Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Cycki. Czuła biografia piersi - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
16 września 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
33,90

Cycki. Czuła biografia piersi - ebook

Pełne, drobne, sterczące lub wiszące z wyraźnymi rozstępami. Są jedyną częścią ciała, która powstaje z niczego i wywołuje sprzeczne emocje: od dumy po wstyd, od obojętności po radość lub smutek.

W życiu kobiety rola piersi zmienia się wiele razy.

Kiedy Corien van Zweden dowiaduje się, że w jej lewej piersi zagnieździł się nowotwór, zaczyna się głębiej zastanawiać nad tą fascynującą i wieloaspektową częścią kobiecej anatomii. W swojej książce z niezwykłą otwartością i szczerością dzieli się osobistymi przeżyciami. Oddaje też głos psychologom, seksuologom, chirurgom plastycznym i sprzedawcom bielizny, tworząc jedyną w swoim rodzaju czułą biografię piersi.

„Moja opowieść w żadnym wypadku nie jest kompletna – zresztą wcale do tego nie dążyłam. To historie, które mogłabym opowiedzieć na kolacji pożegnalnej na cześć mojej lewej piersi. Ta książka to przemowa, której nigdy nie wygłosiłam”.

Kategoria: Zdrowie i uroda
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66654-42-6
Rozmiar pliku: 680 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

– Musimy pani amputować lewą pierś, ale podczas operacji możemy od razu zrobić rekonstrukcję.

Lekarka chirurgii onkologicznej wypowiedziała te słowa tak, iż nie było wątpliwości, że robi to nie po raz pierwszy – ze współczuciem, a zarazem rutynowo. I rzeczowo. Wiedziała, że musi mówić prosto z mostu, od razu przejść do sedna, wyrażać się jasno i zwięźle. Zerknęła na ekran komputera, po czym przeniosła wzrok na mnie.

Teraz musiałam coś odpowiedzieć. Tylko co?

Słowo „rekonstrukcja” wisiało nad biurkiem, na którym leżały moje dokumenty. Kusiło mnie, żeby pociągnąć ten temat. Zresztą może tego właśnie ode mnie oczekiwała. Odbyłybyśmy standardową rozmowę o możliwościach medycyny w zakresie protez piersi. O tym, jak kunsztownie można wykonać taką protezę, o tym, czy użyto by implantu czy tkanek własnych, i o innych sprawach związanych z operacją. Byłoby o czym mówić.

Ale czy chciałam rozmawiać właśnie o tym?

Miałam mętlik w głowie. Komunikat „musimy amputować pani pierś” nie zasługiwał, widać, nawet na osobne zdanie. Zdanie, które kończy się kropką. Takie, po którym można zamilknąć – albo coś odpowiedzieć, o coś spytać czy nawet zacząć krzyczeć. Po złej wiadomości był tylko przecinek, a zaraz po nim wiadomość względnie dobra – o możliwości rekonstrukcji piersi. Równie dobrze mogła powiedzieć: „Straci pani pierś, ale właściwie to wcale nie, bo możemy pani od razu sklecić nową”.

Próbując zebrać myśli, wyjrzałam przez okno. Najwyższy czas, żebym odpowiedziała.

I nagle przypomniałam sobie, że już kiedyś analizowałam kwestię protezy. Nie pierwszy raz bowiem trafiłam do krainy raka: zachorowałam na nowotwór piersi po raz drugi. Mimo że cztery i pół roku wcześniej skończyło się na zabiegu oszczędzającym pierś, już wówczas zasięgnęłam informacji o możliwościach rekonstrukcji. Całe szczęście, bo teraz mogłam skorzystać ze swoich ówczesnych przemyśleń.

– Właściwie to nie jestem pewna, czy chcę robić rekonstrukcję – odparłam. Głos trochę mi się łamał, a próba wygięcia ust w uśmiechu skończyła się niepowodzeniem. Ale dało się mnie zrozumieć.

Lekarka skinęła głową. Nie byłam pewna, czy sobie tego nie wmawiam, ale wydawało mi się, że jest trochę rozdrażniona. Odeszłam od procedury. Nie postąpiłam zgodnie z jej planem. Zabierałam dodatkowy czas.

Ponownie spróbowałam się uśmiechnąć. Tym razem poszło mi lepiej, ale lekarka tego nie zauważyła.

– Zdecydowana większość kobiet w pani sytuacji decyduje się na natychmiastową rekonstrukcję – odparła. – Z badań wynika, że kobietom łatwiej jest przepracować utratę piersi, jeśli zabieg następuje od razu. Oczywiście może pani mieć inne zdanie na ten temat.

W kolejnych dniach po wizycie myślałam głównie o jednym: trzeba usunąć pierś, którą drugi raz zaatakował rak. To było oczywiste. Nad tym nie musiałam się zastanawiać. A skoro tak miało być, to należało działać jak najszybciej.

Pytanie, czy chcę, aby od razu przeprowadzono rekonstrukcję, dotyczyło czegoś innego. Nie miało tak naprawdę nic wspólnego z rakiem, ale z tym, jak będę wkrótce wyglądać. Czytałam o istotnych zaletach natychmiastowej rekonstrukcji: „W ten sposób można uniknąć przykrego doświadczenia wybudzenia się po operacji z tylko jedną piersią” – informowała broszura szpitala Maxima Medisch Centrum. Chirurdzy plastyczni ze szpitala uniwersyteckiego w Gandawie pisali, że „rekonstrukcja piersi może znacząco poprawić własny obraz pacjentki, która dzięki temu po zabiegu może czuć się bardziej kobieco”. Ze strony internetowej holenderskiego stowarzyszenia chirurgii plastycznej dowiedziałam się natomiast, że „z badań wynika, iż w przypadku większości kobiet rekonstrukcja piersi jest ważna dla ich poczucia szczęścia”. Dodano jednak, że „jest to bardzo osobisty wybór”.

Przeczytałam wszystko, co tylko się dało, ale i tak w głowie miałam mętlik. Nie potrafiłam jasno myśleć, nie mówiąc już o podjęciu jakiejś decyzji. Wszystkie moje myśli zajmował rak, który niespodziewanie do mnie powrócił. W porównaniu z chorobą cała reszta wydawała się nieważna. Dlatego zwlekałam z decyzją o rekonstrukcji i zajmowałam się jedynym istotnym dla mnie tematem: pierwszym krokiem, tym najważniejszym, niezbędnym z punktu widzenia medycyny. Przygotowywałam się na „unkindest cut of all” („cios najokrutniejszy”)*, jak historyk James Olson nazywa amputację piersi w swoim studium historii raka piersi.

Odliczałam dni do operacji. Czasami dotykałam swojej lewej piersi, ukrytej pod ubraniami. To na piersi niecierpliwie czekałam jako dwunastolatka, to one dostarczały mi przyjemności, to ich się wstydziłam, je zakrywałam i chowałam, porównywałam i oglądałam, obmacywałam i wyśmiewałam. To właśnie je przykrywałam satyną, koronkami czy elastycznym materiałem stanika z sieciówki Hema. To te same piersi – pierwszy raz w moim życiu okrągłe i pełne – wykarmiły obie moje córki. Spełniły swoje zadanie, a następnie znów się zmniejszyły, stały się miękkie i trochę mniej zbite. Żadne tam naleśniki, jak się ponoć czasem zdarza – po prostu moje piersi.

A teraz jedną z nich trzeba było usunąć.

Jak miałam się przygotować na utratę części swojego ciała? Jak mogłam się pożegnać z piersią?

Fantazjowałam na ten temat w półśnie. Wyobrażałam sobie, że organizuję kolację pożegnalną na cześć mojej piersi, tak jak żegna się przyjaciela wyjeżdżającego w daleką zagraniczną podróż. Wszyscy zasiadają przy długim stole i każda osoba po kolei zabiera głos, by opowiedzieć przyjacielowi, co dla niej znaczył przez te wszystkie lata i jak bardzo będzie jej go brakować.

Jaką przemowę wygłosiłabym dla swojej lewej piersi?

Piersi zawsze stanowiły naturalną część mojego ciała. Ukochaną i miękką, bez wątpienia, ale poza tym – po prostu kawałek ciała, który codziennie trzeba myć i wycierać, tak samo jak resztę. Należało je nosić w specjalnym opakowaniu i nie mogły zbytnio odznaczać się pod ubraniem, ale też nie trzeba było całkiem ich chować. Podobne decyzje podejmowałam mimochodem, nie było w nich nic wyjątkowego.

Jeśli już zajmowałam się swoją lewą piersią, to tylko jako częścią całości biustu. Żadna nie różniła się statusem od drugiej. Nie wprowadzałam rozróżnień, może poza czasem, kiedy karmiłam – wtedy musiałam pamiętać, czy była kolej na lewą, czy na prawą. Nawet wówczas jednak można było je zamieniać. Nie byłabym w stanie opisać subtelnych różnic między nimi, kilku piegów więcej czy drobnej różnicy w kształcie.

Oczywiście od czasu do czasu poświęcałam im całkiem sporo uwagi – gdy musiałam kupić nowy stanik, gdy nadszedł czas na bikini, gdy miałam nowego chłopaka. Niekiedy trzeba było zająć się także innymi częściami ciała, takimi jak włosy, oczy, skóra czy usta. Coś sprawiało jednak, że z piersiami było inaczej – i miało to związek z kobiecością, z erotyką. Zdawałam sobie z tego sprawę, choć rzadko otwarcie to wyrażałam.

Dopiero wówczas, gdy miałam stracić jedną z piersi, dotarło do mnie, że to niezwykła część mojego ciała, o której z jakiegoś powodu niewiele wiem. Nagle obudziło się we mnie nowe, gwałtowne zainteresowanie „tym niezwykłym narządem”, aby przywołać nazwę, której użyła Florence Williams w swojej książce o piersiach. Szybko odkryłam, że w internecie krąży mnóstwo „ciekawostek o piersiach”. Na przykład:

Piersi to jedyna część ciała, której nie posiadamy w chwili urodzenia. W czasie pokwitania u dziewcząt piersi powstają z niczego.

Piersi odróżniają nas od innych naczelnych. U samic małp sutki powiększają się w okresie karmienia, ale zwierzęta te nie mają piersi.

Piersi są intrygujące. Kiedy pokazać mężczyźnie zdjęcie kobiety, już po dwustu milisekundach jego wzrok przesunie się na biust.

Piersi rzadko mają tę samą objętość. Z niewyjaśnionych powodów u wielu kobiet lewa pierś jest większa.

Piersi są jak gąbki, które łatwo zatrzymują toksyczne substancje. W dzisiejszych czasach biust stał się czymś w rodzaju magazynu przeróżnych niebezpiecznych chemikaliów.

Piersi to złożone i intrygujące narządy, a mimo to nie powstała dla nich osobna specjalizacja medyczna, jak dla serca, płuc, skóry, wątroby czy jelit.

A do tego: żaden inny narząd nie jest tak podatny na guzy. Jedna czwarta wszystkich guzów na świecie to rak piersi.

Ciekawostki i fakty biologiczne to jednak nie wszystko. Piersi nie są zwyczajną częścią ciała – w naszej kulturze mają one specjalny status. Wskazywała na to nawet moja rozmowa z lekarką. Jak się okazuje, pierś jest tak ważna, że w razie jej usunięcia koniecznie trzeba natychmiast utworzyć nową. Ma to swoje uzasadnienie – utrata piersi może być traumatycznym doświadczeniem. „To bezpośredni zamach na kobiecość, jeśli chodzi o emocje, naprawdę nic nie równa się z piersią”, pisze dziennikarz Lander Deweer w dzienniku, który poświęcił rakowi piersi swojej partnerki.

Zakłada się, że kobieta nie może tak po prostu nie mieć piersi. Są one ważne dla jej tożsamości. Filozofka Jenny Slatman określa je mianem „widocznego na co dzień i oczywistego elementu stanowiącego o kobiecości kobiet”. Istnieje tu jednak pewna ambiwalencja. Piersi – opiewane, hołubione, adorowane – mogą mieć niemal mityczny status, ale zarazem często kojarzą się z seksem i pornografią. Od kobiet oczekuje się, że nie będą pokazywać ich publicznie, a jednocześnie wszędzie wokół widać częściowo lub całkiem odsłonięte piersi: pojawiają się w filmach, na plakatach reklamowych, w teledyskach, czasopismach, telewizji. Najczęściej w kontekście seksualnym.

Nic więc dziwnego, że u większości kobiet wywołują one sprzeczne emocje: od dumy po wstyd, od obojętności po radość, smutek czy nawet odrazę. „Żadna inna część ludzkiego ciała nie jest tak prowokująca jak kobieca pierś”, pisze angielska fotografka Laura Dodsworth w albumie fotograficznym, którego tematem przewodnim są piersi.

Straciłam więc połowę pewnego prowokującego narządu.

Do czego służyła mi przez te wszystkie lata pierś, która zniknęła? Jakie miała znaczenie? To dość proste pytanie, ale odpowiedź – pomijając nawet wszystkie dwuznaczności – jest mniej jednoznaczna. Zdaję sobie sprawę z tego, że rola piersi ulegała znacznym zmianom na przestrzeni czasu, co odróżnia je od innych części ciała. Weźmy na przykład nogi. Te od początku do końca związane są z ruchem: od pierwszych kroków stawianych na tłuściutkich nóżkach poprzez silne kończyny niosące człowieka przez życie aż po sztywne, kruche nogi w starości, kiedy chodzenie zaczyna sprawiać trudność. Pytanie zawsze brzmi: jak mogę iść do przodu?

W przypadku piersi sprawa wygląda inaczej. W pierwszych latach życia nie istnieją wcale; powstają z niczego w okresie pokwitania, zwiastując nadejście dorosłości. Stanowią nieodzowną część kobiecości i kojarzą się z pięknem, przyjemnością oraz seksem. Szybko zaczynają jednak wywoływać ambiwalentne uczucia. Za duże czy za małe, zbyt krągłe czy zbyt obwisłe? Mam je pokazywać czy raczej ukrywać?

Rola piersi zmienia się po urodzeniu pierwszego dziecka. Nie chodzi już o urodę czy zabawę – nagle otrzymują nową funkcję i przemieniają się w małe mleczarnie. Czy też bardziej poetycko – w „te, które obdarowują życiem”. Nagle uwagę kobiety zaczynają zaprzątać zupełnie nowe kwestie: czy piersi produkują wystarczająco dużo mleka, czy niemowlę pije i czy matczyne mleko naprawdę jest najlepszym możliwym pokarmem?

W życiu kobiety może też przyjść taki moment – przeżyje go jedna na siedem Holenderek** – kiedy nastąpi zupełnie inna zmiana i w pewną złą godzinę okaże się, że w jednej lub w obu piersiach zagnieździł się nowotwór. W takiej chwili wszelkie wcześniejsze role piersi tracą znaczenie. Z dnia na dzień „dawczyni życia” zmienia się w jego „niszczycielkę”.

W tej biografii opowiadam o tym, jak dynamicznie w trakcie całego życia kobiety może się zmieniać rola jej biustu. Wspólny mianownik będzie stanowić opowieść o mojej lewej piersi. Każda nowa rola niesie ze sobą inne znaczenia, uczucia, myśli, reakcje i nazwy. Historia piersi jest więc nie tylko historią ich posiadaczek, ale także osób, które je oglądają, oceniają, pragną ich lub się nimi inspirują – jak również tych, którzy zajmują się piersiami zawodowo.

W mojej książce omawiam różne role, jakie mogą pełnić piersi. Pozwalam wypowiedzieć się na ten temat najróżniejszym osobom: od psychologów, seksuologów i filozofów po artystów, sprzedawców bielizny i chirurgów. Rozmawiam także z kobietami w każdym wieku – mówimy o piersiach młodych i starych, dużych i małych, o piersiach w filmach porno, piersiach karmiących, chorych, po operacji, a także o samych protezach piersi.

Moja opowieść w żadnym wypadku nie jest kompletna – zresztą wcale do tego nie dążyłam. To historie, które mogłabym opowiedzieć na kolacji pożegnalnej na cześć mojej lewej piersi. Ta książka to przemowa, której nigdy nie wygłosiłam.

* Wyrażenie „unkindest cut of all” jest cytatem z Juliusza Cezara W. Szekspira; podaję tłumaczenie tego zwrotu za przekładem Leona Ulricha (przyp. tłum.).

** Według danych Krajowego Rejestru Nowotworów w Polsce w ciągu roku wykrywa się 18–19 tys. przypadków zachorowań na raka piersi; umiera rocznie 6 tys. chorych (przyp. red.).

„Borstreconstructie na een borstverwijdering”, broszura dla pacjentów centrum medycznego Maxima (Maxima Medisch Centrum), s. 3, www.mmc.nl.

www.plastischechirurgiegent.be, ‘Borstreconstructie’, Kliniek voor Plastische Heelkunde, Universitair Ziekenhuis Gent.

www.nvpc.nl, ‘Borstreconstructie’, Nederlandse Vereniging voor Plastische Chirurgie.

J.S. Olsen, Bathsheba’s breast. Women, cancer & history, The Johns Hopkins University Press, Baltimore 2002, s. 27.

F. Williams, Piersi. Historia naturalna i nienaturalna, przeł. T. Ulanowski, Agora, Warszawa 2014, s. 186.

‘Boeiende weetjes over borsten’, AD.nl, 18 lutego 2016.

L. Deweer, Onze borst. Dagboek van kanker, Manteau, Antwerpen 2015, s. 91.

J. Slatman, Is it possible to “incorporate” a scar? Revisiting a basic concept in Phenomenology, „Human Studies”, wrzesień 2016, vol. 39, nr 3, s. 349.

L. Dodsworth, Bare reality. 100 women, their breasts, their stories, Pinter & Martin Ltd., London 2015, s. 6.

M. Yalom, Historia kobiecych piersi, Wydawnictwo Zielone Drzewo, Warszawa 2012, s. 250.Sam początek

Od tego wydarzenia minęło już ponad czterdzieści lat, ale nadal pamiętam jego dokładną datę. Wspomnienie jest wyraźne: byłam w swoim pokoju, który dzieliłam z młodszą siostrą. Wypożyczona z biblioteki książka z głuchym uderzeniem wpadła za łóżko. Próbowałam ją wyciągnąć, leżąc na brzuchu. Przylgnęłam z całych sił do podłogi, bo łóżko było niskie, a książka wylądowała w najdalszym kącie przy oknie. Ostrożnie wczołgiwałam się coraz głębiej, aż wystawały mi tylko nogi w rajtuzach.

Panowały tam zaduch i półmrok – światło zasłaniała pomarańczowa prążkowana narzuta z frędzlami sięgającymi prawie do ziemi. Znalazłam dwie szklane kulki i wyschnięty mazak bez nasadki. W oddali jaśniała obłożona plastikiem okładka. Wyciągnęłam ramię w jej stronę, ale nadal trochę mi brakowało.

W tym momencie po raz pierwszy poczułam tępy ból dokładnie w dwóch miejscach, gdzie powinny mi wyrosnąć piersi. Serce zaczęło mi łomotać. Czyżby? Czy to…? Zapomniałam o książce. W pośpiechu wyczołgałam się spod łóżka, uderzyłam w nie głową i niezgrabnie się podniosłam. W łazience zamknęłam drzwi na klucz i jednym ruchem zadarłam sweterek.

W dużym lustrze spostrzegłam je natychmiast: wokół moich sutków powstały dwa miniaturowe wzgórki. Były małe, naprawdę malutkie, ale nie dało się zaprzeczyć, że to piersi. Do tej pory moje jasne, małe sutki prawie wcale nie przyciągały uwagi – teraz nagle zaczęły rzucać się w oczy. Wydawało się, że przybrały inny kolor, bardziej różowy – a może też trochę urosły?

Zafascynowana, długo wpatrywałam się w swoje odbicie. Nie miałam już ciała dziecka. Cofnęłam się o krok, obróciłam w lewo i uniosłam ramię. Kiedy uważnie się przyglądałam, dostrzegałam z boku kontur miniwzgórka. Stanęłam przodem do lustra, odgarnęłam z twarzy kosmyk włosów i spojrzałam sobie prosto w oczy. Zmienił się nie tylko mój tułów – moja twarz też wyglądała inaczej. Była trochę mniej okrągła, a oczy błyszczały mi w sposób, jakiego wcześniej nie znałam.

Z wahaniem, ale i ciekawością obmacałam to miejsce na klatce piersiowej. Pod skórą znajdowało się coś twardego i okrągłego – dwa krążki, które można było odrobinę przesuwać. Kiedy je naciskałam, czułam ten sam tępy ból, co wówczas, gdy leżałam płasko na brzuchu pod łóżkiem.

Czy to znaczyło, że odtąd już nigdy nie będę mogła leżeć na brzuchu? W jaki sposób kobiety mające piersi wyciągają książki spod łóżka?

Ostrożnie położyłam ręce na klatce piersiowej – czułam, jak spoczywają w nich dwie małe krągłości. Ten gest był dla mnie całkowitą nowością. Przez chwilę stałam tak, trzymając piersi w dłoniach. Chciało mi się krzyczeć ze szczęścia, a zarazem nie chciałam z nikim się dzielić swoim odkryciem.

Powoli opuściłam sweterek – przez ubrania nie było jeszcze niczego widać. Ściągnęłam mocno łopatki i wypięłam klatkę piersiową, ale sweter zwisał jak zawsze. Sama nie wiedziałam, czy było mi z tego powodu żal.

Gdy wróciłam do siebie, podekscytowanie opadło i ustąpiło miejsca pytaniom. Czy szybko urosną? Jak duże będą? W jakim kształcie? Jakim kolorze? Będą miękkie czy twarde, pełne guzków czy delikatne? Sterczące czy zwisające? Czy będą ładne? Tkliwe? Czy będą mi zawadzać? Będzie mi z nimi niewygodnie?

Westchnęłam. Byłam przekonana, że nadszedł ważny moment, jakiś początek – ale właściwie czego? Wyjęłam z szuflady pamiętnik, na którego wyklejce widniało powtórzone trzy razy słowo „tajemnica”. Dwa razy napisałam je eleganckimi zawijasami, które po przemyśleniu uznałam za dziecinne. Dlatego dodałam trzecią „tajemnicę”, trochę większą i zapisaną rzeczowymi kapitalikami. Przekartkowałam pamiętnik, sięgnęłam po pióro i drobnymi drukowanymi literami, pochylonymi ukośnie w lewo – tak wyglądał mój nowy charakter pisma – zapisałam następujące słowa: „10 lutego 1975 r. Czuję, że rosną mi piersi”.

Czas, kiedy zaczynają rosnąć piersi, zawsze wiąże się z silnymi wrażeniami – są one jedyną częścią ciała, której nie posiadamy w chwili narodzin. Któregoś dnia po prostu zaczynają się rozwijać i nie da się tym procesem sterować ani go kontrolować. U każdej kobiety zaczyna się tak samo: od dwóch miniaturowych wzgórków, które powoli zaczynają się powiększać. Ale co dzieje się potem? Nikt nie wie, jakim biustem się to skończy: dużym czy małym, ładnym czy brzydkim, okrągłym czy w kształcie gruszki, spiczastym czy płaskim.

Większość kobiet przypomina sobie, jak wyglądały początki ich piersi. Pamiętają, kiedy to nastąpiło, co wtedy robiły i jak się czuły. Czy opowiedziały komuś o swoim odkryciu, czy zachowały je dla siebie. Prawdopodobnie mogłyby też powiedzieć, które z ich przyjaciółek miały piersi o wiele wcześniej niż one same, a u kogo cały proces zaczął się dużo później. Która koleżanka z klasy jako pierwsza zaczęła nosić stanik – być może pamiętają nawet, w jakim był kolorze.

Początek wzrostu piersi często wywołuje silne i sprzeczne uczucia. Może się łączyć z radością, dumą i ekscytacją, ale także ze wstydem i zażenowaniem czy nawet z oburzeniem i wściekłością. Często pojawia się też irytacja: teraz dziewczynka nie ma wyboru – musi czekać na to, co będzie dalej. Angielskie badanie potwierdza istnienie sprzecznych odczuć: „pięćdziesiąt sześć procent kobiet ucieszyło się, gdy zaczęły im rosnąć piersi, trzydzieści trzy procent odczuwało zażenowanie, dwadzieścia cztery procent się wstydziło, a dziesięć procent czuło ponadto niepokój i niezadowolenie”.

Niezależnie od tego, czy zawiązki piersi wywołują radość, wstyd, czy skomplikowaną mieszankę obu tych odczuć, zawsze pojawia się szok. Oto powstaje nowa część ciała, która jeszcze do niedawna nie istniała. To może wywoływać myśli pełne paniki. Co tu się dzieje? Jak to możliwe? Co mam robić? Właśnie o tym opowiada Tietenlied (dosł. „Piosenka o cyckach”) zespołu Kinderen voor Kinderen:

„Nagle czuję dwie małe łezki,

dwa prawdziwe wyboje.

Już wcale nie przypominam deski,

Już wolę być płaska, trochę się boję.

Od przeszło godziny nie cieszy mnie nic.

Ratunku! Pomocy! Rośnie mi cyc”.

Odkrycie dwóch nowych „wybojów” najczęściej następuje przez przypadek. Czasem zaczyna się od nieznacznego bólu w okolicach sutków, lekkiego swędzenia czy uczucia ciągnięcia. Albo szturchnięcie czy kuksaniec – niekoniecznie mocny – okazują się nieoczekiwanie bolesne. Równie dobrze jednak może się zacząć od spojrzenia: w takim przypadku zalążki piersi odkrywa się przed lustrem, pod prysznicem czy podczas kąpieli. Dziewczynka nagle zauważa, że jej sutek staje się nieco wypukły, obrzmiały, otoczka brodawki zmienia kolor, pojawia się zgrubienie, twardy płaski guzek albo malutki wzgórek.

Poruszam ten temat z trzynastoletnią Hasse. Musiała się zastanowić, czy ma ochotę rozmawiać o rośnięciu piersi, ale po kilku dniach otrzymałam od niej wiadomość, że bardzo chętnie się ze mną spotka. Teraz siedzimy przy dużym stole, popijamy herbatę, a Hasse zasypuje mnie lawiną słów. Opowiada, że odkryła u siebie zawiązki piersi, gdy zderzyła się z futryną drzwi.

– Pomyślałam: au, mam tu coś, czego wcześniej nie było. Najpierw nic z tego nie rozumiałam, dopiero później zorientowałam się, że zaczynają mi rosnąć piersi. Nie było jeszcze nic widać i czułam to tylko po lewej stronie, ale mama powiedziała, że niedługo zacznie rosnąć też prawa pierś. To bardzo ekscytujące i trochę straszne: nagle na ciele powstaje coś nowego. Ale jest też fajnie. Wyobrażałam sobie, że moje koszulki wkrótce zaczną się ładnie układać.

Hasse od jakiegoś czasu czekała na ten moment.

– Miałam jedenaście lat, kiedy się zaczęło – wspomina. – Nie megawcześnie, ale też nie jakoś megapóźno. Cieszę się, że jestem pośrodku. Mam w klasie kilka koleżanek, którym już urosły piersi. Moim zdaniem ładnie to wygląda. Ale jest też jedna bardzo wysoka dziewczyna, która jeszcze wcale ich nie ma. Jest taka dysproporcja. I wydaje mi się, że to nie jest dla niej przyjemne.

Carolien (55 l.) także opowiada mi o tym, jak zaczęły jej rosnąć piersi. Od tego momentu upłynęło dużo więcej czasu niż w przypadku Hasse, ale Carolien dokładnie pamięta chwilę, w której to odkryła. Stojąc przed lustrem, zauważyła, że jej sutki stały się trochę wypukłe. Natychmiast zrozumiała, co to oznacza.

– Doskonale pamiętam, jak się cieszyłam i ekscytowałam. Czułam jednak także wstyd. Moje koleżanki jeszcze nie miały piersi. Z powodu tych sutków zrezygnowałam nawet z imprezy na basenie. Bałam się, że wszyscy je zauważą.

Carolien wspomina, że to nie był dla niej najlepszy czas – obawiała się wielu rzeczy i czuła niepewnie. Oto zaczęło się coś nowego i nie miała bladego pojęcia, czego się spodziewać. Jak będzie niebawem wyglądać? Nie miała siostry, a jej mama nigdy nie chodziła po domu bez ubrań. Dziewczynka w całym swoim życiu nie widziała obnażonego biustu – albo tylko sporadycznie.

– Wszystkie zmiany wydarzyły się jednocześnie. Strasznie się bałam iść do liceum. Czułam się niepewnie ze swoim ciałem. Wstydziłam się moich nowych piersi, ale jednocześnie bardzo się z nich cieszyłam. Miałam w głowie mętlik.

Liesbeth Woertman twierdzi, że taka mieszanina podekscytowania, przestrachu, radości i wstydu jest bardzo powszechna. Jako profesor psychologii na uniwersytecie w Utrechcie Woertman od lat bada przekonania na temat wyglądu zewnętrznego, piękna i wizerunku ciała. Jak tłumaczy, na początku okresu dojrzewania płciowego w krótkim czasie zachodzi bardzo wiele zmian. Małe dzieci doświadczają jeszcze swojego ciała jako jedności – po prostu jest i uważają to za oczywistość. Pokwitanie dość gwałtownie kładzie temu kres. Dziecko uczy się wówczas tworzyć pojęcia ogólne i po raz pierwszy przygląda się sobie z zewnątrz, co niszczy poczucie jedności. Dotyczy to zarówno chłopców, jak i dziewczynek – i powoduje prawdziwy zamęt. Jednocześnie dziewczynkom rosną dwie całkowicie nowe, nieznane części ciała, które nigdy nie należały do tego doświadczanego jako całość.

– Nic dziwnego, że to wywołuje mieszane uczucia. Ten moment jest często bardzo spektakularny – mówi Woertman.

Amerykańska badaczka Florence Williams w swojej książce o piersiach ujmuje to nawet mocniej: „Hormony porywają nas na inną planetę”.

Do tego dochodzi jeszcze jedno: zmiany następują niezależnie od tego, czy dziewczynka jest na nie gotowa, czy nie. Pewnego dnia okazuje się po prostu, że na jej ciele pojawia się coś, czego wcześniej nie było. Coś, nad czym nie ma żadnej kontroli. Pisarka Maartje Wortel w dzienniku „Trouw” wspomina, że wcale się z tego nie cieszyła: „Jako nastolatka nie chciałam, żeby zaczęły mi rosnąć piersi. Posiadanie biustu oznaczało utratę dzieciństwa, a poza tym nadawało mi jednoznaczny płciowo wygląd. Wstydziłam się swojego ciała, więc chciałam zahamować jego rozwój. Czułam się, jakby to przechodzące przemianę ciało nie było częścią mnie”.

Zahamowanie rozwoju piersi, o którym marzyła nastoletnia Maartje Wortel, jest niemożliwe. Ich wzrostu nie da się zatrzymać, niezależnie od chęci. Owszem, proces ten postępuje powoli i mogą upłynąć całe miesiące, zanim otoczenie coś zauważy, ale pewne jest, że miniwzgórki nieustannie będą się powiększać, aż pewnego dnia staną się prawdziwymi piersiami. Nie ma odwrotu. Jak ujęłaby to doktor Corrie, która tłumaczy kwestie dojrzewania w szkolnej telewizji: „Piersi to typowy prezent, jaki nastoletnie dziewczyny dostają w okresie pokwitania, mimo że o niego nie proszą. (…) Nieważne, czy się z tego cieszysz, czy wręcz przeciwnie. Nie możesz ich wepchnąć z powrotem, ale oczywiście wcale nie powinnaś tego chcieć. Posiadanie piersi to część bycia dziewczyną”.

Takie „wpychanie” piersi wydaje się dziwacznym pomysłem, który jednak nie wziął się znikąd. W niektórych krajach Afryki naprawdę tak się robi: matki, babki i ciotki usiłują dosłownie wcisnąć dziewczynkom piersi z powrotem do ciała, chcąc w ten sposób zapobiec ich rośnięciu. Ma to na celu ochronę. Dziewczynka z biustem, nawet bardzo młoda, jest bowiem uważana za dorosłą i „gotową do seksu”, a to może skutkować molestowaniem seksualnym, gwałtem i niechcianymi ciążami.

Ten popularny głównie w Kamerunie i Nigerii obyczaj jest nazywany prasowaniem piersi. Według raportu ONZ z 2006 roku doświadczyło lub doświadcza go 3,8 miliona kobiet na całym świecie. Istnieją rozmaite sposoby „prasowania”. Czasami ciało dziewczynki owija się mocno szerokim pasem płótna, którego nie wolno zdejmować. Często rozwijające się piersi są traktowane rozgrzanymi przedmiotami takimi jak kopyście, tłuczki, płaskie kamienie, a nawet młotki. Wysoka temperatura ma jakoby rozpuścić tłuszcz zgromadzony w piersiach, a tym samym – jak mają nadzieję wykonawcy tych zabiegów – zapobiec ich wzrostowi.

Czego by nie próbować, rozwoju piersi nie da się zatrzymać. Można co najwyżej przez jakiś czas ukrywać jego pierwsze oznaki, ale jeśli ten proces już się zaczął, to będzie postępować. Sam początek powstawania piersi nosi oficjalnie nazwę „telarche” – to greckie słowo oznacza „początek sutka”. Rozpoczynający się następnie proces rośnięcia to „mammapoiesis”, czyli po prostu „tworzenie piersi”. W języku niderlandzkim mówi się także o „zawiązywaniu się pączków”. To ładne słowo, bo początkowe uwypuklenie sutków rzeczywiście przypomina trochę pączki kwiatowe – małe, zwarte i skrywające tajemnicę: co się z nich rozwinie?

Około 1970 roku brytyjski pediatra James Tanner jako pierwszy przedstawił pełny proces rozwoju piersi. Dokładnie opisał jego przebieg, dzieląc go na pięć faz. Odpowiadają im ilustracje, które wyraźnie ukazują zmiany kształtu i rozmiaru piersi. W pierwszej fazie następuje tylko nieznaczne uwypuklenie sutka, ale nie tworzy się jeszcze nawet najmniejszy wzgórek. Dziewczynki często odkrywają swoje rosnące piersi dopiero w fazie drugiej, kiedy wyczuwalna staje się tkanka gruczołowa, a otoczki brodawek sutkowych nieco się powiększają. W trzeciej fazie rzeczywiście uwidacznia się kształt piersi. Następnie biust nadal rośnie, ponieważ oprócz tkanki gruczołowej powstaje również tłuszczowa. Często w tej fazie otoczki brodawek sutkowych tymczasowo ulegają lekkiemu uwypukleniu, aż wreszcie w piątej fazie pierś osiąga swój dojrzały kształt i wielkość.

Niezależnie od tego, czy dziewczynka zauważy u siebie początkowe oznaki rośnięcia biustu, rozpoczęcie pierwszej fazy Tannera oznacza wejście w okres dojrzewania płciowego. Moment, w którym się to dzieje, różni się u poszczególnych osób, ale najczęściej przypada na okres między ósmym a czternastym rokiem życia. Tak duży rozrzut powoduje bardzo widoczne różnice między dziewczynkami – u jednej pokwitanie zaczyna się dużo wcześniej, niżby chciała, zaś inne czują, że muszą czekać całą wieczność. Ja sama odkryłam dwa pączki na swojej klatce piersiowej, gdy miałam skończone dwanaście lat i chodziłam do pierwszej klasy szkoły średniej – zostałam w tyle za koleżankami i wstydziłam się tego. W szatni po WF-ie z zazdrością przyglądałam się ich odmienionym ciałom – niektóre dziewczyny nosiły już prawdziwe staniki. Teraz wreszcie nadeszła moja kolej.

W ubiegłych dekadach obniżał się wiek, w którym dziewczętom zaczynają rosnąć piersi – okres dojrzewania płciowego zaczyna się coraz wcześniej. Według danych holenderskiego Centrum ds. Zdrowia Młodzieży (Nederlands Centrum Jeugdgezondheid) z 2008 roku przeciętna holenderska dziewczynka będzie miała 10,7 roku, gdy zaczną jej rosnąć piersi. Amerykańskie dane z 1997 roku wskazują na jeszcze młodszy wiek: białe Amerykanki wchodzą w okres dojrzewania, mając średnio 9,8 roku, a czarnoskóre już w wieku 8,8 roku. Okazuje się, że okres pokwitania już od wielu lat rozpoczyna się coraz wcześniej: od 1850 roku wiek, w którym dziewczętom zaczynają rosnąć piersi, obniżał się w tempie trzech miesięcy na dekadę.

Nie ma całkowitej pewności co do przyczyn tego spadku, który zresztą w ostatnich latach nieco wyhamował. Bez wątpienia pewną rolę odgrywa lepsze odżywianie i zmniejszenie ilości chorób zakaźnych. Prawdopodobnie nie bez znaczenia jest także fakt, że obecnie częściej niż w dawnych czasach mamy do czynienia z nadwagą. Tłuszcz nazywa się zaś trzecim jajnikiem, ponieważ może w nim powstawać estrogen. Przeprowadzono wiele badań nad rolą odżywiania i aktywności fizycznej u dziewczynek w okresie pokwitania. Niektóre z nich wskazują, że te, które jedzą dużo mięsa, dojrzewają płciowo szybciej od swoich rówieśniczek żywiących się głównie jedzeniem bogatym w błonnik i warzywami. Prawdopodobnie ma to związek nie tylko z zawartością tłuszczu w mięsie, ale także z hormonami, które może ono zawierać.

Zmiany w diecie nie wyjaśniają jednak w pełni ostrego obniżenia się wieku pokwitania – w grę musi wchodzić więcej czynników. Istnieje na przykład hipoteza, według której na tę zmianę ma wpływ większa ekspozycja na sztuczne światło. Ma to związek z melatoniną, bowiem hormon ten, produkowany przez organizm po zapadnięciu mroku, spowalnia proces dojrzewania płciowego. Zwiększona ekspozycja na sztuczne światło – lampki nocne, latarnie uliczne, monitory i ekrany telefonów – w godzinach nocnych miałaby więc powodować zmniejszone wytwarzanie melatoniny przez organizm współczesnych dziewczynek, a to z kolei mogłoby wpływać na wcześniejsze wejście w okres pokwitania.

Kolejna teoria mówi o rozwodach. Z rozmaitych badań wynika, że dziewczynki wychowujące się w rodzinach bez biologicznego ojca często szybciej dojrzewają. Nie wiadomo, dlaczego tak się dzieje. W dzisiejszych czasach rozwody nie należą do rzadkości, ale nie stwierdzono, czemu miałoby to mieć wpływ na obniżenie wieku dojrzewania, zwłaszcza że coraz więcej ojców odgrywa ważną rolę w życiu swoich córek także po rozwodzie.

Niektórzy twierdzą, że na coraz szybsze rozpoczęcie okresu dojrzewania może mieć wpływ zwiększona seksualizacja piersi. Współcześnie dziewczynki już w bardzo młodym wieku dowiadują się, że istnieje silny związek między piersiami a seksem, co miałoby stymulować wczesny rozwój biustu. Niejasne jest, jak miałoby to działać, i do dzisiaj nie znaleziono dowodów na poparcie tej hipotezy.

Teoria, którą dla odmiany potwierdza coraz więcej dowodów, głosi, że do obniżenia wieku pokwitania przyczynia się rosnące zanieczyszczenie środowiska. Trafia bowiem do niego coraz więcej substancji chemicznych, które mogą imitować hormony. Kontakt z nimi może zaburzać gospodarkę hormonalną organizmu, a tym samym wpływać między innymi na dojrzewanie płciowe. Substancje te są wszechobecne, a uniknięcie ich wydaje się praktycznie niemożliwe. Znajdują się w żywności, opakowaniach, meblach, zabawkach i samochodach, w balsamach do ciała, kremach, szamponach i kosmetykach do makijażu. A jakby tego było mało, trafiają do naszych ciał razem z wdychanym powietrzem i pitą wodą.

Należałoby przeprowadzić dużo więcej badań poświęconych efektom ekspozycji na substancje chemiczne i temu, w jaki sposób mogą one zaburzać gospodarkę hormonalną. Jest to jednak skomplikowane i drogie, a do tego niemal niewykonalne: obecnie stosuje się około osiemdziesięciu dwóch tysięcy tego rodzaju substancji. Zaledwie kilkaset z nich przebadano pod kątem ich wpływu na zdrowie. Nie wiadomo także, jakie są skutki jednoczesnej ekspozycji na kilka takich substancji ani czy niektóre chemikalia mogą wzmacniać działanie innych. Co więcej, w samych Stanach Zjednoczonych co roku produkuje się około siedmiuset nowych.

Mimo że istnieje wiele niejasności co do działania związków zaburzających gospodarkę hormonalną organizmu, wiemy, iż w niektórych momentach ciało jest na nie wyjątkowo czułe. W przypadku dziewczynek jest to początek okresu dojrzewania. Wzrost piersi łączy się z gwałtownym podziałem komórek i większą wrażliwością na substancje chemiczne zaburzające gospodarkę hormonalną. Ta myśl budzi we mnie niepokój. Przypominam sobie lata, w których moim córkom rosły piersi. W samym środku tych – jak nazywają to naukowcy – „okresów krytycznych” dziewczyny bez ograniczeń eksperymentowały z toksycznymi lakierami do paznokci, pełnymi chemii kremami i balsamami do ciała, jadły kanapki z foliowych woreczków i oddychały zanieczyszczonym miejskim powietrzem.

Wcześniejszy początek okresu pokwitania niesie ze sobą również skutki społeczne. Dziewczynki coraz częściej dojrzewają fizycznie na długo przed osiągnięciem dojrzałości psychospołecznej – ich mózg rozwija się mniej więcej do dwudziestego roku życia. Nowozelandzki biolog Peter Gluckman twierdzi, że prowadzi to do unikalnej sytuacji: „po raz pierwszy w historii ewolucji naszego gatunku biologiczne dojrzewanie kobiet tak mocno wyprzedza – zamiast iść z nim w parze – wiek ich prawdziwej dorosłości”.

Tymczasem rośnie grupa dziewczynek, które zaczynają dojrzewać płciowo skrajnie wcześnie: u około piętnastu procent dziewcząt na całym świecie okres pokwitania zaczyna się w wieku siedmiu czy nawet sześciu lat. Dwudziestotrzyletnia Andrea należy do tej grupy – jak opowiada, pierwsze oznaki rośnięcia piersi uwidoczniły się u niej zaraz po tym, jak skończyła osiem lat. W wieku dziesięciu lat zaczęła miesiączkować.

– Zaczątki piersi totalnie mnie zaskoczyły – wspomina. – Dzieci w tym wieku te rzeczy nie interesują. Żadnej koleżance z klasy nie rosły jeszcze piersi. To było dla mnie naprawdę niefajne i wstydziłam się, chociaż nie bardzo wiedziałam czego. Wydawało mi się, że jestem inna niż pozostałe dziewczynki, że już nigdzie nie przynależę. W liceum było jeszcze gorzej: wszystkim zaczęły rosnąć piersi, ale tylko moje były już w pełni ukształtowane – jako trzynastolatka nosiłam miseczkę D. Tak się tego wstydziłam, że przestałam brać prysznic po WF-ie w szkolnej łazience.

Przypominają mi się moje doświadczenia z piersiami z czasu, gdy miałam około ośmiu lat, zupełnie jak Andrea. Moja klatka piersiowa była jeszcze całkowicie płaska. Jak zawsze w sobotę rano siedziałam z młodszą siostrą w wannie. Nasza mama wlała do wody sporą porcję jaskrawozielonego płynu do kąpieli o zapachu sosny. Kiedy siedziałyśmy bez ruchu, słyszałyśmy cichy syk pękających i znikających bąbelków piany. Wystarczyło jednak porządnie pomachać nogami, żeby powstały nowe – i tak właśnie robiłyśmy.

– Widzę twoje piersi – powiedziała siostra, wskazując palcem moje ledwo wystające z wody sutki. Były różowe i nieco pomarszczone.

– A ja widzę twoje – odparłam.

– Właśnie że nie, wcale nie widzisz! – zaprotestowała, nakładając na swoją klatkę piersiową pełne garście piany. Ta przez chwilę pozostała na swoim miejscu, a potem spłynęła po jej żebrach do wody.

– Masz w nich mleko? – spytała siostra.

– Nie wiem.

– Może sprawdzę?

Chichocząc, pochyliła się nade mną i wystawiła język. Mokre włosy otaczały jej twarz, która powoli zbliżała się do mojego tułowia. Odsunęłam się tak gwałtownie, że woda prawie przelała się przez brzeg wanny. Obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

– Nie ruszaj się – powiedziała siostra.

Jeszcze raz wysunęła język i delikatnie dotknęła nim mojego lewego sutka – niczym jaszczurka, która usiłuje złapać ofiarę.

– Nic nie czuję – oznajmiła rozczarowanym tonem.

– Za bardzo się spieszyłaś – odparłam.

Spróbowała ponownie, tym razem staranniej i już bez chichotania. Poczułam, jak zaciska wargi wokół mojego sutka i zaczyna zaciekle ssać. Odczucie ciepła i śliskości nie było nieprzyjemne.

– Mleko! – wykrzyknęła nagle. – Naprawdę! Czuję smak mleka. Teraz twoja kolej.

Zapraszającym gestem rozwarła ramiona i popatrzyła na mnie dumnie. Odważę się? Ta zabawa była dziwna, ale ciekawiło mnie, czy naprawdę mamy w piersiach mleko.

Pochyliłam się w jej stronę i spróbowałam wziąć do buzi jej malutki, ledwo co wystający z klatki piersiowej sutek.

– Czujesz? – spytała siostra.

Miałam w ustach wstrętny, gorzki smak piany do kąpieli, ale nie chciałam okazać się gorsza, więc się do tego nie przyznałam.

– Chyba też trochę czuję smak mleka – odparłam za to.

– A widzisz! – krzyknęła z entuzjazmem. – Mówiłam!

Obróciłam językiem w buzi w prawo i lewo. Gorycz zniknęła, a ja miałam wrażenie, że naprawdę czuję jakiś słodki smak. To musiało być mleko.

– Tak, teraz też czuję! – zgodziłam się z ulgą. – Ma słodki smak.

Roześmiane, spojrzałyśmy na siebie tryumfalnie. Dokonałyśmy ważnego odkrycia: w naszych piersiach było prawdziwe mleko!

Dziś, wspominając scenę w wannie, znowu czuję tę samą mieszankę podniecenia i zażenowania. Byłyśmy dumne z naszego odkrycia, ale jednocześnie wiedziałyśmy, że wzajemne lizanie sobie sutków jest trochę dziwne i wstydliwe. Być może było to nawet zabronione, choć nikt nam nie powiedział tego wprost. Zabawa stawała się przez to dodatkowo ekscytująca i tajemnicza, ale z tego samego powodu nie opowiadałyśmy nikomu o naszych eksperymentach.

Większość dziewczynek zdaje sobie sprawę z aury tajemniczości, jaka otacza piersi, na długo przed tym, zanim im one urosną. Wiedzą, że biustowi przypisuje się wielkie znaczenie, mimo że rzadko otwarcie się o nim mówi i nie manifestuje się go tak po prostu. Istnieją specjalne części odzieży służące do otaczania i ukrywania piersi. Nie ulega dyskusji, że fenomen tej części ciała jest powiązany ze wstydem i zażenowaniem. Małe dziewczynki szybko to zauważają. To pobudza ich ciekawość i może sprawić, że z niecierpliwością będą czekać na moment, kiedy wyrośnie im biust – albo przeciwnie, będzie je to przerażać.

Wszystkie te sprzeczne myśli i uczucia sprawiają, że odkrycie zawiązków piersi wywiera ogromne wrażenie na większości dziewczynek. Jak pisze Florence Williams, „piersi nas zawstydzają. Są nieprzewidywalne. Durne. Potrafią zmienić zarówno dzieci, jak i dorosłych mężczyzn w zombi”.

S. Love, Het Borstenboek. Wat vrouwen willen weten, Sesam, Antwerpen 2005, s. 40.

‘Tietenlied’, Kinderen voor kinderen, www.youtube.com.

F. Williams, Piersi. Historia naturalna i nienaturalna, przeł. T. Ulanowski, Agora, Warszawa 2014, s. 119.

M. Wortel, Borstentrots, „Trouw”, 5 sierpnia 2017, s. 5.

De dokter Corrie Show, aflevering ‘Borsten’, NTR Schooltv, 29 maja 2016.

E. Dugan, “Breast ironing”: girls have “chests flattened out” to disguise the onset of puberty, „The Independent”, 26 września 2013.

S. Maris, I. van der Vlugt, J. Deurloo en C. Lanting, JGZ-richtlijn Seksuele ontwikkeling 0-19 jaar, Bijlage Puberteitsstadia en Tannerstadia, Nederlands Centrum Jeugdgezondheid, Utrecht 2014.

S. Maris, I. van der Vlugt, J. Deurloo en C. Lanting, JGZ-richtlijn Seksuele. ontwikkeling 0-19 jaar, Bijlage Puberteitsstadia en Tannerstadia, Nederlands Centrum Jeugdgezondheid, Utrecht 2014.

F. Williams, Piersi. Historia naturalna i nienaturalna, przeł. T. Ulanowski, Agora, Warszawa 2014, s. 117.

F. Williams, Piersi. Historia naturalna i nienaturalna, przeł. T. Ulanowski, Agora, Warszawa 2014, s. 126.

F. Williams, Piersi. Historia naturalna i nienaturalna, przeł. T. Ulanowski, Agora, Warszawa 2014, s. 107.

F. Williams, Piersi. Historia naturalna i nienaturalna, przeł. T. Ulanowski, Agora, Warszawa 2014, s. 124.

K. Bollen, Het borstenboek, De Standaard, Antwerpen 2012, s. 22.

F. Williams, Piersi. Historia naturalna i nienaturalna, przeł. T. Ulanowski, Agora, Warszawa 2014, s. 7.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: