Eskorta - ebook

1 Jak się to wszystko zaczęło

Wszystko zaczęło się od tego, że otrzymałam ponaglenie do zapłaty czynszu. Mieszkam na Rue Desaix w centrum Paryża, w mieszkaniu na szóstym piętrze. Prawo do lokalu otrzymałam po mojej babci i choć może nie jest jakieś wyjątkowe, dla mnie miało ogromną wartość, bo spędziłam w tym miejscu całe swoje życie. Gdybym musiała opuścić to mieszkanie z powodu zaległości czynszowych, byłaby to dla mnie katastrofa.

W tamtym okresie nie miałam żadnej pracy, nie licząc pozowania pewnemu artyście, wiec dysponowałam wyłącznie kwotą wypłacaną mi co miesiąc przez bank, o co rozsądnie zdążyła się zatroszczyć moja przezorna babcia. Wystarczało na pokrycie miesięcznych wydatków, ale pewnego razu trochę mnie poniosło i wykorzystałam te pieniądze, kierując się… nieco innymi priorytetami – wydałam całkiem sporo na wizyty w kawiarniach i klubach nocnych.

Nie mając pomysłu, jak wybrnąć z tej sytuacji, poprosiłam Jean Paula, tego artystę, któremu pozowałam, o zaliczkę, a on wtedy poradził mi, żebym sprzedała swoje ciało.

Patrzyłam na niego jak oniemiała. Poczułam się głęboko dotknięta, a on to dostrzegł.

– Aimée, daj spokój, na świecie czeka mnóstwo mężczyzn spragnionych seksu, którzy są gotowi zapłacić kilkaset euro za godzinę z taką dziewczyną jak ty.

Ta myśl chodziła mi po głowie przez następne kilka dni i w końcu doszłam do wniosku, że jeśli nie chcę wylądować na bruku, to chyba nie mam innego wyjścia. Nie miałam jednak pojęcia, gdzie szukać tych mężczyzn, o których wspominał Jean Paul, więc w końcu sama go o to zapytałam.

– Załatwię ci parę kontaktów – obiecał i niewzruszony malował dalej, a ja starałam się siedzieć nieruchomo.

Na zewnątrz było ciepło, a przez otwarte okno do atelier wpadał lekki wietrzyk, muskając delikatnie moje ciało i sprawiając, że czułam się nieco podniecona.

Jean Paul mnie nie kręcił – był za stary, za gruby, niezbyt wysoki i do tego nosił spore wąsy. Zaczęłam sobie wyobrażać, jak by to było, gdyby to on miał wykorzystać moje ciało w ten sposób. Tak się dałam ponieść fantazjowaniu, że po pewnym czasie ta myśl przestała być tak odpychająca. Przecież w sumie i tak wszystko skończyłoby się zaraz po jego wytrysku, a ja byłabym parę groszy do przodu.

– Jean Paul, a co z tobą? Byłbyś gotów za to zapłacić?

– Ja? – Nawet nie podniósł wzroku znad płótna, gdy odpowiadał. – A Ile byś za to chciała?

– Bo ja wiem… sto euro? Jesteśmy przecież przyjaciółmi – zaśmiałam się.

– Okej. Ale najpierw muszę to skończyć – odparł i usunął szmatką nieco farby z płótna, zanim na mnie spojrzał.

– Nie patrz tak na mnie. Jestem mężczyzną i też mam przecież swoje potrzeby.

– Mówisz poważnie?

– No pewnie.

Wreszcie odłożył paletę i starannie umysł ręce, a potem poprosił, żebym poszła z nim na górę do części prywatnej. Nigdy wcześniej tam nie byłam, dlatego zaskoczyło mnie, jak fajnie mieszkał – bez przepychu, bez luksusów, za to bardzo przytulnie.

Nadal byłam naga i choć widział mnie już tak wielokrotnie, teraz sytuacja nabrała innego charakteru. Czułam się zakłopotana i nieco upokorzona, gdy zaczął się rozbierać. Miał owłosione plecy, a jego skóra wydawała się blada i sucha. Gdy zrzucił spodnie, nie potrafiłam powstrzymać się od zerknięcia na jego penisa – małego i grubego. Nie byłam w stanie sobie wyobrazić, jak przetrwam ten seans.

– Weź go do ust, Aimée – odezwał się głosem, który ledwo rozpoznałam, i zanim się obejrzałam, już klęczałam przed nim, obejmując dłonią to maleństwo.

Dziwnie ssało się członek, który nie był we zwodzie. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale najwyraźniej moje starania wystarczyły, żeby wkrótce osiągnął przeciętny rozmiar.

Oddychał z trudem i obserwował ruchy mojej dłoni.

– No dalej, ssij go…

Zamknęłam oczy, rozchyliłam usta, próbując wstrzymać oddech. Zaczęłam wolno badać go językiem i to zadziałało, bo ujął wtedy w dłonie moją głowę i coraz szybszym tempem popychał ją do przodu i do tyłu.

Po pewnym czasie się wycofał i polecił mi, żebym położyła się na łóżku. Było pojedyncze i pachniało nim.

– Masz prezerwatywę? – zapytałam, nie patrząc na niego.

– Mam.

Sięgnął po nią i poprosił, żebym to ja nasunęła ją na jego penisa, po czym przyglądał się temu z zainteresowaniem.

– Rozłóż nogi nieco szerzej, chciałbym zobaczyć, za co płacę – powiedział i uśmiechnął się. Dla niego cała ta sytuacja najwyraźniej nie była krępująca.

Posłuchałam i już po chwili leżałam przed nim cała rozłożona, a on płynnymi ruchami wsuwał i wysuwał palce z mojej szparki. Byłam gładko wygolona, z wyjątkiem niewielkiego pionowego paska, i sądzę, że go to podnieciło, bo sapał coraz głośniej, ściskając dłonią członek. Patrzył mi prosto w oczy, gdy go we mnie wprowadzał, a związana z tym przyjemność sprawiła, że po raz pierwszy miałam odwagę na niego spojrzeć. Niechętnie to przyznaję, ale już wtedy byłam mocno podniecona i poczułam, że robię się wilgotna.

– To cudowne, Jean Paul – wyszeptałam, unosząc się nieznacznie w jego stronę.

– Hmm… sama widzisz, nie jest tak źle.

Gdy mnie brał w swoje posiadanie, przymknęłam oczy, napawając się chwilą. Po kilku minutach wydał z siebie ryk, przytrzymując mnie mocno za uda, i wiedziałam, że już po wszystkim.

Kiedy kwadrans później położył na łóżku sto euro, miałam pewne opory, bo to wszystko nie trwało dłużej niż parę minut, więc wydawało mi się, że to za dużo.

– Weź je, Aimée, zasłużyłaś. Dostałem to, czego chciałem.

– Dziękuję – wyszeptałam i pospiesznie zbiegłam na dół po swoje ubranie.

Szybko wkładałam na siebie rzeczy, chcąc czym prędzej stamtąd uciec, aby spokojnie móc przetrawić to, co się właśnie zdarzyło.

Jean Paul obiecał załatwić mi parę nazwisk, gdy zjawię się u niego ponownie za kilka dni, ale w tej chwili w ogóle nie potrafiłam sobie wyobrazić, że miałabym go znów zobaczyć. Było mi wstyd – nie tylko dlatego, że dałam się namówić, ale też przez to, że mówiłam mu, jak mi dobrze, a on czuł, jaka byłam mokra.

Siedząc już w metrze, kilkakrotnie sprawdzałam kieszeń, by się upewnić, czy banknot o nominale stu euro naprawdę jest tam. Właśnie sprzedałam swoje ciało za sto euro i miałam teraz całą sumę na zaległy czynsz. „To takie proste”, stwierdziłam, zastanawiając się, jaki będzie ten następny mężczyzna. Dla Jean Paula wygląd był bez znaczenia. Jako artysta potrafił dostrzec potencjał w każdym ciele – młodym, starym, grubym czy chudym. Nawet przez chwilę nie wstydził się swojego własnego.

Poczułam pewne podniecenie na myśl o tym, co robiliśmy razem w łóżku. Rozejrzałam się wokół, wyobrażając sobie, jak by to było z innymi mężczyznami, którzy właśnie jechali ze mną metrem. Reprezentowali wszelkie możliwe typy – takie, które działały na moją wyobraźnię, i takie, wobec których była ona całkowicie bezradna.

Jean Paul dotrzymał słowa i jeszcze w tym samym tygodniu, już za dwa dni, miałam poznać mojego drugiego klienta. Bernard poprosił o spotkanie w jednym z hoteli położonych w centrum. Oczywiście opłacił pokój i zaznaczył, że oczekuje godzinnego seansu z moim ciałem, a ja się zgodziłam. Nic właściwie o nim nie wiedziałam – zapomniałam od razu spytać Jean Paula, a potem nie miałam odwagi, żeby do niego zadzwonić i go wypytywać.

Minęłam recepcję i udałam się do pokoju 419. Miał tam na mnie już czekać, więc z bijącym sercem zapukałam do drzwi. Nie mam pojęcia, skąd Jean Paul znał tych wszystkich mężczyzn, ale nie rozczarowałam się, gdy otworzył mi wysoki, szczupły facet około pięćdziesiątki. Na głowie nie miał zbyt wielu włosów, nosił natomiast sporych rozmiarów wąsy, sięgające kącików ust. Miał ładne oczy i uroczy uśmiech. Wyglądał na zamożnego – już sam zegarek na jego nadgarstku wystarczyłby na opłacenie półrocznego czynszu za moje mieszkanie.

– Panna Aimée?

– Tak – odparłam nieśmiało.

Pomyślałam, że za chwilę będziemy nadzy, jego dłonie zaczną dotykać najbardziej intymnych miejsc mojego ciała, a ja… ja miałam ochotę na to samo. Zebrałam się w sobie i najbardziej profesjonalnym tonem, na jaki było mnie stać, zapytałam uprzejmie, co mogę dla niego zrobić. Wydaje mi się, że musiał być przyzwyczajony do dziewczyn tego typu, bo gdy prosił o seks oralny i zwykły stosunek, nie wydawał się w najmniejszym stopniu zakłopotany.

Rozbierałam go, on robił to samo ze mną. Chciał się całować, ale zdawało mi się, że gdzieś czytałam, że prostytutki tego nie robią.

– Chętnie zapłacę ekstra, jeżeli będziemy się całować, piękna – wyszeptał, więc po chwili już namiętnie go całowałam.

Rozpiął haftki mojego czarnego biustonosza, wolno odsłaniając piersi. Mocno je masował, a ja w tym czasie zsuwałam jego slipy, z których wyłonił się penis, o wiele większy niż u Jean Paula.

Zobaczyłam wtedy oblicze męskiego podniecenia, jakiego do tej pory nie znałam. Gdy cisnął mnie na szerokie łóżko i zaczął zdejmować mi majtki, nie potrafiłam wyzbyć się obaw. Widziałam, jak jego nabrzmiały członek uderza o brzuch. Głosem, który nabrał szorstkości, polecił, abym przyjęła pozycję na czworaka, po czym sam stojąc na podłodze, przyciągnął mnie do brzegu łóżka.

Mój strach tym bardziej nie minął, gdy nagle, bez ostrzeżenia, uderzył mnie mocno płaską dłonią po pośladkach. Głośno jęknęłam z bólu, ale robił to dalej, wypowiadając przy tym słowa, które nie przeszłyby mi przez gardło. Obawiałam się, że to będzie jakiś koszmar, ale nagle przestał i poprosił, żebym szerzej rozwarła nogi.

– Musisz założyć prezerwatywę – odezwałam się najbardziej zdecydowanym tonem, na jaki potrafiłam się zdobyć.

– Oczywiście, niemal o tym zapomniałem.

Zostawił mnie samą, a ja czułam się idiotycznie, wsparta na dłoniach i kolanach, ale na szczęście nie trwało to długo i zaraz wrócił z nałożoną już prezerwatywą.

Silnymi ruchami masował moje obolałe pośladki, a potem wsunął członek do mojego wnętrza. Tym razem nie byłam w środku zbyt mokra. Szczerze mówiąc, wcale. Podjął kilka prób, zanim udało mu się we mnie wtargnąć, a pierwsze pchnięcia sprawiły mi potworny ból. Próbowałam sama się podniecić, poszukując w głowie soczystych fantazji, i w końcu udało mi się zmusić swoje ciało do wydzielenia odrobiny soków.

Dawał mi w kość, więc głośno pojękiwałam, dlatego w pewnym momencie zasłonił mi usta dłonią, która pachniała męską chucią i gumą prezerwatywy. Trzymał mnie mocno jak w imadle, mówiąc, że podoba mu się mój opór. W pewnym momencie zupełnie straciłam czucie. Liczyłam na krótką przerwę, choć nie wiem, co sobie wyobrażałam, skoro jeszcze nie miał wytrysku.

Po chwili kazał mi usiąść na skraju łóżka z rozwartymi nogami, a sam przykucnął i zaczął mnie lizać. Niemal wwiercał we mnie swój język, a jego ogromne wąsy drapały wewnętrzną stronę moich ud.

Chwycił zębami moją łechtaczkę – zabolało, ale sam widok mnie podniecił i wyczułam, że jest zadowolony. Gdy po chwili wstał zdyszany, miał całą twarz umazaną moimi sokami i omal się nie roześmiałam.

– Wsiadaj na niego, skarbie – powiedział.

Położył się na środku łóżka, a gdy mościłam się na nim okrakiem, przez cały czas trzymał się za penisa. Miałam nadzieję, że to już ostatnia część tego, co miało się zdarzyć. Czułam się już mocno obolała i trochę się obawiałam, co jeszcze wymyśli.

Gdy na niego opadłam, wydał z siebie ryk zadowolenia i oddał się doznaniom. Jak dla mnie jego penis był trochę za długi, ale odchyliłam się nieco do tyłu i jakoś dałam radę. Poprosił, abym ujeżdżała go w szybkim tempie, i robiłam co w mojej mocy, aby spełnić jego życzenie. Wiele razy już prawie dochodził, ale wyglądało tak, jakby celowo odsuwał ten moment. Zatrzymywał mnie, gdy wytrysk się zbliżał, i po jakimś czasie byłam już tak wykończona, że musiałam się wyprostować, wsuwając się na całą długość członka.

Głośno jęczałam, gdy chwycił mnie za biodra i przyciskał je siebie, jednocześnie mocno na mnie napierając. Musiałam pochylić się do przodu, chociaż krępowało mnie, że moje piersi znajdą się tak blisko jego twarzy. Przyciągnął mnie do siebie, pocałował i zaczął szeptać mi do ucha sprośne rzeczy. Ocierałam się o niego, przesuwając się w przód i w tył, ale na szczęście nie trwało to długo. Po chwili rozluźnił mięśnie i wytrysnął, wykrzykując moje imię i kilka pochlebnych słów.

Poczułam taką ulgę, że omal się nie rozpłakałam. Udało się – koniec końców wszystko nie trwało dłużej niż trzy kwadranse, a ja mogłam się ubrać i wyjść z kolejną stówą w kieszeni. Ostatecznie wręczył mi sto dwadzieścia pięć euro – ta końcówka była za pocałunki i za to, że byłam cudowna. Nie miałam ochoty więcej go widzieć, ale gdy poprosił o kolejne spotkanie za dwa tygodnie, postanowiłam się zgodzić, bo nie wiedziałam przecież, jak to będzie z następnym klientem.

Gdy wreszcie dotarłam do domu, byłam kompletnie zdołowana. Popłakiwałam na myśl o tym, co sobie zafundowałam, i w sumie nie wiedziałam, czy większą przykrość sprawiło mi to, co ze mną robił, czy to, co do mnie mówił. Wielokrotnie nazwał mnie dziwką i choć było to trafne określenie, biorąc pod uwagę to, czym się właśnie zajmowałam, to jednak bardzo mnie dotknęło – czułam się brudna i poniżona.

„Jeszcze tylko jeden raz – pomyślałam – i wystarczy na kolejny czynsz, jeśli nie chcę głodować przez resztę miesiąca”. Modliłam się, aby kolejny facet, do którego kontakt załatwił mi Jean Paul, nie okazał się takim jurnym mężczyzną.

Choć nie widziałam Jeana Paula od tamtego wieczoru, musiałam dotrzymać naszej umowy i wrócić tam, aby mu pozować. Miałam nadzieję, że może będzie miał dla mnie kolejny namiar.

Gdy przestąpiłam próg jego atelier, czułam się nieswojo. Po chwili zszedł na dół i ku mojemu zaskoczeniu był w towarzystwie młodej, pięknej kobiety, którą rozpoznałam z jego obrazów.

– Witaj, Aimée – przywitał się, gdy tylko pożegnał Colette, jak najwyraźniej miała na imię ta dziewczyna.

Odwrócił się w moją stronę, prosząc, abym się rozebrała. Usiadłam wygodnie, przyjmując pozycję zgodnie z jego zaleceniami, i wtedy przystąpił do malowania.

– Jak było, Aimée? Mam nadzieję, że nie był dla ciebie zbyt ostry.

Przełknęłam ślinę, nieprzygotowana na to pytanie.

– Jean Paul, nie chcę się z nim więcej spotykać.

Uniósł pędzel znad płótna i spojrzał na mnie. Wydaje mi się, że zauważyłam w jego oczach przebłysk współczucia, i szybko odwróciłam głowę, spoglądając w okno.

– Było tak źle?

– Tak, nie chcę już tego. Mamy co prawda spotkać się za dwa tygodnie, ale chyba się nie pojawię.

– Ależ Aimée… co się tam stało?

– Nic poza tym, o co przecież chodziło, ale nie lubię w ten sposób i on mi się nie podoba.

Wrócił do malowania, ale kilkakrotnie zauważyłam, że przygląda mi się badawczo.

– Mam nowego klienta, jeżeli oczywiście nadal czujesz się na siłach. Nazywa się Corbeau, to zupełnie inny typ. Oczywiście tylko wtedy, jeśli będziesz miała ochotę.

– Tak, tak... przecież potrzebuję pieniędzy. Ale to będzie już ostatni raz, Jean Paul.

– Okej. Spotkasz się z nim na jego jachcie, który stoi zacumowany w porcie. Jutro o dziesiątej wieczorem. Dam ci też jego numer postojowy.

– Nigdzie z nim nie popłynę, boję się – odezwałam się.

– Nie ma takiej potrzeby. Z tego co zrozumiałem, chce, żeby wszystko odbyło się na łodzi.

– Świetnie.

Gdy skończyliśmy, poprosił, bym weszła z nim na górę, aby wziąć namiary na tego nowego klienta. Zabrałam ze sobą swoje rzeczy i gdy szukał karteczki z numerem, zdążyłam się ubrać. Mijając jego sypialnię, dostrzegłam, że łóżko było rozścielone, a na szafce nocnej leżała paczka prezerwatyw.

– Sypiasz z Colette? – zapytałam.

– Tak, zdarza się.

Spojrzałam na niego i nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Kim on właściwie był? Czyżby jej także płacił za seks? Czy jej też załatwiał kontakty?

Zerknęłam na karteczkę i wsadziłam ją do torebki. Dam sobie radę z tym Corbeau, a potem będę miała to z głowy.

Spacerowałam po pomoście, próbując się zorientować, gdzie co jest. Było ciemno i nie widziałam numerów postojowych łodzi, ale po chwili zwróciłam uwagę na spory jacht oświetlony od wewnątrz. Dyskretnie zapukałam w burtę i wtedy w okienku pojawił się starszy, szpakowaty mężczyzna. Wyszedł na pokład i pomógł mi wejść na jacht, po tym jak upewniłam się, czy dobrze trafiłam.

Kiedy zeszliśmy po schodkach w dół, moim oczom ukazał się imponujący widok. Wyglądało to niemal jak niewielki dom, a jedne z otwartych drzwi ukazywały wnętrze sypialni. Pośrodku stało podwójne łóżko. Mężczyzna zadbał też o przyćmione światło, butelkę wina i dwa kieliszki.

– A prezerwatywy? – odezwałam się. – Masz jakieś?

– Tak, tak… oczywiście.

Pogrzebał w jednej z szuflad i położył opakowanie na nocnym stoliku.

– W takim razie zabierajmy się do dzieła – zaproponowałam i zaczęłam go rozbierać.

Wydawał się zdenerwowany i odniosłam wrażenie, że tym razem nie będzie tak ostro jak ostatnio.

Gdy stał już przede mną nagi, sama zaczęłam się rozbierać. Jego penis był tylko nieznacznie usztywniony, więc jak tylko zdjęłam ubranie, uklękłam przed nim i zaczęłam mu obciągać. Pojękiwał z rozkoszy, kilkakrotnie oblizując usta. Nie miał zbyt imponujących rozmiarów – zarówno jeżeli chodzi o wzrost, jak i te drugie parametry – więc nie powinno być tak źle.

– Na co masz ochotę? – zapytałam, robiąc przerwę i ujmując jego członek w dłoń.

– Nie wiem… na nic konkretnego, ale gdybyś na trochę położyła się ze mną do łóżka…

– Oczywiście – zapewniłam, unosząc kołdrę.

Położył się pierwszy i wtedy zrobiło mi się go trochę żal. Ze względu na metrykę mógłby być moim ojcem, a do tego niewiele miał do zaoferowania. Pocałowałam go w szyję, zaczęłam lizać jego sutki i pocierać uda, przez cały czas starając się wykrzesać z siebie choć odrobinę soków. Wzdychałam i wiłam się przed nim, zanim poprosiłam, aby mnie wziął. Ostrożnie naciągnęłam prezerwatywę na jego członek i oznajmiłam, że chciałabym go ujeżdżać.

– Cudownie – wyszeptał i przymknął powieki.

Domyśliłam się, że jest nieśmiały, i pozwoliłam mu się wślizgnąć do środka. Ujęłam jego dłonie i położyłam je sobie na piersiach. Masował je delikatnie i lekko szczypał moje sutki, podczas gdy ja poruszałam się na nim. Ku mojemu zdumieniu, po chwili poczułam w podbrzuszu coś, co przypominało zbliżający się orgazm. Zaczęłam cicho dyszeć i zwiększyłam tempo ujeżdżania. Otworzył na chwilę oczy, jakby zadał sobie sprawę z tej nietypowej sytuacji. Próbowałam powstrzymać spełnienie, ale było już za późno i po chwili zdarzyło się to, co nieuchronne. Zdecydowałam się temu poddać, modląc się, aby o tym nie wspominał. Pozwolił mi skończyć, nie komentując tego ani słowem. Wróciłam do ujeżdżania, jakby nic się nie zdarzyło.

Zmniejszyłam nieco tempo i zapytałam, czy może miałby ochotę na coś szczególnego.

– Mogę cię polizać? – zapytał nieśmiało.

– Jasne. Oczywiście, że tak.

Wyślizgnął się ze mnie i poprosił, żebym usiadła okrakiem na jego twarzy. To mnie nieco zaskoczyło, ale zrobiłam, jak chciał. Chwyciłam się poręczy łóżka i kołysałam się rytmicznie do przodu i do tyłu, pozwalając mu lizać moją cipkę.

Był w tym niezły. Trzymał mnie mocno za pośladki. W pewnym momencie poczułam, jak je rozchyla i rozsmarowuje moje własne soki wokół mojej tylnej dziurki, a po chwili wsadza w nią palec. To było cudowne, dyszałam i dawałam się ponieść rozkoszy, gdy ściskał wargami moją łechtaczkę i łaskotał ją językiem. Nigdy nie podejrzewałabym go o takie zdolności. Spojrzał na mnie – jego nieśmiałość zniknęła i jestem pewna, że zdawał sobie sprawę, że to co ze mną robi, sprawia mi przyjemność.

I znów nie upłynęło wiele czasu, nim doszłam do momentu, kiedy nie mogłam już tego powstrzymać – wydając z siebie jęki, oddałam się całkowicie rozkoszy i jego umiejętnościom. Tym razem trwało to dłużej, może dlatego, że nie przestawał. Kolejny orgazm zastępował poprzedni, a z podniecenia kręciło mi się w głowie. Potem znów się nie odezwał, tylko zsunął mnie z siebie i się na mnie położył. Jego członek powoli znikał w mojej mokrej szparce, sprawiając mi prawdziwą przyjemność. Gdy uniósł moje ramiona i położył je za głową, wiedziałam już, że się co do niego pomyliłam.

– To niesamowite – odezwał się, chwytają zębami moje sutki. – Chciałbym cię jeszcze zobaczyć, zapłacę podwójnie. – Wszedł we mnie do końca i nie przestając mówić, zaczął badać wnętrze mojej cipki. – Czy to możliwe, Aimée?

– Tak – wyjęczałam. – Oczywiście.

– Jesteś cudowną kobietą, uwielbiam się z tobą kochać, chociaż robisz to tylko z powodu pieniędzy, prawda? – Gdy tylko skończył pytanie, pchnął mnie mocniej i wiedziałam dlaczego.

– Tak, panie Corbeau… robię to tylko dla pieniędzy.

Pocałował mnie namiętnie i poczułam, jak zwiększa tempo, wydając z siebie jęki.

– Aimée… jesteś taka mokra, a jednocześnie taka ciasna. Podniecasz mnie.

Odgłosy moich soków wydawały się coraz głośniejsze. Czułam, że gdy za chwilę podniosę się z łóżka, pewnie będzie tam duża, zawstydzająca, mokra plama.

Kiedy dochodził, zaczęłam drżeć na całym ciele, a pulsujące ruchy jego członka doprowadziły mnie do trzeciego orgazmu tego wieczoru. (Nie muszę w tej sytuacji chyba dodawać, że bardzo chętnie się jeszcze z nim spotkam).

Wstałam z łóżka, a gdy się ubierałam, starałam się nie zerkać na plamę na prześcieradle. Założył szlafrok i skierował się do kambuza, aby przynieść pieniądze. Wręczył mi sto pięćdziesiąt euro i zapytał, czy mogłabym przyjść w weekend.

– Tak, naturalnie – odpowiedziałam z uśmiechem, odbierając wynagrodzenie.

– Czy świadczysz także usługi seksu analnego? – zapytał, jakby chodziło o zakup kilku litrów mleka.

– Dogadamy się – odparłam, spuszczając wzrok.

– Myślę, że by ci się spodobało.

– Możliwe.

Opuściłam łódź i w pośpiechu udałam się w stronę metra. Właśnie przeżyłam najlepszy seks od wielu miesięcy. Zupełnie nieoczekiwanie okazało się, że Corbeau potrafi mnie zadowolić po mistrzowsku.2 Druga strona kapitalizmu

To, co chciałam potraktować jako krótki epizod, zaczęło coraz bardziej wpływać na moje życie, nie tylko z powodu pieniędzy, ale także relacji, jakie nawiązałam ze swoimi nowymi klientami.

Ponownie odwiedziłam Corbeau, który dostał to, czego chciał, a ja tym razem nie miałam orgazmu. Zapłacił dwieście euro za dodatkowa usługę (seks analny) i nie musiałam już głodować po opłaceniu czynszu.

Zbliżał się termin mojego spotkania z Bernardem i postanowiłam, że jednak się na nie zdecyduję, licząc, że tym razem będzie inaczej.

14 września 2001

Mieliśmy się spotkać przy jednej z kafejek, chciał mnie zabrać na przejażdżkę (za miasto i z powrotem w ciągu godziny!). Uśmiechnęłam się na tę myśl – będzie się musiał bardzo spieszyć, aby dostać to, czego chce. Zanim zbliżyłam się do samochodu, rozejrzałam się wokół. Nie chciałam, aby ktoś ze znajomych zobaczył, jak do niego wsiadam i razem odjeżdżamy.

– Panna Aimée! – Bernard wyskoczył z samochodu, całując mnie w oba policzki, po czym otworzył mi drzwi, a ja zasiadłam na fotelu dla pasażera. – Wyjedziemy kawałek za miasto – wyjaśnił. – Chciałbym to zrobić w samochodzie. Zawsze mnie to kręciło – ciągnął.

Nic na to nie odpowiedziałam, upewniłam się tylko, czy prezerwatywy leżą w kieszeni mojej kurtki, i tępo wpatrywałam się w przednią szybę.

Ruszył na południe, w stronę Montrouge, a następie skręcił w niewielką leśną ścieżkę. Ponownie zaczęłam się zastanawiać, co by było, gdyby okazał się napastliwy albo jeszcze gorzej.

Wyłączył silnik i odwrócił w moją stronę.

– Chyba ostatnio zanadto sobie pozwoliłem, ale tak bardzo tego potrzebowałem, więc mam nadzieję, że się nie gniewasz.

Rozpiął mi kurtkę i położył mi dłoń na karku, całując mnie przy tym namiętnie.

– Rozbierzesz się, skarbie?

Skinęłam głową i wysiadłam z samochodu. On pozostał w środku i mi się przyglądał, co było dość upokarzające. Zobaczyłam, jak rozpina rozporek i wyciąga penisa, a potem zaczyna go pocierać i się masturbować, podczas gdy ja stałam obok na golasa.

– Pięknie wyglądasz – odezwał się podnieconym głosem, a ja ponownie pomyślałam, że po prostu muszę to przetrwać.

Rozłożył moje siedzenie, a gdy się na nim usadowiłam, rozwarł mi nogi, jednocześnie ssąc moje sutki, które zrobiły się sterczące od zimna, kiedy byłam na zewnątrz. Położyłam prezerwatywę na desce rozdzielczej – sięgnął po nią i poprosił, abym to ja mu ją założyła. Jego penis wydawał się większy niż ostatnio i miałam pewne problemy, żeby ją naciągnąć.

– Uwielbiam, gdy go dotykasz – odezwał się ochrypłym głosem, próbując uchwycić mój wzrok. – Possiesz go trochę?

– Dobrze – zgodziłam się, pochylając nad nim. Może dzięki temu szybciej będę miała to za sobą.

Ujęłam go w dłoń i rozchyliłam usta, wstrzymując oddech. Nie miałam ochoty czuć jego zapachu. W tym mężczyźnie było coś odpychającego – może w jego głosie, a może w spojrzeniu, gdy głodnym wzrokiem taksował moje nagie ciało.

Obciągałam mu, a moja ślina zaczęła spływać po jego członku. Przyciskał mi głowę tak mocno, że parokrotnie o mało nie zwymiotowałam. Gdy miał już dość, pociągnął mnie w górę za włosy i polecił, abym na nim usiadła. Biorąc pod uwagę dość ograniczoną przestrzeń, oznaczało to, że moje piersi będą uwięzione, a my znajdziemy się bardzo blisko siebie.

Kiedy zaczął we mnie wchodzić, skrzywiłam się lekko z bólu, a on chwycił mnie za pośladki, próbując sobie pomóc. Zabolało, wiec zaczęłam myśleć o czymś podniecającym, licząc, że pozwoli mi się to nieco nawilżyć. Ponownie uderzył mnie mocno w pupę, a gdy głośno jęknęłam, zaczął przemawiać do mnie lubieżnie.

– Uwielbiam się z tobą pieprzyć. Jesteś moją ulubioną dziwką, wiesz o tym?

– Nie – odparłam, odwzajemniając jego mokre pocałunki.

– Zeskakuj!

Spojrzałam na niego, niewiele z tego rozumiejąc, ale posłusznie poddałam się temu rozkazującemu tonowi.

– Stań się na czworaka na tylnym siedzeniu, wezmę cię w drzwiach.

Zrobiłam, jak sobie życzył, przez cały czas obawiając się, że ktoś może przechodzić obok. Ponownie uderzył mnie płaską dłonią. Zabolało tak, że aż jęknęłam z bólu.

– Wiem, że to lubisz – wydyszał. (To niesamowite, co mężczyźni potrafią sobie wmówić).

Zamknęłam oczy, wypierając rzeczywistość, a on powoli wtargnął do środka. Nie chciałam tego, ale nic nie mogłam poradzić, gdy trzymał mnie w żelaznym uścisku, posuwając brutalnie i długo. Wreszcie się ze mnie wyślizgnął, ściągnął prezerwatywę i spuścił się na moje obolałe pośladki. To był sygnał, że już skończył i mogliśmy wrócić do miasta.

Ponownie przysięgłam sobie, że to był ostatni raz, kiedy spotkałam się z tym facetem. Przecież ani Corbeau, ani Jean Paul nie potraktowaliby mnie w ten sposób. Ale ponieważ oznajmiłam Jean Paulowi, że z tym kończę, nie mogłam go już prosić o kolejne kontakty.

20 września 2001

Drogi dzienniku, długo się zastanawiałam, czy powinnam dać ogłoszenie, i dzisiaj to zrobiłam. Wysłałam je do gazety, która z tego słynie. Za pieniądze zarobione u Bernarda kupiłam też drugi telefon, aby mieć osobny numer dla moich przyszłych klientów.

21 września 2001

Jako pierwszy zadzwonił Francois. Chciał się ze mną spotkać w swoim mieszkaniu przy Rue Jacob jeszcze tego samego wieczoru o dziewiątej. Brzmiał nieco młodziej od moich dotychczasowych klientów, był miły, w każdym razie przez telefon.

Przygotowałam się do tego spotkania, ubierając się w swoją najlepszą bieliznę. Włożyłam bordowy biustonosz z czarną koronką, skąpe majteczki, podwiązki i pończochy samonośne. Założyłam też swoje najwyższe szpilki, po czym udałam się metrem do centrum Paryża. Jak zwykle byłam trochę zdenerwowana – nie wiedziałam przecież, kto mi otworzy. Zwłaszcza że tym razem działałam zupełnie na własna rękę, a nie jak do tej pory z rekomendacji Jean Paula.

Gdy dotarłam na miejsce, omiotłam budynek wzrokiem. To była jedna z najdroższych dzielnic, co jednak przecież nie oznaczało, że ten mężczyzna będzie dla mnie miły.

Tym razem moje obawy były zupełnie niepotrzebne. Francois okazał się nadzwyczaj pociągający. Miał około trzydziestu pięciu lat, był pięknym mężczyzną o czarnych włosach i ciemnych oczach. Nie zauważyłam w nim niczego niepokojącego, gdy w przedpokoju dawałam mu swoją kurtkę.

– Usiądziemy na chwilkę? – zapytał, kiedy weszliśmy do salonu.

Już chciałam powiedzieć, że równie dobrze możemy od razu przystąpić do rzeczy, ale tylko potaknęłam i spytałam, czy możemy rozliczyć się z góry.

– Jasne – zgodził się, wręczając mi dwieście euro.

Spojrzałam na niego ze zdumieniem, bo to było przecież o wiele za dużo, ale wtedy dodał, że jeśli miałabym czas, to chciałby mnie zatrzymać na dwie godziny. Przystałam na to, nie miałam na później żadnych planów, więc uznałam, że to w porządku, a skoro przez połowę tego czasu zamierzał sączyć wino w moim towarzystwie, to będą to łatwo zarobione pieniądze.

– Tak, coś takiego najbardziej mi odpowiada – zaznaczył, wskazując wzrokiem na butelkę na stole, przy którym stały dwa krzesła.

Usiadłam i zaczęliśmy prowadzić niezobowiązującą rozmowę, opróżniając przez ten czas niemal całą zawartość butelki. Miałam wrażenie, że jest nieco zdenerwowany. W pewnym momencie wstałam i nieproszona zaczęłam się rozbierać. Przecież ktoś z nas musiał w końcu przejąć inicjatywę i jeśli mam być szczera, to już od pewnego czasu czułam lekką ekscytację.

– Jesteś piękna – ocenił, przyglądając mi się.

Zostałam w samej bieliźnie, a gdy chwycił za podwiązkę i przyciągnął mnie do siebie, nie czułam żadnych oporów przed nadchodzącym seksem. Pocałował mnie w udo i przycisnął dłoń do mojego łona, przykrytego skąpymi majteczkami. Zsunął je nieco, odsłaniając niemal całe pośladki i przyglądając się im z pożądliwym wyrazem swoich ciemnych oczu. Ślina niemal ciekła mu z ust i z trudem udało mi się stłumić uśmiech. Wydawał się miły, może nawet dość niewinny. Zapytałam, czy ma jakieś szczególne życzenia, ale odparł, że w tych sprawach jest zupełnie normalny.

Podniósł się z fotela i zsunął mi ramiączka biustonosza, akurat na tyle, że odsłonił moje sutki. Chwycił je wargami i zaczął ssać, aż stały się twarde i sterczące. To było przyjemne doznanie, więc trochę się podnieciłam i musiałam sobie przypomnieć, że to przecież on jest klientem.

Rozpięłam mu koszulę i zaczęłam gładzic skórę – ciepłą i miękką. Ładnie pachniał, a gdy puścił moje sutki i zaczął namiętnie całować mi szyję, nabrałam ochoty, aby się na niego rzucić. Oczywiście tego nie zrobiłam, a za to zajęłam się jego sutkami, lekko je podgryzając, po czym zsunęłam się niżej. Wkrótce udało mi się uwolnić go od ostatnich oporów. Uważnie mi się przyglądał, gdy wzięłam w usta jego penisa.

– Lubisz to? – Jego głos brzmiał cudownie... głęboko i ciepło.

Uniosłam wzrok i potaknęłam, posyłając mu swoje najbardziej uwodzicielskie spojrzenie. Starałam się przy tym cmokać i mlaskać – to podniecało większość mężczyzn, gdyż sądzili, że ich penis robił tak wielkie wrażenie. Słyszałam, jak pojękuje ochrypłym głosem, a gdy sięgnęłam do jego jąder, chwycił moje długie, brązowe włosy i ścisnął je mocno między palcami. Zastanawiałam się, jak długo będziemy tkwić w tej pozycji – czy chce nade mną górować, czy też przejdziemy do sypialni. Przez chwilę pieściłam językiem końcówkę jego penisa, a potem wstałam i zaczęłam go pieszczotliwie lizać po szyi i piersiach.

– Aimée… – wyszeptał i zsunął mi majtki jeszcze niżej.

Ściskając mi pośladki, przyciskał mnie mocno do siebie. Następnie pociągnął za jedną z moich pończoch. Odpięłam podwiązkę i wolnym ruchem zaczęłam zsuwać pończochę, patrząc mu prosto w oczy. Był tak cudowny, że co chwilę musiałam się przywoływać do porządku, by nie zapominać o podziale ról.

Poprosił, abym uklękła na podłodze i oparła ramiona o krzesło, na którym przed chwilą siedział. Nadal miałam na sobie majtki i biustonosz, gdy ustawił się tuż za mną, rozchylając moje pośladki, aby mieć od tyłu widok na obie dziurki. Splunął, po czym wysmarował śliną moją gwiazdkę, a ja zaczęłam drżeć z podniecenia.

– To na ciebie działa – zauważył.

– Tak… przepraszam – wyszeptałam.

Jego kciuk napierał na tylną dziurkę, a gdy jednocześnie zaczął wciskać penisa do mojej cipki, poczułam się jak w siódmym niebie.

– Nie przepraszaj, podoba mi się to. Mogę cię polizać?

– Tak – zgodziłam się, rozchylając uda jeszcze bardziej.

Położył się na plecach na podłodze pomiędzy moimi nogami i przyciągnął mnie na wysokość swojej twarzy. Lizał mi łechtaczkę, aż zaczęłam drżeć na całym ciele i musiałam się bardzo starać, aby nie dojść. Gdy w końcu przerwał i ponownie za mną klęknął, ujął mnie za ramiona i mocno do siebie przycisnął, wchodząc we mnie powoli.

Słyszałam jego podniecenie i z trudem ukrywałam swoje własne, gdy położył mi dłonie biodrach i zaczął mnie posuwać w szybkim tempie. Moje łono płonęło, miałam ochotę dać się porwać tym doznaniom, ale nadal próbowałam myśleć o czymś innym.

– Jesteś cudowna, Aimée. Podoba mi się, że jesteś taka mokra… Chciałbym doprowadzić cię do orgazmu – wysapał ochryple.

Pomyślałam, że nie będzie musiał się za bardzo starać – wnętrze mojej cipki mocno pulsowało i dopadło mnie uczucie, jakbym miała się rozpłakać.

Wysunął się ze mnie i poprosił, abym wstała.

– Jesteś naprawdę niesamowita – pocałował mnie w szyję, a jego członek uderzał rytmicznie o mój brzuch.

Przez chwilę poczułam, jakbyśmy byli parą. Coraz trudniej mi było odnaleźć się w narzuconej roli, a gdy zapytał, w jakiej pozycji najłatwiej osiągam orgazm, odparłam, że chciałabym go ujeżdżać.

– Dobrze, chodź.

Pociągnął mnie za sobą na podłogę, a gdy się wygodnie na nim usadowiłam, ujęłam jego penisa i wsunęłam go sobie do środka. Doznanie okazało się cudowne i głośno wzdychałam, ujeżdżając go jak napalona.

– Jesteś niegrzeczna – wyszeptał, gdy ruchy mojej głowy sprawiły, że włosy opadły na jedną stronę.

Wtedy pochyliłam się nad nim, pozwalając, aby jego usta i język bawiły się moimi piersiami. Kiedy się na nim poruszałam, czułam wyraźnie, jak pociera penisem mój punkt G. Nie minęło wiele czasu, gdy zawodząc z rozkoszy, doszłam do orgazmu. To było niesamowite doznanie i trwało wieczność, zanim rozkosz zaczęła powoli ustępować. W tym czasie ugiął nieco nogi i przycisnął się do mnie, wydając z siebie donośne, głębokie dźwięki. Wkrótce było już po wszystkim, mogłam wziąć pieniądze i wyjść.

– To było niesamowite, Aimée. Jesteś fantastyczna i chciałbym cię dalej widywać, jeżeli zgodzisz się na kolejne spotkania… Może w czwartki o tej samej porze, tutaj, w tym samym miejscu. Mojej żony nigdy nie ma wtedy w domu.

Musiałam przygryźć wargę, żeby ukryć swoje zaskoczenie faktem, że jest żonaty, a przecież dopiero co wziął mnie tutaj w salonie.

– Jasne, w takim razie jesteśmy umówieni.

Szybko się ubrałam, obawiając się, że w każdej chwili może wrócić jego żona i mnie tu zastać. Dobrze, że przynajmniej nie leżałam w ich łóżku.

22 września 2001

Jeszcze wiele muszę się nauczyć. Na przykład tego, że nie wolno zakochiwać się w klientach, jak to prawie mi się przytrafiło z Francois.

Gdy w wolnej chwili włączyłam telefon, okazało się, że trzech mężczyzn zostawiło mi wiadomość w poczcie głosowej. Żaden z nich nie podał swojego numeru, więc nie pozostawało mi nic innego, jak czekać, aż ponownie się odezwą.

23 września 2001

Pierwszy zadzwonił już kolejnego przedpołudnia, gdy jeszcze spałam, więc musiałam się mocno wysilić, aby brzmieć profesjonalnie.

Pascoe okazał się moim pierwszym klientem celebrytą – był politykiem, a dokładniej ministrem, i od razu się zorientowałam, że tym razem wszystko przebiegnie inaczej. Mieliśmy, spotkać się w największej tajemnicy, w jeszcze bardziej sekretnym mieszkaniu, które posiadał w centrum Paryża.

Ta świadomość mnie podniecała, chociaż wiedziałam, z kim będę miała do czynienia. Kojarzyłam, że jest starszawym facetem, w każdym razie w stosunku do mnie – miałam dwadzieścia trzy lata, a Pascoe musiał być zapewne o trzydzieści lat ode mnie starszy.

Odkąd zaczęło mi się lepiej powodzić, wydawałam sporo pieniędzy na bieliznę i manicure, traktując to jako rodzaj inwestycji. Na spotkanie z Pascoe nabyłam kremową halkę, bardzo luksusową, i postanowiłam, że tym razem obejdę się bez majtek.

Już sama podróż metrem, którą odbyłam, nie mając na sobie tej części bielizny, sprawiła, że drżałam z ekscytacji. Drobiąc na wysokich obcasach, weszłam do budynku, w którym znajdowało się mieszkanie, a gdy tylko otworzył mi drzwi, od razu wyłapałam to głodne spojrzenie w jego oczach. Był przystojny, może nieco zbyt szczupły, ale schludny i nadzwyczaj elegancki. Cmoknął mnie na powitanie w oba policzki i od razu zaznaczył, że oczekuje całkowitej dyskrecji.

– Oczywiście – zapewniłam.

Wziął moją kurtkę i zaprosił mnie prosto do sypialni. Pośrodku stało olbrzymie łóżko, na podłodze leżały naturalne dywany, a ściany były pełne drogich obrazów.

– Może od razu ureguluję należność – zaproponował, gdy mój wzrok prześlizgiwał się po paczce prezerwatyw przygotowanych na szafce nocnej.

– Dziękuję – odparłam, przyjmując dwieście euro, które mi wręczył.

Przez telefon zamówił seks oralny, analny i typowe igraszki, dlatego byłam przygotowana, a w torebce miałam odpowiedni lubrykant.

Gdy go rozbierałam, zajął się moją sukienką – sprawnie rozpiął zamek i pozwolił jej opaść na podłogę. Najwyraźniej spodobała mu się moja halka, w każdym razie jej nie zdjął, a zamiast tego zaczął obmacywać moje ciało przez delikatny jedwab.

– Lubisz bawić się nieprzyzwoicie?

– Jeżeli sobie tego życzysz – odpowiedziałam, liżąc go po szyi i głośno wzdychając.

Uniosłam nogę, założyłam ją na jego biodro i gdy zaczęłam napierać na niego całym ciałem, poczułam jak rośnie jego wzwód.

Po chwili leżeliśmy w wielkim łóżku – on na kolanach między moimi nogami, pieszcząc każdy centymetr mojego ciała. Całował moje nogi, zjeżdżając aż do palców stóp, które zaczął ssać.

– Rozłóż nogi, chcę ją zobaczyć.

Zrobiłam, o co prosił, a wtedy ujął moją dłoń i skierował ją do cipki, sugerując, abym zaczęła się pieścić.

Nadal klęczał i zobaczyłam, że chwycił członek i zaczął się onanizować. Miał całkiem sporego penisa, a gdy jego wzwód jeszcze bardziej się powiększył, poprosił, abym wzięła go w usta. Uklękłam naprzeciwko niego, pochyliłam do przodu i zaczęłam go ssać najlepiej, jak potrafiłam. Gdy przycisnął mi głowę w dół, jego członek wypełnił całe moje gardło. Ślina gromadziła mi się ustach do tego stopnia, że nie byłam w stanie oddychać ani jej przełknąć. Jego pomruki świadczyły o narastającym zadowoleniu. Po chwili mnie puścił, prosząc, abym założyła mu prezerwatywę.

– Skarbie – wyszeptał – usiądź na nim, ale… tyłem do mnie – powiedział ochrypłym głosem.

Usadowiłam się na nim, a wtedy skierował członek w stronę mojej cipki, prosząc, bym na niego wsiadła. Westchnęłam, bo okazało się to przyjemne, a poza tym chciałam go podniecić.

– Masz cudowny tyłeczek… taki zgrabny i delikatny.

Pochyliłam się nieco do tyłu, aby mógł dosięgnąć dłońmi moich piersi. Nadal miałam na sobie jedwabną halkę, a on mocno ściskał mi piersi przez materiał.

– Tak mnie podniecasz, Aimée…

To wyznanie wywołało we mnie dziwne uczucie, gdyż do tej pory widziałam go jedynie w telewizji, gdy przemawiał z dużą elokwencją i nad wyraz wstrzemięźliwie.

– Pochyl się do przodu, żebym mógł wszystko dobrze widzieć – polecił.

Pochyliłam się niżej, między jego nogi, unosząc i opuszczając biodra, i starałam się zapewnić mu jak najlepszy widok.

– Dokładnie tak… Jesteś niegrzeczna, Aimée – wsunął palec do mojej tylnej dziurki, a ja wiłam się i pojękiwałam.

Dał mi klapsa w pośladek, niezbyt mocno, ale w sam raz, aby było to przyjemne. Przyciągnął mnie do siebie i mocno ścisnął mi piersi, tym razem wsuwając dłonie pod halkę. To było ekscytujące. Podobały mi się jego pieszczoty, a ich efekt też okazał się satysfakcjonujący.

– Masz cudowną małą cipkę, skarbie… taka ciepłą i chętną… Tak, pieprz mnie, Aimée, pieprz mnie – błagał, a ja zaczęłam poruszać się coraz szybciej.

Zaskoczyło mnie to jego błaganie, ale w pewnym stopniu również podnieciło. Ponownie klepnął mnie w pośladek i poprosił, żebym z niego zeszła i zamiast tego położyła się na plecach. Chwycił moje nogi, wyprostował je, a potem rozsunął szeroko, zapewniając sobie niczym niezakłócony widok.

– Aimée… – oblizał usta, a potem przyciągnął mnie, sadzając na swoich udach.

Domyśliłam się, czego chciał, gdy zaczął wciskać penisa do zakazanej dziurki, którą wcześniej nawilżył moimi sokami. „Mogłam sobie darować ten lubrykant”, pomyślałam. Napierałam na niego, starając się jak najbardziej przed nim otworzyć. Gdy wszedł do środka, zabolało i przygryzłam wargę, czując, jak ból stopniowo przekształca się w przyjemne doznanie. Początkowo poruszał się delikatnie, ale już po chwili zwiększył tempo i siłę ruchów.

– To jest kurewsko cudowne, Aimée… jesteś taka ciasna i podniecająca.

– Wypełniasz mnie całą, Pascoe… Chcesz zobaczyć, jak dochodzę? – zapytałam kokieteryjne, przygryzając mały palec.

– Tak, zrobiłabyś to? To byłoby fantastyczne. Mojej żonie rzadko kiedy to się udaje.

– Daj mi swoje palce – poleciałam, a potem zaczęłam masować łechtaczkę.

Podczas gdy jego członek intensywnie pracował w mojej wąskiej dziurce, stymulowałam się, używając do tego jego palców. To było niesamowite i przymknęłam oczy, gdy pierwszy z orgazmów wstrząsnął moim ciałem, a on zaczął pomrukiwać z zachwytu na ten widok.

– Jesteś cudowna, Aimée, naprawdę niesamowita i taka temperamentna. Powiedz mi coś nieprzyzwoitego…

Westchnęłam przesadnie głośno, a potem rzuciłam w jego stronę kilka sprośnych słów. Podziałało niemal od razu – dostał niesamowitego wigoru, a ja ściskałam prześcieradło i zagryzałam zęby, gdy wśród głośnych okrzyków wyznał, że już nie jest w stanie powstrzymać wytrysku. To były przyjemne wyznania – czułam się władcza i z radością chłonęłam wszystkie jego komplementy.

– Musimy się spotkać ponownie – wysapał, wyjmując na wpół zwiotczałego penisa z mojego ciasnego otworu.

(Pascoe był moim klientem przez kolejne sześć lat).

24 września 2001

Drogi dzienniku, jestem na najlepszej drodze, by uzależnić się od seksu z obcymi mężczyznami. Gdy wczoraj byłam z Pascoe, marzyłam, aby to się nigdy nie skończyło. Było mi z nim cudownie, ale czy o to chodzi?

Zastanawiałam się, czy nie jestem nimfomanką… albo przynajmniej czy się nią nie staję. Do tej pory sądziłam, że dziewczyny, które uprawiają seks za pieniądze, muszą być głęboko nieszczęśliwe…

25 września 2001

Wieczorem mam kolejne spotkanie, tym razem z amerykańskim przedsiębiorcą, z polecenia Bernarda (może będzie wreszcie jakaś korzyść ze znajomości z tym odpychającym facetem).

Opowiem o wszystkim, gdy już wrócę do domu.

(późnym wieczorem)

Mieliśmy się spotkać w tym samym hotelu, co wcześniej z Bernardem, jednak w innym pokoju, bo Amerykanin rezydował w apartamencie na najwyższym piętrze.

Przez pierwsze pięć minut nazywał się Mr O´Reily, a potem po prostu Mark. Był wysoki i dobrze zbudowany, około pięćdziesiątki. Miał ciepłe, brązowe oczy i niewiele włosów. Okazał się schludny i przyjemny. Kiedy otworzył mi drzwi, ubrany w spodnie i koszulę, które kosztowały pewnie przynajmniej średnią roczną pensję, pachniał, jakby zużył cały zapas drogerii.

Nalał nam po drinku i zasiedliśmy z skórzanych sofach. Zamówił obustronny seks oralny oraz typowe współżycie. Zażyczył sobie, abym spędziła z nim trzy godziny, więc nie spieszyłam się z moim drinkiem. Zapytał, czy się całuję, bo go to niezwykle podnieca. Zgodziłam się za dodatkową opłatą stu euro. Wstał, podszedł do sejfu i wyciągnął z niego czterysta euro, po czym położył je pod wazą stojącą na stoliku nocnym.