Europejska wojna domowa - ebook
Europejska wojna domowa - ebook
Prawicowy populizm dzieli narody Europy. Wielka Brytania, Austria, Holandia, Polska, Węgry i Francja to społeczeństwa głęboko rozdarte. Naprzeciw siebie stoją zwolennicy i przeciwnicy partii populistycznych: po jednej stronie europejscy „tożsamościowcy”, pragnący Europę odizolować, zachowując jej staroświecki ład państw narodowych, a po drugiej liberalne, postępowe społeczeństwo obywatelskie, chcące zorganizować Europę w sposób zdecentralizowany, socjalny i parlamentarny.
Jednak zdaniem niemieckiej politolożki, Ulrike Guérot, to proces konieczny i przydatny. Bo „europejska wojna domowa” otwiera tak naprawdę drogę ku nowej Europie, w której postawy polityczne stają się ważniejsze od przynależność narodowej.
W całej Europie zwolennicy otwartego na świat społeczeństwa obywatelskiego to większość. Tyle że nie połączyli się jeszcze w ruch polityczny. Gdy to nastąpi, rozwieje się widmo renacjonalizacji i populizmu, otwierając drogę ku nowoczesnej, wolnościowej Europie poza państwami narodowymi.
Kategoria: | Politologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65853-27-1 |
Rozmiar pliku: | 779 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jedni mówią o kulturkampfie, inni o wojnie domowej. W każdym razie Europa jest rozjątrzona, a europejskie społeczeństwa są głęboko podzielone. Naprzeciw siebie stoją z jednej strony tak zwani tożsamościowcy – Marine Le Pen, Geert Wilders, Norbert Hofer czy Frauke Petry – którzy swą wizją miejsca kobiet w społeczeństwie, islamofobią czy odrzucaniem homoseksualizmu głoszą reakcyjną wizję świata i dążą do zniesienia obecnego ładu europejskiego; a po drugiej stronie znajdują się nastawione na europejskie wartości społeczeństwo obywatelskie, zaalarmowana młodzież czy też zatroskani obywatele broniący europejskiego oświecenia jako dziedzictwa Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Nie jest to spór między narodami, lecz od dawna już paneuropejski front polityczno-ideologiczny.
W niniejszym eseju proces ten nazywam nową europejską wojną domową. Aby nie było nieporozumień: bynajmniej nie chodzi tu o takie stany wojny domowej jak w Syrii czy na Ukrainie. W Europie jeszcze – w dużej mierze – panuje spokój. Niemniej jesteśmy świadkami niebywałej eskalacji zbrojeń werbalnych. Marine Le Pen, szef Wolnościowej Partii Austrii (Freiheitliche Partei Österreichs; FPÖ), Heinz-Christian Strache czy czołowi awanturnicy niemieckiej Alternatywy dla Niemiec (Alternative für Deutschland; AfD), Björn Höcke i André Poggenburg, już od dawna posługują się wyrażeniem „wojna domowa”. I powinniśmy potraktować to poważnie, albowiem przyjmując credo zawodowych optymistów, że wszystko znów się jakoś ułoży, niczego nie da się osiągnąć – nawet jeśli chwilowo wydaje się, że prawicowo-populistyczny impet traci siłę rozpędu, ponieważ wiosną 2017 roku w wyniku najróżniejszych politycznych inicjatyw i przesunięć obrona Europy znowu zyskała na sile.
W tej europejskiej wojnie domowej stają naprzeciwko siebie przegrani globalizacji i jej beneficjenci, ośrodki wielkomiejskie i regiony wiejskie, młodzi i starzy, biedni i bogaci, tożsamościowcy i kosmopolici. Narasta wręcz przedrewolucyjny nastrój, który nie ma już nic wspólnego z klasycznym politycznym schematem podziału na prawicę i lewicę, wpisuje się natomiast w paradygmat wojny domowej, a mianowicie: rządzeni przeciwko rządzącym czy „lud” przeciwko elicie. Innymi słowy, europejskie państwa narodowe jako ciała polityczne zaczynają się rozpadać.
Ten moment największego od czasu utworzenia UE kryzysu europejskiego mógłby stać się godziną narodzin nowej Europy, w której europejskie państwa narodowe stopiłyby się w rzeczywistą jedność polityczną, ponieważ obywatele Europy na nowo ustanowiliby tę polityczną jedność niezależnie od brukselskich instytucji. Wojny domowe często poprzedzały wielkie procesy zjednoczeniowe: tak było w Ameryce w 1865 roku czy w Szwajcarii w 1847 roku. W Europie ten proces może przebiegać pokojowo, jeśli teraz zamiast się go wypierać czy nad nim ubolewać, zaczniemy go kształtować. W roku 1989 przekonaliśmy się, że Europa p o t r a f i pokojowo kształtować swe przełomy.
Zatem jeśli trafnie interpretujemy tę „czarną godzinę” Europy, która właśnie wybiła, ten moment gnicia europejskich państw narodowych, rozumiany jako przechodzenie z jednego stanu skupienia w inny, to być może prawicowi populiści wykonują za nas wielkie zadanie, bo wprawdzie twierdzą, że jednoczą państwo narodowe, ale de facto je dzielą i rozbijają. I być może to właśnie umożliwi usunięcie z mapy Europy w dużej mierze pustej skorupy państw narodowych, pozbawionych już rzeczywistej suwerenności. I dobrze, ponieważ one muszą zniknąć! Aż chciałoby się parsknąć śmiechem dlatego, że europejski prawicowy populizm, będący reakcją na neoliberalną hiperwentylację i złą konstrukcję euro, być może teraz potwierdzi słuszność prognozy Engelsa, że kapitalizm prowadzi do „obumierania państwa”.
Niechże więc populiści nadal prowadzą swoje prace wyburzeniowe. W demokratycznej Europie, w której obywatele rzeczywiście są suwerenem systemu politycznego, nie ma miejsca na państwa narodowe. Bez zdecydowanego odrzucenia państwa narodowego jako rzekomego nośnika suwerenności niepodobna sobie wyobrazić Europy. Właśnie teraz musimy to sobie uświadomić!
Zamiast zatem kulić się ze strachu niczym króliki przed wężem prawicowego populizmu, obywatele Europy sami powinni wziąć berło do ręki i wykorzystać rozbijanie narodów przez populistów. Powinni zainicjować proces emancypacji, który oprze zjednoczoną Europę na zasadzie powszechnej politycznej równości wszystkich obywateli, a wolność i równość znajdą się w nowej wzajemnej relacji. Ten proces „przedwiośnia Europy”¹ nazywam road map, mapą drogową dla wszystkich głęboko zaniepokojonych dotychczasowym rozwojem sytuacji. Mottem tego politycznego nowego tworzenia Europy musi być: jeden rynek – jedna waluta – j e d n a demokracja! Tylko taki proces będzie w stanie położyć kres europejskiej wojnie domowej i usunąć zło prawicowego populizmu zagnieżdżone w państwie narodowym. Główna teza tej książki głosi, że ta właśnie droga ma w przestrzeni europejskiej poparcie znaczącej większości – ale t y l k o w europejskiej przestrzeni: dlatego polityczne pole w Europie powinno być zrestrukturyzowane! Oby ten polemiczny esej przyczynił się do wreszcie w ł a ś c i w e j dyskusji o Europie.