Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Dzieła poetyckie Wincentego Pola. Tom 4 - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dzieła poetyckie Wincentego Pola. Tom 4 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 611 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WIT STWOSZ.

JW. i PW. Jegm. X. Hra­bi

Ja­no­wi Sci­pio­no­wi

k… k… k.

sy­no­wi ś… p. Ka­ro­la

chrzest­ne­go ojca mo­je­go

skła­dam.

Jak Ko­ściół stoi tra­dy­cyą, tak też tra­dy­cya jest klu­czem do re­li­gij­nej sztu­ki. Utwo­ry sztu­ki są wy­pły­wem li­tur­gii, stresz­cze­niem i zo­bra­zo­wa­niem jej, wcie­le­niem i upo­sta­cio­wa­niem sło­wa Bo­że­go, a nad­to upo­sta­cio­wa­niem tych ży­wot­nych po­dań, któ­re się od pier­wiast­ków chrze­ściań­stwa prze­cho­wu­ją w Ko­ście­le. Trud­no­by je po­jąć, nie zna­jąc źró­dła Bo­że­go, z któ­re­go wy­pły­nę­ły, nie zna­jąc du­cha po­da­nia, któ­ry je uzu­peł­nia.

Ko­le­je, ja­kie Ko­ściół prze­cho­dzi w dzie­jach świa­ta, są po­da­niem ży­wem w Ko­ście­le. Sztu­ka re­li­gij­na jest w ten spo­sób wiel­kim po­mni­kiem w hi­sto­ryi po­wszech­nej, a utwo­ry sztu­ki mogą być zro­zu­mia­ne tyl­ko za po­mo­cą sło­wa Bo­że­go i tych ży­wych tra­dy­cyi miej­sco­wych, któ­re – po­czy­na­jąc od oł­ta­rzy i re­li­kwij Świę­tych aż do gro­bow­ców, stal, ła­wek i kruch­ty, do pie­czar i gro­bów – co do prze­szło­ści i zna­cze­nia ob­ja­śnia po­da­nie miej­sco­we.

Od­no­wie­nie tedy tej tra­dy­cyj­nej nici – któ­ra się od pier­wiast­ków Ko­ścio­ła, ko­le­ją wie­ków, aż po na­sze prze­wi­ja cza­sy – nie bę­dzie może i tu­taj bez po­żyt­ku, bo na­wy­kli­śmy szcze­gól­niej wiel­kie dzie­ła sztu­ki re­li­gij­nej uwa­żać tyl­ko za wy­jąt­ko­we zja­wi­ska w dzie­jach sztu­ki, a to głów­nie z po­wo­du prze­rwa­nia tej tra­dy­cyj­nej nici, któ­ra je ob­ja­śnia i pu­ści­zną w ży­wem sło­wie ku czci po­da­je. Co prze­cież tak nie jest, bo ta nić ży­wych po­dań snu­je się przez wie­ki. I wię­cej jak po­ło­wa tego, w co Ko­ściół po­wszech­ny wie­rzy, co wy­zna­je i oby­cza­jo­wo peł­ni, nie jest spi­sa­ne – i tyl­ko po­da­niem żywe. A każ­dy po­mnik re­li­gij­ny, każ­dy oby­czaj Ko­ścio­ła, każ­de po­da­nie od­po­wia­da swe­mu wie­ko­wi i du­cho­wi Mat­ki i Ro­dzi­ciel­ki.

Upo­sta­cio­wać sło­wo Boże i żywą tra­dy­cyę Ko­ścio­ła, za­kląć je wi­do­mie i ująć w nowe kształ­ty kunsz­tow­nie, nie było za­da­niem ła­twem – bo z jed­nej za­sa­dy mu­sia­ły wyjść tu wszyst­kie sztu­ki, wszyst­kie ob­rzę­dy; i oby­cza­je Ko­ścio­ła mu­sia­ły wziąć na­masz­cze­nie z góry – bo chrze­ściań­stwo roz­sia­dło się na spo­łe­czeń­stwach i for­mach skoń­czo­nych, na dzie­jach do­ko­na­nych, a du­chem nowe i od­mien­ne od po­gań­skie­go świa­ta mu­sia­ło gó­ro­wać du­chem naj­wy­kwint­niej­sze i skoń­czo­ne for­my.

Nie­ma­łą to rze­czą było ży­wem sło­wem za­wo­jo­wać po­gań­stwo, tego bo­ha­te­ra mie­cza, i na­kryć ra­mio­na­mi krzy­ża sztu­kę i fi­lo­zo­fią grec­ką, or­ga­nizm i pra­wo po­gań­skie­go Rzy­mu.

Wcie­lić ideę nie­cie­le­sną nie było za­da­niem ła­twem: otwo­rzyć księ­gę ży­wo­ta czy­tel­ną dla wszyst­kich i oka­zać ją zie­mi w po­świa­cie Du­cha Śgo, na to po­trze­ba było oso­bli­wej ła­ski. Typy bo­wiem sta­ro­żyt­nej sztu­ki były zu­ży­te, były to czcion­ki, któ­re­mi duch prawd chrze­ściań­skich wy­pi­sać nie zdo­łał; były to nie­zdar­ne środ­ki na wy­ra­że­nie prawd Bo­żych, o któ­rych świat po­gań­ski na­wet nie miał prze­czu­cia. Lubo tedy stał wy­so­ko spo­łecz­nie i dzie­jo­wo, nie miał mo­dły na żywy od­lew prawd wy­cho­dzą­cych z du­cha; i owszem duch ten był tak po­tęż­ny, tak wszech­moc­ny, że nie mo­gąc się po­mie­ścić w mo­dle uro­bio­nej, roz­sa­dził wszyst­kie for­my po­gań­skie: bo nie dzia­łał we­dług mia­ry i wag, i cie­le­sno­ści, lecz dzia­łał jak świa­tło i cie­pło, któ­re spo­łe­czeń­stwu da­wał.

Typy sta­ro­żyt­nej sztu­ki były, jak mó­wię, zu­ży­te; wol­no też… tyl­ko bar­dzo i tyl­ko ży­wo­tem mę­czen­ni­ków do­ra­biał się Ko­ściół swe­go wzro­stu i zna­cze­nia pier­wot­nych ty­pów w sztu­ce, ob­rzę­dów i oby­cza­jów ko­ściel­nych.

Groź­no ota­czał świat pier­wot­nych chrze­ścian: prze­ko­na­nie sło­wa Bo­że­go pła­co­no ży­wo­tem, ży­wot mę­czeń­ski mil­cze­niem. W tej at­mos­fe­rze du­chów, gdzie cier­pie­nie bo­ha­ter­stwem było, nie stać czło­wie­ka na sztu­kę; prze­ko­na­nie wy­star­cza­ło i nie­po­trze­ba było ze­wnętrz­nych po­bu­dek dla zmy­słów na utwier­dze­nie tego prze­ko­na­nia.

Tra­dy­cya, ro­dzi­ciel­ka sztu­ki, była tu jesz­cze tak żywą, że praw­dzi­wem ar­ty­sto­stwem du­cha było mę­czeń­stwo lub ni­czem nie­złom­ne wy­znaw­stwo; a kto nie upadł w tej wal­ce, nie był po­wo­ła­ny do twór­czo­ści, ale był bło­go­sła­wio­nym. Erą też mę­czeń­ską na­zwa­no dzie­je Ko­ścio­ła aż po cza­sy Kon­stan­ty­na Wiel­kie­go, gdzie Ko­ściół już po dniu Bo­żym i po Bo­żym świe­cie sze­rzyć się po­czy­na – gdzie Ko­ściół wy­cho­dzi w chrze­ściań­skim try­um­fie z po­mro­ku ka­ta­kumb zwy­cięz­ko.

Pierw­sze tedy naj­star­sze, naj­prost­sze, a za­ra­zem naj­więk­sze po­mni­ki chze­ściań­skiej sztu­ki znaj­du­ją się w ka­ta­kum­bach od­wiecz­nej Romy, na tym pier­wot­nym – dziś już nie kla­sycz­nym – ale mę­czeń­skim grun­cie chrze­ściań­stwa.

Wszyst­ko, coby sztu­ce mo­gło dać po­czą­tek, jest tu tyl­ko pro­stym zna­kiem, sym­bo­lem ozna­czo­ne, wszyst­ko stoi tu i żyje je­dy­nie tra­dy­cyą; a bez tra­dy­cyi, tej ta­jem­ni­cy chrze­ściań­skie­go du­cha, nie­mo – żna­by tu ni­cze­go zro­zu­mieć – ani zna­cze­nia prze­szło­ści, ani obiet­nic przy­szło­ści.

Krzyż, jako go­dło wia­ry i zba­wie­nia – księ­ga ży­wo­ta na apo­ka­lip­tycz­ne pie­czę­cie za­mknię­ta, jako go­dło ob­ja­wie­nia – ba­ra­nek Boży, jako go­dło od­ku­pie­nia – znak po­ło­żo­ny na gro­bie P. C. (pro Chri­sto) jako znak mę­czeń­stwa – imię mę­czen­ni­ka wy­ry­te mo­zol­nie na ka­mie­niu nie­wpraw­ną ręką, lub tyl­ko dzień jego śmier­ci na­pusz­czo­ny czer­wo­ną bar­wą, jako bar­wą try­um­fu i mę­czeń­stwa – pęk ma­kó­wek lub roz­pęk­nię­tych gra­na­to­wych ja­błek, jako świa­dec­two o wiel­kiem po­sie­wie du­cha – pęk ostu, jako go­dło cierp­kie­go ży­wo­ta – ryb­ka (ich­tis ΙΧΘΥΣ) , jako znak sa­me­go Zba­wi­cie­la Pana – na­rzę­dzia mę­czeń­stwa wy­ry­te na ka­mie­niu lub zło­żo­ne w gro­bie mę­czen­ni­ka, jako świa­dec­two ży­wo­ta – małe szklan­ne na­czy­nie z krwią za­mu­ro­wa­ne wi­docz­nie w ścia­nach ka­ta­kumb, jako za­da­tek re­li­kwij – trój­kąt, jako znak Trój­cy Prze­naj­święt­szej – łód­ka wiel­kie­go ry­bi­twy, jako znak szczę­śli­we­go po­ło­wu dusz – ptasz­ki pi­ją­ce z na­czy­nia, jako go­dło źró­dła ży­wo­ta – go­łą­bek, jako znak Du­cha Św., a go­łą­bek z rószcz­ką w dzió­bie, jako po­seł po­ko­ju wy­nie­sio­ne­go z arki no­we­go przy­mie­rza; – w koń­cu: pierw­sze oł­ta­rze, gdzie pierw­si chrze­ścia­nie wspól­nie przyj­mu­ją Najś. Sa­kra­ment – pierw­sze kon­fes­sio­na­ły, w któ­rych się wier­ni ob­wi­nia­li i dla sie­bie szu­ka­li po­cie­chy – pierw­sze w koń­cu sie­dzi­ska star­szych ka­pła­nów w ka­mie­niu wy­ku­te, któ­re dały po­czą­tek bi­sku­pim stol­com; – oto pierw­sze typy i sym­bo­le re­li­gij­nej sztu­ki, któ­re chrze­ściań­stwo w po­mro­ku ka­ta­kumb zło­ży­ło. Zro­bić tu mu­si­my uwa­gę, że nie tyl­ko w ka­ta­kum­bach, ale w do­mach pry­wat­nych scha­dza­li się na mo­dły pier­wot­ni chrze­ścia­nie: część tedy miesz­ka­nia była ozdo­bio­na krzy­żem, oko­ło któ­re­go za­wie­sza­no pie­czę­cie i sy­gne­ty ze­szłych na znak, że pie­czę­to­wa­li prze­ko­na­nia swo­je ży­wo­tem – za­wie­sza­no też tam pu­ha­ry, jako sym­bo­le wspól­nej uczty; lam­py, jako sym­bo­le czci. – Łód­ka czy­li okręt była tam sym­bo­lem Ko­ścio­ła – ko­zioł, sym­bo­lem od­por­no­ści sy­na­go­gi – pal­my, sym­bo­lem po­ko­ju po mę­czeń­stwie – ko­ro­na w ob­ło­kach, sym­bo­lem na­dziei – Bo­nus pa­stor wy­no­szą­cy z prze­pa­ści owiecz­kę stra­co­ną, sym­bo­lem sa­me­go Zba­wi­cie­la Pana – lira, sym­bo­lem dusz gra­ją­cych w Panu – ko­gut, sym­bo­lem czuj­no­ści du­szy po­boż­nej i za­prza­nia Pio­tra św. Te same sym­bo­le prze­na­sza­no tak­że na gro­by i gro­bow­ce wier­nych.

Otóż pierw­sze za­dat­ki, typy i sym­bo­le re­li­gij­nej sztu­ki; są to ja­ko­by ha­sła wo­ju­ją­ce­go Ko­ścio­ła, za któ­rych wska­za­niem i wy­mó­wie­niem obóz wo­ju­ją­cy sło­wem Bo­żem za­wsze go­tów był do wal­ki i na śmierć – są to ja­ko­by ziar­na wiel­kie­go po­sie­wu, któ­re do­pie­ro póź­niej zejść mia­ły na grun­cie, od­ku­pio­nym krwią wier­nych, na grun­cie, oświe­co­nym pro­mie­niem nie­bie­skie­go świa­tła. Stąd bia­łość li­lii, sym­bo­lem czy­sto­ści du­cha; stąd świe­ca, wy­obra­zi­ciel­ką świa­tła wia­ry, cho­rą­giew w ko­ście­le, sym­bo­lem try­um­fu; szkar­łat, pa­miąt­ką po krwi mę­czeń­skiej. Z tych kil­ku po­dań wi­dzi­my, że tu o wła­ści­wej sztu­ce nie ma jesz­cze mowy, a prze­cież są to naj­więk­sze za­dat­ki i go­dła, któ­re się na­stęp­nie upo­sta­cio­wa­ły w re­li­gij­nej sztu­ce, po­czy­na­jąc od ar­chi­tek­tu­ry a koń­cząc na har­mo­nii chrze­ści­jań­skie­go chó­ru, któ­ry osta­tecz­nie nie jest ni­czem in­nem, jak tyl­ko sym­bo­lem ży­wo­ta w Bogu i naj­wyż­sze­go po­czcze­nia i wy­znaw­stwa wia­ry, mi­ło­ści i na­dziei.

Wszyst­ko, co wiel­kie, twór­cze i za­cnym po­sie­wem pa­mięt­ne, za­ra­dza i sze­rzy się w dzie­jach świa­ta za­wsze tyl­ko w ma­łem kole wy­bra­nych i po­świę­co­nych, ze­bra­nych w du­chu i wy­la­nych na praw­dę, któ­ra je oży­wia. To wzma­ga się do­pie­ro na­stęp­nie w płod­nej ci­szy; w twór­czem od­osob­nie­niu ura­sta po­tęż­nie w du­cha, w czy­ny, w owo­ce; roz­ma­ga się sze­ro­ko w ży­ciu i sta­je się po­da­niem ży­wem, ży­wot­ną za­sa­dą w dzie­jach.

Taką jest ge­ne­za wia­ry, – wła­dzy – sztu­ki – oświa­ty; taką jest na­tu­ra w po­wszech­no­ści po­sie­wu du­cha i świa­tła, że w sku­pie­niu tyl­ko dzia­ła i tyl­ko z góry po­da­ny sze­rzy się.

–––––––––

Na du­cha i ge­niusz nie ma de­fi­ni­cyi; świat nie oce­nia ani dziel­no­ści du­cha, ani pło­dów ge­niu­szu po­dług tre­ści du­cha i mia­ry ge­niu­szu, ale do­pie­ro ze skut­ków, ja­kie duch lub ge­niusz z cza­sem wy­wie­ra –; sło­wem duch i ge­niusz po­tem je­dy­nie po­zna­ne są w dzie­jach, że pi­szą pra­wa w swo­im za­wo­dzie dla sfer po­krew­nych so­bie du­chem lub twór­czo­ścią.

Pu­ści­zna po oby­dwu ro­dzi po­da­nie. To po­da­nie było żywe, kie­dy świę­ta He­le­na już w wie­ku po­de­szłym, bo już prze­szło 80 lat ma­jąc, wy­pra­wiw­szy się w piel­grzym­kę do Zie­mi Śtej od­szu­ki­wa­ła dro­gi Zba­wi­cie­la Pana po świe­cie i miej­sca pa­mięt­ne męką Jego. Pierw­sze tedy ko­ścio­ły, któ­re sta­wi­ła na tym hi­sto­rycz­nym grun­cie chrze­ści­jan, były w du­chu tych po­dań wznie­sio­ne; a pier­wot­ne wie­ki mę­czeń­skie­go Ko­ścio­ła, ży­wot pu­stel­ni­czy chrze­ści­jan i mę­czeń­skich ka­ta­kumb zna­lazł uświę­ce­nie swo­je w tak zwa­nych kryp­tach, pie­cza­rach ciem­nych i ko­ścio­łach pod­ziem­nych, któ­re nowo wzno­szą­cym się ko­ścio­łom nie­ja­ko za ka­mień wę­giel­ny i sub­struk­cyę słu­ży­ły.

W ten spo­sób prze­cho­wa­ła już sama bu­do­wa naj – star­szych ko­ścio­łów w pod­zie­miach i skle­pach swo­ich – grunt kla­sycz­ny pier­wot­nych chrze­ści­jan.

Ża­den ję­zyk tak do­sko­na­le tego nie wy­ra­ża jak nasz: bo Ko­ściół po­szedł od ko­ści, na któ­rych sta­nął.

Kie­dy św. He­le­na pierw­sze wzno­si­ła ko­ścio­ły, po­szła w ar­chi­tek­tu­rze za ty­pem daw­niej­szych tra­dy­cyj; po­dług nie­wąt­pli­wych bo­wiem świa­dectw ist­nia­ły już w Ma­łej Azyi i Pa­le­sty­nie ka­plicz­ki i ko­ścio­ły przez chrze­ści­jan wznie­sio­ne już w III. wie­ku ery chrze­ści­jań­skiej, a mia­no­wi­cie w tych spo­koj­nych cza­siech dla chrze­ści­jan, któ­re przy­pa­da­ją po­mię­dzy prze­śla­do­wa­niem Wa­le­ry­ana a Dy­okle­cy­ana. Naj­pięk­niej­szy i naj­więk­szy ko­ściół z tego cza­su wzno­sił się w Ni­ko­me­dyi, w Bi­ty­nii.

Jak ko­ścio­ły św. He­le­ny sta­nę­ły w Zie­mi Świę­tej na miej­scu po­da­nia, tak też na ka­ta­kum­bach chrze­ści­jań­skie­go Rzy­mu wznio­sły się ba­zy­li­ki po­sta­wio­ne z oka­za­łych gru­zów po­gań­skich gma­chów i świą­tyń, na­kry­te drew­nia­ne­mi stro­pa­mi, kie­dy ko­ścio­ły św. He­le­ny były skle­pio­ne w pół­okrą­głe łuki, we­dług sty­lu ar­chi­tek­tu­ry na Wscho­dzie.

Tę tedy erę, gdzie ko­ściół wy­szedł z ka­ta­kumb i sze­rzyć się już po­czął po Bo­żym i sło­necz­nym świe­cie, na­zwa­no erą ba­zy­lik. Co do zna­cze­nia i tra­dy­cyi też same i jed­ne – co do kształ­tu zaś róż­nią się ba­zy­li­ki wło­skie od ba­zy­lik Wscho­du.

Po­mię­dzy ba­zy­li­ka­mi rzym­skie­mi a ko­ścio­ła­mi na Wscho­dzie za­cho­dzi­ła głów­nie ta róż­ni­ca, że jak pierw­sze gmi­ny chrze­ści­jań­skie wy­szły głów­nie w Ma­łej Azyi i Zie­mi Świę­tej z łona Izra­el­skie­go na­ro­du, tak też prze­cho­wa­ły pierw­sze ko­ścio­ły bi­zan­tyń­skie w roz­kła­dzie swo­im po­dział we­dług je­ro­zo­lim­skiej świą­ty­ni na trzy czę­ści: przed­sio­nek dla po­gan, nawa dla ka­ta­chu­me­nów i wier­nych, a trze­cia część, od­dzie­lo­na za­sło­ną i kra­tą, dla ka­płań­stwa – co się do­tąd jesz­cze we wschod­nim ko­ście­le za­cho­wa­ło. Z osob­na były ka­pli­ce prze­zna­czo­ne na chrzciel­ni­cę, zwy­kle kształ­tu okrą­głe­go, a na wcho­dzie do ko­ścio­ła biło albo rze­czy­wi­ste źró­dło, albo znaj­do­wa­ło się na­czy­nie z wodą, prze­zna­czo­ne do ob­my­cia się przed wej­ściem do świą­ty­ni – z zwy­cza­ju tak­że wzię­te­go ze sta­re­go za­ko­nu – któ­re za­stą­pi­ło kro­piel­ni­ce na­sze.

Sztu­ka grec­ka nie­zu­peł­nie jesz­cze była upa­dła na Wscho­dzie; tam też wię­cej ar­ty­stycz­no­ści, kie­dy się ba­zy­li­ki rzym­skie dźwi­ga­ły z gru­zów i w cza­sie, gdzie jesz­cze sztu­ka chrze­ści­jań­ska nie prze­mó­wi­ła była nie­ja­ko ję­zy­kiem wła­snym. Do tej epo­ki na­le­ży od­nieść ba­zy­li­ki we Wło­szech św. Paw­ła za mu­ra­mi, część La­te­ra­neń­skiej, San­ta Ma­ria mag­gio­re, a w koń­cu am­fi­te­atral­ną ba­zy­li­kę św. Agniesz­ki za mu­ra­mi, któ­ra w ni­czem do­tąd nie zo­sta­ła zmie­nio­ną. Ba­zy­li­ki nie tyl­ko sta­wia­ne były z gru­zów, ale zmie­nia­no tak­że na nie gma­chy pu­blicz­ne i świą­ty­nie po­gań­skie.

Po­mię­dzy kryp­ta­mi a ba­zy­li­ka­mi jest nie­prze­rwa­ny łań­cuch tra­dy­cyj, z tą tyl­ko róż­ni­cą, że tu po­czy­na się już wcie­lać żywe sło­wo w po­sta­cie.

Re­li­kwie ŚŚ. mę­czen­ni­ków wy­nie­sio­ne są z ka­ta­kumb i zło­żo­ne w sku­tek wiel­kiej tra­dy­cyi " san­gu­is mar­ty­rum, se­men Chri­stia­no­rum".

Cie­le­snych po­sta­ci lę­ka­ła się bar­dzo w pier­wiast­kach re­li­gij­na sztu­ka: i pierw­si ar­ty­ści, któ­rzy wzno­si­li ba­zy­li­ki, wo­le­li się uciec do mo­zaj­ki i do gry ko­lo­rów, jako mu­zy­kal­ne­go ży­wio­łu w sztu­ce.

Tu zdzi­wić się wy­pa­da, jak wy­na­la­zek mo­zaj­ki stał się sfor­nym środ­kiem do od­da­nia po­sta­ci Pi­sma Śgo! Po­wie­dzieć­by na­wet moż­na, że, gdy już mo­zaj­ka w Ty­rze i Sy­do­nie, w Kar­ta­gi­nie, Gre­cyi i Rzy­mie była do­pro­wa­dzo­ną do wiel­kiej do­sko­na­ło­ści, sta­ła się tak od­po­wied­nim i zdar­nym środ­kiem do wy­da­nia na jaw prawd ewan­gie­licz­nych, iż rzec­by trze­ba, że ona się w ręku chrze­ścian udu­chow­ni­ła, sta­ła się no­wym środ­kiem ar­ty­stycz­nym mimo od­wiecz­ne­go po­cho­dze­nia swe­go – sta­ła się nową dźwi­gnią du­cha ludz­kie­go w dzie­jach sztu­ki.

Do ty­pów re­li­gij­nych, już nam z ka­ta­kumb zna­nych, przy­by­wa­ją z każ­dym dzie­siąt­kiem, z każ­dym set­kiem lat, co raz nowe typy.

Fryz, to było miej­sce w po­gań­skiej ar­chi­tek­tu­rze, prze­zna­czo­ne na naj­wyż­szą okra­sę gma­chu lub świą­ty­ni. To też miej­sce za­ję­ły mo­zaj­ki, przed­sta­wia­jąc ży­wot Chry­stu­sa Pana, ży­wot N. P. Ma­ryi lub te tyl­ko chwi­le z ksiąg Sta­re­go Za­ko­nu, któ­re się jako pro­ro­cze i sy­bi­licz­ne od­no­si­ły do ży­wo­ta Zba­wi­cie­la Pana.

Fryz, to go­ści­niec ar­ty­stycz­ny sta­ro­żyt­ne­go świa­ta. Chrze­ści­jań­stwo, któ­re nic nie bra­ło ale da­wa­ło, osy­pa­ło ten go­ści­niec kwia­ta­mi i owo­ca­mi Du­cha św. Ale oł­tarz wiel­ki był w po­gań­stwie nie­zna­ny, bo nie­zna­ne było sku­pie­nie du­cha, któ­re tyl­ko być może w ta­jem­ni­cach wia­ry chrze­ści­jań­skiej – otóż naj­wspa­nial­sze mo­zaj­ki naj­ko­lo­sal­niej­szych roz­mia­rów umiesz­cza­no w ba­zy­li­kach na zło­ci­stem tle, na ścia­nie po za wiel­kim oł­ta­rzem, za któ­rym stoi ka­płan, aż po te cza­sy twa­rzą ob­ró­co­ny do ludu, jako po­śred­nik i sza­farz łask po­mię­dzy nie­bem a zie­mią.

Je­że­li ła­two wy­mie­nić było wszyst­kie pra­wie typy czy­li za­dat­ki sztu­ki, znaj­du­ją­ce się w ka­ta­kum­bach, to wy­mie­nie­nie ty­pów ar­ty­stycz­nych, z Pi­sma Ś-go wzię­tych, prze­cho­dzi już gra­ni­ce tych uwag, gdy pod stro­py ba­zy­lik wstą­pi­my: tu już Chry­stus na krzy­żu z Apo­sto­ła­mi lub Chry­stus, a pod krzy­żem sto­ją­ca N. Ma­rya P. i Jan św., lub Ma­rya Pan­na na od­wrót – nej stro­nie krzy­ża ze zło­żo­ny­mi rę­ko­ma, Piotr świę­ty z klu­cza­mi nie­ba, Pa­weł św. z mie­czem; Ma­rya z Dzie­ciąt­kiem Je­zus na ręku jest już znacz­nie póź­niej­szym ty­pem – a jesz­cze póź­niej­szym Prze­naj­święt­sza Ro­dzi­na, Oj­co­wie Ko­ścio­ła i Świę­ci Pań­scy. Ale Anio­łów i chó­ry aniel­skie znaj­du­je­my już w ty­pach z ery ba­zy­lik. Jed­nym z głów­nych ty­pów hi­sto­rycz­ne­go zna­cze­nia są sym­bo­le, ty­czą­ce się try­um­fu Ko­ścio­ła, od­nie­sio­ne­go nad Sy­na­go­gą – któ­rą przed­sta­wia­no zwy­kle jako kró­lo­wę, odar­tą z ko­ro­ny z za­wią­za­ne­mi oczy­ma – na­przód, tyl­ko go­dła czte­rech Ewan­gie­li­stów, jako to, skrzy­dla­te­go wołu i lwa, orła i anio­ła, na­stęp­nie już i po­sta­cie Ewan­gie­li­stów, a do­pie­ro u ich stóp umiesz­czo­ne go­dła. Z daw­nych ty­pów po­zo­sta­je krzyż, Agnus Dei, Bo­nus pa­stor A et ii a z no­wych przy­by­wa je­leń pi­ją­cy ze źró­dła ży­wo­ta u stóp krzy­ża: " Si­cut ce­rvus ad fon­tem aqu­arum, ita de­si­de­rat ani­ma mea ad Te Deus". Lew ozna­cza tak­że czę­sto po­tę­gę wia­ry.

Wszyst­kie te typy pod wzglę­dem ar­ty­stycz­nym przy­po­mi­na­ją krą­głość i wy­koń­czo­ność kształ­tów sztu­ki grec­kiej; znać tu jesz­cze za­pa­trze­nie się na wzo­ry sta­ro­żyt­ne, ale duch już inny.

Styl ba­zy­lik wy­pa­da roz­róż­nić od bi­zan­tyń­skie­go sty­lu. Ba­zy­li­ki sta­nę­ły na tych kil­ku rzym­skich – styl bi­zan­tyń­ski roz­wi­jał się cią­gle. Nie od­no­si­my się tu do lat, stąd też osta­tecz­nie po­wie­dzieć wy­pad­nie, że czem była bi­zan­tyń­ska sztu­ka i o ile z po­gań­skie­go ar­ty­zmu wziąć mo­gła, to wzię­ła, a czem była, to wi­dzi­my osta­tecz­nie w ko­ście­le Św. Zo­fii w Ko­stan­ty­no­po­lu, po­sta­wio­nym przez Ju­sty­nia­na i w ko­ście­le św. Mar­ka w We­ne­cyi.

Nie­ru­cho­me po­sta­cie, wiel­ka pro­sto­ta w ukła­dzie grup, rze­czy­wi­ste bo­gac­two klej­no­tów 1 zło­ta, a w koń – cu ja­skra­wość ko­lo­ry­tu w ob­ra­zach mo­zaj­ki i w ca­łem ubar­wie­niu tła – przy­po­mi­na­ją­ce­go dro­gie ma­ka­ty i kosz­tow­ne ko­bier­ce – to po­da­ją zwy­kle za cha­rak­te­ry­stycz­ną ce­chę tak zwa­nej bi­zan­tyń­skiej szko­ły.

Do­dać tu wy­pa­da, że te sądy wy­cho­dzą głów­nie od es­te­ty­ków XVIII wie­ku, któ­rzy nie poj­mo­wa­li wiel­kiej gry du­szy chrze­ścia­ni­na, ale tyl­ko ru­chy cia­ła lub rzu­ty dra­pe­ryi. Za­rzu­tem tedy głów­nym, czy­nio­nym bi­zan­tyń­skim po­sta­ciom, jest nie­ru­cho­mość: bo sę­dzio­wie nie wi­dzą ru­chów fi­zycz­nych, a ma­je­stat po­waż­nych i spo­koj­nych po­sta­ci chrze­ści­jań­skich jest dla nich ta­jem­ni­cą.

Mo­zaj­ki ba­zy­lik i pierw­szych bi­zan­tyń­skich ko­ścio­łów mia­ły to za­da­nie, aby prze­ma­wia­ły w du­chu chrze­ści­jań­skim do zmy­sło­wych po­gan. Bo­gac­two tedy zło­ta, klej­no­tów i tak zwa­na ja­skra­wość ko­lo­rów, była tu na swo­jem miej­scu, bo ozna­cza­ła z jed­nej stro­ny po­tę­gę uczu­cia w grze sil­nej ko­lo­rów, z dru­giej stro­ny chrze­ści­jań­skie za­par­cie się świa­ta w od­da­niu ziem­skich skar­bów na chwa­łę Boga i na świa­dec­two wiel­kiej Jego chwa­ły.

Jesz­cze je­den za­rzut, któ­ry bi­zan­tyń­skiej sztu­ce i mo­zaj­kom w ba­zy­li­kach czy­nią, jest od­strych­nie­nie się od na­śla­do­wa­nia na­tu­ry. Za­pew­ne osta­tecz­nie leżą pier­wot­ne typy wszel­kich kształ­tów w pry­zma­tach krysz­ta­łu, w tka­ni­nach ro­ślin, kwia­tów i owo­ców, albo w pro­stych kształ­tach zwie­rząt i po­sta­ci ludz­kich. Ale twór­czość ar­ty­stycz­na chrze­ścia­ni­na nie czer­pa­ła w żad­nym wie­ku ani czer­pie z na­tu­ry lecz z du­cha, bo twór­czo­ści za­da­niem nie jest ry­wa­li­za­cya z na­tu­rą, ale z ide­ałem – a tym ide­ałem dla chrze­ści­ja­ni­na jest ży­wot Chry­stu­sa Pana.

Jak­by da­le­ko zajść była mo­gła sztu­ka chrze­ści­jań­ska na tej dro­dze, na któ­rej ją wi­dzi­my, w ko­ścio­łach bi­zan­tyń­skich i w ba­zy­li­kach rzym­skich, za­si­lo­na ca­łym uro­kiem i całą po­tę­gą re­li­gij­nych tra­dy­cyj; jak da­le­ko by­ła­by za­szła przy tej czy­sto­ści ar­ty­stycz­ne­go du­cha, przy tem za­prza­niu się w sztu­ce in­dy­wi­du­al­no­ści twór­czej – trud­no jest prze­wi­dzieć, bo na­tu­ral­ne stop­nio­we jej roz­wi­nię­cie się zo­sta­ło ko­lej­no przez trzy wiel­kie wy­pad­ki w dzie­jach świa­ta.

Na­przód przez sek­tę ob­ra­zo­bor­ców, któ­rzy od Kon­stan­ty­no­po­la prze­szli aż do Pa­ry­ża, nisz­cząc dzie­ła i po­mni­ki chrze­ści­jań­skiej sztu­ki z całą wście­kło­ścią, dzi­kie­mu fa­na­ty­zmo­wi wła­ści­wą; po­wtó­re przez krzy­żo­we woj­ny, któ­re za­chód ze wscho­dem ze­tknę­ły i mnó­stwo róż­no­rod­nych na­ro­do­wych ży­wio­łów i po­trzeb wnio­sły do ko­ścio­ła; a w koń­cu przez upa­dek pań­stwa bi­zan­tyń­skie­go i jego sta­rej sto­li­cy na Wscho­dzie – wsku­tek cze­go i wia­ra w tych kra­jach upa­dła, i sztu­ka nie mo­gła już stąd brać za­sił­ku. Jak Kon­stan­tyn Wiel­ki wy­pro­wa­dził ko­ścio­ły z ka­ta­kumb, tak Ka­rol uor­ga­ni­zo­wał całe spo­łe­czeń­stwo chrze­ści­jań­skie hie­rar­chicz­nie, wy­cho­dząc z du­cho­wej hie­rar­chii Ko­ścio­ła. Tu tedy przy­by­wa­ją nowe środ­ki ar­ty­stycz­ne w po­moc spo­łe­czeń­stwu chrze­ści­jań­skie­mu: dzwo­ny, wie­że w po­gań­stwie nie­zna­ne, cho­rał am­bro­zy­ań­ski, gre­go­ry­ań­ski, per­spek­ty­wa i sztucz­ne oświe­tle­nie.

Przez ob­ra­zo­bor­ców za­gro­żo­na sztu­ka re­li­gij­na ucie­kła się do no­wych środ­ków za­pew­nia­ją­cych przy­szłość jej w świe­cie chrze­ści­jań­skim, przy­szłość i upo­wszech­nie­nie jej two­rów; był to czas, gdzie całe na­ro­dy prze­cho­dzi­ły na wia­rę chrze­ściań­ską. Prze­pra­wa do tych no­wych ziem, zdo­by­tych dla krzy­ża i na­ro­dów świe­żo na­wró­co­nych, była trud­na, a bi­skup czy ka­płan apo­sto­łu­ją­cy mu­siał mieć wszyst­ko z cze­go służ­ba Boża wy­ma­ga­ła.

W tej epo­ce tedy wy­le­wa się sztu­ka re­li­gij­na na per­ga­mi­no­we rę­ko­pi­sy, księ­gi Pi­sma Świę­te­go, księ­gi li­tur­gicz­ne, kan­cy­ona­ły, ka­len­da­rze, psał­te­rze ozdo­bio­ne mi­nia­tu­ro­we­mi ma­lo­wi­dła­mi: w tej tedy epo­ce sku­pia się ar­chi­tek­tu­ra w drob­nej złot­ni­czej ro­bo­cie, w re­li­kwia­rzach, kie­li­chach, mon­stran­cy­ach, am­puł­kach, w na­czy­niach do ole­jów świę­tych, ka­dziel­ni­cach, chrzciel­ni­cach, kro­piel­ni­cach, dzwon­kach, pa­cy­fi­ka­łach i pa­sto­ra­łach, sło­wem w uten­zy­liach ko­ściel­nych.

Jak z ka­ta­kumb prze­szła tra­dy­cya do ba­zy­lik rzym­skich i bi­zan­tyń­skich ko­ścio­łów, tak prze­szła z nich po epo­ce ob­ra­zo­bor­ców w mi­nia­tu­ro­wa­ne per­ga­mi­ny i sprzę­ty ko­ściel­ne – z nich to do­pie­ro roz­wi­ja się w cza­sie kru­cy­at i po nich fi­li­gra­no­wy go­ty­cyzm, któ­ry na­wet w ol­brzy­mich gma­chach z ka­mie­nia ku­tych, prze­cho­wał świa­dec­two swe­go po­cho­dze­nia, t… j… że ze złot­ni­czych ro­bót i drob­nych ca­cek swo­je brał wzo­ry.

Już w IX-tym wie­ku po­czę­ły się wią­zać w Eu­ro­pie osob­ne brac­twa, pod ste­rem du­cho­wień­stwa od­da­ją­ce się wy­łącz­nie ar­chi­tek­tu­rze ko­ściel­nej; mi­nia­tu­ro­we rę­ko­pi­sy i uten­zy­lia ko­ściel­ne słu­ży­ły tu za wzo­ry do bu­do­wy ko­ścio­łów i ich okra­sy pod ste­rem du­cho­wień­stwa, któ­re się głów­nie zaj­mo­wa­ło roz­po­wszech­nie­niem rę­ko­pi­sów i ro­bót złot­ni­czych, po­dróż­nych oł­ta­rzy, dyp­ty­ków, ma­lo­wi­deł i rzeźb. Że to były cza­sy po klę­sce Ko­ścio­ła, już po od­szcze­pień­stwie, po epo­ce ob­ra­zo­bor­ców, i za­gro­że­niu Chrze­ściań­stwu od Wscho­du – wszel­kie tedy tra­dy­cye, od ka­ta­kumb idą­ce, usi­ło­wa­no tu sku­pić w tych drob­nych roz­mia­rach sztu­ki z ca­łym uro­kiem pier­wot­nych tra­dy­cyj – i to uda­ło się rze­czy­wi­ście. A że duch w sku­pie­niu sil­ny, tak też sta­ła się płod­ną sztu­ka re­li­gij­na w tych ma­łych ra­mach i drob­nych roz­mia­rach za­mknię­ta – i z tego to po­sie­wu bie­rze w cza­sie i po woj­nach krzy­żo­wych po­czą­tek tak zwa­ny go­ty­cyzm w ar­chi­tek­tu­rze, w ma­lo­wi­dle, w rzeź­bie i w mu­zy­ce ko­ściel­nej.

Do­dać tu trze­ba, że oko­ło roku ty­sią­cz­ne­go sta­ła cy­wi­li­za­cya arab­ska na naj­wyż­szym stop­niu i że sztu­ka chrze­ści­jań­ska wy­da­ła tam inne pło­dy, gdzie się nie­ja­ko ma­te­ry­al­nie z cy­wi­li­za­cyą arab­ską star­ła. Cza­sem wi­dzi­my to na­wet w tym sa­mym ko­ście­le, w tem sa­mem dzie­le sztu­ki, jaki wpływ wy­war­ła arabsz­czy­zna na bu­dow­nic­two chrze­ści­jań­skie, mia­no­wi­cie w po­łu­dnio­wych kra­jach.

Po­mi­mo to ma go­ty­cyzm wszę­dzie te same ce­chy; i nie moż­na go przy­pi­sać wy­łącz­nie żad­ne­mu na­ro­do­wi. Sztu­ka go­tyc­ka sze­rząc się, szła od ma­łych roz­mia­rów do wiel­kich. Na­śla­do­wa­ła w ma­lo­wa­niach na szkle: pier­wot­ne mo­zaj­ki i mi­nia­tu­ry – a w bu­do­wie oł­ta­rzy: dyp­ty­ki albo złot­ni­cze wy­ro­by re­li­kwia­rzy i mon­stran­cyj. Trud­no­by so­bie było in­a­czej wy­tłó­ma­czyć to zja­wi­sko, dla cze­go się sztu­ka go­tyc­ka w tak róż­nych kra­jach rów­no­cze­śnie roz­wi­nę­ła w tym sa­mym du­chu, w tym sa­mym kie­run­ku, po­dług tych sa­mych tra­dy­cyj­nych ty­pów, a jed­na­ko­woż z taką roz­ma­ito­ścią, gdy­by­śmy dla niej nie przy­ję­li jed­ne­go źró­dła wspól­ne­go po­cho­dze­nia – a ta­kie­mi były owe mi­nia­tu­ro­we ma­lo­wi­dła w księ­gach li­tur­gicz­nych, ka­len­da­rze i uten­zy­lia ko­ściel­ne. Sym­bo­li­ka ka­ta­kumb, ba­zy­lik, bi­zan­tyń­skich ko­ścio­łów i mi­nia­tu­ro­wych ma­lo­wi­deł przy­bie­ra w go­ty­cy­zmie ol­brzy­mie roz­mia­ry.

Ary­sto­te­les i Pla­to i z ich dzieł wy­ra­sta­ją­ca scho­la­stycz­na fi­lo­zo­fia or­ga­ni­zu­ją w du­chu chrze­ści­jań­skim na­uki św. Teo­lo­gii w tych sa­mych roz­mia­rach –; jak się na­tem polu roz­sze­rza du­cho­wa sfe­ra, ura­sta na ze­wnątrz ar­chi­tek­tu­ra go­tyc­ka z ca­łem cza­ro­dziej­stwem sztu­ki w gma­chy ol­brzy­mie.

Drob­ne zna­ki i sym­bo­le znaj­du­ją tu już wcie­le­nie w ca­łej bu­do­wie ko­ścio­ła. – W śla­dy krzy­ża ma­łe­go z ka­ta­kumb, wzno­si się tu już świą­ty­nia w kształ­cie krzy­ża po­sta­wio­na. Cała krzy­żow­ni­ca gma­chu wy­ra­ża 4-ch ewan­gie­li­stów; 12-cie fi­la­rów ko­ścio­ła, 12-tu apo­sto­łów; błę­kit­ne stro­py świą­ty­ni gwiaz­da­mi za­sia­ne, strop nie­ba; ka­pli­ce, po­je­dyn­cze epi­zo­dy w dzie­jach Ko­ścio­ła – a cały kształt jego jest na­śla­do­wa­niem drob­nej łód­ki, któ­ra w ka­ta­kum­bach pierw­szych chrze­ści­jan była wy­ra­zem po­wszech­ne­go Ko­ścio­ła. Nad przed­sion­kiem i wnij­ściem do ko­ścio­ła sto­ją ksią­żę­ta zie­mi i fun­da­to­ro­wie jego, wi­ta­jąc idą­ce po­ko­le­nia – Oj­co­wie Ko­ścio­ła lub Apo­st­pło­wie na­ro­du, wska­zu­jąc dro­gę do wiel­kie­go oł­ta­rza –; za wiel­kim oł­ta­rzem świad­czą 3 okna Trój­cę Prze­naj­święt­szą, lub 5, pię­cio­ro przy­ka­zań Ko­ścio­ła. Cała tak­że hie­rar­chia świa­to­wa i du­cho­wa znaj­du­je swo­je po­czcze­nie w tym gma­chu: więc na­przód tron bi­sku­pa; na­stęp­nie tron ce­sa­rza, kró­la lub księ­cia; a w po­mniej­szych ko­ścio­łach ław­ka kol­la­to­rów; na­stęp­nie du­cho­we i świec­kie stal­le se­na­tu, rad i du­chow­nych, chó­ry pre­zby­te­ry­al­ne, stal­le ław­ni­ków, ław­ki wier­nych; po stro­nie idą gro­bow­ce bi­sku­pów, ksią­żąt i zna­mie­ni­tych; pod po­sadz­ką miesz­czą się gro­by wier­nych; w na­wie zaś ko­ścio­ła am­bo­na i chrzciel­ni­ca; w przed­sion­ku tru­piar­nia dla zmar­łych i kruch­ta dla ubo­gich; – i za­wsze jesz­cze pod­ziem­ne ko­ścio­ły za­cho­wu­ję tra­dy­cyę krypt.

Tyle co do urzą­dzeń ze­wnętrz­nych; – a cze­góż już nie wy­ra­ża sztu­ka wszyst­kie­mi środ­ka­mi swe­mi, po­cząw­szy od wiel­kich ksiąg Moj­że­szo­wej ge­ne­zy, aż do ksiąg apo­ka­lip­tycz­nych świę­te­go Jana i osta­tecz­ne­go sądu.

Czę­sto na­wet wi­dzi­my całe ko­ścio­ły na sło­wa Psal­mu zbu­do­wa­ne, lub na cy­ta­cye z Pi­sma Świę­te­go; sło­wem mó­wiąc, wszyst­ko jest z du­cha po­czę­te, a upo­sta­cio­wa­ne środ­ka­mi sztu­ki, – wszyst­ko jest oświe­co­ne ide­al­nem świa­tłem z wia­ry, trzy­ma­ne w pół­świe­tle rze­czy­wi­sto­ści i po­ezyi.

Jest wpraw­dzie upo­wszech­nio­ne mnie­ma­nie, że sztu­ka go­tyc­ka była na po­łu­dniu wy­jąt­ko­wem tyl­ko zja­wi­skiem; szcze­gól­nie tego są zda­nia es­te­ty­cy nie­miec­cy, któ­rzy ją wy­łącz­nie pra­wie środ­ko­wej Eu­ro­pie na wła­sność przy­pi­su­ją, a stąd nie­miec­ką sztu­ką na­zwa­li. Rzecz ma się in­a­czej. Nie będę tu już mó­wi­ło go­ty­cy­zmie w Hisz­pa­nii i o nie­za­wi­słem jego wy­kształ­ce­niu od Eu­ro­py środ­ko­wej w przy­mię­sza­niu mau­ry­tań­skiej ar­chi­tek­tu­ry; ale wska­żę tyl­ko na naj­star­sze po­mni­ki sztu­ki go­tyc­kiej we Wło­szech, jako to St. Ma­ria su­pra Mi­ne­rvam w Rzy­mie, ba­zy­li­kę ś. Fran­cisz­ka w Asy­żu wraz z klasz­to­rem i wspa­nia­łe­mi w tym sty­lu kruż­gan­ka­mi –; w ogól­no­ści wszyst­kie naj­star­sze ko­ścio­ły Do­mi­ni­ka­nów, Fran­cisz­ka­nów, a po czę­ści i Cy­ster­sów w ca­łych Wło­szech są bez wy­jąt­ku go­tyc­kie­go sty­lu.

Za­pew­ne za­cho­dzą znacz­ne bar­dzo róż­ni­ce po­mię­dzy go­ty­cy­zmem hisz­pań­skim, wło­skim, a środ­ko­wej Eu­ro­py, ale czyż to za­dzi­wiać może? Wszak­że es­te­ty­cy dzi­siej­si, szu­ka­jąc pier­wot­nych ty­pów do ko­ścio­łów go­tyc­kich, mu­sie­li w koń­cu za­pę­dzić się aż do na­szych mo­drze­wio­wych ko­ściół­ków, na Szląsk i do Pol­ski – bo od­rzu­ciw­szy tra­dy­cye Ko­ścio­ła, trud­no się ory­en­to­wać w tym le­sie fak­tów, zja­wisk i dzieł sztu­ki.

Na oce­nie­nie wszak­że dzieł re­li­gij­nej sztu­ki, es­te­ty­ka nie może po­da­wać ska­li, bo ta ro­dzi się z sys­te­ma­tów fi­lo­zo­ficz­nych, i jest za­wsze za­wi­słe od prawd cza­so­wych. Jaki sys­te­mat fi­lo­zo­ficz­ny, taka i es­te­ty­ka; a dzie­je sto­ją od sys­te­ma­tów nie­za­wi­słe, a praw­dy wiecz­ne, znaj­du­ją­ce w sztu­ce swo­je od­bi­cie, są za­wsze też same, a wo­ju­ją­cy Ko­ściół wo­ju­je wiecz­nie jed­ną bro­nią. Żywe sło­wo i krew, wy­znaw­stwo i mę­czeń­stwo, wia­ra i Sa­kra­men­ta – oto od­wiecz­na broń Ko­ścio­ła, oto jego tra­dy­cya. Za­py­tu­ję tedy: czy ma z tem co wspól­ne­go fi­lo­zo­fia i es­te­ty­ka z niej się ro­dzą­ca? Czy to wła­ści­wy try­bu­nał? Kto daje po­zew do tego sądu? Kto są­dzi? – Te wy­ro­ki es­te­ty­ki są nie­ja­ko za­wsze praw­dzi­wym ob­ra­zem są­dów po­gań­skich z ery mę­czeń­skiej: tam na męki bra­no cia­ło, tu na męki bio­rą du­cha re­li­gij­nej sztu­ki. Na oce­nie­nie dzieł sztu­ki chrze­ści­jań­skiej mogą po­słu­żyć za ska­lę tyl­ko dzie­je Ko­ścio­ła spi­sa­ne, a ob­ja­śnio­ne żywą tra­dy­cyą po­wszech­ne­go Ko­ścio­ła, z któ­rym aż do skoń­cze­nia wie­ków jest Duch Świę­ty.

W każ­dej wiel­kiej chwi­li w dzie­jach chrze­ści­jań­stwa od­po­wia­da w sztu­ce chrze­ści­jań­skiej twór­czość i płod­ność, jak Ko­ściół jest wiecz­nie ro­dzą­cem drze­wem i płod­ną mat­ką.

Do­szedł­szy do epo­ki go­ty­cy­zmu, mu­si­my już ar­ty­stycz­ne typy zo­sta­wić na stro­nie, i całe ga­le­rye chrze­ści­jań­skie­go kunsz­tu; a wy­pa­da się uciec ra­czej do Mat­ki Ro­dzi­cie­li, do ca­łych epok źró­dło­wych L pa­mięt­nych co­raz nową płod­no­ścią chrze­ści­jań­skie­go du­cha, w któ­rej się wy­ra­ża cała hie­rar­chia sfer du­cho­wych, z któ­rej bie­rze po­czą­tek i ma swój grunt dziel­ność chrze­ści­ja­ni­na i płod­ność ar­ty­sty.

Tu tedy wy­znaw­stwo, apo­stol­stwo, mę­czeń­stwo, i świę­tość od­po­wia­da ca­łym epo­kom w dzie­jach ca­łej hie­rar­chii sfer du­cho­wych.

Po ży­wem sło­wie Bo­żem i męce Zba­wi­cie­la idą dzie­je Apo­stol­skie i mę­czeń­skiej ery w krzy­żu; po nich dzie­je Oj­ców Ko­ścio­ła, dzie­je pu­stel­ni­cze wy­bra­nych sług Bo­żych, ży­wo­ty ere­mi­tów w wiel­kiej pu­sty­ni w Te­ba­idzie, w Pa­le­sty­nie.

W ży­wo­cie ere­mi­tów leży pier­wot­na tra­dy­cya ce­no­bi­tów i w po­wszech­no­ści za­kon­ne­go ży­wo­ta. – W tych tra­dy­cy­ach mają swój po­czą­tek klasz­to­ry, z któ­rych każ­dy był ży­wem wcie­le­niem i wy­obra­zi­cie­lem praw­dy ewan­gie­licz­nej lub cno­ty chrze­ści­jań­skiej we­dług usta­wy za­ko­no­daw­cy swe­go.

Je­że­li­śmy wspo­mnie­li o Kon­stan­ty­nie Wiel­kim i Ka­ro­lu Wiel­kim w swo­jem miej­scu, jak każ­dy w swo­jej epo­ce za­rzą­dził spo­łe­czeń­stwem w du­chu Ko­ścio­ła; to już­ciż w hie­rar­chii du­cho­wych sfer wy­pa­da wy­mie­nić świa­tła Ko­ścio­ła, któ­rzy ca­łe­mi za­rzą­dzi­li sfe­ra­mi du­chow­ne­mi chrze­ści­jań­skie­go ży­wo­ta, jak ś. Be­ne­dykt i ś. Ber­nard, jak ś. Do­mi­nik i ś. Fran­ci­szek.. Wy­pa­da wy­mie­nić, jak się dziel­ność ich du­cha wy­le­wa na świat, a sku­pia na­stęp­nie w tra­dy­cyi Ko­ścio­ła po­wszech­ne­go, na­przód opi­nią świą­to­bli­wo­ści, na­stęp­nie ubło­go­sła­wie­niem, a w koń­cu uświę­ce­niem, bo po­da­niem ku czci po­wszech­ne­go Ko­ścio­ła.

Ta hie­rar­chia du­chów od­no­si się do dzie­jów Ko­ścio­ła na zie­mi; cóż do­pie­ro gdy się do­gma­tycz­nej stro­ny sfer du­cho­wych do­tknie sztu­ka?

To tyl­ko Ec­c­le­sia mi­li­tans – ale jest pa­tiens i trium­phans; a całe dzie­je nie­ba i Ko­ścio­ła, Czy­ś­ca i pie­kła uj­mu­je go­tyc­ka sztu­ka w hi­sto­rycz­ną ramę, da­jąc żywy wi­ze­ru­nek hie­rar­chicz­no­ści sfer du­cho­wych i urzą­dzeń spo­łecz­nych w du­chu tej hie­rar­chii.

Sztu­ka go­tyc­ka była ob­ra­zem i upo­sta­cio­wa­niem po­wszech­ne­go Ko­ścio­ła.

Gmach go­tyc­ki z ca­łym swo­im przy­bo­rem, wy­po­sa­że­niem, urzą­dze­niem miej­sco­wem, ozdo­ba­mi we­wnątrz i ze­wnątrz, jest cały; wcie­le­niem tra­dy­cyi Ko­ścio­ła, ze­bra­niem wszyst­kich już uprzed­nio zna­nych środ­ków i ty­pów sztu­ki, wy­obra­zi­cie­lem hie­rar­chii du­chów i hie­rar­chicz­no­ści spo­łe­czeń­stwa, po­czy­na­jąc od wiel­kie­go oł­ta­rza, a koń­cząc na ko­ściel­nej kruch­cie; po­czy­na­jąc od sło­wa, któ­re się Cia­łem sta­ło, a koń­cząc na pły­cie gro­bo­wej w po­sadz­ce ko­ściel­nej, po któ­rej wier­ni dep­cą na znak zni­ko­mo­ści rze­czy ziem­skich; po­czy­na­jąc od zna­ku krzy­ża, wzno­szą­ce­go się na ostat­niej igli­cy wy­nio­słej wie­ży, a koń­cząc na od­gło­sie or­ga­nów i dzwo­nów!…

Wszyst­ko tu wy­szło z jed­ne­go za­pa­su du­cha; i duch za­rzą­dza tu na wzór nie­bie­skie­go ładu świa­tem; wszyst­ko też wy­ry­wa się nie­ja­ko z ob­ję­cia cia­ła ku nie­bu i du­chow­nie­je co­raz wię­cej od dołu ku gó­rze.

Ten sam łań­cuch tra­dy­cyj, któ­ry wią­że ko­ścioł ka­ta­kumb z ko­ścio­łem ba­zy­lik, wią­że tak­że bi­zan­tyń­ską sztu­kę z go­ty­cy­zmem. Stop­nio­we przej­ście jed­nej w dru­gą da­ło­by się po­je­dyń­cze­mi li­nia­mi a na­wet ozdo­ba­mi ozna­czyć jak naj­do­kład­niej, tak iż w jed­nym i tym sa­mym ko­ście­le czę­sto­kroć znaj­du­ją się oba sty­le po­łą­czo­ne z sobą, albo wy­ra­ża­ją się przej­ścia jed­ne­go w dru­gi, tak po­wol­ne i ar­ty­stycz­nie prze­pro­wa­dzo­ne, iżby je za­le­d­wo nie moż­na uwa­żać za osob­ne typy, gdy­by czas ich po­wsta­nia nie wy­ja­śniał rze­czy. Głów­na róż­ni­ca leży wła­ści­wie w uży­ciu środ­ków ar­ty­stycz­nych: i nie w krą­głym ani ostrym łuku, ale w wyż­szem pod­nie­sie­niu du­cha, peł­ne­go ar­ty­stycz­nej twór­czo­ści, któ­ra w go­ty­cy­zi­nie doj­rza­ła, wcie­la­jąc wszyst­kie po­przed­nie sty­le i tra­dy­cye, dała wi­ze­ru­nek po­wszech­ne­go Ko­ścio­ła i dzie­jów jego na zie­mi wy­obra­że­niem ca­łej hie­rar­chicz­no­ści spo­łecz­nej.

W tej tedy tak skoń­czo­nej epo­ce sztu­ki chrze­ściań­skiej przy­cho­dzi Wit Stwosz, a ży­jąc dzie­więć­dzie­siąt prze­szło lat, scho­dzi na jej ukoń­cze­niu ze świa­ta, przy­ło­żyw­szy się dziel­nie do roz­wi­nię­cia go­ty­cy­zmu, mia­no­wi­cie rzeź­by, któ­ra naj­póź­niej wiel­kie­go wy­koń­cze­nia do­szła. Nie­tyl­ko za­tem u nas, ale w ca­łym ów­cze­snym świe­cie, jest on czło­wie­kiem epo­ki, tem pa­mięt­niej­szym w dzie­jach sztu­ki, że się z nim ta epo­ka koń­czy.

Re­ne­sans, któ­ry go­ty­cyzm wy­parł, tra­dy­cye ko­ściel­nej sztu­ki gwał­tow­nie prze­rwał, nie na­le­ży już do ob­ja­śnie­nia tego po­ema­tu; dla tego też prze­sta­je­my na tych uwa­gach, do­da­jąc, dla mniej obe­zna­nych z Kra­ko­wem, ży­ciem jego i dzie­ła­mi kil­ka szcze­gó­łów o ży­ciu Wita Stwo­sza.

O Wi­cie Stwo­szu na­pi­sa­no tak wie­le, iż ra­czej w tem za­cho­dzi trud­ność, co z tym ma­te­ry­ałem po­cząć, na któ­rym się jed­na­ko­woż z pew­no­ścią oprzeć nie moż­na, a to wła­śnie z tego po­wo­du, iż bar­dzo wie­le o nim na­pi­sa­no i z bar­dzo róż­ne­go sta­no­wi­ska za­pa­try­wa­no się i nań i na dzie­ła jego. Jed­ni uwa­ża­li go za ger­mań­skie­go ar­ty­stę, inni za Po­la­ka; jed­ni przy­pi­sa­li mu dzie­ła, któ­re nie są jego dłu­ta, inni cy­tu­ją jego pra­ce i są­dzą o nich, nie wi­dziaw­szy tych­że. Jed­nym brak hi­sto­rycz­nych wia­do­mo­ści, dru­gim znaw­stwa sztu­ki.

W Niem­czech na­pi­sa­no bar­dzo wie­le o Wi­cie Stwo­szu – u nas za­wdzię­cza­my zwró­ce­nie po­wszech­nej uwa­gi na jego utwo­ry i od­świe­że­nie jego pa­mię­ci i za­słu­gi w na­ro­dzie, głów­nie po­czci­wej pra­cy Am­bro­że­go Gra­bow­skie­go, któ­ry ko­leb­kę jego w oj­czyź­nie, a grób jego w No­rym­ber­dze dla nas od­szu­kał

Wit Stwosz uro­dził się w Kra­ko­wie 1447 r. za pa­no­wa­nia Ka­zi­mie­rza Ja­giel­loń­czy­ka(1), a żył pod pa­no­wa­niem Jana Ol­brach­ta, Ale­xan­dra i Zyg­mun­ta 1. Sta­re­go. Kształ­cił się w Kra­ko­wie i czy­nił. Po­sia­dał tam dom wła­sny, miał żonę i dzie­ci i był star­szym w ce­chu. Oko­ło roku 1486 – 1488 pierw­szy raz udał się na chwi­lę do No­rym­ber­gi dla da­nia tyl­ko wspa­nia­łe­go ry­sun­ku na gro­bo­wiec św. Se­bal­da – zaś r. 1500 prze­niósł się do niej dla wy­ko­na­nia te­goż gro­bow­ca.

Wit Stwosz po­sia­dał, w No­rym­ber­dze naj­więk­szą pra­cow­nię – i wy­wie­rał wiel­ki wpływ na pra­ce Pio­tra Vi­sche­ra, naj­sław­niej­sze­go od­lew­ni­ka w Niem­czech i in­nych miej­sco­wych mi­strzów. Gro­bo­wiec św. Se­bal­da, naj­zna­ko­mit­sze dzie­ło od­lew­ni­cze Vi­sche­ra, wska­zu­je, że było ro­bio­ne z ry­sun­ku na­sze­go Wita, jest bo­wiem na nim jego wła­sny mo­no­gram i r. 1488.

Zda­je się, że Wit w Kra­ko­wie owdo­wiał i tam zo­sta­wiw­szy dzie­ci, wdow­cem z Pol­ski się wy­da­lił.

Stwosz żył bar­dzo wstrze­mięź­li­wie, nie uży­wał wina. – W póź­niej­szych la­tach ociem­niał. – Umarł oko­ło roku 1534 do­żyw­szy 95 lat. Jego zwło­ki spo­czy­wa­ją na smę­ta­rzu ś. Jana tam, gdzie zło­żo­ny Al­bert Du­rer i inni mę­żo­wie w sztu­kach pięk­nych słyn­ni.

Tego to Stwo­sza ży­wot wziął Pol za kan­wę po­ema­tu i przed­sta­wił nam w nim uoso­bie­nie ar­ty­sty chrze­ściań­skie­go, – po­dob­nie jak w Mo­hor­cie typ ry­ce­rza chrze­ściań­skie­go.

Na­zna­czo­ny wsku­tek kłam­li­we­go do­nie­sie­nia za­zdro­snych pięt­nem hań­by, ży­ją­cy w osa­mot­nie­niu i ociem­nia­ły, opo­wia­da ar­ty­sta wnucz­ce swą prze- – (1) Data ta zgod­na z po­da­niem Ra­sta­wiec­kie­go (ob. Słow­nik ma­la­rzów pol­skich) róż­ni się od po­dań póź­niej­szych pi­sa­rzy, jak Ber­sohn, He­lier.., we­dług któ­rych Wit Stwosz uro­dził się już w r. 1438 a umarł w roku 1533.

szłość, swe szczę­śli­we cza­sy mło­do­ści i pierw­szej sła­wy w mie­ście ro­dzin­nem Kra­ko­wie, do któ­re­go na­ce­cho­wa­ny pięt­nem wró­cić już nie śmiał, a w opo­wia­da­niu tem łą­czy swe ar­ty­stycz­ne uczu­cia i za­pał, na­ce­cho­wa­ne re­li­gij­no­ścią, z re­li­gij­nem pod­da­niem się obec­ne­mu lo­so­wi, któ­ry po­czy­tu­je za karę dwóch wy­stęp­ków: dumy z ta­len­tu i opusz­cze­nia kra­ju ro­dzin­ne­go dla próż­nej sła­wy.

W opo­wia­da­niu swem z uczu­ciem kre­śli ar­ty­sta wnucz­ce szcze­gó­ły ów­cze­sne­go Kra­ko­wa, pierw­sze lata mło­do­ści, pierw­sze na­tchnie­nia, pierw­sze dzie­ła, któ­re zjed­na­ły mu sła­wę, a mia­no­wi­cie dzie­je po­my­słu, wy­ko­na­nia i pierw­sze­go od­sło­nie­nia tego dzie­ła, któ­re tę sła­wę naj­wy­żej mu było wznio­sło, t… j… wiel­kie­go oł­ta­rza w ko­ście­le Pan­ny Ma­ryi. Wit przy­stę­pu­jąc do opi­sa­nia dnia owe­go pierw­sze­go od­sło­nie­nia oł­ta­rza, w cza­sie któ­re­go zja­wio­ne pro­mie­nie sło­necz­ne pod­nio­sły efekt ko­lo­rów rzeź­by, jako zna­ko­mi­ty ko­lo­ry­za­tor tak uczu­cia tej chwi­li przed­sta­wia:

Kie­dy mistrz nie­gdyś wy­zwa­lał mię z ce­chu,

Rzekł po przy­się­dze: do wsze­la­kich wzo­rów,

Jak Sa­kra­men­tów jest siedm ko­lo­rów,

A jako pięk­ność tę­czy jest bez grze­chu,

Tak masz sza­fa­rzyć tą skarb­ni­cą tę­czy.

I mia­łem siedm ko­lo­rów pod ręką,

I nie­raz wiel­ką na­wet du­szy męką

Pro­si­łem Boga, aby było żywe

To, co w ży­wo­tach ta­kie mi­ło­ści­we.

Ze wszyst­kich ga­węd Pola jest to je­dy­na, w któ­rej au­tor ten nie tyl­ko był wier­nie przed­mio­to­wym, ale też w czę­ści i pod­mio­to­wym, sub­jek­tyw­nym w kre­śle­niu uczuć swe­go bo­ha­te­ra. – Z głę­bo­kim po­czu­ciem trwo­gi ar­ty­sty, przy­stę­pu­ją­ce­go do pierw­szej więk­szej pra­cy, od­ma­lo­wał Pol rzeź­bie­nie kru­cy­fik­su przez Stwo­sza, zwłasz­cza kie­dy "przy­szło Panu bok otwo­rzyć":

Na to już w koń­cu nie sta­ło od­wa­gi

I grzesz­ne dłu­to mu­sia­łem odło­żyć,

Bo Pan przedem­ną sta­nął w praw­dzie na­giej,

A bez obro­ny jako na Gol­go­cie.

Więc ja­kaś dziw­na trwo­ga ser­ce zję­ła,

Jak­by mię sza­tan opę­tał w ro­bo­cie

I ucie­kłem od mo­je­go dzie­ła….

U Sa­kra­men­tów szu­ka­łem ra­tun­ku….

Z uczu­ciem szcze­gól­nem kre­śli obu­rze­nie i bo­leść bo­ha­te­ra na na­pa­ści nie­słusz­ne wro­gów swo­ich.

Z Wa­szych po­sie­wów przyjm owoc Sci­pio­nie!

Chło­pię­ta nie­gdyś tej lu­bel­skiej zie­mi,

Dziś się scho­dzi­my w in­nej świa­ta stro­nie,

Po le­ciech wie­lu, mię­dzy kra­kow­skie­mi.

Oj­co­wie nasi ła­ma­li się chle­bem,

A co Wasz Ro­dzic przy­rzekł Panu Bogu,

Da­jąc mnie do chrztu – nie za­prę pod nie­bem,

Lecz chcę do­trzy­mać i skła­dam w tym pro­gu!

Bo owo idzie po­ko­le­nie trze­cie,

Jako się nasi wier­nie zna­li z sobą,

A co wią­za­ło w onem lep­szem le­cie,

Niech to nam bę­dzie na te dni ozdo­bą.

Owo sę­dzi­wa żyje jesz­cze Mat­ka,

Co sło­wu memu z po­cie­chą za­świad­czy;

A zresz­tą bio­rę już Boga za świad­ka,

Co nam mat­czy­ło i co dziś nam mat­czy…

Wie­le­by mó­wić i prze­mil­czeć wie­le

Pi­sząc do Wa­szej Mi­ło­ści po­trze­ba,

Bo z ła­ski nie­ba w Oj­czyź­nie we­se­le,.

Zresz­tą nic nie ma prócz Boga i Nie­ba.

Bo zresz­tą, zresz­tą "po­bie­la­ne gro­by", (1 )

Po­chyb­ne cza­sy, lata nie­do­bo­ru,

Nie­spa­ne noce a i dnie ża­ło­by,

Lub ci­che mo­dły sług Bo­żych śród cho­ru.

Więc nie chcąc błą­dzić śród ży­cia ma­now­ców,

Jam szedł na mo­dły, kędy Zyg­munt woła (2),

I ci­chy sia­dłem w cie­niu tych gro­bow­ców,

I Pan dał ła­skę pod nie­bem Ko­ścio­ła.

By­wa­ły nie­gdyś tu du­sze ognist­sze,

Wiel­cy ka­pła­ni i po­boż­ni Mi­strze,

Wiel­kie po so­bie po­ło­ży­li śla­dy,

Otóż z ich dzieł­mi za­sia­dłem na rady.

Py­tam: co ge­niusz a co świę­tość zna­czy?

I gdym się cięż­ko przy gro­bach za­du­miał,

Do­pie­rom w skru­sze i mo­dłach zro­zu­miał,

Jak Bóg obo­je tam opa­trzyć ra­czy:

"Ge­niu­szby wzle­ciał Ar­cha­nio­ła skrzy­dłem

Pro­sto ku Nie­bu, skąd mu ja­sność bły­ska,

Gdy­by mu py­cha nie była wę­dzi­dłem,

Co go cię­ża­rem do zie­mi przy­ci­ska.

Ge­niusz, co bywa w po­ko­rze na­tchnię­ty,

To już nie ge­niusz – to na zie­mi świę­ty!

Bo czem­że świę­tość, jak nie czy­stem trwa­niem,

Wiecz­nem na­tchnie­niem – i wiecz­nem ko­cha­niem?"

W Kra­ko­wie, 16. Li­sto­pa­da 1854 r.

w dzień Św. Sa­lo­mei.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: