Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Daleko od miłości - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 września 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
29,90

Daleko od miłości - ebook

Z chłopaka „w krótkich spodenkach” stał się bezwzględnym graczem.

Donald Tusk. Kim właściwie jest?

Czy z cygarem w ustach, całowany w policzek przez współpracowników, wydaje wyroki na dawnych przyjaciół: Schetynę, Drzewieckiego, Rokitę?

A może jest wizjonerem, do którego polityka nie dojrzała?

Autorzy bestsellera „Daleko od Wawelu” tym razem stworzyli wnikliwy portret obecnego premiera i lidera Platformy Obywatelskiej.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7700-048-9
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

– Jaki on jest?

– Tusk? Inteligentny, bystry, charyzmatyczny…

– E tam. Jedna, najważniejsza cecha.

– Uwodzicielski.

– ?

– Potrafi każdego okręcić sobie wokół palca. Wystarczy nawet krótka rozmowa. Patrzy głęboko w oczy, wiesz, że jesteś najważniejszy, łapiesz się na tym, że zwyczajnie ufasz temu facetowi.

– Ufasz? To nic, że odstrzelił już tylu ludzi, którzy mu ufali przed tobą?

– Bez znaczenia. Pamiętacie Mira Drzewieckiego? To byli kumple. Drzewko był skarbnikiem partii, powiernikiem tajemnic. Miał największy pokój w Sejmie i portfel. Drzewko płacił za kolacje, Drzewko zawsze miał najlepsze wino i paliło się u niego cygara. I jeszcze przywoził dla wszystkich garnitury z Łodzi po hurtowych cenach.

– Nie Tusk go zabił, tylko afera hazardowa...

– Fakt, ale on nie robił fochów, nie stawiał warunków. Lojalnie podał się do dymisji. Dla dobra sprawy czy jak to się mówiło, „projektu”. Miał do Donalda pretensję tylko o jedno: że nie przyszedł na pogrzeb jego matki, która umarła, akurat gdy wybuchła afera. To sprawiło mu ogromną przykrość. Jeszcze na cmentarzu łudził się, że premier jednak dojedzie.

Miro złapał doła. Uważał, że to wszystko nie fair. Kiedy wypił, wygadywał różne rzeczy. Koledzy go strofowali: „Ty, Mirek, daj spokój, mówisz o urzędującym premierze”. Trudno sobie wyobrazić kogoś bardziej zawiedzionego od niego.

Pewnego dnia Drzewko odżył. Promiennie uśmiechnięty, w najlepszym gajerze, prosto od fryzjera zasuwa po mieście. „Co się dzieje, Miro?”. „A dostałem telefon z kancelarii, Donald zaprasza!”. Szedł do byłego kumpla, a wyglądał, jakby wybierał się na randkę: wypachniony, lekko stremowany. Właściwie niczego od Donalda nie oczekiwał, bo wiedział, że w polityce jest skończony. Ale był jak narkoman, który krzyczy: „Hurra! Diler pojawił się w mieście!”.

To właśnie znaczy, że Tusk jest uwodzicielski.

(fragment rozmowy z doradcą premiera)Wstęp.
Historia Zeliga

Doradca premiera: – Jeśli ja pisałbym książkę o Tusku, byłaby to książka o samotności i o niesamowitym, niesłabnącym napięciu, w którym Donald żyje od 2007 roku. On zmienił się nawet fizycznie. Nie potrafi już dłużej ukrywać, że jest zawodnikiem, który nie cofnie się przed niczym. Wcześniej, gdyby ktoś powiedział, że Tusk jest politycznym mordercą, odpowiedziałbym: „Stary, oszalałeś”. Choć przecież wszyscy wiedzieliśmy, że historia PO to historia politycznych mordów. Wtedy sobie mówiłem: „To nie on, to Piskorski, Schetyna, on jest przecież delikatnym intelektualistą”. Dopiero w czasie afery hazardowej uświadomiłem sobie, że Donald może wyrzucić z sań każdego, kto będzie mu przeszkadzał albo będzie dla niego zagrożeniem.

Ważny polityk PO: – Droga polityka to droga na szczyt. Trzeba iść razem całą ekipą, bo samotnie nie da się wejść na Mount Everest. Po drodze ludzie odpadają, nie dają sobie rady. Najtwardsi idą. Kiedy szczyt zostanie zdobyty, nagle okazuje się, że na samej górze jest zbyt mało miejsca dla wszystkich. Lider musi od czasu do czasu zepchnąć kogoś w przepaść. Tylko czy to jest opowieść o Tusku, czy o polityce w ogóle? Lider musi tępić konkurencję, tego od niego wymaga system.

Poseł PO: – Co to jest Sherwood? To pokój sejmowy Mirka Drzewieckiego. Rozumiecie: Drzewiecki, Drzewko, las, Sherwood. Mirek był najbogatszy, załatwił sobie największy pokój, miał największy telewizor. W wąskim gronie oglądało się tam mecze, piło się wino, palono cygara i opracowywano plan zdobycia władzy, czyli omawiano „projekt”. Donald uwielbiał te nasiadówki.

Były polityk: – Atmosfera tych „piłkarskich” spotkań była trochę knajacka, podwórkowa. W powietrzu latały bluzgi, niewybredne dowcipy. Klasyczny inteligent czułby się tam nieswojo.

Działacz PO: – Donald Tusk uwielbia włoską kuchnię i muzykę barokową. Godzinami mógł słuchać muzyki, popijać wino i rozmawiać z zaufanymi o polityce czy historii. Pasjonuje się starożytnością.

Znana dziennikarka: – Dla mnie jest mężem stanu. Wystarczy popatrzeć, jakie ma notowania w Europie, jak reprezentuje nasz interes.

Współpracownik premiera: – Ma jakąś niesamowitą potrzebę akceptacji. Ciągle kombinuje: „OK, ja mu powiem to i to, a on wtedy do mnie wróci i powie: »Donald, kocham cię!«”. Jest w tym coraz lepszy. Tak naprawdę na koniec dnia musi usłyszeć od kogoś to „kocham cię”. Jak nie usłyszy, to jest mu źle. On tak się nakręca, że wierzy w to, co mówi.

Polityk PiS-u: – Piłkarz, trochę leniuszek, chłopak w krótkich spodenkach. Tak o nim myśleliśmy w 2007 roku. Okazało się, że to był błąd.

1.

Jesienią 2010 roku Polskę zalały billboardy Platformy Obywatelskiej. Krzyczało z nich hasło „Nie róbmy polityki. Budujmy Polskę”. W innych wariantach rządząca partia namawiała do budowania: szkół, boisk albo mostów. Na wszystkich plakatach umieszczono ogromne zdjęcia Donalda Tuska. Było ich tak wiele, że premier spoglądał na nas niemal z każdego rogu ulicy. Nienaturalne jednak było to, że Tusk wyglądał jak nastolatek: opalony, odmłodzony, jakby po liftingu. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że przez lata sprawowania władzy premier pokrył się warstwą plastiku. Nałożonego na niego przez fachowców od PR-u, przez powagę urzędu, przez podszepty coraz bardziej dworskiego otoczenia. Przypominał pięknie opakowany „produkt”, na który – gdy przyjdzie czas – wszyscy zagłosujemy. Kiedyś był ciut starszy na twarzy, ale za to bardziej ludzki.

Wertując stare artykuły dotyczące Tuska, znaleźliśmy tekst w tygodniku „Wprost” z 2001 roku. Żony znanych polityków opowiadają w nim o swoich mężach. W stylu: trochę ploteczek, że mąż ma dwie lewe ręce w kuchni, ale przecież jest mężem stanu, który gdy tylko rano otworzy oczy, myśli, jak ulżyć górnikom i nauczycielom. Formuła wypowiedzi w artykule – ocieplić wizerunek, ale nie zaszkodzić. Jedynie małżonka przyszłego premiera Małgorzata Tusk „pojechała po bandzie”. Oto fragment:

„W stadle państwa Tusków zdarzyło się, że latały jajka. Przyczyna była jednak bardziej prozaiczna: »Kiedyś przygotowałam jajka w sosie musztardowym – wspomina pani Małgorzata – kładę więc na talerzu te jajka i chcę polewać sosem, a tu, niestety, leci jakaś papka. Spojrzał wściekły, chwycił jajka i rzucił o ścianę«. Pani Małgorzata w ogóle musi pilnować męża: »Niezachwiana pewność siebie to niedobra cecha. W razie potrzeby wyprowadzam więc męża ze stanu zadowolenia. Udowadniam mu, jaki jest nędzny. Mimo to »on bywa mendowaty«, czyli »chodzi i mendzi«: masło znowu niewyjęte z lodówki. Albo taki zniechęcony, patrzy na mnie i mówi: »Ale ty masz grube nogi«”.

W dodatku mąż pani Małgorzaty »kiedyś lubił wypić«. Robił się wtedy marudny. Wciąż pytał: »Czy mnie kochasz?«. Albo płakał, że nikt go nie kocha. »Teraz się pilnuje« – oddycha z ulgą pani Małgorzata. Po czym konstatuje: »Mąż nie jest opiekuńczy. Raczej sam wymaga opieki«”.

Dziś trudno sobie wyobrazić taki tekst. Żona premiera z rzadka udziela wywiadów i zawsze trzyma się uładzonej konwencji. Czy lubi być blisko męża? Jasne, że lubi, bo: „Bliskość między ludźmi jest zawsze bardzo ważna. Dotyczy to także premiera i jego żony”. Czy czeka na męża z kolacją? Oczywiście, a on: „Przychodzi i pyta: »A co robiłaś?«. Opowiadam mu o swoim dniu, a on zawsze słucha z zainteresowaniem. Potem sama pytam: »A jak u ciebie?«”. Pani Małgorzata kocha Sopot, ale „miłość do męża jest jednak silniejsza”. On nie jest już „mendowaty”, jest „mocnym człowiekiem”. Grają w Scrabble wieczorami, piszą do siebie czułe SMS-y i jest fajnie.

Tusk zresztą w opinii znajomych rodziny ma wiele do zawdzięczenia swojej żonie. Zanim stał się politykiem, a potem celebrytą, był działaczem podziemia niepodległościowego i historykiem, kandydatem na nauczyciela tego przedmiotu. Kiedy zaczynał bawić się w politykę na serio i został posłem, rodzina mieszkała na dwudziestu metrach w akademiku.

Lech Kaczyński wspominał na początku 2010 roku: „Tusk miał dwoje dzieci i marny pokoik w asystenckim akademiku. Ręce mi opadały, jak do niego chodziłem – bieda aż piszczała”.

Znajomy rodziny: – Donald bawił się w opozycję, potem w politykę. Ciągle go nie było. Wszystko zostawało na barkach Małgosi. Na dodatek ten dawny Donald, jeszcze kilka lat temu, był leniuszkiem, który nieustannie potrzebował wsparcia, pocieszenia, bo brakowało mu pewności siebie i siły. I Małgośka, która bardzo twardo stąpa po ziemi, dawała mu to wsparcie. Gdyby nie jej siła, to nie sądzę, żeby Donald zaszedł tu, gdzie jest teraz.

2.

Tuskowie zresztą nigdy nie dorobili się majątku.

Joanna Kluzik-Rostkowska: – Kolegowaliśmy się na początku lat 90. Donald zrobił prawo jazdy i kupił sobie samochód. Był to czarny mały Volkswagen. I na weekendy z Warszawy do Trójmiasta zaczął jeździć tym autem. Prowadził w trochę szalony sposób. Wszyscy się bali z nim jeździć, tylko ja jakoś nie. Zabierałam się z nim, bo miałam wtedy w Trójmieście narzeczonego. Non stop słuchaliśmy Grechuty. On w takich sytuacjach, gdy nie było stresu i napięcia, był świetnym kompanem. Bystrym, inteligentnym rozmówcą.

Przyszły prezes Rady Ministrów coraz bardziej angażował się w politykę. W końcu stała się ona jego największą namiętnością. Jeden z jego byłych przyjaciół opowiadał nam, że Tuska pasjonowała „czysta władza”, bez apanaży, bez celebry. Jakby podniecało go samo rządzenie. Lata w polityce, kiedy jeszcze nawet nie marzył o najważniejszych urzędach, uczyły go sposobów na podobanie się ludziom.

Jarosław Sellin, poseł Prawa i Sprawiedliwości, który zna Tuska jeszcze z czasów opozycyjnych, mówił nam: – On zawsze poszukuje akceptacji. Ma dużą umiejętność skracania dystansu. Wie, że ludzie lubią polityków, którzy pokazują: „Ja lubię ludzi”.

W 2009 roku poważnie rozchorował się pewien profesor, który nieco wcześniej związał się z Platformą.

– Tusk zaprosił tę osobę do siebie. Po długiej rozmowie dał prywatną komórkę, kazał dzwonić, jeśli tylko potrzebna będzie pomoc. Zrobił tak, choć wcześniej jego relacje z profesorem były więcej niż luźne. Ta osoba była pod ogromnym wrażeniem empatii, opiekuńczości Tuska – opowiada nam znajomy naukowca. Dziś ten profesor, który wcześniej miał dystans do polityki, jest jednym z najbardziej zawziętych obrońców premiera.

Zdaniem wielu rozmówców Tusk ma ogromną wewnętrzną potrzebę bycia chwalonym. Bez przerwy chce, żeby jego działania były akceptowane. Przez wyborców, ale i przez własne zaplecze.

Joanna Kluzik-Rostkowska: – Ta chęć bycia chwalonym, akceptowanym, sprawiła, że Donald zostając premierem, tak miękko wszedł w politykę PR-u i sondażowych słupków.

3.

Znajomi Donalda Tuska także mówią o nim „uwodziciel”.

Wiele osób w Platformie przeszło rytuał uwodzenia przez Tuska. Szef zaprasza na luźną pogawędkę. W tle muzyczka, wino w kieliszkach, rozmowa sączy się powoli i nie dotyczy bieżących spraw. Tusk pokazując na drzwi, rzuca od czasu do czasu: „Tylko z tobą mogę tak pogadać. Tamci... sam zresztą wiesz”. A za drzwiami nerwówka. Ktoś na słówko, ktoś po jeden podpis, po jedną szybką decyzję z drugiego końca Polski.

– Ale wy siedzicie we dwóch, nic was nie goni. Czujesz, że rosną ci skrzydła, że jesteś kimś ważnym, wyjątkowym dla Donalda. Potem wychodzisz. Tusk przekłada płytę na drugą stronę, sekretarka wnosi nowe kieliszki, wchodzi nowy „zaufany” i Tusk mówi mu na dzień dobry: „Widzisz, tylko z tobą tak mogę pogadać...” – opisywał nam ten mechanizm wpływowy kiedyś polityk Platformy.

Tuskowi to zadanie ułatwia rzecz, na którą niewielu zwraca uwagę.

Polityk PO: – W Platformie jest wiele kobiet, mają sporą reprezentację w klubie parlamentarnym. Donald potrafi je wspaniale oczarować. Nie ma w tym sobie równych.

4.

Ale część osób, nawet blisko związanych z premierem, ma „dzisiejszego Tuska” za skrajnego cynika, który uwodzi ludzi i bawi się nimi.

Były doradca: – Trzy miesiące cię kocha i jesteś mu najbliższy. Potem trafiasz do lodówki. I Donald się zastanawia, czy przenieść cię do zamrażarki, czy na półkę z warzywami, gdzie są plus trzy stopnie. Płaczesz, smucisz się, bo Donald kocha wtedy kogoś innego. Udaje ci się wydostać z lodówki. Znów jesteś dla niego ważny. Chwalisz Donalda, a on ciebie. A kolega, którego przed chwilą kochał, ląduje na półce z warzywami. Dlatego bawiły mnie teksty o tym, kto miał większe wpływy w kancelarii – czy Tomasz Arabski, Sławomir Nowak, Igor Ostachowicz, Paweł Graś, a może Rafał Grupiński? To falowało, zależało od tego, kogo Donald aktualnie umieszczał w zamrażarce, kto jest na półce z warzywami, a kto poza lodówką.

5.

Tusk ma także inną maskę – człowieka brutalnego, który lubi pastwić się nad ludźmi.

Kampania prezydencka 2005 roku. Kandydatów na debatę zaprasza do siebie redakcja dziennika „Fakt”. Są m.in.: Tusk, Lech Kaczyński i Marek Borowski z lewicy. Formuła jest letnia, nie idzie o jakieś ostre spięcia i kontrowersje, ale o to, żeby politycy zaprezentowali się czytelnikom największego dziennika w kraju. Tusk wyjmuje kartkę i zaczyna „jechać po Kaczyńskim”, swoim starym znajomym, za to, jak rządzi Warszawą. Kaczyński dębieje. Ale Tusk strzela z coraz większych dział. Kaczyński jest tak wkurzony, że zapominając się, wsypuje piątą łyżeczkę cukru do filiżanki z herbatą. Donald się nie zatrzymuje i strzela dalej. Kaczyński w nerwach chce oblizać łyżeczkę, ale nie zauważa, że wkłada sobie do ust łyżkę pełną cukru.

– Frapująca sytuacja. Tusk nie potrafił się zatrzymać w odpowiednim momencie. Jakby sprawiało mu satysfakcję okładanie faceta, którego już powalił – opisuje nam zdarzenie osoba, która pamięta osobliwą scenę.

Przykładów bezsensownej brutalności jest wiele. Premier potrafi na przykład w gronie kilkunastu osób powiedzieć o jednym z uczestników spotkania, własnym ministrze zresztą: „A co ten półinteligent robi między nami?”.

– Byłem świadkiem takich zachowań z pogranicza wielkopaństwa i chamstwa, gdy upokarzał ludzi i nadrabiał agresją. On w głębi duszy jest człowiekiem, który żywi pogardę dla swego dworu i wie, że może zrobić tym facetom wszystko. Trochę inaczej wyglądało to z Mirosławem Drzewieckim i Grzegorzem Schetyną, którzy występowali z lepszych pozycji, jako najbliżsi kumple – opowiada osoba z otoczenia premiera.

W czerwcu 2011 roku publicysta Piotr Zaremba w tygodniku „Uważam Rze” opisał następującą sytuację: „Słynna była historia jednego z ministrów z kancelarii dopraszanych do spotkań na szczycie, którego marynarka bardzo drażniła premiera. Kiedyś, korzystając z wyjścia tego doradcy do toalety, Tusk podszedł do jego krzesła. Marynarka wisiała na oparciu. Została zrzucona figlarnym ruchem na podłogę, premier wytarł sobie o nią buty. Gdy polityk wrócił, długo nie rozumiał uśmieszków kolegów”.

Inna historia pokazująca brutalną część charakteru Tuska. Do kancelarii premiera zajeżdża minister zdrowia Ewa Kopacz, towarzyszy jej szef Narodowego Funduszu Zdrowia. Urzędnicy mają odpowiadać na pytania dziennikarzy dotyczące reformy służby zdrowia. Tusk widząc szefa NFZ, mówi: „Co on tu robi? Kto go tu zaprosił w ogóle?” – nie na boku, ale tak, żeby ten człowiek to usłyszał.

– Nie sądzę, aby szef NFZ spokojnie przespał kolejną noc – konkluduje świadek tej sytuacji.

6.

Brutalność, uwodzenie, potrzeba akceptacji. Wszystko to jest sprawnie przykryte wizerunkiem męża stanu, silnego premiera. Specjaliści od image’u dbają na przykład, by do opinii publicznej nie przedostały się informacje o depresyjnych nastrojach, w które od czasu do czasu Tusk popada. Wtedy z jego ust można usłyszeć tradycyjne: „Wszystko jest spierdolone!” albo: „Przyjdzie Kaczyński i skończymy w więzieniu!”.

– Jak go ukąsi strzyga i wpada w nastrój niewiary, niepewności, to jest dramat dla otoczenia. Lepiej go wtedy obchodzić z daleka – opowiada znajomy premiera.

Prawda jest taka, że niektóre rzeczy są „spierdolone” przez samego Tuska, przez styl jego pracy. Premier lubi odkładać sprawy na ostatnią chwilę. Nierzadko jest tak, że jeśli coś ma się wydarzyć jutro rano, to przygotowania Tusk zaczyna poprzedniego wieczora. Tak będzie z szykowaniem się w 2010 roku na przesłuchanie przed komisją hazardową, które zostanie opisane w tej książce.

Były minister: – Gdy coś robisz na ostatnią chwilę, to wiadomo, że bywa nerwowo. Okazuje się, że papiery są przygotowane nie tak, jak sobie Donald wyobrażał, albo nie ma jakiegoś kwitu, który według niego powinien być pod ręką. Tusk nie znosi ślamazarności współpracowników w sytuacji spięcia i mobilizacji, którą sam zarządza na ostatnią chwilę. Wtedy latają bluzgi i są awantury.

7.

Wizytówką Tuska jest także przeciąganie decyzji, długie zastanawianie się, w którą stronę iść. Zwolennicy powiedzą, że to rozsądek i odpowiedzialność, krytycy – kunktatorstwo, strach przed wyborem.

– Tusk boi się podejmowania decyzji historycznych. Jako historyk wie, że kiedyś będzie oceniany. To go paraliżuje, nie chce popełnić błędu – mówi Jarosław Sellin.

– Międli decyzje, ogląda ze wszystkich stron, analizuje konsekwencje. Przykłady? Choćby sprawa tego, co zrobić z Otwartym Funduszem Emerytalnym. Wiele tygodni wcześniej zapowiedział, że ogłosi decyzję do końca 2010 roku. I zrobił to. Dzień przed sylwestrem – opisuje z uśmiechem jeden z członków gabinetu premiera.

Klasycznym przykładem takiego „hamletyzowania” w stylu Tuska było podejmowanie decyzji, co zrobić z walką o prezydenturę w 2010 roku.

– Rano mówił, że będzie bił się o prezydenturę i że bardzo tego chce. W południe, że nie chce, ale musi. Wieczorem, że go to stanowisko w ogóle nie interesuje. Ciekawe, że za każdym razem mówił z jednakową swadą i wiarą we własne słowa – opowiadał nam jeden z członków gabinetu.

Były minister: – Donald gryzie się z decyzjami i stresuje. Widać, że jak już zdecyduje, to łapie lepszy nastrój. Schodzi z niego napięcie.

8.

Z tym wiąże się jeszcze jedna charakterystyczna rzecz. Tusk lubi spychać niepopularne, nieprzynoszące punktów decyzje albo polityczne posunięcia na innych ludzi.

– Wiele takich działań spychał na Schetynę, gdy jeszcze między nimi było zaufanie. Jeśli coś trzeba było posprzątać, na przykład w sprawach partyjnych w jakimś regionie, to Donald oddawał to Grzegorzowi – opowiada były minister.

Tusk staje z boku i udaje dobrego przywódcę, który przecież nie o wszystkim musi wiedzieć. Dochodzi wtedy do zabawnych sytuacji. Tak było na przykład z prezydentem Wrocławia Rafałem Dutkiewiczem. Gdy ten polityk zaczął zgłaszać aspiracje do odegrania roli na ogólnokrajowej scenie, politycy Platformy zaczęli mu wymierzać mocne ciosy. Ale Tusk, gdy spotkał się z Dutkiewiczem, wyściskał go serdecznie i rzucił: „No wiesz, to chłopcy tak strzelają, ja z tym nie mam nic wspólnego!”.

9.

Kiwanie, gra z własnym zapleczem, szybkie doprowadzanie do pionu ludzi, którzy zanadto urośli, to znak firmowy Tuska. Nie ma sentymentów, nie ma osób, które byłyby pod ochroną.

Opowiada były polityk rządowy: – Doskonałym przykładem są tutaj losy Sławka Nowaka. Donald zrobił z niego szefa gabinetu premiera, czyli de facto najbliższego współpracownika. Chłopak, który miał trzydzieści trzy lata, znalazł się w centrum absolutnie najważniejszych wydarzeń. I Sławek uwierzył, że jest kimś absolutnie szczególnym dla Tuska. Wychowankiem, politycznym młodszym bratem, może następcą? W cynizmie, bezwzględności, braku sentymentu Sławek wzorował się na Donaldzie. Za to okazywanie wyższości, podkreślanie na każdym kroku „jestem od Donalda”, posłowie Platformy gotowi byli go zabić. Ale Sławek nic sobie z tego nie robił, bo przecież był od Donalda... Do głowy mu nie przyszło, że cynizm i bezwzględność Tuska obrócą się przeciw niemu. Przeciwko innym? Oczywiście! Ale przeciw niemu? Nigdy! A Donald wypchnął go z otoczenia z dnia na dzień. I posłał do Sejmu, gdzie ludzie go nie cierpieli. Przy Wiejskiej miał karnie wykonywać polecenia nadchodzące z kancelarii premiera. A przecież przed chwilą to on, w imieniu i z upoważnienia Donalda, wydawał te polecenia.

Odtrącenie dotknęło człowieka, który był naprawdę najbliżej.

W 2008 roku jeden z partyjnych kolegów Nowaka, obserwując go w telewizji tuż obok Tuska podczas strategicznej wizyty w Moskwie, wysłał mu SMS-a z sugestią: „Super, że możesz zobaczyć Kreml od środka, powinieneś zacząć pisać pamiętniki”. Wkrótce Nowak odpisał z satysfakcją: „Wiesz, Donald powiedział to samo”.

„Przycinaniem” ludzi Tusk zręcznie doprowadził do tego, że w partii nie ma żadnej konkurencji, podobnie jak nie ma jej Jarosław Kaczyński w PiS-ie.

Strach, obawa, że gdzieś choćby część władzy wymknie się z rąk, została doprowadzona do absurdalnych rozmiarów. Kiedyś poseł Jarosław Gowin – co jest głośną sprawą w Platformie – przyszedł to Tuska z pomysłem powołania think thanku, który pracowałby na rzecz Platformy, a ten rzucił: „Chcesz załatwić fuchy znajomym profesorkom?”. Pomysł obowiązkowego zakładania think tanków, który miał znaleźć się w ustawie o finansowaniu partii politycznych, wyparował.

Zresztą takie stawianie sprawy nie dotyczy tylko Tuska. Tak samo robili Kaczyńscy. Jeden z prezydenckich ministrów w kancelarii Lecha Kaczyńskiego opowiadał nam w 2009 roku: – Partiom nie brakuje pieniędzy. Wydają je na spoty i billboardy. Świetnym pomysłem byłoby założenie think tanku, ale bracia nie chcą. Dlaczego? Bo profesorowie mogą się uniezależnić, stawiać inne diagnozy, niż życzyliby sobie liderzy, oczekiwać zmiany kursu.

Kurs w Platformie wyznacza Tusk. Nie zamierza się tym z nikim dzielić.

10.

Były minister, kiedyś blisko lidera PO: – To banał, ale władza mocno zmienia ludzi. Zobaczyłem to na własne oczy, z bliska.

Władza to stres i wewnętrzne napięcie, które towarzyszą Tuskowi.

– Oczywiście on jest zdolnym facetem. Potrafi rzucić dowcipny bon mot, który potem będzie pokazywany w wieczornym dzienniku. Ale nie ma w nim luzu, satysfakcji z tego, że zaszedł tak daleko. Miał to na przykład Aleksander Kwaśniewski, ma Bronisław Komorowski. Ten ostatni notuje wpadki, ludzie się z niego nabijają, ale on jest autentycznie zadowolony, szczęśliwy ze sprawowania swojej funkcji. A Donald nie. On jest przyczajony, skoncentrowany, oczekujący, że zaraz z boku nadejdzie jakieś uderzenie – opowiada polityk z otoczenia premiera.

11.

Kiedy zabieraliśmy się do pisania książki o Donaldzie Tusku, zagadnęliśmy na sejmowym korytarzu jednego z posłów. Liczyliśmy na sporo anegdot, bo to dobry znajomy lidera PO. Nasz rozmówca uśmiechnął się tylko i powiedział jedynie dwa krótkie zdania:

– Ponad trzydzieści lat go znam. Tylko czy ja go naprawdę znam?

Kilka miesięcy później, po wielu rozmowach z jego przeciwnikami i zwolennikami, zrozumieliśmy, co miał na myśli jego kolega z dawnych lat: nie ma jednego Donalda Tuska. Raz jest naturalny i spontaniczny, a potem jest produktem PR-u, któremu słowa dyktują sondażowe słupki. Czasami apodyktyczny i nieugięty, innego dnia gra brata łatę. Bywa intelektualistą, a później luzakiem z podwórka, który potrafi kląć na czym świat stoi.

Który Tusk jest prawdziwy? Każdy. Trochę przypomina Leonarda Zeliga – tytułowego bohatera filmu Woody’ego Allena – który potrafił upodabniać się do otaczających go ludzi. Skoro jest taki demoniczny, brutalny, bez skrupułów, to dlaczego ludzie Platformy przy nim trwają?

Polityk PO, który nie darzy Tuska sympatią: – Ma niesamowite zdolności, inteligencję i charyzmę. Trudno sobie wyobrazić Platformę bez niego. On sam w sobie jest największym zasobem partii, w której są ludzie od prawa do lewa. Co ich łączy? Stoją przy Donaldzie.

Inny poseł PO: – Dlaczego dla Donalda nie ma konkurencji? Bo jest skuteczny i przy nim wygrywamy. Spójrzcie na słupki poparcia. Tam jest odpowiedź.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: