociąganiem się zgodziła.

Laweta zabrała samochód, a Pechowski zaproponował podwiezienie do domu. W kombi były już jej rzeczy, więc wsiadała od razu. Podczas drogi rozmawiali o życiu, a atmosfera była coraz bardziej sympatyczna. Dobrze się rozumieli i jakoś tak wyszło, że zatrzymali się na kolacji w regionalnej restauracji. Było niezwykle przyjemnie i Benedykt coraz mniej obawiał się nieplanowanych wydatków,o miał przecież sporo pieniędzy, i mógł z nich coś niecoś uszczknąć. Kończył się sezon na szparagi, i zgodnie z jej namową, zamówili je w sosie holenderskim. Pechowski tak zaabsorbowała nowa znajomość, że w zasadzie wcale, nie zwracał uwagi na posiłek. Nie powiedział o sobie tak naprawdę nic istotnego, no prawie nic. Przede wszystkim nie przyznał się, że jest żonaty – nie czuł takiej potrzeby. Za to dużo mówił o swoim hobby. Ona wypiła trzy lampki wina, a alkohol rozwiązał język. Pomimo tego, że mężczyzna zbytnio jej nie zachęcał, opowiedziała ze szczegółami o swoim nieszczęśliwym małżeństwie. Okazało się, że mąż – wzięty architekt ze Stuttgartu – znalazł sobie młodszą kochankę, bardziej rozwiązłą, jak mówił. Dał Agnieszce ultimatum: albo zgodzi się, by oficjalnie miał kogoś innego, albo rozwód. Oczywiście, jak to Polka i katoliczka, kategorycznie odmówiła udziału w takim układzie, więc ją porzucił. Zapewniała, iż dla tej miłości zostawiła w kraju wszystko: karierę modelki, pracę w agencji reklamowej, sprzedała mieszkanie, poróżniła się z rodziną, i zerwała dotychczasowe przyjaźnie, więc po trzech latach związku została całkiem sama. Przyznała, że średnio sobie z tym radziła,o myślała, że uda się zrobić karierę w Niemczech, tym bardziej u boku kogoś tak znanego, ale myliła się. Teraz samotnie mieszkała w pustym domu – na szczęście to jej sąd przyznał prawo do wspólnie kupionej posesji, i czasowe alimenty. Agnieszka użalając się nad swoją dolą, była bliska płaczu, a Benedykt wprost przeciwnie – cieszył się, że los zetknął ich właśnie w takim momencie. W podkradanej żonie kolorowej prasie i tanich książkach przeczytał tyle o nieszczęśliwych miłościach, że uważał się za eksperta w tej dziedzinie. Teraz mógł sprawdzić w rzeczywistości swoje umiejętności!

Nawet nie zauważyli, gdy zaczęli mówić sobie po imieniu,o było to, takie naturalne. Cieszył się,o tego mu było potrzeba – jakiejś odskoczni od monotonii małżeńskiej, i codziennego życia. Ona miło opowiadała, a on myślał. Jego żona zaczynała się starzeć, a proces postępował zdecydowanie szybciej, niż Benedykt się spodziewał, z jednej strony pewne cechy mógł uznać za pożądane, ale niestety wady przeważały. Barbara stawała się zimną, zrzędliwą egocentryczką skupioną na własnych potrzebach i czuł, że tracił z nią kontakt. Agnieszka wydawała się zupełnie inna: w jej opowiadaniach było tyle treści, emocji, ciepła – po prostu kobiecości, coś, czego ze swoją żoną nie doświadczał. Barbara Pechowska komunikowała się z nim tak, jak na kobietę mieszkającą przez wiele lat na terenie jednostek wojskowych przystało – prosto, po żołniersku. Pytania dotyczyły głównie zaspokajania potrzeb: „Chcesz spać?”, „Jeść?”, „Pić?”, „Oglądać film?”, „Kochać się?”, „Co ci wyprać?, wyprasować?”, „O której wrócisz?”

Agnieszka z Benedyktem tak się zagadali, że nie kontrolowali czasu, i do rzeczywistości przywołał ich zmrok. Pechowski zapłacił w sumie niezbyt duży rachunek i nową znajomą podwiózł pod dom, który okazał się to całkiem sporą posesją. Było już późno, żadnych szans, aby oddać kombi właścicielowi, a tym bardziej, by znaleźć jakiś niedrogi hostel, więc gdy Była modelka zaproponowała nocleg w domku dla gości, niby protestował – takie niewinne maskowanie, ale zgodził się, gdy zapytała po raz drugi. Jak oceniał w pierwszej części ofensywy odniósł nieplanowany sukces! Zaprowadziła go do domu pokazała, jak wygląda wyposażenie, objaśniła panujące zwyczaje, zwracając szczególną uwagę na fakt, że o dwudziestej drugiej włącza alarm podłączony do grupy interwencyjnej firmy ochroniarskiej, po czym poszła do siebie. Gdy został w domku sam, szybko zorientował się, jaką jest gospodynią. Był pod wrażeniem – wszystko było perfekcyjne, a domek gościnny urządzeniem przypominał dobry hotel, ale przecież nie powinien się dziwić – poprzednim właścicielem był wzięty architekt!

Pechowscy mieszkali w standardowym bloku z wielkiej płyty; dwupokojowym czterdziestokilkumetrowym mieszkaniu z sypialnią i pokojem stołowym do przyjmowania gości. Luksusem była oddzielona od łazienki toaleta. W sumie całe jego mieszkanie było mniejsze niż tutaj pokój z łazienką. W szafce znalazł pidżamę i nawet nie zastanawiając się, do kogo należała, przymierzył – pasowała, więc ją założył. Po kąpieli wybrał pokój z pojedynczym łóżkiem – nie chciał kusić losu. Z powodu emocji nie potrafił się zdyscyplinować – nawet nie podłączył do zasilania z prądem swoich licznych gadżetów. W pierwszym odruchu chciał po nie iść,o były niedaleko – zostawił je w samochodzie. Wyjrzał przez okno, sprawdzając, jak daleko stoi jego ukochane cacko, ale nie było szans, by idąc nie zainicjował włączenia alarmu. Kątem oka dostrzegł, że Agnieszka Modelska-Hecker stoi na balkonie i pali papierosa. Wyglądała niezwykle powabnie, ale była poza jego zasięgiem. W efekcie zrezygnował, i grzecznie położył się spać, ale miał trudności z zaśnięciem, a gdy to się udało, przyśnił mu się nad wyraz realistyczny sen erotyczny z gospodynią w roli głównej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: