Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Damy z Cavendon Hall - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
12 października 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Damy z Cavendon Hall - ebook

Siostry. Przyjaciółki. Rywalki

Przyszłość pewnej rezydencji leży w rękach czterech bardzo różnych młodych kobiet…

Podczas letniego weekendu 1926 roku rodzina Inghamów zbiera się na wezwanie hrabiego w Cavendon Hall, wielkim domu w Yorkshire, będącym od stuleci siedzibą rodu. Są też z nimi Swannowie, którzy służyli im od wielu pokoleń i znają ich wszystkie sekrety.

Posiadłość jest zagrożona; w następstwie pierwszej wojny światowej Cavendon staje w obliczu ruiny. Jej dziedzic prze do rozwodu, chcąc iść za głosem serca. Natomiast hrabia szykuje wszystkim niespodziankę.

Cztery młode kobiety z obu rodzin będą tymi, które ukształtują przyszłość domu – Daphne, walcząca o modernizację rodzinnego gniazda; Cecily Swann, robiąca karierę jako projektantka odzieży w Londynie; Deidre, dziewczyna czynna zawodowo, i Dulcie, debiutantka z niewyparzonym językiem. Zmienią przyszłość majątku, gdy szalone lata dwudzieste zakończą się wraz z Wielkim Kryzysem. Nic nie będzie już takie jak przedtem…

Barbara Taylor Bradford urodziła się i dorastała w Anglii, obecnie mieszka z mężem, amerykańskim producentem filmowym, w Nowym Jorku. Jest autorką ponad 30 bestsellerowych książek, które wydano w 90 krajach, a ich łączna sprzedaż przekroczyła 92 miliony egzemplarzy. Dziesięć jej powieści przeniesiono na ekran. Pisarkę wprowadzono do Writers Hall of Fame, a królowa Elżbieta II uhonorowała ją Orderem Imperium Brytyjskiego za wkład w rozwój literatury.

Cztery młode kobiety, o wiele bardziej zadziorne niż bohaterki Downton Abbey.

„Daily Mail”

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8031-345-3
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OSOBY

INGHAMOWIE W ROKU 1926

Charles Ingham, szósty hrabia Mowbray, lat 57. Właściciel i strażnik Cavendon Hall. Mówi się o nim lord Mowbray.

Felicity Ingham, jego była żona, przedtem hrabina Mowbray, lat 56. Spadkobierczyni majątku po zmarłym ojcu przemysłowcu. Aktualnie zamężna z Lawrence’em Pierce’em, znanym chirurgiem.

DZIECI HRABIEGO I BYŁEJ HRABINY

Miles Ingham, dziedzic tytułu, lat 27, mieszka w Cavendon i uczy się zarządzania majątkiem. Żonaty z Clarissą Meldrew.

Lady Diedre Ingham, najstarsza córka, lat 33, mieszka w Londynie. Pracuje w Ministerstwie Wojny. Samotna.

Lady Daphne Ingham Stanton, druga córka, lat 30, żona Hugona Stantona. Mieszkają, z piątką swoich dzieci, w południowym skrzydle Cavendon.

Lady DeLacy Ingham, trzecia córka, lat 25, mieszka w Londynie. Po rozwodzie z Simonem Powersem powróciła do panieńskiego nazwiska.

Lady Dulcie Ingham, czwarta córka, lat 18, mieszka w Cavendon.

Personel w dalszym ciągu mówi z czułością o czterech dziewczętach „Cztery De”.

Dzieci lady Daphne i Hugona Stantona to: Alicia, lat 12; Charles, 8,5; bliźniaki Thomas i Andrew, lat 5; i Annabel, dwa lata.

POZOSTALI INGHAMOWIE

Lady Lavinia Ingham Lawson, siostra hrabiego, lat 53. Kiedy przyjeżdża do Yorkshire, mieszka w Skelldale House, na terenie posiadłości. Przeważnie przebywa w Londynie. Od jakiegoś czasu jest wdową. Jej mężem był John Edward Lawson, znany jako Jack.

Lady Vanessa Ingham, siostra hrabiego, stara panna, lat 47. Ma oddzielne mieszkanie w Cavendon, z którego korzysta, bawiąc w Yorkshire. Większość czasu spędza w Londynie.

Lady Gwendolyn Ingham Baildon, owdowiała ciotka hrabiego, lat 86, która rezyduje w Little Skell Manor na terenie posiadłości. Jej mężem był nieżyjący Paul Baildon.

Wielmożny Hugo Ingham Stanton, bliski krewny hrabiego, lat 45. Jest siostrzeńcem lady Gwendolyn, siostry jego zmarłej matki, lady Evelyne Ingham Stanton. Mąż lady Daphne.

RODZINA SWANNÓW

Rodzina Swannów służy rodzinie Inghamów od ponad stu siedemdziesięciu lat. Co za tym idzie, ich losy łączyły się na wiele różnych sposobów. Całe pokolenia Swannów mieszkały w wiosce Little Skell, przylegającej do Cavendon. Współcześni Swannowie są równie oddani i lojalni wobec Inghamów jak ich przodkowie, i z narażeniem życia broniliby każdego członka rodziny. Inghamowie ufają im bez zastrzeżeń i vice versa.

SWANNOWIE W ROKU 1926

Walter Swann, pokojowiec hrabiego, lat 48. Głowa rodziny Swannów.

Alice Swann, jego żona, lat 45. Zdolna krawcowa, która szyje sukienki dla lady Daphne i jej córek.

Harry, ich syn, lat 28. Poprzednio zamierzał zostać projektantem ogrodów w Cavendon, a teraz uczy się zarządzania majątkiem i pracuje u Milesa Inghama.

Cecily Swann, ich córka, lat 25. Mieszka i pracuje w Londynie, została znaną projektantką mody i ma trzy własne sklepy.

POZOSTALI SWANNOWIE

Percy, młodszy brat Waltera, lat 45. Główny leśniczy w Cavendon.

Edna, żona Percy’ego, lat 46. Wykonuje prace zlecone w Cavendon.

Joe, ich syn, lat 25. Pracuje w Cavendon z ojcem jako leśniczy.

Ted, bliski krewny Waltera, lat 38. Główny konserwator wnętrz i stolarki w Cavendon. Wdowiec.

Eric, brat Teda, bliski krewny Waltera, lat 46. Kamerdyner w londyńskim domu lorda Mowbray. Kawaler.

Laura, siostra Teda, bliska krewna Waltera, lat 39. Gospodyni w londyńskim domu lorda Mowbray. Panna.

Charlotte, stryjenka Waltera i Percy’ego, lat 58. Pracowała w Cavendon. Charlotte jest żeńską głową rodziny Swannów. Cieszy się wielkim poważaniem wszystkich, szanują ją Inghamowie. Była sekretarką i osobistą asystentką Davida Inghama, piątego hrabiego, aż do jego śmierci.

Dorothy Pinkerton, z domu Swann, lat 43, kuzynka Charlotte. Mieszka w Londynie i jest żoną Howarda Pinkertona, detektywa ze Scotland Yardu. Pracuje w pracowni Cecily Swann.

PERSONEL DOMOWY

Pan Henry Hanson, kamerdyner

Pani Agnes Thwaites, gospodyni

Panna Susie Jackson, kucharka (bratanica Nell Jackson, która przeszła na emeryturę)

Pan Gordon Lane, główny lokaj

Pan Ian Melrose, drugi lokaj

Panna Jessie Phelps, główna pokojówka

Panna Pam Willis, druga pokojówka

Panna Connie Layton, trzecia pokojówka

Pan Tim Hartley, szofer

POZOSTAŁY PERSONEL

Panna Margaret Cotton, niańka dzieci lady Daphne, zwykle nazywana nianią.

Panna Nancy Pettigrew, guwernantka, mówi się o niej panna Pettigrew. Latem, gdy dzieci mają wakacje, nie przebywa w Cavendon.

PRACOWNICY TERENOWI

W tak ogromnej posiadłości jak Cavendon Hall, z jej tysiącami akrów ziemi i olbrzymim terenem do polowań na ptactwo, zatrudnia się wielu miejscowych ludzi. Oferuje się pracę wieśniakom i grunty uprawne dzierżawcom. Rozmaici hrabiowie Mowbray budowali wioski otaczające Cavendon, by ich pracownicy mieli dach nad głową; budowano również szkoły i kościoły, a w późniejszych okresach także urzędy pocztowe i sklepiki. Wioski wokół Cavendon to Little Skell, Mowbray i High Clough.

Jest wielu pracowników terenowych: główny leśniczy i pięciu dodatkowych leśników; naganiacze i skrzydłowi, pracujący podczas sezonu polowań na kuropatwy. Poza tym robotnicy leśni, opiekujący się okolicznymi lasami, w których poluje się w określonych porach roku. Ogrodami opiekuje się główny ogrodnik i jego pięciu podwładnych.

Sezon polowań na głuszcowate zaczyna się dwunastego sierpnia i kończy w grudniu. Sezon na kuropatwy zaczyna się we wrześniu. Poluje się wtedy na kaczki i dzikie ptactwo. Polowania na bażanty rozpoczynają się pierwszego listopada i trwają do grudnia. Ludzie przyjeżdżający na polowania do Cavendon to przeważnie arystokraci; zawsze mówi się o nich jako o „strzelbach”, czyli ludziach używających broni.ROZDZIAŁ PIERWSZY

Cecily Swann znała dobrze tę ścieżkę. Chodziła nią przez całe życie. Uniosła głowę i spojrzała na wspaniały budynek wznoszący się na szczycie wzgórza. Cavendon Hall. Jedna z wielkich rezydencji angielskich, największa w całym Yorkshire.

Cecily zmierzała tam dziś rano, jak często czyniła w dzieciństwie. Jej rodzice i brat Harry mieszkali w wiosce Little Skell, na skraju parku Cavendon, jak ich przodkowie od ponad stu siedemdziesięciu lat.

Był uroczy piątkowy poranek w środku lipca i nie zanosiło się na deszcz. Słońce oświetlało dom, nadając mu specyficzny połysk, tak różny w zależności od pory dnia.

Cecily rozejrzała się dookoła. Spodziewała się, że zobaczy wałęsającą się w pobliżu Genevrę, ale nigdzie jej nie dostrzegła. W oddali, na skraju pól, widać było cygańskie wozy; to pewne, że rodzina Genevry wciąż mieszka na ziemiach szóstego hrabiego Mowbray. Dał im przecież stałe pozwolenie.

Ale wiele się tu zmieniło. Cavendon Hall wyglądał tak samo, lecz nie był tym samym. Był innym miejscem, wiele rzeczy wyglądało teraz inaczej. Wielka wojna zmieniła wszystko i wszystkich. Jak powtarzał jej ojciec, Walter Swann, stare dobre czasy się skończyły i nic już nie będzie takie jak przedtem. Niewątpliwie miał rację.

Bogu dzięki, jej ojciec i brat wrócili szczęśliwie z wojny, jednak nie powrócił z niej Guy Ingham, dziedzic tytułu hrabiego Mowbray. Zginął za swój kraj we Francji i został tam pochowany obok towarzyszy broni.

Opłakiwali go wszyscy ludzie w trzech wioskach wokół Cavendon i jego rodzina. Nie dlatego, że był dziedzicem, ale ponieważ był jednym z najmilszych młodzieńców w okolicy. W tej sytuacji pewnego dnia to Miles odziedziczy tytuł hrabiowski i wszystko, co się z tym wiąże.

Miles Ingham.

Serce Cecily ścisnęło się na myśl o nim. Był jej nieodłącznym towarzyszem przez całe dzieciństwo, jej najlepszym przyjacielem, a potem jej ukochanym. Kochała go wtedy nad życie, a on wiele razy powtarzał, że czuje to samo i że pewnego dnia się pobiorą. Nie stało się tak.

Miles został zmuszony do poślubienia innej dziewczyny. Odpowiedniej dziewczyny. Clarissy Meldrew, córki lorda Meldrew. Właściwej dziewczyny, która miała dać mu arystokratycznego dziedzica. Tak to wyglądało w wyższych sferach: ich życie i losy były wyznaczone przez przyszłych następców.

Nagle coś jej przyszło do głowy. Zatrzymała się, a po chwili skierowała w stronę ogrodu różanego. Potrzebowała kilku chwil na zastanowienie, a poza tym było jeszcze za wcześnie na umówione spotkanie.

Otworzyła ciężką dębową furtę i zeszła po schodkach. Ten stary, otoczony murem ogród wypełniał zapach późno kwitnących róż. Cecily odetchnęła ich oszałamiającą wonią i usiadła na ławce z kutego żelaza. To miejsce zawsze było ostoją spokoju i piękna.

Siedziała tak z zamkniętymi oczami i zastanawiała się, czemu zgodziła się pomóc Milesowi w zorganizowaniu zaplanowanego przez hrabiego rodzinnego spotkania. Prawdopodobnie była to najgłupsza rzecz, jaką w życiu uczyniła.

A może i nie, pomyślała. Ciotka Charlotte najwyraźniej uważa, że jestem w stanie opanować trudną sytuację, inaczej nie poprosiłaby mnie o pomoc.

Wróciła myślą do rozmowy sprzed tygodnia. Wciąż słyszała słowa ciotki:

– Lady Daphne to jedyna osoba, która wraz z Milesem mogłaby sobie poradzić z zorganizowaniem tego weekendu, ale ma na głowie cały dom i piątkę dzieci, plączących się pod nogami. Byłabym ci osobiście wdzięczna, gdybyś mu pomogła, Ceci.

Przypominała sobie, jak usiłowała się od tego wykręcić, bo zupełnie nie podobał jej się ten pomysł. Mruknęła coś o tym, że któraś z jego pozostałych sióstr nadawałaby się do tego lepiej. Jednak ciotka zbyła jej zastrzeżenia lekceważącym machnięciem ręki.

– Mogą wystąpić pewne trudności, Ceci, i potrzebujemy kogoś silnego, takiego jak ty. Kogoś, kto w razie potrzeby okaże się twardy.

No cóż, może być twarda – wiedziała o tym. Ale przede wszystkim musi być bezwzględna wobec siebie. I Milesa Inghama.

Nie rozmawiała z nim przez ostatnie sześć lat. Wymieniali kilka słów, kiedy spotkali się przypadkiem tu, w Cavendon, albo pozdrawiali się z daleka, to wszystko. Sześć lat temu przysięgła, że nie pozwoli mu więcej zbliżyć się do siebie, a ciotka, kiedy jej o tym powiedziała, skinęła z aprobatą głową.

– Pójdę swoją drogą i poświęcę się karierze projektantki mody – powiedziała, i wyglądało na to, że Charlotte poczuła ulgę i zadowolenie. A teraz, niespodziewanie, to właśnie ciotka poprosiła ją, by pomogła Milesowi. Cecily nie wiedziała, co o tym sądzić, ale właściwie nie miała wyboru.

Westchnęła i wyprostowała się na ławce. Zawdzięczała Charlotte Swann wszystko. Ciotka wspierała jej pracownię mody, podarowała pierwszy lokal w Burlington Arcade, umożliwiła jej karierę, a pieniądze Charlotte stanowiły podstawę jej przedsiębiorstwa. Zostały wspólniczkami, były nimi do tej pory i współpraca świetnie im się układała.

Ufa, że zachowam się właściwie, pomyślała. Wie, że nie poddam się urokowi Milesa, nie zaangażuję się emocjonalnie. Wie, że ból, jaki mi sprawił, tkwi we mnie głęboko. Poza tym zdaje sobie sprawę, że jestem oddana swojej pracy, która jest całym moim życiem.

Cecily wstała i wyszła z ogrodu różanego. Wspięła się na wzgórze, ku domowi. Czuła się lepiej. Da sobie radę z Milesem Inghamem. Nie boi się go. Skoro już o tym mowa, nie boi się nikogo.

Przez ostatnie sześć lat nauczyła się prawdziwej niezależności, stanęła mocno na nogach i podejmowała własne decyzje. I co więcej, odniosła wielki sukces. Kobiety uwielbiały jej stroje; kupowały je masami. Nie tylko w Londynie, ale także w Ameryce. Odbyła już dwie podróże do Nowego Jorku i jej marka była dobrze znana po obu stronach Atlantyku.

Miles miał problemy. I Cavendon je miał.

Jej przyszłość zaś była pełna blasku i nowych wyzwań, i – jeśli dopisze szczęście – jeszcze większych sukcesów. Miles Ingham należał do przeszłości. Ona zaś musi skupić się na przyszłości.

Pomoże mu podczas tego weekendu, a potem wróci do Londynu i zabierze się do pracy, zostawiając Milesa samemu sobie. W jej życiu nie ma dla niego miejsca. Nigdy nie zapomni tego dnia, sześć lat temu, kiedy powiedział, że żeni się z inną kobietą. Złamał jej serce. Nigdy mu tego nie wybaczy.ROZDZIAŁ DRUGI

Miles Ingham schylił się, podniósł skrawki korka i położył je na półeczce nad kominkiem, obok podróżnego zegara. Tylko panna Charlotte wiedziała, jak zatknąć je odpowiednio za dwa obrazki George’a Stubbsa przedstawiające konie, by się nie przekrzywiały. Robiła to od lat, i nikt poza nią nie opanował dobrze tej techniki.

Odwrócił się i podszedł do ojcowskiego biurka. Usiadł przy nim i przyjrzał się dokładnie sporządzonej wcześniej liście. Były tam kwestie dotyczące nadchodzących dni, które chciał przedyskutować z Cecily.

Cecily Swann.

Bardzo chciał ją zobaczyć, porozmawiać z nią, po prostu być blisko niej. A jednocześnie obawiał się tego. Od lat, kiedy przypadkiem spotykali się w Cavendon, okazywała mu tylko uprzejmość.

Była w stosunku do niego tak zdystansowana, tak chłodna. Nie potrafił skruszyć muru z lodu, jaki wokół siebie wzniosła. Mroziła go spojrzeniem, a on znał tego przyczynę. Zranił ją do głębi, a ta rana nigdy się nie zagoiła.

Teraz stanowiło to problem, ponieważ przez kilka dni będą musieli być wobec siebie bardziej przyjacielscy, by jakoś sobie poradzić z tym niezwykłym zjazdem rodzinnym. Niedawno zrozumiał, że musi zaproponować taki sposób działania, który ona uzna za możliwy do przyjęcia.

Westchnął i zerwał się na nogi, cały w nerwach. Przechadzał się po bibliotece, starając się powściągnąć szalejące emocje. Cecily zjawi się tu lada chwila, a on nie wiedział nawet, jak ją przywitać.

W zeszłym tygodniu zaczął wręcz żałować, że ojciec postanowił zaprosić na weekend całą rodzinę.

Z drugiej strony, w Cavendon od bardzo dawna nie odbyło się żadne przyjęcie ani spotkanie. Nie było czego świętować, biorąc pod uwagę śmierć Guya, finansowe problemy rodziny, wojenne straty wśród ludzi, którzy pracowali na ich gruntach, atmosferę skandalu związanego z ich matką, który starali się ignorować. A teraz doszła niepokojąca depresja DeLacy spowodowana rozwodem, żeby nie wspomnieć o wielkich stratach Hugona na nowojorskiej giełdzie.

No i jego własne kłopoty. Miles zdawał sobie boleśnie sprawę, że właściwie nie ma żadnego życia. Clarissa była niewymownie tępa i rozrzutna, a interesowała się wyłącznie strojami, kosmetykami i biżuterią, co jego z kolei nudziło. Była też plotkarą. Uwielbiała rozmawiać o znajomych, nie szczędząc niemiłych uwag na ich temat, co wzbudzało jego obrzydzenie.

Przestał też lubić jej ojca, lorda Meldrew, który zanadto pobłażał jedynaczce, dając jej wszystko, czego dusza zapragnie. Miles nie znosił zepsutych kobiet, a Clarissa była wyjątkowo chciwa.

Miles od dawna wiedział, że jego żona to bezużyteczny ciężar, a co gorsza, że nie może zajść w ciążę. Wciąż nie miał tak wyczekiwanego dziedzica. Clarissa nie tylko okazała się bezpłodna, ale na domiar złego miała awersję do Cavendon Hall i nie chciała przyjeżdżać do Yorkshire.

– Nie jestem z natury wieśniaczką – poinformowała go na samym początku małżeństwa.

Podszedł do okna i wyjrzał na taras i rozciągający się za nim park.

Nagle zesztywniał. Po tarasowych schodach wchodziła Cecily. Wszelkie myśli uleciały mu z głowy, czuł, jakby wokół piersi zaciskała mu się pętla, nie mógł złapać tchu. Przełknął ślinę, postarał się opanować uczucia i otworzył drzwi.

Gdy tak szła ku niemu, nie mógł się oprzeć jej urodzie: jej bujnym włosom z rdzawym połyskiem, cerze w kolorze kości słoniowej i szarym oczom z lawendowym odcieniem, które mówiły całemu światu, że jest czystej krwi Swannówną. Oni wszyscy mieli takie oczy.

Cecily miała na sobie białą sukienkę obszytą granatową lamówką i pasek tego samego koloru, a mimo to wyglądała swobodnie; jedwabna spódnica fruwała wokół jej długich nóg.

– Cześć, Cecily – odezwał się, kiedy udało mu się nabrać powietrza. Serce łomotało mu w piersi i był autentycznie zdziwiony, że głos mu nie drży. Z ulgą skonstatował, że mówi zupełnie normalnie. – Dziękuję, że przyszłaś.

Skinęła głową i ujęła jego wyciągniętą dłoń. Uścisnęła ją, natychmiast wypuściła i cofnęła się o krok. Rzuciła mu chłodne spojrzenie.

– Mam nadzieję, że ta pogoda utrzyma się przez następnych parę dni – mruknęła cicho.

– Tak, też mam taką nadzieję – przytaknął i niespodziewanie zabrakło mu słów. Ujął ją pod ramię, wprowadził do biblioteki i zamknął za nimi drzwi.

Cecily natychmiast skierowała się do kominka, jak czynili to prawie wszyscy. Ten pokój był zawsze zimny, nawet latem.

– Chciałbym cię przeprosić – zaczął Miles, szybko podchodząc do niej.

– Za co? – spytała nieco ostrym tonem.

– Za niedbalstwo z mojej strony… że przez ostatnie sześć lat nie pogratulowałem ci twojego fantastycznego sukcesu jako projektantki mody. Świetnie sobie poradziłaś, wręcz znakomicie, i chciałbym, żebyś wiedziała, jaki jestem zachwycony. I dumny z ciebie. – Miles odchrząknął i dodał: – Próbowałem napisać do ciebie, ale za każdym razem, kiedy zaczynałem list, wyrzucałem go do kosza. Nie potrafiłem znaleźć odpowiednich słów. A poza tym myślałem, że list ode mnie mógłby cię zirytować.

– Zważywszy na okoliczności, mógłby.

Cecily usiadła przy kominku. Poprawiając fałdy sukienki, pomyślała, że Miles nie wygląda zdrowo. Stracił sporo na wadze i miał w twarzy jakąś surowość i smutek. Widać to było szczególnie w jego niebieskich oczach. Zrobiło jej się go żal; wiedziała, że mu ciężko.

Miles usiadł na sofie naprzeciwko niej.

– Mam listę spraw dotyczących soboty i niedzieli, którą powinniśmy przejrzeć, ale najpierw chciałbym porozmawiać o czymś innym – powiedział cicho.

Cecily spojrzała na niego z uwagą i skinęła głową.

– No to mów, co ci leży na sercu.

– Chodzi o to, jak będziemy się do siebie odnosić. Przez te wszystkie lata byliśmy uprzejmi, kiedy się przypadkiem spotykaliśmy, ale nic poza tym. I świetnie rozumiem, czemu tak było. Jednak gdybyśmy przez następnych kilka dni byli tacy chłodni i oficjalni, zwłaszcza w obecności rodziny, wypadłoby to nieco niezręcznie, nie uważasz?

– Owszem. Przyszło mi do głowy, że moja wrogość w stosunku do ciebie mogłaby przysporzyć problemów, i sądzę, że powinnam się poprawić.

– Ja też, Cecily. – Uśmiechnął się lekko. – Pomyślałem sobie wczoraj, że może moglibyśmy wrócić do przeszłości; zachowywać się tak jak wtedy. Dobrze się bawiliśmy, byliśmy szczęśliwi.

Cecily milczała.

– Mieliśmy sporo uciechy, byliśmy szczęśliwi – powtórzył z naciskiem Miles.

– To prawda, ale mam nadzieję, że nie wyobrażasz sobie, bym poszła z tobą na strych odwiedzić nasze, jak je nazywałeś, „miłosne gniazdko”.

Powiedziała to tak poważnym głosem i z tak kamienną twarzą, że Miles wybuchnął śmiechem. Sam się sobie dziwił, bo roześmiał się po raz pierwszy od wielu miesięcy.

– Oczywiście, że nie – wykrztusił. Po chwili pohamował wesołość. – Mówię o naszej postawie – wyjaśnił.

Cecily zachowała pokerowy wyraz twarzy, choć przez moment omal nie roześmiała się razem z nim. Ale nie miała zamiaru ustąpić mu ani o włos. Nigdy w życiu.

– Sądzę, że jeśli spróbujemy wymazać ostatnie lata i przypomnieć sobie naszą młodzieńczą przyjaźń, to może się udać – powiedziała w końcu. – Będę się starała, bo musimy zorganizować idealną uroczystość ze względu na lorda Mowbray.

– Dziękuje, Ceci, wiedziałem, że zgodzisz się na tę umowę.

– Moim zdaniem to raczej kompromis – odparła sucho.

Miles zignorował jej lodowaty ton. Zmienił nieco pozycję i kontynuował:

– Jest jeszcze coś, co chciałbym wyjaśnić, coś, o czym powinnaś wiedzieć.

Jego głos brzmiał teraz poważnie. Cecily rzuciła mu krótkie spojrzenie. Znając go doskonale, była przekonana, że powie zaraz coś niesłychanie ważnego.

– No to mów. – Patrzyła na niego bez zmrużenia oka.

– W przyszłym tygodniu jadę do Londynu. Nie byłem tam od wieków, i mam zamiar poprosić Clarissę o rozwód.

Cecily nie przewidywała czegoś takiego i doznała wstrząsu. Zanim ugryzła się w język, wypaliła:

– Ale co na to powie hrabia?

– Tatuś wie, że to małżeństwo jest klęską. Nie pasujemy do siebie pod żadnym względem. Clarissa nie znosi wsi; co więcej, nigdy nie zaszła w ciążę. Nie dała mi dziedzica, a to martwi zarówno ojca, jak i mnie. I już się to nie stanie, bo od pewnego czasu jesteśmy w separacji. – Cecily milczała, więc dodał: – Ale ty już to wiesz. Należysz do Swannów, a Swannowie wiedzą wszystko o Inghamach.

– Nie zawsze wszystko – zauważyła Cecily. – Ale tak, to prawda, wiedziałam, że twoje małżeństwo nie należy do szczęśliwych. Charlotte mi powiedziała. Przykro mi, że tak ci się nie ułożyło.

– Mnie też. Biorąc pod uwagę, co musiałem poświęcić.

– Wiem. – Tyle tylko potrafiła powiedzieć, myśląc o tym, co sama musiała poświęcić. Ale lepiej było o tym nie wspominać.

– Mam zamiar złożyć Clarissie hojną ofertę – ciągnął Miles. – Alimenty i dom w Kensington, który podarował nam ojciec w prezencie ślubnym. Ale wcale nie jestem pewien, że zgodzi się na rozwód.

Cecily zmarszczyła brwi.

– Ale dlaczego? – spytała zdziwiona. – Jest dość młoda i ładna; może ponownie wyjść za mąż. I pomyśl, co wniesie do nowego małżeństwa – alimenty i piękny dom.

– Alimenty się skończą, jeśli ponownie wyjdzie za mąż, ale będzie mogła zatrzymać dom. Jednak jest inny problem.

– Jaki?

– Chce mieć tytuł, być hrabiną, więc będzie się tego kurczowo trzymała. Kiedy w zeszłym roku tatuś miał atak serca, były takie chwile, kiedy myślałem, że się z tego cieszy i z niecierpliwością czeka, aż ojciec zejdzie mi z drogi. No i jej, rzecz jasna.

– Miles, to okropne! Odrażające. – Cecily była przerażona.

– Mnie to mówisz? To było wręcz groteskowe, zwłaszcza że byliśmy już wtedy w separacji. Ale jestem pewien, że wygram. Tatuś rozmawiał ze swoim doradcą i mogę wziąć na siebie winę, dostarczyć dowodów zdrady małżeńskiej, tak by ona mogła wystąpić o rozwód. Jeśli nie zgodzi się na takie rozwiązanie, ja również mogę wystąpić o rozwód. Według pana Paulsona, doradcy ojca, mam ku temu podstawy. Nie zdradę, ale porzucenie. Spakowała wszystkie swoje rzeczy i zostawiła mnie w Cavendon. Innymi słowy, porzuciła dom i męża.

Cecily usiadła wygodniej na krześle, myśląc o minionych sześciu latach. Dla Milesa były to lata stracone. Ale dla niej okazały się owocne, bo zapoczątkowała swój salon mody. Interes kwitł i przynosił zyski.

– Grosik za twoje myśli – powiedział cicho Miles. Przyglądał jej się uważnie.

– Myślałam o tych twoich straconych latach – mruknęła. Zawsze była uczciwa.

– Rozumiem. Z drugiej strony, naprawdę dużo się nauczyłem o rolnictwie i hodowli bydła, o ziemi, wrzosowiskach, o prowadzeniu majątku. I wciąż się czegoś uczę. – Pochylił się i spojrzał na nią z uwagą. – Kiedy rozwiodę się z Clarissą, będę miał u ciebie jakąś szansę, Ceci?

Cecily nie zaskoczyło to pytanie; wiedziała, że Miles wciąż ją kocha, tak jak ona jego. Nic i nigdy nie zmieni ich uczuć. Ale Miles był dziedzicem tytułu hrabiowskiego, a jego ojciec stanowczo będzie sobie życzył, by jego nowa synowa była arystokratką. Nie taką zwykłą dziewczyną jak ona. DeLacy wyraźnie jej to powiedziała sześć lat temu, kiedy wygadała się, że Miles zaręcza się z Clarissą. „On nie mógłby się ożenić z taką zwyczajną dziewczyną jak ty” – stwierdziła, a Cecily nigdy nie zapomniała tych słów.

– Nie dajesz mi odpowiedzi. – W oczach Milesa miejsce smutku zajął żar miłości.

Cecily była do głębi poruszona tym, jak na nią patrzył, tęsknotą, która wyzierała z jego twarzy.

– Kiedy miałam dwanaście lat, oświadczyłeś mi się, a ja przyjęłam oświadczyny – powiedziała powoli – ale byliśmy za młodzi. Kiedy miałam osiemnaście lat, znów mi się oświadczyłeś, a ja się zgodziłam. Jednak poślubiłeś inną kobietę. Co mi teraz powiesz, Miles? Do trzech razy sztuka? – Uniosła pytająco brwi.

Miles skinął głową i uśmiech rozjaśnił jego poważną twarz.

– Tak, rzeczywiście, do trzech razy sztuka! No to wyjdziesz za mnie, kiedy się rozwiodę? – Był podekscytowany, mówił z ożywieniem, jakby nagle odmłodniał.

– Nie wiem – odparła. – Szczerze mówiąc, nie sądzę. Zmieniłam się pod wieloma względami, ty też. – Zamilkła i wzięła głęboki oddech. – Ale sytuacja się nie zmieniła. Wciąż jestem zwyczajną dziewczyną. Nie mogę podejmować teraz takiego zobowiązania i ty też nie powinieneś tego robić.

– Ciągle mnie kochasz, Cecily Swann. Tak bardzo, jak ja kocham ciebie. Nigdy nie przestałem cię kochać i ty o tym wiesz. Należymy do siebie od czasu, kiedy byliśmy dziećmi – dodał cicho i czule.

Cecily milczała, jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Ale serce jej się ściskało. Chciała przyznać, że należy do niego, ale nie miała dość odwagi. Nie mogła się przed nim odsłonić. Ponieważ to nie Miles, ale jego ojciec, hrabia Mowbray, będzie miał w tej sprawie ostatnie słowo.

Wydawało się, że Miles czyta w jej myślach.

– Wszystko po kolei, Ceci – oświadczył. – Muszę odzyskać wolność, a wtedy porozmawiamy i zajmiemy się resztą. Zgadzasz się?

Cecily tylko skinęła głową.

– No to wróćmy do sprawy weekendowych przyjęć. Oto co powinniśmy przygotować na sobotni wieczór.

Zaczął przedstawiać wstępne założenia, ale uśmiechał się w głębi ducha. Zamierzał zdobyć Cecily bez względu na to, czy ona w to wierzyła, czy nie. Mężczyźni Inghamów i kobiety Swannów nie mogą się oprzeć sobie nawzajem, a oni nie byli wyjątkiem.ROZDZIAŁ TRZECI

Ogród był tak piękny, że aż zapierał dech w piersiach. Pokrytą wspaniałymi kwiatami skarpę otaczał niski żywopłot z ligustru.

Charlotte Swann uśmiechnęła się z zadowoleniem, czując przypływ dumy. To jej cioteczny siostrzeniec Harry stworzył ten cudowny ogród w bladozielonym salonie południowego skrzydła.

Przypomniała sobie wewnętrzny ogród, który sama jakiś czas temu urządziła w tym samym pokoju. Dokładniej rzecz biorąc, trzynaście lat temu, a zaaranżowano go na najważniejszy bal tamtego lata, doroczny wieczorek z tańcami, na który zaproszono arystokrację z całego hrabstwa.

Tamten wieczór był pamiętny z wielu powodów, a lady Daphne oszołomiła wszystkich swoją niezrównaną pięknością i suknią z niebieskozielonych paciorków koloru morza. Wszyscy rozprawiali o tym przez wiele tygodni, a Charlotte nigdy nie zapomniała, jak wyglądała Daphne tego wieczoru.

Wróciła myślą do Harry’ego – jaka szkoda, że zmieniły mu się zainteresowania. Był tak utalentowanym ogrodnikiem, z wielkim wyczuciem formy i koloru; jej zdaniem ogrody urządzane przez niego stanowiły dzieła sztuki.

Niestety stracił zainteresowanie projektowaniem ogrodów. Zapragnął zostać zarządcą majątku, entuzjazmował się perspektywą pracy z Milesem i uczenia się od Alexa Cope’a, który dwa lata temu zastąpił na stanowisku zarządcy Cavendon Jima Watersa.

Bunt Harry’ego miał miejsce na początku roku; wstrząsnął jego ojcem. Walter poczuł się zdradzony, kiedy zdał sobie sprawę, że jego syn rozważa opuszczenie Cavendon.

Jego matka, Alice, nie była aż tak zaskoczona. Od momentu, kiedy Harry wrócił z wojny, wiedziała, że wyraźnie się zmienił pod wpływem okropności, jakich był świadkiem na froncie.

Doświadczenia wojenne zmieniły wszystkich, którzy powrócili, nawet jej męża. Jednak o ile Walter stał się bardziej refleksyjny, to jego syn nabrał niezależności i ambicji; uznał, że społeczeństwo jest mu coś winne.

To Cecily poprosiła Charlotte o interwencję w tej sprawie, i wystarczyło, że zamieniła kilka słów z lordem Mowbray, a potem z Alexem Cope’em, by Harry zaczął się wspinać po drabinie awansu w Cavendon.

– To co, podoba ci się, ciociu?

Charlotte aż podskoczyła, słysząc niespodziewanie głos Harry’ego. Odwróciła się – stał niedbale oparty o futrynę z pytającym wyrazem twarzy.

– Bardzo – odparła. – Jest pięknie, Harry, przeszedłeś samego siebie.

– Sądzę, że odziedziczyłem tę odrobinę talentu po tobie, ciociu Charlotte.

– Och, jesteś znacznie lepszym ogrodnikiem niż ja, prawdziwym profesjonalistą. To miło z twojej strony, że poświęciłeś tyle czasu i zachodu, żeby stworzyć to cudo. Dziękuję, Harry.

– Sprawiło mi to przyjemność i było czymś w rodzaju podziękowania za to, że pomogłaś mi zażegnać konflikt z ojcem – stwierdził, wchodząc do pokoju. – Chciałbym cię o coś zapytać… – Przerwał, jakby się wahał, czy nie zmienić zamiaru. Nie dokończył zdania. Stanął obok jej krzesła, wyraźnie w rozterce.

– Stało się coś złego, Harry? – spytała. – Wyglądasz na zmartwionego.

– Nie jestem zmartwiony, ale zaciekawiony. Zastanawiałem się, czemu poprosiłaś Ceci, żeby pomogła Milesowi w organizacji tych przyjęć. Czy nie mógłby załatwić tego z którąś ze swoich sióstr?

– Daphne jest zbyt zajęta, Dulcie za młoda, a DeLacy zbyt przygnębiona. – Charlotte pokręciła głową. – A co do Diedre, jest zbyt wyrafinowana intelektualnie, by powierzyć jej tak przyziemne sprawy jak organizacja rodzinnego zjazdu. Uważałam, że Miles potrzebuje wsparcia, więc pozostała tylko Ceci.

– Biedny Miles. Współczuję mu, że będzie musiał współpracować z moją siostrą. Nabawi się odmrożeń.

Charlotte roześmiała się i potrząsnęła głową. Uwaga Harry’ego była trafna – zawsze potrafił znaleźć błyskotliwą ripostę.

– Miałam jednak jeszcze jeden powód – przyznała.

– Tak też myślałem – stwierdził Harry. – On jest teraz strasznie wyczerpany i poobijany. Potrzebuje trochę dobroci. A Ceci będzie dla niego dobra, choć wiem, że w głębi duszy wciąż jest na niego zła.

Charlotte przyjrzała mu się uważnie i pomyślała, że chwilami jest bardzo przenikliwy. Ale cóż, znał dobrze siostrę i przyjaźnił się z Milesem od dzieciństwa, razem tu dorastali.

– Przyszło mi do głowy, że być może sporo ryzykuję, kontaktując ich ze sobą – powiedziała. – Ale potem doszłam do wniosku, że oboje są dorośli. Wystarczająco dojrzali, by poradzić sobie ze sobą i swoimi problemami.

– Rzeczywiście. – Harry podszedł do kwietnika, przyjrzał mu się, zerwał zwiędły kwiatek i schował go do kieszeni. Nie patrząc na ciotkę, mruknął: – Spodziewasz się jakichś kłopotów, prawda?

– Szczerze mówiąc, nie jestem pewna. Może będzie dużo pomruków i ponurych ostrzeżeń, z tym da się wytrzymać. Ale jeśli trzeba opanować trudną sytuację, nie znajdzie się nikogo lepszego od Cecily. Potrafi zająć neutralne stanowisko i działać racjonalnie. Zawsze mówiłam, że byłaby niezłym dyplomatą: jest naprawdę świetnym negocjatorem.

– Kto jest dobrym negocjatorem? – spytała od progu lady Dulcie. Weszła do pokoju, wyglądając przepięknie w bladożółtej letniej sukience. W wieku osiemnastu lat była taka sama jak w dzieciństwie: bezpośrednia i wygadana. Już nie bała się Diedre, ale w towarzystwie najstarszej siostry zachowywała czujność. Była pewna siebie, towarzyska i wybitnie inteligentna.

Charlotte zastępowała jej matkę; wychowywała ją do spółki z nianią Clarice i Daphne. Te trzy kobiety wywarły największy wpływ na jej życie.

Uśmiechnięta od ucha do ucha wpadła wprost w rozłożone ramiona Charlotte. Uściskały się, a potem stanęły twarzą w twarz.

– Miło panią widzieć, cieszę się, że pani wróciła. Ale w Londynie też było dobrze? – odezwała się Charlotte.

– Tak, panno Charlotte, naprawdę znakomicie się czułam u cioci Vanessy. Bardzo mi pomogła w studiach, ale jestem szczęśliwa, że wróciłam do domu. – Zerknęła na Harry’ego, który nie mógł oderwać od niej oczu, i lekko się zarumieniła. – Cześć, Harry, cieszę się, że cię widzę.

Harry skinął głową, wyraźnie szczęśliwy.

– Witamy w domu, lady Dulcie – wykrztusił wreszcie. W obecności najmłodszej córki hrabiego jak zwykle zapominał języka w gębie. Była taka piękna, że kręciło mu się w głowie na jej widok. Uwielbiał ją skrycie, marząc o tym, by ją lepiej poznać.

– Proszę spojrzeć, jaki piękny ogród stworzył Harry, lady Dulcie – przejęła inicjatywę Charlotte. – Jest wspaniały, nieprawdaż?

– Nigdy nie widziałam czegoś podobnego – odparła Dulcie. – Gratulacje, jesteś prawdziwym artystą – zwróciła się do Harry’ego. Roześmiała się nagle. – Teraz sobie przypominam, widziałam podobny wiele lat temu, kiedy miałam pięć lat. Wpadłam tu, cała umazana czekoladą, tuż przed rozpoczęciem wielkiego balu.

Charlotte uśmiechnęła się, wspominając ten incydent. Nie było jej przy tym, ale następnego dnia opowiedziano jej ze szczegółami o wszystkim.

– Żadna z pań nie mogła do pani podejść, bo była pani cała w czekoladzie. Tak mi przynajmniej mówiono. Bały się, że czekolada znajdzie się na ich sukniach.

Dulcie uśmiechnęła się szeroko.

– Gdzie jest Daphne? Może pani wie, panno Charlotte? Nie mogę jej znaleźć.

– Jestem pewna, że wróciła już do oranżerii. Wybierała się tam, żeby sprawdzić plan rozmieszczenia gości.

– No to idę tam, jak tylko się dowiem, kto jest tym dobrym negocjatorem.

– Jak to kto? Oczywiście Cecily – odparła Charlotte.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.CZĘŚĆ CZWARTA

Anioły w przebraniu

GRUDZIEŃ 1928 – WRZESIEŃ 1929

Nie dostąpi cię żadna zła przygoda
Ani się najdzie w domu twoim szkoda.
Aniołom swoim każe cię pilnować,
Gdziekolwiek stąpisz, którzy cię piastować
Na ręku będą, abyś idąc drogą
Na ostry krzemień nie ugodził nogą.

Psalm 91, przeł. Jan Kochanowski

Anioły trwają na dawnych stanicach.
Potrącić kamień – a skrzydła uderzą.
Ślepota dziwna mieszka w ludzkich licach:
Nie widzą one cudów i nie wierzą.

Francis Thompson, The Kingdom of God

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.PODZIĘKOWANIA

Mój mąż, producent filmowy, uważa, że publiczność nie powinna wiedzieć o przyziemnych detalach pracy nad filmem, o tym, co dzieje się za kulisami produkcji. Jego zdaniem to odbiera filmowi całą jego magiczną moc. I podejrzewam, że ma takie same odczucia, jeśli chodzi o praktyczną stronę pisania książki. Zgadzam się z nim. Jednak chciałabym podziękować ludziom, którzy brali udział w tworzeniu mojej nowej powieści.

Gdy książka jest skończona, wędruje do redakcji i składu, a potem do produkcji. W tym momencie włączają się ludzie i zaczyna praca zespołowa. Chciałabym podziękować mojemu zespołowi w wydawnictwie HarperCollins w Londynie.

Jestem winna specjalne podziękowania mojej redaktorce, Lynne Drew, prowadzącej wydanie. Wspaniale reaguje na moje pomysły i ma wrodzone wyczucie postaci, dramatyzmu i fabuły. Świetnie rozumie ludzi i ich motywacje, a ja doceniam jej sugestie i pomysły. Muszę podziękować Kate Elton, dyrektorce wykonawczej wydawnictwa, za jej entuzjazm i wsparcie; redaktorce Marcie Ashby za zajęcie się niezliczonymi szczegółami i jej asystentce Charlotte Brabbin, która śledziła to wszystko na bieżąco.

Ślę podziękowania mojej wydawczyni Susan Opie i adiustatorce Penelope Isaac; obie wykonały ogromną robotę i z poświęceniem pracują nad moimi powieściami.

Elizabeth Dawson, szefowa działu PR HarperFiction, zasługuje na moją wielką wdzięczność za promocję i reklamę po wydaniu książki, i za rozśmieszanie mnie podczas objazdów promocyjnych. Roger Cazalet, dyrektor działu strategii wydawniczej, i Oliver Wright, dyrektor brytyjskiego działu sprzedaży, robią świetną robotę, prezentując moją książkę publiczności, i pragnę im za to podziękować. Wreszcie dziękuję całemu zespołowi londyńskiego oddziału HarperCollins, który uczestniczy w publikacji moich książek.

Wendy Jefferson, moja długoletnia redaktorka z wydawnictwa Doubleday, porzuciła pracę wydawniczą i zajęła się czymś innym. Przyjaźnimy się od trzydziestu pięciu lat, i wciąż czyta moje rękopisy dla własnej przyjemności, ale także na moją prośbę. Jej komentarze są dla mnie bezcenne, i dziękuję jej za nieustające wsparcie. Dziękuję Lonnie Ostrow z Bradford Enterprises, specjalistce komputerowej, która pomaga w przygotowaniu rękopisu i wyszukiwaniu danych. Dziękuję również Lindzie Sullivan z WordSmart za jej zawsze perfekcyjną pracę nad książką.

Nigdy nie będę w stanie wyrazić całej wdzięczności dla mojego męża za to, że stale mnie wspiera pod każdym względem, i za zrozumienie dla mojej potrzeby ciągłego pisania powieści. Przy tym jest jeszcze moim najlepszym krytykiem. Zawsze podchodzi obiektywnie do mojej pracy i wyraża bez ogródek swoje zdanie. Bob jest, obok moich wydawców, jednym z pierwszych czytelników, a jego reakcje są bezcenne. Bob jest pod każdym względem moim prawdziwym partnerem, który kieruje moją karierą z umiejętnością biznesmena i kreatywnością producenta filmowego. Produkuje też filmy na podstawie moich powieści, zatrudniając do głównych ról wspaniałych aktorów. A poza tym udaje mu się codziennie wprawiać mnie w dobry humor.

Barbara Taylor Bradford z dumą wspiera National Literacy Trust, organizację pożytku publicznego zajmującą się propagowaniem czytelnictwa w Wielkiej Brytanii. Jest gorącą zwolenniczką wyrównywania szans życiowych, zwłaszcza kobiet, zapewniania możliwości realizacji ich potencjału. Więcej na ten temat znajdziecie na:

www.literacytrust.org.uk/barbarataylorbradford
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: