Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Chłopiec z bańki - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
15 maja 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Chłopiec z bańki - ebook

11-letni Joe cierpi z powodu choroby objawiającej się całkowitym brakiem odporności – zwykłe przeziębienie mogłoby być dla niego śmiertelnie niebezpieczne. Dlatego żyje w „bańce" – sterylnie czystym szpitalnym pokoju, w którym powietrze jest starannie filtrowane, a funkcje życiowe chłopca stale monitorowane. Odwiedzający go goście i personel szpitala pojawiają się w maskach i kombinezonach.

Jest bardzo samotny – rodzice zginęli w wypadku samochodowym, opiekuje się nim starsza, kochająca i lojalna siostra Beth. Również szpitalny personel jest życzliwy dla tego niezwykłego chłopca, który całymi dniami ogląda filmy o superbohaterach i rozmawia na Skypie z innym "chłopcem z bańki", Henry'm. Jego życie zmienia się o 180 stopni wraz z pojawieniem się nowego pielęgniarza – Amira.

To on rzuca chłopcu wyzwanie, by poznał życie, które istnieje poza szpitalnym reżimem.

Chłopiec z bańki to pełna czułości i ciepła opowieść o tym, by czerpać z życia garściami, niezależnie od okoliczności.

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-7073-8
Rozmiar pliku: 3,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Jeden

11 lat, 2 miesiące i 21 dni

– Mam tatuaż. Zgadnij, co to.

– Żyrafa.

– Na kostce?

– Racja. Słoń.

Beth dotyka mojego ramienia.

– No dalej, Joe – mówi. – W ogóle się nie starasz.

– Przepraszam. Pokażesz mi go?

Uśmiecha się i podnosi prawą nogawkę kombinezonu, który muszą nosić wszyscy odwiedzający, nawet członkowie rodziny.

– Ostatnia próba?

– Spiderman?

– Nie – śmieje się. – Ale ty możesz sobie coś takiego wytatuować, jak podrośniesz.

Spoglądamy na siebie w milczeniu.

Zazwyczaj w takich sytuacjach przeprasza. Ja mówię, że nie ma sprawy, że nic się nie stało. Tym razem po prostu patrzymy na siebie, a potem odwracamy wzrok, udając, że nic się nie stało.

Zsuwa skarpetkę, a moim oczom ukazuje się szaro-czerwony tatuaż z niebieską plamką pośrodku.

– Wygląda jak jakaś smuga.

– To turkawka! Na dodatek swędząca. – Drapie turkawkę tak mocno, że mam wrażenie, że tatuaż zaraz zejdzie. Kiwam do siostry głową. Beth zakrywa tatuaż, podnosi się i stajemy ramię w ramię. Za sobą słyszymy pikanie wydobywające się co pół minuty z monitora. Patrzymy przez okno na stojący naprzeciwko duży, szary budynek. Słońce odbija się w jego szybach, a ludzie siedzący wewnątrz przy biurkach wlepiają wzrok w monitory komputerów. Widzę, jak przychodzą i wychodzą, a nocami i w weekendy patrzę na ich puste krzesła i światła, które pozostają przyciemnione aż do poniedziałku rano, gdy wszyscy znów wracają do pracy.

Nagle włącza się klimatyzacja i pokój wypełnia zimne powietrze, od którego przeszywają mnie dreszcze. Beth pyta, czy wszystko w porządku, a ja potakuję.

– Na zewnątrz straszny upał, ale tutaj jest zimno.

– Tak gorąco, że topi się asfalt? – dopytuję.

– Nie, nie aż tak. – Uśmiecha się i obejmuje mnie ramieniem. Stoimy tak, wyglądając przez okno. Obserwujemy samoloty wznoszące się ponad wysokimi budynkami i pasem dla samolotów odlatujących z Heathrow i lądujących na tym lotnisku. Teraz to moje jedyne okno na świat. Dawniej było jeszcze jedno wychodzące na korytarz, przez które widziałem przechodzących lekarzy i pielęgniarki. Ale pewnego dnia przyszedł konserwator, by pomalować je specjalną białą farbą do szkła. Kiedy zapytałem lekarzy, dlaczego to zrobili, oni odpowiedzieli, że z potrzeby zapewnienia prywatności. Odparłem, że i tak nie byłem w stanie słyszeć, co mówią. Wtedy uśmiechnęli się i powiedzieli, że nie to mieli na myśli. Ale ja nie chcę więcej prywatności. Już i tak mam jej aż nadto.

Beth ściska mnie bardzo delikatnie – ciut mocniej i zostałby mi siniak. Cieszę się tak czy siak, że nie boi się mnie dotykać. Kiedy lekarze mnie badają lub coś mi podają, to obchodzą się ze mną, jakbym był ze szkła. Dlatego uważam, że jestem szczęściarzem, bo mam Beth. Ona twierdzi, że też jest szczęściarą, bo ma mnie, i że beze mnie nie wiedziałaby, co robić. Czasem, gdy tylko wyjdzie, zastanawiam się, jak by to było. Mogłaby sobie znaleźć chłopaka i z nim chodzić albo częściej spotykać się ze znajomymi. Nie musiałaby się martwić, kiedy jest na zajęciach na uczelni. Ale mówi, że jest szczęśliwa, gdy spędza ze mną swój wolny czas.

Po dachu biurowca za oknem chodzi mężczyzna w szarym roboczym kombinezonie i z brązową torbą w ręku. Kroczy między czarnymi masztami a srebrnymi rurami i sprawdza pułapki na gołębie zastawione w rynnach. Po chwili wyjmuje z torby nóż, pochyla się, otwiera klatkę, chwyta gołębia i podcina mu gardło.

Beth odwraca wzrok.

– Nie wiem, jak możesz na to patrzeć – rzuca.

– To nic takiego.

Odwracamy się i ruszamy z powrotem w stronę łóżka, mijając awaryjne zbiorniki z tlenem oraz szare monitory, na których migają czerwone światła i zielone cyfry.

Tętno: 79.

Temperatura ciała: 37,4°C.

Temperatura wewnątrz pomieszczenia: 18°C.

Wilgotność: 7%.

Poziom czystości powietrza: 98,5%.

Spadek poziomu czystości powietrza spowodowany jest jej obecnością w pomieszczeniu.

Kładę się, a Beth wciska się na moje łóżko. Oglądamy telewizję, słysząc w tle pikanie monitorów i dostrzegając pojawiające się co sekundę w kątach pokoju błyski sensorów. To informacje o tętnie i temperaturze ciała wysyłane przez Bluetooth z czujników, które mi przypięto. Na zewnątrz słychać wolno stawiane kroki. Czuję zapach kawy, której nie mogę pić, i jedzenia, którego nie mogę jeść. Oboje z Beth dość już mamy oglądania telewizji, dlatego ja zaczynam przeglądać iPada w poszukiwaniu książek i czasopism, których nie mogę czytać w wersji drukowanej, podczas gdy ona włącza muzykę i słucha jej do chwili, aż o piątej przez okienko zostanie mi podane jedzenie. To moje wzmacniające pożywienie superbohatera, zapakowane próżniowo w srebrną folię. Nie smakuje zbyt dobrze, ale dodaje energii. A co najważniejsze – utrzymuje mnie przy życiu. Rozrywam folię i zjadam suszoną wołowinę z ryżem, a błękit nieba na zewnątrz zachodzi szarością.

O siódmej Beth zrywa się z łóżka, całuje mnie w czoło i przechodząc obok plakatu Theo Walcotta, kieruje się do drzwi. W białym kombinezonie wydaje się niewidzialna na tle ściany, jak Susan Storm z Fantastycznej Czwórki. Naciska dzwonek i czeka. Nie chcę, żeby wychodziła. Po jej wizytach noce są takie długie… Drzwi się otwierają, a ona ogląda się za siebie.

– Nie wiem, kiedy znów będę mogła przyjść – rzuca. – Mam pracę do napisania.

– W porządku.

– Może pojutrze.

Ponownie się uśmiecha, a potem prześlizguje się pomiędzy drzwiami a futryną. Jak gdyby nieotwieranie drzwi zbyt szeroko miało powstrzymać bakterie przed dostaniem się do środka. Spoglądam na białe drzwi i wyobrażam sobie ją po drugiej stronie, zdejmującą kombinezon w strefie przejścia. Zaraz założy znów swoje normalne ubranie i zdejmie gumkę spinającą włosy. Potem porozmawia z pielęgniarkami i obejrzy moje wykresy. Mówi, że lubi na nie patrzeć nie tylko dlatego, że dotyczą mnie, lecz także dlatego, że pomagają jej na uczelni, gdzie studiuje, by zostać lekarką. Wkrótce będzie musiała odbyć roczny staż. Nie wie dokładnie, gdzie ani kiedy pojedzie. Wie tylko, że jeszcze nie teraz.

Podchodzę do okna i przyglądam się, jak przechodzi przez ulicę, klucząc pomiędzy tkwiącymi w korku samochodami i autobusami. Gdy dociera na drugą stronę, odwraca się i spogląda w górę, na mnie. Uśmiecham się i macham. Ona odpowiada tym samym, a następnie opiera się o ścianę i spogląda na wyświetlacz telefonu. Co jakiś czas zerka w górę, a gdy widzi, że wciąż ją obserwuję, potrząsa głową i się śmieje. Opieram czoło o szybę i czuję chłód szkła na skórze.

Zaczyna mi się kręcić w głowie. Przełykam ślinę, a na języku wyczuwam posmak metalu. Krew płynie mi z nosa i cieknie po wardze. Najpierw skapuje na parapet, ale po chwili się rozbryzguje. Uciskam nos palcem, by zatamować krwotok. Beth zaczyna machać, ale wtedy nadjeżdża autobus i ją zasłania. Mam ochotę zostać, by zobaczyć, jak odjeżdża, ale nogi się pode mną uginają i drętwieją. Opieram obie ręce o parapet. Krew zbiera się w wewnętrznej części mojej dłoni i skapuje na koszulkę, spodnie, kaloryfer, a potem na podłogę. Szary budynek tonie we mgle, korek się rozmywa. Muszę dojść do łóżka… Muszę dojść do łóżka. Jestem coraz bliżej monitora. Upadam na niego i wciskam czerwony przycisk.

Leżę na boku w swoim łóżku. Greg uciska mój nos, na dłoni ma rękawiczkę.

– W porządku – mówi. – Wszystko z tobą w porządku.

Silę się na uśmiech. Odpowiada uśmiechem, a chwilę później delikatnie puszcza mój nos i naciska przycisk, by podnieść oparcie.

– Proszę. – Daje mi wacik i unosi moją dłoń do nosa. – Przytrzymaj.

Zaczynam porządkować myśli. Rozglądam się po pokoju.

– Przepraszam, że tak nabałaganiłem.

Uśmiecha się.

– Nie ma sprawy, stary. Teraz pochyl głowę do przodu.

Gdy sprawdza puls i temperaturę, pielęgniarka, której nie znam, spogląda na monitory. Naciska przycisk, a wtedy daje się słyszeć szum pracującego silnika i przepływ powietrza, przez które znów jest mi zimno. Greg ponownie do mnie podchodzi.

– A teraz pokaż – mówi. Odsuwa dłoń, którą trzymałem się za nos, ściera krew z mojej twarzy i daje mi czysty wacik, żebym resztą zajął się sam.

– Niepotrzebnie się forsowałeś – komentuje.

– Forsowałem? Chyba gadaniem. – Mój głos brzmi śmiesznie, bo wciąż uciskam nos.

Na twarzy Grega pojawia się uśmiech. Mam ochotę odpowiedzieć tym samym, ale boję się, że jeśli to zrobię, znowu skończy się krwotokiem.

– Tak.

Spoglądam w dół na czerwone plamy na koszulce, spodniach i łóżku oraz na krople krwi układające się w ścieżkę biegnącą aż do okna. Na szybie pozostała czerwona smuga. Greg ociera mi pot z czoła.

– Już ci mówiłem, Joe, bałagan to nie problem. Ale to powinieneś mieć na szyi, a nie na łóżku.

– Przepraszam – rzucam i biorę od niego przycisk awaryjny. Pielęgniarka pyta Grega, czy sobie poradzi. Gdy odpowiada jej skinieniem głowy, uśmiecha się i wychodzi. Osuwam się na chwilę na oparcie łóżka, a Greg wychodzi do łazienki i wraca z czystą piżamą. Zdejmuję dłoń z nosa.

– Tak, już wystarczy, stary – mówi. – Przebierz się w to, kiedy będziesz gotowy. Kładzie moją piżamę na łóżku i znów znika w łazience. Słyszę lejącą się wodę i czuję zapach środka dezynfekującego. Greg wraca z wiadrem. Zsuwam nogi z łóżka i zdejmuję koszulkę, podczas gdy on zabiera się do zmywania krwi z okna.

– Może powinieneś odpocząć dziś wieczorem. Odpocząć od komputera i całej reszty.

Zakładam górę piżamy i spuszczam wzrok, by zapiąć guziki. Na moim białym ciele, w miejscu, gdzie skapnęła krew, rysuje się czerwony ślad. Nie mam ochoty brać dzisiaj prysznica – jestem zbyt roztrzęsiony. Greg przecząco kręci głową, bo wie, że nie cierpię się kąpać.

– Niczego nie widziałem – mówi.

Zapinam dwa ostatnie guziki i wkładam dół piżamy, podczas gdy Greg zaczyna myć podłogę.

Gdy kończy, ponownie do mnie podchodzi, by zobaczyć, jak się mam, i szybko sprawdzić urządzenia. Następnie opuszcza rolety i przyciemnia światło.

– Włączyć ci jakąś muzę? – pyta.

Kiwam głową, a wtedy podchodzi do mojego laptopa i włącza serwis Spotify. Dźwięk jest jednak tak cichy, że ledwo coś słyszę. Proszę, żeby pogłośnił, ale odpowiada, że jest wystarczająco głośno, i kieruje się w stronę drzwi.

– Wrócę za jakąś godzinę, może posiedzę z tobą chwilę – rzuca.

– Teraz też możesz posiedzieć, jeśli chcesz.

Spogląda na mnie tak, jakby miał ochotę zostać, ale był przytrzymywany za ramię przez kogoś, kto siłą wyciąga go z pomieszczenia.

– Za godzinę, okej? – dodaje. – Jeśli nie będziesz już spał.

Sięgam po leżący obok pilot. Greg kiwa głową i wychodzi. Wtedy mój telefon na nocnej szafce zaczyna wibrować.

Joe, pamiętaj =). Będę jutro.

Uśmiecham się. Mówiła, że będzie pojutrze.

Włączam telewizor, przez pięć minut przerzucam kanały, aż wreszcie go wyłączam. Leżę ze wzrokiem utkwionym w suficie. Świst powietrza miesza się z muzyką, odgłosami kroków i rozmów dochodzącymi z korytarza. A światła monitorów błyskają jak samoloty nocą. Zastanawiam się, co teraz robi Beth i z kim spędza czas. Chciałbym, żeby była ze mną, ale jeszcze bardziej chciałbym być z nią w jej mieszkaniu. Moglibyśmy zajadać się chipsami, pić colę i oglądać w telewizji filmy o superbohaterach. Ale nie mogę tam pójść. Nie mogę nawet pójść na ulicę, bo gdybym wyszedł poza drzwi mojego pokoju, mógłbym złapać wszelkie możliwe choroby świata i umrzeć.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: