Dzięki za tę podróż - ebook
Dzięki za tę podróż - ebook
Epicka lekcja miłości w San Francisco.
Siedemnastoletni Parker po tragicznym wypadku samochodowym załamał się i przestał mówić. Zamiast myśleć o przyszłości po maturze, często wagaruje. Spędza czas w hotelach, obserwując i okradając gości. Pewnego dnia spotyka tajemniczą Zeldę o srebrnych włosach, która twierdzi, że jest nieco starsza, niż sugerowałby jej wygląd. Czy dziewczyna i jej gruby plik banknotów sprawią, że Parker znów będzie cieszyć się życiem?
Oryginalna powieść o pierwszej i ostatniej miłości. Doskonała lektura dla fanów prozy Johna Greena.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8074-082-2 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
jeśli umrzesz kochanie, a ja sam zostanę,
nie oddajmy bólowi więcej terytorium:
bo nie ma przestrzeni większej od naszej.
Pyły pośród zboża, piasek pośród piasków
czas, błądząca woda i wędrowny wiatr,
niosły nas jak niosą żeglujące ziarno,
mogliśmy się nie spotkać przez cały ten czas.
Tę łąkę, o mała nieskończoność!
gdzieśmy się poznali, tę oddajemy,
miłość, kochanie, nie ma zakończenia.
I tak, jak narodzenia nie miała
śmierci nie ma, jest jak wielka rzeka,
tylko ziemie, tylko wargi zmienia.
Pablo Neruda, Sonety, XCII,
przeł. Zofia Jabłonowska-RatajskaNARRACJA TRZECIOOSOBOWA: PORAŻKA
Chłopak siedział na ławce w holu hotelu Palace. Było koło wpół do ósmej rano, co oznacza, że powinien przebywać w szkole. Ale zawsze uważał, że chodzenie do szkoły w Halloween to idiotyzm. Więc sobie odpuścił.
Może zajrzy tam trochę później. Może nie. Sprawy wzięły taki obrót, że to już właściwie nie miało znaczenia.
Wyglądało na to, że rzucał się w oczy bardziej niż zwykle. Odwiedzał hotel Palace wielokrotnie, ale zawsze w weekendy. W środku tygodnia nie działo się tutaj aż tyle, by ktoś taki jak on mógł przejść niezauważony. Nosił brudnawe dżinsy i stary czarny T-shirt. Włosy miał długie i rozczochrane. (Prawdopodobnie. Nie zdążył rzucić okiem w lustro przed wyjściem z domu).
Poza tym był Latynosem. Jednym z niewielu obecnych w budynku Latynosów, którzy nie sprzątali w pokojach, nie myli naczyń ani nie szorowali podłóg starych, bogatych, białych ludzi. Mówiąc wprost – wyglądał jak ktoś, kto znalazł się tu z zamiarami mniej lub bardziej przestępczej natury. Cóż za rasistowski, ksenofobiczny, totalnie niepoprawny politycznie pogląd.
Tyle że słuszny.
Chłopak w żadnym razie nie wyglądał na bandziora. Ot, przeciętny nastolatek. No, może nie taki przeciętny. Moglibyście uznać, że jest całkiem spoko. Dobra, nie zaraz spoko, ale też i nie tak całkiem niespoko. Wiecie, normalny poziom fajności. Mocne siedem na dziesięć. W lepsze dni nawet cztery z plusem. Przy właściwym oświetleniu, pod możliwie najlepszym kątem. Uwzględniającym jego krzaczaste brwi, dziwne zagłębienia w policzkach, widoczne, gdy się uśmiechał – i ten dołek w kształcie dupki w brodzie…
*
Ja pierdolę, to jest jakaś porażka, co nie?
Pomyślałem, że lepiej będzie napisać to w trzeciej osobie. Żeby zyskać krytyczną perspektywę. Ale pisanie o tym, że jestem fajny, przy jednoczesnym udawaniu, że to wcale nie ja piszę o tym, że jestem fajny – to jest zryte, no. To jak samemu sobie pisać list referencyjny albo coś w tym rodzaju.
Kurna, właśnie zauważyłem, że padło słowo na P. O, a teraz napisałem jeszcze „kurna”. W sumie to mógłbym przekreślić je oba, ale wolałbym nie. Wiecie co? Czy naprawdę tylko dlatego, że ja jestem tym, kim jestem, a wy – no, wy jesteście wy – musimy bawić się w udawanie, że słowo „pierdolić” nie istnieje? Czy muszę wam tutaj snuć rzewne baśnie z mchu i paproci o tym, jak to nauczyciel zmienił moje życie, mówiąc na lekcji, że Szekspir był pierwszym raperem w dziejach? Albo o tym, jak dzielnie uprawiałem wolontariat w ośrodku dla bezdomnych nastolatków chorych na raka, czy coś? Dzięki czemu na moje serce padł promień altruizmu? Albo może jedźmy po calaku. Sprzedam wam wyciskającą łzy historię o tym, co stało się z moim tatą, albo coś innego równie dołującego, co was tak przybije, że pomyślicie: „Dobra tam, po coś w sumie mamy te kwoty dla mniejszości, a dzieciaka już dosyć życie sponiewierało”. A więc przybijecie pieczątkę, gdzie trzeba, i w kwietniu dostanę taką dużą kopertę.
*
No więc nie. Nie wdawajmy się w gierki. Spytaliście: „Jakie doświadczenie ze swojego życia mógłbyś określić jako najważniejsze?” – i ja wam odpowiem, choć moja odpowiedź może przekroczyć te przepisowe pięć tysięcy słów. Mogą się w niej znaleźć słowa na P. A nawet czynności tym słowem określane. A poza tym mnóstwo różnych rzeczy, takich rzeczy, że musiałbym upaść na głowę, żeby o nich napisać i jeszcze wam to wysłać.
To właśnie zrobię, a wy podejmiecie decyzję.
*
Zacznijmy od początku.
Miło mi was poznać. Jestem Parker Santé. Średnio fajny i słabo mi idzie pisanie w trzeciej osobie. Oto jak zaczęło się najważniejsze doświadczenie w moim życiu.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.PODZIĘKOWANIA
Dla Christiana, Justina, Lizzy, Chrissy, Katy, Jenici, Chavy i całej ekipy wydawnictwa Simon&Schuster…
Dla Johna i wszystkich w Folio oraz w Greenhouse…
Dla Mamy, Setha, Bobby’ego D., Tallie, Casey, Giulia, Seana i wszystkich przyjaciół oraz członków rodziny, którzy ze mną wytrzymują…
Dla drużyny MacDowell Colony, gdzie ta książka powstała, a potem została przepisana na nowo…
Dla wszystkich autorów, których ostatnio poznałem, a oni tak serdecznie zaprosili mnie do tego nowego, wspaniałego świata…
Dla wszystkich czytelników, którzy napisali „Cześć!” – albo po prostu wytatuowali sobie asteroidę na nadgarstku…
Dzięki za tę podróż.Gdy asteroida pędzi ku Ziemi, wszyscy z niepokojem spoglądają w górę. A może lepiej spojrzeć w głąb siebie? Przed takim pytaniem stają też bohaterowie powieści, maturzyści. Co zrobią ze swoją młodością, nadziejami, uczuciami?
Podobno szkoła średnia to najlepszy okres życia…
Peter, koszykarska gwiazda liceum, martwi się, że to może być prawda. Eliza chciałaby jak najszybciej opuścić Seattle i pozbyć się złej reputacji. Anita zastanawia się, czy dla studiów w Princeton warto rezygnować z marzeń. Andy natomiast nie rozumie, o co w ogóle chodzi z całym tym szumem wokół studiów i kariery: przyszłość może przecież poczekać.
Albo i nie.