Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Czar miłości - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
2 grudnia 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Czar miłości - ebook

Książę Dallwyn jest młodym i przystojnym mężczyzną, choć jego majątek nie jest w najlepszej kondycji, to i tak z dużą łatwością uwodzi zakochane w nim kobiety. Jedną z nich była hrabina Sedgewick, która jednak po przelotnym romansie porzuciła księcia. P dłuższym milczeniu zjawia się jednak u niego z propozycją nie do odrzucenia. Otóż jej mąż miał córkę z poprzedniego małżeństwa. Młoda, piękna Safina pozostawała w szkole we Florencji, ale właśnie ukończyła osiemnaście lat i czas najwyższy powrócić do ojca. Hrabina nie chce pod swoim dachem mieszkać z atrakcyjną, młodą dziewczyną, która stanowiłaby dla niej konkurencję. Jej propozycja dla księcia jest więc nie do odrzucenia. Chce, aby ten poślubił Safinę i w ten sposób pozbędzie się jej. Książę się nie godzi na taką propozycję, lecz wtedy hrabina wykorzystuje szantaż oraz przekupuje go majątkiem, w którego posiadanie wejdzie żeniąc się z Safiną. Czy książę zgodzi się na tę propozycję? Czy Safina jednak skradnie jego serce i nie będzie to tylko małżeństwo z wyrachowania?

 

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-11-77095-5
Rozmiar pliku: 445 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Od autorki

Kiedy przybyłam w 1950 roku do Camfield Place, dowiedziałam się, że w moim ogrodzie rośnie ogromny dąb, posadzony tu w 1550 roku przez królową Elżbietę I, która więziona była w Hatfield House.

Prawdopodobnie, jadąc z posiadłości margrabiego Salisbury, która sąsiaduje z moją, w tym właśnie miejscu Elżbieta I ustrzeliła z łuku swojego pierwszego jelenia i na pamiątkę posadziła to drzewo.

Miejscowa ludność uważa, że przynosi ono szczęście.

Po jakimś czasie odwiedziła mnie przyjaciółka, która podsunęła mi pomysł, by wysyłać ludziom żołędzie lub dębowe liście z tego drzewa.

Wszyscy twierdzili potem, że prezent przyniósł im szczęście.

Nie zliczę ile, dzięki dębowemu liściowi, urodziło się dzieci w rodzinach rozpaczających przez całe lata z powodu bezdzietności. Kiedy byłam w Szkocji, poznałam tam pewne małżeństwo, od piętnastu lat nie mogące się doczekać potomstwa, choć lekarze zapewniali, że z medycznego punktu widzenia nic nie stoi na przeszkodzie.

Dałam kobiecie witaminy i jeden z dębowych liści, żeby nosiła go przy sobie. W zeszłym roku urodziło im się dziecko. I to wyjątkowo udane.

Wierzę w tego typu magię i jestem pewna, że moja przyjaciółka, zbierająca żołędzie i liście dębowe, jest czarodziejką. Kiedy była jeszcze małą dziewczynką i mieszkała w Kanadzie, spotkała bardzo już starą czarodziejkę słynącą ze swej dobroci. Powiedziała ona do dziewczynki:

— Ponieważ jestem już bardzo stara i niedługo umrę, oddam ci swoją moc.

Moja przyjaciółka, która była wtedy małą dziewczynką odparła:

— Nie chcę twojej mocy.

Ale czarodziejka nie ustępowała.

— Nie możesz jej odrzucić.

I teraz, kiedy moja przyjaciółka chce komuś pomóc, zdarzają się prawdziwe cuda. Szczególnie tym, których kocha.

Zawsze wierzyłam, że na ziemi dzieją się rzeczy, o których nie śniło się filozofom.

Kiedy królowa Wiktoria otworzyła w 1838 roku podwoje Hampton Court Palace dla publiczności, ludzie byli zaszokowani. Mówili, że nie powinno się wpuszczać „zwykłych śmiertelników” do tych wspaniałych komnat, bo wszystko poniszczą.

To podejście zmieniło się dopiero w 1949, kiedy otworzono dla publiczności podwoje Longleat, wspaniałego i pięknego elżbietańskiego domu, należącego do markiza Bath.ROZDZIAŁ 1

1879

Hrabina Sedgewick, Wasza Miłość!

Kiedy lokaj zawiadomił o przybyciu gościa, książę Dallwyn, który właśnie pisał coś przy biurku, podniósł głowę. Na jego twarzy malowało się zdziwienie.

W drzwiach stanęła zjawa, cała tonąca w zieleniach.

Jej uroczą twarz, w której dominowały ogromne zielone oczy, okalały pióra.

Książę powoli podniósł się.

— Isobel! — wykrzyknął, gdy zamknęły się za nią drzwi. — Co ty tu robisz?

— A jak sądzisz? — odpowiedziała hrabina. — Przybyłam, żeby się spotkać z tobą, najdroższy Crispinie.

Książę wyszedł zza biurka, ale kiedy hrabina wyciągnęła do niego rękę, udał, że tego nie widzi. Zatrzymał się i stanął plecami do kominka. Po chwili krępującej ciszy odezwał się gniewnie:

— Kiedy widzieliśmy się po raz ostatni, mówiłaś, że mnie nienawidzisz i że nigdy już się do mnie nie odezwiesz.

— Tak powiedziałam — zgodziła się hrabina — ale coś się wydarzyło i dlatego jestem tutaj.

Usadowiła się z wdziękiem na sofie, całkowicie świadoma, że światło padające od okna dobrze uwidacznia całą jej urodę.

Była kobietą, za którą szaleli prawie wszyscy mężczyźni w Londynie, a i książę należał kiedyś do grona jej wielbicieli.

Kiedy hrabina spoglądała teraz na niego, pomyślała, że prawie zapomniała, jak bardzo jest przystojny. Nie zapomniała jednak namiętności, która ich niegdyś łączyła.

Książę zmarszczył brwi. Wiedział, że Isobel Sedgewick odwiedziła go nie bez jakiegoś ukrytego zamiaru. Myślał o niej jak o zamkniętym rozdziale swojej przeszłości, do którego żadne z nich nie miało zamiaru wracać.

— Przybyłam tu z wiadomością, Crispinie — powiedziała hrabina po chwili ciszy — która może okazać się dla ciebie korzystna.

— Jestem pewien, że jeżeli ty ją przynosisz, Isobel — odparł książę — na pewno będzie niekorzystna i nie mam ochoty jej wysłuchiwać.

— Przestań zachowywać się jak głuptas — zripostowała hrabina. — Przypuszczam, że nadal jesteś po uszy w długach, a ten, nazwijmy to, dworek za chwilę zawali ci się na głowę.

Książę wykonał niecierpliwy gest.

— Nawet jeśli tak, to nie twoja sprawa.

— A tutaj właśnie się mylisz. I chociaż nigdy nie chciałam, żeby coś takiego się zdarzyło, okazało się, że mamy wspólne interesy.

Książę spojrzał na nią, a w oczach błysnęły mu iskierki gniewu.

Ku jego zdziwieniu hrabina uśmiechnęła się wesoło.

— Możesz mi nie wierzyć po tych wszystkich przykrych słowach, które sobie powiedzieliśmy, ale na zawsze pozostałeś w moim sercu.

— W twoim sercu?! — wykrzyknął. — Bardzo wątpię, czy w ogóle je masz, nigdy nie dałaś żadnego na to dowodu.

— Och, Crispinie, Crispinie! Dlaczego zachowujesz się jak mały, uparty chłopiec, podczas gdy jesteś uroczym mężczyzną.

Książę był wyraźnie zniecierpliwiony tym wszystkim i odezwał się dość ostro:

— Przejdźmy do rzeczy. Po co przyjechałaś?

— Mam dla ciebie propozycję — powiedziała hrabina — która, jak już wspomniałam, może się okazać dla ciebie bardzo korzystna.

— Wątpię w to, ale jestem gotowy cię wysłuchać — odparł Crispin.

Hrabina zatrzepotała rzęsami i złożyła usta w sposób, który urzekał większość mężczyzn.

Książę patrzył na nią chłodno, więc po chwili zaczęła mówić:

— Nie wiem, czy pamiętasz, że Albert ma córkę z pierwszego małżeństwa?

— Nie miałem o tym pojęcia — stwierdził obojętnie — a jeśli nawet, cóż to miałoby mnie obchodzić?

— Safina właśnie w tej chwili znajduje się w drodze powrotnej z Florencji do Anglii, gdzie chodziła do szkoły od czasu mojego ślubu z jej ojcem.

— Mądrze zrobiła, trzymając się od ciebie z daleka — stwierdził książę ze złośliwym uśmiechem.

— Nie miała wyboru — skwitowała krótko hrabina. — Ale teraz, kiedy skończyła osiemnaście lat, nie chcą już jej tam dłużej trzymać.

Zapadła cisza. Książę najwyraźniej nie miał ochoty w niczym jej ułatwiać zadania i hrabina podjęła temat innym już tonem.

— Rozumiesz chyba, Crispi, że nie mam ochoty, by jakaś młoda panna kręciła się w pobliżu, choć przecież jestem od niej niewiele starsza, skończyłam dopiero trzydzieści lat.

I tym razem książę nie odpowiedział. Ale na jego ustach zaigrał podejrzanie sardoniczny uśmiech. Oboje wiedzieli, że Isobel ma za sobą trzydzieste trzecie urodziny.

— Muszę przedstawić Safinę na dworze, nie ma na to rady — mówiła hrabina — i naturalnie Albert chce wydać dla niej bal.

— Widocznie ta młoda dama ma jednak szczęście! — zauważył książę. — Oczywiście, jeżeli nie brać pod uwagę, że będzie musiała pozostawać w cieniu swojej złej macochy.

— Naprawdę uważasz, że jestem zła? — zapytała hrabina. — Różnie się do mnie zwracałeś i na pewno w żadnym wypadku wielu rzeczy ci nie zapomnę, ale nigdy nie mówiłeś, że jestem zła!

— Zdziwiłoby mnie, gdybyś zawahała się przed czymś, gdy chcesz postawić na swoim! — odparł. — Przypuszczam, że masz już jakiś plan pozbycia się tej okropnej dziewczyny. Wybrałaś grób czy klasztor?

— Uważam, że ta uwaga jest bardzo nie na miejscu! — wyrzuciła z siebie hrabina obrażonym tonem. — Prawdę mówiąc, mam znacznie lepszy pomysł, mój drogi. Crispinie. Chcę, żebyś się z nią ożenił!

Książę wpatrywał się w swego gościa, nie wierząc własnym uszom.

Po dość długiej chwili zapytał:

— Żartujesz?

— Nigdy nie mówiłam poważniej — odparła hrabina.

— A więc odpowiedź brzmi „nie”, i na tym zakończmy całą sprawę — skwitował książę. — Myślę, Isobel, że już czas na ciebie, ponieważ nie mamy sobie nic więcej do powiedzenia.

Sięgnął ręką w kierunku dzwonka. Ale zanim zdążył pociągnąć, hrabina krzyknęła:

— Poczekaj! Nie skończyłam!

— Nie mam już nic więcej do powiedzenia — stwierdził książę. — Nie rozumiem, jak coś równie śmiesznego mogło ci w ogóle przyjść do głowy. Ja — poślubiający twoją pasierbicę! — Odetchnął głęboko, po czym ciągnął dalej: — Jeśli chcesz poznać prawdę, to uważam, że wymyśliłaś całą tę historię, żeby nachodzić mnie tutaj.

— Zachowujesz się dokładnie tak, jak się spodziewałam — powiedziała hrabina rozbrajająco. — Ale powtórzę to, co musiałeś już słyszeć wiele razy — wyglądasz, Crispinie, bardzo pociągająco, kiedy się złościsz!

Zaśmiała się cicho i zmysłowo.

— Pamiętam, jak bardzo byłeś zły, kiedy przyłapałeś mnie na pocałunku z Edwardem. I jakie podniecające były przeprosiny i wybaczenie.

Echo tych słów zdawało się brzmieć jeszcze jakiś czas.

Ponieważ książę milczał, dodała:

— Potrafisz być bardzo brutalny, gdy jesteś zazdrosny! Ale musisz przyznać, że nas to podnieciło!

— Przestań! — Książę prawie wykrzyczał to słowo.

— Co ty knujesz, Isobel? Dlaczego przywołujesz przeszłość? Kiedy się rozstawaliśmy, powiedziałem ci, że cię nienawidzę i pogardzam tobą za sposób, w jaki mnie traktowałaś. Byłem głupcem wierząc, że choć nie dochowujesz wiary swojemu mężowi, będziesz wierna mnie! — Wyrzucił z siebie te słowa, gdyż nie potrafił ich powstrzymać. Potem dodał: — Na litość boską — idź już. Raz mnie omamiłaś i teraz nie mam ochoty nawet myśleć o tobie.

— Ale czasami nie potrafisz się powstrzymać — powiedziała hrabina cicho — i chociaż mi nie chcesz uwierzyć, to samo dzieje się ze mną.

— Ale istnieje przecież mnóstwo mężczyzn, którzy cię mogą w takich chwilach pocieszyć — skwitował książę. — Kiedy rozmawiają o tobie w klubie, mam wrażenie, że nie ma mężczyzny, który nie byłby kiedyś twoim kochankiem.

— To zabawny pomysł, ale niezupełnie zgodny z prawdą. Bądź rozsądny, Crispinie, i postaraj się zrozumieć, że nie mam ochoty przesiadywać pomiędzy wdowami, przynajmniej jeszcze przez parę lat!

— Jeżeli znowu masz zamiar zaproponować mi rękę swojej pasierbicy, to możesz sobie darować. Do widzenia więc, Isobel. Jak powiedziałem ci już wcześniej, mam nadzieję nigdy cię nie oglądać, w każdym razie — samej.

Znowu wyciągnął rękę w kierunku dzwonka, ale hrabina odezwała się szybko:

— Poczekaj! Mam dwa argumenty, które mogą cię przekonać.

Ręka księcia zawisła w powietrzu.

W tej samej chwili jego czoło zmarszczyło się w sposób, który znający go ludzie uznaliby za nie wróżący, nic dobrego.

— Pierwszy powód, dla którego powinieneś poślubić Safinę, jest bardzo prosty — mówiła hrabina. — Po ślubie otrzyma ona pewną kwotę pieniędzy, jakieś trzydzieści tysięcy funtów. Większa część fortuny jej matki należy do mnie, i tylko do mnie, tak długo, jak żyje Albert.

— Nie jestem tym zainteresowany — stwierdził chłodno.

— Ależ powinieneś być — oświadczyła hrabina. — Mając trzydzieści tysięcy, spłaciłbyś większość swoich długów, a perspektywy na przyszłość są po prostu fantastyczne.

— Powiedziałem ci już, że nie jestem zainteresowany — oznajmił książę — a jeśli chodzi o czekanie na śmierć Alberta, to jestem pewien, że użyjesz wszystkich swoich diabelskich sztuczek, żeby żył wiecznie.

Choć w tonie jego głosu wyraźnie brzmiała gorycz, hrabina zaśmiała się wesoło.

— Ach, więc znam się na diabelskich sztuczkach! — powiedziała. — Powtarzałeś zawsze, że cię oczarowałam, ale wtedy wydawałam ci się raczej godną uwielbienia boginką.

— Byłem głupcem!

— Bardzo żarliwym i wymagającym głupcem! — szepnęła hrabina.

— Odpowiedź na twoją propozycję nadal brzmi „nie” — odpowiedział książę.

— Usłyszałeś dopiero pierwszy powód.

— Jaki jest ten drugi? — zapytał książę.

— Jestem w posiadaniu dwóch listów, które wyjęła wczoraj z sekretarzyka w swoim buduarze Yvonne de Mauzon.

Książę zesztywniał.

— Dwa listy? — powtórzył z niedowierzaniem.

— Niezwykle urocze, choć niektóre zdania wydają mi się skądś znajome.

— O czym ty mówisz i skąd wzięłaś te listy? — zapytał książę z gniewem.

— Pomyślałam, drogi Crispinie, że jeśli okażesz się oporny w sprawie ślubu, to listy te mogą niezwykle zainteresować ambasadora.

W gabinecie zapadła tak głęboka cisza, że słychać by było lot motyla.

Książę stał nieruchomo, jak zamieniony w kamień, a hrabina przyglądała mu się, również zastygając w bezruchu.

Książę przerwał milczenie.

— Nie ośmielisz się!

— Nie przesadzę, jeśli powiem, że zrobię raczej to, niż pozwolę pętać się koło siebie temu nieznośnemu bachorowi Alberta.

Książę przeszedł przez pokój i stanął koło okna, patrząc w dal nie widzącymi oczami. Wiedział, że nic nie powstrzyma Isobel, jeśli ta czegoś pragnie.

A ona chciała także ukarać jego, ponieważ ją porzucił.

Odkrył kiedyś, że podczas jego nieobecności zaprosiła do swego łóżka nie jednego, ale dwóch jego przyjaciół.

Wierzył jak głupiec, że jeśli jest zdolna do miłości, to kocha właśnie jego.

Świadomość, że nie dochowała mu wierności w ciągu tych kilku dni, kiedy nie było go w Londynie — wyjechał by odwiedzić chorą matkę — przejęła go niesmakiem.

Pokłócili się wtedy bardzo gwałtownie.

Na koniec wybiegł z domu krzycząc, że nigdy więcej się do niej nie odezwie.

Od tego czasu minął rok.

Doskonale wiedział, że cała procesja mężczyzn zajęła jego miejsce w jej łóżku.

On sam znalazł ukojenie w ramionach atrakcyjnej i bardzo zmysłowej żony francuskiego ambasadora.

Francuz jednakże był innym typem męża niż starzejący się hrabia Sedgewick.

Jeśli hrabia w ogóle podejrzewał, co się działo za jego plecami, to nie chciał o tym wiedzieć.

Zajmowało go sprawowanie urzędu na dworze, obowiązki namiestnika królewskiego i administrowanie ogromnymi posiadłościami.

Książę wiedział, jak zresztą wszyscy, że pierwsza żona hrabiego była niezwykle bogata. Jej fortuna powiększała się wraz ze śmiercią różnych krewniaków, którzy zostawiali jej w spadku swoje mienie.

Przypominał sobie, jak mówiono, że uwielbiała męża i pozostawiła mu swój ogromny majątek, dając w sprawach finansowych całkowicie wolną rękę.

Nic też dziwnego, że Isobel ze swoimi skłonnościami do intryg postanowiła zagarnąć dla siebie jak najwięcej, zanim jej stary mąż umrze.

Wiadomo było, że po śmierci hrabiego cała fortuna miała przypaść dzieciom z obu małżeństw.

Książę podejrzewał, że Isobel, w trosce o swą wspaniałą figurę, nie ma zamiaru rodzić dzieci.

Nadzieje hrabiego na dziedzica, dla którego ożenił się z kobietą o tyle lat młodszą od siebie, najpewniej nic jej nie obchodzą.

Bóg jeden wiedział, jak bardzo książę potrzebował pieniędzy. Jednak nie miał zamiaru z tego powodu sprzedawać swojego tytułu ani żenić się z pasierbicą Isobel.

Wobec szantażu hrabiny sytuacja wyglądała całkiem inaczej. Miała przecież listy, które pisał do Yvonne de Mauzon.

Każdy mężczyzna w Londynie wiedział, że ambasador jest wyjątkowo zazdrosnym mężem.

Było to całkiem zrozumiałe, zważywszy, że jego żona uważana była za kobietę nie tylko piękną, ale też nieopisanie fascynującą.

Wystarczyło, że spojrzała na mężczyznę zza zasłony swych rzęs i uśmiechnęła się do niego, by każdy poczuł wrzenie krwi w żyłach.

Książę podczas swych licznych romansów nie spotkał nigdy kobiety tak niezaspokojonej i prowokującej.

Od chwili gdy Yvonne de Mauzon uśmiechnęła się do niego zachęcająco, myślał tylko o niej.

Urzekła go tak dalece, że czekał tylko na moment, kiedy będzie mógł zostać jej kochankiem.

Musieli być bardzo ostrożni, na szczęście jednak ambasador często wyjeżdżał do Francji.

Kiedy on i Yvonne spotkali się wreszcie, dowiodła, że opowieści krążące o niej nie są wcale przesadzone.

Od tej chwili książę żył nieprzerwanie w oczekiwaniu na wiadomość, gdzie będą mogli się bezpiecznie spotkać.

W porównaniu z nią żadna kobieta nie wydawała mu się godna zainteresowania, a co dopiero pożądania.

Teraz jednak wiedział, że dał się złapać w pułapkę. I nie miał żadnej szansy, by się wymknąć.

Próbując się jeszcze ratować powiedział:

— Yvonne nie mogła być na tyle nierozsądna, by trzymać listy ode mnie. Zawsze umiałaś kłamać, Isobel. Jeśli są rzeczywiście w twoim posiadaniu, chciałbym je zobaczyć.

Hrabina roześmiała się.

— Spodziewałam się, że to powiesz, i przyszłam przygotowana.

— Masz je ze sobą?

Przemknęła mu szalona myśl, że jeśli tak jest naprawdę, będzie mógł zabrać jej listy i wrzucić je do ognia.

To, co zniknie w płomieniach, nie będzie mogło zostać użyte przeciwko niemu.

Isobel mogłaby sobie opowiadać o listach, ale nikt by jej nie uwierzył.

Otworzyła swój woreczek w tym samym odcieniu zieleni co suknia. Wyciągnęła jakieś papiery i podała je księciu. Wziął je do ręki. W tej samej chwili krzyknął:

— Ależ to są kopie!

— Oczywiście, drogi Crispinie! Czy myślałeś, że jestem taka głupia, by oddać ci oryginały, tobie, mężczyźnie o tyle silniejszemu ode mnie, i to w pomieszczeniu, gdzie płonie ogień na kominku!

Książę starannie obejrzał trzymane w dłoniach papiery. Potem wrzucił je do paleniska i przyglądał się, jak zamieniają się w popiół.

— Jeśli chcesz, mogę zrobić dla ciebie nowe kopie — zaoferowała Isobel.

Naigrawała się z niego. Miał ochotę ją uderzyć. Już raz to zrobił. Był wtedy tak oszalały z zazdrości, że nie potrafił nad sobą zapanować. Wtedy brutalność kochanka spodobała się jej, teraz czerpała przyjemność dręcząc go.

Opanował się nadludzkim wysiłkiem.

— Czy możemy porozmawiać o tym rozsądnie?

— Nierozsądny jest pomysł, że mam matkować córce Alberta! — powiedziała Isobel twardym tonem. — Poślubisz ją, Crispinie, ponieważ nie masz innego wyjścia.

Książę czuł wściekłość, ale nie chciał się upokarzać.

— Wydaj ją za kogoś innego — zaproponował — komu bardziej potrzebne są pieniądze.

— Proszę bardzo — zgodziła się Isobel — jeśli zaproponujesz mi jakiegoś księcia.

Crispin usiłował przypomnieć sobie jakiegoś księcia, który byłby w podobnie nędznej sytuacji jak on. Bezskutecznie.

Northumberland, Newcastle, Roxburghe, Sutherland, Norfolk, oni wszyscy byli niezwykle bogaci. Nie mieli żadnego powodu, by frymarczyć swoimi tytułami.

Przez moment miał ochotę powiedzieć Isobel, że nie boi się jej pogróżek. Tak jak książę Wellington, który powiedział do Harriette Wilson: „Publikuj i bądź przeklęta”, kiedy ta groziła, że opisze go w swoich pamiętnikach.

Ale wiedział, że nie tylko grozi mu pojedynek z ambasadorem. Swoim postępkiem skazałby Yvonne.

Tego mężczyzna nie mógł uczynić kobiecie, która powierzyła mu swą reputację.

Wiedział doskonale, że Yvonne panicznie boi się swojego męża. Z całym przekonaniem twierdziła, że mógłby ją zabić, gdyby tylko dostał dowód jej niewierności.

Książę poczuł się jak w potrzasku.

Długie, wąskie palce Isobel przekręcały właśnie klucz w zamku.

Głosem, który zabrzmiał jakoś obco, odezwał się z wysiłkiem:

— Czego chcesz ode mnie?

— Wiedziałam, że okażesz rozsądek — stwierdziła Isobel. — Powiem ci, czego chcę.

Rozsiadła się wygodniej na sofie. Książę stanął przed nią. Miał wrażenie, że jego ciało zamienia się w kamień.

— Safina przyjedzie z Florencji za trzy dni — zaczęła Isobel. — Będę czekała na nią nie w Londynie, ale w Dover. I przywiozę ją prosto do Wyn, gdzie weźmiecie ślub w twojej prywatnej kaplicy.

Książę zacisnął dłonie w pięści, aż pobielały mu kostki, ale milczał.

— Następnie udacie się w podróż poślubną i nikt nie zobaczy Safiny ani nie dowie się, że ona w ogóle istnieje — dodała hrabina — do czasu, aż Albert otrząśnie się z szoku i ogłosi anons o waszym małżeństwie w „Gazette”.

— Co on sobie pomyśli? — zapytał książę.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: