Dla Ciebie płonę - ebook
Dla Ciebie płonę - ebook
Namiętna dziewczyna i dwóch niebezpiecznych mężczyzn… Czy w świecie mafii miłość jest możliwa? Samolubna i bogata Nan ma wszystko oprócz wytęsknionej miłości. Jedyny facet, którego naprawdę kochała, wybrał jej przyrodnią siostrę Harlow… Poznając Majora, ma nadzieję, że to miłość na całe życie. Niestety, mężczyzna nie może i nie potrafi zaangażować się w trwały związek. Nan go intryguje, ale jest dla niego tylko źródłem informacji o psychopatycznym szefie mafii narkotykowej. Major nie może jej pokochać, musi ją wykorzystać… Rozczarowana dziewczyna wyjeżdża na szalony weekend do Vegas. Tam poznaje tajemniczego Gannona. Zafascynowana jego siłą i agresywną namiętnością, zaczyna wierzyć, że tym razem znalazła swoje szczęście. Jak potoczą się dalsze losy Nan? Którego z mężczyzn wybierze?
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8103-052-6 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mężczyźni zawsze mnie wkurzali. Zawsze chcieli czegoś ode mnie, ale nigdy nie chcieli mnie samej. Wystarczała mi chwila, żeby ich przejrzeć. Kiedy na mnie patrzyli, myśleli: „córka gwiazdy rocka” i „pieniądze”. Większość z nich po cichu liczyła na to, że dzięki znajomości ze mną trafią na okładki kolorowych magazynów.
To wszystko sprawiło, że w pewnym momencie straciłam szacunek do gatunku męskiego. Wyjątkiem był mój brat Rush. On jeden był przy mnie zawsze, kiedy go potrzebowałam – no, może poza paroma przypadkami, kiedy zachowałam się jak skończona zołza wobec jego żony, Blaire. Ale kiedy przeszła mi zazdrość o nią, Rush z powrotem stał się moim oparciem. A ja zaczęłam cieszyć się jego szczęściem.
Zrozumiałam, że nadszedł czas, żebym dorosła i wypowiedziała wojnę własnym demonom. Na początku nie szło mi najlepiej, chociaż nie było też najgorzej. Jakoś sobie radziłam. Na swój sposób…
Poczułam wibracje i spojrzałam na telefon. Na ekranie wyświetliła się twarz Majora. To był jeden z moich najnowszych „złych pomysłów”. Major był odrobinę zbyt kochany i słodki – na ogół lubiłam choć odrobinę akcji – ale małą ryskę na jego niemal idealnej postaci stanowi to, że był naprawdę dobry w te klocki. Uwielbiał kobiety. Uwielbiał być w centrum ich uwagi. Myślał, że byłam głupia i nie wiedziałam, że kiedy nie był ze mną, spotykał się z kimś innym. Ale jego talent aktorski nie był tak doszlifowany, jak mu się wydawało. Po sposobie, w jaki odpisywał mi na wiadomości, byłam w stanie domyślić się, że jest z inną kobietą albo że nie ma dla mnie czasu.
Myślałam, że jestem odporna na jego sztuczki, ale coraz trudniej było mi utrzymać serce w ryzach i nie poddać się jego urokowi. Zaczynałam mu ulegać, chociaż dobrze wiedziałam, że jestem tylko jedną z wielu.
Co robisz?
To był standardowy SMS, który dostawałam od niego, kiedy czuł się samotny i znudzony. Na początku myślałam, że był szczerze zainteresowany tym, co odpowiem, ale kiedy uświadomiłam sobie, jak często słowa: „cześć, kochanie” i „kotku” pojawiały się na ekranie jego telefonu, kiedy spędzał czas ze mną, zrozumiałam, że to wszystko pic na wodę.
Wszyscy faceci to ściemniacze. Nawet ci o wielkim sercu. Nie ufałam mężczyznom, ale niestety, potrzebowałam ich. Chciałabym nie pragnąć tak bardzo ich względów i uwagi, ale taka już byłam. Nienawidziłam tego w sobie i często próbowałam to ukryć, ale z każdym dniem było coraz trudniej. To, że Rush dla swojej wybranki porzucił tryb życia amanta, a jego najlepszy przyjaciel – i mój ekskochanek – Grant Carter zamienił się w przykładnego męża Harlow, nie ułatwiało sprawy. Ja nie byłam taka jak Blaire czy Harlow. Nie budziłam w mężczyznach potrzeby zmiany na lepsze. Przyznanie się do tego przed samą sobą było bolesne, ale powoli zaczynałam się z tym godzić.
Tłumiona złość, wstręt do samej siebie i poczucie nieadekwatności mogą sprawić, że w człowieku rodzi się nienawiść. Robi się zgorzkniały. Staje się potworem. A ja nie chciałam taka być. I im bardziej starałam się ignorować Majora, tym gorzej mi to wychodziło. Odpisywałam mu, licząc na to, że okaże mi trochę uwagi i będę mogła choć przez moment udawać, że coś do mnie czuje. Że jestem warta miłości i mogę być dziewczyną, dla której jakiś mężczyzna się zmieni.
Dopiero wstaję – odpowiedziałam i usiadłam na łóżku.
Zobaczyłam na ekranie chmurkę, która oznaczała, że odpisywał na moją wiadomość, i poczułam motyle w brzuchu. Był sam. Myślał o mnie.
Tak, wiem, to brzmi żałośnie, ale przynajmniej jestem szczera.
Śpioch. O której się położyłaś?
Równie dobrze mógłby sam sobie zadać to pytanie. Po dwudziestej nie wysłał mi już żadnego SMS-a, a ja byłam zbyt dumna, że napisać albo zadzwonić jako pierwsza. W ostatnim SMS-ie, którego od niego dostałam, wydawał się oderwany od rzeczywistości. Założyłam więc, że był z kimś innym.
Późno – odpisałam tylko. Prawda jest taka, że leżałam na kanapie, opatulona kocem, oglądałam trzeci sezon Plotkary i jadłam popcorn, który będę musiała spalić dzisiaj podczas joggingu.
A co robiłaś, że tak późno się położyłaś?
Denerwowały mnie takie pytania. Dobrze wiedział, że może zapytać mnie o wszystko, bo i tak powiem mu prawdę. Ja nigdy nie pytałam go prosto z mostu o to, co robił, bo wiedziałam, że w odpowiedzi dostanę tylko półprawdę – najpewniej tę część, która nie zawierała innych kobiet.
Oglądałam telewizję.
Postanowiłam, że nie będę kłamać tylko po to, żeby wzbudzić w nim zazdrość. Już dawno temu uświadomiłam sobie, że Major nie bywa o mnie zazdrosny, co, prawdę mówiąc, było gorsze niż policzek. Z drugiej strony sama zawsze mu wybaczałam, tylko dlatego, że był taki milutki.
Plotkarę czy Chirurgów?
Wiedział, jakie są moje ulubione seriale. Tak dużo o mnie wiedział. Kolejna rzecz, która tylko wszystko utrudniała.
Plotkarę.
U mnie wszystko dobrze – napisał i dodał mrugającą buźkę. Żaden inny chłopak, jakiego znałam, nie używał emotikonek. Na początku wydawało mi się to dziwne, ale teraz tylko na nie czekałam. To była nieodłączna część jego osoby. Sprawiał, że rzeczy, które normalnie nie były sexy, takimi się stawały.
Zjemy razem lunch? Coś japońskiego?
Uwielbiał japońską kuchnię.
A ja (chociaż może tylko troszkę?) chyba uwielbiałam jego.
Pewnie.Major
Odetchnąłem z ulgą. Nigdy nie miałem pewności, kiedy Nan była na mnie zła. Czy dałem jej ku temu powód? Chyba nie. Nie mieliśmy siebie przecież na wyłączność i kilka razy przypominałem jej, że tylko ze sobą sypiamy. Nie chciałem, żeby myślała, że jest między nami coś więcej. Ale wiedziałem, że po takiej dziewczynie jak Nan mogę spodziewać się wszystkiego.
Kobieta, która spędziła noc w moim mieszkaniu, była o wiele mniej wymagająca od Nan. Była radosna i wyluzowana. Nie musiałem się martwić, że ją rozzłoszczę albo że dopadnie ją huśtawka nastrojów, która popsuje wieczór nam obojgu. Mogłem też od niej rano wyjść i nigdy nie wrócić. Z Nan musiałem wytrzymać, aż wykonam swoją robotę. Musiałem sprawiać, że będzie się ze mną dobrze czuła. Nie mogłem po prostu jej bzyknąć i odejść.
Z drugiej strony Sarah była przewidywalna. Nie kleiła się do mnie, ale też nie miała wygórowanych oczekiwań. Przy niej się nie stresowałem, dobrze się bawiłem i mogłem zaspokoić swoje potrzeby. Lubiłem ją, ale nie chciałem jej na stałe w swoim życiu. Nie w ten sposób. Stanowiła po prostu przeciwwagę dla przytłaczającej osobowości Nan.
Przy Nan zapominałem, że między nami nie może być nic więcej. Moja praca była ważniejsza. Nie moglibyśmy zostać parą. Ona po prostu jeszcze o tym nie wiedziała.
Nie musiałem pytać, co robiła wczoraj. I tak wiedziałem. Ja mogłem być zajęty randkowaniem, ale jej dom był pod stałym nadzorem. Cope – mój szef, że tak powiem – obserwował każdy jej ruch, kiedy ja tego nie robiłem. Gdyby wyszła, i tak bym wiedział dokąd.
Na szczęście została w domu, a ja mogłem się zabawić z Sarah. Kiedy ostatnio chciałem się z nią umówić, Nan zadzwoniła do mnie rozgniewana przez jakąś głupotę i musiałem pojechać do niej i ją pocieszać. Była niczym bomba, która w każdej chwili mogła wybuchnąć, więc cały czas pozostawałem czujny.
Głośne pukanie do drzwi sprawiło, że podskoczyłem ze strachu. Dobrze wiedziałem, kto to, ale było jeszcze za wcześnie, żebym miał siłę zawracać nim sobie głowę. Nie zdążyłem nawet wypić kawy ani zjeść śniadania. Westchnąłem ciężko, wyszedłem z ciepłego łóżka, założyłem bokserki, które wczoraj rzuciłem na podłogę, i ruszyłem do drzwi. Ledwo co je uchyliłem, Cope wepchnął się do środka. Był ode mnie nieznacznie wyższy. Ale to nie wzrost decydował o jego wyjątkowości, tylko jego osobowość. Kiedy wchodził do pomieszczenia, zawłaszczał wszystko, co się w nim znajdowało – a jeśli ktoś chciałby mu w tym przeszkodzić, po prostu by go zabił. Był tym typem gościa, któremu nie należało zachodzić za skórę. Równie błyskotliwy, co niezrównoważony. Widziałem na własne oczy, jak dopadał swoją ofiarę i zabijał bez śladu emocji na twarzy.
– Dobrze się wczoraj bawiłeś? – zapytał oschle.
– Tak, świetnie. Dzięki, że pytasz – odparłem rzeczowo, nie pozwalając mu wytrącić się z równowagi. Nie opowiadałem mu jeszcze o Sarah i na pewno nie zamierzałem zmieniać tego teraz. Cope nawet na mnie nie spojrzał.
– Przez ciebie utknęliśmy w martwym punkcie. Ona ci nie ufa. Dobrze wie, że jesteś puszczalski.
Puszczalski? A co mu do tego?
– Mylisz się, ufa mi.
Cope odwrócił się i spojrzał na mnie wzrokiem, od którego nawet Superman zrobiłby krok w tył.
– Oczywiście, że się nie mylę. Ta kobieta nie jest głupia. Wie o wszystkim. Poznała wystarczająco dużo mężczyzn, żeby wiedzieć, kiedy ktoś spuszcza ją na drzewo.
– Zabieram ją dzisiaj na lunch! – odparowałem.
– To za mało. Ona może nie wiedzieć, kim jest ta druga dziewczyna, ale ja wiem. Sarah Jergins, mieszka przy Ravenhurst Drive 8431. Nan ma świadomość, że wczoraj spałeś z kimś innym. To znaczy, że nie zaufa ci na tyle, żeby ci się zwierzyć. A my potrzebujemy jej zwierzeń. Jest naszą jedyną wtyczką w Livingston. Była z nim blisko. Na pewno coś wie. A my musimy sprawdzić co.
Kiedy Cope szedł do drzwi, wykorzystałem okazję, że mnie nie widzi, i zrobiłem w jego kierunku kilka głupich min. Chyba tylko po to, żeby udowodnić sobie, że dalej jestem niedojrzały.
Złapał za klamkę i się zatrzymał.
– Daję ci jeszcze tydzień. Potem sam wkroczę do akcji. Jeśli jej w sobie nie rozkochasz, będę musiał ci pomóc – powiedział, szarpnął za klamkę i zatrzasnął za sobą drzwi.
Fakt, że znał imię, nazwisko i adres Sarah, mnie nie zaskoczył. Ale jego pomysł, że rozkocha w sobie Nan, był absurdalny. Nan lubiła mężczyzn o twarzach modeli. O twarzach stworzonych dla dużego ekranu. Czyli takich jak moja. Lubiła też zalotnych i słodkich chłopaków.
Cope nie miał żadnych szans. Miał długie włosy i przez większość czasu nosił je spięte w kucyk. Zdecydowanie przesadzał też z zarostem. Powinien zgolić tę puszczę. Owszem, ciało miał ze stali, ale w niczym innym nie przypominał mnie. A Nan lubiła mnie. I to jeszcze jak! Dobrze o tym wiedziałem. Cope nie miał u niej żadnych szans.
Gdyby nie obchodziły mnie jej uczucia, wystarczyłby jeden ruch z mojej strony i wpadłaby jak śliwka w kompot. Ale nie chciałem jej ranić. Nie kochałem jej. I nie miałem na nią miejsca w swoim życiu. Najpierw musiałem zrobić coś innego.
Chwyciłem telefon i wysłałem jej kolejnego SMS-a.
Chcesz pójść na plażę po lunchu? Albo może miałabyś ochotę pobiegać?
Mogłem ją namówić do zwierzeń bez podbijania jej serca. Będzie tylko musiała mi zaufać. Myślę, że powoli zaczynała. Gdyby rzeczywiście wiedziała, że wczorajszą noc spędziłem z Sarah, na pewno byłaby wredna.
Chętnie pobiegam – odpisała.
Uśmiechnąłem się i wysłałem ostatnią wiadomość: No to pobiegamy.Nan
Niektóre kobiety są obrażone i robią sceny. Inne starają się wzbudzać w chłopaku zazdrość. Jeszcze inne udają dobrze wychowane i starają się iść do przodu. A ja? Cóż… Ja pojechałam do Vegas.
Obcisła, srebrna sukienka, którą kupiłam w paryskim butiku w lipcu zeszłego roku, podkreślała moje kobiece kształty i byłam w pełni świadoma tego, jak świetnie w niej wyglądałam. Nie żeby to miało jakiekolwiek znaczenie. Dzisiaj nie chodziło o miłość ani wielkie uczucia. Dzisiaj miałam tylko tańczyć, flirtować i zapomnieć o bożym świecie. Vegas było dla mnie świetnym lekarstwem i utwierdzało mnie w przekonaniu, że związki są nie dla mnie i powinnam przestać usilnie próbować je stworzyć.
Poczułam wibracje telefonu. Dzwonił Major. Wyciszyłam telefon i wrzuciłam go z powrotem do kopertówki od Prady. Zbyt długo mnie ignorował. Dzisiaj ja zignoruję jego i zastąpię go sobie kimś innym. Prawdziwym mężczyzną. Kimś z szerokimi ramionami i olbrzymimi dłońmi. Kimś, kto będzie w stanie mnie znieść. I ujarzmić. Kto przypomni mi, że nie muszę być najsilniejszą osobą na ziemi.
Kiedy wrócę do Rosemary Beach, słodki uśmiech Majora i jego rozkoszny styl bycia nie zwalą mnie znowu z nóg. Już ja się o to postaram. Nie byłam żałosna, a on robił ostatnio wszystko, żebym tak właśnie się czuła. Ale nigdy więcej.
Wyszłam z pokoju w hotelu Bellagio i poszłam do klubu Hyde, w którym kilku moich znajomych miało zarezerwowane stoliki w sekcji VIP na najbliższe trzy noce. Czułam na sobie spojrzenia, co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że wyglądam świetnie – dokładnie tak, jak się poczułam, kiedy popatrzyłam w lustro. Byłam gotowa na wódkę i zapomnienie.
Jednym z powodów, dla których tu trafiłam, była Knox. Była moją przyjaciółką z czasów krótkiego epizodu w szwedzkiej szkole z internatem i dziewczyną Ezry Kincaida, dziedzica sieci hoteli Kincaid. W ten weekend świętowali z Ezrą jego urodziny i lista gości była zamknięta. Kiedy dostałam zaproszenie od Knox, nie byłam pewna, czy jechać. Nie chciałam zostawiać Majora. Ale podczas wspólnego lunchu poczułam, jakby ktoś zmuszał go do spędzania czasu ze mną. Zdecydowałam więc, że wyjadę z miasta, co okazało się słusznym posunięciem. Przez pełne dwa dni nie odezwał się do mnie ani razu.
Dzisiaj postanowiłam udawać, że nigdy nie dałam się złapać na jego przynęty. Do jutra nie będę już nawet pamiętać jego imienia.
– Nan! – pisnęła Knox. Musiała pić już od kilku godzin, widziałam to w jej szklanych oczach, ale i tak wyglądała świetnie. Na niesfornych, kręconych blond włosach miała cukierkowoczerwoną opaskę, która idealnie pasowała kolorem do jej sukienki. Postanowiłam, że muszę trochę nadgonić z drinkami. Wyglądała, jakby doskonale się bawiła.
– Jest też Winter! Zabrała ze sobą Rolanda. Zaręczyli się! – powiedziała z lekką pogardą w głosie, po czym objęła mnie ramieniem i poprowadziła w stronę swojego stolika. Rozpoznałam większość twarzy. To ludzie z kręgu, w którym się wychowywałam, kiedy mieszkałam jeszcze z matką. Demi Fraser była w zeszłym tygodniu w telewizji na jakimś superważnym meczu tenisa. Nie nadążałam już za nią. Wyrobiła sobie nazwisko na korcie, a teraz miała własną sieć salonów fitnessu. Ciemne, rude włosy ścięła na krótko, a nos i ramiona miała obsypane piegami od ciągłego przebywania na słońcu. Prezentowała się wspaniale. Prawdę mówiąc, działało mi to na nerwy. Chciałabym tak świetnie wyglądać z piegami.
Podeszłam do stolika i przywołałam kelnera.
– Wódka z sokiem żurawinowym.
– Kopę lat, Nan. Co porabiasz, oprócz tego, że robisz zakupy w Paryżu? – Demi była złośliwa jak zawsze. Lubiła zadzierać nosa. Perfekcyjnego, piegowatego nosa.
Ale tej nocy miałam zapomnieć o problemach, a nie je pomnażać.
Rozejrzałam się po klubie. Nie odpowiedziałam na jej pytanie. Nawet nie spojrzałam na Winter i Rolanda. Miałam za mało alkoholu we krwi, żeby być duszą towarzystwa.
Kiedy patrzyłam wokół, znudzona tym, co widziałam, coś przyciągnęło mój wzrok. Para oczu skierowanych prosto na mnie. Oczu, które sprawiły, że zadrżałam ze strachu i ekscytacji. Przyjrzałam się dokładnie posągowej twarzy o ostrych rysach, widocznych nawet spod gęstej brody. Mój wzrok zaczął powoli schodzić w dół. Szerokie ramiona, mocno umięśnione ręce i klatka piersiowa, która wyglądała, jakby miała zaraz rozsadzić czarny T-shirt.
Po chwili zaczął iść. W moją stronę. To ja byłam w centrum jego uwagi. Stałam bezczynnie, jak zaczarowana, a mój oddech przyspieszył. Prawie nie mogłam złapać tchu!
Był wysoki. Szpilki, które miałam na sobie, sprawiały, że miałam metr osiemdziesiąt, ale i tak musiałam podnieść wzrok, kiedy stanął obok mnie.
– Znasz go? – zapytała Knox, ale jej głos dobiegał jakby z oddali. Nieważne. Nie odpowiedziałam jej. Po prostu czekałam.
Powietrze stało się rzadkie. Musiałam wyglądać jak idiotka, próbując złapać oddech.
– Zatańcz ze mną – rzucił. Brzmiało to bardziej jak rozkaz niż prośba. Nie słuchałam się nikogo, ale jemu nie chciałam odmawiać. Chciałam poczuć jego dłonie na swoim ciele. Chciałam być na tyle blisko, żeby wchłaniać jego zapach całą sobą. Chciałam też dotknąć jego klatki piersiowej. Wyglądała jak ze stali!
Udało mi się tylko przytaknąć, a kiedy wyciągnął do mnie dłoń, ochoczo wślizgnęłam w nią swoją. Ciepło i siła jego uścisku sprawiły, że zadrżałam. Gdybym była w stanie normalnie oddychać, może mogłabym zastanowić się nad tym, jak nie zrobić z siebie idiotki. Ale na razie skupiałam się tylko na tym, jak utrzymać równowagę na szpilkach, które postanowiłam założyć.
Gęsty tłum, w który mnie wciągnął, jakby się przed nim rozstąpił. Widziałam, że inne kobiety odwracały się i patrzyły na niego z takim samym przerażeniem i ekscytacją jak ja.
Po chwili zatrzymał się, odwrócił do mnie, położył dłoń na moich biodrach i przyciągnął do siebie we władczym geście. Przytuliłam go i nieomal pisnęłam z rozkoszy, kiedy moje sutki musnęły jego klatkę piersiową. Nie powiedział nic, ale zaczął prowadzić mnie w tańcu z gracją, której nie spodziewałabym się po mężczyźnie zbudowanym tak jak on. Myślałam, że będzie sztywny, ale nie był. Czuł się swobodnie na parkiecie.
Opuścił głowę i poczułam jego oddech na skórze. Moje sutki stwardniały i położyłam dłonie na jego ramionach, żeby nie stracić równowagi.
– Przyjemnie ci – powiedział tylko, z akcentem, którego nie byłam w stanie przyporządkować do części kraju. Chciałam odpowiedzieć, że to dlatego, że pachnie o wiele ładniej niż przypuszczałam, ale ugryzłam się w język. Trzymałam buzię na kłódkę, nie przestając patrzeć mu w oczy. Nie znałam go. Wątpiłam też, że jeszcze kiedyś go zobaczę, i ogarnęło mnie uczucie smutku. Jakbym miała stracić coś, co nigdy do mnie nie należało.Major
Życie w country clubie nie było takie złe. Nie rozumiałem, dlaczego mój kuzyn Mase tak bardzo go nie cierpiał. Zawsze narzekał, kiedy jego siostrzyczka, Harlow, kazała mu przyjeżdżać do klubu Kerringtonów, ale pozwalał jej na to, jak na dobrego starszego brata przystało.
Ja natomiast pozwoliłem sobie zapolować na gorącą, drobną kelnereczkę, która przed chwilą nas obsługiwała.
– Ciszej, kotku – wyszeptałem, kiedy wparowała z impetem do malutkiej ubikacji w restauracji. Zamknęliśmy drzwi, ale każdy, kto przechodził obok, mógłby nas usłyszeć, gdyby była za głośna.
Musiałem się pospieszyć, zanim Mase zacznie się zastanawiać, dlaczego tak długo nie wracałem na kurs golfa.
Zsunąłem jej majteczki i wślizgnąłem dłoń między nogi. Jej uda zadrżały delikatnie, co mnie ucieszyło. Lubiłem, kiedy ogarnięte ekstazą dziewczyny ledwo trzymały się na nogach.
– Chcesz poczuć mnie w środku? – wyszeptałem i zacząłem całować ją po szyi.
– O tak, proszę – powiedziała, trzymając mnie mocno, kiedy pracowałem nad nią, doprowadzając ją do mokrego szaleństwa.
– Ale będziesz musiała być cicho, kotku. Wtul głowę w moje ramiona i jęcz, jeśli będziesz potrzebowała – szepnąłem, po czym szybko zsunąłem dżinsy i nałożyłem prezerwatywę. Chwyciłem ją w pasie i posadziłem na krawędzi umywalki. Rozchyliła przede mną nogi jak profesjonalistka, a ja wszedłem w nią mocno. Objęła mnie ramionami i pisnęła:
– O, Boże!
– Nazywam się Major, ale możesz też mówić mi „Boże” – rzuciłem i pchnąłem ją.
Była idealną, ciasną rozrywką na popołudnie. Golf był nudny jak cholera. Jeszcze jedna historia o dzieciach Rusha i Granta, a wbiję sobie kij golfowy w serce, żeby zakończyć swoje cierpienie. Po co, do cholery, gadać o dzieciach, kiedy wokół jest tyle koteczek?
Podniosłem jej bluzkę i objąłem dłonią cycuszki, które podziwiałem podczas lunchu. Były całkiem pokaźne. Kochałem wszystkie rozmiary cycuszków, ale z tymi większymi było więcej zabawy.
Uniosła kolana do góry i odchyliła do tyłu, otwierając się dla mnie jeszcze szerzej, tak że miałem do niej pełny dostęp. Ta mała dobrze się znała na szybkich numerkach w toalecie. Założenie prezerwatywy nie było głupim pomysłem.
– O tak, kochanie, ściśnij mojego penisa – mruknąłem, po czym zacząłem ssać jeden z jej sutków. Będę musiał jeszcze kiedyś ją odwiedzić. Dobrze wiedziała, jak używać swojej cipki.
– Ja… o, Boże… zaraz dojdę – jęknęła, a jej cycuszki zaczęły drżeć. Była bardzo gorąca, ale obawiałem się, że razem z tym orgazmem nadejdzie krzyk.
Złapałem ją za włosy, przyciągnąłem do piersi i ujeżdżałem mocno, aż usłyszałem krzyk, po którym całe jej ciało zaczęło drżeć. Kiedy tylko zacisnęła mięśnie, ja też doszedłem.
To zdecydowanie był najmilszy punkt mojego dnia.
Szkoda, że nie pamiętam, jak miała na imię.Nan
Kiedy się obudziłam, było już późne popołudnie. Rolety potrafiły uczynić cuda. Ciężko było oprzeć się wrażeniu, że na zewnątrz jest jeszcze ciemno. Odwróciłam się na drugi bok i zobaczyłam nieodebrane połączenie od Majora i SMS-a.
Jeśli się gniewasz, daj mi szansę, wszystko naprawię. Byłem zajęty. Zadzwoń.
Rzuciłam telefon na łóżko i westchnęłam. Takie zachowanie było dla niego typowe. Myślał, że jak będzie słodki i zabawny, wybaczę mu to, że ignorował mnie przez kilka dni. Ale po tym, jak przetańczyłam całą noc z Gannonem Rothem, nie byłam już pewna, czy Major kiedykolwiek będzie mi wystarczał. Zasmakowałam prawdziwego mężczyzny i bardzo mi się to spodobało.
Znudziły mi się już gierki Majora. Gannon był mocno zbudowany, pełen ciepła i pachniał seksem. Nie żeby do czegoś wczoraj doszło. Tańczyliśmy długo, a potem kupił mi jeszcze kilka drinków i usiedliśmy w rogu. Resztę nocy przegadaliśmy, a potem poprosił mnie o numer telefonu i zniknął. Nawet nie próbował wprosić się do mnie ani nie zaprosił do siebie.
Poczułam się prawie dotknięta, ale później pomyślałam o wieczorze, który spędziliśmy razem. Był stuprocentowym dżentelmenem. Nie odzywał się często, za to sprawiał wrażenie, że interesuje go to, co ja miałam do powiedzenia. Major był przekonany, że ma mi zapewnić rozrywkę i to głównie on mówił. Rzadko kiedy miałam wrażenie, że konwersacja angażuje nas oboje.
Znowu poczułam wibracje w telefonie i sięgnęłam po niego, przewracając oczami. Byłam pewna, że to kolejny SMS od Majora. Ale myliłam się.
Tu Gannon. Jesteś głodna?
Mój facet napisał! Zapraszał mnie na lunch!
Zrzuciłam kołdrę i wyskoczyłam z łóżka jak oparzona. Po chwili uznałam, że warto byłoby mu odpowiedzieć, zanim pójdę się szykować.
Dopiero wstałam. Będę gotowa za godzinę – odpisałam, mając nadzieję, że nie mijam się z prawdą. Godzina to niezbyt wiele czasu.
Spotkajmy się w Starbucksie na dole.
Uśmiechnęłam się do siebie w lustrze. „Masz godzinę, żeby zrobić się na bóstwo. Dzisiaj wieczorem nie wrócisz do apartamentu sama” – pomyślałam.
Do zobaczenia – odpisałam.
Jakimś cudem mi się udało. Godzinę później wysiadłam z windy i ruszyłam w stronę Starbucksa. Kiedy zobaczyłam Gannona, reszta świata przestała istnieć. Rostaczał wokół siebie niesamowitą aurę, skupiając uwagę wszystkich wokół. Jego broda była krótko ostrzyżona, a ciemne włosy związane w kucyk. Podobał mi się. I to jak!
Patrzył mi prosto w oczy, co sprawiało, że czułam się piękna i ważna. To też mi się podobało. Chciałam więcej.
– Dzień dobry – powiedziałam.
– Dzień dobry. Dobrze spałaś? – zapytał.
– Tak, chociaż mam wrażenie, że niemały udział miała w tym wódka.
Gannon posłał mi ironiczny uśmieszek. Wyglądał nieziemsko, kiedy to robił.
– Nie wątpię – powiedział i oparł dłoń na moich biodrach, kierując mnie do wyjścia. – Na zewnątrz czeka na nas samochód. Zarezerwowałem nam stolik w moim ulubionym miejscu, gdzie serwują śniadania.
Wszystko zaplanował i to też mi się podobało. Z Majorem zawsze się kłóciliśmy, gdzie zjeść. To było inne. Poczułam ulgę i spokój.
– Chyba jeszcze nigdy nie jadłam śniadania w Vegas. Czy są tu w ogóle miejsca, w których serwuje się śniadania o tej porze dnia?
Zaśmiał się cicho.
– Oczywiście. Kto w Vegas wstaje wcześnie?
Co racja, to racja. Wątpię, żeby restauracje miały tu jakikolwiek ruch przed jedenastą.
– To prawda – rzuciłam, a on otworzył drzwi do czarnego mercedesa klasy G.
– Panie przodem.
Kiedy byłam w środku, zamknął za mną drzwi i wsiadł z drugiej strony. Kierowca nie odezwał się słowem, tylko ruszył. Musiał wiedzieć, dokąd jedziemy.
Usłyszałam, że telefon Gannona wibruje, ale go zignorował. Oparł się o zagłówek i wyglądał przez przednią szybę na Strip.
– Dokąd jedziemy? – zapytałam zaintrygowana, kiedy samochód zjechał z drogi głównej.
– Do Starego Vegas. To moja ulubiona część miasta – odpowiedział.
Jego telefon znów zaczął wibrować, a on ponownie go zignorował.
.
.
.
…(fragment)…
Całość dostępna w wersji pełnej