Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dziennik singielki - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 czerwca 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt chwilowo niedostępny

Dziennik singielki - ebook

Julia ma niecałe trzydzieści lat, kochających przyjaciół i pecha w miłości. Jest singielką z wyboru… nawet jeśli to nie ona tego wyboru zawsze dokonuje.

Nie jest tytanem pracy – przychodzi ostatnia, wychodzi pierwsza, czasami również w środku dnia. Jej życie kręci się wokół trzech niezwykle ważnych kwestii: miłości, jedzenia i zakupów.

Gdy już wydaje się, że z pomocą Julii przyjdą aplikacje randkowe, okazuje się, że facet idealny dla niej nie istnieje. Wszyscy mężczyźni albo nie chcą kontynuować znajomości, albo zbyt szybko dążą do celu, albo mają:

• żony

• kochanki

• żony i kochanki

• żony, kochanki i na dodatek proponują sponsoring

Jak znaleźć faceta w tym zwariowanym świecie?!

Dzięki „Dziennikowi singielki” dowiesz się jak upolować mężczyznę! (Lub przynajmniej torebkę na wyprzedaży...)

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66278-61-5
Rozmiar pliku: 786 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wtorek, 4 października, 22:31

Uwielbiam, kiedy kobieta ma swoje małe tajemnice. To jest bardzo podniecające. Nie musisz mi mówić wszystkiego i ja to rozumiem. Co powiesz na to, żebym kupił ci seksowną bieliznę? Do tego dorzucę jeszcze kilka par pończoch w najlepszym gatunku. I koniecznie flakonik drogich perfum, które przywiozę ci osobiście z Paryża, bo tak się składa, że będę tam w przyszłym tygodniu?

Czytałam i nie mogłam oderwać oczu.

Mój N., który wydawał się taki do rzeczy, zdaje się, pomylił mnie z kimś innym. Po co miałby mi kupować bieliznę??? Przecież mogłam zrobić to sama. Nie potrzebuję faceta do tego, żeby mi kupował ciuchy! Skąd on w ogóle może wiedzieć, jaki mam rozmiar i gust?

Przechyliłam kieliszek wina do ust i szybko mu odpisałam:

Słuchaj, N. Ja mam bardzo specyficzny gust i nie jestem pewna, czy umiałbyś mi dobrać bieliznę. Bo ja nie włożę na siebie byle czego, powinieneś to wiedzieć!

Nie zdążyłam odejść od komputera, żeby przynieść sobie pierniczek w czekoladzie, kiedy napisał:

Jasne, nie zrozum mnie źle. Mogę przelać ci pieniądze na konto i sama wybierzesz sobie, co będziesz chciała. Chcę tylko, żebyś była zadowolona.

Przeczytałam dwa razy dla pewności: N. chciał zapłacić za moje zakupy! On naprawdę nie ma pojęcia, ile ja potrafię zostawić w sklepie! Naiwny chyba.

Chcę cię rozpieszczać, rozumiesz to? – zapytał. Kupię, co zechcesz, powiedz tylko, a spełnię twoje życzenie…

Usiadłam i zaczęłam stukać w klawiaturę komputera:

Myślałam, że liczysz na coś więcej. A tutaj chodzi tylko o sponsorowanie moich zakupów, jeśli dobrze rozumiem?

To mało? – odpisał.

Szczerze mówiąc, szukam na tym portalu randkowym kogoś, kto mnie pokocha. A ty, jak widzę, szukasz transakcji wymiennej. Nakupujesz mi szmatek, a potem będziesz chciał, żebym w zamian za to poszła z tobą do łóżka, tak?

Ja po prostu chciałem się o ciebie troszczyć. I rozpieszczać cię. I spełniać twoje zachcianki – nie odpuszczał.

Wybacz, ale nie jestem już dzieckiem, które należy rozpieszczać.

To ile ty masz właściwie lat?

Ten cały N. zaczynał coraz mniej mi się podobać. Chociaż z drugiej strony, skoro oferował, że zapłaci za moje zakupy…? Nie, tak nisko jeszcze nie upadłam. Do diabła, co się ze mną dzieje? Za chwilę okaże się, że napiszę mu, że się zgadzam, i niech płaci! Co mnie podkusiło z tym portalem randkowym! Że też ja zawsze muszę mieć takie szczęście!

Po kolejnym kieliszku wina nabrałam odwagi i napisałam mu prosto z mostu:

Mam dwadzieścia dziewięć lat. Więc pewnie i tak jestem dla ciebie za stara.

Myślałam, że będę długo czekać na odpowiedź, że może nawet mój tajemniczy N. wyloguje się i zniknie w wirtualnej przestrzeni, i już nigdy go nie spotkam. Ku mojemu zaskoczeniu odpisał natychmiast. Lecz to, co zobaczyłam na ekranie, spowodowało, że omal nie udławiłam się tą resztką wina w kieliszku. Przeczytałam coś, czego – przysięgam – żadna kobieta, a już zwłaszcza kobieta samotna, przeczytać by nie chciała. Niestety, nie umiałam cofnąć czasu, nie potrafię odzobaczyć tego, co właśnie wyświetliło się na ekranie mojego komputera:

Lubię starsze kobiety. To takie podniecające.

Myślałam, że umrę ze wstydu i poniżenia!

Proponował mi sponsoring, bo chyba tak to się nazywa. Umawiał się ze mną, chciał płacić, a okazało się, że za tajemniczym nickiem N. stoi jakiś małolat, pewnie do tego pryszczaty, który w dodatku pisze z komputera własnego ojca pod jego nieobecność! Wszystko jasne, N. jak nastolatek!

Jaka ja jestem głupia! No tak, takie rzeczy mogły spotkać tylko mnie! Zawsze jak na chodniku leży skórka od banana, to kto w nią musi przypadkiem wejść? Oczywiście, że ja! Innym udaje się ją ominąć, a ja muszę władować się właśnie na taką minę, wywinąć piruet, w dodatku na oczach tłumu oczekującego na autobus na przystanku, stając się jednocześnie pośmiewiskiem połowy Warszawy i tematem plotek przez najbliższy tydzień! Już taka niezdara życiowa ze mnie, że w niczym nie mam szczęścia. Zamiast miłości przyciągam do siebie tylko zbędne kalorie, a na portalach randkowych umawiają się ze mną maturzyści, którzy pewnie liczą, że się przy mnie czegoś nauczą.

Szlag by to trafił. Życie singielki jest strasznie trudne! Miałam ochotę trzasnąć klapą mojego laptopa i raz na zawsze zamknąć za sobą drzwi do wszelakich portali internetowych, na których tylko traciłam czas!

I wtedy właśnie mój nieszczęsny N. odpisał niespodziewanie:

Co tak zamilkłaś? Spokojnie, jestem od ciebie młodszy tylko o dwa lata. To właściwie żadna różnica.

Już ci nie wierzę – odpowiedziałam.

Zapewniam cię, że od samego początku naszej konwersacji byłem z tobą szczery.

Nie jestem zainteresowana sponsoringiem. – Przechyliłam kieliszek do ust. – Szukam miłości, prawdziwej i czystej.

Oj, to chyba źle trafiłaś, bo ten portal specjalizuje się w nawiązywaniu znajomości bardziej przyjacielskich.

Rozumiem, że chciałeś zostać tylko moim przyjacielem?

Chciałem. I nadal chcę.

Nie rozumiem, po co chcesz płacić za moje zakupy? Nie lepiej mieć żonę, której będziesz kupował te wszystkie rzeczy?

A kto powiedział, że tego nie robię?

No, ładnie! Co za podły facet! Co za oszust!

Masz żonę…? – zapytałam.

Powiedzmy, że miałem. Powiedzmy, że taki układ nie był dla mnie satysfakcjonujący.

I tu się nie zgadzamy, drogi N. Bo ja na przykład marzę o mężu. Pod warunkiem, że to będzie mój własny mąż.

Dobrze. Nie mam nic przeciwko.

Chcesz zostać moim mężem? – Kątem oka zauważyłam, że wino w butelce zaczynało się kończyć.

Tego nie powiedziałem. Możesz mieć męża.

Dziękuję za łaskawość.

Ale oprócz tego możesz spotykać się też ze mną, od czasu do czasu.

Oszalałeś chyba! – Uderzałam palcami w klawiaturę najmocniej, jak umiem. – To się nazywa zdrada!

Masz tylko jedno życie, moja piękna. Nie żal tracić go tylko dla jednego faceta?

Nie masz racji, N.! Ja mojego męża nigdy bym nie zdradziła!

Jesteś w takim razie doskonałym materiałem na żonę.

Masz rację – zgodziłam się. – Co oczywiście oznacza, że na kochankę nie nadaję się zupełnie. Mogę być doskonałą kochanką, ale tylko w sypialni mojego męża.

Szkoda – odpisał po krótkiej chwili. – W takim razie muszę się z tobą pożegnać.

Trudno. Mimo wszystko twoje zdrowie! – Uniosłam kieliszek do ekranu i wzniosłam toast. – Kimkolwiek jesteś, tajemniczy N.

Jestem dyrektorem w jednym z największych banków w tym kraju, dodam, że jednym z najmłodszych.

Łał! Gratuluję!

Mam dom w Warszawie, drugi w Zakopanem. Mam też dom letni na południu Francji do pełnej dyspozycji.

Wspaniale!

I jestem nadal przed trzydziestką.

Musisz mieć jakieś wady! Pewnie jesteś strasznie brzydki albo zarozumiały.

To pierwsze nie, drugie być może. Pieniądze i władza zmieniają charakter człowieka, a właściwie go wyostrzają.

Widzę, to znaczy chciałam powiedzieć, że czytam, że jesteś całkiem interesujący.

Mówiłem ci, że nie będziesz żałować znajomości ze mną.

No tak, ale ty nie jesteś zainteresowany poważnym związkiem, prawda?

Prawda. Może jednak zostawię ci do mnie telefon, gdybyś zmieniła zdanie?

Nie! Niczego mi nie zostawiaj. Znikam.

Zaczekaj…

Żegnaj.

Ale ja chciałem tylko…

Kliknęłam ikonę z napisem: „Zlikwiduj konto”. I było po sprawie.

Wszystko przez Natalię, która tak zachwalała ten portal. Umawiała się z facetami z tej strony przez ostatnie miesiące; co prawda nie udało jej się znaleźć tego jednego, ale wciąż miała na to szansę. Ja, jako osoba z tendencją do sytuacji pechowych, jak zwykle musiałam od razu trafić na najgorszy typ! Chociaż z drugiej strony ten cały N. nie był wcale taki zły. Pewnie w necie jest pełno dużo gorszych. Ten mój przynajmniej od razu przeszedł do rzeczy. Co z tego, skoro kompletnie nie było nam po drodze?

Ja się chyba do tych portali randkowych kompletnie nie nadaję.

Zawiodłam się i tyle.

Trzeba szukać dalej, nie poddawać się, ale muszą to być poszukiwania metodą tradycyjną. W sieci można łatwo wpaść w paszczę wieloryba, który tylko czeka na pożarcie takich naiwnych jak ja. I kto mnie wtedy przed takim obroni? No kto?

Jutro jest kolejny dzień i będzie lepiej.

A tymczasem idę umyć zęby i kładę się spać. Ach, muszę jeszcze tylko wysłać wiadomość do Natalii, że dziękuję bardzo za polecenie tego portalu, ale raczej nie będę z niego korzystać, bo tak się składa, że stać mnie jeszcze na to, żeby samej sobie kupić majtki, stanik i całą resztę! Jestem samowystarczalna – i może to tak bardzo wkurza współczesnych facetów? Tego ostatniego oczywiście Natalii już nie musiałam pisać, chociaż jestem pewna, że akurat by się ze mną zgodziła, bo ma dokładnie ten sam problem co ja.

Spać, spać.

Jutro jest nowy dzień!5 października, 18:03

Warszawa, największe miasto w Polsce, w dodatku miasto stołeczne, liczące ponad milion mieszkańców, a dokładnie 1 764 615. Ilu z tych ludzi jest samotnych? Połowa? A może więcej? Ilu z nich jest szczęśliwych? Taka liczba i ani jednego porządnego mężczyzny, który mógłby się mną zainteresować, a ja nim. Skandal! To kto tu mieszka właściwie? Może same duchy?

Jedyne, co mam, to marzenia.

Może ja za dużo marzę? No tak, cała ja. A tu ziemia czeka, trzeba na nią zejść i żyć. Żyć, a nie marzyć.

W dodatku to życie ucieka, a ja coraz starsza, niestety!

18:35

Miłość, miłość…

Do czego człowiekowi potrzebna jest miłość?

Mam pracę. Mam zdrowie. Jeszcze przez chwilę mam młodość. Na cholerę mi miłość? Czy to przypadkiem nie jest nieco przereklamowane? A może ja już jestem na to za stara? Miało się tych parę związków na koncie, a w zasadzie całe dwa, bo reszta była z tych mało poważnych, i starczy. Może trzeba się realizować w czymś innym niż miłość? Może powinnam zapisać się na kurs japońskiego albo zdobyć czarny pas w judo? Nie bardzo przepadam za sportem, w zasadzie w ogóle go nie lubię, więc może by tak przerzucić się na… szachy? W końcu to także sport, tylko bardziej umysłowy. W zasadzie to całkiem dobry pomysł z tymi szachami. Nigdy w to nie grałam, więc nie wiem, czy jestem w tym dobra. Może się na przykład okazać, że mam do nich talent, w dodatku wybitny! Tak, powinnam dać losowi szansę.

A miłość?

Fajnie byłoby wieczorem zasiąść do takiej partyjki szachów. Najlepiej z kimś miłym, kto zająłby szczególne miejsce w moim sercu. Oj tak! Od razu chciałoby mi się taką szachownicę rozkładać na stole! No, to byłoby cudowne. Mieć nie tylko siebie nawzajem, ale też wspólną pasję. Ale najpierw to ja muszę się nauczyć grać w te szachy!

Tylko gdzie mam niby znaleźć tego miłośnika wież, królów i gońców? Gdzie niby mam szukać tej miłości? Dlaczego ona nie rośnie w lesie, żeby człowiek mógł sobie tam pójść i ją przynieść albo zerwać z krzaka? No gdzie mam jej szukać, tej miłości?

Wszyscy mówią: rozejrzyj się wokół.

Niby racja, ale przysięgam, że mnie już kark boli od tego rozglądania się. I oprócz strzykania w górnym odcinku kręgosłupa niczego nie zauważyłam. Aha, i jeszcze od tego wiecznego wypatrywania miłości wpadł mi w oko wielki paproch i myślałam, że oślepnę! Że zamiast znaleźć miłość, stracę wzrok. I w dodatku, kiedy tak stałam i łzy mi leciały z tego oka (tylko jednego, tego z paprochem!), to nikt do mnie nie podszedł, nawet pies z kulawą nogą. Nikt się nade mną nie zlitował, a przechodnie trącali mnie w ramię i myślałam, że się przewrócę. Człowiek żyje obecnie w takich czasach, że może liczyć tylko na samego siebie, a i to nie zawsze mu wychodzi.

Tamtego dnia nie zauważyłam na ulicy żadnej miłości. Paproch spod powieki usunęłam sama (!) chusteczką, a kiedy otrząsnęłam się z tego wszystkiego, pomaszerowałam na przystanek.

A przecież na filmach zawsze takie paprochy usuwają kobietom mężczyźni, zawsze z klasą, zawsze oferują im swoje chusteczki i zawsze, a przynajmniej w dziewięćdziesięciu dziewięciu przypadkach na sto, taka sytuacja kończy się romansem. I ja byłam w takiej sytuacji. Los wrzucił mi tego paprocha na środku placu Konstytucji, gdzie zawsze o tej porze jest cała masa ludzi. I ludzie byli! A jakże! Tylko miłości w nich nie było.

Nic innego nie zauważyłam. Żadna miłość tam nie stała i nic nawet nie przechodziło obok niej. Było zwyczajnie, a przecież miłość jest nadzwyczajna i niezwykła.

Tylko gdzie ona jest?

Podobno pierwsza i podstawowa zasada w poszukiwaniu miłości to: „Nie poddawaj się”. No to się nie poddaję. A raczej poddaję się, ale tylko jej, czyli miłości właśnie. Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby mną zawładnęła, zagarnęła moje myślenie, żeby oczarowała mnie do cna!

Niestety, tak się nie dzieje i już zaczęłam się zastanawiać, czy może ja nie wysyłam przypadkiem złych sygnałów.

Może jestem za bardzo wyzwolona jak na dzisiejsze czasy, w których mężczyźni podobno czują się zbyt zagubieni? Może powinnam być mniej zorganizowana i udawać idiotkę, taką, co nie umie zliczyć do trzech i mężczyzna jest jej wybawcą, bo udzieli jej rady w tym liczeniu? No tak, tylko jak długo można grać taką głupią? Nie, to bez sensu. Głupią trzeba po prostu być. A ja nie jestem głupia, tak mi się przynajmniej wydaje. Powiem więcej, właśnie to, że nie mam faceta, świadczy o tym, że jestem wręcz za mądra! Jak doszłam do takiego wniosku? Ano tak, że przecież nie od dziś wiadomo, że mężczyźni boją się mądrych kobiet! Boże, oni się mnie zwyczajnie boją! Jezus Maria! Matura, studia i inne kursy, które w życiu robiłam, z kursem samoobrony włącznie, były błędem! Ja sama sobie w ten sposób zrobiłam krzywdę! Trzeba było się nie uczyć i pozostać głupią.

20:45

A może ja szukam tej miłości nie tam, gdzie trzeba?

Zadzwoniłam rano do Natalii.

– Czy na tych portalach randkowych są sami zboczeńcy szukający utrzymanek? – westchnęłam do słuchawki i opowiedziałam jej o wszystkim. – Czy normalnego faceta można tam ze świecą szukać?

– Miałaś po prostu pecha! – odpowiedziała moja serdeczna przyjaciółka. – Nie zrażaj się jednym dziwakiem.

– Za późno. W życiu już się tam nie zaloguję!

– To mówisz, że miał dom we Francji? – zapytała bardziej ożywionym głosem.

– Aha. Na południu.

– O Boże! Tam musi być cudownie, jachty, słońce i piaseczek.

– Stać mnie, mogę pojechać tam bez jego sponsoringu.

– To dlaczego nie jedziesz?

– Bo mam inne rzeczy do opłacenia, ważniejsze niż egzotyczne wakacje, na które kiedyś sobie pojadę.

– Popatrz, a ja nigdy nie trafiłam na takiego, który zabrałby mnie gdzieś daleko, w jakąś tajemniczą i ekscytującą podróż. Ciągle tylko mała kawa na mieście, nawet bez ciastka.

– Wolę małą kawę, ale z przyzwoitym facetem, niż duże lody ze zboczeńcem.

– To nie jest zboczenie! – krzyknęła natychmiast.

– Czy mi się wydaje, czy ty zaczynasz go bronić…?

– Ojej, Julia, to, co ci zaproponował, jest teraz normalne.

– Wybacz, ale dla mnie takie propozycje normalne nie są. I nigdy nie będą!

– I dlatego mu odmówiłaś. Zgodnie ze swoimi zasadami moralnymi.

– No właśnie!

– Ale przynajmniej był uczciwy – dodała.

– Słucham…?! Ja chyba śnię.

– Co chcesz, od razu powiedział ci, w czym rzecz, a mógł cię zwodzić i bajki opowiadać.

– Fakt, mógł.

– A ty przecież uwielbiasz, jak cię zwodzą, a bajek to już byś mogła słuchać godzinami, więc ciesz się, że akurat w tym przypadku wszystko skończyło się, zanim zdążyłaś się zakochać. Bo wtedy to dopiero byłby dramat, Julia.

– Dramat jest i bez tego. Jestem sama. I nikt mnie nie kocha.

– Ja cię kocham, wariatko.

– Ja ciebie też.

Pożegnałyśmy się.

Czas było zbierać się do pracy. Tak, praca w życiu singielki odgrywa rolę podstawową, bo coś z wolnym czasem trzeba robić, prawda?

Istnieje mała szansa, że może poznam kogoś interesującego w drodze do pracy. Nie należy tracić nadziei.6 października

No i gdzie ta miłość?

Nie ma jej? Za to jest lista zakupów z zeszłego tygodnia! Czymś trzeba się ratować i pocieszać, prawda? A ja akurat w tamtym tygodniu ratowałam się zakupami kosmetycznymi; no nie moja wina, że w mojej ulubionej drogerii był akurat czarny piątek i zniżka sześćdziesiąt pięć procent (tak, tak!) na wszystkie, powtarzam dużymi literami: WSZYSTKIE produkty. No to jak mogłam nie skorzystać z takiej okazji?

No wiem, miałam kupić zapas pasty do zębów i płyn do prania, ten w dużej butli, o zapachu magnolii, bo też był przeceniony o sześćdziesiąt pięć procent, jak wszystko. Ale kto by tam kupował chemię domową, skoro kosmetyki leżą bliżej serca?

Nakupowałam sobie mazideł wszelakich i mam nadzieję, że starczą mi do kolejnego czarnego piątku, tego prawdziwego, który będzie pod koniec listopada. Oj, wtedy to chyba się skuszę na tę paletkę z cieniami w odważnych, wściekłych wręcz kolorach, które są teraz na topie. Tylko problem w tym, że obecnie cena tego pudełeczka przekracza możliwości kogokolwiek, a już moje na pewno!

W każdym razie z tą zniżką kupiłam sobie, o czym donoszę z nieukrywaną przyjemnością, następujące niezbędne rzeczy, które – tak uważam – powinny się znaleźć na twarzy każdej kobiety:

– baza pod podkład,

– podkład ultra HD z filtrem przeciwsłonecznym 30,

– korektor pod oczy, żeby wory tuszować,

– puder utrwalający do konturu oka, rozjaśniający linię, który ma tworzyć wrażenie, że oko jest większe,

– zestaw do modelowania policzków,

– kredka do brwi w kolorze kawy z mlekiem, bo ostatnia okazała się jednak za ciemna,

– żel do brwi w tubce, ze szczoteczką (super utrwala brwi i sprawia, że leżą grzecznie przy skórze do końca dnia!),

– cień do powiek beige nude, żeby wyglądało jak najbardziej naturalnie,

– tusz do dolnych rzęs,

– tusz do górnych rzęs, klasyczny czarny,

– sztuczne rzęsy w kępkach,

– utrwalacz do makijażu w sprayu,

– hybrydowy lakier do paznokci,

– pędzel do modelowania.

Miałam ochotę jeszcze skusić się na lokówkę, ale już dałam sobie spokój, bo ostatecznie rachunek był tak długi, że jak wyszedł z kasy, sięgał mi prawie do kolan. Więc powiedziałam sobie stop.7 października

Siedziałyśmy z Natalią na tureckim obiedzie na Chmielnej, maczałyśmy poszarpane chlebki w jogurcie miętowym i tak się stało, że mojej serdecznej przyjaciółce zebrało się na wspomnienia, więc wróciła myślami do swojego byłego chłopaka. Takiego jednego Zbyszka, z którym spotykała się dwa sezony temu.

Boże, co to był za mężczyzna! To znaczy jako mężczyźnie to niczego mu nie brakowało, ale z książek to on czytał wyłącznie instrukcję samochodu marki fiat, którym aktualnie jeździł. Książkę tę znał od deski do deski i co ciekawe, często do niej zaglądał. Pewnego dnia Natalia spoglądając na niego znad otwartego „Przekroju”, zadała mu pytanie, które okazało się katastrofą. Pytanie brzmiało: „O czym ty tam tak czytasz?”.

– Po co w ogóle zadałaś mu to pytanie? – Podałam Natalii czarkę z sosem czosnkowym. – Nie wystarczyło, że w ogóle czyta?

– Słuchaj, on gapił się na jedną i tę samą stronę chyba z dziesięć minut i bałam się, że w kółko czyta to samo zdanie, którego w dodatku nie rozumie!

– Boże…

– No właśnie!

– I co ci odpowiedział ten cały Zbyszek?

– Że ta książka jest bardzo ciekawa, że wnętrze samochodu jest pełne tajemnic, które on postanowił zgłębić, i tak go to wciągnęło, że oczu od tej książki samochodowej nie może oderwać! Wyobrażasz to sobie?

– Nie bardzo.

– I jak zaczął gadać o tym fiacie, o tych wtryskach, dźwigniach i cholera wie o czym jeszcze, to musiałam uciekać do kuchni, bo nie uwierzysz, ale on postanowił mi to wszystko wytłumaczyć! A czy ja wyglądam na zainteresowaną budową silnika? Dla mnie ważne jest, żeby samochód jechał, a jeśli się zepsuje, to dzwoni się do mechanika i jedzie się do warsztatu. Ja wcale nie chcę wiedzieć, jak ten cały mechanizm działa, bo ta wiedza jest mi absolutnie do niczego niepotrzebna.

– A może on chciał zostać mechanikiem? No wiesz, takim po godzinach, co to wskakuje w kombinezon i sprawdza podwozie dla relaksu? – zapytałam, podnosząc do ust maleńką szklaneczkę z herbatą miętową.

– Dla relaksu to ja bym wolała, żeby on raczej sprawdzał moje podwozie, a nie samochodu – odpowiedziała zdecydowanym tonem Natalia.

– Święte słowa! Takich mechaników przyjmiemy zawsze z ochotą.

– No właśnie, ale niestety chyba wszyscy już wyginęli – dodała. – Powiedziałam mu, że ciekawe, że do Tołstoja go tak nie ciągnie. Z jego książek mógłby się chociaż dowiedzieć czegoś ciekawego o kobietach. Taką Annę Kareninę na przykład warto przeczytać. Nigdy nie wiadomo, kiedy taka wiedza mogłaby mu się przydać.

– I co ci odpowiedział?

– Że to nudne i w dodatku ma aż dwa tomy, a instrukcja samochodu jest cienka i tylko w jednym. Na co ja stwierdziłam, że widocznie my kobiety mamy tak bogate wnętrze, skoro autor potrzebował na opisanie go aż tylu stron.

– Tak, pisał, pisał, a i tak naszej natury nie opisał – westchnęłam nad miską z solonymi orzeszkami. – Myślisz, że my naprawdę jesteśmy aż tak skomplikowane?

– Myślę, że to nie my jesteśmy skomplikowane, Julia, tylko faceci są zbyt ograniczeni. I wszystko chcieliby w jednym tomiku, takim, co się zmieści do kieszeni. Boże, jak mnie ten Zbyszek wkurzał. Niby był spoko i do rzeczy, ale jednak wkurzający. No, w każdym razie do ideału było mu daleko.

Idealny facet nie może być nudny. Nie powinien być hulaką przeskakującym z jednej imprezy na drugą. Idealny mężczyzna nie może być pracoholikiem. Bardziej niż pracę powinien kochać swoją kobietę.

Jaki więc powinien być idealny mężczyzna?

Otóż ideał faceta powinien mieć wszystkiego po trochu, ale niczego w nadmiarze. Podobnie zresztą jak idealna kobieta, która raz jest kucharką, a kiedy indziej matką i kochanką. Tak samo facet. Powinien lubić się zabawić, ale życiem w domu też nie może gardzić. A nie żeby nam z tego domu wiecznie uciekał! Ideał powinien też być wspaniałym i gorącym kochankiem, pod warunkiem, że jest kochankiem tylko dla mnie, a nie że rozkochuje w sobie wszystkie kobiety, nie tylko te, z którymi pracuje, ale też panią motorniczą z tramwaju, którym jedzie do pracy, nie mówiąc już o tej młodej kobiecie, która co rano sprzedaje mu kawę w kawiarni za rogiem. O nie, takiego kochanka nie chciałabym mieć w swojej sypialni!

Mój ideał jest i kochankiem, i przyjacielem w jednej osobie. Mogę mu się zwierzyć z największych sekretów, wszystko mu powiedzieć, a on nie będzie się z tego śmiał i nie powtórzy tego swoim kolegom. Ja jestem gaduła, a on ma mnie słuchać i być jak studnia: co do niej wpadło, to już tam zostanie i nie wypłynie. Dobrze by było, gdyby od czasu do czasu coś ugotował, ale wcale nie musi. Musi mnie kochać, tylko tyle!

Czy my naprawdę tak dużo wymagamy od tych biednych facetów? Nie. Oni po prostu cały czas idą po linii najmniejszego oporu. Zgłębiać to im się chce co najwyżej tajniki budowy silnika. Kobieca psychika jest dla nich najwyraźniej zbyt skomplikowana, więc nawet nie zawracają sobie nią głowy.

Ponarzekawszy na facetów solidnie z moją serdeczną przyjaciółką, a przy okazji napełniwszy brzuchy tureckimi smakołykami, pożegnałyśmy się, umawiając się na następne, równie owocne spotkanie, przy którym znowu miałyśmy obgadać płeć nie bez powodu zwaną brzydszą, bez której jednak nie umiałyśmy wyobrazić sobie naszego życia.8 października, 16:25

Zasługuję na miłość.

Mam w życiu wszystko: pracę, zdrowie (jako takie), cudownych rodziców mam. Nawet moja kawalerka daje radę, jestem uczciwa, nikogo nie okradłam, nie oszukuję, nie jeżdżę na gapę, zostawiam napiwki (jeśli kelner na to zasłużył, bo na przykład nienawidzę, kiedy zabiera mi talerz, na którym zostawiłam sobie ostatni kęs; myśli taki, że już skończyłam, wyrasta jak spod ziemi i bierze się do sprzątania akurat mojego stolika!), więc chyba zasłużyłam na odrobinę uczucia, co?

Interesują mnie tylko poważne związki, stałe, rokujące na przyszłość. Mam już dość szukania, umawiania się, tego wiecznego sprawdzania, wystawiania się na widok w klubach, odstawiania się na sobotnie wyjście, bo nie wiadomo, komu wpadnę w oko. Pewnie nikomu, ale zawsze trzeba być przygotowanym, że to będzie ten moment. Chciałabym, żeby ten jeden jedyny już się pojawił, żeby przy mnie był.

Czy ja nie zasługuję na w miarę normalnego faceta, od którego wymagam tylko tego, żeby mnie kochał? I żeby był uczciwy? To tak wiele?

Zasługuję na miłość.

Nawet jeśli los jest innego zdania, to jednak będę się upierać, że jestem dobrą kandydatką na żonę. I matkę! Dzieci mnie lubią, więc to jest chyba najlepszy dowód.

Zasłużyłam na związek. Albo chociaż na pół, na kilka lat pięknego rodzinnego życia. Potem możemy się nawet rozwodzić, ale proszę chociaż o tych kilka lat!

19:08

Znowu szukałam szczęścia na jakimś portalu randkowym. Wysłałam nawet Natalii zdjęcie pewnego Patryka, który wyraził chęć spotkania się ze mną.

– Co myślisz? – spytałam.

– No fajny jest! – odpowiedziała szybko. – Jakby tak mu się przyjrzeć, to nawet ma w sobie coś z Zakościelnego.

– Chyba żartujesz!

– Co chcesz, fajną ma szczękę.

– Widziałaś jego nos? Zakościelny może i by tak wyglądał, ale po zderzeniu z ciężarówką!

– Jak zwykle przesadzasz, Julia. Ma po prostu męski typ urody.

– To ja już chyba wolę umówić się z kobietą. Nie wiem, czy byłabym w stanie na niego patrzeć. On w ogóle wygląda mi na jakiegoś brutala.

– Brutal może mieć gołębie serce – westchnęła do słuchawki. – Ja bym takiego z sypialni nie wypuściła.

– To może ty się z nim umów, co?

– Nie ma sprawy. Daj mi jego numer.

– Mówisz poważnie, Natalia?

– Co chcesz, samotna jestem, to nie grzech, prawda? A ty nie bądź takim psem ogrodnika, żeby nie powiedzieć suką.

Suką nie jestem, tym bardziej suką ogrodnika, więc za namową mojej serdecznej przyjaciółki umówiłam się z tym bokserem. Była to pierwsza w moim życiu randka, z której musiałam ewakuować się w stylu, nazwijmy to, niezbyt eleganckim, czyli poprzez zniknięcie. W takich chwilach człowiek marzy o znalezieniu na przykład pod stolikiem, przy którym siedzi, takiej jednej czapki niewidki, o której się naczytał w dzieciństwie i którą teraz chętnie by wyciągnął i wcisnął na głowę. I zniknął. Ten cały Patryk nie dość, że mówił dużo, o wiele za dużo, to jeszcze wyłącznie o sobie! Może i miał szeroką klatę i ogólnie wysportowane ciało, ale nie było to ciało astralne, z którym chciałabym mieć kiedykolwiek cokolwiek wspólnego. A ponieważ nie zaiskrzyło między nami, to żeby uwolnić się od tego jego ciągłego gadania wyłącznie na swój temat, przeprosiłam go, wstałam i powiedziałam, że muszę skorzystać z toalety, a że drzwi do niej były tuż przy wyjściu z kawiarni, skorzystałam z nich jako z drzwi ewakuacyjnych! Jak dobrze, że one się tam znajdowały, bo nie wiem, co bym zrobiła, gdyby na przykład ta toaleta była z drugiej strony lokalu??? Chyba wyszłabym przez kuchnię, przez zaplecze socjalne albo nawet wyskoczyłabym przez okno pokoju kierownika kawiarni, byleby tylko nie słuchać już więcej tego paplania Patryka i nie oglądać jego twarzy.

Do końca tygodnia miałam dość randek przez internet i w ogóle zaczęłam się zastanawiać, w dodatku całkiem poważnie, czy całkowicie nie zaprzestać tego randkowania, gdyż zamierzonych skutków i tak nie przynosiło, a tylko traciłam swój cenny czas na spotkania z byle kim.

Bogatsza o kolejne rozczarowanie w kwestii damsko-męskiej, poszłam na gofry z bitą śmietaną i truskawkami, w dodatku kazałam sobie tę górę kalorii polać sosem czekoladowym, bo czułam, że tego dnia moje zapotrzebowanie na cukier wzrosło w znacznym stopniu. I dopiero tak wzmocniona wróciłam do domu z nadzieją na lepsze jutro.

21:00

Czy kupowanie ciuchów przez internet może dawać tyle samo satysfakcji, co kupowanie w tradycyjnych sklepach? Tak! Zwłaszcza kiedy grypa przykuje człowieka do łóżka i zwyczajnie nie da się latać po mieście. Wtedy takie bieganie online jest niezwykle przydatne i bywa, że potrafi taką biedaczkę jak ja uzdrowić z najwyższej gorączki. Sama jestem tego doskonałym przykładem. Pamiętam, jak podczas ostatniego przeziębienia zdążyłam kupić rękawiczki z wełny alpaki gdzieś między sięganiem po kolejną chusteczkę higieniczną a kubek herbaty z miodem i cytryną. Musiałam. Były w dobrej cenie. A kiedy przyniosłam sobie do łóżka krople na katar, okazało się, że do tych rękawiczek dorzucili mi jeszcze darmową czapeczkę, o czym poinformowali mnie w e-mailu potwierdzającym zakup. Myślałam, że doznałam cudownego ozdrowienia, i faktycznie katar natychmiast się skończył. Jeśli zatem o mnie chodzi, kupowanie przez internet jest wręcz wskazane, zwłaszcza w przypadku chorób, z którymi tradycyjna medycyna słabo sobie radzi.

Lekarze powinni poważnie zastanowić się nad przepisywaniem zakupów na receptę. Ja do takiego lekarza chodziłabym bardzo chętnie. Natalia również!9 października

Moda się zmienia. Niestety, a może właśnie na szczęście! Nic nie daje mi w końcu takiej radości, jak upolowanie jakiegoś fajnego ciucha. Wczoraj przymierzyłam ze trzy marynarki, bo obowiązują już inne trendy, wszystko się zmienia, fason marynarek też. Zauważyłam, że wracają do łask wielkie ramiona wypchane poduszkami. Jakiś czas temu, wychodząc z biura, widziałam dziewczynę, która szła naprzeciwko mnie szybkim, żeby nie powiedzieć zdecydowanym, krokiem. I miała na sobie właśnie taką marynarkę z dużymi, bufiastymi ramionami. Kurczę, wcale nie wyglądało to tak groteskowo, jak by się mogło wydawać. Te ramiona dodawały jej wręcz pewności siebie, jakoś tak z respektem się na nią patrzyło. No, w każdym razie szła jak strzała po tym chodniku i już wtedy ziarenko nowego stylu zostało zasiane w mojej wyobraźni. No bo co by się stało, gdybym sama też sobie takie mocne ramiona sprawiła? Jak bym w takiej marynarce, trochę męskiej, a jednak nadal bardzo kobiecej, wyglądała? Myślałam nad tym ze trzy dni i w końcu udałam się do sklepu. W przymierzalni jak zwykle zrobiłam sobie zdjęcie w każdej marynarce, żeby w domu na spokojnie przemyśleć swój look i ewentualnie skonsultować go z przyjaciółkami. W każdym razie najlepiej wyglądałam, przynajmniej moim zdaniem, w brązowej, ale takiej bardziej rdzawej niż kasztanowej, z wielkimi czarnymi guzikami. Ta ostatnia skrojona była w stylu lat osiemdziesiątych, a jak wiadomo, ten styl powrócił i wszyscy go kochają.

Marynarka w kolorze rdzy miała też taką przewagę nad pozostałymi, że jako jedyna była w promocji, obniżona o całe pięćdziesiąt procent, więc właściwie powinnam brać ją od razu i uciekać z tego sklepu, prawda?

Niestety, w moim wieku człowiek już jest ograniczony po pierwsze rozsądkiem, a po drugie miesięcznym budżetem. Odwiesiłam więc grzecznie marynarki na wieszaki i wróciłam do domu, by przemyśleć całą tę sytuację.

I powiem tak: z wiekiem człowiek jest coraz głupszy. Niby zachowałam się rozsądnie, jak na mój wiek przystało, tylko co mi z tego, skoro pół nocy nie spałam, myśląc o tej rdzawej marynarce, którą niestety odwiesiłam. I teraz zamiast spać, modliłam się w myślach, żeby dobry los sprawił, że ta przeceniona marynarka będzie na mnie czekać, jak tylko jutro otworzą sklep. Żeby nikt jej nie kupił, żeby żadna inna kobieta nie dostrzegła jej atrakcyjnej ceny, żeby kupiła sobie inną marynarkę, a tę jedną zostawiła w spokoju!

Żeby człowiek nie mógł spokojnie spać przez jakiś głupi ciuch??? No, nie taki głupi w końcu, skoro aż tak wbiłam go sobie do głowy. Tak, przyznaję! Miałam wyrzuty sumienia, że jej od razu nie kupiłam. Głupia ja!

Po powrocie do domu wysłałam zdjęcia Natalii, która odpisała mi niemalże natychmiast słowami: Głupia, trzeba było brać tę rudą, wyglądasz w niej co prawda trochę jak Meryl Streep w Sprawie Kramerów, ale chyba o to chodzi w tej stylizacji, prawda? Ja bym jeszcze dokupiła wysokie kozaki, koniecznie z naturalnej skóry, i plisowaną spódnicę.

Czyli czekało mnie jeszcze sporo dodatkowych zakupów. Ale sprytnie obmyśliłam plan, że przecież taką plisowaną spódnicę, co do której zgodziłam się z Natalią, że wyglądałaby super z marynarką z szerokimi ramionami, to ja sobie na spokojnie kupię w ciuchlandzie, bo tam takich spódnic jest od metra, żeby nie powiedzieć na kilogramy! Gorzej z kozakami. Ale być może miałam jedną taką parę w schowku w przedpokoju u rodziców. Kiedyś już zaszalałam i kupiłam takie wysokie kozaki. Ale potem coś mi się odwidziało i przestałam w nich chodzić. Im dłużej o tych butach myślałam, tym większą miałam pewność, że czekały one na mnie spokojnie w moim rodzinnym domu. Widocznie nie chodziłam w nich, bo brakowało mi tej marynarki i plisowanej spódnicy do kompletu!

I tak, po nitce do kłębka, doszłam do wniosku, że marynarkę w kolorze rdzy należy kupić, i to w trybie natychmiastowym, czyli jutro z rana, jak tylko otworzą sklep, nawet przed moją pracą. Czego się nie robi dla dobrego samopoczucia, zwłaszcza jesienią? A dobre samopoczucie mogła zagwarantować mi tylko ta marynarka.

Dlaczego nie kupiłam jej od razu? To była zła decyzja, która spowodowała nieprzespaną noc.

No nic. Jutro też jest dzień.

A ta marynarka ma tam na mnie czekać! Błagam.

Dobranoc, cokolwiek to znaczy.

Ciąg dalszy w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: