Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Czego uczą nas umarli - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
21 września 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Czego uczą nas umarli - ebook

Czy człowiek prehistoryczny mógł być dobrym chirurgiem?

Jak w starożytności traktowano chorych psychicznie?

Co rzeczywiście stało się z sercem Ryszarda Lwie Serce?

Philippe Charlier z pasją godną Indiany Jonesa tropi zagadki przeszłości, badając szczątki zmarłych – wielkich bohaterów i zwykłych ludzi. Wnioski, do których dochodzi, zaskakują, a często również szokują. Dzięki dociekliwości Charliera możemy poznać sekrety świętych, wielkich królów, ich życiowych towarzyszek czy ludzi, którzy powszechnie byli uznawani za zwyrodnialców. To pełna pasji i zaangażowania,  rozbudzająca wyobraźnię, a czasami mrożąca krew żyłach opowieść, w której autor oddaje głos umarłym. Ta książka pokazuje historię od zupełnie innej strony, pozwalając jednocześnie dogłębnie poznać fascynujący warsztat jednego z najwybitniejszych współczesnych patologów.

Najsłynniejszy sądowy szpieg Francji! „The New York Times”

Najlepszy detektyw wszechczasów! „Die Zeit”

Spowiednik umarłych! „Le Monde”

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65349-13-2
Rozmiar pliku: 748 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przedmowa

Żywi potrzebują martwych. Aby odkrywać przeszłość, trzeba opowiadać o przodkach – czy raczej sprawić, aby to oni przemawiali, nawet jeśli miałaby „mówić” kość lub jej fragment. Na tym polega zawód lekarza sądowego. Wychodząc od kolejnych zdjęć, które w czasie przygotowania ekspertyzy odnosi do ciała denata, przygotowuje on dla sądu różne scenariusze. Niektóre ciała lub ich fragmenty tworzą historię. Saga Philippe’a Charliera rozpoczyna się w prehistorii, rozgrywa w czasach Joanny d’Arc i Henryka IV, a kończy na Robespierze. Autor po raz kolejny przygląda się dziejom naszego świata, z perspektywy naukowej, rzuca na nie nowe światło stara się także lepiej poznać życie naszych przodków i społeczeństw, w których żyli. Niniejsza książka to naukowa i kulturowa podróż w czasie i przestrzeni, a jednocześnie – świadectwo ogromnej ciekawości. Niczym żeglarz, który wytycza kurs, Philippe Charlier pojawia się tam, gdzie nikt by się go nie spodziewał, w zupełnie nieoczekiwanym miejscu. Schodzi na ląd w Buthiers-Boulancourt, w Egipcie, Grecji, Rzymie, Rumunii, Bourges… Ciekawość jest zaletą. Jak pisał Erik Orsenna, „o świat troszczą się ludzie ciekawi”.

W trakcie swej żeglugi, w czasie której zawija do około czterdziestu przystani opisanych (niekiedy w bardzo swobodny sposób) w niniejszej książce, Philippe Charlier nie jest sam. Jego praca stanowi owoc licznych spotkań i wymiany poglądów interdyscyplinarnego zespołu. To skierowane do szerokiego grona odbiorców dzieło opiera się na cytowanych publikacjach naukowych i jest owocem dynamicznej interakcji pomiędzy osteoarcheologią a antropologią medyczno-sądową. Od czasu, gdy w 2012 roku Philippe Charlier przedstawił swoją rozprawę doktorską, jego plan studiów – który pozwalał mu od 2013 roku kierować badaniami w zakresie biologii i medycyny – był ukierunkowany na coraz szersze zastosowanie technik biomedycznych i osteoarcheologicznych w medycynie sądowej, a zwłaszcza w antropologii, co dotyczyło także śladów biologicznych i fragmentów ciał. Celem było udoskonalenie metod identyfikacji osobniczej i badań retrospektywnych ukrytych stanów chorobowych, przyczyn i okoliczności zgonu. Prace autora koncentrowały się na ulepszaniu technik i opisie nowych jednostek chorobowych związanych z urazami.

Te retrospektywne, powiązane z historią badania służyły także testowaniu metod postępowania stosowanych w medycynie sądowej. Zgłębianie przeszłości pomaga nam dostrzec, skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy. Jest to podejście perspektywiczne. Trzeba pamiętać, że słowo „historia” pochodzi od greckiego historia i oznacza „badanie”. Pod względem postawy intelektualnej historyk jest bliski lekarzowi sądowemu, który odtwarza losy jednostki w obrębie grupy, w konkretnym momencie prze-szłości.

Kłopot w tym, że grono pacjentów Philippe’a Charliera stanowią sławne osobistości, którymi zajmowali się już wcześniej inni specjaliści; chodzi zatem w pewnym sensie o wizytę kontrolną… Wywołuje to dyskusje, często burzliwe, co jest zjawiskiem pozytywnym. Gwałtowne podmuchy wiatru stanowią nieodłączny element żeglugi. Przypomnijmy sobie, jakie namiętności wzbudziło znalezienie arszeniku we włosach Napoleona: zatrucie czy sfabrykowany dowód? Mnożyły się kolejne ekspertyzy i kontr­ekspertyzy, którym towarzyszyły prowadzone przez najznamienitszych specjalistów z dziedziny toksykologii i historii debaty naukowe mające na celu określenie powodu tego odkrycia: czy cesarz został otruty? Są to sprawy drażliwe, o znaczeniu politycznym, gdyż mogą wstrząsnąć historią narodu, pamięcią zbiorową i nadszarpnąć reputację znanych rodów. Zawód lekarza sądowego miewał zresztą we Francji wymiar polityczny; myślę tu o tzw. chirurgach zaprzysiężonych, zwłaszcza w czasach rewolucji francuskiej.

Skoro już przy tym jesteśmy, do dzisiaj na podstawie fragmentów archiwalnych oraz dokumentów medycznych i medyczno-sądowych podejmuje się badania dotyczące losów Robespierre’a. Kto wypalił mu w twarz i z jakiej broni? Czy chodziło o próbę zabójstwa, samobójstwa, czy też był to wypadek? Jaką rolę odegrał Merda? Vergez i Marrigues, działając z rozkazu Konwentu, zostali przez przedstawicieli ludu tworzących Komitet Ocalenia Publicznego wezwani do opatrzenia ran „zbrodniczego” Robespierre’a… Sporządzili oni raport medyczno-sądowy, w mojej opinii niedokładny i słabo udokumentowany, w którym pacjenta uznano za „potwora”. Można by zakwestionować niezależność lekarzy. Według dokumentów archiwalnych w chwili zranienia Robespierre znajdował się w pozycji siedzącej lub leżącej. Dziś ustalenie tego byłoby proste: wykonano by badanie tomograficzne z rekonstrukcją trójwymiarową! Wraz z Philippe’em Froeschem, specjalistą od rekonstrukcji twarzy, Philippe Charlier dokonał naukowej rekonstrukcji twarzy Robespierre’a na podstawie jej odlewu. W konsekwencji wyłonił się nowy, godny przedyskutowania aspekt.

Wszystko może nam dostarczyć bezpośrednich lub pośrednich informacji na temat losów człowieka: ciało lub – rzecz jasna – jego szczątki, ślady biologiczne, płyn gnilny, osad nazębny itp., ale także maski pośmiertne, obrazy, dokumentacja medyczna, stare zapiski. Aby wykorzystać te materiały, trzeba wyjść z laboratorium i współpracować w interdyscyplinarnym zespole, co pozwala się dzielić kompetencjami i analizować informacje pochodzące z różnych dziedzin specjalistycznych. Jest to żegluga niekiedy trudna, lecz kusząca.

Lektura przypadków opisanych w niniejszej książce potwierdza, że obrany przez doktora Philippe’a Charliera kierunek drogi zawodowej i badawczej wyznaczają trzy przenikające się i uzupełniające punkty widzenia: historyczny – któremu towarzyszy badanie ludzkich szczątków i ich środowiska w celu lepszego zrozumienia przeszłości; naukowy – weryfikujący nowe techniki i metody badawcze; oraz perspektywiczne spojrzenie na status ciała ludzkiego z punktu widzenia etyki i socjologii.

Ostatnią zaletę Philippe’a Charliera stanowi to, że wobec wyników jego badań nie można pozostać obojętnym. Płomienne debaty mają w nauce zbawienne znaczenie. Być może w następnym stuleciu do książki należałoby dołączyć nowy rozdział zatytułowany Prawdziwa-fałszywa głowa Philippe’a Charliera odnaleziona… w podziemiach szpitala Ambroise-Paré¹.

Bernard Proust²

1 Szpital uniwersytecki w Paryżu .

2 Neurolog, profesor medycyny sądowej w Szpitalu Uniwersyteckim w RouenWstęp

Dlaczego w medycynie sądowej pracuje się na ludzkich szczątkach? Ten wybór może zastanawiać, lecz – abstrahując od okoliczności – nic nie jest tak bliskie przypadkowi z dziedziny medycyny sądowej jak szkielet odnaleziony przez archeologów. Ponieważ liczba autopsji dokonywanych w warunkach szpitalnych spada w zawrotnym tempie oraz coraz mniej ciał przeznacza się do celów naukowych, badacz jest zmuszony gdzie indziej szukać „materiału” pozwalającego poszerzyć jego wiedzę. Ludzkie szczątki pochodzące z wykopalisk archeologicznych są konkretnymi przypadkami, które można badać, a niekiedy także przeprowadzać na nich doświadczenia. Dzięki nim niektóre laboratoria mogą doskonalić techniki badań retrospektywnych (np. wykazanie istnienia określonej patologii, dokonania jakiejś czynności itp.) oraz identyfikacji osobniczej (potwierdzenie lub wykluczenie zakładanej tożsamości danej jednostki). Jedni nazywają to „gospodarowaniem” trupami, drudzy – wyrazem poszanowania wobec ciał pozostających wciąż w dobrym stanie, jeszcze inni – oportunizmem prawnym. Jak by nie było, okazuje się, że zmarli są żywym potrzebni.

Niniejsza książka stanowi wynik wielu spotkań i owocnych wymian poglądów. Badania naukowe są obiektywne i takie być powinny. Prawdę mówiąc, te omówione tutaj nie były prowadzone w samotności, w laboratorium, ale w interdyscyplinarnym zespole, co implikuje zdrowy i konieczny dialog pomiędzy jego członkami. Nad niektórymi spośród opisanych dalej przypadków pracowało aż trzydziestu badaczy, w tym tacy, którzy nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z medycyną sądową… Odtąd jednak podjęli stałą współpracę z zespołem: filologowie (służą pomocą w lepszym zrozumieniu znaczenia i kontekstu dokumentów oraz inskrypcji), osoby pracujące jako „nosy” perfumiarzy (ich zmysły powonienia pozwalają dokładnie określić wykorzystane do ewentualnego balsamowania substancje, których woń wydostaje się na zewnątrz po otwarciu relikwiarza), specjaliści od tkanin, matematycy itd.

Zajmowanie się ludzkimi szczątkami (czy to starożytnymi, czy też współczesnymi) nieuchronnie prowadzi do zadania sobie pytania o etykę badań i prawomocność prac antropologicznych. Czy wobec zwłok można sobie na wszystko pozwolić? Czy mamy prawo otworzyć grób, kierując się ciekawością naukową? Czy można przechować szkielet w jakiejś instytucji na potrzeby ewentualnych przyszłych badań? Odpowiedzi na te pytania są złożone, a ich składowe mogłyby wyniknąć jedynie z rozważań interdyscyplinarnych. Wszystkie przypadki opisane w tej książce zbadano w sposób „oportunistyczny”, to znaczy w kontekście przypadkowego znaleziska, przeniesienia i/lub renowacji grobu (w celu uszanowania woli zmarłego albo usunięcia skutków zaistniałych profanacji) itp.

Na kartach niniejszej książki zdarzy się nam używać w odniesieniu do osób żyjących w przeszłości określenia „pacjent”; przede wszystkim dlatego, że jest to termin naturalny, gdy chodzi o jednostki ludzkie badane przez lekarzy w warunkach szpitalno-uniwersyteckich, ale również dlatego, że sam w sobie stanowi on gwarancję i świadectwo szacunku. Zanim ich status zredukowano do prochów lub szkieletu, w pewnym momencie swoich dziejów te szczątki były istotami żywymi. Jesteśmy im winni szczery szacunek.

Philippe CharlierWprowadzenie

Trudno sobie wyobrazić, jak wielu informacji może dostarczyć ludzki szkielet, a nawet pojedyncza kość. Paleopatologia – dyscyplina naukowa zajmująca się badaniem z perspektywy medycyny szczątków ludzkich pochodzących z wykopalisk archeologicznych albo ze zbiorów muzealnych – zyskuje coraz bardziej na znaczeniu. Wraz z historią medycyny i chorób, archeologią, antropologią fizyczną i historią, socjologią i demografią pozwala ona prowadzić badania na wszystkich możliwych polach w celu rozpoznania choroby na podstawie mniej lub bardziej kompletnych szkieletów i mumii. Do obszaru jej zainteresowań należą zarówno przypadki odosobnione, jak i całe cmentarzyska; za każdym razem pozwala pozyskać całkowicie nowe informacje i zastosować odpowiednie metody. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że przeszłość może nas wiele nauczyć.

Dzięki paleopatologii możemy dokładniej poznać sposób życia naszych przodków, ich zwyczaje żywieniowe, praktyki rytualne, przyczyny śmierci, a co za tym idzie – lepiej zrozumieć świat żywych. Powtórzmy raz jeszcze – nic nie jest tak bliskie przypadkowi z dziedziny medycyny sądowej jak szkielet odnaleziony przez archeologów.

Współpraca pomiędzy medycyną sądową a archeoantropologią jest zjawiskiem stosunkowo nowym (liczącym najwyżej trzydzieści lat), którego konsekwencje są niekiedy zaskakujące, lecz zawsze poparte publikacjami naukowymi, co zapewnia przejrzystość i spójność w ramach dyscypliny. Wykrycie złota we włosach Diany de Poitiers i rtęci we włosach Agnieszki Sorel zasadniczo zmieniło podejście do dawkowania tych metali w medycynie sądowej. Proces kremacji starożytnego żołnierza greckiego i analiza hinduskiego stosu nad brzegami Gangesu pozwalają lepiej zrozumieć proces spłonięcia w samochodzie ofiary zbrodni i pomagają wyjść na jaw prawdzie, zwłaszcza w sądzie. Opisano też niektóre źródła informacji (na przykład zachowane ilości płynu gnilnego lub osadu nazębnego), których wartość naukową sprawdzono najpierw w odniesieniu do starożytnych, a później potwierdzono we współczesnych przypadkach prawnych. Odkrycia archeologiczne pozwalają każdorazowo pójść o krok naprzód z korzyścią dla żywych, czyli przyszłych zmarłych. Tego rodzaju badania dotyczą ciał sensu stricto, lecz interesujące są dla nich także ślady, świadectwa: dokumentacja medyczna, maski pośmiertne, portrety, odciski palców, barwa krwi – słowem, wszystko to, co w bezpośredni lub pośredni sposób przekazuje informacje o stanie zdrowia, życiu codziennym konkretnej osoby bądź populacji żyjącej w przeszłości oraz rytuałach związanych z walką z nieznanym. Analizy te znajdują wiele zastosowań, prawdopodobnie również takie, o których jeszcze nie mamy pojęcia.

Przedstawione w tej książce przypadki są w większości anonimowe, mają jednak niezaprzeczalną wartość, ponieważ dotyczą rzadkich schorzeń i pozwalają ustanowić naukowe sposoby postępowania, które wspomagają postęp współczesnej kryminologii. Niektórzy z „pacjentów” to znane osobistości: Ryszard Lwie Serce, Joanna d’Arc, Agnieszka Sorel, Diana de Poitiers, Henryk IV, Robespierre itd. Dobór postaci nie jest dziełem przypadku; pozwolił on badaczom przetestować, udoskonalić i poddać walidacji medyczno-sądowe procesy identyfikacji osobniczej. Równocześnie mogą zostać potwierdzone lub obalone pewne hipotezy historyczne.

Czterdzieści jeden przedstawionych w tej książce opisów przypadków stanowi wynik prowadzonych przez ponad dziesięć lat prac obejmujących okres od prehistorii aż po wiek XIX. Ich celem było ukazanie skrajnej różnorodności przedmiotów analizy i współczesnych metod badawczych.

Paleopatologia pozwala lepiej zrozumieć życie naszych przodków, uściślić dane historyczne, a także – ostatecznie – dokładniej poznać nas samych. W obecnych czasach bardziej niż kiedykolwiek żywi potrzebują martwych.

AutorzyPlaneta mędrców¹. Opieka nad niepełnosprawnymi w czasach prehistorycznych

W naszym wyobrażeniu człowiek prehistoryczny często jest stawiany na równi z ludami prymitywnymi. Te karykaturalne stereotypy ukute w XIX wieku i spopularyzowane przez prehistoryczne powieści Josepha-Henriego Rosny’ego Starszego, takie jak Walka o ogień, opierają się w większości na fałszywych, choć utartych przekonaniach, które do dziś są chętnie przyjmowane przez opinię publiczną. Na szczęście współczesne odkrycia archeologiczne pozwalają nam wyrobić sobie inne zdanie na temat naszych odległych przodków. Jednym z głównych przekonań, które należałoby podważyć, jest powszechny pogląd na stosunek do niepełnosprawności w czasach prehistorycznych.

Jak się wydaje, w tamtym okresie w Europie, a nawet poza nią, osoby sprawne troszczyły się o ludzi starszych, z wadami rozwojowymi, rannych, a także kalekich, którzy – wbrew obiegowej opinii – nie byli wykluczani ze społeczeństwa. Przeciwnie, w epoce koczowników lub półkoczowników wspólnota ­mogła zapewniać niepełnosprawnym warunki przemieszczania się. Utrzymywanie przy życiu rannych, inwalidów czy osób z wadami rozwojowymi pozwalało bowiem zwiększyć zdolności reprodukcyjne i zapewnić grupie przetrwanie dzięki liczebności; głuchota lub złamanie kości udowej w najmniejszym stopniu nie przeszkadzały w prokreacji. Innym wyrazem troski o trwałość wspólnoty była obecność w jej gronie osób w podeszłym wieku. Przeżycie było możliwe dzięki ich inteligencji; starcy stanowili źródło pewnego rodzaju mądrości, ważnej dla ogółu społeczeństwa. Nie istniało wówczas zjawisko rywalizacji jednostek, liczyło się tylko przetrwanie zbiorowości.

Archeologia pozwala nam dowiedzieć się więcej o tej ludzkiej solidarności. Odnaleziono na przykład ludzkie czaszki pozbawione zębów. Należały one do osób starszych, a na podstawie obserwacji stwierdzono, że rany zdążyły się całkowicie zabliźnić, co dowodzi, iż do utraty zębów doszło na długo przed śmiercią. Pozbawieni uzębienia, ludzie ci nie byliby w stanie przeżyć, po określonym czasie umarliby z głodu. Ich przetrwanie można wytłumaczyć tym, że pozostali członkowie wspólnoty przygotowywali dla nich potrawy w postaci kaszek lub papek. Innym przykładem są ranni, którymi opiekowano się, gdy pozostawali unieruchomieni: opatrywano i leczono ich rany. Odkryto przypadki poważnych urazów, jak chociażby u odnalezionej w Columnata (Maghreb) kobiety z okresu mezolitu (9000 rok p.n.e.), u której w konsekwencji pęknięcia miednicy doszło do całkowitego paraliżu obu kończyn dolnych. Badanie lekarskie wykazało, że żyła ona jeszcze przez długi czas po wypadku, co nie byłoby możliwe bez solidarności klanowej. Ta uwaga odnosi się również do jednostek, u których wystąpiły nieprawidłowości genetyczne lub wady rozwojowe, co mogło być dość powszechne w czasach prehistorycznych ze względu na ograniczoną liczebność wspólnot i panującą w nich siłą rzeczy endogamię, choć tego typu diagnozy jest trudniej postawić niż poprzednie. Badanie szkieletu może wykazać obecność pewnych symptomów chorobowych kośćca, które w istotny sposób przekładają się na nieprawidłowości w budowie zewnętrznej.

Archeologia pozwoliła odkryć znaczącą liczbę przypadków sprawowania przez klan opieki nad niepełnosprawnymi, nic jednak nie wyklucza tego, że jednostki, u których występowały nieprawidłowości genetyczne, oraz kalekie składano w ofierze. Z pewnością jednak można stwierdzić, że do takich ewentualności dochodziło rzadko. W związku z tym wspomnijmy o pewnym znalezisku archeologicznym z miejscowości Hârșova w Rumunii, datowanym na okres neolitu (4000–3000 rok p.n.e.). Chodzi o szczątki złożonych w ofierze dwojga dzieci ze związanymi stopami i nadgarstkami, które odkryto zakopane w dole pod zabudowaniami mieszkalnymi. Dzieci te były kalekie lub obciążone wadami rozwojowymi. Prawdopodobnie wspólnota poświęciła dwie jednostki niezdolne do pracy fizycznej i jednocześnie podtrzymała zwyczaj religijny polegający na złożeniu ofiary z ludzi podczas fundowania nowego domu.

Ogólnie rzecz biorąc, w obrębie klanu przyjęte było sprawowanie opieki nad „niepełnosprawnymi”, a stosowane zabiegi pozwalały zwiększyć przeżywalność jednostki. Te pierwotne przypadki „pomocy społecznej” sięgają początków ludzkości, do 600 000 lat p.n.e., i w odniesieniu do Francji są udokumentowane przynajmniej do epoki neolitu. Przypadki opieki sprawowanej przez grupę nad pojedynczymi osobami odnotowano również poza Europą. Na wyspie Jawa, w Indonezji odnaleziono na przykład szkielet hominis erecti, u którego stwierdzono całkowicie zagojone pęknięcie kości udowej. Człowiek ten, dzięki solidarności współplemieńców, żył jeszcze przez długi czas po urazie.

W epoce prehistorycznej życie było rzadkim i cennym darem. Droga do przetrwania wspólnoty wiodła poprzez pomoc najsłabszym – jest to idea w dużej mierze zapomniana w dzisiejszych społeczeństwach, zwanych „nowoczesnymi”. Wówczas – solidarność i liczebność stanowiły siłę².

1 Autor nawiązuje do tytułu ukazującej się od 2011 roku popularnej francuskiej encyklopedii filozofii i filozofów: La planète des sages. Encyclopédie mondiale des philosophes et des philosophies .

2 Zob. Ph. Charlier, Existait-il une prise en charge des individus infirmes préhistoriques?, „Medicina nei Secoli” 2006, XVIII, nr 2, s. 399–420.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: