Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Czekam na ciebie - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
13 sierpnia 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
31,90

Czekam na ciebie - ebook

Najbardziej na świecie pragnęła zostać matką. A teraz boi się, że ojcem jej wymarzonego dziecka jest seryjny morderca.

Christine Nilsson i jej mąż Marcus nie mogą mieć dzieci. Spośród różnych możliwości decydują się na bank spermy. 

Gdy Christine zachodzi w wymarzoną ciążę, pewnego dnia w wiadomościach rozpoznaje dawcę, którego pamięta ze zdjęć. Niejaki Zachary Jeffcoat został oskarżony o zabójstwo trzech pielęgniarek. 

Kobieta musi wiedzieć, czy biologiczny ojciec jej dziecka był zdolny do morderstwa. Czy jest nim Zachary? Mimo sprzeciwu męża Christine podejmuje własne śledztwo, mające na celu oczyszczenie Zachary’ego z zarzutów. Albo przekonanie się o jego winie. Będzie musiała stawić czoło swoim największym lękom i narazi na szwank własne małżeństwo. Ale dopnie swego – pozna prawdę. 

Najnowsza powieść Lisy Scottoline z pewnością zachwyci rzesze wielbicieli jej twórczości. Jest porywająca, pełna głębokich emocji i trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony.

Scottoline wie, jak utrzymywać napięcie.

"The New York Times Book Review"

Z  powieści na  powieść Lisa Scottoline udawadnia, że jest mistrzem opowieści o rodzinie i miłości- zwłaszcza matki do dzieci – życiowych dramatach i poszukiwaniu prawdy. Nowa powieść "Czekam na Ciebie" jest tego najlepszym dowodem.

"Washington Post"

Jest to książka o trudnych wyborach. Scottoline napisała wiele opowieści o ludzkich dramatach, ale nigdy nie była tak szczera i wzruszająca. Czekam na ciebie to trzymający w napięciu, a przy tym bardzo mądry, thriller. 

"The Providence Journal"

Opowieść o  zbrodni opowiedziana w niepowtarzalnym stylu Scottoline, z odpowiednią dawką humoru i napięcia.

 "Booklist on Most Wanted"

Ta powieść zaspokoi najbardziej wymagających czytelników, nie można się od niej oderwać.

"Library Journal on Most Wanted"

Lisa Scottoline jest autorką dwudziestu jeden powieści zajmujących czołowe miejsca na listach bestsellerów "New York Timesa", a także laureatką Nagrody im. Edgara Allana Poe. Jej książki ukazały się drukiem w trzydziestu pięciu krajach, a w Stanach Zjednoczonych osiągnęły łączny nakład ponad trzydziestu milionów egzemplarzy. Lisa Scottoline mieszka w okolicach Filadelfii z gromadką rozbrykanych zwierzaków.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8123-445-0
Rozmiar pliku: 684 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 2

– Widziałeś? – zapytała bez tchu, gdy tylko wyszli na zewnątrz. Pod koniec przyjęcia nie była w stanie myśleć o niczym innym, owładnięta paniką obserwowała, jak inni dojadają ciasto, sprzątają, a na koniec wyłączają światła.

– Co takiego? – Marcus nie zrozumiał pytania, mrużył oczy w słońcu i usiłował coś zobaczyć na ekranie smartfona, idąc w kierunku parkingu. Zwolnił swój zwykły, szybki marsz ze względu na Christine, która za nim nie nadążała.

– Tego więźnia, którego pokazali w telewizji, seryjnego mordercę? – Obejrzała się przez ramię, by sprawdzić, czy nikt nie słyszy, ale byli sami. Wokół panował spokój kontrastujący z dramatem rozgrywającym się w jej duszy. Szkoła Nutmeg Hill była położona w wiejskim zakątku Glastonbury, w stanie Connecticut. Placówka publiczna, do której uczęszczały dzieci z rodzin w różnej sytuacji ekonomicznej i życiowej, zajmowała dwupiętrowy budynek z żółtego wapienia z nowoczesnymi oknami, ładny i stosunkowo nowy, otoczony otwartymi pastwiskami i polami kukurydzy.

– Nie, nie widziałem. – Marcus wyjął z kieszeni kluczyki samochodowe. – Zaczekaj tu, przyprowadzę samochód, będziesz mogła ulokować w nim swoje prezenty.

– Dobrze, ale ten seryjny zabójca, Marcus… – Nie zdołała dokończyć zdania, zawładnął nią nagły lęk, że wypowiedzenie na głos tych słów podziała niczym zaklęcie, które powoła koszmar do życia. Poza tym Marcus prawie jej nie słuchał, zajęty sprawdzaniem poczty w smartfonie. Minęli plac zabaw z nowymi czerwonymi, żółtymi i błękitnymi zjeżdżalniami oraz konstrukcjami z surowego drewna na kwadracie idealnego podłoża. Obok położono asfalt z jaskrawożółtymi liniami wyznaczającymi ścieżki do chodzenia i teren do gier.

– Sympatyczna impreza – rzucił z roztargnieniem Marcus, nie przerywając przeglądania poczty internetowej.

– Rzeczywiście, przeszli samych siebie – usłyszała własny głos. Nie mogła przestać myśleć o ich dawcy i seryjnym mordercy. Wydawało jej się niewiarygodne, że można mieć aż takiego pecha. Jej serce trzepotało jak przerażony ptak w klatce. Odwróciła wzrok od boiska z posadzonymi niedawno drzewkami, których wiotkie pnie zabezpieczały białe plastikowe rękawy. Chciałaby mieć własny rękaw ochronny wokół ciała, zasłaniający ją i dziecko przed wszelkimi zagrożeniami, na zawsze.

– Skarbie, nic ci nie jest? – zaniepokoił się Marcus i schował telefon do kieszeni. Przeszli przez parking i dotarli do jego czarnego audi sedana.

– Czuję się dobrze. – Uśmiechnęła się z przymusem.

– Masz straszne wypieki. – Otworzył przed nią drzwi po stronie pasażera. – Gorąco ci? Słabo?

– Nie, w porządku.

Christine pozwoliła, by zaprowadził ją na siedzenie i położył jej torebkę na kolanach.

– Dobrze, poczekaj. – Zamknął drzwi, szybko obszedł maskę samochodu, usiadł za kierownicą i uruchomił silnik, a tym samym klimatyzację. Obrócił wywietrzniki w jej stronę, gorące powietrze ochłodziło się zaskakująco szybko. – Lepiej?

– Tak, dziękuję. – Chłodne powietrze przynosiło ulgę rozpalonej skórze. Na pewno miała podwyższone ciśnienie. Czuła, jakby coś rozpierało ją od środka, jak gdyby to, czego się dowiedziała, rozsadzało ją od wewnątrz.

– Nie. – Musiała mu powiedzieć, nie mogła tego zatrzymać dla siebie. – Marcus, ten seryjny morderca z telewizji wygląda jak nasz dawca. Jak dawca numer 3319.

– Co takiego? – Marcus zamrugał z niedowierzaniem.

– Nie widziałeś? Przysięgam, że go rozpoznałam.

– Co ty opowiadasz? – Zmarszczył czoło, jego mina wyrażała zagubienie, ale Christine już sięgała po telefon do bocznej kieszeni torebki.

– Wygląda jak nasz dawca. Zaraz znajdę nagranie.

– Oczywiście, że to nie on – prychnął Marcus i odwrócił się od niej na znak, że nie zamierza kontynuować rozmowy.

– Ale bardzo go przypomina.

– Nie opowiadaj głupstw. – Uruchomił samochód, nie przestając kręcić głową.

– Wiem, co widziałam. Oglądałeś nagranie z aresztowania?

– Nie. Powiedz, co się dzieje z Gymem? Kto przy zdrowych zmysłach śledzi sprawy seryjnych morderców? – Marcus zaparkował przy bocznym wejściu do budynku, gdzie zostawili prezenty i resztę tortu, bo nauczyciele nie lubią niczego marnować.

– Czekaj. – Bezskutecznie próbowała włączyć internet, sygnał wokół szkoły był niestabilny, co często doprowadzało ją do szału.

– Co robisz? – Zatrzymał samochód.

– Wchodzę na stronę CNN. Prawdopodobnie umieścili wideo w sieci.

– Mówisz poważnie? – Popatrzył na nią jak na osobę niespełna rozumu lub otumanioną hormonami.

– Nie wiem, to bardzo dziwne.

– Co jest dziwne? – Marcus ponownie skierował na nią nawiew.

– Spojrzałam na ekran i nagle mnie tknęło, że to on. Jakbym go rozpoznała.

– Naprawdę myślisz, że ten facet jest naszym dawcą? – Otworzył usta ze zdumienia. – To tylko jakiś facet z wiadomości.

– Jest wysoki, ma jasne włosy i te oczy. Jego niebieskie oczy…

– Wiele osób wygląda podobnie. Mój ojciec. Ja. – Otwo­rzył drzwi, wpuszczając parne powietrze. – Zostań i spróbuj się zrelaksować. Zapakuję rzeczy do bagażnika i zawiozę cię do domu. Nie chcę, żebyś prowadziła w takim stanie. Później wrócimy po twój samochód.

– Mogę prowadzić, nic mi nie jest.

– Siedź i się nie ruszaj. – Marcus zamknął za sobą drzwi, a Christine ponownie skupiła się na swoim iPhonie. Spróbowała połączyć się z siecią po raz kolejny, ale bez powodzenia. Wysiadła z samochodu, żeby podejść bliżej sekretariatu, gdzie sygnał był najsilniejszy. Szła przed siebie, dopóki na ekranie nie pojawiła się jedna kreska. Zalogowała się i weszła na stronę CNN. „Zatrzymano mężczyznę podejrzanego o zamordowanie trzech pielęgniarek”, głosił jeden z czołowych nagłówków dnia. Głównymi drzwiami wyszła Pam, dźwigając trzy płócienne torby.

– Christine, myślałam, że już pojechałaś! – Uśmiechnęła się zaskoczona na widok Christine.

– Marcus pakuje rzeczy do samochodu. Jeszcze raz bardzo dziękuję. – Usiłowała przybrać radosny wyraz twarzy, mimo że umierała z niecierpliwości, by obejrzeć nagranie. Wsunęła telefon do kieszeni, gdy Marcus wrócił do samochodu z torbami i zaczął je ładować do bagażnika, co przykuło uwagę Pam.

– Och, mogłam mu pomóc. – Pomachała Marcusowi, który zamknął bagażnik.

– Dzięki. Doskonale sobie poradził, a ty jesteś dostatecznie obładowana.

– Czy my kiedykolwiek nie jesteśmy obładowane? À propos, widziałaś moją nową torebkę? Dostałam od córki. – Pam zademonstrowała największą z toreb, z kwiatowym wzorem Very Bradley, była to oryginalna wersja torebki Christine.

– Cudowna. Pornografia dla nauczycieli.

– Hej, drogie panie! – zawołał Marcus, idąc w ich stronę z rękami w kieszeniach. – Pam, naprawdę potrafisz urządzić imprezę, jeszcze raz dziękuję.

– Cała przyjemność po mojej stronie.

– Kochanie? – Ujął Christine pod rękę i ruszyli we trójkę w stronę samochodu oraz parkingu. Pożegnali się z Pam, Marcus otworzył drzwi przed żoną, po czym przeszedł na siedzenie kierowcy.

– Dlaczego wysiadłaś? – zapytał, zmieniając bieg.

– Żeby zobaczyć nagranie.

– Jesteś niemądra. – Ruszyli w stronę wyjazdu.

– Może, prawdopodobnie. Jedźmy do domu. Na Glastonbury Road będę miała lepszy zasięg.

– Niemądra – powtórzył i sięgnął po okulary przeciwsłoneczne, których używał podczas gry w golfa. – Skarbie, to nie jest nasz dawca.

– Mógłby nim być. To nie jest niemożliwe.

– To jest niemożliwe. Bezdyskusyjnie. Nie wierzę, że mówisz poważnie. Dawcy są przecież sprawdzani.

– Na pewno robią wywiad, ale jak dokładny? Co właściwie sprawdzają? – zastanawiała się Christine. Nie zapytała nikogo, jak wygląda proces akceptacji dawców. Czytała wprawdzie wzór dokumentu na stronie banku nasienia, ale mało uważnie.

– Lekarz polecił nam wiarygodną placówkę, a nie jakiś szemrany biznes.

– Mimo wszystko nie sposób niczego wykluczyć. Przecież nie da się sprawdzić, czy ktoś popełni w przyszłości morderstwo lub inną zbrodnię.

– Nasz dawca jest studentem medycyny. Aresztowany nim nie jest.

– Skąd wiesz? Nie znamy szczegółów. – Musiała jednak przyznać, że historia brzmi nieprawdopodobnie. Jechali krętą drogą w stronę kamiennego mostu. Zerknęła na telefon, nadal nie miała zasięgu. Za kilka minut wjadą na Glastonbury Road. Słońce przeświecało przez korony wysokich dębów, tworząc cętkowane wzory na asfalcie, stosunkowo wysokie jak na połowę czerwca łany kukurydzy tworzyły zbitą zieloną ścianę.

– Pozwól, że zmienię temat: już tylko jeden dzień pracy przed końcem roku. Cieszysz się?

– Tak, ale teraz naprawdę mi zależy na pokazaniu ci tego nagrania, żebyś mógł ocenić, czy rzeczywiście oszalałam.

– Nie muszę go oglądać, by to stwierdzić – roześmiał się, jego oczy były ukryte za ciemnymi szkłami okularów przeciwsłonecznych. Gdy tylko wjechali na Shire Road, Christine zalogowała się na Safari i odnalazła stronę CNN, następnie odszukała właściwy nagłówek, otworzyła link i powiększyła tekst.

– „Zachary Jeffcoat, mieszkaniec Pensylwanii, został dziś aresztowany…”.

– Widzisz, to nie on. Nasz facet pochodzi z Nevady.

– Dobrze, racja, pozwól jednak, że przeczytam cały tekst. – Litery skakały jej przed oczami w podrygującym na wybojach samochodzie. – …został dziś aresztowany pod zarzutem zamordowania Gail Robinbrecht, trzydziestojednoletniej pielęgniarki z West Chester. Kobieta jest trzecią ofiarą mordercy. Do pozostałych zbrodni doszło w Newport News, w stanie Wirginia oraz w Bethesda General, w stanie Maryland. Pierwsza z ofiar, Lynn McLeane, pielęgniarka na oddziale pediatrycznym, zginęła od ciosów nożem dwunastego stycznia, natomiast Susan Allen-Bogen, pielęgniarka z oddziału chirurgicznego, zginęła w taki sam sposób trzynastego kwietnia…”.

Marcus cmoknął z dezaprobatą.

– Facet zabija pielęgniarki? Co za świat. Pielęgniarki są wspaniałe.

– Owszem. Czyż to nie dziwny zbieg okoliczności? Ofiary były pielęgniarkami, a dawca 3319 jest studentem medycyny.

– Zatrzymany nie jest studentem medycyny.

– No tak. – Christine zaczynała się gubić. Twarz nadal miała rozpaloną pomimo włączonej klimatyzacji. Ponownie skupiła wzrok na wyświetlaczu telefonu. – „Sprawa stała się głośna w całym kraju, a sprawca nazwany został »Mordercą pielęgniarek«”.

– Piszą, że zatrzymany jest studentem medycyny?

– Nie. – Christine przebiegła wzrokiem ostatnie dwie linijki notki prasowej. – „Komendant policji jest usatysfakcjonowany ujęciem podejrzanego i składa podziękowania federalnym oraz stanowym organom ścigania za ich ciężką pracę”. Nie ujawnili żadnych szczegółów. Gdzie studiował, a nawet ile ma lat.

– No właśnie. To nie on. Napisaliby, gdyby był studentem medycyny. Nie pominęliby tak istotnej informacji.

– Słusznie – zgodziła się Christine, choć jej serce nadal biło niespokojnie. Zjechała w dół strony i otworzyła link z wideo. Zobaczyła grupę policjantów oraz czubek jasnej czupryny, funkcjonariusze niemal zasłaniali zatrzymanego, ostre słońce dodatkowo utrudniało patrzenie na ekran telefonu. Zatrzymała filmik. – Czy mógłbyś zjechać na pobocze, żebym mogła to obejrzeć?

– Koniecznie? Za dwadzieścia minut będziemy w domu. – Marcus jechał dalej z nieodgadnionym wyrazem twarzy schowanej za okularami przeciwsłonecznymi.

– Nie chcę czekać. Zatrzymaj się, tylko na chwilę. Obejrzymy razem.

– Dobrze. – Zjechał na żwirową ścieżkę pnącą się pod górę w głąb lasu, zakończoną wysoką stertą ściętych drzew, zatrzymał samochód i odwrócił się ku żonie.

– Pokaż, o co ci chodzi.

– Dzięki. – Wspólnie obejrzeli nagranie, na którym najpierw widać grupę policjantów, a po chwili podejrzanego – wysokiego blondyna zakutego w kajdanki z rękoma założonymi do tyłu, eskortowanego do radiowozu.

– Nie wygląda jak on. Nasz jest wyższy.

Wcisnęła pauzę.

– Tego przecież nie widać na filmie.

– Owszem. Porównaj go z policjantami.

– Nie wiemy, ile oni mają wzrostu.

– Pewnie poniżej metra osiemdziesięciu. Nie są ze stanowej, bo tamci są wyżsi. Poza tym wiesz przecież, że mam sokoli wzrok.

Wiedziała: wiele lat gry w golfa wyrobiło u Marcusa idealne wyczucie odległości, a jako inżynier posiadał również doskonałą orientację przestrzenną, której ona była zupełnie pozbawiona.

– Ponadto wygląda na starszego od naszego dawcy, który ma około dwudziestu pięciu lat. Ten ma powyżej trzydziestu.

– Nie potrafię określić jego wieku na podstawie tego zdjęcia. Przecież dwudziestopięciolatek nie wygląda dużo młodziej od trzydziestolatka. – Zmrużyła oczy i uważnie wpatrywała się w zatrzymany kadr filmu, widoczność w samochodzie nadal pozostawiała wiele do życzenia.

– Nasz dawca to dzieciak, student. Zatrzymany jest znacznie starszy.

– Przecież nie wiemy, kiedy zaczął studia, jedynie że został przyjęty. – Wskazała palcem telefon. – Zastanów się. On jest zmęczony, dlatego wygląda na starszego. Uciekał przed policją.

– Nie piszą o tym.

– Tak wywnioskowałam. – Wcisnęła „play” i wrócili do oglądania: policjanci przeszli naprzód i odsłonili więźnia, który miał na sobie biały T-shirt i pogniecioną granatową wiatrówkę, szedł z pochyloną głową, ukrywając twarz, jego włosy w słońcu miały ciemniejszy, karmelowy odcień. Christine włączyła pauzę. – Ma identyczny kolor włosów jak nasz dawca, prawda?

– Nie pamiętam.

– Ja tak. – Uważnie przyglądała się włosom mężczyzny, różne odcienie koloru blond zawsze zwracały jej uwagę, ponieważ wiecznie szukała inspiracji, które później przekazywała fryzjerce. Od dawna nosiła pasemka i wypatrywała nowych pomysłów w żurnalach, dzięki czemu dobrze poznała słownictwo. – Jego włosy były płowe. Nie popielate jak twoje, tylko o cieplejszym złocistym odcieniu, jak karmel. To nie był chłodny, skandynawski blond.

Marcus przewrócił oczami.

– Chcesz wylądować w wariatkowie?

– Obejrzyjmy do końca. – Podmuch wiatru sprawił, że bujna grzywka zatrzymanego przysłoniła jego twarz. Oglądając zdjęcie dawcy, od razu zwróciła uwagę na gęste włosy chłopaka. Rozmawiała nawet o tym z Lauren.

„Najpiękniejsze włosy na świecie”, oświadczyła przyjaciółka, patrząc na fotografię w telefonie Christine. „Musicie za to dopłacić?”.

„W opisie jest informacja, że ma zdrowe włosy”.

„Oj, tak. Cały jest zdrowy. Ciasteczko”.

„Przestań się ślinić do zdjęcia mojego dawcy, bardzo cię proszę”.

Oglądała nagranie w ciszy, razem z Marcusem. Na kolejnych kilku ujęciach więzień został doprowadzony do radiowozu i posadzony na tylnym siedzeniu. Marcus nagle zesztywniał, Christine odebrała to jako znak, że nie odrzuca całkowicie jej podejrzeń, wstrzymała oddech w oczekiwaniu na moment, kiedy zatrzymany podniesie wzrok tuż przed zamknięciem drzwi radiowozu.

– Teraz! – zawołała. Rozpoznała go, tak samo jak za pierwszym razem w pokoju nauczycielskim. Zatrzymała film w momencie ukazującym twarz więźnia i jego okrągłe, niebieskie oczy. Miały ten sam wyraz, inteligentny i ciekawy świata. Te dwie cechy przyszły jej na myśl, gdy zobaczyła tę twarz w internetowym profilu dawcy. Christine uczyła się, polegając głównie na pamięci wzrokowej, jej mózg kodował obrazy. – Przysięgam, że to…

– Nie on – przerwał jej Marcus pewnym głosem. – To nie on.

– Na pewno? Ja mam wrażenie, że go rozpoznaję, że to właśnie on. Wygląda jak on.

– Nieprawda. – Marcus zmarszczył czoło.

– Jakie widzisz różnice? – Patrzyła na niego z duszą na ramieniu, modląc się, aby znalazł właściwe słowa, by ją przekonał. Musiał ją przekonać. Nie mogła mieć racji. Na pewno się pomyliła.

– Nasz miał szerszą twarz, tutaj, w okolicy kości policzkowych. – Marcus zarysował palcami linię poniżej oczu. – Pamiętam, że pomyślałem: „wybierz tego”. Mój ojciec ma szerokie kości policzkowe, które po nim odziedziczyłem. Kości policzkowe Nilssonów. Kiedy się spotkaliśmy po raz pierwszy, powiedziałaś coś na temat moich kości policzkowych, pamiętasz? „Kobiety mają bzika na punkcie kości policzkowych”, pomyślałem sobie wtedy.

– Do czego zmierzasz?

– Popatrz na układ kości twarzy faceta na nagraniu. Nie są tak wydatne jak u mojego ojca. On ma gruby kościec, charakterystyczny dla Szwedów, ja jestem do niego pod tym względem podobny. Między innymi dlatego spodobał mi się ten konkretny dawca. W profilu jest wzmianka o jego szwedzkim pochodzeniu. Możesz sprawdzić. – Machnął lekceważąco ręką na wideo. – To nie nasz dawca.

– Ale te oczy…? – Christine miała jeszcze wątpliwości. – Duże, okrągłe, jak u naszego dawcy.

– Mnóstwo ludzi ma duże, okrągłe oczy. Ja też.

– Są identyczne z tymi na fotografii dawcy.

– Wcale nie. – Dotknął wyświetlacza jej telefonu i wznowił odtwarzanie. Nagranie skończyło się widokiem zatrzymanego za szybą radiowozu. – Możemy już jechać do domu?

– Chwileczkę. – Zamknęła przeglądarkę internetową w telefonie i otworzyła galerię ze zdjęciami, przesuwała na ekranie zdjęcia kota, psa i ogrodu.

– Co znowu? Co robisz?

– Szukam jego zdjęcia.

– Masz w telefonie zdjęcie dawcy nasienia? – Popatrzył na nią zdumiony ponad szkłami okularów przeciwsłonecznych. – Po co?

– Chciałam je pokazać Lauren – odpowiedziała, nie przerywając przeglądania galerii.

– Mogłaś wysłać online. Dostaliśmy je mejlem.

– Pewnie tak, ale zapisałam sobie w telefonie. – Poczuła się przyłapana na gorącym uczynku. – Przecież wiesz, że chomikuję zdjęcia wszystkich i wszystkiego.

– Dobrze, mniejsza z tym.

– Czekaj. Patrz. – Przesuwała zdjęcia personelu z kliniki leczenia niepłodności, dziewczyńskie selfie z dzióbkami i uściskami, aż wreszcie znalazła fotografię ich dawcy z dzieciństwa. Próbowała spojrzeć na nią świeżym okiem, lecz nie zdołała pozbyć się wrażenia, że wygląda jak mężczyzna z telewizyjnych wiadomości.

– Phi – prychnął Marcus i pokręcił głową. – Mały blondynek, i co z tego?

– Przypomina ci człowieka z nagrania?

– Nie, i nadal uważam, że to nie on.

Otworzyła kolejne zdjęcie, przedstawiające dorosłego dawcę, i serce jej zamarło. Nie wiedziała, czy te słowa przejdą jej przez gardło, ale mózg coś jej podpowiadał. Rozpoznawała tę twarz.

– Nie. – Odsunął się i uruchomił samochód. – Trochę podobny, przyznaję, ale to nie on. Na sto procent.

– Skąd ta pewność?

– Mówię ci, że dawca ma szerszą twarz niż zatrzymany. – Marcus wcisnął pedał gazu i skierował samochód w stronę głównej drogi. – Podobny kolor włosów, oczu i skóry, tu przyznam ci rację, ale blondyni przeważnie mają niebieskie oczy i jasną cerę. Mój tata żartował, że świecimy w ciemności.

– A wyraz twarzy?

– Co z nim? – zapytał, nie odrywając wzroku od drogi.

– Chodzi mi o nastawienie, sposób patrzenia na świat.

– Wiem, o co ci chodzi. Tylko nie rozumiem, co takiego zobaczyłaś. Jakie znaczenie ma jego nastawienie do życia?

– Odniosłam wrażenie, że nastawienie zatrzymanego jest podobne do nastawienia naszego dawcy. Wydaje się bystry, zaangażowany, zainteresowany otoczeniem. – Christine poczuła skurcz żołądka. Drzewa za szybą i nadjeżdżające z naprzeciwka samochody przesuwały się z zawrotną prędkością. Chciała poprosić Marcusa, żeby zwolnił, ale milczała.

– A więc patrzy na świat z zaciekawieniem – prychnął. – To nie nasz facet.

– Czuję, że to może być on. – Zaczęły jej dokuczać mdłości, miała nadzieję, że to tylko hormony. Pierwsze dwa miesiące ciąży były trudne, wymiotowała każdego ranka. Czuła się dobrze tylko tuż po torsjach, co nie napawało optymizmem.

– Za dużo się martwisz. Przestań.

– Mam powód.

– Wiesz co, kochanie? W domu obejrzyj sobie ten materiał raz jeszcze, na laptopie. Na większym ekranie będzie lepiej widać. Jeśli chcesz, zadzwoń do Lauren. – Popatrzył na nią, ale nie widziała jego oczu za okularami, jedynie odbicie własnej zatroskanej twarzy, zniekształcone przez ciemne szkła.

– A jeśli potwierdzi moje obawy?

– Wtedy uznam, że obie zwariowałyście.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: