Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Chcemy całego życia - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
20 czerwca 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Chcemy całego życia - ebook

„Są przynajmniej cztery powody, by tę książkę (…) uznać za godną polecenia, a nawet za lekturę obowiązkową.

Powód pierwszy, to wiedza o naszej historii, o historii kobiet, a właściwie herstorii. Trzeba ją znać, choć to terra incognita. Powód drugi, to nasza tożsamość, trudno ją budować bez wiedzy o korzeniach, o praprababkach, których aktywność ukształtowała naszą dzisiejszą pozycję, nasze możliwości, postrzeganie świata. Powód trzeci jest optymistyczny: czytając te prace, możemy się radować, że emancypacja i postęp rzeczywiście zdarzają się w historii. Powód czwarty jest pesymistyczny: zmiany emancypacyjne i progresywne nigdy nie są trwałe, o czym mogłyśmy się przekonać niejednokrotnie. Emancypacja przeplata się z backlaschem zwanym z polska „cofką”. Po czasach oświeconych – bywa – następują czasy mroczne. Po mrocznych – nie zawsze oświecone i postępowe. Tak w każdym razie niektórzy myślą dzisiaj.”

Fragment wstępu prof. Magdaleny Środy

Antologia zawiera nieznane teksty słynnych pisarek – Zofii Nałkowskiej, Elizy Orzeszkowej, Narcyzy Żmichowskiej oraz Ireny Krzywickiej – a także rewolucyjne dzieła zapomnianych dziś autorek – Felicji Nossig, Izy Moszczeńskiej, Marii Dulębianki. Temat, który łączy je wszystkie, to kształtowanie się idei emancypacji kobiet w kulturze polskiej.

Wszystkich praw! Całego życia! to hasło X Kongresu kobiet świętującego 100-lecie uzyskania praw wyborczych przez kobiety.

Kategoria: Inne
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8143-056-2
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

prof. Magdalena Środa

Wszystkich praw! Całego życia!

Tytuł powyższy jest hasłem X Kongresu Kobiet (2018) organizowanego między innymi dla uczczenia 100-lecia praw wyborczych kobiet. W roku 1918 uzyskały je kobiety z piętnastu krajów. Nie spadły one z nieba, nie zostały łaskawie „nadane” przez posiadających władzę mężczyzn, nie były wynikiem naturalnego biegu rzeczy czy równie „naturalnego” rozwoju demokracji. O prawa te walczono i zdobyto je dzięki odwadze, wiedzy, wyobraźni, pracy u podstaw, solidarności kobiet. Ich uzyskanie to rezultat lat starań, zawiązywania i porzucania aliansów, aktywności na polu społecznym, edukacyjnym, kulturalnym i stricte politycznym.

Kilka krajów uznało prawa wyborcze kobiet już wcześniej, wiele zwlekało z tym jeszcze dziesiątki lat. Czy to znaczy, że kobieta nie była przedtem obywatelką? Nie była. Może nawet nie była człowiekiem, jeśli człowieczeństwo – jak chcieli starożytni Grecy – mierzyć pełnią posiadanych praw (epitimia). W Grecji kobieta ich nie miała, nie miała też ich w porewolucyjnej Europie, nie były zapisane w Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela, Kodeks Napoleona określał kobietę jako „wieczyście dziecięcą”, więc jako dziecko nie mogła być podmiotem praw. Kim zatem była? W sferze publicznej – nikim. W sferze prywatnej – córką, żoną, matką, starą panną, babką. Brak pozycji, prestiżu, realnego znaczenia (nie mówiąc o władzy) rekompensowano kobiecie w sposób symboliczny: miała Powołanie, była Matką (Polką), była Piękna, „puchem marnym” i nieżyciowa jak mit. Zresztą nie trzeba jej było niczego wynagradzać. Swoją pozycję traktowała jako naturalną, odwieczną, daną od Boga. Sporo czasu upłynęło nim przejrzała na oczy.

Chcemy całego życia. Antologia polskich tekstów feministycznych z lat 1870–1939 i Stańmy się sobą. Cztery projekty emancypacji (1863–1939), książki Anety Górnickiej-Boratyńskiej opowiadają o „przeglądaniu na oczy” w polskiej rzeczywistości. O budzeniu się świadomości kobiet, o podejmowaniu inicjatyw, tworzeniu ruchów społecznych, o żarliwych debatach i pojednaniach, ideach i nadziejach. Z dzisiejszej perspektywy narracja naszych bohaterek jest staroświecka, zachowawcza, ostrożna, niekiedy tylko ostra i nowoczesna… ale musimy wiedzieć, że bez nich nie byłoby nas. Nie byłoby naszej wolności i praw.

Są przynajmniej cztery powody, by tę książkę, a właściwie dwie książki, uznać za godną polecenia, a nawet za lekturę obowiązkową. Powód pierwszy, to wiedza o naszej historii, o historii kobiet, a właściwie herstorii. Trzeba ją znać, choć to terra incognita. Powód drugi, to nasza tożsamość, trudno ją budować bez wiedzy o korzeniach, o praprababkach, których aktywność ukształtowała naszą dzisiejszą pozycję, nasze możliwości, postrzeganie świata. Powód trzeci jest optymistyczny: czytając te prace, możemy się radować, że emancypacja i postęp rzeczywiście zdarzają się w historii. Powód czwarty jest pesymistyczny: zmiany emancypacyjne i progresywne nigdy nie są trwałe, o czym mogłyśmy się przekonać niejednokrotnie. Emancypacja przeplata się z backlaschem zwanym z polska „cofką”. Po czasach oświeconych – bywa – następują czasy mroczne. Po mrocznych – nie zawsze oświecone i postępowe. Tak w każdym razie niektórzy myślą dzisiaj.

Herstoria – terra incognita

Niegdyś określenie terra incognita stosowano wobec miejsc na mapie zaznaczonych jako białe plamy, ziemie nieznane. Trochę to trwało nim poznaliśmy je wszystkie, ale kiedy to się stało, termin „biała plama” powędrował z geografii do historii. Oznaczano nim tematy, które władza pomijała, cenzurowała, skrywała, utajniała. W czasach demokracji białych plam jest coraz mniej, ale nadal są w niej ziemie nieznane. Historia kobiet do nich należy; jej nieobecność nie jest wynikiem cenzury czy ignorancji, lecz lekceważenia, a przede wszystkim nieuświadamianych ideologii (patriarchat to najtrwalsza z nich), uprzedzeń i nawyków ludzi, którzy historię opowiadają, selekcjonują, a często i tworzą (jak to się dzieje w przypadku tzw. polityki historycznej). Jeśli sięgniemy do podręczników szkolnych, okaże się, że kobiety nie miały prawie żadnego udziału w dziejach świata. Zapewne dlatego, jak powiedzą niektórzy, że historia powszechna jest historią polityczną, nie społeczną czy dotyczącą życia codziennego. To historia bitew, dyplomacji, konfliktów, zaborów, morderstw, zawłaszczeń, eksterminacji i wielkich zwycięstw. W podręcznikach historii znajdziemy wielkich zdobywców, wielkich wodzów, wielkich dyplomatów, wielkich… Kobiet więc nie znajdziemy. A jeśli już, to w rolach „niehistorycznych”, prywatnych: żon lub kochanek sławnych mężów, matek (matron), rzadziej córek. Bo i cóż po córce? (Pod jedną z ilustracji znajdujących się w podręczniku do historii, na której przedstawiony jest Jan III Sobieski wraz z żoną Marysieńką i ich rozlicznym potomstwem, wśród którego najbardziej rzucające się w oczy i najliczniejsze są dziewczynki, widnieje podpis „Jan III Sobieski z synami”). Nieobecność kobiet w historii i jej narracjach odzwierciedla strukturę społeczeństwa, jego kondycję mentalną i sposoby organizowania pamięci zbiorowej. Kobiet w niej nie ma nie tylko dlatego, że historia polityczna została wypreparowana z historii społecznej (dzięki podziałowi na to, co prywatne, i to, co publiczne). Także dlatego, że zamknięte w sferze prywatnej kobiety nie miały własnej identyfikacji (nosiły nazwiska mężów, ojców), a wchodząc do sfery publicznej, stawały się – i stają się nadal – poniekąd mężczyznami, tak jak „wojownik” Joanna d’Arc, „uczony” Maria Skłodowska-Curie lub te współczesne kobiety, które są określane – i lubią być określane – w swoich rolach męskim rodzajnikiem (dyrektor, poseł, polityk, prezes, uczony), bo – jak uważają – żeńskie końcówki deprecjonują.

Narracja historyczna pełni funkcje nie tylko poznawcze, ale także normatywne, sensotwórcze, symboliczne; jest potężnym narzędziem władzy, której celem (często nieuświadomionym) jest jej własna reprodukcja. Można więc powiedzieć, że brak kobiet w historii jest bezpośrednio skorelowany z władzą patriarchalną, która definiuje nie tylko to, co jest ważne, a co nieważne w historii, ale i to, co jest lub nie jest historią.

Dlatego tak ważne są badania i studia feministyczne i genderowe, jak również krytyczna postawa wobec androgynicznego sposobu przedstawiana przeszłości w głównym nurcie badań historycznych. Badanie te nie tylko odsłaniają wiele kobiecych śladów, biografii, działalności, sposobów organizowania się, ale także pokazują szerokie spektrum społeczne struktur historycznych, pomijanych przez historię polityczną. Książki, które prezentujemy, należą do powiększającego się zbioru takich badań. Ukazują one zarówno historię kobiet, jak i historię emancypacji, która ma znaczenie szersze niż prezentacja określonych biografii. Emancypacja polega na uwalnianiu się od stereotypów, uprzedzeń, poglądów generujących opresyjne relacje społeczne, tak w życiu publicznym, jak i prywatnym. Droga owego uwalniana się jest długa, ale w wieku XIX, a zwłaszcza na początku XX, ulega bardzo gwałtownemu przyśpieszeniu. Historia o tym milczy lub tylko to wzmiankuje. Herstoria tym nabrzmiewa.

Kobietą się stajesz

Nasza historia bez herstorii jest niepełna. Nasza tożsamość bez pamięci o kobietach, które budowały herstorię, jest ułomna. Pamięć to podstawa zbiorowej tożsamości i fundament solidarności. Historia jest częścią zbiorowych wyobrażeń, ram interpretacyjnych rzeczywistości, ocen, postulatów, wizji, a przede wszystkim tego, jak rozumiemy siebie. Jako wspólnota i jako jednostki jesteśmy, w dużej mierze, naszą przeszłością. Kobiety bez wiedzy o swojej przeszłości są pozbawione istotnych fundamentów własnej tożsamości. „Anonimowość stała się drugą naturą kobiety” – pisała Virginia Woolf we Własnym pokoju. Rzeczywiście. Nie wiemy, kim były w historii kobiety, nasza pamięć o ich losach jest niewielka, niepewna, ułomna. Dlatego też nie wiemy: kim w ogóle jest kobieta.

„Nie rodzimy się kobietami, stajemy się nimi” – pisała Simone de Beauvoir. Kobiecość to nie fizjologia, biologia, genetyka, to kulturowy konstrukt (gender). W znacznie większym stopniu niż męskość u mężczyzn. Mężczyzna po prostu jest, kobieta jest innym, staje się. To, co jest „kobietą”, znajduje się jakby poza granicami języka i społeczności. Jest negatywnością i transgresją.

Dzieje emancypacji to dzieje poszukiwania własnej tożsamości. Herstory staje się często mystory.

Duch równości nie da się już zakorkować w butelce

Patrząc w przeszłość, możemy być zadowolone. Granica między tym, co prywatne, a tym, co publiczne, stała się bardziej płynna, w wielu miejscach pękła. Kobiety mają prawa, pełnią funkcje publiczne, mają większe możliwości i więcej szans na realizowanie innych modelów życia niż te, na które skazywał je patriarchat. Mogą planować swoje macierzyństwo (choć nie wszędzie) i cieszyć się w miarę swobodnym życiem seksualnym. Socjologowie mówią, że to nie tylko efekt emancypacji: to prawdziwa rewolucja, której skutków nie znamy, a są one dalekosiężne. Dlatego tak wielu się jej boi i chce ją cofnąć. Ale – jak mówi Urlich Beck – „duch równości nie da się już z powrotem zakorkować w butelce”. Paradoksalnie im więcej równości, tym więcej nierówności zostaje uświadomionych. Proces to nieskończony. Epoka przemysłowa, która cieszyła się nowoczesnością, nigdy nie była w pełni nowoczesna, lecz w połowie feudalna. Sfera publiczna należąca do mężczyzn była sferą wolności, konkurencji, prawa, wyboru. Sfera prywatna – sferą zależności, autorytaryzmu, podporządkowania kobiet mężczyznom. W wieku XIX, w którym rodzą się ruchy feministyczne, w którym działają sufrażystki, tak zwana kwestia kobieca staje się pomału polityczną i wszystko zaczyna się zmieniać. Kobiety wkraczają do sfery publicznej, do historii, domagają się praw, w tym prawa do posiadania pamięci (choć dzisiejsze podręczniki do historii pokazują, że daleko nam jeszcze do spełnienia tego fundamentalnego roszczenia).

Narcyza Żmichowska, Eliza Orzeszkowa, Paulina Kuczalska-Reinschmit, Cecylia Walewska, Maria Turzyma, Kazimiera Bujwidowa, Zofia Nałkowska i wiele innych kobiet – to kamienie milowe naszej wolności. Mają wykształcenie, aspiracje, talenty i odwagę nie tylko po to, by uzyskać niezależność, ale także po to, by równouprawnienie wszystkich uczynić faktem. Spotykają się, gadają, piszą i zakładają pisma, uczą inne kobiety, organizują się, pracują, starają się być wolne w życiu osobistym (choć o rozwody trudno, a relacje homoseksualne są nie do pomyślenia, co jednak nie przeszkadza niektórym z nich je utrzymywać). Pasjonujące są ich debaty, poziom i liczba organizacji (m.in. Uniwersytet Latający), wrażliwość na wykluczenie, brak szans, zniewolenie. Ich celem jest zapewnienie kobietom (w kolejności historycznej) prawa do edukacji i pracy, prawa do zgromadzeń, praw wyborczych, wolności obyczajowej (a w każdym razie złamania stereotypów i zniesienia podwójnych norm moralnych: rygorystycznych dla kobiet, permisywnych wobec mężczyzn).

Specyfiką polskich ruchów emancypacyjnych jest ich narodowy charakter. Praktycznie trudno znaleźć feministkę, która myślałaby w kategoriach radykalnych, indywidualistycznych czy kosmopolitycznych. Trudno też, jak na Zachodzie, znaleźć wyraziste podziały na feminizm mieszczański, liberalny, socjalistyczny, ludowy czy proletariacki. „Najpierw niepodległość”, „najpierwsza ojczyzna” – hasła te towarzyszyły wszystkim niemal ruchom, debatom i inicjatywom. Walka o prawa kobiet miała służyć wzmocnieniu potencjału narodowego. Troska o docenienie „kobiecości” miała wskazać drogę do zbudowania narodowego bytu na podstawach innych niż męski militaryzm. „Kobiecość” to altruizm, troska, współpraca, poczucie sprawiedliwości, zaszczytne macierzyństwo, nowa etyka (miłosierdzie dla innych, surowość dla siebie), czystość obyczajowa (co Nałkowska, i chyba tylko ona, traktowała jako przejaw „przystosowania się do warunków niewolnictwa”). Kobieta to apostołka, reformatorka, mędrzec (znamienny jest tu brak formy żeńskiej), względnie anioł – sądziła Eliza Orzeszkowa. Jeśli ruch kobiecy zwycięży – świat będzie lepszy, nie tylko dla kobiet.

Backlasch, czyli cofka

Postęp w zakresie równouprawnienia, o które walczyły bohaterki naszych książek, nigdy nie był linearny i jednorodny: okresy intensywnych działań i sukcesów, przeplatały się z czasami zastoju czy backlaschu (zwanego cofką). Najbardziej aktywny okres to pierwsze dziesięciolecie XX wieku. Opisuje je – z zakładkami na wiek XIX i działalność Zofii Nałkowskiej, która należała do grupy młodych feministek, bardziej radykalnych i zwróconych w kierunku wolności rozumianej jako ekspresja osobista, również w sprawach seksualnych – niniejsza książka. Po wywalczeniu, powtarzam, po wywalczeniu (a nie uzyskaniu czy nadaniu) praw wyborczych (prócz aktywności wielu organizacji w trzech zaborach, dzięki wielu ponadzaborowym przedsięwzięciom, niemały wpływ na to miała także Aleksandra Piłsudska, druga żona marszałka, która działała na rzecz Legionów i dla której marszałek zmienił wiarę) ruch kobiecy osiadł na mieliźnie. W dość już licznej literaturze omawiającej dzieje polskiego feminizmu panuje zgoda, że zwolenniczki równouprawnienia podporządkowały swój ruch polskim celom narodowym i dlatego nigdy nie stał się on ruchem feministycznym we właściwym tego słowa znaczeniu: „feminizm spojrzał nacjonalizmowi w oczy i się wycofał”¹.

Druga wojna światowa w „naturalny” i, można powiedzieć, pozaorganizacyjny sposób przyśpieszyła procesy emancypacji. W Europie i Stanach Zjednoczonych kobiety zajęły miejsca pracy mężczyzn, którzy poszli na wojnę, lub wyruszyły razem z nim. Konspiracja w Polsce do pewnego stopnia zrównała status dziewcząt i chłopców. Trudno natomiast ocenić okres PRL. Równouprawnienie i prawa kobiet to jedno z ważniejszych haseł socjalistycznych i nawet w socjalizmie, tak bez „ludzkiej twarzy”, jak i z nią, miało ono swoje praktyczne przełożenie. Kobiety miały taki sam dostęp do edukacji i pracy jak mężczyźni, mniejszy do kariery, żaden do władzy. Miały prawa reprodukcyjne i znacznie większą niż przed wojną swobodę obyczajową. Trudno jednak powiedzieć, czy równouprawnienie stanowiło wynik ideologii i zwieńczenie ruchów feministycznych, czy raczej dobry, praktyczny pretekst, by zwiększyć siłę wytwórczą marnej gospodarki socjalistycznej, która nie mogła sobie pozwolić na to, by połowa społeczeństwa zajmowała się „burżuazyjną rodziną”, czyli siedzeniem w domu i wychowywaniem dzieci. Faktem jest jednak, że PRL-owska infrastruktura opiekuńcza (żłobki, przedszkola, kolonie letnie, darmowa służba zdrowia) była o niebo lepsza od dzisiejszej. W 1989 roku, gdy znacząca większość Polaków i Polek cieszyła się wolnością, demokracją czy raczej nadchodzącą transformacją ustrojową, w pewnych domenach życia publicznego nastąpił widoczny regres. Dekomunizacja oznaczała deemancypację. Kościół domagał się przywrócenia tradycyjnego modelu rodziny, co wiązało się ze znaczącym ubezwłasnowolnieniem kobiet. Jedną z pierwszych decyzji demokratycznych rządów była likwidacja wielu żłobków i przedszk oli i odebranie kobietom praw reprodukcyjnych. Siła tradycyjnych roszczeń Kościoła i jego związków z władzą okazała się tak wielka, że dziś, w XXI wieku, kobiety w Polsce pozbawione są praw, które stanowią oczywistość w cywilizowanych, demokratycznych krajach (niekoniecznie rządzonych przez postępową lewicę czy feministki). A rządowa i kościelna ofensywa antykobieca idzie jeszcze dalej. Co na to feminizm? Jest nowy, silny, czarny, na ulicach i nie tylko. Można powiedzieć, że panie Orzeszkowe, Bujwidowe, Kuczalskie mogłyby się wiele od nas nauczyć. Ale trzeba wiedzieć – i tę wiedzę studiować – gdyby nie one, nie byłoby nas.Narcyza Żmichowska, ps. Gabryella

ur. 4 marca 1819 w Warszawie, zm. 24 grudnia 1876 tamże, powieściopisarka, poetka, pedagog

Pochodziła z ubogiej rodziny ziemiańskiej; najmłodsza z dziewięciorga rodzeństwa, osierocona przez zmarłą przy porodzie matkę, była wychowywana w domach stryjów. Od roku 1826 uczyła się na pensji Zuzanny Wilczyńskiej w Warszawie. Ukończyła Rządowy Instytut Guwernantek (1833). Pracowała jako nauczycielka domowa, m.in w domu Zamoyskich. W 1838 roku wyjechała z nimi do Paryża, gdzie mieszkał jej ukochany brat Erazm, emigrant, działacz Gromad Ludu Polskiego i Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, zmarły w roku 1843. Do kraju wróciła w 1839 roku, w 1841 nastąpił jej debiut poetycki. Początkowo publikowała w „Pielgrzymie”, później zbliżyła się do środowiska „Przeglądu Naukowego”. W latach 1844–1845 przebywała w Wielkopolsce, gdzie związała się z demokratycznym kręgiem Edwarda Dembowskiego, Henryka Kamieńskiego, Bibianny i Jędrzeja Moraczewskich, Lucjana Siemieńskiego, Romana Zmorskiego i in. Po powrocie do Warszawy napisała swoją pierwszą powieść – Pogankę (1846, „Przegląd Naukowy”), a rok później – Książkę pamiątek. W roku 1849, podejrzewana o udział w tzw. spisku rzemieślników (zawiązanym z inspiracji TDP przez Henryka Krajewskiego), została aresztowana i do roku 1852 przebywała w więzieniu w Lublinie. Po zwolnieniu, wciąż borykając się z problemami finansowymi, zarabiała nauczaniem i kontynuowała pracę twórczą. Napisała m.in. powieść Biała róża (1858). W roku 1861 ukazało się zbiorowe wydanie jej pism Pisma Gabryelli, t. 1–4. W okresie powstania styczniowego, zaprzyjaźniona z Edwardem Jurgensem, wspierała obóz „białych”. Ostatnie lata życia spędziła w domach swych sióstr i braci, zarabiając na utrzymanie lekcjami i wciąż pisząc; powstał wówczas utwór Czy to powieść? (1875–1876) oraz opracowanie dzieła Klementyny z Tańskich Hoffmanowej.

Twórczość Żmichowskiej, wyprzedzająca myślowo i formalnie swoją epokę, pozostała na długo zapomniana. Odkryło ją na nowo dopiero dwudziestolecie międzywojenne, w dużej mierze dzięki Tadeuszowi Boyowi-Żeleńskiemu, który nie tylko wznowił Pogankę (Kraków 1930), uzupełniając ją obszernym wstępem, ale również wydał listy Żmichowskiej do jej uczennicy, a matki Żeleńskiego – Wandy, Narcyssa i Wanda. Listy Narcyzy Żmichowskiej do Wandy Grabowieckiej (Żeleńskiej) (Warszawa 1930).

W bardzo różnorodnej formalnie i tematycznie twórczości Żmichowskiej na szczególną uwagę zasługuje wątek szeroko rozumianej tożsamości płciowej, analizowany zarówno w płaszczyźnie społecznej i obyczajowej, jak i filozoficzno-twórczej. Przedmiotem współczesnych analiz staje się też wcześniej niedoceniana, eksperymentalna, fragmentaryczna i wielogłosowa forma jej tekstów.

Narcyza Żmichowska jako twórczyni nieformalnej grupy „entuzjastek” była nauczycielką, przyjaciółką i mistrzynią wielu kobiet. Charakter tego stowarzyszenia, istniejącego w latach 1830–1850, różnie się interpretuje: żywa jest legenda literacka (autorstwa Piotra Chmielowskiego) oraz patriotyczna (sugerująca związek z wydarzeniami roku 1848). Z kolei zdaniem Grażyny Borkowskiej entuzjastki (Emilia Gosselin, Faustyna Mokrzycka, Wincenta Zabłocka, Paulina Zbyszewska, Bibianna Moraczewska, Tekla Dobrzyńska i in.) to pierwsza polska grupa feministyczna (tak też u Boya). Była to, jak pisze Borkowska, hybrydyczna i niejednorodna „wspólnota kobiet niepowiązanych żadną religią i ideologią, żyjących swobodnie bez względu na stan cywilny, status majątkowy i pochodzenie”¹⁹.

Grażyna Borkowska w późniejszym tekście Projektantki intymności podkreśla raz jeszcze, że środowiska kobiece wokół Żmichowskiej nie miały wyraźnych ambicji patriotycznych, ani literackich.

Rozwija też wątki interpretacyjne homoerotyzmu pisarki, tłumacząc pewną akceptację dla nich „duchem epoki”.

Zakładały szkoły, pisały, redagowały i kolportowały literaturę, prowadziły bogatą korespondencję i salony literackie, dokształcały się i konspirowały. Ich aktywność służyła z jednej strony działaniu publicznemu, z drugiej jednostkowej „szeroko pojętej samorealizacji”. Interpretację feministyczną rozwija Ursula Philips w książce Narcyza Żmichowska. Feminizm i religia, podkreślając, że Żmichowska z jednej strony domagała się jednakowego modelu edukacji dla obu płci (z uwzględnieniem przedmiotów ścisłych), z drugiej zaś postulowała dekonstrukcję zmitologizowanego obrazu kobiecości.

Zamieszczony tu tekst to wybór fragmentów Słowa przedwstępnego do dzieł dydaktycznych pani Hoffmanowej, przedrukowany z Dzieł Klementyny z Tańskich Hoffmanowej (t. VIII, Warszawa 1876), których Żmichowska była redaktorką. To jeden z ciekawszych przykładów krytyki polskiej XIX wieku, pozornie panegiryk, w rzeczywistości – zjadliwa krytyka. W tekście pominięto między innymi pretensje osobiste do autorki, która uczyła Żmichowską „moralności kobiecej” w Rządowym Instytucie Guwernantek.

Bibliografia:

utwory Narcyzy Żmichowskiej:

Listy, oprac. Mieczysława Romankówna, t. 1–3, Wrocław 1957–1967.

Pisma, wyd. i wstęp Piotr Chmielowski, t. 1–5, Warszawa 1885–1886.

Wybór powieści, oprac. i wstęp. Maria Olszaniecka, t. 1–2, Warszawa 1953.

opracowania:

Grażyna Borkowska, Cudzoziemki. Studia o polskiej prozie kobiecej, Warszawa 1996 (zwłaszcza ss. 21–148).

Grażyna Borkowska, Projektantki intymności. Żmichowska i inne, Kobieta i rewolucja obyczajowa. Społeczno-kulturowe aspekty seksualności. Wiek XIX i XX, red. A. Żarnowska, A. Szwarc, Warszawa 2006.

Ursula Phillips, Narcyza Żmichowska. Feminizm i religia, tłum. K. Bojarska, Instytut Badań Literackich PAN, Warszawa 2008.

Mieczysława Romankówna, Narcyza Żmichowska, Kraków 1970.

Marian Stępień, Narcyza Żmichowska, Warszawa 1968.

Maria Woźniakiewicz-Dziadosz, Między buntem a rezygnacją. O powieściach Narcyzy Żmichowskiej, Warszawa 1978.Słowo przedwstępne do dzieł dydaktycznych pani Hoffmanowej

Teraz, kiedy w dalszym ciągu rozpoczętego wydawnictwa przyszło nam ściśle dydaktyczne dzieła pani Hoffmanowej²⁰ dla młodych czytelniczek przygotowywać, pewne wątpliwości nas ogarnęły: czy istotnie na te dzieła młode czytelniczki się znajdą?

Ma pani Hoffmanowa dotychczas wielbicielki swoje w młodej generacji, ma i przeciwniczek niemało; te zarzucają, że je w zbyt ciasnych osadziła ramkach, że jej przepisy nie wystarczają na zaspokojenie twardych wymagań dzisiejszej rzeczywistości; tamte dowodzą, że ona najlepiej zrozumiała powołanie kobiety i najnieomylniejsze ku jego spełnieniu wykreśliła drogi. Jedne i drugie wszelako sądy swoje gruntują na tej tylko rozpowszechnionej wiadomostce, że pani Hoffmanowa uznała kobietę niższym od mężczyzny stworzeniem bożym, kazała jej być cichą, uległą, łagodną, zawsze czyjejś władzy poddaną i na czyjejś pomocy opartą. Rzeczywiście, jest tam o tym w Pamiątce i w Powinnościach szeroko i długo pisane; śmiało przecież stronom spornym zaręczyć możemy, że gdyby tylko dwa te dzieła osobiście przeczytać zechciały, spotkałyby się z mnóstwem niespodzianek, a gdyby jeszcze nad datami wyjścia ich obu zastanowić się raczyły, wiele by przez to ciekawych objaśnień same sobie do udzielenia znalazły.

Pani Hoffmanowa nie była zwyczajną, mniej lub więcej utalentowaną autorką, która w mniej lub więcej udatnej formie wypowiada ludziom różne po jej głowie snujące się myśli; była ona bardzo długo organem wypowiadającym myśli, co się kobietom i o kobietach po wszystkich głowach snuły. Niepodobna jej ominąć, bo niepodobna wykreślić z początkowych dziesiątków bieżącego stulecia daty ogromnego wpływu, jaki Pamiątka po dobrej matce wywarła, ani skutków, jakie znów ten wpływ już był wywarł, gdy się we dwadzieścia lat później dzieło O powinnościach kobiet ukazało.

Może niejedna szesnasto-, a jeszcze pewniej osiemnastoletnia główka (jeśli się tak stanowczym twierdzeniem naszym zaciekawi i Pamiątkę weźmie do czytania), przebiegając te wszystkie proste, zwyczajne rady przez dobrą matkę dla Amelii spisane, dziwić się będzie ogromnie: skąd one niegdyś tyle rozgłosu miały? A chyba wcale wierzyć nie zechce, że w jej własnym wychowaniu, ukształceniu i pojęciach dotychczas jeszcze pewien udział mają. Zrozumiałaby to, gdyby w Pamiątce dośledziła jakąś głęboką erudycję lub jakiegoś Kolumbowego odkrycia, którym początek nowej epoki wybitnie odznaczyć by się dało; z tym właśnie nie spotyka się na kartach Pamiątki: ani brzeżeczka najdrobniejszej Guanahami²¹; same rzeczy znane powszechnie i znane od tak dawna przecież, że i w chwili ukazania się książeczki wszyscy o nich wiedzieć już musieli. Trudno temu zaprzeczyć, wiedzieli niby, a jednak książeczka stosunkowo do wyznaczonego sobie zakresu była najwięcej wpływową książką ze wszystkich, jakie się wtedy u nas drukowały.

Panna Tańska na przekór przysłowiu, które mówi, że „jeszcze się ten nie urodził, co by wszystkim dogodził”, dokazała tego cudu niesłychanego i wszystkim, ale to wszystkim dogodziła.

Cud się spełnił zupełnie naturalnym sposobem, według praw odwiecznych i nieuchylonych, a jak w tym wypadku, to do zjawiska równowagi zastosowanych. Gdybyśmy to utartym dziś wyrażeniem lepiej objaśnić mogli, to byśmy powiedzieli, że Pamiątka stanęła al pari z całym zasobem wyobrażeń czytającej ją publiczności. W epoce jej narodzin zachodziły u nas pewne różnice opinii w kwestiach politycznych, społecznych, naukowych i religijnych; lecz co do kwestii kobiecej, tej wcale jeszcze nie było. O stanowisku kobiet, o ich wychowaniu i obowiązkach wszyscy, nie wyłączając samychże kobiet, jedno wspólne zdanie mieli i panna Tańska zupełnie się z owym zdaniem zgodziła.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Działaczki społeczne, feministki, obywatelki…: samoorganizowanie się kobiet na ziemiach polskich do 1918 roku (na tle porównawczym), red. A. Janiak-Jasińska, K. Sierakowska, A. Szwarc, Warszawa 2008, s. 53.

2. T. Boy-Żeleński, Liga reformy obyczajów, „Wiadomości Literackie” 1933, nr 16.

3. Z. Zaleska, Czasopisma kobiece w Polsce (materiały do historii czasopisma). 1818-1937, Warszawa 1938, s. 90.

4. R. Pachucka, Pamiętniki 1886–1914, Wrocław 1958, s. 99.

5. „Na Posterunku. Tygodnik kobiecy poświęcony sprawom społecznym, ekonomicznym, pedagogicznym i etycznym” 1917, nr 1 z dn. 1 stycznia 1917.

6. W. Weychert-Szymanowska, Sprawa równouprawnienia kobiet w Polsce w chwili obecnej, „Na Posterunku” 1917, nr 25.

7. M. Turzyma, Dobra i zła wola, „Nowe Słowo” 1902, nr 4.

8. M. Dulębianka, Polityczne stanowisko kobiety, „Ster” 1907, nr 7, s. 259.

9. Zofia Daszyńska-Golińska, Tereny doświadczalne parlamentarnej pracy kobiet, „Na Posterunku” 1917, nr 21.

10. K. Bujwidowa, Stańmy się sobą, „Krytyka” 1907, zeszyt IX, s. 179.

11. E. Orzeszkowa, List do kobiet niemieckich i o Polce Francuzom, Warszawa 1900, s. 33.

12. Paulina Kuczalska-Reinschmidt, Nasze cele i drogi. Szkic do programu działalności kobiecej, Lwów 1897.

13. Z. Daszyńska-Golińska, Kwestia kobieca a małżeństwo (Odczyt wypowiedziany w dn. 4 IV 1924 w auli Uniwersytetu Warszawskiego w serii odczytów Polskiego Towarzystwa Eugenicznego „O małżeństwie”), Warszawa 1925, s. 1.

14. I. Krzywicka, Zmierzch cywilizacji męskiej, Co odpowiadać dorosłym na drażliwe pytania (wyb. artykułów z lat 1930–35 publ. w „Wiadomościach Literackich”),Warszawa 1936, s. 9.

15. K. Bujwidowa, Stańmy się sobą, „Krytyka” 1907, zeszyt IX, s. 180.

16. Tamże.

17. Tamże.

18. Tamże.

19. G. Borkowska, Cudzoziemki. Studia o polskiej prozie kobiecej, Warszawa 1996, s. 49.

20. Klementyna z Tańskich Hoffmanowa (1798–1845) – pedagożka, autorka książek dla dzieci i młodzieży (m.in. Wiązanie Helenki 1823, Listy Elżbiety Rzeczyckiej 1824, Dziennik Franciszki Krasińskiej 1825). Sławę przyniósł jej już debiut – zbeletryzowany traktat pedagogiczny dla dziewcząt Pamiątka po dobrej matce (I wyd. 1819, 7 wydań do roku 1930; kontynuacja Amelia matką, cz.1–2, 1822–1824). Od roku 1826 wykładała w Instytucie Guwernantek, gdzie jedną z jej uczennic była Żmichowska. Po upadku powstania przebywała wraz z mężem (poślubionym w 1829 roku) na emigracji. W swych tekstach propagowała tradycyjny, daleki od dążeń emancypacyjnych model wychowania dziewcząt.

21. Indiańska nazwa wyspy San Salvador na Oceanie Atlantyckim w archipelagu Bahama, którą uważa się za miejsce pierwszego lądowania Kolumba w Ameryce. Jego data – 12 października 1492 roku – obchodzona jest jako rocznica odkrycia Ameryki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: