Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Cień duszy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
27 listopada 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Cień duszy - ebook

Spokojne, dostatnie życie rasy Shoaru zostaje niespodziewanie zakłócone nadejściem niszczycielskiej siły, zwanej Czarnym Morzem, zostawiającej za sobą wyschniętą, martwą ziemię i ginące z braku pożywienia zwierzęta. Mieszkańcom królestwa Yovar grozi śmierć – jeśli nie z głodu, to z rąk otaczającego gród upiornego wojska, złożonego z ożywionych trupów.
Ani żołnierze Yovaru, ani nawet szamani wspomagani przez żywioły nie są w stanie w nieskończoność powstrzymywać wroga, który zdaje się mieć nieograniczone możliwości regeneracji. Młody wódz Etheryon, w którym pokładano największe nadzieje, ginie już w pierwszym starciu.
Ginie – lecz nie umiera. Jego dusza pozostaje zawieszona gdzieś między życiem a śmiercią, w osobliwym świecie pełnym zjaw i tajemniczych artefaktów. W tym właśnie miejscu Etheryon ma szansę znaleźć rozwiązanie zagadki: czym jest Czarne Morze, do czego dąży i jaka siła nim kieruje. Niebawem okazuje się, że na szczęście w tym koszmarnym miejscu nie jest sam, lecz może liczyć na wsparcie nieco zgryźliwego, ale zawsze służącego dobrą radą i pomocą upiora Vyrthuma.

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7564-378-7
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I

„Zbierzcie się i oczekujcie chwili, gdy upadnie ich przywódca… Idźcie przed siebie i zniszczcie wszystko na swej drodze! Zabijcie każdego, kto skrzyżuje z wami broń! Wymażcie wszelki ślad ICH istnienia, nie bierzcie żadnych jeńców! JA zajmę się kluczem do przełamania oporu przed waszym przemarszem…”

* * *

Spokój. Pierwsza myśl, która przeszyła jego przepełniony obawami umysł. Pomimo że oczy twierdziły jedno, on miał przeczucie otaczającej go iluzji. Czuł, że wszystko, na co w tej chwili patrzy, jest krytycznie zagrożone. Stał na murze nad główną bramą prowadząca do miasta. Etheryon, dowódca klanu wojów ludu Shoaru, również znakomity przedstawiciel tej rasy oraz przykładny obywatel królestwa Yovar. Zarówno jego lwi pysk, jak i całe przygarbione, humanoidalne ciało pokryte było czarną, krótką sierścią. Bladła ona jedynie w okolicy policzków oraz pomiędzy nosem i ustami, z których wyrastały długie, sięgające początku mostka kły, przypominające dwie szable barwy kościanej. Kły te stanowiły dumę każdego Shoaru, a ich okazałość była oceniana nawet przez potencjalne partnerki. Z mroku nocy Etheryona wyróżniały jedynie kocie, srebrne oczy, niemal biały podbródek oraz jaskrawe, srebrne włosy, z których wyłaniały się długie, wygięte w tył uszy. Jego lwia grzywa przylegała całkiem blisko do powierzchni głowy, stercząc nieco na policzkach i z tyłu, gdzie włosy odstawały ukośnie w dół niczym ostre, długawe kolce. Na wysokości ramion włosy związane były w niedługi, lecz gruby warkocz, upięty w równych odległościach srebrnymi obręczami. Podobnie w miejscu łączenia się włosów z policzków i reszty grzywy znajdowały się nieliczne i drobne warkocze, tak samo przytrzymane obręczami. Posturą nie wyróżniał się zbyt wiele ponad przeciętnych Shoaru, pomimo solidnych ramion i całkiem okazałego wzrostu. Ubrany był w szal owinięty wokół przygarbionej szyi, opadający w niewielkim stopniu na ramiona, plecy oraz przykrytą metalowym napierśnikiem klatkę. Prawą rękę okrywał jedynie masywny naramiennik, z którego zwisał przeciągnięty szal, niczym krótka peleryna. Nadgarstki osłaniały srebrne, szerokie bransolety, wokół których nawinięte były łańcuchy. Z materiałowego pasa brały początek metalowe płyty sięgające do kolan, od których nogi miały budowę zwierzęcą. Poniżej owego stawu łydki zgięte były pod kątem prostym w tył, a dalej już zaczynały się masywne, zakończone czarnymi pazurami łapy. Pas zasłaniały opadające między nogi płachty: jedna z przodu, druga, niemal identyczna z tyłu, spod której wystawał ruchliwy, gruby ogon. W szponiastej dłoni trzymał niewielki wisior z nanizanych na cienki sznur zwierzęcych kłów. Drugą ręką podpierał się o okazałych rozmiarów oręż, którego ostrza znajdowały się po dwóch stronach długiej rękojeści, oba równej długości, wykrzywione łagodnym łukiem w przeciwnych kierunkach.

Wypadając wreszcie z głębokiej zadumy, spostrzegł, że powoli zaczyna świtać, co oznaczało koniec jego czuwania i początek ruchliwej pobudki miasta. Zbliżył się ku niemu strażnik o szarej sierści, ubrany w kompletną zbroję, zakrywającą większość ciała, a następnie skinął głową, nieprzerwanie mierząc wzrokiem srebrne spojrzenie obserwatora. Etheryon zawiesił trzymany wcześniej naszyjnik pod granatowym szalem, przełożył ciężki miecz w wyznaczone miejsce na plecach, po czym skierował się w stronę oświetlonych już porannym światłem schodów. Będąc już u ich stóp, zawitał jeszcze do zbrojowni, gdzie złożył obowiązkową na warcie zbroję oraz broń – wielki miecz zwany przez Shoaru qurionem.

Wychodząc z punktu militarnego, młody dowódca starał się przedrzeć jak najszybciej przez coraz to bardziej tłumne uliczki i place miasta, jednak wyglądało na to, że wcale nie pójdzie to tak sprawnie, jak początkowo zakładał. Przechodził przez rynek, gdzie prości obywatele zaopatrywali się w codzienne posiłki, wodę, surowce czy przeróżne materiały. Dalej trafił do dzielnicy Szlachetnej, gdzie domy stanowiły monumentalne, wydrążone wewnątrz drzewa, połączone z efektem pracy rąk Shoaru. Przeciętni mieszkańcy patrzyli często z zazdrością na owe wille, jednak społeczeństwo nie miało w zwyczaju zawiści na jakiejkolwiek podstawie.

Etheryon znajdował się już prawie przed własnym domem, jednak zatrzymał go nieco niższy, odziany w bogatsze szaty i złote zdobienia Shoaru.

– Uru’lijah! Etheryon, wódz klanu wojowniczego Yovar? – zasalutował okazały rozmówca.

– Uru’lijah, panie. Zgadza się. Jak mogę służyć?

– Głos Yovaru wzywa cię na zgromadzenie. Dzisiaj, panie, o zmierzchu.

– Rada? Czy kiedykolwiek dadzą mi się wyspać… – odwarknął sarkastycznie dowódca. – Zatem nie pozostaje mi nic innego, niż się stawić. Dziękuję za informację.

Odsalutował przybyszowi, po czym rozeszli się w swoje strony.

Podczas reszty niedługiej już drogi do domu, wojownik zastanawiał się, w jakim celu rada powołuje go na swoje zamknięte posiedzenie. Kiedy doszedł do swego kamiennego kurhanu ze spadzistym, drewnianym dachem, szybko zorientował się, że nie jest sam. Przystanął cicho zaraz za progiem i pociągnął dwukrotnie nosem.

– Raiva…

Chwilę po tym zza łuku dzielącego pomieszczenia ukazała się smukła postać. Była to Raiva, partnerka Etheryona oraz biegła w różnych dziedzinach magii szamanka, należąca do klanu przodków w Yovarze. Shoaris o brązowej sierści niewiele wyróżniała się od przeciętnych kobiet Shoaru. Na głowie z reguły nie miały one aż tak okazałych włosów jak partnerzy, najwyżej rzadkie i sięgające szyi. Raiva splatała swoje w połowie wysokości głowy, tworząc cienkie warkocze, ozdobione złotymi pierścieniami. Jej uszy były również przekłute złotymi kolczykami, znajdującymi się jeden obok drugiego. Biodra oraz tors zasłaniała jasnopopielata, delikatna tkanina, która zwiewnie poruszała się przy ruchu powietrza w pomieszczeniu. Etheryon natychmiast zmierzył postać wzrokiem, mruknął pod nosem, jakby się nad czymś zastanawiał, po czym ruszył w kierunku Shoaris, nieustannie patrząc w jej wyraźnie zielone oczy. Obdarowała go skromnym uśmiechem, a kiedy się zbliżył, oparła łokcie na jego ramionach.

– Witaj, mój drogi. – Uśmiechnęła się teraz znacznie okazalej.

– Witaj. Co cię sprowadza w te skromne progi?

– Po rytuałach tu zawitałam… Powiedzmy, że… Powinęła mi się łapa. – Bawiła się przez chwilkę kępą dłuższych, białych włosów za jego policzkiem, z wyraźną ochotą na mały flirt.

– Siedziałaś tu całą noc?!

– A przeszkadza ci ten mały… włam?

– Wiesz, że nie. Tylko szkoda mi zmarnowanego czasu, byłem na warcie. – Sposępniał na twarzy, kończąc odpowiadać.

– Nie martw się. Jeszcze mnie zobaczysz.

– A ty dokąd? – Pozostając w szoku, śledził wzrokiem partnerkę, obchodzącą go za plecy i kierującą się do wyjścia.

– Mam nauki sfery spirytystycznej i mocy natury, poza tym staram się pojąć kilka rzeczy ponadto…

– Jak zawsze nadgorliwa. Te twoje duszki i nasionka… Może ja będę tymi „rzeczami ponadto”, hmm? – Podjął spóźniony flirt, byleby zatrzymać towarzyszkę, lecz na próżno.

– Jeszcze ci się kiedyś przydadzą duszki i nasionka, zobaczysz, mój drogi – dodała entuzjastycznie, widząc desperackie zagranie partnera. – Zapomniałabym, był tu jeszcze jakiś szlachetny wysłannik, poszukiwał cię.

– Wiem, spotkałem go. Wezwał mnie na radę. Niepokoi mnie to. – Potwierdził swoje słowa wyrazem twarzy, następnie podszedł do wybranki. – Opowiem ci wszystko, czego się dowiem, jak tylko się zobaczymy, obiecuję. – Pogładził ją delikatnie po uchu w geście pożegnania.

– Lunassei, najdroższy. – Wychodząc z kurhanu, obdarowała go serdecznym uśmiechem.

Niewiele później Etheryon odczuł zmęczenie wywołane nocnym czuwaniem, a chcąc stawić się przed zgromadzeniem Głosu, musiał zachować trzeźwy umysł i dobrą kondycję fizyczną, by godnie reprezentować klan wojowniczy. Postanowił wypocząć kilkoma godzinami snu. Ułożył się na poduszkach, okrywających kamienny owal łoża, po czym błyskawicznie usnął.

* * *

Straż osłaniająca tyły oraz front karawany zbiegła się do lewej strony wozu, ciągniętego przez dwóch sługów, którzy w tej chwili razem ze strażą chwycili za broń. Podróżni karawany zamarli ze strachu, a obrońcy przygotowani na nieunikniony atak, zaparli łapy mocno o ziemię; trzęsienie podłoża odczuwalne było coraz mocniej i szybciej. Worg, ogromna czarna bestia, przypominająca wilka skrzyżowanego z hieną, o upiornych pazurach i z niemal zawsze wygłodniałą paszczą, pędziła prosto w stronę niewielkiej gromady Shoaru. Prawie trzykrotnie większy stwór wpadł bezpośrednio na straż obstawiającą wóz z zapasami, miażdżąc jednego z żołnierzy masywną łapą i zostawiając w nim odcisk wielkości niemal całej jego klatki piersiowej; następnie chwytając drugiego w pysk, przegryzł natychmiastowo. Towarzyszący temu gasnący jęk oraz trzask kości ofiary obudził w obrońcach wolę walki na tyle, iż rzucili się dosłownie jednocześnie na agresora. Worg, słysząc szarżujących strażników, wypluł resztę ciała pożeranego Shoaru, po czym zrywając się gwałtownie, potrącił wielkim ciałem wóz na ukrywającą się za nim trójkę podróżnych. Będąca wśród nich Shoaris nie miała na tyle szczęścia, by przeżyć. Ciężar ładunku na wozie sprawił, że ten przygniótł ją z impetem, opierając się na jej ciele i jednocześnie uchraniając pozostałą dwójkę przed zmiażdżeniem. Humanoidalny lew średniego wieku, widząc tragiczny los towarzyszki życia, jedynie krzyknął bezgłośnie, po czym opadł w rozpaczy z wyciągniętą w jej stronę ręką. Zaledwie kilka sekund później ucichły odgłosy walki strażników z potworem. Worg wyczuł jednak obecność ocalałych, znajdujących się pod przewróconym wozem, a jego żądza krwi nie pozwalała mu spocząć, dopóki nie rozerwie każdej żywej istoty w zasięgu zmysłów. Posiwiały Shoaru błyskawicznie zauważył krótki miecz, należący poprzednio do jednego ze strażników karawany. Starał się go dostać, lecz był poza zasięgiem ręki, a przygniecione wozem nogi nie umożliwiały mu przyczołgania się bliżej. Spojrzał szybko w swoją prawą stronę, gdzie leżał niewielki, zaledwie kilkuletni Shoaru, totalnie sparaliżowany strachem, na co wskazywały nienaturalnie poszerzone źrenice srebrnych oczu. Ocenę sytuacji przerwał mu worg, usiłujący roztrzaskać dno wozu. Rozjuszony oporem desek, które stały mu na drodze do kolejnych ofiar, wycofał się kilka metrów w tył, by następnie uderzyć z rozpędu masywną głową. W czasie dalszych trzech szybkich prób odsunięcia wozu uwięziony pod pojazdem Shoaru usiłował ponownie sięgnąć broni. Nadal bezskutecznie, natomiast bestia osiągnęła swój cel, odsłaniając ocalałych. Drapieżne monstrum wlepiło w popielatą postać krwistoczerwone spojrzenie, które niemal natychmiast przeniosło się na czarnego malca.

– Nie! Jego mi nie zabierzesz!

W chwili kiedy worg nachylał się z rozwartą paszczą w stronę młodego Shoaru, zebrał z podłoża tak pożądany wcześniej miecz i z charakterystyczną dla rasy zręcznością odbił się w stronę celu agresora. Czarny pysk chwycił przerażającymi kłami brzuch niewłaściwej ofiary, powoli zatapiając się w ciele i miażdżąc kości. Ostatnimi siłami, w chwilę przed nieuchronną śmiercią, dorosły Shoaru jednym precyzyjnym trafieniem zatopił ostrze miecza pomiędzy oczami bestii. Monstrum zwaliło się z hukiem na ziemię, wzbijając obszerną chmurę kurzu oraz wypuszczając z pyska podróżnego. Jego zmasakrowane ciało opadło twarzą w stronę malca, a także swej nieżywej partnerki.

– Synu, odwagi… – wyszeptał resztką tchu, usiłując jeszcze podać drżącemu dłoń.

Młody ocalały poruszył się po raz pierwszy od chwili przygniecenia wozem. Oszołomiony przesunął jedynie dłoń po piasku, przez brakującą odległość, aż do dłoni ojca. W krótką chwilę po osiągnięciu celu stracił przytomność.

Zapanowała ciemność oraz głucha cisza. Czuł, że otwiera oczy. Oślepiony światłem miał problem, by wyraźnie rozpoznać jakiekolwiek kształty. Ogarnęło go dziwne uczucie, nad którym nie zdążył się nawet zastanowić, gdyż źródło światła zasłonił mu nieznany kształt. Widział jedynie jego czarny kontur, od ramienia po głowę, z której brało początek coś podobnego do rogów. Resztę światła stłumił złowrogi mrok, a sama postać zaczęła się przerażająco śmiać, grubym i nieprzypominającym niczego głosem. Śmiech stawał się coraz intensywniejszy oraz trudny w wytrzymaniu. Shoaru czuł, że leży, ale może się poruszyć. Wiedział, iż w dłoni trzyma sztylet. Mroczna postać wydawała się przybliżać. W momencie gdy uznał odległość upiornego konturu za zbyt bliską, rzucił.

* * *

Zerwał się z łoża, podnosząc gwałtownie tułów.

– Ra’dra! – przeklął donośnie na cały dom, jednocześnie wyrazem twarzy wykazując ogromne zdezorientowanie. – To wszystko… koszmar? Co za czeluść! – warknął rozzłoszczony.

– A ty, przyjacielu, jak się tam znalazłeś? – Spojrzał nad siebie w miejsce, gdzie w drewnianym suficie wbity był okazały, falisty sztylet. – Zaraz cię stamtąd zabiorę. Tylko skąd ty… I ta mroczna postać ze snu… – przerwał głębokim westchnieniem, usiłując wyjść ze zdumienia.

Wstał z owalnego łoża, prawą ręką szukając naszyjnika z kłów, ukrytego pod zwojami szala. Spochmurniał chwilowo, pocierając największą zawieszkę, będącą ostrym, postarzałym zębem.

– Ojcze, jestem odważny… – wyszeptał do siebie głosem, w którym można było wyczuć głęboki ból.

Spojrzał w okno, by określić, ile spał oraz ile czasu pozostało mu do zgromadzenia rady. Wczesne popołudnie dało mu szybko o sobie znać poprzez niezwykły gorąc. Miał przed sobą jeszcze kilka godzin, dzięki czemu mógł zająć się niedługim treningiem. Wyszedł na plac szkoleniowy, gdzie dookoła znajdowały się manekiny, wyposażone w przeróżne elementy pancerza, oręż bądź tarcze. Skupiając się zaledwie kilka chwil, uniósł z podłoża gruby drewniany kij, imitujący długi miecz dwuręczny. Podłużnym doskokiem znalazł się przy pierwszym wypchanym celu. Gwałtowna, energiczna seria ciosów była niewiarygodnie szybka. Gdyby nie to, że manekin powoli przestawał się kołysać, trudno by zauważyć, iż coś w ogóle się z nim działo. Jednak pozory stały się drastycznie mylące. W miejscach, gdzie deski stanowiące szkielet przeciwnika nie były okryte zbroją, powstały wyraźnie złamania. Etheryon delikatnie dotknął uszkodzonego manekina końcem pseudomiecza, a ten rozpadł się błyskawicznie na kilkanaście opancerzonych fragmentów. Druga kukła posiadała miecz oraz tarczę. Shoaru wyskoczył w jej stronę, kończąc szarżę wślizgiem pod zasłoniętym tarczą ramieniem, łapiąc je i wykręcając wraz z puklerzem w dół i za plecy. Prawa strona, w której znajdował się miecz, samoistnie wyprostowała się w górę. Dowódca z wielką precyzją wytrącił z pochwytu ostrze, po czym w samych palcach obrócił je ku manekinowi i pchnął w jego centrum. Wyrywając wcześniej poruszoną tarczę, wykonał zamach w stronę najbliższego celu, jednak mierząc ku niemu, skierował wzrok także na dwa znajdujące się dalej drewniane szkielety. Tarcza opuściła jego dłoń, docierając niemal natychmiast do miejsca będącego szyją manekina. Wypchana, workowata głowa wyłamała się znacznie w tył, natomiast tarcza nadal bardzo szybko wirując, dokonała tego samego na dwóch następnych kukłach. Etheryon spędził resztę wolnej części dnia na ćwiczeniach, eliminując kolejne stojaki treningowe różnymi technikami ofensywy. Kiedy jego trening dobiegł końca, rozpoczął przygotowania do spotkania z radą Yovaru. Jako dowódca klanu wojów, a więc i osoba reprezentująca wszystkich wojowników, musiał również godnie prezentować się na spotkaniu tak wysokiej wagi. W zgromadzeniu Głosu brali udział wszyscy szlachetni mieszkańcy, którzy wywodzili się z rodów założycieli miasta, oraz przedstawiciele danych specjalizacji, jak magia czy militaria, w zależności od tego, jakiej kwestii dotyczyło spotkanie. Etheryon nie znał żadnych szczegółów, więc nie mógł nawet zakładać, kogo dane mu będzie wysłuchać.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: