Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Do zobaczenia w Paryżu - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
12 kwietnia 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Do zobaczenia w Paryżu - ebook

Co wspólnego mają ze sobą Paryż – miasto miłości i świateł –  i Banbury – mieścina w środkowej Anglii? Obie miejscowości kryją w sobie swoje tajemnice i obie mogą być scenerią gorącego romansu...
W 2001 roku, niedługo po wrześniowym zamachu, dwudziestoletnia Annie Haley świętuje swoje zaręczyny. To dla niej życiowy krok, nic więc dziwnego, że prześladuje ją pytanie, które zadaje sobie od lat. Kim jest jej ojciec i co się z nim stało? Jej matka unika odpowiedzi, jak tylko może. Annie jest jednak zdeterminowana, by poznać rodzinne sekrety...
Jest rok 1972, wojna w Wietnamie powoli zbliża się do końca. Kiedy narzeczony młodziutkiej Pru ginie w wietnamskiej dżungli, dziewczyna podejmuje pracę w dalekiej Anglii, licząc, że czas i odległość pomogą uleczyć jej złamane serce. Zatrudnia się jako opiekunka ekscentrycznej, bogatej staruszki. Nie ma jednak pojęcia, kim tak naprawdę jest jej podopieczna. I że wkrótce los postawi przed nią szansę na nową miłość...
Obie kobiety dzieli trzydzieści lat różnicy, ich losy wydają się być jednak dziwnie podobne. Co tak naprawdę je łączy? I kim w tej opowieści jest hrabina Malborough? Do zobaczenia w Paryżu to wzruszająca, okraszona poczuciem humoru historia niezwykłej miłości, która poruszy nie tylko miłośników odkrywania rodzinnych tajemnic!

Gable napisała kolejną powieść, od której nie można się oderwać, pełną historii, tajemnic i odrobiny romansu. To rodzaj zabawnej, eskapistycznej lektury, który kochają kluby książki.. Są bohaterowie, których można kochać, są tacy, których można nienawidzić, są kuszące romanse i wystarczająca liczba zwrotów akcji.
„Fort Worth Star-Telegram”

Michelle Gable – amerykańska pisarka. Jej debiutancka powieść A Paris Apartment trafiła na listy bestsellerów „New York Timesa” i „USA Today”. Gable mieszka w Kalifornii z mężem i dwójką dzieci. Strona autorki: michellegable.com.

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-4455-5
Rozmiar pliku: 2,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

GOOSE CREEK HILL

MIDDLEBURG, WIRGINIA

PAŹDZIERNIK 2001 ROKU

– Może nas zaskoczy – powiedział Eric.

Szli ścieżką w stronę stajni. Sandały Annie zgrzytały na żwirze. Było dwadzieścia siedem stopni Celsjusza, niezwykle ciepło jak na tę porę roku, a w powietrzu dryfowało babie lato. Słońce świeciło jasno, wzgórza zieleniły się i połyskiwały. Liście nie zaczęły się jeszcze przebarwiać.

– Zaskoczy? – powtórzyła Annie. Skręcało ją w żołądku. Gdzieś w oddali zarżał koń. – Nie. Moja mama nikogo nie zaskakuje.

– Daj spokój. Miej trochę wiary. Zawsze tak jest. Wydaje ci się, że kogoś znasz, aż tu nagle… – Strzelił palcami i się odwrócił. – Tak po prostu. Bum. Zmiana o sto osiemdziesiąt stopni.

Kiedy się odwracał, Annie wybuchnęła śmiechem.

– Laurel Haley nie wykonuje zwrotów o sto osiemdziesiąt stopni – oznajmiła. – Całe jej życie przypomina dokładnie wytyczoną linię zmierzającą w jednym kierunku.

Z wyjątkiem jednego objazdu, chciała dodać. Tym objazdem była Annie.

– Ale cię kocha – powiedział Eric i ujął jej dłoń. – I wiem, że będzie tak samo podekscytowana jak my. Czuję to.

Annie się uśmiechnęła. Jego niestrudzony optymizm urzekał ją za każdym razem. Eric nigdy z niego nie rezygnował, oddawał się wiecznej promienności jak musztrze na obozie dla rekrutów. Annie nie mogła zdecydować, czy taka postawa była bardzo przydatna, czy też wyjątkowo niebezpieczna dla kogoś, kto miał niebawem wyruszyć na Środkowy Wschód na okręcie.

– Może masz rację – powiedziała, po raz kolejny poddając się jego „erykowatości”.

To nie było niemożliwe. Laurel twierdziła, że szczęście Annie miało dla niej największe znaczenie. A z Erikiem była szczęśliwa. Może to naprawdę wystarczyło.

Zatrzymali się przy wejściu do stajni. Annie zrobiła głęboki wdech w chwili, gdy mijały ich chichoczące nastolatki, takie chude i wysportowane, znajdujące się na pograniczu piękna, ale jeszcze nie w pełni dorosłe do swoich bryczesów i butów do jazdy konnej.

– W porządku – powiedziała. – Wchodzimy.

Zrobiła kilka ostrożnych kroków i zajrzała do jednego z boksów, gdzie zobaczyła Laurel oporządzającą konia.

– Dobra robota, Sophie – odezwała się Laurel do matki i córki wychodzących z boksu. – Wyjeżdżam na najbliższe dwa tygodnie. Margaret będzie prowadziła lekcje za mnie.

Dziewczyna pomachała i uśmiechnęła się w przejściu do Annie. Sophie była jedną z dwudziestolatek, które Laurel uczyła za darmo. Dziewczyn z problemami zdrowotnymi, których nie czekało długie lub dobre życie. Nawet kiedy Laurel pracowała pełną parą w imponującej kancelarii prawniczej w centrum, zawsze znajdowała czas dla tych dziewcząt.

– Cześć, Annie! – przywitała się Laurel i zapięła uzdę klaczy. – Eric. Nie wiedziałam, że tu jesteście.

– To była twoja ostatnia uczennica? – zapytała Annie, czując za sobą mocne oparcie w osobie Erica. – Jesteś zajęta?

– Nie jestem. – Laurel naciągnęła pas. – Skończyłam dawać lekcje i wybierałam się na przejażdżkę. Co słychać?

Trzymała wodze w prawej ręce, a na jej twarzy pojawił się niespokojny uśmiech. Laurel zawsze wyczuwała, kiedy Annie coś kombinowała, ukrywała lub wyraźnie naginała prawdę. Umiejętność ta zdumiewała Annie, bo jej matka żyła w najbardziej ograniczonym świecie z możliwych, składającym się z pracy, Annie i koni. Laurel odeszła z pracy rok temu, więc teraz na jej życie składały się tylko Annie i farma. Jakim cudem rozumiała tak dużo?

– Macie mi coś do powiedzenia – zauważyła Laurel, przełamując lody, ponieważ nikt inny się na to nie zdobył. – Możecie się do tego przyznać. Obawiam się, że wasze zdenerwowanie może przestraszyć konie.

– Proszę pani, chciałbym prosić panią o zgodę – zaczął Eric mocnym i pewnym siebie głosem.

Annie się skrzywiła i czekała, aż Laurel da im burę. Jej matka była dobra, szczodra, czasami wręcz zabawna, ale potrafiła też wyczuć zły pomysł na kilometr i nigdy się nie bała zauważyć, że czuje jego odór.

– Przepraszam, że nie zacząłem od pani – ciągnął Eric. – Ale do mojego wyjazdu nie zostało dużo czasu. No i dowiedziałem się o pani wyjeździe do Anglii. Wszystko wydarzyło się tak szybko. Proszę jednak panią teraz.

O Boże, pomyślała Annie. Serce jej waliło. Może to błąd. Ale było już za późno.

– Czy mogę poślubić pani córkę? – zapytał Eric.

A potem: cisza. Nawet konie wydawały się skrępowane i tchórzliwie grzebały kopytami w sianie.

– Proszę pani…?

– Naprawdę mnie prosisz? – wydusiła wreszcie z siebie Laurel. – Czy tylko mnie informujesz?

– Mamo!

– Nic się nie stało, Annie – uspokoił ją Eric i pogładził po ramieniu. – Mama poczuła się osaczona. Daj jej szansę odnaleźć się w tej sytuacji.

– O dziwo, nie jestem w szoku – zauważyła Laurel z ostrożnym uśmiechem. – Spodziewałam się tego.

– Kocham ją, pani Haley. Przysięgam na Boga i kraj, że będę traktował pani córkę lepiej od jakiegokolwiek księcia, jakiego sobie wymarzyła.

– Moja córka nie marzyła o księciu – odparła Laurel. – To nie ten typ dziewczyny.

– Mamo, czy mogłabyś wrzucić na chwilę na luz?

– Wrzucić na luz? Annabelle, doprawdy.

– Proszę pani, kocham Annie – powtórzył Eric ze szczególnie wyraźnym akcentem z Alabamy.

Chociaż Annie rozpłynęła się w środku na dźwięk tych słów, wiedziała, że jej matka sceptycznie podchodzi do wszystkiego, co trąci romantyzmem. Przyszłość kształtuje się najlepiej w stajniach i na rachunkach inwestycyjnych, a nie na podstawie wyznań miłosnych młodego żołnierza piechoty morskiej.

– Dla niej uczynię ten świat lepszym miejscem – dodał.

– Och, Ericu. – Laurel znowu zachichotała. – Mogłabym powiedzieć teraz tak wiele rzeczy.

– To może powiedziałabyś okej? – burknęła Annie. – To byłoby dobre na początek.

Choć bardzo pragnęła zgody matki i trzymała się nikłej nadziei, że ją uzyska, Annie rozumiała, jak Laurel to postrzegała. Cała ta sytuacja trąciła desperacją, wołaniem: „Co ja teraz zrobię ze swoim życiem, do cholery?”. Chrzanić to. Wyjdę za pierwszego faceta, którego spotkam.

W stajni stała matka, a przed nią bezrobotna absolwentka college’u. U jej boku stał mężczyzna – jeśli można go było określić tym mianem – dwudziestojednoletni marine, który miał niebawem wsiąść na pokład okrętu płynącego do Afganistanu.

Chłopak proponował małżeństwo jej bezrobotnej córce, która jeszcze kilka miesięcy temu spotykała się z kimś innym. Kiedy Eric wróci z misji, ich rozłąka będzie siedmiokrotnie dłuższa niż czas, który spędzili razem.

Poza tym Annie poznała go w jakiejś spelunce. Sączyła resztkę kiepskiego wina i słuchała najlepszej przyjaciółki, Summer, która ubolewała nad tym, że praca w biurze senatora to nie służba publiczna, tylko serwowanie kawy. Według bezrobotnej Annie bieganie do Starbucksa w zamian za wypłatę i opłacone ubezpieczenie zdrowotne było całkiem przyzwoitym zajęciem, ale Summer się z nią nie zgadzała.

– Wolałabym być bezrobotna – upierała się.

– I chciałabyś, żeby matka kupowała ci pigułki antykoncepcyjne? – spytała Annie.

– Przyznaję, że dziwnie bym się z tym czuła. Ale to jest takie cholernie nudne. Chcę robić coś więcej.

– Jak my wszyscy – stwierdziła Annie i pociągnęła ostatni łyk wina.

Bez słowa ostrzeżenia jakiś mężczyzna zerwał się na równe nogi.

Był postawnym chłopakiem, ostrzyżonym bardzo schludnie, na żołnierza – okazało się, że służył w piechocie morskiej. Oznajmił, że stawia wszystkim kolejkę, żeby uczcić fakt, że niebawem wyjeżdża na misję, i podziękować obywatelom za wsparcie wysiłku żołnierzy. Annie pomyślała: „Dzięki Bogu, bo nie stać mnie na następnego drinka”.

A jej druga myśl brzmiała: „Ale on jest seksowny. Szkoda, że lubi broń”.

Pośród poklepywania się po plecach i uścisków dłoni brązowooki czarnowłosy młokos wygłosił namiętną mowę na temat wierności, wolności i Stanów Zjednoczonych. Minął tydzień od jedenastego września, więc reakcja była ogłuszająca. Pod koniec jego wypowiedzi wszyscy w barze stali, obejmowali osobę stojącą obok i śpiewali gromko jedyną pieśń, która miała znaczenie.

And I’d gladly stand up next to you and defend her

still today.

‘Cause there ain’t no doubt I love this land. God bless

the U.S.A.¹

– Chryste Panie – odezwała się Summer, kiedy już wrzawa ucichła. – Dlaczego mam nagle wrażenie, że wstąpiłam do marynarki?

Annie przeszła w tym momencie przemianę.

W jednej chwili skończyła z powściągliwymi chłopakami z Wirginii, ich długimi grzywkami zaczesanymi na bok i kiepskimi paskami z klamrami przedstawiającymi uśmiechnięte walenie. Pragnęła bohatera, mężczyzny z ikrą, który potrafił poderwać całą salę do śpiewu.

Być może był to skutek nadmiaru wiktoriańskich powieści przeczytanych na studiach i godzin nasiąkania fantazją. A może on był tak mężny. W każdym razie jedenastego września zmienił się cały świat, w kwestiach zarówno wielkich, jak i drobnych. Wyglądało na to, że tego wieczoru w barze zmieniły się także upodobania Annie co do mężczyzn.

Nie istniał oczywiście sposób, by wyjaśnić to Laurel. Nieważne, że facet jest żołnierzem – nie wychodzi się za mąż za kogoś, kogo się poznało przed miesiącem. Annie chciała, żeby jej matka była podekscytowana, ale rozumiała, dlaczego Laurel nie potrafi zdobyć się nawet na udawanie. I jakaś mała jej cząstka zastanawiała się, czy przypadkiem matka nie ma racji. Najczęściej przecież ją miała.

– Nie naciskaj na mamę – powiedział Eric, po raz kolejny ujmując ją za rękę. – Proszę pani, chętnie odpowiem na wszelkie pytania dotyczące mojej rodziny i mojego charakteru.

– Ericu – odezwała się Laurel z westchnieniem. – Nie mam nic przeciwko twojej osobie. W chwili, w której mi ciebie przedstawiono, uznałam, że jesteś miłym chłopcem. Ale jesteś młody, dopiero się poznaliście. Poza tym wyruszasz na wojnę.

– Jak rany, mamo, nie dramatyzuj. To nie są lata czterdzieste.

– Wojna to wojna.

– Ma rację – wtrącił Eric.

Annie zamrugała. Wojna to wojna. Wyjeżdżał, by walczyć, tak? Czy potrafiła docenić, co to znaczy być żołnierzem piechoty morskiej? Czy ludzie zebrani w barze mieli pojęcie, o czym śpiewali?

– Obiecajcie mi przynajmniej, że poczekacie – powiedziała Laurel. – Pobierzecie się, gdy jego służba dobiegnie końca. Kiedy wojna się skończy i nie będzie kolejnych misji.

– Oczywiście – zapewnił ją Eric, chociaż nie ustalili konkretnego terminu.

Gdy jego służba dobiegnie końca? Wielkie nigdy. To była jego kariera. Eric zaangażował się w wojsko na dobre, po tej misji będzie następna – to będzie długa podróż z przerwami, niemająca końca.

– Okej – powiedziała Laurel i głośno wypuściła powietrze. Zamknęła oczy. – W porządku. Mądra decyzja. – Po chwili otworzyła oczy. – Pokażcie mi pierścionek. Bo chyba go dostałaś?

– Oczywiście! – zaświergotała Annie.

Z niepewnością wyciągnęła roztrzęsioną dłoń w stronę matki, żeby pokazać jej pierścionek z mikroskopijnym brylancikiem. Ile mógł mieć? Jedną dziesiątą karata? Jedną dwudziestą? Złota obrączka była tak cieniutka, że prawie nie było jej widać. Jak to dobrze, że Annie miała takie drobne dłonie.

– Jest piękny – pochwaliła Laurel.

Mówiła szczerze. Wydawała się pokrzepiona skromnością pierścionka. Eric Sawyer nie był zepsutym dzieciakiem utrzymywanym przez rodziców. O Annie nie można było powiedzieć tego samego.

– Jeszcze raz przepraszam, że nie porozmawiałem najpierw z panią. Jestem tradycjonalistą. Powinienem postąpić zgodnie z obowiązującą etykietą.

– Jeśli jeszcze nie zdążyłeś się zorientować, powiem ci, że nie jesteśmy tradycyjną rodziną – zauważyła Annie.

Chodziło jej o to, że nie ma ojca, którego można by prosić o zgodę. Tradycja wymagała zwrócenia się z pytaniem do ojca. Kto poprowadzi Annie do ołtarza? Matka? Para wałachów?

– W porządku. – Eric się zarumienił. – Okej.

– Gratuluję – powiedziała Laurel, wyprowadzając konia z boksu. – Przepraszam, że uciekam, ale chciałabym się jeszcze przejechać przed zmrokiem. Ericu, zapraszam cię na kolację, jeśli możesz zostać.

– Oczywiście – odpowiedział, jąkając się. – Dziękuję. Będę zaszczycony.

Kiedy Laurel wyszła ze stajni, dosiadła konia i pojechała galopem na łąkę, Annie odwróciła się, żeby spojrzeć na Erica po raz pierwszy, odkąd weszli do środka.

– Chyba dobrze poszło? – zagaił nieśmiało.

– Owszem – odparła i skinęła głową. – Może nawet lepiej, niż się spodziewałam.

Ale czuła niepokój.

Mimo cichej zgody Laurel coś było nie tak. Annie powinna czuć przepełniającą ją miłość do narzeczonego i matki, która – choć nie była podekscytowana – wykazała się łaskawością. Wbrew temu jednak, co się działo, pozostała luka, przez którą powoli sączyło się coś, czego Annie nie potrafiła rozpoznać.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: