Ciemna strona człowieka - ebook
Ciemna strona człowieka - ebook
Ciemna strona ludzkiej natury jest naszym ewolucyjnym dziedzictwem, więc już zawsze będzie nam sprawiała kłopoty. Jednak im lepiej poznajemy naturę zła, tym lepiej rozumiemy świat. Dlatego prawie w każdym wydaniu miesięcznika „Focus” opisujemy sprawy, z których ludzkość raczej nie jest dumna. Najciekawsze znajdziecie w tym tomiku.
Z tej książki dowiecie się m.in.:
- Dlaczego niektórzy chcą być pochowani za życia?
- Jak szkodzą organizacje humanitarne?
- Czy ludzie jedzą dziś ludzi?
- Co robią szpiedzy w korporacjach?
- Jaki los czeka wdowy w Indiach?
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7778-670-3 |
Rozmiar pliku: | 478 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Najmłodszy z panujących dziś władców został koronowany w wieku 18 lat. Młodsi dopiero czekają na swoją kolej. Współcześnie żyje kilku kandydatów do tytułu „króla Maciusia”.
Kazimierz Pytko
Dawniej sprawa była prosta – umierał król, koronę przejmował jego syn. I nie miało znaczenia, czy skończył 5, czy 55 lat. Dziś rządy „królów Maciusiów” są możliwe już tylko w kilku najbardziej konserwatywnych lub despotycznych krajach. Demokracja je wyklucza. Nie oznacza to jednak, że przywódcy zrezygnowali ze starań o przekazanie władzy w ręce własnych dzieci. Przygotowują je do tego od narodzin.
Lekcja uczuć
Japończycy nie posiadali się z radości, gdy w 1999 roku dowiedzieli się, że po sześciu latach małżeństwa żona następcy tronu wreszcie zaszła w ciążę. Niestety nie doczekali się wytęsknionego potomka cesarskiej rodziny – księżna Masako poroniła. Zamiast słów współczucia usłyszała od najbliższych wyrzuty. W zamian za wszystkie przywileje miała wykonać tylko to jedno zadanie i nie sprostała mu.
Masako Owada, absolwentka Harvardu, doktorantka Oksfordu, długo wzbraniała się z przyjęciem oświadczyn księcia Naruhito. Wiedziała, jakim rygorom podlega życie na cesarskim dworze, nie chciała zamknąć się w złotej klatce. Uległa dopiero wtedy, gdy zakochany Naruhito przyrzekł, że będzie jej bronił przed pałacowymi intrygami i rozluźni dworską etykietę. Już kilka tygodni po ślubie obietnice okazały się niemożliwe do spełnienia.
DZIECI NA TRONIE
Do czasu osiągnięcia dojrzałości władza królów Maciusiów była symboliczna, a rządy sprawowali regenci. Do najbardziej znanych koronowanych nastolatków należeli – cesarz Neron (17 lat), królowie Francji: Ludwik XIII (9 lat), Ludwik XIV (5 lat), Ludwik VI (5 lat), Karol IX (10 lat), król Hiszpanii i cesarz rzymski Karol V (15 lat), król Szwecji Karol XI (5 lat), król niemiecki Henryk IV (6 lat), król Anglii Henryk VI Lancaster (1 rok). Królowa Jadwiga w chwili koronacji miała ok. 10 lat. W podobnym wieku zasiadł na tronie Władysław III Warneńczyk. Najmłodszym był ostatni z Jagiellonów, Zygmunt August, obwołany królem jako 9-latek.
Chociaż w 1945 roku Amerykanie odarli cesarza z nimbu boskości, tysiącletnia tradycja wciąż kształtowała świadomość panujących i poddanych. Księżnej zakazano wypowiadania się publicznie we własnym imieniu, noszenia strojów dobieranych według własnego gustu, wykonywania jakichkolwiek gestów zbliżających ją do zwykłych ludzi. Po nieszczęśliwym poronieniu zabroniono jej też wyjazdów za granicę.
Złośliwi dworacy wiedzieli, że do wykształconej kobiety nie przemówią baśniowe argumenty o straszliwych skutkach przerwania ciągłości dynastii, zapoczątkowanej ponad 25 wieków temu przez boginię Słońca Amaterasu. Szermowali więc „naukowymi” rewelacjami o stratach, jakie jej niezdolność do urodzenia następcy tronu przynosi krajowi. Wyliczali, że gdyby tego dokonała, uradowany naród wpadnie w tak doskonały nastrój, że masowo ruszy na zakupy, co nakręci koniunkturę.
Po dwóch latach morderczej presji i niekończących się konsultacji z lekarzami, Masako zdołała ponownie zajść w ciążę. Tym razem w aspirującej do miana najwyżej rozwiniętego kraju świata Japonii zastosowano zdumiewające środki ochronne. Zgodnie z zaleceniami astrologów, którzy wskazali odpowiedni dzień, księżną poddano magicznym zabiegom, mającym zapobiec przedwczesnemu rozwiązaniu. Główny obrzęd polegał na obwiązaniu jej 5-metrowym jedwabnym pasem, ofiarowanym osobiście przez teścia – cesarza Akihito. Magia zadziałała, ale tylko częściowo. W 2001 roku Masako urodziła dziecko, jednak ku rozżaleniu rodziny – córkę. Tymczasem zgodnie z przyjętymi w XIX wieku zasadami, dziedzicem tronu może być wyłącznie potomek płci męskiej.
Dziewczynce nadano imię Aiko, co można przetłumaczyć jako „Ukochane dziecko”. Bliższe rzeczywistości byłoby jednak określenie „Niekochane dziecko”. Zawiedzeni dziadkowie unikali kontaktu z wnuczką, ojciec robił dobrą minę do złej gry, jedynie matka otaczała ją czułością. Gdy dziewczynka trochę podrosła, Masako pokazała ją poddanym, licząc – nie bez racji – na zdobycie ich sympatii. By temu zapobiec, księżnej zakazano publicznego występowania w towarzystwie córki. Tego Masako już nie wytrzymała, przeszła załamanie, pojawiły się pogłoski o psychozie maniakalno-depresyjnej. Szanse, że dziś już 51-letnia księżna ponownie zajdzie w ciążę i urodzi chłopca, zmalały do zera. Zaczęto więc spekulować o zmianie konstytucji i dopuszczeniu dziedziczenia tronu przez kobiety.
Mała Aiko jeszcze nie zdaje sobie sprawy z tego, co dzieje się wokół niej, ale już wkrótce zrozumie, że w przyszłości może być albo „boską” cesarzową, albo nikim. Nie sposób przewidzieć, jak to rozdarcie wpłynie na psychikę dziecka. Zwłaszcza że będzie dorastało w izolacji od rówieśników, otoczone przez dworaków, którzy w trosce o własny, także niepewny los, dadzą bez wątpienia mistrzowski popis obłudy.
Lekcja odporności
„Dziękuję” – to jedyne słowo, jakie pozwolono wypowiedzieć 8-letniemu następcy tronu Wielkiej Brytanii, księciu Williamowi, podczas jego pierwszego publicznego wystąpienia. Ponieważ ojciec nosi tytuł Księcia Walii, na miejsce debiutu przyszłego władcy wybrano walijską stolicę Cardiff. Po nabożeństwie w katedrze William złożył autograf na kilku książkach podsuniętych przez poddanych i zgodnie z nakazami etykiety, oddając je, wyraził swą wdzięczność.
Władza brytyjskich monarchów ogranicza się obecnie jedynie do godnego reprezentowania majestatu królestwa – żadnych ważnych dla państwa decyzji podejmować nie mogą.
Elżbieta II zawsze traktowała te reprezentacyjne obowiązki z powagą, więc wszystko, co działo się na jej dworze, łącznie z wychowywaniem dzieci, zostało podporządkowane sztywnej etykiecie. Dziennikarze ponad 10 lat zabiegali o zgodę na sfilmowanie „prywatnego” życia monarszej rodziny. Królowa zgodziła się w 1967 roku, ale żaden kadr nie mógł zostać pokazany bez jej akceptacji. W efekcie poddani zobaczyli księcia Karola grającego na wiolonczeli, księżniczkę Annę na kucyku i księcia małżonka Filipa przy grillu. Jednym słowem sielanka tak słodka, że piękniejszej nie da się wymyślić. Oczywiście dziś wszyscy doskonale wiedzą, jak było naprawdę.
„Dzieciństwo, a zwłaszcza okres dojrzewania, to krytyczny okres życia, w którym kształtuje się samoświadomość. Dzieci dorastające w trudnych, stresujących warunkach próbują wówczas wywalczyć sobie niezależność, a gdy napotykają trudności, łatwo wpadają w nałóg konsumpcji, widząc w nim najlepszy sposób przezwyciężenia frustracji” – diagnozował w Społecznych problemach i kontekstach wieku dojrzewania (Social Problems and Social Contexts in Adolescence) prof. Klaus Hurrelmann. Diagnoza ta znakomicie tłumaczy przyczyny romansów, skandali i ekstrawagancji czworga dzieci Elżbiety II.
W jeszcze trudniejszej sytuacji znalazło się jej dwóch wnuków – William i Harry. Chłopcy przeżyli rozwód rodziców, śmierć matki, niemal codziennie mogli poznawać z prasy i telewizji szczegóły intymnego życia ojca.
Na szczęście brytyjskie media dotrzymały przyrzeczenia złożonego po śmierci księżnej Diany i do czasu osiągnięcia przez jej synów pełnoletności nie śledziły przynajmniej ich życia. Wystarczyło jednak, że zbliżyli się do tej granicy, by natychmiast znaleźć się w oku cyklonu. Williama porównywano z matką, po której miał odziedziczyć urodę, wrażliwość i serce. Do znudzenia kazano mu więc wyjaśniać, co miał na myśli, mówiąc, że „przede wszystkim chce się dobrze bawić”. Tłumaczenia, że rozpoczyna studia i nie zamierza się niczym różnić od kolegów, na niewiele się zdały, dopiero gdy bluznął w stronę reportera „fucking piss off”, dano mu chwilę spokoju. Williama kreowano bowiem na pozytywnego bohatera i starano się nie burzyć tego wizerunku, natomiast rolę czarnego charakteru przypisano jego bratu Harry’emu, który wręcz wzorcowo potwierdzał tezę prof. Hurrelmanna o uleganiu konsumpcyjnym nałogom. Pił, palił marihuanę, rozrabiał w nocnych klubach, a na balu przebierańców pojawił się w mundurze oficera hitlerowskiego Afrika Korps.
Wielu monarchów zasiadło na tronie w dzieciństwie. Wyrastali z nich krwawi degeneraci albo wybitni mężowie stanu.
Młodzi Windsorowie nie zachowywali się ani lepiej, ani gorzej niż większość ich rówieśników, musieli jednak żyć ze świadomością, że wszystko, co robią, jest obserwowane i może się znaleźć na pierwszych stronach gazet. To ogromny ciężar. By go unieśli, zastosowano wobec nich sprawdzoną wielokrotnie przez przodków metodę wzmacniania charakterów – pobyt w akademii wojskowej. Według wersji oficjalnej chłopcy wstąpili do niej z własnej woli, ale trudno przypuszczać, by nie wpłynęła na to presja rodziny. Książę Harry posunął się jeszcze dalej i zażądał wysłania na wojnę do Iraku.
Lekcja cynizmu
Nawet w pacyfistycznej Europie trudno spotkać następcę tronu, który nie nosiłby stopnia oficerskiego lub nie szczycił się osiągnięciami sportowymi. W państwach, w których monarchowie sprawują rzeczywistą władzę i muszą się zmagać z groźniejszymi wrogami niż wścibscy dziennikarze czy ciekawscy poddani, żelazny charakter jest warunkiem utrzymania się u władzy.
Zmarły w 1999 roku król Maroka Hasan II miał 14 lat, gdy zasiadł przy jednym stole z Winstonem Churchillem i Franklinem Rooseveltem, których w 1943 roku podejmował w Casablance jego ojciec. Rok później przepisywał potajemnie memoriał, żądający od Francuzów uznania niepodległości Maroka. Powierzono mu to zadanie, żeby francuscy grafolodzy nie rozpoznali na podstawie charakteru pisma autorów dokumentu, którym za ten akt nieposłuszeństwa groziły surowe kary. Po takich naukach nastolatek był doskonale przygotowany do przejęcia ojcowskiego tronu.
W podobny sposób traktował swojego syna, obecnego króla Mohammeda VI. Jeszcze w dzieciństwie zabierał go w zagraniczne podróże, sadzał obok biurka, przy którym pracował, pozwalał obserwować audiencje. Gdy chłopiec pytał, dlaczego zawsze towarzyszy mu brat, Hasan II udzielił synowi brutalnej lekcji i wyjaśnił, że w razie wypadku lub zamachu na następcę tronu, do objęcia władzy powinien był przygotowany jego dubler. Czy można w bardziej skuteczny sposób wpoić wiedzę, że w polityce nie ma miejsca na sentymenty?
„Król, który chce przetrwać, powinien zadbać o dwie sprawy: zgromadzenie wokół siebie grupy dobrze poinformowanych i absolutnie oddanych współpracowników oraz pozyskanie, choćby tylko na krótki okres przejmowania władzy, sympatii poddanych” – perorował Hassan II. Mohammed VI okazał się wzorowym uczniem. Jeszcze jako nastolatek dobrał sobie wiernych przyjaciół, którzy towarzyszyli mu w eskapadach do modnych kurortów, i wiedząc, że mogą się pławić w luksusie tylko dzięki niemu, prześcigali się w aktach lojalności. Gdy ojciec leżał na łożu śmierci, następca tronu raptownie zmienił styl bycia, telewizja pokazywała go podczas zakupów w zwyczajnych sklepach, prowadzącego osobiście swój samochód. Dzięki temu poddani dostrzegli w nim kogoś bliskiego i polubili go. Cel został osiągnięty, mógł nałożyć koronę.
Większość dzieci władzy żyje w wyimaginowanym świecie.
Trudniejszą drogę do tronu musiał pokonać starszy od Mohammeda o rok władca Jordanii Abdullah. Jego ojciec, król Husajn, miał bowiem aż cztery żony i z każdą dzieci. By sytuację jeszcze bardziej skomplikować, swym oficjalnym następcą mianował brata. Dwór, przedstawiany przez propagandę niemal jak ziemski raj, w rzeczywistości był gniazdem os. Matka Abdullaha, ambitna Angielka Toni Gardiner, nigdy nie straciła wiary, że jej syn jednak nałoży koronę. Identyczne plany, oczywiście w stosunku do swoich dzieci, miała druga żona jordańskiego monarchy – uwielbiana przez kolorową prasę – królowa Nur. Na zabiegi kobiet z pobłażliwą miną patrzył pewny swego królewski brat.
Abdullah, początkowo całkowicie uzależniony od matki, z czasem – niczym stworzony przez Janusza Korczaka król Maciuś – zaczął udowadniać swą odwagę i męstwo. Ukończył akademie wojskowe w USA i Wielkiej Brytanii, zdobył uprawnienia komandosa i pilota helikoptera bojowego, stanął na czele jordańskich oddziałów specjalnych. Gdy u Husajna wykryto nowotwór, syn natychmiast zgłosił gotowość oddania mu szpiku kostnego. Jego matka nagle przeszła na islam i przybrała nowe, arabskie imię Mona. W tym samym czasie królewski brat zaczął się przygotowywać do przejęcia schedy – usuwał ministrów, obsadzał na urzędach swoich popleczników. Zdegustowany Husajn napisał do niego list z wyrzutami, że zanadto się spieszy. Do dziś nie wiadomo, jak to się stało, ale poufna korespondencja przeciekła do gazet. Czy maczali w tym palce Abdullah lub jego matka? Być może. Efekt okazał się piorunujący. Następca tronu stracił sympatię poddanych, którzy zaczęli go traktować jak hienę czyhającą na śmierć brata. Ulubieńcem tłumów stał się młody książę.
Chory Husajn zebrał resztki sił, by wrócić do kraju i obwieścić, że zmienia decyzję i swym następcą mianuje Abdullaha, który w 1999 roku zasiadł na tronie.
Lekcja egoizmu
„Dzieci, których każdy kaprys jest zaspokajany, tracą zdolność rozumienia uczuć i potrzeb innych. Wyrastają na egocentryków, idących przez życie bez żadnego poczucia obowiązku wobec drugiego człowieka” – tak w głośnej książce Epidemic (Epidemia) podsumowywał wyniki swych amerykańskich badań psycholog Robert Shaw. Najbardziej narażone na niebezpieczeństwo są „dzieci władzy” – nie tylko politycznej, również ekonomicznej, które „mają wszystko, prócz zainteresowania i uczuć rodziców”. Wychowywane przez nianie, obsługiwane przez służbę, żyją w wyimaginowanym świecie, obracającym się wokół nich. Im władza rodziców jest bardziej absolutna i dyktatorska, tym większy staje się dystans dzielący ich dzieci od rzeczywistości – stwierdzał Shaw.
Przykładem mogą być wyczyny „czerwonych książąt”, wiodących królewskie życie w siermiężnych państwach komunistycznych. To nie byli „Maciusiowie” marzący o lepszym świecie, lecz egocentrycy zajęci wyłącznie dogadzaniem sobie. Nie wszyscy zostali sprowadzeni na ziemię wraz z upadkiem komunizmu. W części państw, które powstały na ruinach ZSRR, władzę utrzymali dawni szefowie partii komunistycznej. Jak informowała zachodnia prasa, córka prezydenta Uzbekistanu Gulnar Karimowa potrafiła podczas zakupów wydawać 200 tysięcy dolarów, gdy jej rodacy musieli przeżyć za dolara dziennie.
Ekscesy ojców i dzieci władzy nie kończyły się na szaleństwie konsumpcyjnym, dyktatorom zaczęło się marzyć zakładanie dynastii. Szlak przetarł prezydent Azerbejdżanu Hejdar Alijew, który przekazał władzę synowi Ilhamowi, znanemu wcześniej wyłącznie jako playboy. Najdalej posunął się prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew, który wskrzesił średniowieczną praktykę zawierania sojuszy między państwami poprzez małżeństwa dzieci ich władców i wydał swą córkę Aliję za syna przywódcy Kirgistanu Ajdara Akajewa.
Skrajnym przypadkiem absolutnej niewrażliwości na los innych jest dyktator północnej Korei Kim Dzong Il. W czasach gdy dwa miliony mieszkańców kraju zmarło z głodu, despota – jak wynika ze wspomnień jego kucharza, Japończyka Kenji Fujimoto – kazał sobie sprowadzać pizzę z Włoch, wina z Francji, kawior z Iranu, piwo z Czech, owoce z Tajlandii i tzw. szaszłyki KGB (skrót od rosyjskich słów – kura, wołowina, baranina) z Rosji. Czy jednak mógł czuć jakąkolwiek więź z głodującymi poddanymi, jeśli sam od najmłodszych lat dorastał w schizofrenicznej atmosferze? Dzieci w szkołach recytowały opowieści o jego cudownych narodzinach w obozie partyzanckim na świętej górze Paektu; w podręcznikach przedstawiano go jako wzór pracowitości, poświęcenia i uczciwości, opiewano jako geniusza. Tymczasem prawda była prozaiczna – Kim Dzong Il urodził się w obozie Armii Czerwonej pod Chabarowskiem, jego matka zmarła w niewyjaśnionych okolicznościach, on sam nie wykazywał specjalnych talentów, prócz zamiłowania do dobrego jedzenia i zakazanych amerykańskich filmów. W którymś momencie prawda musiała się wymieszać z fikcją, a efekt jest przerażający.
Lekcja posłuszeństwa
Z powodu barier wiekowych wprowadzonych przez prawo wyborcze żadne dziecko nie obejmie władzy w państwie demokratycznym. Dopóki nie dorośnie. Jak obliczył Stephen Hess, autor książki Amerykańskie dynastie polityczne, co szósty kongresman i senator spośród wszystkich zasiadających kiedykolwiek w parlamencie USA wywodził się z jednej z 700 „wielkich rodzin”. A zatem nie tylko w monarchiach i despotiach pociąg do władzy jest dziedziczny. Stanami Zjednoczonymi już dwukrotnie po ojcach, choć nie bezpośrednio, rządzili synowie, jednak to nie rodziny Adamsów i Bushów zyskały renomę najsłynniejszej dynastii. Tytuł ten, z racji wyjątkowych zdolności medialnych, przypadł klanowi Kennedych.
Współcześni politycy niechętnie przyznają, że przygotowują dzieci do wielkiej kariery, nierzadko też wykorzystują je do realizacji swych celów. Zabójstwo Johna F. Kennedy’ego pokazało, jak może wyglądać ta edukacja.
Po zamachu w Dallas trudne zadanie powiedzenia o śmierci ojca jego 5-letniej wówczas córce Caroline zlecono niani. Gdy dziecko leżało już w łóżku, kobieta, głaszcząc je po głowie, wyszeptała: „Widzisz, tatuś nie żyje”. Dziewczynka chwilę popłakała i zasnęła. Gdy następnego ranka zeszła do dziadków, którzy przeglądali gazety ze zdjęciami ojca, zapytała spokojnie: Co to?
„Caroline, wiesz już, że tatuś umarł” – westchnął Joseph Kennedy. „Tak, jeden pan go zastrzelił” – odpowiedziała bez większych emocji. Te słowa wkrótce obiegły cały kraj, ale jeszcze bardziej w pamięci Amerykanów zapisał się gest dwuletniego syna prezydenta, Johna juniora. Wszyscy płakali, gdy chłopczyk przyłożył dłoń do czoła i zasalutował przed okrytą gwiaździstym sztandarem trumną. Nie miało znaczenia, że nie zrobił tego spontanicznie, lecz na prośbę matki, która wcześniej nauczyła go oddawania honorów. John jr. stał się, podobnie jak jego siostra, maskotką Ameryki, i nigdy nie pozwolono im zapomnieć, czyimi są dziećmi. Próbowali uwolnić się od tego brzemienia, jednak okazało się to niewykonalne.
Caroline przeżyła epizod z narkotykami, próbowała sił jako dziennikarka, w końcu zrezygnowała z kariery – wyszła za mąż, urodziła troje dzieci i zadowoliła się rolą lwicy salonowej. John junior buntował się dłużej, zyskał opinię wiecznego playboya, rzucił studia, by zostać aktorem, po niepowodzeniach na scenie zdobył dyplom prawnika, ale zrezygnował z posady zastępcy prokuratora generalnego Manhattanu dla dziennikarstwa. Też nie odniósł w nim większych sukcesów. Jak wielu potomków władczych ojców nauczył się świadczącej w ich mniemaniu o odwadze i męskości sztuki pilotowania samolotów. W roku 1999 zginął w katastrofie prowadzonej przez siebie awionetki.
Trzymani z złotej klatce następcy tronu mają złamane życie.
Za sterami samolotu zasiadał również Rajiv Gandhi, przedstawiciel trzeciej generacji klanu Nehru-Gandhi, rządzącego przez wiele lat Indiami. Matka, Indira Gandhi, od wczesnego dzieciństwa przygotowywała dwóch synów na swoich następców. Obaj starali się sprostać jej oczekiwaniom. Wybrała młodszego – Sanjaya, który potrafił podejmować decyzje i narzucać innym swoje zdanie. Rajiv wolał słuchać muzyki i czytać książki, a zawodowo spełniał się jako pilot samolotów pasażerskich. Niestety, w 1980 roku Sanjay zginął w katastrofie lotniczej i na żądanie matki Rajiv musiał zająć jego miejsce. Cztery lata później, po zamachu na Indirę Gandhi, zastąpił ją na fotelu premiera. Od tego momentu życie jego dzieci – córki Priyanki i syna Rahula stało się koszmarem. Nie pozwalano im wychodzić z rezydencji, odizolowano od rówieśników, oddano w ręce domowych nauczycieli. W 1989 roku z telewizji dowiedziały się o zamordowaniu ojca. Psycholodzy wręcz dziwili się, że mimo tak stresującego życia zachowały równowagę psychiczną. 17-letni Rahul teoretycznie mógł aspirować do roli „króla Maciusia”, a jako potomek wciąż opłakiwanej Indiry i lubianego Rajiva miał duże szanse na sukces. Nie wykazał jednak żadnych ambicji politycznych. Nie sposób orzec, czy tak będzie zawsze, gdyż jego matkę, Włoszkę Sonię Marino, coraz mocniej ciągnie ku władzy, której jako cudzoziemka objąć jednak nie może. Swoje ambicje kieruje więc w stronę syna…
Czy zatem chcące żyć po swojemu „dzieci władzy” nie mają szans na wyzwolenie się z pęt etykiety i ambicji rodziców? Optymistycznej odpowiedzi udzieliła monarsza para Hiszpanii – kraju, w którym król na co dzień też pełni tylko funkcje reprezentacyjne, ale w sytuacjach kryzysowych staje się ostatnią i najważniejszą instancją. Świadomy obowiązków, jakie spadną na jego następcę, Juan Carlos zadbał o przygotowanie księcia Filipa do tej misji. Sfinansował mu studia w Kanadzie i USA, zobowiązał do odbycia stażu w instytucjach Unii Europejskiej. Ale zanim przeprowadził Filipa przez próg świata polityki, posłał go do zwykłego przedszkola i szkoły, pozwalał na wspólne zabawy z rówieśnikami. Pokazał w ten sposób, że można wychować przyszłego króla, nie odbierając mu dzieciństwa i nie zamykając w złotej klatce, w której jest wszystko – oprócz prawdziwego życia.
Kazimierz Pytko
Dziennikarz, publicysta, podróżnik, z wykształcenia politolog. Publikował m.in. we „Wprost”, w „Sukcesie”, „Życiu Warszawy”. Laureat Nagrody Kisiela w 1990 roku.