Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dlaczego szczęśliwy człowiek nie żeni się z kobietą - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Listopad 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Dlaczego szczęśliwy człowiek nie żeni się z kobietą - ebook

Książka ta nie powstała ani ku przestrodze, ani jako poradnik pod tytułem „Boże, pokochałem babę – i co teraz?”.
Nie może służyć też za kompendium wiedzy o tej specyficznej subkulturze, jaką stanowią kobiety i co z nimi uczynić. Autor „Dlaczego szczęśliwy człowiek nie żeni się z kobietą” w pełen humoru sposób rozprawia się ze stereotypami dotyczącymi płci i związków, karykaturalnie przedstawiając problemy, z którymi borykają się ludzie postanawiający zaangażować siebie w bliższe relacje.


Książka ta jest gwarancją dobrze spędzonych chwil, wybuchów śmiechu (lub co najmniej unoszenia kącików ust w rozbawieniu) oraz wywracania oczami i sprawdzania przez przedstawicielki płci pięknej granic swojego dystansu. Dlaczego więc powstała ta książka?
Otóż wszystko zaczęło się od zakochania w kobiecie…

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-959904-0-3
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Podziękowania

Długo zastanawiałem się, komu i jak podziękować. Wszak mogłoby to być odebrane w dwojaki sposób (choć w poniższej książce podobieństwo jej bohaterów do osób żyjących jest czysto przypadkowe). Po długim namyśle podejmuję się tego zadania z drżącym sercem, ale i pokorą.

W pierwszej kolejności chciałbym gorąco podziękować Paulinie Dubiel za ilustracje oraz okładkę i oddanie tego, co chciałem wyrazić, w sposób malowniczy.

Mojemu „notatniczkowi”, czyli Marcie Nowak, która musiała o różnych porach czytać to, co pisałem w esemesach. Bez tego zapomniałbym połowy wątków.

Wszystkim dziewczynom z (byłego już) PGP oraz z restauracji „Bujna” za możliwość oglądania kobiet w środowisku pracy oraz dostarczanie mi jakże niezbędnego natchnienia (z wyróżnieniem dla „Nerwuska” Michalinki, bo okrzyki „kobiety wcale nie są takie” były jak woda na mój młyn, a także Basi za wstępną korektę).

Zuzannie Całyniuk za pierwszą pełną recenzję i jej niepohamowany entuzjazm życiowy.

Magdzie Szołtysek za czytanie, nabijanie się ze mnie oraz całą przyjaźń.

Mgr Katarzynie Szarawarze za otwarcie oczu na wiele spraw.

Gumie i Krzysiowi za długie bycie „równoległą” parą.

Sławkowi Dybowskiemu, który jako jedyny facet podjął się czytania poniższego dzieła (gdzieś utknął po drodze, ale i tak zaszedł daleko).

Wszystkim kobietom, które miały lub mają wpływ na moje postrzeganie Płci Pięknej, życia i związków.

Licznym parom i małżeństwom, które znam, a które nieświadomie napędzały moją wiedzę.

I najważniejsze: mojej Ukochanej, Paulinie Rachwalskiej. Co prawda nie chce mieć z tą książką nic wspólnego, ale to dzięki Niej wszystko było i będzie w przyszłości możliwe. Kocham Cię.

Marcin Halski

PS:

Mam nadzieję, że w podziękowaniach RODO nie obowiązuje.

Dlaczego szczęśliwy człowiek nie żeni się z kobietą

Powinienem na samym początku tej książki wyjaśnić, dlaczego pisząc o młodym człowieku, mam perfidnie na myśli mężczyznę. Odpowiedź jest prosta: tylko mężczyzna skazany jest na posiadanie żony.

Ale o tym opowiem później, dopiero wtedy, gdy stanie się już jasna różnica pomiędzy kobietą i mężczyzną, a także oczywiście, co złego czeka nas w byciu z kobietą i, o ile starczy mi stron, jakie są w tym zalety.

Książka ta nie powstała ani ku przestrodze, ani jako poradnik pod tytułem Boże, pokochałem babę – i co teraz?, ani nie jako kompendium wiedzy o tej specyficznej subkulturze, jaką stanowią kobiety i co z nimi uczynić.

Jeśli kogoś obrażę lub nie docenię, to z góry przepraszam, ale taka jest prawda.

Poniższe rozdziały mogą wydawać się chaotyczne, nie do końca spójne, a nawet momentami jakby urwane w połowie wątku. Jest to spowodowane próbą opisania ludzkim językiem tak skomplikowanego układu, jakim jest żeński umysł. Pomimo że robiłem to na poziomie dość powierzchownym, co chwilę miałem wrażenie, że ocieram się o jakąś ostateczną granicę ludzkiego poznania. Nie mogłem się jednak bardziej w to wszystko zagłębić, by nie dotrzeć do miejsc nieprzeznaczonych dla zwykłego śmiertelnika.

Halok

Zaraz po wstępie

Na samym początku zmuszony jestem wyjaśnić, dlaczego tak naprawdę powstała ta książka. Otóż… zakochałem się w kobiecie, która pochodzi zza rzeki (o przypadłościach geograficznych później) i po prostu ma w sobie tyle uroku, że ciężko od niej uciec.

Wiadomo, jak wyglądają związki na początku: ona piękna, on – w najlepszym przypadku bestia, bo jeśli ładny, to chyba gej.

Może to kogoś zaskoczy, ale każdy mężczyzna zaczyna jako chłopaczek, który lubi zabawki, gry i odkrywanie tajemnic świata. Zmysł eksploatatora kończy się, kiedy odkryje kobiece atrybuty. I tu niestety zaczyna się etap, który zajmuje mu całą resztę życia. Z jednej strony jest to piękne, bo nigdy nie ma kresu, z drugiej jednak tragiczne, bo każdy prędzej czy później dojdzie do wniosku, że klocki LEGO mogły być lepszym towarzyszem zabaw.

Zatem muszę zacząć od początku. Przyznaję szczerze, przystępując do pisania tego arcydzieła, że jestem zdegustowany postawą kobiet i, gdyby nie zamiłowanie do pięknych kształtów (ale przecież taki choćby kurhan w samej swojej formie też jest nawet ładny) oraz gdyby nie brak innych możliwości, takich jak piwo z kumplami (bo oczywiście jestem z grupy AK – Anonimowy Kobietoholik), pewnie bym to wszystko, mówiąc kolokwialnie, olał i po prostu sobie poszedł… Co mnie do pisania zmusiło? Ano – kobieta zza rzeki. Wiem, że póki co, brzmi to jak wielka tajemnica lub co najmniej nazwa choroby. Jednak One istnieją. I niestety mają w sobie urok, którego nigdzie indziej nie można spotkać.

(No i najprawdopodobniej znowu będę musiał spać na podłodze).

Ponoć cała wiedza, jaką mężczyźni mają o kobietach, pochodzi od jaskiniowców. Lepiej walnąć mocno maczugą, za włosy do jaskini, a po wszystkim na polowanie i zginąć.

Tak, wtedy mieliśmy instynkt samozachowawczy. Jednak, wraz z nadejściem współczesnej cywilizacji, zaczął on zanikać i zapomnieliśmy, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Zaczęliśmy się starać: kwiaty, czekoladki czy inne wibratory – i bach! Po mężczyźnie. Ja do teraz myślę, że jakbym miał przepaskę biodrową i długą dzidę oraz biegał wokół bloku za mamutem, byłbym o wiele bardziej atrakcyjny w Jej oczach. Zresztą, nikt nie udowodnił jeszcze, że kobieta pochodzi z planety Ziemia (ostatnio obalona teoria to taka, że niby z Wenus).

Poza wieloma zaletami, jakie mają nasze Aniołki, istnieje parę problemów, które wielu z nas spędzają sen z powiek. Czy to aktywność seksualna (która jest zazwyczaj odwrotnie proporcjonalna do długości związku, gdyż w takiej sytuacji nie tylko ręce opadają), czy ich niesamowity talent do wynajdywania skaz we własnym wyglądzie*. Jest tego dużo więcej, ale omówię to w dalszej części książki.

Na początku jednak muszę podkreślić, że nie chcę i nie zamierzam krytykować żeńskiej części populacji, gdyż to ona tworzy z nas mężczyzn. Przecież każdy człowiek, jak pomyśli sobie, że całe życie miałby spędzać wolny czas z paczką znajomych, na piwie, oglądaniu sportu, wypadach na ryby czy na przykład, gdy wracałby do domu z pracy, nie musiałby nic robić… Taka wizja świata brzmi strasznie i na samą myśl o tym każdy z nas od razu szuka kobiety.

Kiedyś mój wykładowca powiedział, że związek jest jak dwa kanciaste kamyki wrzucone do worka. Przez wiele lat ruszania nim kamienie nawzajem się zetrą i dopasują. Po części miał rację, jednak momentami życie pokazuje, że w tym worku jest jeden kamień – kobieta oraz styropianowy mężczyzna. Bo niestety w długotrwałym związku facet może albo się dostosować do kobiety (i resztę życia spędzi z miną człowieka, którego właśnie wciskają skutego do radiowozu), albo ostro stawiać na swoim, co z kolei doprowadzi do szybkiego rozpadu ich wspólnego pożycia.

O wyglądzie kobiety

Jak my próbujemy pogodzić się z charakterem kobiet i ich do nas podejściem, tak one próbują dojść do porozumienia z własnym wyglądem.

Przypomina mi się, gdy jako młody chłopiec na granicy zostania nastolatkiem patrzyłem na kobiety. Zawsze uważałem je za coś troszkę odmiennego od istoty ludzkiej (wtedy jeszcze jako płynne przejście pomiędzy aniołem a człowiekiem). Ich wygląd wydawał mi się czymś niesamowitym i bez skazy. A potem dowiedziałem się, że one, idąc do toalety, robią to samo, co my. Boże, to zderzenie marzeń z rzeczywistością było ogromnym ciosem. Jakim cudem te piękne istoty mogą też puszczać bąki? Lub robić jeszcze potworniejsze rzeczy... Wtedy po raz pierwszy zauważyłem, że w przypadku kobiet nic nie jest takie, na jakie wygląda.

Przeciętny facet poszerza swój słownik języka polskiego o kilkanaście nowych wyrazów w pierwszym roku bycia z kobietą. Na przykład taka zalotka. Zabawne urządzenie przypominające na pierwszy rzut oka skrzyżowanie kombinerek z widelcem. Albo rodzaje kosmetyków – podkłady, ajlajnery czy henna.

Z jednej strony kobiety namiętnie nakładają na siebie te różne świństwa, a z drugiej non stop pytają, czy ładnie wyglądają.

W popularnej bajce Shrek przekleństwo Fiony brzmiało:

„W dzień pięknością, w nocy zaś szkaradą”. Do teraz zastanawiam się, czy nie przesadzili z tym, gdyż kobieta, po zmyciu na noc makijażu, nie wygląda aż tak źle.

Wiadomo, my mężczyźni jesteśmy istotami prostymi. Każdy z nas ma jakieś miejsce w kobiecym ciele, które jest dla niego najważniejsze. Mogą to być plecy, stopy, biodra lub cokolwiek innego. Niewiasty uwydatniają swoje atrybuty, a przeciętny samiec uważa, że chcą się jemu podobać, jednak niestety prawda jest taka, że one konkurują między sobą, a my służymy tylko jako publiczność. Brakuje nam tylko takich tabliczek jak na teleturniejach: aplauz, śmiech, zachwyt… A byłoby to pomocne.

Ale wróćmy do naszych fetyszy. Każda, nawet najbardziej przeciętna kobieta, ma w sobie coś wyjątkowo ładnego. Kwestia podobania się facetowi to tylko znalezienie takiego, który najbardziej lubi tę cechę. Dlatego ciężko nam zrozumieć wieczne kobiece umartwianie się na punkcie swojego wyglądu, bo w końcu skoro z nią jesteśmy, to znaczy, że posiada ową cechę, co najmniej jedną... A przeważnie i więcej.

Zresztą kobiety mają zadziwiający talent do łączenia swoich opinii na temat wyglądu, zarówno jeśli chodzi o ciało, jak i o to, w co się dana niewiasta ubiera. Każdy z nas, który choć troszkę mieszkał ze swoją lubą, wie, do jakich dramatów może to doprowadzić.

Najzabawniejsze jest to, że w damskiej walce o dobry wygląd my, biedne żuczki, chcąc nie chcąc, musimy brać udział. Możemy próbować tego uniknąć, ale jest to daremny trud. Najczęstsze słowa, które padają z ust kobiety, gdy zaczyna swój codzienny rytuał zabiegów o urodę, to wymuszanie oceny wyglądu (chodzi o makijaż, buty, torebkę, a jak facet ma wyjątkowego pecha, to jeszcze sukienkę, biżuterię, a nawet nakrycie głowy). Takiemu nieszczęśnikowi nic poradzić nie można, pozostaje mu zacisnąć zęby i nauczyć się najważniejszych słów w stałym związku: „Tak kochanie, ślicznie kochanie”.

O poglądach kobiety na temat swojego wyglądu można by napisać wiele, jednak ja wolałbym się skupić na czynnościach, które ona wykonuje, by jej zdaniem wyglądać lepiej. Bo jeżeli chodzi o ciało, to nie czarujmy się, jeśli jesteśmy z nią, to dostajemy ślinotoku na jej widok nago, więc nasze wymagania (skądinąd mało wybredne: nogi – sztuk dwie, cycki – sztuk dwie, pośladki – sztuk dwie, seksualne otworki – sztuk dwie, no i twarz) są zaspokojone. No bo tak: naga kobieta – widok piękny, ale przyjrzyjmy się dokładniej, co ona robi, żeby jej zdaniem było lepiej. Lećmy od góry: fryzura. Ile kobiet, tyle różnego owłosienia na głowie, ale generalnie według nas można podzielić włosy naturalne na maksymalnie cztery kolory (łysego nie liczę): blond, te ciemne, brązowe i czarne… no nie, przeciętny facet rozróżnia trzy, bo rudy to nie kolor, tylko stan umysłu. Kobiety mają tendencję do nazywania wielu odcieni, z czym my sobie do końca nie radzimy. Oprócz tego paradoks płci pięknej polega na tym, że każda kobieta o prostych włosach stara się je kręcić, a każda z kręconymi nagminnie je prostuje. Nielogiczne? No cóż, trzeba było zostać gejem. Dochodzą do tego grzywki, grzyweczki, warkocze, warkoczyki, balejaż, cieniowanie, tlenienie, trwała itp. Cały arsenał szamponów, odżywek, lakierów, papilotów, prostownic, suszarek, grzebieni, farb i Bóg wie, co jeszcze… A ona nagle wychodzi z łazienki i mówi: „I jak, ładnie?” A my od razu palpitacja i gorączkowe szukanie wzrokiem, co tym razem się zmieniło.

Potem nadchodzi najtrudniejsze: jej pytanie, czy nie wygląda grubo. I tu niestety zaczyna się największy problem, bowiem na to nie ma dobrej odpowiedzi… Kiedy pyta Cię, w których butach ładniej wygląda, możesz się wymigać i powiedzieć: „Kochanie, w obu ślicznie, ale włóż te, w których lepiej się czujesz”. Jednak w przypadku pytania o zawartość tłuszczyku na jej ciele, jeśli już je usłyszysz, masz pięć wyjść:

*.

1. Uciekać.

2. Udać, że nie słyszysz i zająć się czymś nagle wyjątkowo ważnym.

3. Powiedzieć, że tak i zrezygnować z seksu na miesiąc.

4. Zaznaczyć, że nie, co natychmiast zaneguje i skończy się ciężką rozmową i wyrzutami.

5. Zareagować po męsku.

Opcja pierwsza jest najbardziej humanitarna, więc uciekaj, póki możesz. Bo tej batalii nie wygrał jeszcze żaden mężczyzna. Niestety.

Póki co, bardzo chaotycznie wychodzi mi opisywanie kobiecych cech i zachowań, jednak, prosząc o zrozumienie, wyjaśniam, że one takie po prostu są

Ciekawy w tym wszystkim jest ich brak wiary w to, że nam się naprawdę podobają. No bo, patrząc na to z normalnego punktu widzenia, gdyby nasze Słoneczko nam się nie podobało bez makijażu, to byśmy nigdy z nim nie zamieszkali. Jeślibyśmy nie lubili jej widoku z rozczochraną fryzurą, to montowalibyśmy osobne łazienki w mieszkaniach i na pewno usunęlibyśmy lustra w przedpokojach, czego przeciętna kobieta by nie przeżyła. A jak już wcześniej wspomniałem, sam jej widok bez ubrania przyspiesza nam przepływ krwi w pozytywny i, co najważniejsze, widoczny sposób, więc nie pozostaje nam nic innego, jak akceptować ciekawostki tego świata, a o wyglądzie naszych kobiet rozmawiać jedynie z kolegami, którzy mają ten sam problem.

Na tym na razie poprzestanę i rozpocznę następny rozdział, którego tematyka może z boku wydawać się błaha, ale tak powie tylko laik.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: