Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Demon Luster - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
15 lutego 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Demon Luster - ebook

Strzeżcie się, bo tym razem nawet szósty zmysł nie pomoże!

Ida powoli godzi się ze swoim przeznaczeniem. Dziewczyna jest szamanką od umarlaków, nie ma wpływu na to, czyj zgon przepowie, ale staje się odpowiedzialna za duszę przyszłego zmarłego. Ma obowiązek ją chronić i zadbać, by bezpiecznie trafiła w zaświaty. Ida dojrzewa do swojej roli i świata, z jakim będzie musiała się już niedługo zmierzyć. A ten zapowiada się dosyć ponuro.
W jej misji przeszkadza jej łaknący dusz Demon Luster. Tym razem jednak nie może liczyć na niczyją pomoc. Ponownie przekonuje się, że szósty zmysł nie zawsze jest błogosławieństwem…
Kontynuacja Szamanki od umarlaków jest mocniej przepełniona magią i mroczniejsza, a intryga jeszcze bardziej skomplikowana.

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-5295-6
Rozmiar pliku: 2,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

Pokój do złudzenia przypominał prosektorium.

Światło jarzeniówek, ściany w kolorze chłodnego błękitu, na podłodze płytki, szafki z dokumentami wielkie jak komory chłodnicze, stół i krzesła ze stali nierdzewnej. Brakowało tylko trupa. Ida po raz kolejny zerknęła na swoje odbicie w lustrze weneckim, a potem na kamery, wlepiające w nią ślepia obiektywów. Rejestrowały każdy jej ruch, posykując z cicha przy dostrajaniu ostrości. Szamanka splotła dłonie, by ukryć ich drżenie. Mimowolnie przypomniała sobie fragmenty jednego z artykułów, które przeczytała, przygotowując się do składania zeznań.

Przesłuchanie należy prowadzić w warunkach jak najbardziej sprzyjających skupieniu uwagi i jak najmniej krępujących świadka. Pokój przesłuchań powinien być urządzony w taki sposób, aby jego atmosfera ułatwiała nawiązanie kontaktu z przesłuchiwanym¹.

Ta, jasne. Wystrój pomieszczenia sprawiał, że określenie „rozluźniona i chętna do zwierzeń” było bez wątpienia ostatnim, jakim można by ją teraz opisać. Chyba powinna pokazać im ten artykuł, przynieść kaganek oświaty do Wydziału Wewnętrznego Firmy. Choćby po to, żeby zobaczyć miny śledczych.

Szybko zrozumiała jednak, że w takiej scenerii tkwi metoda, że jest ona częścią większego planu. Siedzący naprzeciwko Idy agent nie mógł bardziej kontrastować z otoczeniem, z jego twarzy ani na chwilę nie znikał ciepły uśmiech. Mężczyzna robił, co tylko mógł, by wydać się dziewczynie wybawcą i przyjacielem, bratnią duszą, powiernikiem największych tajemnic, światełkiem w tunelu, płomykiem pośród lodowatej ciemności. Był świetnie przygotowany do swojej roli, a mimo to szamanka nie dała się zwieść. Ona także odrobiła lekcje.

Przesłuchujący powinien posiadać odpowiednie przymioty instrumentalne, takie jak umiejętność nawiązania kontaktu, prowadzenia rozmowy, formułowania pytań, wzbudzania u świadka poczucia zaufania i bezpieczeństwa. Postawa przesłuchującego powinna zawsze być nacechowana życzliwością do świadka, która wzbudza reakcje pozytywne i chęć współpracy.

Zaczęli niezobowiązująco. Ot, taka tam gadka szmatka, z pozoru niemająca nic wspólnego z prawdziwym celem ich spotkania. Można by pomyśleć, że nie znajdowali się w siedzibie Firmy, tylko w kawiarni. Ida odwzajemniała uśmiech śledczego i z niejakim trudem wytrzymywała spojrzenie mężczyzny, pełne troski, zrozumienia i uprzejmego zainteresowania. Etap swobodnej rozmowy, runda pierwsza, pomyślała. Faza, w której buduje się pozytywny stosunek świadka do przesłuchania, tworzy atmosferę sprzyjającą obszerności i szczerości zeznań. Szamanka spodziewała się czegoś takiego i pozostała czujna. Wiedziała, że największe atrakcje przewidziane są na później.

Nie pomyliła się.

– Ta część przesłuchania będzie protokołowana – oznajmił facet z Wewnętrznego. Zadziwiające, ale w jego ustach zabrzmiało to tak, jakby informacja miała dodać dziewczynie otuchy.

Dobry jest, przemknęło jej przez myśl.

– Proszę podać swoje imię i nazwisko.

– Ida Brzezińska.

– Wiek?

– W lipcu skończę dwadzieścia lat.

– Czym się pani zajmuje?

– Studiuję psychologię na Uniwersytecie Wrocławskim. Pierwszy rok. A poza tym jestem szamanką od umarlaków i od niedawna pracuję dla Firmy jako konsultantka do spraw pośmiertnych.

Pokiwał głową, wpatrzony w leżące przed nim papiery. Miał w nich niemal wszystko czarno na białym i na pewno z góry znał jej odpowiedzi, ale i tak zapytał:

– Na czym polega pani dar?

Ida przypuszczała, że będzie musiała doprecyzować. Zdaniem podkomisarza Konstantego Kruszyńskiego, pseudonim Kruchy, łowcy demonów i jej werbownika, była pierwszą w historii szamanką, która została współpracownikiem Wydziału Opętań i Nawiedzeń. Nikt w Firmie nie słyszał wcześniej o takiej profesji.

– Jestem kimś pomiędzy medium a banshee. Nawiedzają mnie wieszcze sny, widzę w nich śmierć konkretnych osób. Nie mam wpływu na to, czyj zgon przepowiem, ale z chwilą, w której doznaję wizji, staję się odpowiedzialna za duszę przyszłego zmarłego. Mam obowiązek ją chronić i zadbać, by bezpiecznie trafiła w zaświaty.

– Jak pani tego dokonuje?

– Wychodząc z ciała i przeprowadzając ducha osoby, którą się opiekuję, na drugi brzeg Rzeki.

– Wychodzi pani z ciała? – Tym razem agent nie zdołał ukryć zdziwienia.

– Tak. Czy mam zademonstrować?

– Nie, nie, to nie będzie konieczne. – Nie była pewna, ale chyba się wzdrygnął. Opuściła głowę, nie chcąc, by dostrzegł w jej oczach błysk satysfakcji. – Proszę podać aktualny adres zamieszkania – kontynuował, znów uprzejmy i opanowany, jak gdyby nigdy nic.

– Wrocław, ulica Wittiga siedemnaście.

Popatrzył na nią z uwagą, ale nic nie powiedział. Mogła iść o zakład, że zastanawiał się, po co, mając na własność willę położoną na spokojnej i malowniczej Wielkiej Wyspie, wynajęła mieszkanie w kamienicy na Gajowej. I to dokładnie nad lokalem denata Mikołaja Kwiatkowskiego. Z Gajowej było zdecydowanie bliżej na uczelnię, ale nie sądziła, by taka odpowiedź usatysfakcjonowała śledczego. Zwłaszcza że czarodziej zginął przecież z jej ręki.

– Czy kiedykolwiek była pani karana przez instytucję magiczną bądź niemagiczną za złożenie fałszywych zeznań?

– Nie.

– Czy kiedykolwiek była pani oskarżona przez instytucję magiczną bądź niemagiczną o złożenie fałszywych zeznań?

– Nie.

– Proszę określić swoją relację z Mikołajem Kwiatkowskim.

– Byłam przyjaciółką jego żony, Karoliny, oraz ich sąsiadką – odparła. – I nadal pozostaję opiekunką duszy Mikołaja. Przepowiedziałam śmierć Kwiatkowskiego, dlatego wprowadziłam się do tej samej kamienicy, w której mieszkał. Chciałam mieć go na oku.

– Do tego jeszcze wrócimy.

O, bez wątpienia. Żeby to raz.

Gdy okazywała dowód tożsamości i podpisywała oświadczenie, że została uprzedzona o odpowiedzialności karnej za składanie nieprawdziwych zeznań lub zatajanie prawdy, dłoń już jej nie drżała. Tak oto zakończyła się runda druga, czyli protokołowane przesłuchanie wstępne, i nareszcie mogli przejść do sedna.

– Co pani wiadomo w sprawie śmierci Mikołaja Kwiatkowskiego?

Z trudem powstrzymała się, by nie palnąć: „Wszystko mi wiadomo, w końcu to ja zabiłam gościa, a pan trzymasz przed nosem moje poprzednie zeznania. Po kiego mam się powtarzać? Następne pytanie proszę”. Zamiast tego, żeby zebrać myśli i zyskać nieco na czasie, poprosiła o wodę i spróbowała rozsiąść się wygodniej. Nic z tego, krzesło było twarde jak jasne nieszczęście, a przenikający przez dżinsy chłód metalu ziębił ją coraz bardziej i Ida zaczęła godzić się z myślą, że ani chybi złapie wilka.

Przyniesiono jej plastikowy kubek niewinnie bezbarwnego i bezwonnego płynu. Zawahała się na ułamek sekundy, zanim przytknęła naczynie do ust i pociągnęła łyk. Nie poczuła smaku. Kruchy twierdził, że to mało prawdopodobne, by spróbowali ją naćpać podczas przesłuchania, ale na wszelki wypadek załatwił jej medykament neutralizujący działanie serum prawdy, który zażyła w damskiej toalecie tuż przed wejściem do pokoju przesłuchań. Zatem teoretycznie nie miała się czego bać, w praktyce zaś wolałaby najpierw napoić tą wodą funkcjonariusza z Wewnętrznego. A potem zadać mu kilka niedyskretnych pytań i zobaczyć, czy obruszy się na podobne wścibstwo i przypomni, że rozmowa jest nagrywana, czy też może bez żenady podzieli się z nią pikantnymi szczegółami ze swoich przygód w sypialni.

Nieświadom targających nią rozterek agent wciąż się uśmiechał, a jego łagodne spojrzenie zachęcało do wyznania najcięższych grzechów. Ba, przez moment Ida była gotowa uwierzyć, że nawet jeśli przyzna się teraz do całej serii mordów, śledczy nie piśnie nikomu ani słowa i dołoży wszelkich starań, by nie spotkała jej żadna kara.

W życiu nie czuła się tak osaczona jak w tej chwili.

Duszkiem wypiła wodę i zgniotła plastik. Facet z Wewnętrznego wyciągnął dłoń w geście pod tytułem „daj mi to, dziecino, mamusia się tym zajmie”, po czym, nie czekając na reakcję dziewczyny, delikatnie wyjął jej kubek z palców i umieścił go w koszu. Nie wyrzucił, ale umieścił właśnie, jakby nie chciał spłoszyć przesłuchiwanej hałasem czy gwałtowniejszym ruchem. A potem na powrót zajął miejsce naprzeciwko Idy i powtórzył pytanie.

„Co panu (pani) wiadomo w sprawie...” było wręcz podręcznikowym rozpoczęciem etapu spontanicznych zeznań, mającym na celu zachęcenie świadka do przedstawienia wszystkich informacji możliwie szczegółowo i obszernie. Szamanka wiedziała, że Firma, podobnie zresztą jak niemagiczna policja, nie protokołuje tej części przesłuchania. Ale i tak czuła na sobie wzrok kamer i była więcej niż pewna, że jeśli palnie teraz jakieś głupstwo, nic nie stanie na przeszkodzie Wydziałowi Wewnętrznemu, by wykorzystać je przeciwko niej.

Nieprotokołowanie sprzyja spontaniczności i swobodzie wypowiedzi, dzięki czemu świadek staje się mniej ostrożny. W takich okolicznościach stosunkowo łatwo wymykają się mu pewne słowa, które w konsekwencji doprowadzają do ujawnienia tych faktów, o jakich przesłuchiwany wolałby nie mówić. Protokołowanie zaś wymusza wolniejszy sposób mówienia, niejako dyktowanie zeznań, co daje świadkowi zbyt wiele czasu na ostrożne formułowanie wypowiedzi i przerywanie rozpoczętego wątku, który wolałby przemilczeć.

Na typowe w takich okolicznościach zastrzeżenie przesłuchiwanej, że ta nie bardzo wie, od czego ma zacząć, śledczy udzielił równie typowej odpowiedzi, że najlepiej by było, gdyby zaczęła od początku.

Ida przez blisko godzinę snuła opowieść o swych przygodach z ostatniego roku.

Czy raczej recytowała, w końcu tyle razy powtarzali wszystko z Kruchym, że szamanka byłaby w stanie bez zająknięcia zeznawać choćby i przez sen. Filip Wroński, zastępca dyrektora Wydziału Wewnętrznego, nadal nie dostał nakazu i nie mógł zaangażować czytacza umysłów, zatem śledczy nie miał jak skonfrontować słów przesłuchiwanej z jej wspomnieniami. Ta świadomość pozwoliła dziewczynie nieco się rozluźnić, kłamać do woli i wypaść przy tym całkiem wiarygodnie.

Taką przynajmniej miała nadzieję.

Opowiedziała, jak widmo obcego mężczyzny nawiedziło ją blisko rok temu, kiedy leżała w szpitalu po ataku wyrostka robaczkowego. Umarlak nie miał oka, a krew z pustego oczodołu zalewała mu policzek i kapała na białą koszulę. Zabarwiła usta i zęby, ściekała po brodzie, nadając mu wygląd ucztującego kanibala. Nie pamiętał, kim był za życia, cierpiał na pośmiertną amnezję i Ida, nie mogąc w takiej sytuacji nic dla niego zrobić, rozkazała mu odejść. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że doznała właśnie pierwszej proroczej wizji. Nie miała pojęcia, że jest szamanką od umarlaków, i nie zdawała sobie sprawy z odpowiedzialności, z jaką wiąże się jej dar.

Dwa miesiące później uciekła z rodzinnego domu w Gdyni, by rozpocząć studia na Uniwersytecie Wrocławskim. W obcym mieście szybko przekonała się, jak kłopotliwe jest posiadanie szóstego zmysłu. Wszędzie widziała nieżywych i potępionych, choć do tej pory natykała się na nich raczej sporadycznie w szpitalach, kościołach i na cmentarzach. Tylko dzięki pomocy swojej ciotki i mentorki, Tekli Kryskiej, która odnalazła ją w akademiku i sprowadziła pod swój dach, dziewczyna zdołała zachować zdrowie psychiczne. Ździebko co prawda nadwerężone, ale nadal, powiedzmy, stabilne. Ciotka, co warto nadmienić, dokonała żywota równo dwa lata wcześniej i od tamtej pory egzystowała głównie w postaci zjawy (poza krótkimi epizodami, kiedy to wchodziła w ciało swej poprzedniej uczennicy, Alicji, której dusza utknęła po drugiej stronie lustra... ale o tym Kruchy kategorycznie zabronił Idzie wspominać). W każdym razie śmierć w najmniejszym nawet stopniu nie przeszkodziła Tekli w wyszkoleniu siostrzenicy, bądź co bądź przyszłego medium. Ciotka wyjaśniła podopiecznej, na czym polega jej nadprzyrodzony talent, i nauczyła wszystkiego, co należy do obowiązków rozmawiającej z umarłymi.

Nie był to jednak koniec niespodzianek.

Jeszcze podczas szkolenia okazało się, że w Idzie drzemie dużo rzadszy potencjał. Jednooki Kanibal, którego dziewczyna widziała latem w szpitalu i którego wzięła za ducha, okazał się całym, zdrowym i bez wątpienia żywym czarodziejem Mikołajem Kwiatkowskim. Jego żona Karolina była stałą klientką Tekli i traf chciał, że na jedną z wizyt przyjechała wraz z mężem. Tym samym Ida dowiedziała się, że nie jest zwykłym medium, lecz szamanką od umarlaków, która właśnie przewidziała śmierć swego pierwszego podopiecznego. Co więcej, jej zadaniem jest zadbać o to, by dusza Mikołaja Kwiatkowskiego trafiła po śmierci w zaświaty. Za radą ciotki dziewczyna przeprowadziła się więc do tej samej kamienicy... a tam sprawy znów przybrały nieoczekiwany obrót.

Otóż świeżo upieczona szamanka odkryła – bynajmniej nie od razu, za to w dość dramatycznych okolicznościach – że Kwiatkowski parał się czarną magią. Demony opętały czarodzieja i wyrzuciły jego duszę z ciała, po czym zaatakowały Idę i o mały włos jej również nie pozbawiły cielesności. Karolina, pani Lewandowska – właścicielka kamienicy – oraz była współpracowniczka Mikołaja, Stanisława, także uległy opętaniu, a wszystkie cztery powłoki zostały uprowadzone przez czarty.

Jak się łatwo domyślić, na kolejne nieszczęścia nie trzeba było czekać zbyt długo.

Ida, przeszukując pracownię Kwiatkowskiego, znalazła zdjęcia funkcjonariuszy Wydziału Opętań i Nawiedzeń: łowcy Konstantego „Kruchego” Kruszyńskiego, zaklinacza Piotra „Mamaja” Mamrockiego, pogromcy Marka „Brutusa” Brutkowskiego oraz czarownicy Zofii „Rudej” Majcher. Dzięki fotografiom szamanka zdołała zawiadomić tę ostatnią o tym, co dzieje się w kamienicy na Gajowej, i zrobiła to w sposób nader niekonwencjonalny: wyszła z własnego ciała, po czym wpadła z impetem w cielesność komisarz Majcher. Niestety, agenci Firmy nie zdążyli zapobiec najgorszemu.

Gdy tylko dziewczyna złożyła zawiadomienie o ataku demonów i powróciła do własnej powłoki, przyszło jej zmierzyć się z trzema opętańcami: Karoliną, Lewandowską i Mikołajem. Podczas szarpaniny Ida w obronie własnej uśmierciła czarodzieja, wbijając mu śrubokręt w oko aż po rękojeść.

Tak oto dopełniła się wieszczba i Mikołaj Kwiatkowski stał się Jednookim Kanibalem.

*

Szamanka zamilkła i zerknęła na śledczego, próbując ocenić po jego minie, czy łyknął wszystko, co powiedziała, czy może jednak coś mu nie zagrało i zaraz weźmie ją w obroty. On jednak niczym się nie zdradzał. Siedział w tej samej pozycji, wciąż dobrotliwie uśmiechnięty, i przez cały ten czas kąciki ust nie drgnęły mu nawet o pół milimetra. Ida nie mogła się zdecydować, z kim kojarzył jej się bardziej: z wariatem, idiotą czy cyborgiem.

Składanie zeznań nie przysporzyło jej dotąd większych kłopotów. Nie musiała za bardzo mijać się z prawdą, zataiła tylko kilka szczegółów. Wiedziała jednak, że lada moment przesłuchanie przejdzie w fazę czwartą, a wtedy będzie musiała uważać na każde swoje słowo. Skojarzenie skojarzeniem, ale nawet przez chwilę nie sądziła, że agent może być wariatem albo idiotą. Co do cyborga nie miała już takiej pewności.

Tym gorzej dla niej.

– Teraz zadam pani kilka pytań, ale zanim zaczniemy, mam obowiązek poinformować, że od tej pory wszystko, co pani powie, trafi do protokołu.

– Rozumiem.

– Czy wiedziała pani, że Mikołaj Kwiatkowski zginie z jej ręki?

– Nie. Do ostatniej chwili nie spodziewałam się, że coś takiego się wydarzy.

Agent pokiwał głową, w końcu trudno było oczekiwać od niej innej odpowiedzi. Przez chwilę przeglądał dokumenty, a kiedy znów uniósł oczy, Ida dostrzegła w jego wzroku kolejne pytanie i znała jego treść, zanim jeszcze zdążył je zadać.

– Powiedziała pani, że nadal pozostaje opiekunką duszy Mikołaja Kwiatkowskiego. Czy może to pani wyjaśnić?

– Kiedy demony wyrzuciły go z ciała, jego duch przepadł – odparła wymijająco i nie do końca szczerze. – Do tej pory nie mogę go znaleźć ani przywołać. Dopóki błąka się gdzieś po naszej stronie, jestem za niego odpowiedzialna. Pozostaje pod moją opieką do momentu, aż przeprowadzę go na drugi brzeg Rzeki.

– Ma pani dar medium – zauważył odkrywczo śledczy. – Kto, jeśli nie pani, może przyzwać duszę zmarłego... o, przepraszam, zamordowanego człowieka? – Ani ta bynajmniej nie przypadkowa pomyłka, ani subtelna zmiana w tonie głosu mężczyzny nie uszły uwadze Idy. Etap pytań i odpowiedzi był w rzeczywistości etapem łapania za słowa, wzbudzania poczucia winy, szukania niezgodności w zeznaniach i zapędzania przesłuchiwanego w kozi róg. Dziewczyna nie miała zamiaru wdawać się ze śledczym w żadne przepychanki. Jeszcze sprowokowana chlapnęłaby coś, czego w żaden sposób nie mogłaby już cofnąć. – Proszę wyjaśnić, dlaczego nie potrafi pani tego dokonać.

– Zanim Kwiatkowski stracił cielesność, przez długi czas dzielił powłokę z demonami – wyjaśniła spokojnie. – Nie znam się na czarnej magii, ale komisarz Majcher oraz podkomisarz Kruszyński twierdzą, że dusza czarodzieja mogła przesiąknąć mocą piekieł do tego stopnia, że teraz sama zachowuje się jak czart i dlatego nie reaguje na moje wołanie.

– Ani komisarz Majcher, ani podkomisarz Kruszyński nie mogą orzekać, kiedy dusza odpowiada na wołanie medium, a kiedy nie. Ich opinia w tej sprawie opiera się wyłącznie na przypuszczeniach i jako taka jest bezwartościowa. Żadne z wymienionej dwójki nie jest ekspertem od życia pośmiertnego, w przeciwieństwie do pani.

– Pochlebia mi pan, ale doprawdy trudno nazwać mnie ekspertem. Mikołaj Kwiatkowski to pierwszy człowiek, którego zgon przewidziałam. Do tej pory odprowadziłam w zaświaty tylko cztery dusze: moją ciotkę Teklę Kryską, Karolinę Kwiatkowską, Janinę Lewandowską oraz Stanisławę Korcz...

– A co z... – przerwał jej i ponownie zajrzał w papiery. – Z Teodorem Cichockim, Różą Ginko i Mileną Wyrzykowską? Z dokumentów, które mam przed sobą, wynika, że te zjawy nawiedzały kamienicę przy Gajowej. Właśnie tę, do której się pani wprowadziła. Na dodatek zajęła pani lokal wynajmowany wcześniej przez ich medium, Stanisławę Korcz.

– To prawda, ale te trzy widma nie należą do nieżyjących ludzi. Ich ciała wciąż żyją. Zapadły w śpiączkę w wyniku nieudanego opętania, a Mikołaj i Stanisława próbowali je wybudzić. To był powód, dla którego Kwiatkowski zajął się czarną magią. Razem ze swoją współpracowniczką wierzyli, że śpiączkę po opętaniu można przerwać tylko dzięki demonicznej energii.

Facet z Wewnętrznego długo nic nie mówił, bawiąc się ołówkiem.

– Czyli do tej pory przeprowadziła pani cztery dusze – stwierdził wreszcie to, co już mu przecież powiedziała.

– Zgadza się. Niedawno ukończyłam szkolenie, moje doświadczenie jest niemal zerowe...

– A mimo to podkomisarz Kruszyński uznał za stosowne zwerbować panią do Firmy i powierzyć jej rolę konsultanta do spraw umarłych... – Agent zawiesił głos i uniósł brwi.

– Czy to było pytanie?

– Nie.

Gdy po dwóch minutach mężczyzna nadal się nie odzywał, Ida zaczęła się wiercić na krześle.

– Czy ma pani jakiekolwiek podejrzenia co do miejsca pobytu duszy Mikołaja Kwiatkowskiego? – podjął w końcu.

Mam więcej niż podejrzenia, pomyślała. Wiem na pewno, że utknął po drugiej stronie zwierciadła zupełnie jak Alicja, była uczennica Tekli. Z tą jednak różnicą, że czarodziej trafił w piekła Kusiciela, znanego jako Demon Luster.

Ale tego nie mogę wam powiedzieć.

– Niestety, nie.

– W jakim celu jedenastego maja wraz z komisarz Majcher złożyła pani wizytę w kostnicy, w której przechowujemy ciało denata?

– Myślałam, że kontakt z cielesnością pomoże mi odnaleźć duszę Kwiatkowskiego – skłamała gładko.

– Dlaczego tak bardzo pani na tym zależy?

O mało nie prychnęła. Mimowolnie zacisnęła wargi, by powstrzymać komentarz, który z uporem cisnął jej się na usta.

– Czy pan mnie w ogóle słuchał, kiedy mówiłam, że obowiązkiem szamanki od umarlaków...

– Słucham uważnie każdego pani słowa, nie rozumiem tylko, skąd ta determinacja. Skoro nie może pani go odnaleźć, dlaczego po prostu nie machnie nań ręką?

– Jeśli duch Mikołaja zbyt długo pozostanie po stronie żywych i nie trafi na czas w zaświaty, odejdzie w nicość. A w konsekwencji ja stracę okruch własnej duszy, będzie to kara za to, że nie zdołałam go uratować.

Miała szczerą nadzieję, że śledczy uwierzył i w to kłamstwo.

W rzeczywistości sytuacja rysowała się znacznie gorzej. Zanim Ida zabrała Karolinę na drugi brzeg, musiała obiecać kobiecie, że ocali jej męża. Posunęła się do tego, że złożyła Kwiatkowskiej nieśmiertelną przysięgę, przyrzeczenie, które jedna dusza składa drugiej i którego moc sprawia, że ten, kto je złamie, rozpływa się w niebycie. W przypadku gdy rozmawiająca z umarłymi daje słowo zjawie, krew ciała i łza duszy pieczętują więź, a ta więź nie wygasa nigdy, nawet po śmierci medium. W chwili wypowiadania nadprzyrodzonej obietnicy szamanka nie wiedziała, że czarodziej utknął w piekłach Demona Luster. Niestety, klamka zapadła i jeśli Ida chciała przeżyć, musiała znaleźć sposób, by go z nich wydobyć.

Nagle źrenice dziewczyny rozszerzyły się i chlusnęły smolistą czernią, która w jednej chwili całkowicie pochłonęła białka. Śledczy głośno nabrał powietrza na widok jej zmienionej twarzy, pierwszy raz tracąc nad sobą panowanie. Odruchowo zerknął w lustro weneckie, ciekaw, czy stojący za nim funkcjonariusze też to dostrzegli, a gdy przeniósł wzrok z powrotem na szamankę, jej tęczówki znów miały zwykły piwny kolor.

Choć wszystko to stało się bardzo szybko, Ida zauważyła reakcję agenta i bez trudu domyśliła się, co takiego zobaczył. Oczy czarne jak dwa onyksy oznaczały tylko jedno.

To niebyt wyciągał po nią ramiona.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: