Dlaczego zabiłam moją najlepszą przyjaciółkę - ebook
Dlaczego zabiłam moją najlepszą przyjaciółkę - ebook
Ateny, lata 70’ XX wieku. Dwie dziewięciolatki poznają się wkrótce po upadku Junty czarnych pułkowników. Anna jest córką inteligentów o lewicowych poglądach, którzy wyjechali do Paryża w obawie przed represjami. Maria wraz z konserwatywnymi rodzicami przyjechała z drugiej strony globu, ze skolonizowanej Afryki. Ich burzliwą przyjaźń przerywa drastyczne wydarzenie. Jak długo uda im się czerpać radość, bazując na wspomnieniach i nostalgii za minionymi czasami, kiedy spotkają się po latach?
Toksyczna przyjaźń przez 25 lat przeplata się z politycznym życiem, posyłając czytelnika w wyjątkową podróż do nie tak odległej greckiej rzeczywistości. Powieść Amandy Michalopoulou opowiada o Grecji po upadku reżimu, „dyktaturze” kobiecej przyjaźni, mrocznych obszarach ludzkiej duszy jak zazdrośc czy odrzucenie, młodzieńczym buncie oraz relacjach, które prześladują nas przez całe życie.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65595-17-1 |
Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W środku lekcji wpadło do klasy dzikie zwierzę. Podskakiwało na grzbiecie wyimaginowanego konia, tratując kartki papieru, parskając i gryząc. Zanim się obejrzałam, powaliło mnie na ziemię. Udało mi się dostrzec jedynie oko wyglądające zza blond czupryny.
– Niaaaar! – ryczało. – Jestem tygrysem! Rozerwę cię na strzępy!
Siedzieliśmy z pierwszakami w kółku i rysowaliśmy, jak każdego popołudnia. Ledwie udało mi się ich uspokoić; moją zapłatą był suchy i monotonny odgłos tarcia ołówków o kartki papieru. Natasza, nieśmiała dziewczynka z grupy A2, ujrzawszy mnie leżącą na wznak, podniosła krzyk. Panos wycelował dwa palce i wydał z siebie serię nieartykułowanych dźwięków – coś pomiędzy karabinem maszynowym a pluciem. Tygrys ruszył w jego stronę i ugryzł go w lufę. Zanim mały otrząsnął się z szoku, tygrys był z powrotem na mnie i wypróbowywał nowe ryki. W progu stała Saroglu – kierowniczka sekcji artystycznej. Trzymała się za serce.
– Mój Boże, Mario! Wyślizgnęła mi się z rąk...
Chwyciłam dziecko za nadgarstki, żeby je unieruchomić. Akurat sztukę łapania dzieci za nadgarstki mam świetnie opanowaną.
– Co się stało? Nawet nie zauważyłam, jak…
– W życiu nie widziałam czegoś podobnego. Co za źle wychowane dziewuszysko!
– Jak się tu znalazła?
– Jest nowa. Nazywa się Dafne Maluchu. Przeprowadzili się całą rodziną z Paryża. Rodzice są bardzo zapracowani i poprosili, żeby przyjąć ją do grupy z rysunkiem. Dasz sobie z nią radę?
Dziewczynka nie przestawała szamotać się jak opętana. W czasie gdy przytrzymywałam jej ręce, wierzgała nogami i podeptała rysunek Nataszy, która zaczęła płakać rozgoryczona. Teraz zawodziły już wszystkie dzieci. W nadziei na ich uspokojenie poprosiłam Saroglu, żeby wyszła i zamknęła za sobą drzwi. Zaproponowałam im, że wybierzemy się razem do dżungli, zmienimy się w dzikie zwierzęta i wystawimy nasze pazury, tak jak Dafne. Lwiątka zaryczały i powoli przestały bać się nowej dziewczynki. By ożywić zabawę, zaczęłam wystukiwać opuszkami palców o podłogę rytm tam-tam. Przed oczyma mojej wyobraźni pojawiły się nieproszone afrykańskie obrazy: suya z sosem orzeszkowym na plaży. Oszukana coca-cola. Zabawy z Unto Punto za boiskiem do badmintona.
Dafne miotała się w podskokach – pół koń, pół tygrys. Poszturchiwała inne dzieci łokciami, wykonując triumfalny pochód dookoła sali, lecz jej głównym celem byłam ja – treserka dzikich zwierząt. Wpadła na mnie, zacisnęła mi ręce na udach. Co za siła! Uniosła głowę i wbiła we mnie wzrok. Przeszły mnie ciarki: ten sam dołeczek w podbródku. To samo spojrzenie. Ten sam upór. Gdyby jeszcze miała biały ślad na brwi…
– Będziesz już grzeczną dziewczynką?
– Za nic w świecie!
– Dafne, ja nie żartuję!
– Ani ja – odpowiedziała i uszczypnęła mnie w udo.
Upewniła mnie nie tyle wrzawa, która się wokół niej podniosła, ani dowody w postaci dołeczka, Francji, blond włosów czy ogólnego podobieństwa, ile to uszczypnięcie.
– Jak nazywa się twoja mama? – spytałam.
– Za nic ci nie powiem.
– Twoja mama nazywa się Anna.
– Jesteś czarownicą! – krzyknęła.
– Oczywiście, że jestem czarownicą. A ciebie, jeśli się nie uspokoisz, zmienię na zawsze w tygrysa.
Dziewczynka szeroko rozdziawiła usta, potem przymknęła je i otworzyła jeszcze kilka razy, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Przypominała nasze rybki, tam w Ikeji.