Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dworek pod Malwami 6. Zabawa i zdrada - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
22 lipca 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Dworek pod Malwami 6. Zabawa i zdrada - ebook

Franciszka dochodzi do siebie po ciosie zadanym biczem przez Justynę. Rana powoli się goi, choć dziewczyna nie może liczyć na dużo współczucia. Nawet jej mąż nie wierzy, że Justyna mogła uciec się do przemocy bez prowokacji. Młynarz Wudkiewicz podupada na zdrowiu, a Natalia martwi się, że będzie musiała szybko wyjść za mąż, by jej rodzina przetrwała finansowo. Największe kłopoty trzymają się jednak Stasia, który zostaje aresztowany. Jako więzień polityczny nie może nawet liczyć na kontakt z rodziną. W odosobnieniu za kratami ważą się jego dalsze losy.

Wzruszająca i pełna ciepła polska saga o wielopokoleniowej rodzinie Kalinowskich. Mieszkańcy dworku pod Malwami pielęgnują szlacheckie tradycje. Wraz z początkiem XX wieku ich spokojne życie zaburzy bieg historycznych wydarzeń. Rodzinne tajemnice, rozczarowania i tęsknoty wpłyną na ich relacje. Mimo trudności z którymi się zmierzą, nie zapomną o tym, że najważniejsza w życiu jest miłość.

Marian Piotr Rawinis (ur. 7 grudnia 1953 w Popiołach, zm. 1 lutego 2021 w Pobłędziu) znany też jako Peter Janees to polski poeta, powieściopisarz, scenarzysta i dziennikarz. To również działacz opozycji i były więzień polityczny w okresie stanu wojennego. Tworzył oraz pełnił funkcję redaktora naczelnego pierwszej niezależnej gazety w Częstochowie – „Dziennik Częstochowski 24 Godziny”. Współpracował m.in. z TVP Katowice, Gazetą Wyborczą czy Dziennikiem Polskim. Był również częstochowskim korespondentem PAP. W swoim literackim dorobku autor posiada powieści historyczne, sensacyjne, obyczajowe i kryminalne, np. „Facet z Beauty Falls”, „Martwa natura z księżycem”. W latach 80. publikował pod pseudonimem Peter Janees. Niewątpliwie uznanie czytelników zdobyła „Saga rodu z Lipowej” składająca się z 36 tomów. W 2011 roku pisarz pod pseudonimem Piotr Kukliński wydał kolejną sagę „Dworek pod malwami” (70 tomików). W latach 2015 – 2016 ukazała się trzecia saga autora pt. „Amerykański sen”.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-26-80195-8
Rozmiar pliku: 285 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PIEKĄCY POLICZEK

Policzek, po ciosie batem zadanym przez Justynę Nowacką, bolał Franciszkę przez wiele tygodni. Na twarzy pojawiła się czerwona, potem sina, szpecąca pręga.

Michał Kalinowski, który z daleka dostrzegł zdarzenie, podbiegł do żony, zobaczył ranę na policzku.

– Trzeba zaraz zrobić zimny okład – zauważył. – Inaczej bardzo spuchnie.

Po czym zapytał:

– Co tu się stało? Powiedziałaś może jej coś przykrego?

Franciszka wybuchnęła płaczem.

Nadbiegła kucharka Fina z ręcznikiem, zamoczyła go w wiadrze z wodą, wycisnęła, przyłożyła do twarzy Franciszki.

Chłodny okład złagodził ból, ale tylko na chwilę. Ból wzmagał się na wspomnienie upokorzenia i jawnej niesprawiedliwości, jakiej doznała Franciszka.

– Jak ona mogła? – myślała z rozżaleniem o zachowaniu panny Nowackiej. – Czy ja jestem czemukolwiek winna?

Pan Michał z ulgą stwierdził, że koniec rzemienia nie trafił w oko i pocieszył, że skóra nie jest przecięta, więc i blizny nie będzie.

– Coś ty jej takiego powiedziała? – wciąż się dopytywał. – Musiałaś coś przykrego powiedzieć, skoro panna Justyna zachowała się w taki sposób.

– Nic nie powiedziałam – powtórzyła Franciszka. – Podałam jej wody, a ona mnie uderzyła.

Usiłowała wyjaśnić, że nie wie, czemu ją tak potraktowano, ale jej tłumaczenie trafiło w pustkę. Pan Michał był przekonany, że Justyna została w jakiś sposób sprowokowana. Miał ją za pannę spokojną i ułożoną, która nie podniesie ręki na nikogo i nie mógł uwierzyć w opowiadany mu przebieg zdarzenia. Franciszce było przykro, ona najlepiej wiedziała, jak pan Michał się myli w ocenie Justyny Nowackiej. Nie chodziło przecież tylko o ten przypadek, Franciszka już wcześniej słyszała, że w Topolanach nie mają panny Justyny za anioła. Córka właściciela majątku zachowywała się czasem okropnie, była niesprawiedliwa dla służących, krzyczała bez powodu, potrafiła także uderzyć.

Gdy Franciszka wspomniała o tym Michałowi, mąż wzruszył ramionami.

– Cóż to za plotki? – spytał z niezadowoleniem. – Chyba nie każesz mi ich słuchać, a co dopiero wierzyć?

Franciszka zrezygnowała z dalszego tłumaczenia, co było równie trudne, jak powstrzymanie łez. Odeszła z dłonią na obolałym policzku i urazą w sercu.

Wieczorem, gdy opuchlizna, a co za tym idzie także i ból, nasiliły się, pozwoliła sobie na głośny płacz.

– No, już, już – mruczał sennie pan Michał, delikatnie ogarniając żonę ramieniem. – Przytul się, to zaraz zapomnisz.

Franciszka nie mogła jednak zapomnieć, kilka razy w ciągu nocy wstawała, aby wymienić okład. Za drugim razem przypomniała sobie o Szczepanie i o tym, jak przed rokiem potraktowała swoją rywalkę, Cześkę, którą zbiła na kwaśne jabłko w Michałowie. Nie dostrzegała jednakże podobieństwa obu sytuacji. Bo przecież Franciszka nie miała wyboru, wyszła za mąż za Michała z woli swojego ojca, a Cześka po prostu ukradła jej narzeczonego.

– Cześka to co innego – mówiła sobie. – Zupełnie co innego.

Franciszka wstydziła się rany na policzku. Przez szereg dni starała się jak najmniej pokazywać. Wydawało się jej, że każdy, kto spojrzy na jej twarz, od razu pomyśli o tym, jak potraktowała ją Justyna Nowacka, a przy okazji o tym, że uderzenie było pewnie zasłużone.

Pani Katarzyna zwłaszcza, przynajmniej w pojęciu Franciszki, nie ukrywała zadowolenia z piętna, jakim naznaczono synową, i to jeszcze w tak widocznym miejscu. Rana piekła więc tym bardziej, im bardziej nieżyczliwi młodej gospodyni ludzie jej się przyglądali.

Dopiero po dwóch tygodniach policzek wrócił do poprzedniego stanu, a Franciszka przestała myśleć o całym zdarzeniu.

Domownicy Kalinówki byli w większości oburzeni zachowaniem panny Nowackiej. Najgłośniej krytykowała jej postępowanie Klementyna Hoffmann.

– Czy tak postępują ludzie wykształceni i dobrze wychowani? – pytała. – Czy nie nauczyli się, że czasy feudalizmu dawno już się skończyły?

Franciszka nie wiedziała, co to feudalizm, ale było jej lżej znosić poniżenie i ból, gdy słyszała słowa pocieszenia.

W podobnym tonie wypowiedzieli się synowie pana Michała, obwiniając Justynę o niegodne pozycji słabe panowanie nad nerwami.

– To z zazdrości – powiedziała kucharka Fina. – Ona Franciszce zazdrości naszego pana. Wiadomo, że jest czego.

– Właśnie – podchwyciła Klementyna Hoffmann. – A jej ojciec obraził się, że pan Michał nie wziął tej jego chudej szkapy i chciał się odpłacić, podstępem wykupując ziemię.

Natalia Wudkiewicz, młynarzówna, namawiała przyjaciółkę, aby sprawy nie zostawiała bez odpowiedzi.

– Nie mówiłam, jaka ta panna jest wredna? – zapytała, ze współczuciem patrząc na ziemistą pręgę. – Ja bym jej tego nigdy nie darowała!

Franciszka spojrzała z zaciekawieniem.

– Nie darowałabyś? Chcesz powiedzieć, że powinnam...

Młynarzówna ściszyła głos.

– Pewnie! – oznajmiła z przekonaniem. – Potraktowała cię jak najgorszą. A przecież ty jesteś teraz pani! Tobie nie wolno się poddawać, nawet tej przemądrzałej Nowackiej.

Franciszka spojrzała niepewnie na przyjaciółkę. Dobrze znała wzajemną niechęć obu pań. Panna Nowacka skrytykowała kiedyś głośno śpiew Natalii w kościele, podczas gdy sama na fortepianie grała ledwo poprawnie, przynajmniej zdaniem młynarzówny.

– Myślisz, że nie powinnam darować? – zapytała z nadzieją. – Michał tak nie uważa, on jakby trzyma jej stronę. Wcale mi nie uwierzył, że nic złego jej nie powiedziałam i w niczym nie było mojej winy...

Natalia Wudkiewicz wydęła wargi.

– On też zapomniał, że skoro cię wziął za żonę, to nie jesteś już zwykłą chłopką, tylko panią. Ja bym mu przypomniała!

Pomysł spodobał się Franciszce, choć na razie nie wiedziała, jak się do tego zabrać.

– Czasem myślę jak ty – powiedziała do Natalii. – Że powinien mnie bardziej szanować. Tylko nie bardzo wiem, jak to zrobić. On przecież tak był wychowany i zawsze tak uważał, to teraz pewnie mu trudno jest...

Młynarzówna pokręciła głową.

– Sama musisz postanowić, kim chcesz tu być – zauważyła z naciskiem. – Panią czy sługą.

Franciszka westchnęła głęboko.

– Łatwo ci mówić – zauważyła. – Ale jak to zrobić, nie wiem.

Natalia uśmiechnęła się z wyższością.

– Nic się nie bój, Franka – zapewniła ochoczo. – Już ja coś wymyślę.

Michałowi Kalinowskiemu zachowanie Justyny Nowackiej wydawało się problemem łatwym do rozwiązania.

– Kiedyś takie sprawy załatwiano obowiązkowo z bronią w ręku – zauważył pierwszego dnia w obecności matki. – Niezależnie od tego, czy Franciszka sprowokowała Justynę, czy nie sprowokowała, nie można tego tak zostawić.

– A co chcesz zrobić? – skarciła go surowo pani Katarzyna. – Chyba nie zamierzasz wyzwać na pojedynek jej ojca? Dość było kłopotów za poprzednim razem.

– Właśnie nie wiem, co powinienem zrobić – Kalinowski był zmartwiony. – Liczyłem, że mama mi podpowie...

Pani Katarzyna była przekonana, że pomiędzy obiema młodymi kobietami coś zaszło i dlatego jedna zaatakowała drugą.

– Justysia musiała być bardzo rozsierdzona – zastanawiała się głośno. – Nie myślę, żeby zrobiła coś takiego bez powodu. Przecież to opanowana, dobrze wychowana panna. Musiał być jakiś powód, i to niebagatelny, skoro posunęła się do takiej surowości.

– Nikt nie wie, co się naprawdę zdarzyło – zauważył pan Michał. – Nikogo nie było tam poza nimi dwiema.

– No właśnie! – podchwyciła starsza pani. – Zatem masz słowo przeciwko słowu.

Michał Kalinowski skrzywił się nieznacznie, gdy matka zasugerowała, że jego żonie nie można wierzyć.

– Tak czy inaczej, tylko jedna z nich odniosła obrażenia – podsumował po chwili. – A są tego rodzaju, że nie mogę sprawy zostawić bez odpowiedzi. Niech mama pamięta, że Franciszka należy teraz do naszej rodziny, więc ciążą na mnie wynikające z tego obowiązki honorowe.

Pani Katarzyna wzruszyła ramionami.

– Młoda jest, szybko się na niej zagoi – zauważyła lekceważąco. – Za kilka dni zapomnimy o tym przykrym incydencie. Pamiętaj, co obiecałeś: nigdy więcej pojedynków. Na samo wspomnienie tego, co wtedy przeżyłam, robi mi się słabo.

Ponieważ matka nie spieszyła się z podpowiedzią, co powinien zrobić, by obronić honor, Michał Kalinowski sam musiał znaleźć rozwiązanie.

***

Dla panny Justyny Nowackiej sprawa nie była warta roztrząsania.

– Owszem – przyznała. – Uderzyłam, ponieważ ta dziewczyna zachowała się wobec mnie niegrzecznie. Nawet bardzo niegrzecznie.

Nie chciała jednak ujawnić, na czym polegało niewłaściwe zachowanie Franciszki Kalinowskiej.

– Niegrzecznie, i już.

Panu Jackowi nie wystarczało takie tłumaczenie i próbował dowiedzieć się więcej.

– Widzisz, moja droga, postawiło mnie to w nieco niezręcznej sytuacji – tłumaczył. – I spowodowało wiele plotek.

Panna Nowacka wzruszyła ramionami.

– Cóż cię mogą obchodzić plotki, papo? Zawsze byłeś ponad to, co ludzie mówią. Niech sobie mówią.

Nowacki wzdychał, ale nie naciskał. Przed sąsiadami zdecydowanie trzymał stronę córki.

– Moja Justysia jest wychowana tak dobrze, jak mało która panna w okolicy – powtarzał z całą powagą. – Nigdy i nikogo nie skrzywdziła. Czemu wiec miałaby raptem postępować gwałtownie bez powodu? Jeśli zaś był powód, mogę ją tylko pochwalić, że odpowiednio umiała zareagować. Bo chamstwa, proszę państwa, nie możemy znosić, choćby mieszkało we dworze.

Znajomi pana Jacka kiwali potakująco głowami.

– Prawda.

Mieli za złe panu Kalinowskiemu, że wprowadził pod swój dach prostą dziewczynę ze wsi, a mógł wybrać ich córkę, siostrę lub bratanicę.

***

Justynę ojciec postanowił na jakiś czas odesłać z domu. Spakowała kufry i wyjechała do Kowna, niby do krewnych, a tak naprawdę żeby podleczyć skołatane nerwy. Początkowo chciała przed uwagami na swój temat schronić się u przyjaciółki w Białymstoku, ale pan Nowacki nie wyraził zgody.

– Lepiej będzie, jeśli jakiś czas pomieszkasz w oddąleniu – przekonywał. – Niemało mam tu kłopotow, teraz, gdy objąłem część ziemi pana Kalinowskiego. Nie chciałbym, abyś była narażona na jakiekolwiek przykrości, choćby tylko ze strony ludzi, których zdanie masz za nic.

_–_ Nie obchodzą mnie – potwierdziła Justyna. – Ale skoro papa uważa, że mogłabym czuć się nieswojo...

– Właśnie! – podchwycił pan Jacek. – Po co masz odczuwać dyskomfort. Stać nas na kupienie sobie spokoju.

***

Stosunki pana Nowackiego z Michałem Kalinowskim zawisły w próżni. Pan z Topolan nie zamierzał przepraszać za zachowanie córki i zachował do pana Michała urazę, choć tylko w sercu, nigdy publicznie nie dał mu tego odczuć. Uznał, że nastąpiło wyrównanie rachunków i tego samego oczekiwał od sąsiada. Pan Kalinowski nie miał powodu do świadczenia uprzejmości dawnemu przyjacielowi. Obaj jednak zachowywali formy. Po pewnym czasie zaczęli się sobie kłaniać, najpierw z daleka, sztywno i oficjalnie, potem nieco cieplej.

Jacek Nowacki ubolewał nad tym co się stało, tym bardziej że większość sąsiedztwa wzięła stronę pana Michała Kalinowskiego. Czuł się w Topolanach samotny, niemal porzucony, i silnie łaknął rozrywek, do których teraz nie miał towarzystwa. Zaszył się w swoim dworze i prawie go nie opuszczał, nie przyjmował też nikogo z sąsiadów

Pan Jacek na nabożeństwa uczęszczał teraz do kościoła w Michałowie i to też bardzo rzadko. Przestał się pokazywać w Zabłudowie, gdzie miał dom, ale to akurat nie dziwiło nikogo, ponieważ i tak bywał tam rzadko po niesławnym pojedynku. Ku wielkiemu rozczarowaniu proboszcza skończyły się też partie kart w jego domu.

– Gdzie teraz mam przeważnie zdobyć środki na remont dachu na kościele? – mruczał z niezadowoleniem ksiądz Miodyński.MŁYNARZ I CÓRKA

– Córko, jestem głodny – poskarżył się młynarz Wudkiewicz. Siedział na krześle, z poduszką pod plecami, a jego mina wyrażała cierpienie. Natalia przystanęła przed ojcem z patelnią w ręce.

– Możecie dostać tylko jedno jajko – oznajmiła, przekładając jajecznicę na talerz. – Na więcej nie zapracowaliście.

Dwa kolejne urazy kręgosłupa, jakich doznał młynarz, prawie uniemożliwiły mu wykonywanie roboty. Nie tylko nie mógł już obsługiwać maszyny, dźwigać worków z ziarnem i mąką, ale ledwo samodzielnie chodził, powłócząc nogami. Od zeszłej jesieni jego stan wyraźnie się pogorszył. Od marca najwięcej czasu spędzał w łóżku, a że zawsze lubił wypić, nie pomijał ku temu żadnej okazji. Nie pracując, zrobił się zgryźliwy, dokuczał córce.

– Za mąż byś poszła – wyrzekał. – Czas ci, a chłop potrzebny w domu natychmiast. Wziąłby się do roboty i jakoś przetrwalibyśmy.

Po pierwszym urazie Wudkiewicz usiłował coś jeszcze robić we młynie. Okazało się jednak, że sił nie starcza mu na terminowe wykonanie zamówień i coraz więcej dotychczasowych klientów zaczęło rozglądać się za innym miejscem. Natalia nie od razu zdała sobie sprawę, że nie będzie już tak jak dawniej. Po drugim urazie, który ojca na stałe umieścił w domu, zaczęła jednak rozumieć, że potrzebne są szybkie i zdecydowane postanowienia. Miała jednakże własny pomysł, inny niż podpowiadany przez ojca.

– A po co mam zaraz za mąż iść? – spytała. – Trzeba nająć kogoś do roboty na ten czas, gdy jesteście chorzy. Wydobrzejecie, to go zwolnicie.

Wudkiewiczowi pomysł zatrudnienia pomocnika się nie spodobał. Dwa dni go rozważał, obliczał i rachował, aby w końcu się sprzeciwić.

– Nie wyżyjemy tak – oświadczył. – Policzyłem wszystko i wychodzi, że żadną miarą nie wyżyjemy. Pomocnik będzie kosztował, a przecież młyn nie nasz, a tylko dzierżawiony. Pomocnikowi zapłacić będzie trzeba, mało nam zostanie. Jedyna rada, żebyś za mąż szła, bo z tego dostaną się nam środki na utrzymanie. Jak tylko poczuję się lepiej, pojadę tu i tam w tej sprawie...

Wudkiewiczowi jednak siły nie chciały powrócić. Słabł coraz bardziej, wychudł i prawie przestał jeść, zadowalając się kolejnymi kieliszkami wódki, zagryzanymi chlebem ze słoniną. Doktor, którego wezwała Natalia, przyjechał któregoś dnia dwukółką, pobył z godzinę, herbaty się napił, pomówił z młynarzem, opukał go, przepisał maść, wziął dwa ruble za fatygę i pojechał. Maść, wykupiona w aptece w Zabłudowie, łagodziła wprawdzie ból, ale nie była cudowna, nie postawiła młynarza na nogi.

– Co to będzie? – biadał Wudkiewicz. – Przecież ja młody jeszcze jestem, mam wiele sił. Jakże mi umierać, bo żyć w taki sposób nie mogę.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: