Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dworek pod Malwami 50. Matki - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
17 września 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Dworek pod Malwami 50. Matki - ebook

Michał Kalinowski spędza początek roku w hotelu Ritz w Białymstoku. Niespodziewanie spotyka tam dawnego znajomego, barona Bispinga. Mężczyźni umawiają się na pogawędkę, podczas której powraca historia sprzed 13 lat. Doszło wówczas do brutalnego i tajemniczego morderstwa księcia pałacu w Teresinie. Władza nie zdołała uchwycić sprawcy, więc podejrzenie spadło na ostatniego gościa denata - właśnie barona. Zawirowania wojenne nie pozwoliły Bispingowi naprostować sprawy i przez lata musiał żyć z łatką mordercy. Dopiero teraz udało mu się doprowadzić do wznowienia procesu. Jednym ze świadków jest Michał Kalinowski.

Wzruszająca i pełna ciepła polska saga o wielopokoleniowej rodzinie Kalinowskich. Mieszkańcy dworku pod Malwami pielęgnują szlacheckie tradycje. Wraz z początkiem XX wieku ich spokojne życie zaburzy bieg historycznych wydarzeń. Rodzinne tajemnice, rozczarowania i tęsknoty wpłyną na ich relacje. Mimo trudności z którymi się zmierzą, nie zapomną o tym, że najważniejsza w życiu jest miłość.

Marian Piotr Rawinis (ur. 7 grudnia 1953 w Popiołach, zm. 1 lutego 2021 w Pobłędziu) znany też jako Peter Janees to polski poeta, powieściopisarz, scenarzysta i dziennikarz. To również działacz opozycji i były więzień polityczny w okresie stanu wojennego. Tworzył oraz pełnił funkcję redaktora naczelnego pierwszej niezależnej gazety w Częstochowie – „Dziennik Częstochowski 24 Godziny”. Współpracował m.in. z TVP Katowice, Gazetą Wyborczą czy Dziennikiem Polskim. Był również częstochowskim korespondentem PAP. W swoim literackim dorobku autor posiada powieści historyczne, sensacyjne, obyczajowe i kryminalne, np. „Facet z Beauty Falls”, „Martwa natura z księżycem”. W latach 80. publikował pod pseudonimem Peter Janees. Niewątpliwie uznanie czytelników zdobyła „Saga rodu z Lipowej” składająca się z 36 tomów. W 2011 roku pisarz pod pseudonimem Piotr Kukliński wydał kolejną sagę „Dworek pod malwami” (70 tomików). W latach 2015 – 2016 ukazała się trzecia saga autora pt. „Amerykański sen”.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-26-80151-4
Rozmiar pliku: 239 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PAN BARON

_Styczeń 1926_

Pod koniec stycznia Michał Kalinowski utknął w Białymstoku na cały tydzień. W hotelu Ritz spotykał się ze znajomymi, załatwiał sprawy finansowe, grał w karty.

Z sumy wynagrodzenia, jaka należała mu się za administrowanie Złotnikami, otrzymał tylko część i zastanawiał się nad wynajęciem prawnika, który byłby w stanie wyegzekwować resztę należności.

Sytuacja w kraju po chwilowej poprawie w związku z wprowadzeniem nowej waluty znowu się pogarszała, zaś adwokat Wizner upierał się, by wypłacić honorarium w złotówkach, co dla Kalinowskiego oznaczało stratę.

– Trzeba go zmusić do respektowania kontraktu – żądał pan Michał od swojego pełnomocnika.

Pewnego popołudnia czekał właśnie na adwokata, gdy pojawił się boy hotelowy i podał kartę wizytową.

– Pan baron Bisping pragnie odwiedzić pana dziedzica.

Gdyby Pan Michał spojrzał na kartonik przeczytałby: Jan Kamil Antoni Bisping von Gallen, ordynat na Massalanach. Nie musiał tego robić, znał barona osobiście.

– Poproś.

Tuż za bojem pokazał się ubrany na czarno mężczyzna w średnim wieku.

– Panie Michale, witam. Wybacz, że cię nachodzę, ale usłyszałem właśnie, że stoisz w tym samym hotelu...

– Cieszę się, widząc pana barona. Zechce pan wstąpić?

Kalinowski zaprosił gościa do pokoju, gestem zatrzymując chłopca hotelowego i wręczając mu banknot.

– Przynieś koniak, z łaski swojej.

– W tej chwili, panie dziedzicu.

Baron znalazł się w pokoju, zajął miejsce na krześle, założył nogę na nogę. Był ubrany nadzwyczaj starannie i całkowicie na czarno. Miał bladą cerę, która silnie kontrastowała z jego ubraniem.

Jan IV Bisping, bogacz i sportowiec, spokrewniony z najznakomitszymi rodzinami polskimi, należał niegdyś do najbardziej znanych przedstawicieli arystokracji. Zamiłowania sportowe realizował na lądzie, w wodzie i w powietrzu, ścigał się konno, latał balonem, a podczas wyścigów samochodowych doznał poważnego urazu ręki. Od lat jednak nie uczestniczył w szerokim życiu publicznym czy nawet towarzyskim, gdyż na jego biografii kładła się cieniem sprawa sprzed kilkunastu lat – został oskarżony i skazany za zabójstwo innego przedstawiciela polskiej arystokracji, księcia Druckiego-Lubeckiego.

– Jadę właśnie, uważasz pan, do Warszawy... – odezwał się Bisping nieco nerwowym tonem. – Sąd Apelacyjny nareszcie zajmie się moją sprawą...

– Ach, tak – skinął pan Michał. – Pamiętam naturalnie, ale sąd wezwał mnie jako świadka dopiero za trzy tygodnie. Sprawa zaczyna się trzeciego lutego, ja mam zeznawać dwudziestego czwartego. Wnoszę z tego, że proces będzie toczył się długo, zatem miejmy nadzieję, że dostatecznie szczegółowo, by pan baron został wreszcie oczyszczony z zarzutów, czego serdecznie życzę.

Baron uśmiechnął się słabo.

– Noszę ten gorset podejrzeń już tyle lat, że, uważasz pan, mało kto widzi we mnie normalnego człowieka. Jak zbawienia oczekuję, by nareszcie sprawa została zakończona.

Wyrok skazujący Jana Bispinga wydał jeszcze sąd carski, opinia publiczna jednak nie była jednoznacznie przychylna baronowi, nie brakowało takich, którzy uważali proces za sprawiedliwy, a wyrok za słuszny.

Tamto postępowanie, zakończone krótko przed wybuchem wojny światowej, w opinii wielu obserwatorów urągało podstawowym zasadom prawa i sprawiedliwości, podsądny został ukarany z bardziej z powodów politycznych niż dlatego, że udowodniono mu winę.

W pierwszym procesie pan Michał nie zeznawał, zgodził się złożyć zeznania przed Sadem Apelacyjnym, którego zadaniem było rozpoznanie sprawy od początku i wydanie orzeczenia już w imieniu wolnej niepodległej Rzeczpospolitej.

– Pan, drogi panie Michale, należysz do tych, co nie zwątpili we mnie, za co byłem i jestem niezmiernie wdzięczny – oświadczył Bisping. – Prawdę mówi stare przysłowie – prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.

– To mój obowiązek jako Polaka i patrioty – odparł Kalinowski. – Miałem też przecież osobisty powód, by nie wierzyć w te absurdalne oskarżenia.

***

21 kwietnia 1913 roku książę Władysław Drucki-Lubecki w swoim pałacu w Teresinie pod Warszawą podejmował gościa. Zgodnie ze swoim zwyczajem, zabrał go na przejażdżkę po parku małym, lekkim pojazdem, którym sam powoził. Pod wieczór pewien służący przechodził przez park i odkrył porzucony powóz, z końmi uwiązanymi do drzewa. Powóz był pusty, znajdowało się w nim tylko futro księcia. Miało to miejsce już po zmroku, zaniepokojona służba ruszyła natychmiast na poszukiwania księcia. To wielki park, liczył ponad czterysta morgów, niełatwo go obejść.

Książę Drucki-Lubecki został w końcu znaleziony – martwy. Stwierdzono dwie rany postrzałowe, zadane z tyłu, najpewniej z bliskiej odległości. Jedna kula weszła z prawej strony kręgosłupa, druga za uchem, przebijając czaszkę i wysadzając oko. Nadto lekarz odnotował na głowie denata wiele ran cięto-tłuczonych, jak gdyby książę stoczył bójkę, ale nie miały one skutku śmiertelnego.

Przybyła na miejsce zdarzenia policja uznała, że motyw rabunkowy jest mało prawdopodobny – w pobliżu ofiary znaleziono nie tylko kosztowną laskę, ale także złoty zegarek i takiż łańcuszek.

Przesłuchania służby nie doprowadziły do ustalenia przebiegu wydarzeń – nikt nie słyszał strzałów, nikt też nie widział zbrodni. Bo że doszło do zabójstwa nie ulegało wątpliwości. Na miejscu znaleziono liczne ślady krwi, a charakter obrażeń denata wskazywał, że przed śmiercią stoczył on walkę w obronie życia.

Śledztwo podjęto nadzwyczaj energicznie, przyjmując kilka hipotez mających wyjaśnić wszystkie okoliczności tragicznego zdarzenia. Jedna z nich zakładała, że sprawcy należy szukać wśród osób z najbliższego otoczenia księcia.

Na pierwszy ogień wzięto mężczyznę, który feralnego dnia gościł w pałacu i był jednym z ostatnich, który widział księcia żywego.

Stał się też od razu podejrzanym numer jeden, ponieważ tego właśnie dnia wyjechał z Teresina, a jeden ze świadków zeznał przed policją, że widział w jego ręku rewolwer.

Gościem księcia, znanym i zaprzyjaźnionym, był baron Jan Bisping, ordynat na Massalanch. Widziano go, gdy wraz z gospodarzem wyjeżdżał powozem na spacer po parku, a potem nagle zniknął. Wiadomo było jednakże, że wybierał się do swego majątku położonego pod Grodnem.

W tej sytuacji policja posłała za nim depeszą wzywającą do powrotu, co też Jan Bisping uczynił bez ociągania. Przyjechał do Warszawy następnego ranka, gdzie został natychmiast aresztowany pod zarzutem zabójstwa.

Jan Bisping zaprzeczył podejrzeniom i zeznał, że rozstał się z księciem w jak najbardziej pokojowych stosunkach, a opuścił park, ponieważ spieszył się na pociąg do Grodna. Prokuratura nie dała wiary tym wyjaśnieniom i postawiła ordynata w stan oskarżenia. Baron ponad rok spędził w areszcie, czekając na proces, z godną podziwu odpornością znosząc szykany rosyjskiej administracji i ataki rosyjskojęzycznych gazet.

Władze carskie usiłowały wykorzystać okoliczności zbrodni do rzucania oskarżeń na całą polską klasę ziemiańską.

13 czerwca 1914 roku Sąd Okręgowy w Warszawie ogłosił wyrok w trwającym kilka tygodni procesie. Baron Jan Bisping został uznany za winnego śmierci księcia Władysława Druckiego –Lubeckiego. Za zabójstwo, dokonane zapewne w uniesieniu, oraz za sfałszowanie weksli skazano go na utratę szlachectwa i karę 4 lat pozbawienia wolności, którą miał odbywać w rotach aresztanckich. Odebranie tytułów honorowych oznaczało, że stracił on także tytuł szambelana Jego Świątobliwości Ojca Świętego.

Ordynat złożył odwołanie, a prawnicy uzyskali zwolnienie z aresztu za kaucją. Wyniosła ona nieprawdopodobnie wysoką wówczas sumę stu tysięcy rubli – równowartość jednej czwartej wszystkich dochodów barona i jego majętności.

Do rozpatrzenia sprawy w sądzie wyższej instancji jednakże nie doszło, wkrótce wybuchła wojna światowa. Dopiero po odzyskaniu niepodległości i po zakończeniu wojny z bolszewikami, którzy splądrowali także Massalany, starania Jana Bispinga o zmazanie winy na swoim honorze i nazwisku zaczęły przynosić skutek i wreszcie udało mu się doprowadzić do wznowienia procesu.

Okoliczności zbrodni w Teresinie budziły niebywale wiele wątpliwości. Proces przed sądem rosyjskim był procesem poszlakowym – wśród blisko siedmiuset świadków nie znaleziono żadnego, który bezpośrednio widział moment zabójstwa. Z jednej strony powodowało to wiele rozmaitych domysłów i powstawanie różnych wersji wydarzeń, z drugiej dawało przekonanie oskarżającej prokuraturze, że może postępować swobodnie, lekceważąc zebrane w sprawie dowody lub też interpretując je według woli, swobodnie odrzucając jedne, a przyjmując inne. Przed sądem przesłuchano kilkuset świadków w sprawie, ale ich zeznania ani nie potwierdziły winy barona, ani też nie dały mu alibi.

Ordynat twierdził, że po rozmowie i przejażdżce z księciem, udał się na stację kolejową – pieszo, 12 kilometrów. Dla tych, którzy znali barona i jego sportowe pasje, jak na przykład Michała Kalinowskiego, nie było w tym nic dziwnego. Sąd nie dał wiary takim zeznaniom, sam nie chodził na takich dystansach, na dodatek z walizką. Nieszczęśliwie dla Bispinga, nie zgłosił się nikt, kto w godzinie zbrodni widziałby barona w innym miejscu. Pan Michał zobaczył go dopiero wieczorem w pociągu jadącym do Grodna. Na tym właśnie opierał przekonanie o niewinności arystokraty.

– Tego dnia, gdy zginął książę, spotkałem barona w pociągu i doskonale pamiętam naszą wspólną podróż. Gdyby miał zbrodnię na sumieniu, nie byłby taki spokojny. Zauważyłbym jego nietypowe zachowanie, które w zestawieniu z późniejszymi wydarzeniami wzbudziłoby moje zainteresowanie. Baron żartował swobodnie i opowiadał mi o sprawach sportowych! Tak się nie zachowuje morderca tuż po zabiciu swojej ofiary.

Ordynat konsekwentnie, od samego początku zaprzeczał, żeby miał coś wspólnego ze zbrodnią w parku w Teresinie. Ale w procesie poszlakowym liczą się nie tyle dowody, co poszlaki. Książę Drucki – Lubecki zginął od strzałów z broni palnej, a baron miał pistolet.

Dziesięciostrzałowy mauser, numer fabryczny 30527, został wprawdzie znaleziony w pałacu Bispinga, kilkaset kilometrów od miejsca zdarzenia, ale dla oskarżenia nie miało to znaczenia. Oskarżony dysponował pistoletem, broń w jego ręku miał wcześniej widzieć jeden z pracowników księcia – zatem mógł zabić.

Swobodnie żonglowano innymi hipotezami i wątkami – nie badano na przykład wątku zwolnionego z pracy gajowego, którego widziano w pałacu w przeddzień zbrodni. Łatwiej było uwierzyć w wersję, że arystokraci pobili się o kobietę albo o pieniądze. Przy baronie znaleziono kilka weksli z podpisem ofiary i orzeczono, że są sfałszowane, choć ekspertyza grafologiczna nie wskazywała na to bezsprzecznie. Nie wzięto też pod uwagę, że majątek ordynata znajdował się wówczas w kwitnącym stanie i nie musiał on szukać pieniędzy w tak haniebny sposób.

Inne punkty oskarżenia dotyczyły zatrutej herbaty. Jakiś czas przed śmiercią książę Drucki – Lubecki dwukrotnie stwierdził, że herbata, którą mu podano, ma dziwny smak, a badania potwierdziły, że napój zawierał strychninę. W obu przypadkach baron Bisping znajdował się przy boku księcia, co sąd skonstatował, ale nie udzielił odpowiedzi na pytanie o powód, dla którego jeden arystokrata miałby zabijać drugiego.

Sąd nie znalazł też odpowiedział na to, co właściwie wydarzyło się w parku w Teresinie owego fatalnego wiosennego dnia. Posłużył się prostym rozumowaniem, które stanowiło uzasadnienie skazującego wyroku: książę został znaleziony pobity i zastrzelony – Jan Bisping był obecny tego dnia w pałacu i w parku – zatem to baron dokonał zabójstwa.

Kalinowski i Bisping ostatnio widzieli się przed kilku laty, jeszcze przed wojną z bolszewikami. Teraz baron wypytywał o stan Kalinówki i sam z ożywieniem opowiadał o odbudowie ordynacji. Założona w połowie XIX wieku składała się z kilku wsi, których centrum były Massalany pod Grodnem. Bolszewicy splądrowali je, ale on sam uciekł przed nimi na czas, zabierając obrazy, srebra i co cenniejsze meble. Odbudowa miała trwać jeszcze długo i niemało kosztować, bo czerwoni Rosjanie poważnie nadwerężyli piękny niegdyś majatek.

– Musisz do mnie przyjechać, panie Michale – naciskał Bisping. – Jak tylko uzyskam ten wyrok.

– Dziękuję, panie baronie. Może i pan także zacznie więcej bywać.

Baron tłumaczył się, że zaszył się w majątku powodowany z jednej strony koniecznością obudowy wiosek i pałacu, kościoła i kaplicy, z drugiej zaś wyczuwalną niechęcią części towarzystwa.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: