Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Dusza żydowska w zwierciadle Talmudu - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dusza żydowska w zwierciadle Talmudu - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 305 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I. TAL­MUD I JEGO WY­ZNAW­CY

TAL­MUD MÓWI:

Kto wi­dzi domy go­jow­skie za­miesz­ka­łe, mówi: "Pan zbu­rzy dom pysz­ne­go!" A kto wi­dzi zbu­rzo­ne, ten mówi: "Boże po­msty! Ob­ja­wił się Pan, Bóg ze­msty!"

Tal­mud Ba­bi­loń­ski, Be­ra­chot 58 b.

A OBROŃ­CY TAL­MU­DU MÓ­WIĄ:

Tal­mud uczył ży­dów życz­li­wo­ści i uczyn­no­ści dla na­ro­dów współ­za­miesz­ka­łych.

Sam­son Raf. Hirsch.

1. CZYM JEST TAL­MUD DLA ŻY­DÓW.

"Tal­mud jest je­dy­nym źró­dłem, z któ­re­go ży­do­stwo wy­pły­nę­ło, jest grun­tem, na któ­rym ży­do­stwo ist­nie­je, i jest du­szą ży­wią­cą, któ­ra ży­do­stwo kształ­tu­je i utrzy­mu­je".

W tak la­pi­dar­ny i za­chwy­tli­wy spo­sób okre­śla dzie­jo­we zna­cze­nie Tal­mu­du Sam­son Hirsch, za­sta­na­wia­jąc się nad jego sto­sun­kiem do ży­do­stwa i do spo­łecz­ne­go sta­no­wi­ska jego wy­znaw­ców (Ueber die Bez­ie­hung des Tal­muds zum Ju­den­tum und zu der so­zia­len Stel­lung se­iner Be­ken­ner, Frank­furt n. M. 1884, str. 5).

Opin­je Sam­so­na Hir­scha przy­ta­cza Strack w swej ści­śle na­uko­wej pra­cy "Ein­le­itung in den Thal­mud" ( Lipsk 1900, wyd. 3-cie, str. 93 i nast.). Za­li­cza go do naj­wy­bit­niej­szych mę­żów ży­do­stwa "Ju­trzen­ka", war­szaw­ski "ty­go­dnik dla Izra­eli­tów pol­skich" ( N 24 z dn. 13 grud­nia 1861 r. na str. 191).Ży­do­stwo, mówi da­lej Sam­son Hirsch, "jest jako for­ma­cja hi­sto­rycz­na na­wskroś pro­duk­tem na­uki tal­mu­dycz­nej". Tal­mud wpo­ił ży­dom wszyst­kie cno­ty dnia po­wsze­dnie­go, Tal­mud na­uczył ich "po­słu­szeń­stwa i wier­no­ści dla wład­ców i władz, a życz­li­wo­ści i uczyn­no­ści wzglę­dem na­ro­dów współ­za­miesz­ka­łych", "a je­że­li gdzie­kol­wiek ży­dzi zo­bo­jęt­nie­li dla Tal­mu­du, za­raz się to od­bi­ło ujem­nie na ich wła­ści­wo­ściach".

"Kto ro­zu­mie Tal­mud, ro­zu­mie wszyst­ko", po­uczał na głę­bo­kiej Li­twie Jo­zue Maj­mon swe­go syna Sa­lo­mo­na, póź­niej­sze­go fi­lo­zo­fa, po­le­ca­jąc mu usil­nie stu­djo­wa­nie Tal­mu­du ( Au­to­bio­gra­fja Sa­lo­mo­na Maj­mo­na, prze­kład pol­ski L. Bel­mon­ta, War­sza­wa 1913, str. 22).

Strack stwier­dza, iż ży­dzi pra­wo­wier­ni uży­wa­ją wy­ra­że­nia "Świę­ty Tal­mud" (Ein­le­itung, str. 93). Tak się o nim wy­ra­ża ży­dow­ski "Prze­gląd Co­dzien­ny" z 27. I. 1914.

Gdy za­gra­ni­cą ucze­ni he­bra­iści, od­pie­ra­jąc groź­ne ata­ki na Tal­mud, sta­ra­li się wy­ka­zy­wać, że nie­zmier­nie trud­no jest okre­ślić z po­wo­du licz­nych sprzecz­no­ści, co w Tal­mu­dzie obo­wią­zu­je a co nie obo­wią­zu­je ( Lu­dwig Stern, Ueber den Tal­mud, Wu­erz­burg 1875), gdy Strack tło­ma­czył, iż jest rze­czą "cał­kiem opacz­ną" po­da­wać róż­ne spo­ty­ka­ne w Tal­mu­dzie mnie­ma­nia ra­bi­nów za "na­ukę Tal­mu­du" i po­cią­gać za nie do od­po­wie­dzial­no­ści całe ży­do­stwo (Ein­le­itung, str. 96), gdy naj­usil­niej po­pie­rał ta­kie Strac­ka mnie­ma­nie Bi­schoff i sta­rał się wy­ka­zać, że Tal­mud jest "dys­ku­sją", któ­ra rzad­ko się koń­czy "nie­wąt­pli­wą de­cy­zją" (Thal­mud-Ka­te­chi­smus, Lipsk 1904, str. 35), i gdy war­szaw­ski "Izra­eli­ta" we­dle tych wska­zań wszel­kich sił do­by­wał, aby bro­nić Tal­mu­du na grun­cie na­szym (N* 46 i 47 z r. 1913), szczer­sza a może tyl­ko na­iw­niej­sza " Ju­trze­ka" war­szaw­ska, gdyż wte­dy nikt u nas Tal­mu­du nie roz­pa­try­wał, w N* 24 z 13 grud­nia 1861 roku przy­po­mnia­ła pra­wi­dło, we­dle któ­re­go naj­sprzecz­niej­sze mnie­ma­nia tal­mu­dy­stów mają zna­cze­nie sło­wa bo­że­go: "hal­lo osrin be­hal­lo me­ti­rin, alo we­alo duw­re elo­him cha­im", "Ci za­bra­nia­ją, a tam­ci po­zwa­la­ją, jed­no i dru­gie są to wy­ra­zy Boga ży­we­go" ( str. 191).

2. TAL­MUD JAKO ŻYWA KSIĘ­GA ŻY­CIA.

Całe śro­do­wi­sko ży­dow­skie jest prze­sy­co­ne Tal­mu­dem i tal­mu­dy­zmem, to jest li­te­rą i du­chem Tal­mu­du.

"Je­że­li w in­nych wy­zna­niach wy­cho­wa­nie re­li­gij­ne ludu ogra­ni­cza się na sa­mym tyl­ko wy­kła­dzie ka­te­chi­zmu mniej lub wię­cej ob­szer­nym, sta­no­wiąc w ten spo­sób małą bar­dzo sto­sun­ko­wo cząst­kę ogól­ne­go wy­kła­du", po­wia­da re­dak­cja "Ju­trzen­ki" w N* 24 z 13 grud­nia 1861 roku, "to wy­cho­wa­nie re­li­gij­ne współ­wy­znaw­ców na­szych da­le­ko waż­niej­szą w ogól­nym pla­nie nauk od­gry­wa rolę". A da­lej mówi, że jest to naj­pierw ko­niecz­ne ze wzglę­du na wiel­ką ilość prze­pi­sów obo­wią­zu­ją­cych każ­de­go żyda, a na­stęp­nie dla­te­go, iż wstyd jest ucho­dzić w kwe­stjach re­li­gij­nych za nie­okrze­sań­ca (am ha­arec). To wła­śnie było przy­czy­ną, że gmi­ny ży­dow­skie utrzy­my­wa­ły od wie­ków szko­ły tal­mu­dycz­ne (str. 89).

Istot­nie, prze­pi­sów tych, re­gu­lu­ją­cych ży­cie żyda w każ­dej chwi­li dnia, jest mnó­stwo prze­ra­ża­ją­ce. Zwy­kle mówi się o 613 prze­pi­sach, czy­li o 248 na­ka­zach, gdyż we­dle ży­dów tyle człon­ków ma ludz­kie cia­ło, oraz o 365 za­ka­zach, al­bo­wiem tyle żył do­li­czy­li się ra­bi­ni w ludz­kim cie­le (Lo­ewe, Schul­chan-Aruch, przed­mo­wa do prze­kła­du nie­miec­kie­go, Wie­deń 1896, wyd. 2-gie, t. I, str. XIV).

Ale w rze­czy­wi­sto­ści prze­pi­sów tych jest da­le­ko wię­cej. "Pi­ske To­sa­fot, wy­mie­nia­ją­ce tyl­ko naj­waż­niej­sze, wy­li­cza­ją aż 5931 prze­pi­sów obo­wią­zu­ją­cych", po­wia­da Eryk Bi­schoff (Thal­mud-Ka­te­chi­smus, str. 40).

Jaką gro­zą są oto­czo­ne nie­któ­re z tych prze­pi­sów, świad­czy Orach Cha­jim § 4 art. 19: "Kto ka­zał so­bie pu­ścić krew z ple­ców a nie do­ko­nał ablu­cji rąk, bę­dzie się bał przez siedm dni; kto się ogo­lił a nie do­ko­nał ablu­cji rąk, bę­dzie się bał przez trzy dni; kto so­bie ob­ciął pa­znok­cie a nie do­ko­nał ablu­cji rąk, bę­dzie się bał przez dzień, wca­le nie wie­dząc, dla­cze­go się wła­ści­wie boi". Ablu­cje te mają cha­rak­ter czy­sto ma­gicz­ny; cho­dzi o od­pę­dze­nie złe­go du­cha, któ­ry się spe­cjal­nie cze­pia rąk (art. 2). Gdy brak wody, moż­na zmyć ręce "pia­skiem, żwi­rem lub tro­ci­na­mi" (Be­ra­chot 15a).

Otóż " nie­okrze­sań­cem" (am ha­arec) jest żyd, któ­ry nie zna tego ro­dza­ju od­czy­niań ma­gicz­nych.

"Prze­pi­sy do­ty­czą­ce czy­sto­ści (ry­tu­al­nej) były jed­ną z przy­czyn po­dzia­łu na­ro­du (ży­dow­skie­go) na lu­dzi, zna­ją­cych i za­cho­wu­ją­cych za­kon, i na lu­dzi nie zna­ją­cych i nie za­cho­wu­ją­cych za­ko­nu. Pierw­si odłą­czy­li się od pro­ste­go ludu i sta­ra­li się nie do­ty­kać osob­ni­ków, ucho­dzą­cych za nie­czy­stych", po­wia­da Pe­re­fer­ko­wicz w przy­pi­sku do swe­go prze­kła­du Tal­mu­du (Tał­mud, Pe­ters­burg 1904, t. VI, str. III).

Dziec­ko ży­dow­skie za­czy­na na­ukę re­li­gji od 5-go roku ży­cia i uczy się do 16-go. Mło­dzież po­zo­sta­je w che­de­rze czę­sto aż do za­war­cia związ­ków mał­żeń­skich (Leo Bel­mont, w N* 30 "My­śli Nie­pod­le­głej", str. 828).

Nie mnie­maj­my, by wsku­tek tego dziec­ko ży­dow­skie tra­ci­ło zmysł han­dlo­wy. Słusz­nie cał­kiem pi­sze Edward Żu­kow­ski: "W ro­dzi­nie ży­dow­skiej dzie­cin­ne za­baw­ki wy­obra­ża­ją: kra­micz­ki, róż­ne to­wa­ry, mo­ne­ty i t.p., któ­re­mi ba­wiąc się dzie­ci, gra­ją w han­dle i li­chwiar­stwo. Przez co już z naj­młod­szych lat wdra­ża się w nie chęt­ka i prze­bie­głość do za­rob­ko­wa­nia han­dlar­skie­go; a ro­dzi­ce cie­szą się, za­chę­ca­ją i gła­dzą po głów­ce sy­nal­ka, kie­dy temu uda się okpić po­dej­ściem swe­go ró­wie­śni­ka" (Judz­two, Kra­ków 1885, str. 267). O da­wa­niu mo­net cór­kom dla za­ba­wy wspo­mi­na Cho­szen Ha­misz­pat § 227 art. 18.

Do che­de­rów po­sy­ła swe dzie­ci na na­ukę 9/10 masy ży­dow­skiej, zło­żo­nej prze­waż­nie z wro­gich wszel­kie­mu po­stę­po­wi cha­sy­dów. W po­cząt­kach r. 1905 było w War­sza­wie 206 che­de­rów dla chłop­ców i 19 dla dziew­czy­nek. Prócz tego ist­nie­je sze­reg roz­ma­itych niż­szych i wyż­szych za­kła­dów na­uko­wych czy­sto tal­mu­dycz­nych – rzą­do­wych, re­li­gij­nych gmin­nych i pry­wat­nych (Z dzie­jów gmi­ny sta­ro­za­kon­nych w War­sza­wie, War­sza­wa 1907, t. I, str. 35 – 40).

"W wie­lu do­mach za­moż­nych Izra­eli­tów, po­świę­ca­ją­cych się wy­łącz­nie ba­da­niom Tal­mu­du i nauk ra­bi­nicz­nych, na­tra­fić moż­na po kil­ka­na­ście uczni ubo­gich ro­dzi­ców, kształ­cą­cych się w po­zna­wa­niu teo­lo­gji i wyż­szych dzieł ra­bi­nicz­nych", pi­sa­ła w r. 1861 "Ju­trzen­ka" w N* 2 z 12 lip­ca.

To­też tal­mu­dy­stów-szpe­ra­czy "nie po­trze­bu­je­my od­szu­ki­wać w ar­che­olo­gji: mamy ich po dziś dzień w każ­dej pra­wie gmi­nie ży­dow­skiej, a mia­no­wi­cie w pro­win­cjach sło­wiań­skich w tak znacz­nej licz­bie, iż żad­nej uwa­gi na sie­bie na­wet nie zwra­ca­ją" (N* 25 "Ju­trzen­ki" z 20. XII. 1861).

"Ju­trzen­ka" przy­zna­je, że wy­cho­wa­nie czy­sto tal­mu­dycz­ne od­ci­na ży­dów od wszel­kie­go związ­ku "z po­stę­pem ze­wnętrz­nej cy­wi­li­za­cji eu­ro­pej­skiej" (N* 24 z 13. XII. 1861). Wy­raz "ze­wnętrz­nej" wy­dru­ko­wa­no dla pod­kre­śle­nia kur­sy­wem, jak gdy­by "we­wnętrz­ny" zwią­zek ist­niał. I rze­czy­wi­ście, in­te­li­gen­cja ży­dow­ska, sku­pia­ją­ca się do­ko­ła "Ju­trzen­ki", nie­tyl­ko wie­rzy­ła w ist­nie­nie związ­ku "we­wnętrz­ne­go" Tal­mu­du z in­te­lek­tem Eu­ro­py, ale gło­si­ła, że na każ­dym kro­ku Tal­mud wy­prze­dził go o dłu­gi sze­reg wie­ków.

W dzie­dzi­nie ob­ja­śnia­nia zja­wisk na­tu­ry Tal­mud "w zu­peł­nej po­zo­sta­je zgo­dzie z naj­śwież­sze­mi re­zul­ta­ta­mi ba­da­czów przy­ro­dy", pi­sze z nie­zro­zu­mia­łą wprost dla nas pew­no­ścią sie­bie S. Sło­nim­ski, ma­te­ma­tyk, au­tor pierw­szej

"Astro­nom­ji po­pu­lar­nej" we­dług sys­te­mu Ko­per­ni­ka, na­pi­sa­nej po he­braj­sku, i wy­na­laz­ca ma­szy­ny ra­chun­ko­wej, za któ­rą otrzy­mał na­gro­dę z fun­du­szu De­mi­do­wa w Pe­ters­bur­gu (En­cy­klo­pe­dja Or­gel­bran­da, War­sza­wa 1902, t. XIII, 559). Gen­jusz tal­mu­dy­stów, po­wia­da da­lej, ubiegł wiel­kie­go New­to­na w za­kre­sie ro­zej­rze­nia się w me­cha­ni­ce ciał nie­bie­skich, a w za­kre­sie hu­ma­ni­tar­ne­go pra­wa" o ośm­na­ście wie­ków fi­lan­tro­pów ucy­wi­li­zo­wa­nej Eu­ro­py" ("Ju­trzen­ka" N* 1 i 2 z 5 i 12 lip­ca 1861 r.).

Bez­przy­kład­ne to sa­mo­chwal­stwo ży­dow­skie, po­pie­ra­ne nie­ste­ty przez naj­wy­bit­niej­szych he­bra­istów i or­jen­ta­li­stów za­gra­nicz­nych, o czym bę­dzie ni­żej, któ­rzy umie­ją nie­kie­dy wprost kar­czem­ne­mi wy­my­sła­mi przy rów­no­cze­snym za­kli­na­niu się na ho­nor od­stra­szać wszel­kich kry­ty­ków Tal­mu­du, np. Strack, uży­wa­ją­cy wzglę­dem prze­ciw­ni­ków ta­kich słów, jak " ver­lo­ge­ner und ge­ha­es­si­ger Mensch", "za­łga­ny i zie­ją­cy nie­na­wi­ścią czło­wiek", a swo­je in­for­ma­cje pie­czę­tu­ją­cy za po­mo­cą "me­ine Ehre als Mann und Ge­lehr­ter", więc "ho­no­rem męż­czy­zny i uczo­ne­go" (Ein­le­itung, str. 95 i IV) – uwy­pu­kli się na­le­ży­cie, gdy wspo­mnę, że Tal­mud do­pusz­cza naj­strasz­liw­sze sa­mo­są­dy i po­zwa­la za­bić pod­stęp­nie każ­de­go żyda, któ­ry dzia­ła na ko­rzyść go­jów ze szko­dą ma­ter­jal­ną ży­dów (Cho­szen Ha­misz­pat § 388 art. 15 i inne).

Jaki kli­mat du­cho­wy pa­no­wał w dziel­ni­cy ży­dow­skiej War­sza­wy, świad­czy hi­stor­ja Szko­ły Ra­bi­nów. W r. 1837 ra­bin Liw­szyc de­nun­cju­je dy­rek­to­ra tej szko­ły, Eisen­bau­ma, że do­mow­ni­cy jego w każ­dy sza­bas "za­pa­la­ją świe­ce i ga­szą", że w ca­łym jego domu nie­ma ani jed­ne­go "noża mlecz­ne­go", że tam "po­tra­wy mię­sne sta­wia­ją ra­zem z mlecz­ne­mi na jed­nym ob­ru­sie" i t.p. Skar­gi ta­kie po­pie­ra ośmiu alum­nów szko­ły, co wię­cej, lu­dzie doj­rza­li "z kla­sy in­te­li­gent­nej", a co naj­go­rzej, że dla "in­tryg" (Z dzie­jów gmi­ny, str. 62 – 63).

Je­że­li cho­dzi o wy­prze­dza­nie Eu­ro­py, to w r. 1894 B. W. Se­gel no­tu­je w sa­mej Ga­li­cji oko­ło 20 gło­śniej­szych tyl­ko ca­dy­ków-cu­do­twór­ców (O Cha­sy­dach i cha­sy­dy­zmie, Wi­sła, t. VIII, 689).

"Z głę­bi mi­nio­nych dni wy­nu­rza się przed okiem na­sze­go du­cha ob­raz sta­re­go ka­ba­li­sty z po­sęp­ne­go Kra­ko­wa albo hisz­pań­skie­go Ghet­ta, otu­lo­na ciem­nym płasz­czem ze spi­cza­stą czap­ką fu­trza­ną na gło­wie, z pod któ­rej spły­wa­ją bia­łe loki skro­nio­we (peos = pej­sy, przyp. au­to­ra), gdy roz­dzie­lo­na bro­da sre­brzy­sta ście­le się na pier­si. W ni­skiej pra­cow­ni śród ci­szy pół­noc­nej wi­dzi­my tę po­stać przy czer­wo­no­żół­tym świe­tle sied­mio­ra­mien­ne­go świecz­ni­ka świę­te­go, me­no­rah, któ­re peł­za po ścia­nach, po pół­kach z ol­brzy­mie­mi fol­jan­ta­mi i od­bi­ja się w me­ta­lu in­stru­men­tów astro­lo­gicz­nych… oraz pada na dziw­ne zna­ki roz­ło­żo­nej na sto­le dę­bo­wym księ­gi ka­ba­li­stycz­ne], do któ­rej sta­rzec zbli­ża się w po­sta­wie uro­czy­stej" (Dr. Erich Bi­schoff, Die Kab­ba­lah, Lipsk 1903, str. III).

Wspo­mnia­na wy­żej szko­ła ra­bi­nów w War­sza­wie, ist­nie­ją­ca w ta­kim kli­ma­cie du­cho­wym i pod opie­ką ta­kich upio­rów, wy­da­ła wpraw­dzie dzię­ki po­par­ciu spo­łe­czeń­stwa pol­skie­go uczniów, któ­rzy po­tym zo­sta­li ad­wo­ka­ta­mi, le­ka­rza­mi i li­te­ra­ta­mi pol­skie­mi (Z dzie­jów gmi­ny, str. 87 – 93), ale któ­rych cha­rak­ter, ho­nor, su­mie­nie i praw­do­mów­ność z nie­licz­ne­mi wy­jąt­ka­mi na za­wsze zo­sta­ły fe­no­me­nal­nie za­gwoż­dżo­ne.

Jesz­cze 8 kwiet­nia 1861 roku Baer Me­isels, ra­bin okrę­gów war­szaw­skich, po­skra­mia­jąc gwał­ty tłu­mu ży­dow­skie­go, do­ko­ny­wa­ne w za­mia­rze "wzmoc­nie­nia świę­tych prze­pi­sów re­li­gji", jak mag egip­ski za­cza­ro­wać chciał prze­sąd­ne a roz­be­stwio­ne po­spól­stwo ży­dow­skie, wy­ka­zu­jąc mu na pod­sta­wie ka­ba­li­sty­ki licz­bo­wej, że wła­śnie Nowy Rok 5622, któ­ry na­stał, każe ra­czej my­śleć "o ra­to­wa­niu bied­nych", gdyż "licz­bo­we jego zna­mię" jest "ule­ha­chios lew nid­cho­im" (1).

Ogół pol­ski nie zro­zu­miał tego ma­gicz­ne­go ar­gu­men­tu. Wer­set "ule­ha­chios lew nid­cho­im" zna­czy" i po­krze­piać ser­ce przy­gnę­bio­nych". Dla " ra­to­wa­nia bied­nych" był­by może wła­ściw­szy wer­set z Psal­mu LXVIII, 11: " i na­go­to­wa­łeś dla bied­nych we­dle twej do­bro­ci, Boże". Ale to nie da­ło­by z li­ter al­fa­be­tu he­braj­skie­go licz­by 5622, albo 622, jak się po­dług za­sa­dy "prat" wy­pi­su­je w spo­sób skró­co­ny licz­bę roku (p… moje Stu­djum o Ge­ma­tr­ji, N* 8 "Bi­bl­jo­te­ki sa­mo­kształ­ce­nia, z 15. IV. 1904). Tym­cza­sem war­tość licz­bo­wa wer­se­tu, przy­to­czo­ne­go przez ra­bi­na Me­isel­sa, tak się przed­sta­wia:

waw = 6

la­med=30

he = 5

chet = 8

jod = 10

59

z prze­nie­sie­nia: 59

waw = 6

taw = 400

la­med = 30

bet = 2

nun = 50

547

z prze­nie­sie­nia: 547

da­let = 4

kaf = 20

alef = 1

jod = 10

mem = 40

622

–-

1) "W dniu 26 sierp­nia (7 wrze­śnia) tłum sta­ro­za­kon­nych, ze­braw­szy się na Na­lew­kach przy skle­pie kup­ca Na­tan­so­na, żą­dał z na­tar­czy­wo­ścią, aże­by sklep jego, otwar­ty w świę­to ży­dow­skie, zo­stał za­mknię­ty. Tłum ten, do­pu­ściw­szy się gwał­tu przez wy­bi­cie szyb, roz­szedł się nie prę­dzej, aż po za­mknię­ciu skle­pu. Ani na­po­mnie­nia po­li­cji, ani per­swa­zje star­sze­go Ra­bi­na, nie zdo­ła­ły nań wy­wrzeć żad­ne­go skut­ku i skło­nić do po­słu­szeń­stwa; przy­trzy­ma­ni wów­czzs głów­ni spraw­cy gwał­tu wy­swo­bo­dze­ni zo­sta­li przez tłum, przy­czym kil­ku niż­szych stop­ni z po­li­cji i żan­dar­mów czyn­nie po­krzyw­dzo­no". Tłum sza­lał tak­że w in­nych czę­ściach mia­sta. De­mon­stra­cje po­wtó­rzy­ły się na­za­jutrz ("Ju­trzen­ka" N* 11 z 13. IX. 1861).

Ten ar­gu­ment ma­gicz­ny, uży­ty w ode­zwie ofi­cjal­nej, jest jed­nym z do­wo­dów, że re­li­gja ży­dow­ska i jej więź etycz­na znaj­du­je się jesz­cze w sta­djum ma­gji, o czym na­stęp­nie będę miał dużo do po­wie­dze­nia. Jak­że to przy­tym zna­mien­ne, że in­te­li­gen­cja ży­dow­ska, gru­pu­ją­ca się do­ko­ła "Ju­trzen­ki", przy­ję­ła taki fakt mil­kli­wie i po­zwo­li­ła mu uwiecz­nić się na ła­mach "ty­go­dni­ka dla Izra­eli­tów pol­skich", po­ucza­ją­ce­go świat, że gen­jusz ży­dow­ski wy­prze­dził o kil­ka­na­ście wie­ków wiel­kie­go New­to­na i fi­lan­tro­pów XVIII wie­ku ucy­wi­li­zo­wa­nej Eu­ro­py!

3. WY­CHWA­LA­NIE TAL­MU­DU I ŹY­DOW­STWA.

Temu się­ga­ją­ce­mu nie­ba sa­mo­za­chwy­to­wi ży­dow­skie­mu, jak po­wie­dzia­łem, sta­le pod­bi­jał bę­ben­ka pe­wien typ za­gra­nicz­nych or­jen­ta­li­stów i he­bra­istów, któ­ry mimo wy­so­kiej nie­raz wie­dzy roz­siał w na­uce mnó­stwo błę­dów fak­tycz­nych, ra­żą­co nie­zgod­nych z źró­dła­mi, roz­pa­try­wa­ne­mi ob­jek­tyw­nie.

Nie da się za­prze­czyć, że Tal­mud, jak wszel­kie dzie­ło wie­ków, za­wie­ra nie­raz sen­ten­cje ład­ne i roz­sąd­ne, np. "Świat stoi na trzech rze­czach: na spra­wie­dli­wo­ści, praw­dzie i po­ko­ju", albo "Lu­dzie po­dob­ni są do traw na polu: gdy jed­ne za­zie­le­nią się, dru­gie więd­ną", albo "kie­dy skrzy­nia pu­sta, puka do drzwi kłót­nia". Ale ta­kich "bły­sków świetl­nych" Tal­mu­du ra­bin Stern ze Sztut­t­gar­tu ze­brał za­le­d­wie tyle, że zmie­ści­ły się na 76 stron­nicz­kach, li­cząc w tym już 9 stron­ni­czek przed­mo­wy, ma­luch­ne­go wy­da­nia Rec­la­ma lip­skie­go (J. Stern, Rab­bi­ner, Licht­strah­len, aus dem Tal­mud, Lipsk, Uni­ver­sal-Bi­blio­thek N* 1733) gdy tym­cza­sem sam Tal­mud Ba­bi­loń­ski li­czy 12 to­mów in fo­lio o ści­śle 2947 ar­ku­szach, przy­czym, rzecz dziw­na, pa­gi­na­cja tych fol­jan­tów zo­sta­ła we wszyst­kich wy­da­niach ta sama. Otóż z tak ol­brzy­mich zbio­rów do­by­wać afo­ry­zmy niby pe­reł­ki ze śmiet­ni­ka wiel­kie­go i po­ka­zy­wać je Eu­ro­pie, a mil­czeć lub prze­czyć, że śmiet­nik za­tru­wa sto­sun­ki ca­łych kra­jów, jak Ga­li­cja, Kró­le­stwo Pol­skie, Li­twa, Ruś, Ro­sja – nie na­le­ży do przed­się­wzięć, za­słu­gu­ją­cych na mia­no uczci­wych .

W An­gl­ji, w jed­nym z naj­po­waż­niej­szych per­jo­dy­ków na­uko­wych Ema­nu­el Deutsch ogła­sza Stu­djum o Tal­mu­dzie, w któ­rym istot­nie nie­po­spo­li­ta wie­dza or­jen­ta­li­stycz­na wal­czy­ła o lep­sze z bez­przy­kład­nym pa­ne­gi­ry­zmem i dal­to­ni­zmem mo­ral­nym. Nie­chaj to oświe­tli je­den przy­kład. Ży­dzi mają za­wsze w swej uczu­cio­wo­ści coś hi­ste­rycz­ne­go, co zresz­tą stwier­dzi­ła taka po­wa­ga, jak Char­cot, a co przy­ta­cza taki obroń­ca ży­dów, jak Lu­dwik Krzy­wic­ki w swym "Sys­te­ma­tycz­nym kur­sie an­tro­po­lo­gji" (War­sza­wa 1902, str. 212). Otóż Deutsch każe nam się za­chwy­cać ta­kim ustę­pem: "Bądź ra­czej prze­śla­do­wa­nym, ani­że­li miał­byś być prze­śla­dow­cą… Wół bywa na­pa­da­ny przez lwa, koza przez ty­gry­sa, owca przez wil­ka, a Bóg (?) po­wie­dział: bę­dzie­cie mi no­si­li ofia­ry nie z tych zwie­rząt, któ­re prze­śla­du­ją, ale z tych, któ­re są prze­śla­do­wa­ne" (Co to jest Tal­mud, prze­kład pol­ski, War­sza­wa 1905, str. 140). Ba­jecz­ne! Więc ży­dek pa­le­styń­ski miał może do świą­ty­ni je­ro­zo­lim­skiej pę­dzić kor­ne sta­da wil­ków? Albo wieść za grzy­wę lwa? Albo pro­wa­dzić na po­stron­ku ty­gry­sa, po­wia­da­jąc do ka­pła­na: za­rżnij to mile zwie­rząt­ko i zjedz? Nie Bóg tu wy­bie­rał zwie­rzę­ta ja­dal­ne, ale ka­płan ży­dow­ski, pil­nie ba­cząc, aby były "bez ma­ku­ły" (Le­vi­ti­cus IV, 28). Przed kil­ku laty czy­ta­li­śmy w ga­ze­tach wia­do­mość o pew­nym ra­bi­nie z Za­wier­cia, że bło­go­sła­wił spa­da­ją­ce na ży­dów prze­śla­do­wa­nia. Tal­mud je tu wiel­bi tak­że. Spryt­ni ra­bi­ni wie­dzą, że nic tak ży­dów nie trzy­ma w mro­ku wstecz­nic­twa, jak prze­śla­do­wa­nie, gdyż za­cie­śnia się więź an­tro­po­lo­gicz­na i kwit­nie da­lej sta­rzy­zna, na któ­rą się Izra­el urzą­dził.

Stu­djum Deut­scha na­tych­miast prze­tło­ma­czył, ob­ja­śnił i wy­dał w r. 1869 p… t. "Tal­mud" ka­zno­dzie­ja war­szaw­ski Iza­ak Kram­stück, któ­ry w r. 1852 wy­stą­pił z pierw­szym ka­za­niem pol­skim, wy­wo­łu­jąc obu­rze­nie śród fa­na­ty­ków, uwa­ża­ją­cych usu­nię­cie niem­czy­zny za za­mach na re­li­gję, a nie zy­sku­jąc po­par­cia śród warstw świa­tlej­szych (En­cy­klo­pe­dja Or­gel­bran­da, War­sza­wa 1900, t. VIII, 577). Dla­cze­góż tak się spie­szył ów szla­chet­ny zresz­tą czło­wiek z wy­da­niem Stu­djum Deut­scha? Al­bo­wiem Deutsch twier­dził, że "Misz­na wol­na jest od wszyst­kich pra­wie wad, któ­re szpe­cą ko­deks rzym­ski" (str. 49 wyd. 1869), oraz wy­niósł na szczy­ty "me­ta­fi­zy­kę i mo­ral­ność Tal­mu­du" (str. 67). Wy­ka­zaw­szy, że nie­szczę­śli­wy Tal­mud był "pa­lo­ny wię­cej niż sto razy" (str. 8), uno­sił się nad Reu­chli­nem, jego obroń­cą, o któ­rym rów­no­cze­śnie mówi, że gło­sił "praw­dę he­braj­ską", i że "nie znał wca­le" Tal­mu­du (str. 10); wsze­la­ko Deutsch prze­mil­czał, iż Reu­chlin był ka­ba­li­stą i ze wzglę­du na ka­ba­łę a nie ety­kę Tal­mu­du sta­nął po stro­nie "praw­dy he­braj­skiej" (po­rów. Bi­schoff, Kab­ba­lah, str. 36 – 37). W r. 1905, kie­dy go­re­ją­cy na­cjo­na­lizm ży­dow­ski za­cie­rał ostat­nie śla­dy po­lo­ni­za­cyj­nej pra­cy Iza­aka (a na kil­ka za­le­d­wie lat przed wy­stą­pie­niem jego syna Zyg­mun­ta prze­ciw Świę­to­chow­skie­mu w obro­nie prze­ciw­pol­skie­go li­twac­twa), pra­cę tę pa­ne­gi­rycz­ną wy­da­no po­wtór­nie p… t. "Co to jest Tal­mud" (War­sza­wa 1905).

Jak­że nie mie­li za­miesz­ka­li w kra­ju na­szym ży­dzi uno­sić się nad szla­chet­no­ścią i mą­dro­ścią Tal­mu­du oraz nad sobą, pa­trząc rów­no­cze­śnie z uśmie­chem wy­nio­słej po – gar­dy na wszyst­kie inne wy­zna­nia i na całe spo­łe­czeń­stwo pol­skie, kie­dy gło­śny uczo­ny pa­ry­ski, Sa­lo­mon Re­inach, w głę­bo­kim po­czu­ciu "od­po­wie­dzial­no­ści mo­ral­nej" oświad­czył w swej książ­ce "Or­pheus", iż zu­peł­nie nie może zro­zu­mieć "ani­mo­zji Je­zu­sa" prze­ciw­ko sek­cie Fa­ry­ze­uszów, "któ­rych idee cał­kiem były zgod­ne z jego ide­ami" (Pa­ryż 1909, wyd. 5-te, str. X i 302). Jak­żeż nie mie­li roz­pły­wać się nad sobą ży­dzi war­szaw­scy, kie­dy Re­inach, wspo­mniaw­szy w Tal­mu­dzie tyl­ko "sło­dycz i mi­łość ludz­ko­ści" (?), roz­de­kla­mo­wał się z em­fa­zą aka­de­mic­kie­go Cy­ra­no de Ber­ge­rac, iż "wiel­kim ty­tu­łem do sła­wy" ży­dów jest to, że "aż do Re­for­ma­cji byli w Eu­ro­pie bo­daj je­dy­nym lu­dem, prze­cho­wu­ją­cym ideę jed­no­ści bo­żej" – co naj­pierw nie­bar­dzo jest praw­dą – "oraz nie przy­ję­li ir­ra­cjo­nal­ne­go Kre­da ni­cej­skie­go" (str. 303), ale, o czym Re­inach mil­czał, zmy­wa­li so­bie kil­ka­na­ście razy dzien­nie ręce w bra­ku wody "pia­skiem, żwi­rem lub tro­ci­na­mi" dla od­pę­dze­nia od pal­ców złych du­chów. A cho­ciaż Re­inach stwier­dził na­stęp­nie, że dużo jest jesz­cze śród ży­dów ciem­no­ty, wsze­la­ko zna­lazł ją głów­nie u "cha­sy­dów" (str. 310), wszę­dzie zresz­tą wi­dząc ob­ja­wy ra­cjo­na­li­zmu.

Wo­bec ta­kich dy­mów ka­dzi­dla­nych ży­dzi war­szaw­scy, któ­rych umy­słu nie do­tknął nig­dy pług kry­ty­ki rze­czo­wej, mu­sie­li po­paść w stan upo­je­nia. Wy­cho­wa­ni w kli­ma­cie du­cho­wym śro­do­wi­ska, któ­re uro­czy­ście jesz­cze co roku ob­cho­dzi­ło "Uro­dzi­ny świa­ta" ("Ju­trzen­ka" N* 10 z 4. IX. 1861), któ­re nie za­po­mi­na­ło o "mlecz­nych no­żach" i pil­nie za­my­ka­ło skle­py w sza­bas, aby się nie na­ra­zić na gwał­ty mo­tło­chu współ­wy­znaw­ców, gdy sta­wa­li się ludź­mi doj­rza­łe­mi, wy­zby­wa­li się w War­sza­wie, jak Mło­do­tur­cy w Pa­ry­żu, albo Mu­rzy­ni w No­wym Jor­ku, róż­nych lę­ków ma­gicz­nych, ale nie prze­szli szko­ły ho­no­ru, pra­wo­ści, pro­sto­ści i po­sza­no­wa­nia swe­go su­mie­nia, bo nikt go w nich nie zbu­dził. Nie prze­ży­li wraz z lu­da­mi aryj­skie­mi epo­ki ry­cer­stwa śre­dnio­wiecz­ne­go, hu­ma­ni­zmu, re­ne­san­su, wie­ku oświe­ce­nia, doby ro­man­ty­zmu; żyli w kli­ma­cie du­cho­wym świa­ta, kie­ru­ją­ce­go się za­sa­dą, że "gdy ru­bel do­sta­nie się do kasy ognio­trwa­łej, to cał­kiem jest po­dob­ny do tego, któ­re­go tam spo­tkał, i ża­den z nich nie po­wie, jaką dro­gą tam się do­stał". Otóż ży­dzi war­szaw­scy mo­gli wy­bęb­nić me­dy­cy­nę, in­żyn­jer­ję, pra­wo, eko­nom­ję po­li­tycz­ną, fi­lo­zo­fję, li­be­ra­lizm, so­cja­lizm i co kto chce, ale DU­SZY ich nic nie zmie­ni­ło, co sami in­stynk­tow­nie czu­li, gdyż ma­jąc do czy­nie­nia z naj­bar­dziej od­da­nym so­bie Po­la­kiem, wprost fa­ta­li­stycz­nie cze­ka­li mo­men­tu, kie­dy w nim zbu­dzi się… an­ty­se­mi­ta, jak z nie­po­ko­jem wy­cze­ku­je gu­wer­nant­ka chwi­li, kie­dy jej elew, wpadł­szy w pa­sję, za­wo­ła: "A pani coś mi opo­wia­da­ła o tych bo­cia­nach!'' Ży­dzi in­te­li­gent­ni War­sza­wy mo­gli, jak nie­daw­no zmar­ły Sta­ni­sław Men­del­son, wyjść z Ghet­ta, za­to­czyć wiel­ką elip­sę wszyst­kich kom­bi­na­cji in­te­lek­tu­al­no-dja­lek­tycz­nych, w któ­rej to elip­sie suma pro­mie­ni wo­dzą­cych z każ­de­go punk­tu jej po­pro­wa­dzo­nych była za­wsze sta­ła, i wró­cić – do Ghet­ta z tą samą du­szą tal­mu­dy­sty. Lu­dzie ci bez­wied­nie cał­kiem bra­li swój an­ty­ka­to­li­cyzm za li­be­ra­lizm, a swój an­ty­go­izm za su­pra­na­cjo­na­lizm. Tej złu­dzie za­baw­nej ule­gał za­rów­no po­pra­wia­ją­cy po­etów w za­kre­sie czy­sto­ści pol­sz­czy­zny żyd-le­karz, któ­ry wy­ty­ka­jąc szlach­cie her­by, da­wał rów­no­cze­śnie ob­rze­zy­wać swych sy­nów nie­chluj­nym mo­he­lom, choć sam we­dle tego, jak go na uni­wer­sy­te­cie wy­mu­stro­wa­no, one­go szlach­ci­ca ope­ro­wał asep­tycz­nie – jak i nie­uk-agi­ta­tor, ka­le­czą­cy pol­sz­czy­znę, któ­ry pod­bu­bu­rzał ro­bot­ni­ka pol­skie­go prze­ciw "kle­ry­kal­ly­zmo­wi" i "biał­łej gę­szy" tej "spodl­lo­nej buh­żu­azy­ji pol­l­skej", ale w Dzień

Sąd­ny prze­kra­dał się do bóź­ni­cy, a na Tal­mud pa­trzył, jak na "Das Ka­py­tal" Ka­ro­la Ma­rxa, któ­re­go na­tu­ral­nie tak nie czy­tał, jak nie czy­tał Tal­mu­du, bo to, co z nie­go otrzy­mał, uno­si­ło się nie­ja­ko w po­wie­trzu, owie­wa­ło go w domu, w kole ro­dzin­nym, w gro­nie przy­ja­ciół, na uli­cy, w re­stau­ra­cji z na­pi­sem na szy­bie "ko­szer" i t.p.

4. NIE­TY­KAL­NOŚĆ TAL­MU­DU.

To­też jako fakt nie­wąt­pli­wy stwier­dzić na­le­ży, że dla ży­dów wszyst­kich warstw, za­miesz­ka­łych na zie­miach na­szych i wo­gó­le na wscho­dzie Eu­ro­py, Tal­mud jest do­tąd po­wa­gą nie­na­ru­szal­ną.

Niech mi wol­no bę­dzie przy­to­czyć kil­ka cha­rak­te­ry­stycz­niej szych fak­tów.

Pró­ba kry­ty­ki Tal­mu­du na kon­fe­ren­cji w kwe­stji ży­dow­skiej Związ­ku Mło­dzie­ży w dniu 28 maja 1907 roku w sali Mu­zeum Prze­my­słu i Rol­nic­twa w War­sza­wie wy­wo­ła­ła śród ze­bra­nych tam ży­dów wrza­wę nie­opi­sa­ną. Mło­dzież ży­dow­ska, po­da­ją­ca się za po­stę­po­wą, rzu­ci­ła się na kry­ty­ka z la­ska­mi; "by­li­by go zlin­czo­wa­li, gdy­by nie in­ter­wen­cja resz­ty zgro­ma­dze­nia" (N* 22 "Izra­eli­ty" z 7. VI. 1907).

Ar­ty­ku­ły moje o Tal­mu­dzie wo­gó­le, a o Szul­chan – Aru­chu w szcze­gól­no­ści spo­wo­do­wa­ły gwał­tow­ne pro­te­sty war­szaw­skie­go "Izra­eli­ty", (po­czy­na­jąc od N* 26 z 5. VII. 1907 r. aż do ostat­nie­go, czy­li N* 47 z 21. XI. 1913, kie­dy go sami wy­daw­cy za­wie­si­li), co było tym cie­kaw­sze i zna­mien­niej­sze, że po­zo­sta­wał pod re­dak­cją czło­wie­ka, któ­ry przed­tym za­ło­żył w Pa­ry­żu mie­sięcz­nik "Pan­te­on" dla wal­ki z ka­to­li­cy­zmem i któ­ry był owym kry­ty­kiem Tal­mu­du w d. 28 maja 1907 r. U ży­dów tłum rzą­dzi i do­pro­wa­dza w krót­kim cza­sie "nie­sfor­ne" jed­nost­ki do po­rząd­ku. Gdy w mar­cu 1910 roku zja­wi­łem się na wie­czo­rze dys­ku­syj­nym Zjed­no­cze­nia Po­stę­po­we­go w kwe­stji ży­dow­skiej z to­mem Tal­mu­du w ręku, aby ode­przeć aro­ganc­ki i nie­słusz­ny za­rzut ży­dów, sta­wio­ny pi­sar­stwu pol­skie­mu, iż fał­szy­wie cy­tu­je Tal­mud, przed­sta­wia­jąc go w świe­tle błęd­nym, pre­zy­djum, prócz je­dy­ne­go prze­wod­ni­czą­ce­go zło­żo­ne wte­dy jesz­cze z sa­mych le­ka­rzy i ad­wo­ka­tów ży­dow­skich, 'nie po­zwo­li­ło mi na ten te­mat mó­wić (N* 130 "My­śli Nie­pod­le­głej", str. 445).

W tym cza­sie pu­bli­cy­sta i po­eta Leo Bel­mont wy­stą­pił w dziel­ni­cy ży­dow­skiej z kry­ty­ką ety­ki tal­mu­dycz­nej. Po­wsta­ła na jego pre­lek­cji taka awan­tu­ra, że le­d­wie zdo­łał schro­nić się do do­roż­ki i jesz­cze w tej do­roż­ce tłum go na­pa­sto­wał.

Prze­ciw­ko ks. J. B. Pra­naj­ti­so­wi za jego ści­śle na­uko­we Stu­djum "Chri­stia­nus in Tal­mu­de Ju­da­eorum" z nie­opi­sa­ną pa­sją wy­stą­pi­ła "Nowa Ga­ze­ta" w N* 507 z 3. XI. 1913, fał­szu­jąc wszyst­kie cy­ta­ty z bez­przy­kład­ną wprost bez­ce­re­mon­jal­no­ścią, co wy­ka­za­łem jej źró­dło­wo w pu­bli­ka­cji "Ksiądz Pra­naj­tis i jego prze­ciw­ni­cy", a co zo­sta­ło za­uwa­żo­ne przez róż­ne pi­sma i "No­wej Ga­ze­cie" wy­tknię­te, ona zaś na­wet nie pró­bo­wa­ła się uspra­wie­dli­wić z tak hań­bią­ce­go za­rzu­tu. Jest to tym bar­dziej za­sta­na­wia­ją­ce, że tak po­stą­pił or­gan, po­da­ją­cy się za wzór li­be­ra­li­zmu, po­stę­po­wo­ści, nie­za­leż­ne­go i uczci­we­go my­śle­nia, re­da­go­wa­ny przez zna­ne­go eko­no­mi­stę, wzy­wa­ją­ce­go mło­dzież do wal­ki z chry­stja­ni­zmem a spe­cjal­nie z ka­to­li­cy­zmem, z na­cjo­na­li­zmem i szo­wi­ni­zmem pol­skim, i dru­ku­ją­ce­go wciąż roz­ma­ite pro­te­sty tej – śle­pej mo­ral­nie – mło – dzie­ży, w imię – wyż­sze­go typu mo­ral­no­ści pry­wat­nej i pu­blicz­nej!

War­szaw­ski "Dzień" w N* 295 w no­tat­ce "Skan­dal na od­czy­cie" pi­sał: "W so­bo­tę (13. XII. 1913) wie­czo­rem ja­kiś pi­sarz żar­go­no­wy H. Caj­tlin wy­gło­sił w war­szaw­skim "Ha­so­mi­rze" he­braj­skim od­czyt p.t. "Ety­ka Tal­mu­du". Pod­czas od­czy­tu, na któ­rym byli na­tu­ral­nie sami ży­dzi, po­wsta­ły krzy­ki, wo­ła­nia i gwiz­da­nie. Pre­le­gent z trud­no­ścią za­koń­czył od­czyt, po któ­rym wzno­wił się skan­dal".

5. WY­ZNA­NIE MOJ­ŻE­SZO­WE CZY TAL­MU­DYCZ­NE.

Na­zy­wa­nie re­li­gji na­szych ży­dów "mo­za­izmem" a ży­dów ludź­mi "wy­zna­nia moj­że­szo­we­go" albo "sta­ro­za­kon­ne­mi" jest wła­ści­wie błęd­ne i nie wy­trzy­mu­je kry­ty­ki, poj­mo­wa­nej źró­dło­wo.

Na­zwy te sto­so­wa­ły­by się słusz­nie do Sa­ma­ry­ta­nów i Ka­ra­itów, istot­nych czci­cie­li Sta­re­go Te­sta­men­tu i nie po­sia­da­ją­cych żad­nych in­nych ksiąg świę­tych. Z więk­szym pra­wem mógł­by na­wet chry­stja­nizm ro­ścić pre­ten­sje do "sta­ro­za­kon­no­ści", al­bo­wiem nie wy­pa­czył De­ka­lo­gu, jak go wy­pa­czy­li ży­dzi. Ale chry­stja­nizm, za­cho­wu­jąc cześć dla Sta­re­go Za­ko­nu, oparł się na No­wym, ży­dzi zaś, za­cho­wu­jąc rów­nież cześć dla Sta­re­go Te­sta­men­tu, opar­li się na Tal­mu­dzie.

Ale w sa­mym Tal­mu­dzie znaj­du­ją się róż­ne a cał­kiem wy­raź­ne po­twier­dze­nia fak­tu, iż usu­wa­no Bi­bl­ję w cień. Ra­bi­ni uczy­li, iż sław­ny rab­bi Elie­cer ka­zał uczniom dzie­ci swe sa­dzać mię­dzy ko­la­na uczo­nych a nie da­wać im czy­tać, to zna­czy nie da­wać czy­tać Pi­sma (Be­ra­chot 28b).

Bi­schoff w swym "Thal­mud-Ka­te­chi­smus" ze­brał kil­ka wy­raź­niej­szych jesz­cze twier­dzeń: "Kto Pi­smo czy­ta, ma coś, a nic, ale kto czy­ta Misz­nę, ma przy­jem­ność i na­gro­dę", Baba Me­cja 33a. "W Za­ko­nie są rze­czy waż­ne i nie­waż­ne, ale sło­wa uczo­nych w pi­śmie są jed­na­ko waż­ne". "Jest bar­dziej ka­ry­god­ne wy­stę­po­wać prze­ciw sło­wom ra­bi­nów, niż Tory", San­he­dryn XI, 3. "Kto na­ru­sza sło­wa ra­bi­nów, wi­nien śmier­ci", Eru­bin 21b.

I tu się zja­wia prze­pis zdu­mie­wa­ją­cy: "Wszyst­kie księ­gi Pi­sma Świę­te­go ka­la­ją ręce" (Misz­na, Ja­da­im IV, 5).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: