Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Diabły Donovana - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
25 maja 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Diabły Donovana - ebook

Diabły Donovana to opowieść o prekursorach dzisiejszych amerykańskich sił specjalnych i ich „ojcu duchowym”, Williamie Donovanie. Powstałe w 1941 roku Biuro Służb Strategicznych było pierwszą w dziejach Stanów Zjednoczonych agencją wywiadowczą, poprzednikiem CIA. Organizacja ta miała swoje zbrojne ramię, zwane grupami operacyjnymi, przeznaczone do działań specjalnych na tyłach wroga. Żołnierze grup operacyjnych, na podobieństwo komandosów, przeprowadzili w latach 1943–1945 na terenach okupowanych w Europie (Włochy, Francja, Bałkany) wiele akcji dywersyjnych, organizowali i wspierali lokalną partyzantkę, nieśli pomoc zbiegłym z niewoli jeńcom wojennym i zestrzelonym lotnikom alianckim.

Książka, napisana ze swadą i znajomością rzeczy, pełna nieznanych szerzej, czasem wręcz sensacyjnych historii, jest ważnym przyczynkiem do tajnych dziejów drugiej wojny światowej.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-15133-8
Rozmiar pliku: 5,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Nie baliśmy się popełniać błędów, bo mieliśmy odwagę robić rzeczy, których przedtem nikt nie robił.

William Donovan, dyrektor Biura Służb Strategicznych,
28 września 1945

Misją OSS, podobnie jak naszą dziś, było zrozumienie świata ogarniętego zamętem i w miarę możności zmienianie go na lepsze. Aby wykonać to zadanie, stosowano – i nadal się stosuje – bardzo szeroką gamę metod, tak szeroką, jak szeroko było zakrojone samo zadanie… Bez względu na używane środki cel pozostawał zawsze ten sam: przeniknąć na tyły nieprzyjaciela, by zebrać o nim informacje albo go zaatakować – we wszelki możliwy sposób, na przykład dostarczając oddziałom danych wywiadowczych oraz zapewniając bojownikom ruchu oporu sprzęt i szkoląc ich, a nade wszystko dając im nadzieję na sukces.

A.B. Krongard, dyrektor wykonawczy Centralnej Agencji Wywiadowczej,
7 czerwca 2002Podziękowania

Pragnę podziękować wszystkim, których życzliwość pozwoliła mi napisać tę książkę. Są to między innymi: pracownicy Archiwum Narodowego w College Park (Maryland) i Instytutu Wojskowego Armii Stanów Zjednoczonych w Carlisle (Pensylwania), którzy pomogli mi odszukać setki dokumentów, przechowywanych w swoich archiwach, prezes Stowarzyszenia OSS Charles Pinck, dzięki którego staraniom duch OSS jest nadal żywy, oraz dzieci funkcjonariuszy OSS i grup operacyjnych, które opowiedziały mi o działalności swoich ojców w czasie drugiej wojny światowej.

Za ogromną pomoc i zachętę dziękuję Davidowi Robarge’owi, czołowemu historykowi CIA, który cierpliwie recenzował kolejne redakcje tekstu i zaproponował wiele wartościowych poprawek.

Serdeczne podziękowania składam redaktorom z wydawnictwa Skyhorse Publishing. Cal Barksdale udzielił mi cennych wskazówek co do zakresu i głównego tematu książki oraz pilotował ją przez cały cykl wydawniczy, a Maxi Brown skrupulatnie zredagował tekst.

Na koniec gorąco dziękuję członkom swojej rodziny, którzy przyczynili się do powstania książki: Anna i Enit wytrwale wynajdywały we francuskich i włoskich księgarniach różne potrzebne materiały, Alex miał nieoceniony udział w zaprojektowaniu aplikacji związanych z książką, Esmeralda ozdobiła swą podobizną pierwszą winietę fan clubu, a „Slim Shady” miał oko na wszystkich. Bez waszej pomocy nigdy by mi się nie udało!

Albert LulushiWstęp

Powołanie Biura Służb Strategicznych (Office of Strategic Services, OSS) było wyjątkowym eksperymentem w dziejach amerykańskich agencji i instytucji rządowych. Powstanie zawdzięcza wytrwałym zabiegom Williama J. Donovana, swojego twórcy i dyrektora. Donovan uważał, że prezydent potrzebuje centralnej instytucji, która pozyskiwałaby i analizowała informacje wywiadowcze oraz prowadziła tajne operacje i inne działania służące interesom kraju. Zgodnie z jego wizją OSS stało się pierwszą centralną agencją wywiadowczą Stanów Zjednoczonych, prekursorem CIA, która „nigdy bardziej niż dziś nie była podobna do swego poprzednika, OSS” (słowa generała Michaela Haydena, dyrektora CIA w latach 2006–2009). OSS było jednak nie tylko organizacją wywiadowczą. Prowadziło akcje dywersyjne, operacje specjalne i paramilitarne, wojnę psychologiczną, wywrotową propagandę, akcje osłabiające morale wroga oraz inne działania, które kojarzymy dziś z oddziałami specjalnymi. Posługując się obecnymi pojęciami i słownictwem, można powiedzieć, że w latach czterdziestych dwudziestego wieku OSS stało się pierwszą organizacją łączącą operacje zbrojne z wywiadowczymi.

Po drugiej wojnie światowej dużo napisano o OSS – tajnej organizacji przeprowadzającej śmiałe operacje szpiegowskie i wywiadowcze przeciwko państwom Osi i ich interesom w Europie, Afryce Północnej, Azji i na Bliskim Wschodzie. Wielu autorów skupiło się na barwnych osobowościach OSS, dla którego pracowali ludzie z koneksjami, „doktorzy filozofii umiejący wygrać bójkę w barze”, wybitni sportowcy i osoby z branży rozrywkowej.

W tej książce postanowiłem opowiedzieć historię innego OSS: organizacji zwykłych żołnierzy, imigrantów w pierwszym lub drugim pokoleniu, którzy zgłosili się na ochotnika do niebezpiecznej służby za liniami wroga i narażali życie we Francji, Włoszech, na Bałkanach i w innych rejonach Europy. Desantowali się z powietrza lub z morza, często na ślepo i w środku nocy, a potem przez wiele dni, tygodni, a nawet miesięcy wytrwale wykonywali swoje zadania, choć najbliższe oddziały alianckie były oddalone o setki kilometrów. Ci ludzie czynu siali zamęt na tyłach wroga, przerywali linie komunikacyjne, organizowali miejscowy ruch oporu i nieśli pomoc zestrzelonym lotnikom, zbiegłym z niewoli jeńcom wojennym i pielęgniarkom. Nieprzyjaciel nie miał dla nich litości. Zdarzało się, że zdradzali ich najbliżsi przyjaciele. Mimo to pozostali niezłomni, a ich postawa przynosiła im zaszczyt.

Kiedy zacząłem szperać w aktach OSS przechowywanych w Archiwum Narodowym, szybko zdałem sobie sprawę, że w jednej książce nie sposób wyczerpująco zrelacjonować wszystkie operacje. W czasie drugiej wojny światowej tysiące osób zaplanowało i przeprowadziło setki operacji specjalnych. Musiałem ograniczyć zakres książki najpierw pod względem geograficznym i skoncentrować się na zachodnioeuropejskim i śródziemnomorskim teatrze działań wojennych. Potem zawęziłem go jeszcze do akcji przeprowadzonych przez Dowództwo Grup Operacyjnych OSS.

Grupy operacyjne strukturą i metodami działania bardzo przypominały dzisiejsze formacje przeznaczone do zadań specjalnych. Tak jak oddziały Navy SEALs i Delta Force, działały w głębi nieprzyjacielskiego terytorium. Ich członkowie występowali nie w przebraniu jak tajni agenci, lecz w pełnym umundurowaniu jak żołnierze wojsk regularnych; przeprowadzali akcje zbrojne przeciwko celom wroga, często zaopatrując się na własną rękę. Wszędzie, gdzie walczyli, odegrali dużą rolę, a mimo to ich dokonania nie wzbudziły zainteresowania, na jakie zasługują. Mam nadzieję, że Diabły Donovana wypełnią tę lukę, pokazując ewolucję grup operacyjnych na przykładzie kilku ważnych akcji, które przeprowadziły w Europie.

Zakładałem, że w mojej książce opiszę historię organizacji, która późno pojawiła się na scenie działań wojennych i musiała szybko nadrabiać zaległości. (Kiedy pierwsze grupy operacyjne przybyły w 1943 roku do Afryki Północnej, Niemcy i Brytyjczycy już od blisko czterech lat prowadzili operacje specjalne i działania partyzanckie). Miała to być opowieść o gorliwych neofitach – „okrytych chwałą amatorach”, jak górnolotnie nazwał ich Donovan – którzy musieli pokazać, ile są warci, by zasłużyć na szacunek hierarchii wojskowej, zawsze podejrzliwej wobec działań niekonwencjonalnych. Spodziewałem się ponadto, że moja książka będzie opowiadała o chrzcie ogniowym, ofiarności, woli zwycięstwa i ważnych dokonaniach bojowych. Diabły Donovana są właśnie taką opowieścią.

Ze zdziwieniem przekonałem się, że jest to również opowieść o zbrodniach wojennych, których powody były rozmaite: ślepe posłuszeństwo wobec zwierzchników, motywy polityczne, zemsta i chciwość. W Diabłach Donovana opisuję te zbrodnie, a także powojenne śledztwa i starania o pociągnięcie sprawców do odpowiedzialności. Pojmanie i egzekucja 15 uczestników operacji „Ginny” w marcu 1944 roku to najtragiczniejszy epizod w historii działań bojowych OSS. Proces niemieckiego generała Antona Dostlera, sądzonego w październiku 1945 roku za wydanie rozkazu egzekucji tych żołnierzy, był pierwszym procesem zbrodniarza wojennego po drugiej wojnie światowej. Ustanowił prawny precedens i od tej pory oskarżeni nie mogli się tłumaczyć, że wykonywali tylko rozkazy przełożonych. Dzięki temu można było osądzić oskarżonych w procesie norymberskim i innych podobnych sprawach. Po tragicznej śmierci w grudniu 1944 roku majora Williama V. Holohana, dowódcy operacji OSS „Mangosteen-Chrysler”, przez długie 12 lat trwały w Stanach Zjednoczonych i we Włoszech starania o pociągnięcie sprawców do odpowiedzialności. Sprawa Holohana pokazała, jak wielkie znaczenie przywiązujemy do praworządności, mimo że czasami drogo to nas kosztuje: na sprawiedliwość trzeba czekać długo, a bywa, że zbrodniarz i tak unika kary.

Śledztwa w sprawie zbrodni wojennych i kwestia ich osądzenia nasuwały wiele pytań. Jak prowadzić śledztwo, skoro sprawcy zniszczyli wszelkie dowody? Jak odtworzyć przebieg wydarzeń, skoro wszyscy świadkowie byli w nie zamieszani? Jak ustalić stopień winy i rozstrzygnąć, kogo ukarać, a kogo uniewinnić? Jak bezstronnie i skutecznie wymierzyć sprawiedliwość? Czy podejrzani mają stawać przed komisjami czy trybunałami wojskowymi, zapewniającymi im większą ochronę prawną? Co robić, jeśli sprawiedliwości nie da się wymierzyć? Czy Stany Zjednoczone mają zezwalać na ekstradycję oficerów amerykańskiego wywiadu, żeby zostali osądzeni za granicą?

Ponieważ wojska amerykańskie stacjonują na całym świecie i w wielu krajach prowadzą operacje wywiadowcze, wspomniane pytania do dziś pozostają aktualne. Mam nadzieję, że pokazanie, jak władze amerykańskie odpowiadały na nie w latach czterdziestych i pięćdziesiątych dwudziestego wieku, przyczyni się do znalezienia odpowiedzi, które będą słuszne w dzisiejszych warunkach.Wykaz skrótów i skrótowców

AFHQ → Allied Forces Headquarters (Dowództwo Wojsk Sprzymierzonych)

CFLN → Comité français de Libération nationale (Francuski Komitet Wyzwolenia Narodowego)

CID → Criminal Investigation Division (Wydział Kryminalny)

CLN → Comitato di Liberazione Nazionale (Komitet Wyzwolenia Narodowego)

CLNAI → Comitato di Liberazione Nazionale per l’Alta Italia (Komitet Wyzwolenia Narodowego Północnych Włoch)

COI → Coordinator of Information (koordynator informacji)

CSDIC → Combined Services Detailed Interrogation Center (Ośrodek Przesłuchań Połączonych Rodzajów Wojsk)

EMFFI → État-major des Forces françaises de l’intérieur (Sztab Generalny Francuskich Wojsk Wewnętrznych)

FFI → Forces françaises de l’intérieur (Francuskie Wojska Wewnętrzne)

GO → grupa operacyjna, grupy operacyjne

JAG → Judge Advocate General (generalny prokurator wojskowy)

JCS → Joint Chiefs of Staff (Kolegium Połączonych Szefów Sztabów)

OKW → Oberkommando der Wehrmacht (Naczelne Dowództwo Sił Zbrojnych)

OSS → Office of Strategic Services (Biuro Służb Strategicznych)

OVRA → Organizzazione per la Vigilanza e la Repressione dell’Antifascismo (Organizacja do spraw Czujności i Zwalczania Antyfaszyzmu)

SAS → Special Air Service (Specjalna Służba Powietrzna – brytyjskie siły specjalne)

SD → Sicherheitsdienst (Służba Bezpieczeństwa – wywiad SS i partii hitlerowskiej)

SFHQ → Special Forces Headquarters (Dowództwo Sił Specjalnych)

SHAEF → Supreme Headquarters Allied Expeditionary Forces (Naczelne Dowództwo Alianckich Sił Ekspedycyjnych)

SI → Secret Intelligence (tajny wywiad)

SIM → Servizio informazioni militare (Wojskowa Służba Wywiadowcza – włoski wywiad wojskowy)

SOE → Special Operations Executive (Kierownictwo Operacji Specjalnych)

SS → Schutzstaffel (Oddział Ochronny – organizacja paramilitarna partii hitlerowskiej)

STO → Service du travail obligatoire (Obowiązkowa Służba Pracy)

T/5 → technik piątej klasyProlog

Na północno-wschodnim wybrzeżu Korsyki, zaledwie 100 km od Półwyspu Apenińskiego, leży Bastia, dawna stolica wyspy i jej największy port. Miasto przycupnęło u podstawy półwyspu Corse, na wąskim przesmyku między Morzem Tyrreńskim na wschodzie a szczytem Serra di Pigno, sięgającym prawie 1000 m, na zachodzie. W październiku 1943 roku Bastia była punktem ewakuacyjnym wojsk niemieckich i włoskich opuszczających Sardynię i Korsykę. Po południu 27 lutego 1944 roku na ulicach miasta i na murach średniowiecznej twierdzy wyraźnie było widać ślady zaciętych walk toczonych przez wycofujących się Niemców i francuski ruch oporu. Nabrzeża portu handlowego zwanego Nouveau-Port oraz brukowany dok mniejszego i starszego Vieux-Port, gdzie cumowały kutry rybackie, były usiane dziurami po kulach i lejami po pociskach artyleryjskich.

W najdalej na północ wysuniętym doku Nouveau-Port, na terenie odgrodzonym od reszty nabrzeża, załogi amerykańskich kutrów torpedowych PT-203 i PT-204 szykowały się do wyjścia w morze. Oba okręty miały długość 23 m, zbudowano je w drugiej połowie 1942 roku w zakładach Higgins Industries w Nowym Orleanie, a zwodowano 20 stycznia 1943 roku w basenie jachtowym w Lake Pontchartrain. Należały do 15 Eskadry Kutrów Torpedowych (Motor Torpedo Boat Squadron Fifteen, PTRon 15). Były pierwszymi amerykańskimi kutrami typu PT, które dotarły na Morze Śródziemne pod koniec kwietnia 1943 roku i działały w składzie Sił Przybrzeżnych brytyjskiej marynarki wojennej. Brały udział w akcjach bojowych przeciwko siłom osi w zachodniej części Morza Śródziemnego, u brzegów Afryki Północnej, Sycylii, południowych Włoch, a ostatnio we wschodnim sektorze Morza Tyrreńskiego, wzdłuż wybrzeży Toskanii i Ligurii.

Patrolowe kutry torpedowe były w tym czasie najszybszymi okrętami wojennymi floty amerykańskiej. Mogły zwalczać wszelkie jednostki wroga: od łódek do pancerników i okrętów podwodnych. Wśród zniszczonych przez nie celów były nawet czołgi i ciężarówki, a zestrzeliwanie samolotów nieprzyjaciela należało do najbardziej ulubionych zadań ich załóg. Kuter typu PT mógł atakować siły wroga znajdujące się na morzu, pod wodą, na lądzie i w powietrzu, jeśli tylko były w zasięgu ognia. Jego kadłub składał się z dwóch warstw szrafowanego poszycia z mahoniowych desek, przedzielonych warstwą grubego płótna nasączonego impregnatem. Kabinę budowano ze sklejki i z mahoniu, a w środku wykładano mahoniową boazerią. Masę kutrów ograniczano do minimum, by zapewnić jednostkom jak największy zasięg, prędkość i zwrotność. Według Johna F. Kennedy’ego, najsłynniejszego dowódcy kutra typu PT, były to „małe, szybkie, wszechstronne i dobrze uzbrojone okręty”.

Wzdłuż burt rufowej części pokładu kutra umieszczano dwie miny głębinowe i cztery torpedy Mark kalibru 21 cala (533 mm). Załogi kutrów nazywały te torpedy „rybami”, ale kanonierzy mówili o nich pieszczotliwie „piękne panie”. Na rufie montowano armatę Bofors kalibru 40 mm obsługiwaną przez czterech ludzi i służącą zarówno do prowadzenia ognia przeciwlotniczego, jak i do ostrzału celów nawodnych. Jej donośność pionowa wynosiła 7160 m, a pozioma – 9830 m, szybkostrzelność dochodziła zaś do 120 pocisków na minutę. Zasilano ją od góry z łódki zawierającej cztery naboje. Nabój ważył 2,15 kg, a pocisk – 900 g.

Na śródokręciu znajdowały się dwa podwójnie sprzężone karabiny maszynowe Browning kalibru 50 (12,7 mm) montowane po prawej i lewej stronie kabiny. Sprzężone „pięćdziesiątki” były tak samo nieodłącznym elementem wizerunku kutrów PT, jak jego torpedy i mogły prowadzić zabójczy ostrzał celów nawodnych i powietrznych. Karabiny maszynowe tego samego typu montowano w samolotach. Taśma nabojowa z odczepiającymi się ogniwami mogła być do nich podawana z lewej lub prawej strony. Były dostosowane również do nabojów przeciwpancernych, zapalających i smugowych, a ich szybkostrzelność wynosiła 750–850 strzałów na minutę. Obsługa sprzężonych „pięćdziesiątek” lubiła łączyć amunicję przeciwpancerną ze smugową, bo dzięki temu łatwości celowania towarzyszyła zabójcza siła rażenia. Zasięg maksymalny wynosił 6600 m, a zasięg skuteczny – 1800 m.

W dziobowej części kutra umieszczano armatę przeciwlotniczą Oerlikon kalibru 20 mm. Amunicja, zwykle burząca, smugowa lub zapalająca, znajdowała się w magazynku bębnowym zawierającym 60 nabojów o wadze 240 g i zakładanym od góry. Donośność maksymalna wynosiła 4400 m, pionowa – 3050 m, lecz skuteczna – około 900 m. Obsługa składała się ze strzelca i z ładowniczego, którzy wymieniali dość ciężki magazynek, odbezpieczali działko, prowadzili ogień i naprawiali działko, gdy się zacięło. Celem szkolenia było osiągnięcie szybkostrzelności w granicach 250–300 strzałów na minutę. Najlepsi ćwiczyli z zamkniętymi oczami, żeby móc wykonywać wszystkie czynności odruchowo, nawet w całkowitej ciemności.

Napęd kutrowi zapewniały trzy silniki benzynowe Packard W-14 M2500 o mocy 1500 koni mechanicznych. Każdy silnik obracał własną śrubę napędową, dzięki czemu kuter rozwijał prędkość maksymalną 41 węzłów, czyli 76 km na godzinę. Na śródokręciu umieszczano maszt z urządzeniem radarowym na szczycie. Kutry typu PT były najmniejszymi jednostkami marynarki wojennej wyposażonymi w radary, niezbędne do wykrywania okrętów nieprzyjaciela.

Dla kamuflażu kutry malowano na kolor ciemnoszary, a poniżej linii wodnej – na czerwono. PT-203 był wyjątkiem, ponieważ wokół jego dziobu namalowano otwartą paszczę rekina; stąd jego przydomek – Shark’s Head (Łeb Rekina). Z kolei PT-204 nosił przydomek Aggie Maru, co po korsykańsku znaczy „Agata Maria”.

* * *

Kiedy słońce schowało się za góry, porucznik Eugene S.A. Clifford z Rezerwy Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, tego wieczoru oficer dowodzący, rozpoczął przegląd kutrów przed wyjściem w morze. Zdarzyło się już, że spięcie w instalacji elektrycznej powodowało przypadkowe włączenie się świateł nawigacyjnych, a nawet potężnych reflektorów, które zdradzały położenie kutra. Zadanie, które otrzymali do wykonania tej lutowej nocy, wymagało wyjątkowej ostrożności. Kutry miały przewieźć grupę amerykańskich komandosów na wybrzeże Morza Liguryjskiego, oddalone o 200 km, wysadzić ich w pobliżu portu La Spezia i zabrać po wykonaniu zadania. Po drodze do miejsca desantu i z powrotem musieli przeciąć ruchliwe linie komunikacyjne łączące Livorno, La Spezię i Genuę. Niemcy regularnie patrolowali je w swoich Schnellbooten, „szybkich łodziach”, będących w Kriegsmarine (niemieckiej marynarce wojennej) tym, czym kutry typu PT we flocie Stanów Zjednoczonych.

Clifford skończył właśnie przegląd PT-204, gdy dwiema ciężarówkami przybyli komandosi: 4 oficerów i 15 żołnierzy. Clifford znał większość z nich z poprzednich akcji, które przeprowadzili wspólnie w ostatnich trzech miesiącach. Należeli do jednostki, której oficjalna nazwa brzmiała: Jednostka A, 1 Kontyngent, 2677 Eksperymentalna (Tymczasowa) Kompania Dowodzenia, podległa Dowództwu Wojsk Sprzymierzonych (AFHQ). Wszyscy znali ich jako żołnierzy włoskich grup operacyjnych. Byli Amerykanami włoskiego pochodzenia w pierwszym lub drugim pokoleniu i zgłosili się na ochotnika do Dowództwa Grup Operacyjnych OSS. Mieli przeprowadzać akcje dywersyjne i rozniecać wojnę partyzancką na terenach okupowanych daleko za linią frontu.

Kierujący tej nocy operacją porucznik Albert R. Materazzi, zastępca dowódcy jednostki, kazał podwładnym przenieść broń i ekwipunek z ciężarówek do kajut dziobowych kutrów. Potem poprosił oficerów do kabiny nawigacyjnej na ostatnią odprawę przed akcją. Kabina nawigacyjna była centrum dowodzenia kutrem PT. Znajdowały się tam ekran radaru, radiostacja i mapy nawigacyjne. Ściany były wyłożone mahoniową boazerią, z kilku prostokątnych okien rozciągał się widok na morze, a dach okrywała cienka płachta brezentu używanego na poszycie samolotów. Wilgoć była wrogiem urządzeń i map, załoga dokładała więc starań, żeby chronić je przed wodą.

Wśród oficerów zebranych w kabinie nawigacyjnej oprócz Materazziego i Clifforda byli również porucznik Wittibort, kapitan PT-203, komandor Donald B. Wentzel, występujący jako obserwator, oraz porucznicy Vincent J. Russo i Paul J. Trafficante, którzy mieli dowodzić operacją na lądzie. Materazzi poinformował, że celem akcji opatrzonej kryptonimem „Ginny”, jest zniszczenie nasypu i wylotów tunelu na linii kolejowej La Spezia–Genua, mniej więcej pół kilometra na południowy wschód od Stazione di Framura. Linia ta była jedną z głównych arterii komunikacyjnych, których Niemcy używali do zaopatrywania swoich wojsk na froncie pod Monte Cassino i Anzio, kilkaset kilometrów dalej na południe. Sprzymierzeni mieli wielkie trudności w przerwaniu tej linii komunikacyjnej z powietrza. Tory wiły się w górskim terenie wzdłuż liguryjskiego wybrzeża, w większości ukryte w długich tunelach. Materazzi pokazał zebranym kilka zdjęć lotniczych, wykonanych ostatnio przez amerykańskie i brytyjskie samoloty rozpoznawcze. Było na nich widać trzystumetrowy odcinek torów między dwoma tunelami w pobliżu stacji Framura. Porucznik wyjaśnił, że wylot tunelu na południowy wschód od tej stacji jest najsłabszym punktem linii kolejowej, gdyż w tym miejscu linia La Spezia–Genua ma tylko jeden tor, chociaż wszędzie indziej jest dwutorowa.

Plan wyglądał tak: po dotarciu kutrami w rejon wybrzeża 13 żołnierzy i 2 oficerów dopłynie pontonami do brzegu. Podążając w górę wąwozu, znajdą się w pobliżu celu. Najpierw ruszy grupa ubezpieczenia bojowego porucznika Trafficantego, która opanuje nastawnię u wschodniego końca nasypu i zbada wylot tunelu. Kiedy bezpieczeństwo akcji zostanie zapewnione, do celu dotrze grupa minerska pod komendą porucznika Russo i po dokładnym rozpoznaniu przystąpi do jego zniszczenia. Materazzi pozostanie na kutrze i utrzyma łączność z grupami działającymi na lądzie; gdy wykonają zadanie, podpłynie, żeby je zabrać.

Po skończonej odprawie wszyscy zajęli wyznaczone miejsca w kutrach. Odwiązano cumy i o 18.00 kutry wyszły w morze. Nie opuściły jeszcze basenów portowych, gdy okazało się, że na PT-204 nie działa radar. Trzeba było wrócić i przenieść ludzi i sprzęt na czekający w gotowości PT-210. Spowodowało to trzykwadransowe opóźnienie, kutry opuściły teren portu w Bastii dopiero o 18.45. Aby osiągnąć rejon operacji, wystarczyło płynąć prosto na północ przez Morze Liguryjskie, po drodze jednak radar wykrył kilka jednostek pływających, potencjalnie nieprzyjacielskich. Trzeba było zmienić kurs, żeby uniknąć spotkania. Mniej więcej o 22.30 znaleźli się cztery mile morskie od brzegu. W ciemności było widać światła i długą kreskę linii brzegowej. Zmniejszono obroty silników, by robić jak najmniej hałasu. Komandosi wyszli na pokład z ekwipunkiem i zaczęli dmuchać pontony, przygotowując się do lądowania. Clifford wziął kurs na wyznaczone miejsce desantu na południowy wschód od stacji Framura. Musiał polegać wyłącznie na swoich obliczeniach i przyrządach nawigacyjnych. Zamontowana w kabinie lampa Wooda – jedyne źródło światła na pokładzie – emitowała promieniowanie nadfioletowe, oświetlając fosforyzujące litery i liczby na tablicy wskaźników. Promieniowanie lampy było widoczne tylko z kilku kroków, dzięki czemu nadawała się ona idealnie do warunków nocnych. Kuter spowijała całkowita ciemność. Noc była bezksiężycowa, niebo zachmurzone, padał deszcz i widzialność była praktycznie zerowa.

Kiedy kutry zbliżyły się do brzegu, żołnierze dostrzegli na północy zarysy dwóch gór. Wyglądało na to, że jest to rejon operacji, toteż kutry popłynęły w tym kierunku. O 3.00 wyjaśniło się, że są w niewłaściwym miejscu, skręcili więc na południe. Niedługo potem zobaczyli światła na brzegu i uznali, że to stacja Framura. Ich przypuszczenie potwierdziło się: 300 m na południe i 15 m w głąb lądu wznosił się klif, który według mapy nazywał się Scoglio Ciamia. Kutry przepłynęły mniej więcej pół kilometra na południowy wschód od Scoglio Ciamia i się zatrzymały. Na PT-203 porucznik Russo kierował wyokrętowaniem techników piątej klasy (T/5). Byli to: Di Sclafani, Leone, Sinico, Savino, Noia, Lepore, Amoruso i Sorbello. Żołnierze spuścili ponton na wodę. Dwóch wsiadło do niego, a reszta podała im broń i materiały wybuchowe. Wiatr wiał od lądu, z północnego wschodu, ale morze było spokojne i żołnierze nie mieli kłopotu z utrzymaniem pontonu tuż przy burcie kutra. Kiedy cały sprzęt i wszyscy żołnierze znaleźli się w pontonie, Russo uścisnął na pożegnanie dłoń Materazziemu i dołączył do podwładnych. Żołnierze odczepili liny, które łączyły ponton z kutrem, i zaczęli wiosłować w stronę brzegu. Drugi ponton, spuszczony na wodę z PT-210, płynął za nimi w odległości 30 m. Znajdowali się w nim porucznik Trafficante i grupa ubezpieczenia bojowego: starszy sierżant Vieceli, sierżanci Mauro i Aromando oraz T/5 Libardi i Squatrito.

Ci, którzy pozostali na kutrach, bardzo się denerwowali. Mieli już półtoragodzinne opóźnienie, 15 ich kolegów zniknęło właśnie w ciemności, a oni mogli w każdej chwili dostać się pod ostrzał nieprzyjaciela. Strzelcy byli gotowi otworzyć ogień, gdyby nieprzyjaciel wykrył kutry albo pontony płynące do brzegu. O 1.45 zatrzeszczała krótkofalówka Materazziego. Porucznik Russo zameldował, że dotarł do lądu, ale widzi tylko nagie klify. Materazzi kazał mu wiosłować na północ, aż znajdzie wylot wąwozu, którym mieli dostać się do celu. O 2.00 Russo poinformował, że znaleźli właściwe miejsce do desantu. W tym czasie z kutrów zauważono światła na brzegu nieco na południe od Scoglio Ciamia i uprzedzono o tym komandosów. Russo osobiście przeprowadził rozpoznanie i wszedł na pobliski szczyt. Z północnego wschodu dobiegł go odgłos jadącego pociągu, zrozumiał więc, że wylądowali na południe od planowanego miejsca desantu. O 2.45 zameldował, że dotarcie do celu zajmie im co najmniej półtorej godziny, poprosił więc o zezwolenie na pozostanie na lądzie i powrót następnej nocy.

Zgodnie z planem kutry miały odpłynąć o 3.30, żeby przebyć jak największy dystans pod osłoną nocy. Załogi kutrów były gotowe czekać do 4.00, lecz Clifford i Materazzi ocenili, że zanim porucznik Russo i jego ludzie dotrą do celu, zniszczą go i wrócą na kutry, wybije już 5.30. Będzie już jasno i staną się widoczni dla nieprzyjacielskich baterii nadbrzeżnych, kutrów patrolowych i samolotów. Dlatego Materazzi kazał komandosom przerwać akcję i wrócić na kutry. Russo i Trafficante poprowadzili swoich ludzi do pontonów. O 3.15 komandosi dobili do kutrów. Załogi pomogły im wciągnąć ekwipunek i pontony na pokład, po czym kutry wzięły kurs na Bastię i o 7.30 zawinęły do portu. Przed południem oddział OSS wrócił do swojej bazy w L’Île-Rousse. Przed odesłaniem podwładnych na kwatery Materazzi starał się podnieść ich na duchu, przypominając, że chociaż tej nocy nie zdołali zniszczyć wylotów tunelu, dokonali dokładnego rozpoznania celu. Mieli wszelkie dane po temu, żeby następnym razem wykonać zadanie.

* * *

Przypadkowy świadek tej operacji uznałby ją pewnie za porażkę. Ocena uwzględniająca szersze tło wydarzeń musi jednak wypaść inaczej. W ciągu niecałych trzech lat Stany Zjednoczone, które wcześniej przyglądały się tylko trwającej wojnie światowej, zaangażowały bezprecedensowe środki materialne, ludzkie i techniczne, żeby pokonać państwa Osi. W wojnie totalnej na wielu frontach miliony amerykańskich żołnierzy wszystkich rodzajów wojsk walczyło z nieprzyjacielem. Wojna ta wymagała też nowych środków i metod szpiegowania nieprzyjaciela, prowadzenia działań sabotażowych i operacji na tyłach. W pierwszych latach konfliktu najpierw Niemcy, a potem Brytyjczycy odkryli, że tajne operacje są potężnym narzędziem walki, iż dzięki nim można dezorganizować zaplecze nieprzyjaciela i związać jego znaczne siły, odciągając je od linii frontu.

Władze Stanów Zjednoczonych powołały Biuro Służb Strategicznych, które miało wyciągnąć wnioski z doświadczeń Niemców i Brytyjczyków oraz prowadzić działania specjalne w ramach amerykańskiego wysiłku wojennego. OSS było pierwszą tego rodzaju organizacją w Stanach Zjednoczonych, mimo to szybko zdołało zapewnić sobie środki walki i wyszkolić kadry do tajnych operacji – w rodzaju tej, którą próbowano przeprowadzić na włoskim wybrzeżu w nocy z 27 na 28 lutego 1944 roku.

Przypisy

1 Robert J. Bulkley, At Close Quarters. PT Boats in the United States Navy, Washington 1962, s. 277, http://www.ibiblio.org/hyperwar/USN/CloseQuarters/ PT-6.html ; Nav-Source Online, Motor Torpedo Boat Photo Archive, PT-203, .

2 The Bureau of Ships, Know your PT Boat, Washington 1945, s. 2.

3 Robert J. Bulkley, At Close Quarters.

4 The Bureau of Ships, Know your PT Boat, s. 26.

5 National Museum of the Pacific War, PT Boat Virtual Tour, http://www.pacificwarmuseum.org/your-visit/pt-boat-virtual-tour .

6 The Bureau of Ships, Know your PT Boat, s. 20–22. National Museum of the Pacific War, PT Boat Virtual Tour.

7 National Museum of the Pacific War, PT Boat Virtual Tour.

8 Tamże; NavSource Online.

9 NavSource Online.

10 The Bureau of Ships, Know your PT Boat, s. 4.

11 NARA RG 226, Entry 99, Boxes 45–46.Rozdział 1 Biuro Służb Strategicznych

W maju 1941 roku, prawie dwa lata od wybuchu drugiej wojny światowej, nazistowsko-faszystowska koalicja Niemiec, Włoch i Japonii znajdowała się u szczytu potęgi. W Europie, po jeszcze jednym zdumiewającym blitzkriegu, wojska niemieckie opanowały Jugosławię i Grecję. W Afryce Północnej wojska pancerne Afrikakorps Erwina Rommla odrzuciły Brytyjczyków z powrotem do Egiptu i pomogły Włochom zachować pozycje w Libii; kolaboracyjny rząd Vichy nadal panował nad francuskimi koloniami na tym kontynencie. W Azji Japończycy podbili rozległe obszary Chin i za zgodą władz Vichy rozlokowali siły w Indochinach. Sprytne manewry dyplomacji Niemiec i Japonii doprowadziły do zawarcia przez te państwa paktów o nieagresji ze Związkiem Radzieckim; nagrodą dla ZSRR był tajny protokół, który pozwolił mu anektować dużą część Polski po napaści niemieckiej w 1939 roku. Pakty te zapewniły państwom osi neutralne, a nawet przychylne stanowisko Stalina wobec agresji jej wojsk w Europie i Azji.

W maju 1941 roku już tylko Wielka Brytania i Chiny stawiały siłom Osi poważny opór. W Chinach trwała jednak wojna domowa między Nacjonalistyczną Partią Kuomintang, kierowaną przez Chiang Kai-sheka, a komunistami Mao Zedonga; obie strony były bardziej zajęte walką między sobą niż obroną kraju przed Japończykami. Wielka Brytania stała zaś w obliczu braku sił i środków do prowadzenia wojny, mimo ogromnych zasobów, jakie wciąż mogła pozyskiwać z zamorskich kolonii. Stanowisko Stanów Zjednoczonych było wielką niewiadomą.

W maju 1941 roku Amerykanie nie byli jednomyślni co do roli, jaką ich kraj ma odgrywać w światowym konflikcie. Po pierwszej wojnie światowej i w latach Wielkiego Kryzysu silną pozycję zyskali izolacjoniści, według których Stany Zjednoczone powinny stronić od spraw międzynarodowych, zwłaszcza konfliktów zbrojnych w Europie i Azji. Większość Amerykanów uważała, że ofiary poniesione przez kraj w czasie pierwszej wojny światowej były mimo późnego przystąpienia do wojny nieproporcjonalnie duże w stosunku do skali jego interesów w Europie. Zgodnie z obiegową opinią do udziału w wojnie Amerykę popchnęli chciwi bankierzy i producenci broni.

Obóz izolacjonistyczny zrzeszał rozmaite grupy interesu: polityków wrogich Rooseveltowi jak demokratyczny senator ze stanu Montana Burton K. Wheeler, konserwatywnych populistów jak lotnik Charles A. Lindbergh, przedstawicieli wielkiego kapitału jak prezes firmy Sears Roebuck & Co. generał Robert E. Wood, działaczy lewicy jak Norman Thomas, przywódca Amerykańskiej Partii Socjalistycznej. Ich uparta opozycja wobec udziału Stanów Zjednoczonych w wojnie niweczyła chaotyczne starania internacjonalistów, żeby skłonić rząd amerykański do czynnego przeciwstawienia się agresjom państw Osi.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: