Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Człowiek, który wiedział za dużo. Dlaczego zginęli Jaroszewiczowie? - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
12 maja 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Człowiek, który wiedział za dużo. Dlaczego zginęli Jaroszewiczowie? - ebook

Tym morderstwem żyła cała Polska! Marzec 2018. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ogłasza, że po niemal trzydziestu latach od zabójstwa premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji Solskiej ustalono sprawców. Mają nimi być Dariusz S., Marcin B. i Robert S.: członkowie działającego w latach 90. gangu karateków z Radomia, którzy mają na koncie serię brutalnych napadów na wille bogatych ludzi w całej Polsce. Sprawa ma jednak drugie dno, a ustalenia policji i prokuratury wydają się niewiarygodne. Z domu premiera nie skradziono bowiem najcenniejszych przedmiotów. Jak wynika natomiast z sekcji zwłok, sprawcy przez długie godziny torturowali premiera, wkręcając mu korkociąg w żebra, gasząc na nim papierosy i próbując wyrwać mu język. Jednocześnie opatrywali mu rany, zmieniali ubranie i podawali leki. Niemal na pewno próbowali zmusić go do wyjawienia jakichś informacji. Monika Góra szuka odpowiedzi na pytanie, dlaczego przez wiele lat policja i prokuratura nie potrafili wskazać winnych zbrodni. Jak to możliwe, że po tylu latach na światło dzienne wychodzą co najmniej dziwne fakty, które nigdy nie zostały ze sobą połączone? Komu zależy, aby prawda nigdy nie wyszła na jaw? Śledztwo obejmuje wiele osób, wszystko wskazuje na to, że także tych, których nadal oglądamy na pierwszych stronach gazet.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-8988-4
Rozmiar pliku: 2,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

TY BĘDZIESZ ZABITY

Nieśwież, ładne miasteczko z zamkiem Radziwiłłów w pobliżu Mińska. Dzisiaj na terenie Białorusi, przed pierwszą wojną światową pod zaborem rosyjskim. W 1919 roku, gdy staje się miastem polskim, Piotr ma 10 lat.

Po szkole uwielbia wędrować po nieświeskich borach. Ta miłość do przyrody zostanie mu do późnej starości, gdy syn Andrzej będzie go woził do lasu na długie spacery z psem. Ale na razie wędruje z rówieśnikiem, który cierpi na epilepsję. Podczas jednej z takich wypraw kolega ma napad choroby. Piotr na szczęście wie, co robić – mimo że panicznie się boi, pomaga chłopcu przetrwać atak. I znów mogą ukrywać się przed dorosłymi, leżąc w gęstej trawie na leśnych polanach i patrząc w błękitne niebo, puszczać wodze fantazji. Pewnego dnia przyjaciel mówi do Piotra:

„Ty będziesz zabity. Takim cię widzę. W kałuży krwi. I coś tam jest jeszcze na dziewięć. Widzę dziewiątkę w tej krwi. Ale będziesz żył długo”¹.

Piotrowi robi się przykro, ale po jakimś czasie zapomina o słowach kolegi. Jednak wypowiedziana na głos przepowiednia tkwi w nim jak drzazga w palcu, której nie można usunąć. Da o sobie znać wiele lat później.CZŁOWIEK, KTÓRY WIEDZIAŁ ZA DUŻO

Drugiego września 1992 roku o dziewiątej rano Andrzej wchodzi do biura swojej firmy Artex w Gdańsku, specjalizującej się w handlu z krajami byłego Związku Radzieckiego. Siada przy biurku, przegląda papiery. Wchodzi sekretarka z sąsiedniego biura. Jest roztrzęsiona.

– Panie Andrzeju, czy pan wie, co się stało?

– Co się stało?

– W radiu powiedzieli, że zamordowali pana rodziców.

Andrzej aż wstaje.

– Chyba pani żartuje?

Andrzej chwyta za telefon, dzwoni do rodziców.

– Głucho – mówi.

Wybiera numer Grażyny, swojej narzeczonej.

– Słuchaj, co tam się dzieje w tym Aninie? Dowiesz się?

Nie czekając na informacje, wskakuje do auta i pędzi do Warszawy. W międzyczasie Grażynie udaje się dodzwonić do domu Jaroszewiczów. Odbiera Jan, młodszy syn premiera.

– Jasiu, co tam się stało? – pyta zaniepokojona.

– Nic, Grażynko, nic się nie stało – odpowiada Jan i odkłada słuchawkę.

Cztery godziny później, około drugiej po południu, Andrzej i Grażyna wjeżdżają w ulicę Zorzy. W oddali widzą tłum ludzi i dużo samochodów; auta policyjne i cywilne.

Z domu wychodzi kilku mężczyzn z noszami, na których leży czarny worek. Andrzeja oblewa zimny pot. Wypada z samochodu, podbiega do noszy. Wszystko dociera do niego jak przez gęstą mgłę. To ciało Alicji Solskiej, jego macochy. Funkcjonariusze wkładają je do niebieskiej policyjnej nyski.

Andrzej wchodzi do willi. Mija wchodzących i wychodzących policjantów, techników i Bóg wie kogo jeszcze. Dziwnie pachnie – myśli. Intensywny, słodki zapach.

– Wejście do domu chwytało za gardło – mówi dziś. – Po prostu szok.

Na parkiecie w salonie zakrwawiony biały obrus w czerwone maki. Plamy krwi wąską strużką biegną wzdłuż schodów i prowadzą na górę. Andrzej idzie za nimi. Zesztywniały wchodzi do gabinetu ojca. Słyszy jeszcze głos policjanta:

– Panie Andrzeju, niech pan tam nie wchodzi!

Ale jest za późno.

– To był ułamek sekundy. Zobaczyłem i się cofnąłem – opowiada. – Ale pamiętam wszystko z postaci ojca. Nawet ten bandaż, który miał na czole.

„Zamęczono go na śmierć. Długo torturowano. Tamten widok mną wstrząsnął. Do tego stopnia, że przez następne dwa tygodnie nie zmrużyłem oka”².

Andrzej opuszcza gabinet, schodzi na dół do kuchni, Widzi, że wszystkie szuflady kredensów są pootwierane. Na podłodze walają się rozsypane zioła, cukier i mąka.

Na środku tego wszystkiego Jan robi policjantom kawę i herbatę.

Andrzej bierze go na bok.

– Od kiedy tu jesteś?

– Od wczoraj, od jedenastej w nocy…

– Dlaczego mnie nie powiadomiłeś?

– Prokurator mi zabronił – odpowiada Jan.

– Który?

Jan wzrusza ramionami.

Gdy Andrzej Jaroszewicz opowiada mi to 28 lat później, oponuję:

– Jan mógł pana powiadomić, zanim się tam pojawił prokurator. On z jakiegoś powodu nie chciał, żeby pan przyjechał.

– To jest fakt. – Zamyśla się Andrzej. – Grażynie powiedział, że nic się nie stało.

Bohdan Roliński, współautor wywiadu rzeki z Jaroszewiczem Przerywam milczenie…, zaniepokojony wiadomościami nadawanymi w radiu, przed południem telefonuje do Anina. Odbiera Jan. Spokojnie wita się z redaktorem.

„Co tam, panie Janku, się stało? – dopytuje dziennikarz. – Dzwoniła do mnie znajoma. Jej mąż słyszał komunikat w radiu…

– Był komunikat? – dziwi się Jan. – To my tu o tym jeszcze nie wiemy…

– A co się dzieje?

– Teraz to już jakoś lepiej, ale było bardzo źle, okropnie, ale teraz inaczej, prawie w porządku, już jakoś tak…”³. – Bąka bez ładu i składu Jan.

– To dobrze, że już w porządku. – Roliński oddycha z ulgą.

– Tak, tak, teraz w porządku, ale było groźnie. Bardzo groźnie – dodaje syn Piotra.

Po tej rozmowie Roliński jest przekonany, że wiadomość o morderstwie jest fałszywa. Przypuszcza, że być może Jaroszewicz miał jakiś wypadek, ale cieszy się, że sytuacja jest już opanowana.

Wkrótce pozna prawdę.DUCHY

Dom pod numerem 19 przy ulicy Zorzy w ekskluzywnej dzielnicy Warszawy Anin to przedwojenna willa porośnięta winoroślą zaplecioną na kratownicy. Klasyczny kwadrat, jasna elewacja z kamiennych płytek. Kiedyś nazywana willą Lotta, od nazwiska pierwszego, holenderskiego właściciela.

Dom otacza wielki ogród, niemal park, z wysokimi iglastymi drzewami. Od frontu strzeże go ogrodzenie z kamienia, w którym znajdują się furtka i brama wjazdowa. Od podwórka są jeszcze jedna, tylna, brama i drugie drzwi wejściowe do willi. W głębi posesji znajdują się: odkryty basen, dwie drewniane szopy na narzędzia ogrodnicze i służbówka. Gdy Jaroszewicz jest premierem, mieszkają w niej oficerowie Biura Ochrony Rządu.

Za metalową siatką zaczyna się las, który gospodarze dostali w wieczyste użytkowanie.

Budynek przy Zorzy skrywa wiele tajemnic. Po wojnie znajdowała się tu jedna z baz Informacji Wojskowej, poprzedniczki Wojskowej Służby Wewnętrznej. Stacjonował w niej porucznik Józef Światło, późniejszy pułkownik Urzędu Bezpieczeństwa, który w 1953 roku zbiegł na Zachód. Potem w willi mieściła się placówka UB. Dom służył jako głęboko utajone miejsce przesłuchań, a w jego piwnicach więziono i torturowano aresztowanych żołnierzy i cywilów.

Z pewnością w podłogi domu w Aninie wsiąkło wiele krwi.

Piotr Jaroszewicz po raz pierwszy do willi przy Zorzy trafi w 1944 roku, gdy narażając się Informacji Wojskowej i porucznikowi Światle, uratuje z więzienia kilku aresztowanych oficerów. Kto by wtedy podejrzewał, że po latach ten ubecki karcer stanie się jego własnym miejscem kaźni?

Po brutalnych czasach stalinowskiego reżimu do willi trafia Julian Tuwim z rodziną – jakby dla wyczyszczenia złej energii, zneutralizowania straszących w niej duchów. Po śmierci poety wdowa i jej przybrana córka zostają z domu wyeksmitowane, by w 1955 roku mógł się do niego wprowadzić Piotr Jaroszewicz z rodziną.

Pół wieku później „Super Express” napisze, że Jaroszewicz wykupił willę z 70-procentową zniżką. Informację tę gazeta znalazła w piwnicy Najwyższej Izby Kontroli, w odkrytym tam tajnym archiwum Mieczysława Moczara, komunistycznego prezesa NIK⁴.CZARNY DIABEŁ

Po posesji biega czarny diabeł, jak go nazywają. To Remus – wielki, groźny sznaucer, olbrzym ważący 80 kilogramów. Pies jest Andrzeja, ale ponieważ nie daje sobie z nim rady, przywozi go do ojca.

Do Remusa lepiej nie podchodzić bez ostrzeżenia. Gdy ktoś obcy zbliża się do metalowej bramki, zaczyna wściekle ujadać. Wtedy z domu wychodzi gospodarz lub gospodyni i natychmiast uspokajają przybysza: już zakładają kaganiec, „diabeł” zostanie okiełznany, będzie można wejść.

Piotr Jaroszewicz, przez dekadę premier komunistycznego rządu, swoich gości wita zawsze w marynarce lub swetrze, czasem w krawacie. Na nogach ma błyszczące półbuty, nigdy kapcie. Zadbany starszy pan. Gościnnym gestem zaprasza do środka.

Dom jest urządzony skromnie, ale elegancko. Przy wejściu mały korytarzyk, kilka drewnianych schodków. We wnęce miejsce na kurtki i płaszcze domowników.

W pokojach na ścianach wiszą obrazy w złoconych ramach – Kossaki i Fałat, na meblach stoją wazony z misternie ułożonymi kompozycjami z suchych roślin i fotografie w ramkach. W salonie kilka foteli w stylu Ludwika XVI ze giętymi nóżkami, wszystkie obite taką samą jasną tapicerką. Na podłogach błyszczący parkiet, a na nim wzorzysty dywan. Na stoliku lampa, na innym ozdobne świeczniki.

– Jadalnia była w stylu weimarskim; białe meble, z szybami wewnątrz, talerzyki, czarki, wazy – wspomina Dariusz Janas, jeden z pierwszych policjantów na miejscu zabójstwa.

Obiady dwa razy w tygodniu przygotowuje im pani Basia, która mieszka w internacie obok willi. Piotr lubi proste wiejskie potrawy – kartoflankę zaprawianą obficie skwarkami z boczku, mazowiecki żurek z grzankami, zupę z dyni albo z owoców i kotlet mielony. Nie jest wybredny. Czasami przyrządza rozgrzewające nalewki według starych receptur. Częstuje potem nimi gości. Poza tym praktycznie nie pije alkoholu.

Boi się cukrzycy. Kawę słodzi substytutami cukru, trzyma dietę. Ale za to ciasto zjada w wielkich ilościach.

W pobliżu kuchni, na małym stoliku, stoi telefon, a przy nim leży dziennik odwiedzin gości i spis wydatków.

– Znaleźliśmy zeszyty, gdzie oni każde zakupy mieli rozpisane – opowiada Janas. – Pół kilograma ziemniaków, dwie bułeczki, kostka masła. Widać było skromność życia.

Bo – mimo pozornego dobrobytu – gospodarzom się nie przelewa. Piotr czasem sprzedaje w antykwariatach numizmaty lub kolekcjonerskie banknoty, gdy zimą nie starcza mu na ogrzanie domu. Stanisław Kociołek, członek PZPR, powie potem, że Jaroszewicz pożyczał od niego pieniądze na życie.

Kilka metrów od drzwi wejściowych znajdują się schody prowadzące na piętro. Na całej szerokości wyłożone są zieloną wykładziną. Po bokach, nad drewnianymi poręczami, wiszą grafiki. Na górze mieszczą się sypialnie obojga małżonków i pokój Piotra.

– Gabinet premiera wyglądał naprawdę uroczo – opowiada Dariusz Janas. – Z lamperiami, a na końcach tych lamperii ułożone były medale pamiątkowe. Zastanawiałem się, jak sprzątali, że nie były zakurzone.

Wszędzie panuje sterylny porządek, nad którym czuwa sprzątaczka, pani Wiesia. Raz w tygodniu Alicja wprowadza ją na posesję, wcześniej zamykając psa, którego sprzątaczka się panicznie boi.

– Bieliznę premier miał ułożoną w pudełkach, na których były napisy: skarpety czyste, skarpety naprawiane, podkoszulki z krótkim rękawem, z długim rękawem – wspomina Janas.

W każdym pudełku wszystko równo ułożone. Obok w osobnych rzędach koszule białe i kolorowe. A za koszulami niespodzianka – ukryta broń sportowa Margolin z odwiedzionym kurkiem, gotowa do strzału.

W gablotach kolekcja starych znaczków, pamiątki otrzymane od premierów i prezydentów różnych krajów. I niezwykle wartościowy zbiór starych monet i banknotów. Ich zbieranie jest wielką pasją premiera, przeznacza na nie miesięcznie od 5 do 8 tysięcy złotych diety poselskiej.

Operacja ich nabywania objęta jest ścisłą tajemnicą. Do tego stopnia, że sekretarka Teresa Rymsza kupuje numizmaty na własne nazwisko. Na polecenie Jaroszewicza jeździ na targi staroci po całej Polsce i szuka banknotów z okresu powstania kościuszkowskiego czy okupacji hitlerowskiej. Czasem są warte więcej, niż wynosi jej trzymiesięczna pensja.

Alicja złości się, że Piotr traci w ten sposób pieniądze:

– Po co mu pani znosi te banknoty?! – narzeka do sekretarki.

Całą kolekcję premier zamierza przekazać muzeum.

Cenne rzeczy małżeństwo trzyma w sejfach. Jeden jest w gabinecie Jaroszewicza. Właściwie nie jest to pancerna kasa, raczej po prostu metalowa szafa na zamek. Były premier chowa w niej pieniądze, dokumenty i 13 sztuk broni myśliwskiej.

Sejf z prawdziwego zdarzenia jest na dole, przy wejściu do salonu. To niepozorna, zabudowana drewnem szafka. Otwiera się ją szyfrem i kluczem.

– Ona nie została otworzona – powie mi potem Andrzej.

– To kasa pani Solskiej? – upewniam się.

– Przypominam, że nie było rozdzielności majątkowej między nią a ojcem, więc trudno powiedzieć, że to była kasa pani Solskiej.

Skarby, które gospodyni w niej trzyma, to biżuteria i drogocenne białe kamienie, prawdopodobnie diamenty.

W ciągu dnia małżeństwo rzadko opuszcza dom. Alicja czasem wychodzi na zakupy do sklepu spożywczego. Piotr udaje się na spacer z psem dopiero późnym wieczorem, gdy ulice pustoszeją. Zabiera ze sobą długi kij, a ostatnio też broń – pistolet Walther, pamiętający czasy wojny. Wędruje po uliczkach Anina przez godzinę, unika kontaktu z sąsiadami.

– Gdy ktoś szedł ulicą, to on szybko przechodził na drugą stronę – opowie potem jedna z sąsiadek. – Kiedyś widziałam go nieogolonego, z dużym zarostem. Sprawiał wrażenie człowieka wystraszonego⁵.

– Jak wcześniej wychodził, to różni chuligani mu wymyślali, wyzywali – dodaje sąsiadka z domu naprzeciwko, Zofia Kaczorowska. – Dlatego spacerował późno wieczorem, o jedenastej, żeby nikt mu nie ubliżał. Można było nastawiać zegarek.

Noc z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku jest bardzo ciepła, więc Piotr ubrany jest tylko w białą koszulę w niebiesko-szarą kratkę z krótkim rękawem, ciemne spodnie z paskiem i bordowe skarpety w jasne plamki. Spaceruje ponad godzinę.

Wraca do domu na Panoramę, ostatnie wiadomości, które są wówczas o północy. Zamyka drzwi na japoński zamek niemożliwy do otworzenia bez duplikatu klucza. Włącza lampkę na ganku; zawsze zostawia ją zapaloną na noc. Zdejmuje psu kaganiec i smycz. Nogi wsuwa w szare pantofle.

Widzi, że Alicja wchodzi po schodach na górę.

– Masz tam w kuchni herbatę – słyszy.

– Dobrze, dobrze – odpowiada Piotr.

Remus zadowolony biegnie za swoją panią. Solska wchodzi do łazienki. Przygotowuje się do snu.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: