Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dobre i piękne życie - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
13 sierpnia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Dobre i piękne życie - ebook

Jedni z nas są introwertykami, inni – ekstrawertykami; jedni wolą koty, inni wolą psy; niektórzy lubią ryzyko, inni są ostrożni – każdy z nas jest jedyny w swoim rodzaju. Ale istnieje coś, co nas łączy: wszyscy chcemy być szczęśliwi. Nikt nie ugania się za monotonnym, nudnym życiem pozbawionym sensu i smaku. Nigdy nie spotkałem osoby, której celem byłoby zmarnowanie sobie życia. Wszyscy chcemy być szczęśliwi i pragniemy tego nieustannie. 

fragment

Jak być w pełni szczęśliwym? Jak dobrze żyć? Z pewnością nie ma osoby, która nie zadałaby sobie tego pytania. Według autora recepta na prawdziwe szczęście jest jedna: trzeba nauczyć się żyć tak, jak Chrystus. Gdy rozważamy i naśladujemy sposób życia Jezusa, jesteśmy na najlepszej drodze do osiągnięca nadzwyczajnego szczęścia.

W książce znajdziesz:

·    Listę sześciu kroków do upadku, czyli opowieść o tym, jak NIE żyć

·    Instrukcje treningu duchowego – jak kształcić i rozwijać naszą duchowość w sposób prosty, jednocześnie czerpiąc z tego radość 

·    5 warunków wejścia do Królestwa Bożego, czyli co mówi do nas Bóg przez Pismo Święte

·    Listę Bożych błogosławieństw i porady, jak zasłużyć na każde z nich

·    Wiele zabawnych i pouczających historii z życia

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-64647-09-3
Rozmiar pliku: 913 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Do Johna Wesleya (1703–1791), wielkiego kaznodziei i założyciela ruchu metodystycznego, przyszedł pewnego razu człowiek ogarnięty niewiarą.

– Wszystko otacza ciemność, moje myśli błądzą – powiedział do Wesleya – ale słyszałem, że codziennie – rano i wieczorem – przemawiasz do wielu ludzi. Błagam, powiedz, co byś z nimi zrobił? Dokąd byś ich zaprowadził? Jakiej religii nauczasz? I w czym ona pomaga?

Wesley dał mu następującą odpowiedź:

– Pytasz, co bym z nimi zrobił? Sprawiłbym, że staliby się cnotliwi i szczęśliwi, pełni wewnętrznego spokoju oraz pomocni dla innych. Dokąd bym ich zawiódł? Do nieba, do Boga, miłościwego sędziego, i do Jezusa, pośrednika Nowego Przymierza. Jakiej religii nauczam? Religii miłości, prawa dobroci ukazanego przez Ewangelię. W czym to pomaga? Sprawia, że wszyscy, którzy otrzymują tę naukę, radują się Bogiem i sobą, stają się jak Bóg – kochający, zadowoleni z życia, a w momencie śmierci wołają ze spokojną pewnością: „Grobie, gdzież jest twe zwycięstwo? Dzięki niech będą Bogu, który dał mi zwyciężyć przez Jezusa Chrystusa, mojego Pana”^().

Jego słowa to zachwycający, zwięzły opis dobrego i pięknego życia.

Dzisiaj trudno byłoby uzyskać taką odpowiedź, ponieważ rzadko rozmawiamy o cnocie. Jednakże Wesley wiedział, że to właśnie ona ma kluczowe znaczenie dla pełnego i radosnego życia. W jaki sposób ludzie stają się cnotliwi? Wesley zrozumiał, że to Chrystusowa Ewangelia jest najważniejszym ogniwem życia, do którego tęsknimy. Pragniemy poznać Boga i chcemy, aby On poznał nas. Jednak „jakieś” pojęcie o Bogu nie wystarczy. Wesley opisuje Go jako sędziego – Bóg jest święty – a jednocześnie nazywa Go „miłującym wszystko”. Zostaliśmy stworzeni do życia w przyjaźni z kochającym i świętym Bogiem. Nie możemy jednak zasłużyć na to sami, dlatego Wesley mówi, że poprowadzi swoich słuchaczy do Jezusa, pośrednika Nowego Przymierza, przymierza przebaczenia i odrodzenia: poprzez nie stajemy się ludźmi, w których Chrystus mieszka i którymi się raduje.

A jaką religię zaleca Wesley? Nie jest to religia praw, obrzędów czy wiedzy mistycznej, ale religia dobroci i miłości. Świat dramatycznie potrzebuje ludzi, którzy umieją kochać, łaknie ludzi pełnych życzliwości. Jesteśmy jej pozbawieni do tego stopnia, że dziwi nas każde zetknięcie się z nią. Jaki jest cel tej religii? Doprowadzenie nas do nieba? Raczej zaprowadzenie nieba w nas, pomoc w odkryciu relacji z Bogiem, która pozwala cieszyć się Nim i uzyskać wewnętrzny spokój. Jeżeli, jak wierzył Wesley, zdołamy odkryć takie życie, możemy stanąć ze śmiercią twarzą w twarz ze spokojem, pewnością i przekonaniem o czekającej nas radosnej wieczności.

Celem niniejszej książki, będącej drugim tomem The Apprentice Series , jest osiągnięcie tego, o czym mówił Wesley. Wszystkie trzy tomy mają jeden cel: zaangażować ludzi w Boską konspirację miłości i przemiany. Pierwszy z nich, Dobry i piękny Bóg, przedstawia takiego Boga, jakim widzi Go Wesley: kochającego, świętego, przebaczającego i radosnego. Niniejsza książka koncentruje się na kwestii cnotliwego życia pełnego radości i dobroci. Natomiast trzecia, Good and beautiful community , stara się pomóc czytelnikom w zastosowaniu zasad Bożego życia do ich własnej egzystencji: w domu, w pracy, w ich wspólnotach oraz na całym świecie.

Jak myśli Jezus?

Jednym z najważniejszych założeń The Apprentice Series jest to, że żyjemy na łasce naszych idei i narracji. Nasz sposób myślenia determinuje to, jak żyjemy. Jeżeli uważamy, że Bóg to gniewny księgowy, który krzywi się na nasz widok i który nas kocha tylko wtedy, gdy jesteśmy wystarczająco dobrzy, taka właśnie narracja będzie się uwidaczniać w naszym sposobie życia. Tak samo jest w przypadku, jeśli sądzimy, że dobrze jest być złośnikiem lub nienawidzić wrogów. Wiele fałszywych narracji dotyczących Boga oraz ludzkiego życia jest obecnych w naszym świecie, a niekiedy nawet w naszych kościołach. Lekarstwem na to jest zbadanie, w jaki sposób Jezus myślał, jeszcze zanim przyjrzymy się temu, jak działał.

Jezus, druga Osoba Trójcy Świętej, jest blisko związany z Bogiem Ojcem i Bogiem Duchem Świętym. Jezus objawia nam charakter i naturę Boga, a Jego świadectwo jest najlepsze i najbardziej wiarygodne ze wszystkich, jakie widział świat. Uważam zatem, że kluczem do drzwi pięknego i dobrego życia jest przyjęcie narracji Jezusa. Odkryłem, że od kiedy zastąpiłem swoje dawne, fałszywe narracje ideami Jezusa, w moi życiu zaczęło zachodzić wiele zmian. Pokochałem Boga, jakiego znał Jezus. Zacząłem też postrzegać siebie jako kogoś, w kim mieszka Chrystus – jako uświęconego i wartościowego. Zacząłem inaczej traktować ludzi, ponieważ dołączyłem do Królestwa i dowiedziałem się, że naprawdę mogę modlić się za swoich wrogów oraz błogosławić tym, którzy mnie przeklinają. Niektórzy z nich nawet przestali to robić!

Cztery komponenty zmiany

Umysł oraz zawarte w nim idee i historie to początek zmian, ale przeobrażenie dotyczy także trzech innych elementów. Potrzebujemy ćwiczeń w dyscyplinie życia duchowego, której celem jest uleczenie duszy, nie zaś uzyskanie zasługi w niebie. Na końcu każdego z rozdziałów tej książki znajduje się „przyrząd” do kształtowania duszy, który ma nam pomóc przyswoić sobie narrację Jezusa. Jestem przekonany, że co prawda możemy się zmienić poprzez odnowienie umysłu i samodzielne praktykowanie dyscypliny, ale głębszą i trwalszą zmianę osiągniemy we wspólnocie. Potrzebujemy innych, aby pomogli nam dostrzec, kim jesteśmy i do kogo należymy.

Umysł, dyscyplina życia duchowego i wspólnota to podstawowe elementy przemiany, ale to Duch Święty jej dokonuje. To On prowadzi nas do Jezusa, ukazuje nam Ojca, demaskuje fałsz, podpowiada poprawę, a także inspiruje do rozwoju i przemiany. Duch Święty pomaga nam zmienić nasze narracje, prowadząc nas do prawdy; oświeca nas, kiedy ćwiczymy się w dyscyplinie, a także czyni z nas wspólnotę. Gdyby nie działanie Ducha Świętego, nie zaszłaby żadna przemiana. Musimy jednak brać udział w tym procesie. Poprzez uważną lekturę i refleksję, poprzez ćwiczenia duchowe i uczestniczenie we wspólnocie, stwarzamy Duchowi Świętemu odpowiednie warunki, by mógł dokonać w nas przemiany. Rysunek 1 ilustruje relacje między tymi czterema komponentami. The Apprentice Series została oparta na tym modelu.

Rys. 1. Cztery komponenty zmiany .

Jak powstała ta książka

Niniejsza książka jest zwieńczeniem trwającego dwadzieścia pięć lat procesu uczenia się od dwóch wspaniałych ludzi, Richarda Fostera i Dallasa Willarda. Richard stał się moim mentorem, kiedy zostałem jego studentem. Następnie poznałem Dallasa, nauczyciela, któremu asystowałem przez ponad dziesięć lat. Pomysł napisania tej książki zrodził się tuż po tym, jak rozpocząłem współpracę z Dallasem, który wielokrotnie wspominał o konieczności stworzenia „programu naśladownictwa Chrystusa” dla ludzi i Kościołów. Projekt takiego programu znajduje się w dziewiątym rozdziale jego książki Divine Conspiracy . Gdy nad nim pracował, pytałem:

– Czy to naprawdę da się zrobić?

– Owszem.

– Dlaczego więc tego nie zrobisz?

– Ponieważ myślę, że to ty powinieneś się tym zająć, Jim – powiedział.

Presja? Nie było żadnej presji.

W 1998 roku zacząłem pracować nad jego prostym projektem kursu nauki życia w zgodzie ze wskazówkami Jezusa i powoli tworzyłem pełny program. W 2003 roku udałem się do rady Zjednoczonego Kościoła Metodystycznego Chapel Hill w Wichita i spytałem jej członków, czy mogliby poprosić kilku wiernych, aby mi pomogli. Przystali na to, więc poprowadziłem trzydziestotygodniowy kurs dla grupy liczącej dwadzieścia pięć osób. Mniej więcej w połowie roku zaczęło do mnie docierać, że Dallas miał rację. Całkowite upodobnienie się do Chrystusa jest możliwe.

Od tamtego czasu pomogłem jeszcze siedemdziesięciu pięciu osobom w realizacji programu i efekt zawsze był ten sam: znacząca zmiana w życiu. Wypowiedź pewnej kobiety jest reprezentatywna: „Co pastor zrobił z moim mężem? To jest zupełnie inny człowiek! Ma więcej cierpliwości i troszczy się o całą rodzinę bardziej niż kiedykolwiek. Nie wiem, co się dzieje, ale może być pastor pewien, że za rok i ja wezmę udział w tym kursie”. Z niniejszej serii korzystali także uczniowie szkół średnich należący do chrześcijańskich grup młodzieżowych oraz studenci. Kto jest więc adresatem tego programu? Każdy, kto pragnie zmiany, niezależnie od wieku, stażu wiary czy płci.

Kwestie poruszane
w niniejszej książce

Kieruję tę książkę do twojego serca. Jest ono bowiem ośrodkiem twego życia, przejawia się w twoich działaniach i ostatecznie krystalizuje się w postaci charakteru. Formacja duchowa jest w końcu kształtowaniem charakteru. Książka ta zaczyna się od ogólnego spojrzenia na ludzkie życie, po czym stawia pytanie: „Kto żyje dobrym życiem?”. Rozdziały drugi oraz trzeci poświęcone są rozważaniu istoty oraz adresata Jezusowego przesłania. Obydwa mówią o osiągalnym i nienaruszalnym Królestwie Bożym oraz wyjaśniają jego znaczenie dla naszego życia.

Pozostała część książki jest wykładem na temat Kazania na Górze i opiera się na naszkicowanych przez Jezusa wskazówkach dotyczących tego, jak naprawdę dobrze żyć. Rozdział czwarty mówi o gniewie, natomiast kolejne traktują o pożądliwości, kłamstwie, błogosławieniu tym, którzy nas przeklinają, próżności, chciwości, zamartwianiu się i osądzaniu innych. Rozdział dwunasty zawiera wskazówkę i zachętę do życia Królestwem Bożym na co dzień, szczególnie koncentrując się na tym, jak przeżyć jeden dzień bliżej Boga.

Zachęcam cię do podjęcia tego wyzwania z nadzieją i ufnością, że bierzesz udział w czymś, co zaowocuje pozytywną zmianą w twoim życiu. Jestem przekonany, że Bóg, który zaczął już w tobie działać, doprowadzi tę pracę do końca. Idź więc naprzód z pewnością, że twoja przemiana jest możliwa i naprawdę się dokona. Dostrzegą ją inni i staniesz się dla nich inspiracją. Niech Bóg przemieni twój umysł, serce i życie i niech poprzez ciebie zmieni świat.

Jak w pełni skorzystać z tej książki?

Książka ta powinna być wykorzystywana w obrębie wspólnoty – niedużej grupki, szkółki niedzielnej czy grona przyjaciół spotykających się w domu czy w kawiarni. Zastosowanie zawartego tu programu w interakcji z innymi ludźmi znacznie zwiększa jego skuteczność. Jeżeli jednak zamierzasz realizować go w samotności, pomiń dwie ostatnie wskazówki. Wierzę, że niezależnie od tego, w jaki sposób wykorzystasz tę książkę, Bóg dokona w tobie pozytywnych zmian.

1. Przygotuj się. Znajdź czysty notes lub zeszyt.

Będziesz go potrzebować, aby odpowiadać na pytania, którymi usiana jest książka, oraz zapisywać swoje doświadczenia związane z ćwiczeniami duszy, które znajdziesz na końcu każdego rozdziału.

2. Czytaj. Przeczytaj dokładnie każdy rozdział.

Staraj się nie czytać w pośpiechu i nie odkładać lektury danego rozdziału na ostatnią chwilę. Zacznij wystarczająco wcześnie, aby mieć czas na przemyślenia.

3. Działaj. Wykonuj ćwiczenia zadane na dany tydzień.

Ćwiczenia związane z treścią przeczytanego rozdziału pomogą ci pogłębić świadomość dotyczącą wiedzy, którą sobie przyswajasz, oraz zaczną kształtować i leczyć twoją duszę. Niektóre są bardziej pracochłonne niż inne. Wygospodaruj wystarczająco dużo czasu przed każdym spotkaniem grupy. Chcesz przecież nie tylko wykonać ćwiczenia, lecz także zapisać swoje wnioski.

4. Rozmyślaj. Przeznacz trochę czasu na zapisanie swoich refleksji.

Zapisz w swoim dzienniku odpowiedzi na wszystkie pytania pojawiające się w każdym z rozdziałów. Dzięki temu uporządkujesz swoje myśli i łatwiej będzie ci zrozumieć, czego Bóg chce cię nauczyć.

5. Oddziałuj na innych. Poświęć czas na słuchanie i dzielenie się refleksjami.

Jeżeli każdy z was zacznie zapisywać swoje refleksje wystarczająco wcześnie, rozmowa w grupie będzie o wiele bardziej owocna. To ważne, aby słuchać dwa razy częściej niż mówić! Bądź jednak gotowy dzielić się swoimi przemyśleniami i doświadczeniami – w ten sposób także pozostali członkowie grupy będą się uczyć.

6. Wspieraj. Oddziałuj na innych także poza spotkaniami.

Wykorzystuj zdobycze techniki do podtrzymywania kontaktu. Pomiędzy spotkaniami dobrze jest wysłać krzepiący e-mail do co najmniej dwóch członków grupy – niech wiedzą, że o nich myślisz. Zapytaj też, w jakiej intencji możesz się za nich modlić. To zacieśni wasze relacje i pogłębi doświadczenia. Zbudowanie silnych więzi jest kluczem do sukcesu w realizacji programu.

J. Wesley, An Earnest Appeal to Men of Reason and Religion The Works of John Wesley , Franklin 1995.
Wszystkie cytaty, o ile nie zaznaczono inaczej, zostały przełożone przez tłumaczkę niniejszej książki (przyp. tłum.).rozdział 1

Dobre i piękne życie

Sensem ziemskiej egzystencji nie jest, jak nas uczono od dziecka, osiągnięcie dobrobytu, ale rozwój duchowy.

Aleksander Sołżenicyn

Pewnego lata odbywałem staż jako kapelan w domu seniora. Praca była raczej lekka. Pensjonariusze cieszyli się dobrym zdrowiem, więc nie wymagali stałej opieki. Wyglądali na zadowolonych z tego, że mieszkają razem w miejscu podobnym do akademika, ale przeznaczonym dla ludzi o pomarszczonej skórze, siwych włosach i wielkiej mądrości. Gdziekolwiek spojrzałem, widziałem uśmiechnięte twarze. Podczas codziennego nabożeństwa kobieta imieniem Gladys grała hymn, ja zaś wygłaszałem krótkie rozważanie, które kończyliśmy kolejnym hymnem oraz błogosławieństwem. Pozostałą część dnia pensjonariusze spędzali na rozmyślaniu o dzieciach i wnukach, piciu herbaty oraz graniu w bilard. To była bardzo przyjemna praca: popijanie herbaty i granie w bilard ze staruszkami to niezły sposób na spędzanie lata.

Czas wolny wypełniały mi zwykle rozmowy, chyba że od czasu do czasu ktoś prosił mnie o odwiedziny. Pewnego dnia moja kierowniczka wręczyła mi karteczkę z napisem: „Ben Jacobs, pokój 116, prosi kapelana o wizytę”. Spojrzała przy tym na mnie:

– Powodzenia, Jim.

Ton jej głosu zdradził, że wiedziała, iż czeka mnie trudne popołudnie. „Co może być w tym trudnego?” – zapytałem sam siebie, idąc do pokoju Bena. Zapukałem i w odpowiedzi głęboki głos zagrzmiał:

– Wejdź, młody człowieku.

Ben siedział w bujanym fotelu, a jego nogi okrywała chusta. Ubrany był w niebieski kardigan i sportową koszulę, miał siwe włosy, starannie przyciętą brodę, a duże, głęboko osadzone oczy oraz długi i cienki nos nadawały jego twarzy surowy wyraz. Wyglądał na człowieka niezwykle poważnego, którego lepiej nie wyprowadzać z równowagi.

– Dzień dobry, Ben – powiedziałem, wyciągając rękę na powitanie.

– Usiądź, synu – odpowiedział po prostu i nie uścisnął mojej dłoni.

Przez następne pół godziny rozmawialiśmy o filozofii oraz religiach świata. Nie byłem pewny, czy sprawdzał w ten sposób moją inteligencję i oczytanie, czy też chciał po prostu zrobić na mnie wrażenie. A wrażenie zrobił ogromne. Posiadał wszechstronną wiedzę na temat bardzo złożonych kwestii religijnych i filozoficznych. Zaczęliśmy dyskutować o tym, który filozof jest najlepszy, lecz podejrzewałem, że to nie o filozofii chciał rozmawiać. Nie byłem jednak pewny, o co tak naprawdę mu chodziło. Po chwili rzekł:

– Sądzę, że masz jeszcze dużo pracy. Nie będę cię dłużej zatrzymywał. Życzę dobrego dnia.

Tym razem uścisnął już moją dłoń, a kiedy wychodziłem, dodał:

– Czy mógłbyś przyjść także jutro?

Przez następne sześć dni przychodziłem do pokoju numer 116 i rozmawiałem z Benem, który z czasem coraz bardziej się przede mną otwierał, opowiadając nieco więcej o swoim życiu. Potem, podczas siódmej wizyty, odkryłem, jaki był jego główny zamiar – chciał się komuś zwierzyć. Nie chodziło o jakiś pojedynczy grzech – Ben chciał się wyspowiadać z całego złego życia, które prowadził. Co zaskakujące, według wielu ludzi jego życie wcale nie było takie złe. Zdaniem niektórych żył nawet bardzo dobrze. Opowiadał:

– Urodziłem się w 1910 roku. Do 1935 roku zarobiłem swój pierwszy milion, miałem wtedy dwadzieścia pięć lat. Mając czterdzieści pięć, byłem najbogatszym człowiekiem w swoim stanie, o moją przyjaźń zabiegali politycy. Okłamywałem, oszukiwałem i okradałem kogo tylko się dało. Moje motto było proste: weź, ile możesz od tego, od kogo możesz. Zgromadziłem majątek, który robił imponujące wrażenie. Miałem wtedy dużą władzę. Zatrudniałem dwa tysiące pracowników, a każdy z nich podziwiał mnie lub się mnie bał. Obchodziły mnie wyłącznie pieniądze. Miałem trzy żony i każda opuściła mnie albo z powodu złego traktowania, albo jednego z moich licznych wtedy romansów. Mam jedną córkę, w tej chwili około czterdziestoletnią, która nie chce ze mną rozmawiać.

Ben przerwał i spojrzał na mnie, sprawdzając, czy go osądzam. Nie osądzałem. Właściwie to byłem zdumiony. W swoim swetrze wyglądał jak prawdziwy dziadzio, a nie jak człowiek, który mógł prowadzić tak próżne, samolubne, nawet grzeszne życie. Ben mówił dalej:

– Myślę, że mógłbyś powiedzieć, iż zmarnowałem swoje życie, bo teraz nie mam właściwie niczego. Wprawdzie nadal posiadam dużo pieniędzy, więcej niż kiedykolwiek mógłbym wydać, ale one nie dają mi radości. Każdego dnia siedzę tutaj, czekając na śmierć. Nie mam nic oprócz złych wspomnień. O nikogo nigdy się nie troszczyłem, więc teraz ja nikogo nie obchodzę. Ty, młody człowieku, jesteś wszystkim, co mam.

Każdy chce być szczęśliwy

Jedni z nas są introwertykami, inni ekstrawertykami; jedni wolą koty, inni psy; niektórzy lubią ryzyko, inni są ostrożni – każdy z nas jest jedyny w swoim rodzaju. Ale istnieje coś, co nas łączy: wszyscy chcemy być szczęśliwi. Nikt nie ugania się za monotonnym, nudnym życiem pozbawionym sensu i smaku. Nigdy nie spotkałem osoby, której celem byłoby zmarnowanie sobie życia. Wszyscy chcemy być szczęśliwi i pragniemy tego nieustannie. Chcemy też tego dla ludzi, których kochamy. Niedawno przeprowadzono ankietę, w której postawiono jedno proste pytanie: „Czego najbardziej chcieli dla ciebie rodzice – sukcesu, bogactwa, żebyś był dobrym człowiekiem, czy może szczęścia?”. Osiemdziesiąt pięć procent badanych wybrało tę ostatnią odpowiedź^().

Czy zgadzasz się z tym, że każdy chce być szczęśliwy?

Ben chciał być szczęśliwy. Jego celem nigdy nie było życie smutne i żałosne. Nigdy nie postanowił: „Podejmę teraz kilka egoistycznych decyzji, żeby zrujnować sobie życie”. Sądził, że dąży do szczęścia. Szukał szczęścia, radości, zadowolenia i dobrobytu tak jak każdy z nas. Problem polega na tym, że przyjął pewne założenia na temat tego, czym jest szczęście i radość, które okazały się błędne. Kierował się po prostu fałszywymi narracjami dotyczącymi tego, co czyni życie dobrym. Jego dominująca narracja, tak jak wszystkie dominujące historie, dyktowała mu sposób zachowania i usprawiedliwiała skutki. Nie można znaleźć się w sytuacji Bena natychmiast. Zmarnowanie sobie życia pochłania wiele czasu, a wszystko zaczyna się od historii, w myśl których żyjemy.

Nie ulega wątpliwości, że w naszych czasach bycie szczęśliwym i bycie radosnym to dwie różne rzeczy. Szczęście to tymczasowy stan wynikający z okoliczności, w których się znajdujemy. Radość natomiast jest wewnętrzną skłonnością, niezależną od okoliczności, a zatem nieulegającą zmianom. Dawni pisarze religijni, zwłaszcza tacy jak John Wesley, używali słowa szczęście na określenie dobrego i cnotliwego życia. Prawdziwe szczęście mogło spotkać tylko dobrego człowieka. Wesley świetnie to podsumował: „Nie można być szczęśliwym, jeżeli nie jest się świętym”. W tym sensie używam słowa szczęśliwy do opisania dobrego życia.

Fałszywa narracja:
szczęście wynika z kierowania się zasadami,
które rządzą tym światem

Pooglądaj choć przez godzinę program telewizyjny nadawany w najlepszym czasie antenowym, a dowiesz się, jakim wartościom hołduje współczesny świat. Przez dwadzieścia minut nadawane są reklamy różnych towarów, od kosmetyków do pielęgnacji włosów aż po sieci hotelowe i opony. Narracja ta w zawoalowany sposób sugeruje nam, że szczęście zapewniają seks, pieniądze i władza. Dziewczyna w bikini obok zestawu opon ma dawać do zrozumienia, że do mężczyzny, który te opony kupi, będą lgnąć inne kobiety, a przystojny facet wygląda na bardzo zadowolonego, ponieważ mieszka w pięciogwiazdkowym hotelu. Sens jest jasny: to, co drogie i luksusowe, uczyni cię szczęśliwym.

Wszystkie te narracje są fałszywe, ponieważ opierają się na półprawdach lub jawnych kłamstwach. Kiedy je przyjmujemy, powoli niszczą nasze dusze. Ben żył takimi właśnie fałszywymi narracjami – zgromadził ogromny majątek, miał dużą władzę i prowadził bujne, lecz puste życie seksualne. Każde zachowanie wynika z jakiejś narracji. W naszej kulturze ta narracja może się wyrażać w formie różnorodnych nakazów: „Przede wszystkim troszcz się o siebie”, „Żyje się tylko raz, więc bierz, co się da”, „Na wojnie i w miłości wszystko jest dozwolone” – tych powiedzeń zwykle używa się w celu usprawiedliwienia niemoralnych lub nieetycznych działań.

Narracja ta przejawia się też w formie negatywnych zaleceń: „Nie tłum swoich pragnień, bo wszystkie pragnienia są dobre”, „Reguły są po to, żeby je łamać”, „Nie bądź więźniem swoich zobowiązań”, „Mili chłopcy muszą się zadowolić byle czym”. Takie „prawdy” przyświecały Benowi i to one sprawiły, że stał się smutnym i samotnym więźniem własnych wspomnień o tym, jak w pogoni za „szczęściem” ranił innych. Ben powiedział mi, że Jezus go zaintrygował, ale życie według Jego wskazań wydało mu się niemożliwe. Uznał, że życie zgodne z Jego zaleceniami byłoby nudne, pełne ograniczeń i nieprzyjemne. Założył, że Jezus uczyni go słabym i przegranym.

Jak zmarnować sobie życie
(bez specjalnych starań)

W Liście do Rzymian (Rz 1, 8–32) św. Paweł opisał, jak ludzkie życie obraca się w ruinę. Jego ocena ludzkiej natury, chociaż została spisana dziewiętnaście wieków przed narodzinami psychologii, pozostaje najbardziej błyskotliwym opisem zagłady ludzkiej duszy, jaki kiedykolwiek przeczytałem. Być może zechcesz sam zapoznać się ze wspomnianym fragmentem Listu do Rzymian, a tymczasem ja chciałbym przedstawić jego najważniejsze myśli w – jak to nazywam – „Sześciu krokach do upadku, czyli procesie obracania się w nicość”.

1. Odwrócenie się: to ja chcę być Bogiem. Pierwszym krokiem ku upadkowi jest odrzucenie Boga jako Boga, a właściwie odmowa oddania Mu czci i uwielbienia. Paweł pisze: „ choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali” (Rz 1, 21)^().

2. Umysł spowija ciemność (wbrew rzeczywistości). Jeżeli Bóg istnieje, jak zakładają chrześcijanie, to jest On Stwórcą wszechrzeczy, jedyną istotą niemającą pierwszej przyczyny, istotą doskonałą i potężną. Jednym słowem, jeżeli Bóg istnieje, winniśmy Mu dziękować i oddawać cześć. Niezgoda na to (krok 1) jest zatem odrzuceniem rzeczywistości, przeczy porządkowi wszechświata. W konsekwencji nasze umysły, którym najlepiej służy prawda i rzeczywistość, ulegają zaćmieniu. Jak zauważa Paweł: „ znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. Podając się za mądrych, stali się głupimi” (Rz 1, 21–22).

3. Bałwochwalstwo: trzeba mieć jakiegoś boga. Jeśli odrzucamy Boga, coś musi zająć Jego miejsce, gdyż „natura nie znosi próżni”. Ktoś lub coś musi nam Go zastąpić. Chcielibyśmy boga, który uczyni dla nas dużo dobrego i nie będzie żądał zbyt wiele w zamian. Rozwiązaniem jest stworzenie sobie idola. Paweł tak opisuje kolejny krok w dół: „I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmiertelnego człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów” (Rz 1, 23). Idol to niekoniecznie podobizna czegoś lub kogoś; może stać się nim wszystko, w co się angażujemy, aby osiągnąć przyjemność, szczęście lub fałszywe poczucie sensu. Klucz jest taki: bożyszcze służy nam do dostarczania pragnień, a my stajemy się jego sługami, poświęcając mu całą energię życiową.

4. Bóg zostawia nas samych: gniew. Jeżeli nie odkryjemy, jak pozbawione sensu jest takie życie, i nie zwrócimy się ku Bogu, jesteśmy zmuszeni brnąć dalej w bałwochwalstwo. Jak w jednym z najbardziej przerażających wersetów Pisma Świętego stwierdza Paweł, odrzucony Bóg nie ma innego wyboru: „Dlatego wydał ich Bóg poprzez pożądania ich serc na łup nieczystości ” (Rz 1, 24). Bóg po prostu nas opuszcza. Jego gniew jest aktem słusznego sprzeciwu wobec grzechu, którego nie może zaakceptować^().

5. Rzucamy się w pogoń za przyjemnością za wszelką cenę. Osamotnieni i oderwani od rzeczywistości, musimy w jakiś sposób odnaleźć spełnienie. Najprostszym, choć nietrwałym środkiem są nasze ciała – żądza i obżarstwo stają się drogami do szczęścia, niestety są to drogi na skróty. Uczucie odurzenia, które daje nam ciało (poprzez narkotyki, alkohol, jedzenie, kontakty seksualne lub pornografię), z czasem słabnie. Sięganie po którykolwiek z tych środków za każdym razem sprawia nam mniejszą przyjemność, przez co musimy sięgać po niego częściej lub w większej ilości, żeby zaspokoić pragnienie. Paweł ujmuje to następująco: „Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności ” (Rz 1, 26). Początkowe „pożądania ich serc” stały się „bezecnymi namiętnościami”.

6. Panuje grzech. Ostatni, najgorszy krok, jest naturalną konsekwencją pięciu poprzednich. Grzech i zepsucie stają się normą i nawykiem. Kiedy odrzucamy Boga i z uporem próbujemy zastąpić Go rzeczami, które nie mogą Mu dorównać, w naturalny sposób stajemy się odbiciem wszystkiego, co stanowi Jego przeciwieństwo, a mianowicie grzechu. Paweł podaje opis, który choć powstał w czasach starożytnych, przedstawia wielu współczesnych ludzi:

A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwego poznania Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi. Pełni są też wszelakiej nieprawości, przewrotności, chciwości, niegodziwości. Oddani zazdrości, zabójstwu, waśniom, podstępowi, złośliwości; potwarcy, oszczercy, nienawidzący Boga, zuchwali, pyszni, chełpliwi, w tym, co złe – pomysłowi, rodzicom nieposłuszni, bezrozumni, niestali, bez serca, bez litości (Rz 1, 28–31).

Każdego dnia, kiedy biorę do ręki gazetę, widzę we współczesnym świecie Pawłowy obraz postępującego upadku: polityków nadużywających władzy, gwałty, morderstwa, podpalenia, uciekinierów, gangi, dilerów narkotykowych, prostytucję i tym podobne.

Czy zdarzyło ci się dostrzec postępujący upadek w życiu czyimś lub swoim własnym? Jak on wyglądał?

Wszystko zaczyna się od zgubnego pierwszego kroku, przez który Adam i Ewa w Raju odeszli od Boga: odmowy okazania Mu szacunku i wdzięczności. Przez ten krok oddalamy się od dobrego, pięknego życia, a kończymy, żyjąc w grzechu oraz brzydocie.

Grzech jest brzydotą, cnota jest pięknem

Grzech ma wielu obrońców, ale żadnego usprawiedliwienia. Jest brzydki, zatem stanowi zaprzeczenie piękna. Kiedy widzę mężczyznę patrzącego pożądliwie na kobietę, czuję obrzydzenie. Gniew też może być brzydki – widok rozzłoszczonego człowieka nie należy do przyjemnych. Zamartwianie się nikomu nie dodaje uroku, a ocenianie innych jest odpychające. Kiedy ktoś opowiada przy mnie okropne rzeczy na temat innych, robi mi się niedobrze. Duma i uprzedzenie, nieuczciwość i pogarda – napawają wstrętem. Dostrzegając je u innych, widzę, że wcale nie są atrakcyjne. Ale kiedy odnajdę je u siebie, od razu racjonalizuję je i umniejszam ich znaczenie. Grzechowi wciąż udaje się wabić nas iluzją szczęścia, chociaż budzi on równocześnie wstręt i sieje zniszczenie.

Inaczej jest z cnotą rozumianą nie jako zewnętrzny pozór, ale jako wewnętrzna rzeczywistość serca, które kocha dobro – ona jest istotnie piękna. Kiedy ktoś mówi prawdę, mimo że jest ona dla niego bolesna, dostrzegam w tym piękno, podobnie jak wtedy, kiedy mężczyzna traktuje kobietę jak osobę, a nie jak przedmiot. Człowiek, który w tajemnicy spełnia dobry uczynek, to prawdziwy cud. W Siedmiopiętrowej górze Thomas Merton opisuje swoją młodość: początkowe życie w grzechu i ostateczne zwrócenie się ku Bogu. Merton gardził cnotą i kpił z niej, gdyż słowo to oznaczało dla niego „pruderyjne praktyki hipokrytów”, jednak później odkrył, że właśnie cnota, czyli moc wynikająca z moralnej doskonałości, jest jedynym sposobem na dobre życie.

Bez niej nie ma szczęścia; bo cnoty są właśnie siłami, którymi można zdobyć szczęście. Bez nich nie ma radości, bo one są sprawnościami, które koordynują i kanalizują nasze naturalne energie, nadając im właściwy kierunek ku harmonii, doskonałości i równowadze, ku jedności naszej natury z sobą samą i z Bogiem, stanowiącą ostatecznie istotę naszego wiecznotrwałego pokoju^().

„Grzech jest zawsze ohydny, zaś cnota zawsze piękna”. Podaj kilka przykładów na poparcie tego stwierdzenia.

Grzech jest zawsze ohydny, a prawdziwa cnota zawsze jest piękna. Grzech prowadzi do upadku, zaś cnota dodaje sił. Dlatego właśnie wszyscy, nawet ateiści, kochają Jezusa. Jezus był cnotą w stanie czystym. Prowadził dobre i piękne życie, i do tego samego wzywa swoich uczniów. Człowiek cnotliwy staje się światłem dla wszystkich wokół. Sam kilka lat temu spotkałem taką osobę, która po dziś dzień wywiera na mnie istotny wpływ.

Życie dobrze przeżyte

Latem 2006 roku miałem zaszczyt spotkać jednego z moich bohaterów – jest nim legendarny trener drużyny koszykówki Uniwersytetu Kalifornijskiego John Wooden. Wiele rekordów, które być może nigdy nie zostaną pobite, należy właśnie do niego. Dziesięć razy zdobył mistrzostwo ligi uniwersyteckiej NCAA^() w koszykówce, ostatni raz w 1975 roku. Żadnemu innemu trenerowi nie udało się to więcej niż cztery razy. Jego drużyna odniosła osiemdziesiąt osiem zwycięstw w jednej serii, podczas gdy żadnej innej nie udało się wygrać więcej niż czterdzieści dwa razy z rzędu. Jego podopiecznymi byli dwaj spośród najznakomitszych koszykarzy wszechczasów (Bill Walton i Kareem Abdul-Jabbar). Wooden przez wielu ludzi uważany jest nie tylko za najlepszego trenera koszykówki, ale za największego trenera w ogóle. Aż do dziś gracze, których kiedyś trenował, dzwonią do niego nawet raz w tygodniu, żeby powiedzieć mu, jak bardzo go kochają, jak bardzo są wdzięczni za to, jak wpłynął na ich życie, albo poprosić o radę w różnych życiowych sprawach.

Chociaż Wooden jest uwielbiany za swój sukces trenerski, to nie rekordowe zwycięstwa uczyniły go tym, kim jest. W czasie spędzonego razem popołudnia zapytałem go o sekret jego życia. Odpowiedział mi:

– Jim, w 1935 roku zdecydowałem się żyć według określonych zasad, których nigdy nie złamałem. Opierają się one na Biblii i nauce Jezusa. Zasady te to uczciwość, ciężka praca, charakter, lojalność, cnota i honor – to na nich właśnie opiera się dobre życie.

Przez trzy godziny zapisywałem niemal każde jego słowo. Obserwowałem, jak zaangażował się w rozmowę z moim czternastoletnim wtedy synem Jacobem, którego traktował, jakby był on jedyną osobą w pokoju. Z oczami szeroko otwartymi ze zdziwienia Jacob oglądał pamiątki Johna: piłki baseballowe podpisane przez legendarnych graczy, jak Mickey Mantle, Derek Jeter i Joe Torre, wszystkie z napisami w rodzaju: „Trenerowi Woodenowi. Jest Pan dla mnie inspiracją”.

John Wooden wybrał właściwą drogę życia i trzymał się jej każdego dnia. Zakochał się w Nellie, kiedy byli młodzi, i pozostał jej oddany przez całe trzydzieści pięć lat małżeństwa. Na początku pierwszego treningu przez godzinę uczył swoich graczy, jak prawidłowo wkładać skarpety, bo w przeciwnym wypadku – mawiał – nabawią się pęcherzy. Uczył zawodników ważnej życiowej zasady: nawet niewielkie rzeczy rób dobrze. Powiedział im, aby dziękowali graczom, którzy podali im piłkę przed celnym rzutem do kosza. Zwyczaj wskazywania asystującego zawodnika wywodzi się właśnie z Uniwersytetu Kalifornijskiego. Mówił im: „Sami utrzymujcie dyscyplinę, wtedy nie będą tego robić inni”^(), „Nigdy nie kłamcie, nie oszukujcie i nie kradnijcie”, „Zapracujcie na zasłużoną dumę i pewność siebie”.

Życie Johna było niesamowite. Jego miłość do żony i do Jezusa zdawała się wypełniać cały pokój. Ma promienny uśmiech, z łatwością wybucha zaraźliwym śmiechem i jest autentycznie skromny. Cieszy się z tego, że żyje, że może patrzeć na dzieci i wnuki, jednak powiedział mi, iż jest gotowy na odejście do Jezusa i swojej ukochanej Nellie. John przeżył wspaniałe życie, jak mawiał: „Lepsze niż to, na jakie zasługiwałem”. Wszyscy mamy żyć takim życiem, które opiera się na prawdzie, cnocie i prawości oraz prowadzi do prawdziwego szczęścia. Życie Johna Woodena było dobre i piękne.

Być może wiesz, że John urodził się w 1910 roku, tak samo jak Ben. Obaj żyli w tym samym stuleciu, byli świadkami kryzysu, dwóch wojen światowych, gospodarczych trudności i rozkwitu, a także widzieli ponad dwunastu prezydentów. Mieszkali w tym samym kraju, tylko na różnych wybrzeżach. Obaj od początku byli w podobnej sytuacji, jednak ich losy całkowicie się od siebie różnią. Na czym polega ich odmienność? Ben żył złudzeniem, fałszywą narracją o szczęściu, która zrujnowała jego życie, a ostanie dni wypełniał mu strach przed śmiercią. John zbudował swoje życie na fundamencie prawdy, nauki Jezusa oraz właściwej narracji dotyczącej tego, jak dobrze żyć. Żył nią, miał więc wspaniałe życie, z którego jest zadowolony i czeka, aż znajdzie się u boku Chrystusa. Ben zbudował swoje życie na ruchomych piaskach, John natomiast na twardej skale, którą jest Jezus.

Nie mam na myśli tego, że Bóg wynagradzał Johna za dobre czyny. To dobre czyny Johna prowadziły do cnotliwego życia, które samo w sobie było nagrodą. Bóg nie błogosławi nas i nie przeklina w zależności od tego, jak postępujemy – wtedy wszyscy „źli” ludzie doznawaliby cierpienia, a „dobrzy” byliby szczęśliwi. To życie pełne pokoju i radości jest znane wyłącznie tym, którzy kierują się Bożymi wskazaniami.

Czy zdarzyło ci się spotkać kogoś takiego, jak John Wooden? Jeżeli tak, jaki wpływ na ciebie miało życie tej osoby?

John i Ben osiągnęli w życiu niezwykły sukces. Obaj byli na swój sposób wyjątkowi, jednak ty i ja również tacy jesteśmy. Każdego dnia podejmujemy decyzje, które kierują nasze życie na drogę cnoty lub występku. Musimy wybierać między chciwością i hojnością, egocentryzmem i poświęceniem, potępianiem i przebaczaniem, przeklinaniem i błogosławieniem. Nieważne, kim jesteśmy, tak samo musimy wybrać narrację, która będzie nas prowadzić w codziennym życiu.

Narracja Jezusa

John Wooden został chrześcijaninem w młodości i zbudował swoje życie na fundamencie nauk Jezusa. Jezusowa narracja brzmi tak: „Dobre i piękne życie opiera się na postępowaniu według Moich przykazań postrzeganych nie jako prawa czy reguły, ale jako nowy sposób życia”. Refleksja ta podsumowuje Kazanie na Górze. Później dokładnie przeanalizujemy cały ten tekst, ale najpierw chciałbym przyjrzeć się jego zakończeniu. Po wygłoszeniu najgenialniejszego kazania, jakie usłyszał świat, Jezus rzekł:

Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki (Mt 7, 24–27).

Każdy, kto bierze sobie do serca słowa Jezusa i kieruje się nimi w życiu, jest jak człowiek budujący na skale dom, któremu nic nie zagrozi, nawet burze i powodzie.

I przeciwnie – ci, którzy nie chcą słuchać i wypełniać Jego słów, budują swój dom na piasku. Kiedy nadejdą życiowe sztormy, mogą być pewni, że ich dom się zawali. Do jakich słów odwołuje się Jezus, mówiąc: „Kto tych słów moich słucha i wypełnia je”? Właśnie do Kazania na Górze. Mówi o nakazie uwolnienia się od gniewu, żądzy, oszustwa, mściwości, zamartwiania się i osądzania ludzi. To dziwne, że wielu chrześcijan lekceważy to nauczanie, uważając je za zbyt trudne lub niepotrzebne zwykłemu człowiekowi.

Niniejsza książka została skonstruowana w oparciu o Kazanie na Górze. Jej celem jest pomóc chrześcijanom zrozumieć i wprowadzić w życie nauczanie Jezusa na temat takich przywar jak gniew, żądza, kłamstwo, zamartwianie się, duma i osądzanie innych. W naukach Chrystusa zawiera się bowiem prawda, a postępowanie według nich prowadzi do dobrego życia, które przetrwa wszelkie trudności, z jakimi każdy z nas ma do czynienia. Odrzucenie Jego nauk prowadzi natomiast do upadku. Jezus nie chce rzucać nam pod nogi kłód, a jedynie objawić, że drogą do dobrego i pięknego życia jest posłuszeństwo Jego słowom. Żadna inna droga nie istnieje. Albo wypełniamy Jego przykazania, albo rezygnujemy z dobrego i pięknego życia.

Mapy i latarnie morskie

Wiele lat temu Gordon Livingston, młody porucznik 82 Dywizji Powietrzno-Desantowej, próbował zorientować się w terenie w trakcie ćwiczeń polowych w Fort Bragg w Karolinie Północnej.

Pisze o tym tak:

Kiedy tak stałem i studiowałem mapę, podszedł do mnie starszy plutonowy, weteran.

– Wie pan, gdzie jesteśmy, poruczniku? – zapytał.

– Cóż, według mapy tutaj powinno być wzgórze, ale ja żadnego nie widzę – odpowiedziałem.

– Poruczniku, jeżeli mapa nie odpowiada temu, co znajdujemy w terenie – rzekł – to znaczy, że mapa się myli.

Nawet wtedy wiedziałem, że w jego słowach tkwiła najgłębsza prawda^().

Mapy próbują nam powiedzieć, jak rzeczy wyglądają naprawdę, i im ściślej odwzorowują rzeczywistość, tym lepiej. Ta sama zasada dotyczy naszych narracji. Niektóre z nich są po prostu błędne, inne natomiast, zwłaszcza narracje Jezusa, są nadzwyczaj dokładne, wręcz doskonałe. Dokładność mapy możemy łatwo sprawdzić, porównując ją z terenem, który ma przedstawiać. Porucznik Gordon poznał ważną prawdę: jeżeli teren i mapa różnią się od siebie, to właśnie mapa się myli. W terenie nie może być błędu.

Narracje także próbują nas prowadzić, nawigować, kierować we właściwą stronę. Jeżeli jednak stoją w sprzeczności z życiem, to znaczy, że są błędne. Ben żył w oparciu o taką fałszywą narrację. Mówiła mu: „To jest sposób na dobre życie”, ale doprowadziła go do ruiny. Istota problemu leży zatem nie w życiu, ale w niewłaściwej narracji. W przeciwieństwie do niej narracja Jezusa odpowiada rzeczywistości. Nikt, kto się nią kierował, nie doznał rozczarowania. Nikt, kto wcielał w życie Jego nauczanie, nie zawiódł się. Jego wskazówki doskonale pokrywają się z rzeczywistością. Do dobrego życia wiedzie tylko posłuszeństwo Jezusowi. Musimy stosować się do Jego zasad.

Pewnego mrocznego wieczoru podczas sztormu okręt, którym dowodził pewien dumny kapitan, zaczął kierować się wprost na płynący z naprzeciwka statek. Jego załoga wysłała sygnał: „Zawróć”, ale zarozumiały kapitan odmówił. Wysłał statkowi sygnał, aby zszedł mu z drogi – w końcu był sławnym kapitanem dowodzącym bardzo ważnym okrętem. Druga załoga ponownie wysłała sygnał: „Zawróć natychmiast!”. I znowu kapitan odpowiedział komunikatem: „Nie, to ty musisz zawrócić. To parowiec Posejdon, a ja jestem kapitan Franklin Moran!”. W końcu drugi „statek” wysłał sygnał: „Zawróć natychmiast – to jest latarnia morska, a ty niebawem rozbijesz się o skały”. To oczywiste, że możemy żyć po swojemu. Tak samo kapitanowi wolno nie posłuchać polecenia latarni morskiej i robić to, czego chce, nie ma jednak żadnego wpływu na skały. Rzeczywistość jest właśnie taką skałą, w którą uderzamy, kiedy popełniamy błąd.

W taki sposób powinniśmy odczytywać Kazanie na Górze. Jezus nie oczekuje od nas, że będziemy Go w życiu naśladować, aby otrzymać błogosławieństwo lub po śmierci dostać się do nieba. On po prostu mówi, jak wygląda rzeczywistość. Nie ostrzega nas przed uleganiem żądzy, bo jest świętoszkiem, ale dlatego, że wie, iż nieposkromiona żądza niszczy ludzkie życie. Mówi, żebyśmy się nie martwili, nie dlatego że dostaniemy wrzodów żołądka, ale dlatego że dla ludzi, którzy mieszkają z Nim w Królestwie Bożym, jest to niepotrzebna strata czasu. Żądza i zamartwianie się, osądzanie i gniew, mściwość i duma nie są dobre ani piękne i nigdy nie dają wolności; wręcz przeciwnie, oddalają nas od niej.

Nie możemy znaleźć radości i szczęścia bez życia w posłuszeństwie naukom Jezusa. Clive Staples Lewis napisał: „Bóg nie może nam dać pokoju ani szczęścia poza sobą samym, bo ani pokoju, ani szczęścia poza Nim nie ma. To niemożliwość”^(). Bóg nie jest skąpcem, który wydziela nam radość tylko wtedy, kiedy jesteśmy Mu posłuszni – radość po prostu nie istnieje inaczej niż przez życie z Bogiem i dla Boga. „Panie, daj mi pokój i szczęście” – błagamy – „ale pozwól mi przy tym żyć tak, jak mi się podoba”. Bóg odpowiada na to: „Nie mogę ci tego dać, bo prosisz o coś, co nie istnieje”.

Co tracimy, kiedy nie chcemy być uczniami

Formacja duchowa i bycie uczniem Chrystusa są dla wielu ludzi powodem troski o koszty, jakie przyjdzie im ponieść dla pogłębienia relacji z Bogiem: skończy się życie wypełnione przyjemnościami, śmiechem i zabawą. Rozrywki, oglądanie filmów, pyszne jedzenie, surfowanie po Internecie i zabawy z przyjaciółmi zostaną nam odebrane. To absolutna nieprawda. Życie naśladowców Jezusa wcale nie jest surowe, smutne i pełne goryczy – tak naprawdę jest zupełnie odwrotnie. Uczniowie Chrystusa doznają przyjemności w najczystszej formie, śmieją się z całego serca i cieszą się wszystkimi radościami, jakie może dać życie. Tyle że mieszkańcy Bożego Królestwa wybierają przyjemności i rozrywki z większym rozmysłem. Ufają dobremu i pięknemu Bogu, który przyszedł nie po to, aby zabrać im radość, ale aby obdarzyć ich radością prawdziwą i trwałą, której można doznać, jedynie zachowując umiar i nie przekraczając pewnych granic.

Przekonanie, że posłuszeństwo naukom Jezusa sprawi, iż życie stanie się nudne, jest jedną z najskuteczniejszych narracji używanych przez wroga naszych dusz. Szatan i jego słudzy doskonale wiedzą, że wyłącznie posłuszeństwo nakazom Jezusa pozwala doświadczyć prawdziwej radości. Jednak przy zastosowaniu kilku sztuczek i wsparciu ludzi wierzących, którzy są pełni dobrych chęci, ale błądzą, życie chrześcijanina można przedstawić jako pasmo świętych udręk. Diabeł chce, aby ludzie bali się wysokich kosztów naśladowania Jezusa. Jednak w rzeczywistości koszt porzucenia Jego nauk jest dużo wyższy. Dallas Willard wyjaśnia to następująco:

Kosztem rezygnacji z naśladowania Jezusa jest odrzucenie trwania w pokoju, życia wypełnionego miłością, wiary, która wszystko widzi w świetle Bożego panowania przynoszącego zawsze dobro, nadziei, której niestraszne jest żadne zniechęcenie, mocy postępowania właściwie i oparcia się siłom zła. Słowem: ceną jest po prostu całe życie, jakie obiecał nam Jezus (J 10, 10)^().

Chodzi nie o to, z czego musimy zrezygnować, chcąc naśladować Jezusa, ale raczej o to, czego nigdy nie doświadczymy, jeżeli zdecydujemy się za Nim nie podążać. Odpowiedź jest oczywista: rezygnujemy z szansy na dobre i piękne życie.

Zawsze zaczynamy od nowa: jeszcze raz Ben

Nim minęło lato, jedną z naszych rozmów z Benem zakończyłem stwierdzeniem, że jedynym sposobem na życie jest naśladowanie Jezusa. Ben niespecjalnie się temu sprzeciwiał. Powiedział, że Jezus jest wspaniały, ale dla niego samego jest już za późno – zmarnował swoje życie i w wieku siedemdziesięciu pięciu lat nie ma szansy na odkupienie. Wyjaśniłem mu, że Bóg nie zważa na wiek. Przez całe lato spotykaliśmy się codziennie, a każda kolejna rozmowa była coraz radośniejsza. Razem czytaliśmy Ewangelię i rozmawialiśmy o miłosierdziu, przebaczeniu oraz o szansach przemiany. Przed końcem lata, kiedy już miałem opuścić dom seniora, otrzymałem od Bena wyjątkowy prezent – rzadkie wydanie wiekowej książki, którą – jak wiedział – bardzo ceniłem. Powiedział mi wtedy, że postanowił naśladować Jezusa, poprosił o przebaczenie i w jakiś dziwny sposób poczuł, że je od Boga otrzymał. Pokazał mi także list do córki, w którym prosił, aby i ona mu wybaczyła. Książka była cudownym podarunkiem, ale nie tak wspaniałym jak zmiana, która dokonała się w Benie tego lata.

Ostatnią wieścią, jaką dostałem na temat Bena, był list od jego córki. Napisała do mnie, że zmarł w wieku osiemdziesięciu ośmiu lat, że się pojednali, a Ben otrzymał zbawczą wiarę i w ostatnich latach swojego życia był już innym człowiekiem. Najwyraźniej powiedział jej o naszych letnich spotkaniach oraz poprosił o przekazanie mi wyrazów wdzięczności. Życie Bena pozbawione było światłości, przynajmniej przez pierwsze siedemdziesiąt pięć lat. Zmienił się jednak i swoje ostatnie dziesięciolecie przeżył oddany Bogu. Jak mówi jego córka, zmarł rozpromieniony.

Kiedy w przeszłości zdarzało ci się odczuć, że możesz się zmienić? Które z prawd zawartych w niniejszym rozdziale mogą wzbudzić w tobie przekonanie, że zmiana jest możliwa?

Kiedy wspominam Bena, myślę o tym, że zmiana jest nie tyle możliwa, co konieczna. Codziennie musimy zaczynać od nowa. Podczas gdy przeszłość jest wyryta w kamieniu i nie można jej zmienić, przyszłość przypomina mokry cement – plastyczny, gładki i gotowy do tego, aby nasze czyny odcisnęły na nim swoje piętno. Dla nikogo nie jest za późno na odkupienie. Bez względu na nasze wcześniejsze doświadczenia wszyscy mamy szansę na zmianę naszych serc, umysłów i zachowania, na naśladowanie najmądrzejszego i najbardziej kochającego nauczyciela, jaki kiedykolwiek chodził po świecie. Jezus codziennie mówi do każdego z osobna: „Pójdź za Mną”. Jeżeli się zgodzimy, z pewnością będzie to dobry i piękny dzień. A kiedy dni zamienią się w tygodnie, miesiące, lata i dekady, będziemy wiedli dobre i piękne życie, którego celem jest dzielenie się błogosławieństwem miłości tak, aby słyszała je cała wieczność.

K. Issler, J.P. Moreland, The Lost Virtue of Happiness, Colorado Springs 2006, s. 16.

Wszystkie cytaty pochodzą z Biblii Tysiąclecia (Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Poznań 2002), chyba że zaznaczono inaczej (przyp. tłum.).

Więcej na temat Bożego gniewu możesz dowiedzieć się z rozdziału szóstego pod tytułem Bóg jest święty, zawartego w pierwszym tomie serii (J.B. Smith, Dobry i piękny Bóg, tłum. L. Wierzbowska, Kraków 2012).

T. Merton, Siedmiopiętrowa góra, tłum. M. Morstin-Górska, Kraków 1972, s. 245.

NCAA – instytucja zajmująca się organizowaniem rozgrywek sportowych między uczelniami wyższymi w USA.

Zob. J. Carty, J. Wooden, Coach Wooden One on One, Ventura 2003.

G. Livingston, Jeszcze nie jest za późno, tłum. B. Grabska-Siwek, Warszawa 2008, s. 15.

C.S.Lewis, Chrześcijaństwo po prostu, tłum. P. Szymczak, Poznań 2002, s. 58–59.

Devotional Classics, red. J.B. Smith, R.J. Foster, San Francisco 1992, s. 6.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: