Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dwadzieścia jeden uderzeń serca - ebook

Data wydania:
1 stycznia 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Dwadzieścia jeden uderzeń serca - ebook

Nagroda Literacka Unii Europejskiej, najlepszy debiut według Guardiana, zdobywca Irish Book Awards dla Książki Roku

Efekty irlandzkiego kryzysu ekonomicznego docierają też na prowincję. Upada miejscowa firma budowlana, a wraz z nią rozpada się złudzenie stabilizacji i wspólnoty. Pojawiają się akty przemocy, poczucie krzywdy i bezbronności. Donal Ryan proponuje unikalną, wielogłosową narrację. Budowlańcy i ich żony, zatroskane matki i ojcowie, młodzi ludzie, którzy marzą o wyrwaniu się do lepszego świata – wszyscy oni muszą zmierzyć się z dezintegracją ich małej społeczności.

Dwadzieścia jeden postaci, z których każda ma do opowiedzenia własną wersję zdarzeń. Ich różne spojrzenia i doświadczenia oddają rozsypkę świata pogrążonego w chaosie. Czy tylko ekonomicznym?

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66329-38-6
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Bobby

MÓJ OJCIEC wciąż mieszka przy końcu drogi, za jazem, w niewielkim domu, w którym się wychowałem. Zachodzę do niego co dzień, by sprawdzić, czy czasem nie umarł, i każdego dnia wychodzę rozczarowany. Nie odpuściłby sobie codziennej okazji do sprawienia mi zawodu. Szczerzy się tylko tym swoim koszmarnym grymasem. Wie, po co przychodzę. I wie, że ja wiem, że on to wie. Podśmiewuje się nieprzyjemnie. Pytam, czy czegoś mu potrzeba, ale on tylko rechocze. Przez chwilę mierzymy się wzrokiem i gdy już dłużej nie mogę znieść jego odoru, wychodzę. – Wszystkiego dobrego – mówię – zobaczymy się jutro. – Tak, tak, zobaczymy się na pewno – odpowiada – nigdzie się nie wybieram.

Na środku niskiej furtki, zatknięte na obrotowym zawiasie jak na szpikulcu, jest czerwone metalowe serce. Farba odłazi z niego płatami, ledwo widać, że było kiedyś czerwone. Przydałoby się je odrapać, wygładzić papierem ściernym, pomalować i naoliwić. Mimo to wciąż kręci się na wietrze. Słyszę jego iii, iii, iii, gdy odchodzę. Łuszczące się, skrzypiące, wirujące serce.

Gdy umrze, dostanę po nim chatę i dwa akry ziemi, które pozostały z gospodarstwa dziadka. Resztę ojciec przepił lata temu. Pogrzebię starego, a potem puszczę dom z dymem, odleję się na zgliszcza i sprzedam te dwa akry za tyle, ile mi dadzą. Z każdym dniem jego życia ich wartość spada. I on o tym wie; żyje, by mi zrobić na złość. Serce ma zawalone syfem, płuca zeschnięte i poczerniałe, jednak wciąż udaje mu się wciągnąć do nich powietrze i z charczeniem i kaszlem wypluć je z powrotem. Dwa miesiące temu straciłem robotę, i to podziałało na niego niczym najlepsze lekarstwo. Jak zastrzyk wzmacniający na kolejne sześć miesięcy. Jeśli kiedykolwiek się dowie, jak bardzo wyrolował mnie Pokey Burke, niewątpliwie odzyska pełnię zdrowia. Pokey będzie wówczas mógł ubiegać się o beatyfikację jako sprawca cudownego uzdrowienia.

Niby jaki miałem powód, by nie ufać Pokeyowi Burke’owi? Był młody, kiedy zacząłem dla niego pracować – trzy lata młodszy ode mnie – ale jego stary zatrudniał całą parafię i nikt nigdy nie powiedział o nim złego słowa, nie licząc zwyczajnych narzekań. Pokey Burke dostał imię po papieżu: Seán Pól, tak dali mu rodzice na chrzcie. Jednak jego brat Eamonn, który nie miał jeszcze dwóch lat, kiedy tata i mama sprowadzili do domu młodsze dziecko, postanowił, że Seán Pól będzie się nazywać Pokey, a ponieważ wszyscy się z nim zgodzili, przezwisko przylgnęło do niego dożywotnio. A może i na dłużej, jeśli przeżyje go ktokolwiek, kto będzie go pamiętał i chciał o nim mówić po jego śmierci.

PEWNIE MOGŁEM SIĘ DOMYŚLIĆ, że coś jest na rzeczy tamtego dnia w zeszłym roku, kiedy Mickey Briars zaczął się dopytywać o swoją emeryturę. – Chłopaki, wiedzieliście, że wszyscy powinniśmy dostać jakieś dodatki do emerytury? – Nie wiedzieliśmy, Mickey. – Ta jest, z jakiegoś tam funduszu. Byłaby z tego porządna emerytura, lepsza niż rządowa. Coś e k s t r a na stare lata. Mickey wyciągnął lewą rękę, unosząc niewidzialny ciężar tego, co mu się należało, a czego nie dostał. Wyliczał kolejne punkty z listy nieotrzymanych świadczeń, uderzając kościstym palcem w wysuszoną, przepaloną od wapna skórę. Miał łzy w zażółconych oczach. Został zrobiony w balona. Okradziony. I to do tego nawet nie przez prawdziwego, sensownego faceta, tylko przez tego małego gnojka. To bolało go najbardziej.

Poszedł do niego i zaczął walić w drzwi z płyty pilśniowej tak długo, aż Pokey je uchylił – zrobił to na sekundę, wyrzucił przez nie kopertę i zatrzasnął je z powrotem, w ostatniej chwili, bo Mickey zdążył się już pochylić i brał właśnie rozpęd, by staranować go niczym wkurzony stary baran. Drzwi pękły od uderzenia twardej, starej czaszki Mickeya, niemal się rozpadając. Zamknięty w środku Pokey musiał narobić pod siebie ze strachu. – Oddawaj moją pieprzoną emeryturę, gnoju! – wywrzaskiwał doprowadzony do ostateczności Mickey. – Chcę moją pieprzoną emeryturę i resztę składek. Wyłaź, ty fiucie, albo cię zabiję!

Na koniec wpadł w szał i zaczął wyżywać się na sprzętach, przewracał beczki, rozwlekał szalunki, a kiedy chwycił za łopa-tę i zaczął nią wywijać, wszyscy zaczęliśmy szukać schronienia. Wszyscy poza tym poczciwym biedakiem, Timmym Hanrahanem, który stał tam, szczerząc się od ucha do ucha jak półgłówek, którym zresztą jest.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: