Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Filipek i imprezy - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
11 marca 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Filipek i imprezy - ebook

– Baw się dobrze i nie rozrabiaj! – woła tata przed balem szkolnym.

– Wężykiem, dzieciaczki! – instruuje pani katechetka już na sali gimnastycznej.

He, he, wydaje im się, że wiedzą, JAK się mają bawić Filipek i jego kumple. A przecież młodzież najlepiej bawi się sama, bez instrukcji! Super jest wysikać kształtne serce na śniegu dla koleżanki, powrzeszczeć podczas Światowego Zjazdu Anielic i Świętych Mikołajów, powygłupiać się podczas obchodów szkolnych uroczystości. Nawet urodziny młodszej siostry czy poważna stypa nabierają rumieńców, kiedy Filipek ze świtą wkraczają na salę. Z nimi zabawa może być tylko jeszcze lepsza!

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8208-962-2
Rozmiar pliku: 6,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WYSIKUJEMY SERCE NA ŚNIEGU

Przepadam za imprezami. Moi kumple i kupele z osiedla, ich psy, koty, żółwie, chomiki, szczury i patyczaki kochają imprezowanie bardziej niż dziadek Zbyszek swoją kanapę. Ja najbardziej lubię te imprezy, na których dobrze się bawię. Problem polega na tym, że przed imprezą nigdy nie wiadomo, czy będę się na niej bawił dobrze, czy źle. Podczas ostatniej szkolnej imprezy tańcującej o mało nie straciłem głowy. Serio. Wszystko przez „psi pysk”, który okazał się podróbką hełmu w pomniejszeniu. Ale po kolei.

Imprezowanie przy głośnej muzyce, do tego w przebraniu, bo to akurat był bal kostiumowy, jest całkiem przyjemne. Niestety, szkolne imprezy tańcujące organizowane są w szkole, więc jesteśmy pod ścisłą obserwacją dyżurujących nauczycieli, co nas nie zachwyca. Na domiar złego uwaga nauczycieli skupia się głównie na mnie i kumplach. Jakbyśmy byli jedynymi imprezowiczami świata. Wolelibyśmy poszaleć bez obserwacji. Najgorsze jest jednak to, że zmuszają nas do tańców w parach. Z dziewczynami!

– Nie po to podatnik płacił za waszą naukę tańców towarzyskich, żebyście skakali na parkiecie jak małpy po butiku z torebkami! – grzmi pan od wuefu, zwany Przystawką.

Mówimy, że żadnego podatnika nie prosiliśmy, by płacił za naszą naukę, więc niech się podatnik od nas odtańcuje. Ale nauczyciele rzadko wierzą uczniom. Przystawka, który najczęściej dyżuruje podczas imprez tańcujących, staje nad nami jak krzywa wieża nad prostownicą do włosów i wymusza tańce z dziewczynami. Zapomniał, gwizdek nawiedzony tańcem, że z braku dziewczyn na zajęciach tanecznych uczyliśmy się tańczyć w parach chłopięcych i już inaczej nie umiemy.

Gdy tylko Przystawka wepchnie nas w ramiona dziewczyny, zapominamy, czego się nauczyliśmy, i dostajemy paraliżu kończyn. Serio. Błażejek mówi, że jest to amnezja taneczna połączona z uczuleniem. Dziewczyny zresztą też nie ułatwiają nam zadania. Chcą się obracać to w prawo, to w lewo, jakby je osy pożądliły. Obrót w prawo jeszcze jakoś mi wychodzi, ale lewa strona mnie nie słucha, więc mylę kroki i narażam się na kompromitację.

– Filipku, nie zadeptuj partnerki! – drze się Przystawka.

Nie myśli, skoczek jeden rozwrzeszczany, że jestem delikatny, wrażliwy i łatwo mnie zranić. Im głośniej krzyczy, tym bardziej plączą mi się nogi i narasta we mnie wstyd oraz wstręt do tańców towarzyskich.

Pani katechetka ma więcej współczucia, toteż robi wiele, żeby uratować nas przed tańcami w parach mieszanych.

– Wężykiem, dzieciaczki! – zachęca i lata za nami dookoła sali gimnastycznej niczym kot za własnym ogonem.

Niestety, dziewczynom nie spodobało się, że unikamy ich jak sprawdzianów, i postanowiły zmienić zasady panujące na szkolnych imprezach tańcujących.

– Same będą nas prosić do tańca, a jak który się schowa, to popamięta – doniósł Maurycy.

Ma najświeższe wiadomości o dziewczynach, bo podsłuchuje siostrę i jej koleżanki. A potem powiedział, że zaczną od Filipka, i tym mnie dobił.

– Dlaczego ode mnie? Co ja im zrobiłem? – spytałem rozgoryczony, gdyż było to strasznie niesprawiedliwe.

Chłopaki przyjrzały mi się jak jakiemuś autu wystawionemu na sprzedaż.

– Ładny jesteś – cmoknął z niesmakiem Nam.

– Jakbyś wyszedł prosto z myjni – skrzywił się Antoś.

– No, gładki jak linoleum. Kumpel taty też taki był. „Dzieciuch” go nazywali, bo włamywał się do przedszkoli, żeby się pobawić – Hirek splunął z wiatrem. – Wyleczyła go jedna taka Mariola. Mają pięcioro dzieci, pięć zasiłków na dzieci i furę zabawek.

– To co ja mam robić?! – przypomniałem, że o mnie chodzi, a nie o jakiegoś kumpla od zabawek.

– Zbrzydnij – rzucił bezmyślnie Maurycy, nie martwiąc się, że to niewykonalne.

– Maurycy, pomyśl, zanim coś powiesz. Nawet pocałunek Shreka nie zmieniłby Filipka w śmierdzącego ogra – zauważył Hirek.

– Na operację plastyczną cię nie stać? – spytał głupio PoS Antoni.

– Ty, Antoś, też pomyśl. Filipka nie stać nawet na skarpetki do pary – wtrącił Nam.

– Serio? – zdziwiłem się, bo akurat skarpet mam aż za dużo. I spojrzałem na stopy. Faktycznie, na prawej nodze miałem skarpetkę w zieloną kratkę, a na lewej w żółte misie.

– To sam wymyśl, jak go zbrzydzić! – zezłościł się Antoś.

Błażejek, który czytał ulotkę reklamującą klej do protez zębowych, bo nie miał pod ręką ukochanej książki, a bez czytania żyć nie potrafi, pacnął się ulotką w czoło.

– Nie wytrzymam z tymi tumanami! Zbrzydnąć to nie to samo co zbrzydzić! Czy wy słowników nie czytacie?! – warknął. Był w złym humorze, bo ulotka okazała się nudna.

– Nie czytamy – potwierdziliśmy grzecznie, aby go jeszcze bardziej nie rozjuszyć.

Docenił grzeczność i powiedział już spokojnie:

– Można zbrzydzić dziewczynom Filipka, mówiąc, że je kozy z nosa i chodzi w zasikanych majtkach, ale to jest niebezpieczne.

Szczęki nam opadły ze zdziwienia. Każdy we wczesnym dzieciństwie chodził w zasikanych majtkach i szamał nie tylko kozę z nosa, ale i całego gila, mimo to życia nie stracił.

– Dlaczego jedzenie kóz z nosa i chodzenie w mokrych majtkach jest niebezpieczne? – odważył się spytać Nam.

Mądry kumpel spojrzał na nas jak orzeł biały na boisko orlika porośnięte nierówną murawą.

– Zastanawiam się, czy naprawdę pochodzimy od tej samej małpy – westchnął. – To jest niebezpieczne, bo dziewczyny opowiedzą wszystkim dookoła. Cała Warszawa się dowie, a potem cały kraj. Przylgnie to do Filipka jak brzydkie wyrazy do ściany Hirka. Jeśli kiedyś zechce zostać prezydentem, to dziennikarze napiszą: „Kandydat na prezydenta jadł kozy z nosa i chodził w zasikanych majtkach”. Chcielibyście mieć takiego prezydenta? – przejechał po naszych twarzach wzrokiem ostrym jak nóż do papieru.

Pokręciliśmy głowami.

– Czyli zostało mu zbrzydnąć? – podsumował Nam.

– Jak?! Rodzice mnie takiego urodzili! – wybuchnąłem.

I poczułem ogromny żal do Joanny i Mieszka Zaskrońców. Nie dość, że mam urodziny raz na cztery lata, to jeszcze jestem ładny. W dodatku nikt mi nie współczuje.

– Spokojnie, to impreza kostiumowa. Przebierzemy cię tak, że sam siebie nie poznasz. – Błażejek poklepał mnie po plecach.

Zdziwiliśmy się, że sami nie wpadliśmy na równie prosty pomysł.

Zawsze marzyłem, żeby przebrać się za ośmiornicę, ale Nam mi odradził. Chłopak jego siostry przebrał się kiedyś w ten sposób i wszyscy deptali go po mackach. Na koniec zaplątał się w nie i zleciał ze schodów, łamiąc rękę, nogę i palec wskazujący.

– Tobie, Filipku, przede wszystkim trzeba ukryć twarz. Nie będzie widać, jaki jesteś ładny. Proponuję maskę przeciwsmogową albo hełm rycerski z osłoną na twarz – ciągnął mądrze mądry Błażejek.

Wybrałem strój rycerski. Nie będę się przebierał za strutego Polaka, bo pełno takich na ulicach miast oraz kurortów górskich. Babcia Niusia uszyła mi płaszcz rycerski, dziadek Zbyszek wykonał kolczugę domowym sposobem, a Hirek obiecał zdobyć najprawdziwszy hełm rycerski.

– Tata zna takiego facia, który ma kolekcję zbroi w bunkrze wykopanym własnoręcznie pod garażem. Pożyczy, ale na krótko. Przyniosę prosto na imprezę.

Uspokoiłem się. Jeśli dziewczyny mnie nie poznają, to pójdą szukać innych ładnych chłopaków, których przecież w szkole nie brakuje. Muszę tylko unikać Przystawki, żeby nie skłonił mnie do tańca siłą.

W dniu imprezy zostałem odwieziony do szkoły przez tatę.

– Baw się dobrze i nie narozrabiaj – powiedział beztrosko.

Wszedłem do szatni, pobrzękując kolczugą. Na szczęście nie natknąłem się na żadną dziewczynę. Za to Hirek już na mnie czekał. Miał na sobie kostium orangutana. W rękach ściskał reklamówkę z napisem „Jestem, jaki jestem”. Ja, Antoś, Nam, Maurycy i Błażejek otoczyliśmy go szczelnym kręgiem i pochyliliśmy się nad foliową torbą.

– Hełm średniowieczny typu przyłbica z zasłoną typu psi pysk! – oznajmił z przejęciem Hirek, wyjmując z torby hełm o niezwykłych kształtach.

Mądry Błażejek zmarszczył nos.

– To replika w pomniejszeniu – zauważył.

– Nie marudź! – zwróciliśmy mu uwagę. Replika czy nie replika, ważne, że zasłoni całą twarz.

– Uczesz się – polecił mi Hirek.

Przygładziłem włosy ręką, a Hirek wbił mi na głowę replikę hełmu średniowiecznego w pomniejszeniu typu przyłbica z zasłoną typu psi pysk. Udało się to dopiero za trzecim razem, gdyż hełm nie chciał przejść przez uszy, nie mówiąc już o nosie.

Cierpiałem strasznie, ale nawet nie pisnąłem. Dziadek Zbyszek byłby ze mnie dumny. Gdy wmuszał we mnie wiedzę o bitwie pod Grunwaldem, wbił mi do głowy, że polski rycerz powinien być odporny na wszystkie rodzaje bólu.

– Wyglądasz jak prawdziwy! – zachwycił się niewyżyty Maurycy przebrany za goryla.

Zadowoleni z efektu, poszliśmy pod salę gimnastyczną. W drzwiach stał pan od wuefu z gwizdkiem na szyi i zabawiał się kosztem uczniów.

– Stać, kto idzie?! – spytał niby to groźnie.

– Orangutan, goryl, koczkodan, pawian i rycerz! – wrzasnęliśmy chórem, nie ujawniając, że orangutanem jest Hirek, gorylem Maurycy, koczkodanem Antoś, pawianem Nam, no i ja to ja.

– A ten szympans z grubą książką to kto? – dręczył niedomyślny Przystawka.

– Błażejek, nie widać?! – wydaliśmy Błażejka, bo po co, ssak jeden człekokształtny, brał ze sobą książkę.

I weszliśmy na salę. Huk głośnej muzyki wdarł mi się pod hełm i prawie ogłuszył. Wytrzeszczyłem oczy, by rozejrzeć się wokoło. Musiałem namierzyć dziewczyny i sprawdzić, czy faktycznie mnie nie poznają.

Jak na razie żadna nie zwróciła uwagi na rycerza w hełmie z zasłoną typu psi pysk. Odetchnąłem z ulgą. Teraz wiem, że lepiej byłoby, gdybym się wycofał w najciemniejszy kąt. Niestety, rzuciłem wzrokiem na salę jeszcze raz i pośród pląsających wróżek, czarodziejek, strażaczek, piegowatych Pippi i policjantek zobaczyłem łabędzicę. Miała białą sukieneczkę obszytą puchem, łabędzie pióra na plecach, czarne oczy i włosy i czekoladową skórę.

– Nowa, z „b” klasy – zakomunikował Antoś w postaci koczkodana.

Serce łupnęło mnie w żebra pod kolczugą i w jednej chwili spociłem się jak zgoniony zając. Stałem okuty w rycerską zbroję i topniałem niczym bałwan umieszczony przy kaloryferze. Chłopaki poczuły, że bije ode mnie gorąco większe niż od ogniska, i zrozumiały, że niepotrzebnie mnie przebrały, bo już nie chcę ukrywać, że jestem ładny. Nie zdziwiły się więc, że zdecydowałem się pozbyć żelastwa z głowy, by pokazać łabędzicy, jak się prezentuję bez przebrania, i poprosić ją do tańca. Ale ten durny hełm ani drgnął.

– Stój spokojnie, my pokręcimy hełmem. Będziesz wolny, zanim łabędzica odfrunie – zapewnił Hirek w postaci orangutana. Jednak nie spełnił obietnicy, bo gdyby ją spełnił, urwałby mi głowę. – Czym go wypchałeś?! – zdenerwował się na mnie, zamiast na głupi hełm kolegi swojego taty.

Zdenerwowałem się i ja.

– Głową! Nie widać?! – wrzasnąłem.

– Mówiłem, że to replika w pomniejszeniu. Dziwne, że weszła na tak dużą głowę – mądry Błażejek w postaci szympansa wepchnął się ze swoją mądrością.

Aż się zagotowałem.

– Teraz mi to mówisz?! – warknąłem i chociaż byłem przebrany za polskiego rycerza, który zniesie wszelkie męczarnie, rozpłakałem się z bezradności.

– Nie płacz, bo zardzewiejesz – bąknął strapiony Antoś w postaci koczkodana.

_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: