Fatalna czarownica. Znowu w akcji - ebook
Fatalna czarownica. Znowu w akcji - ebook
Semestr letni w Akademii Panny Cackle właśnie się rozpoczął, a przyciągająca kłopoty Mildred znów wpadła jak śliwka w kompot! Wszystko dlatego, że nowa uczennica – Enid Nightshade – wcale nie jest taka grzeczna, jak się wydaje!
Fatalna czarownica to powieść, która pokochały miliony młodych czytelników i widzów na całym świecie. Teraz z przygodami Midred mogą zapoznać się również ci z polskich fanów, którzy znali je dotąd tylko z Netflixa.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8151-071-4 |
Rozmiar pliku: | 4,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jill Murphy zaczęła tworzyć opowieści w wieku sześciu lat. Zapisane kartki łączyła zszywaczem i tak powstały jej „debiutanckie” książki. Pierwsza część z serii o pechowej czarownicy została opublikowana w 1974 roku i cieszyła się ogromnym powodzeniem wśród czytelników. Opisane w Fatalnej czarownicy przygody zostały zainspirowane własnymi doświadczeniami autorki: „Chciałam opisać szkołę dokładnie taką jak moja, dodając do niej trochę magii. Prace nad tytułem zaczęłam w wieku 15 lat, a wszystkie postaci mają cechy moich szkolnych przyjaciół, wrogów i nauczycieli”. Zdaniem Jill Murphy to właśnie autentyczna podbudowa zapewniła Fatalnej czarownicy światowy sukces.Rozdział pierwszy
Lato w końcu dotarło do Akademii Czarów panny Cackle, jednak niewiele zmieniło w tej mrocznej szkole, która przycupnęła na górskim szczycie wśród sosnowych borów i kłębiących się mgieł.
Pierwszego poranka semestru letniego uczennice klasy pierwszej zajęły miejsca w sali. W swoich nowych letnich strojach wyglądały niezwykle ponuro, ponieważ były one jeszcze smętniejsze od tych zimowych. Dziewczynki miały na sobie sukienki z krótkim rękawem, uszyte z materiału w czarno-szarą kratkę, ozdobione szarfą przewiązywaną w talii, oraz szare skarpetki do połowy łydki i czarne sznurowane trzewiki. Kolana uczennic były trupioblade, w końcu zimę spędziły w drapiących czarnych pończoszkach z wełny.
Choć widok był godny pożałowania, pomieszczenie wypełniały śmiechy dziewczynek podekscytowanych powrotem do szkoły. I zadowolonych z niego – z wyjątkiem Mildred. Słowo „zaniepokojona” znacznie lepiej opisywało nastrój uczennicy, która siedziała w ławce i słuchała opowieści przyjaciółki o tym, co wydarzyło się podczas wakacji.
W rzeczywistości Mildred niezbyt uważnie słuchała Maud, ponieważ była zajęta wyobrażaniem sobie tych wszystkich strasznych rzeczy, które mogły ją spotkać podczas nadchodzącego semestru. Ten jeszcze się nie zaczął, więc czekały ją długie miesiące nauki! Po nie najlepszych wynikach, z jakimi zakończyła poprzedni semestr, obiecała wszystkim domownikom, że tym razem naprawdę się postara.
Choć panna Cackle nie zapomniała o dniu, w którym Mildred uratowała szkołę, to jednak nie puściła w niepamięć tych licznych chwil, kiedy wszystko, czego dziewczynka dotknęła, rozpadało się w drobny mak. Ani też tych, kiedy nie była w stanie oprzeć się szalonym pomysłom na rozprawienie się z nudą. Cóż, nigdy wcześniej nie miała tak kiepskich ocen.
– Mildred! – Maud wyrwała ją z zadumy. – Czy ty w ogóle mnie słuchasz?
– No jasne, że tak – odpowiedziała.
– Więc o czym mówiłam? – zapytała ze śmiechem przyjaciółka.
– Eeee… że dostałaś nietoperza na urodziny? – zapytała z nadzieją w głosie Mildred.
– Mówiłam, że mnie nie słuchasz! – zawołała triumfalnym tonem Maud. – O nietoperzu wspomniałam z dziesięć minut temu!
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i panna Hardbroom, ich niesympatyczna wychowawczyni, wpadła do sali niczym lodowaty podmuch. Przyprowadziła ze sobą dziewczynkę, której nikt nie znał. Jak zwykle na widok nauczycielki uczennice podskoczyły ze strachu. Po chwili wpadały już na siebie, usiłując stanąć grzecznie przy swoich ławkach. Słychać też było głośny łoskot przesuwanych mebli.
– Dzień dobry – powiedziała szorstkim tonem panna Hardbroom.
– Dzień dobry, panno Hardbroom – odpowiedziały uczennice.
– Mam nadzieję, że się cieszycie z powrotu do szkoły – oświadczyła wychowawczyni. Zmrużyła oczy i przyjrzała tym pechowym dziewczynkom, które zajęły miejsca w pierwszym rzędzie. – Wypoczęłyście i nie możecie się doczekać ciężkiej pracy, zgadza się?
– Tak, panno Hardbroom – huknął chór pozornie szczerych głosów.
– To doskonale! – Nauczycielka klasnęła w dłonie, jakby dopięła jakiś interes. – A teraz uwaga. To Enid Nightshade – oświadczyła i wyciągnęła kościstą rękę w stronę nowej uczennicy stojącej ze zwieszoną głowa i wpatrującej się intensywnie w podłogę.
Enid była wysoką dziewczynką, wyższą nawet od Mildred, ale też dużo bardziej niezdarną od niej. Miała duże dłonie i stopy. W ogóle zajmowała mnóstwo miejsca, choć jednocześnie nie wydawała się gruba. Włosy koloru herbaty z mlekiem splotła w długi gruby warkocz, ale dało się poznać, że gdyby rozwiązała czarną kokardkę, zaczęłyby falować i pewnie zupełnie by się jej nie słuchały.
– Enid dołączy do nas w tym semestrze – poinformowała panna Hardbroom. – Mildred, powierzam ją twojej opiece. Zaznaczam jednak, że to nie mój pomysł, lecz dziwna wiara panny Cackle, która uznała, że tego typu obowiązek uczyni z ciebie bardziej odpowiedzialnego członka naszej społeczności. Osobiście czuję stratę, skazując młodą Enid na cieszącą się złą sławą ścieżkę, którą ty kroczysz. Wszyscy odetchnęlibyśmy z ulgą, gdyby pokierował nią ktoś taki jak Ethel.
Ethel, klasowy świętoszek i kabel, uśmiechnęła się z fałszywą skromnością. W tym momencie chyba wszystkie uczennice miały ochotę jej przywalić.
– Być może udowodnisz, że się mylę – kontynuowała nauczycielka. – Mam wręcz taką nadzieję. Zadbaj o to, aby Enid wiedziała, co gdzie się znajduje, Mildred. Spróbuj dotrzymać jej towarzystwa przynajmniej przez kilka dni. Dziękuję! Enid, zajmij miejsce obok swojej nowej koleżanki. Za chwilę rozpoczniemy zajęcia. Pierwszy szkolny apel odbędzie się jutro w Wielkiej Sali.
– Co za pech – pomyślała Mildred i spojrzała ukradkiem na nową, która właśnie próbowała niezdarnie wcisnąć się w sąsiednią ławkę. – Nie zapewni nam zbyt wiele rozrywki.
Bardziej nie mogła się mylić.